kursor

Rainbow Pinwheel - Link Select

Translate-Tłumacz

piątek, 17 marca 2017

''Dynastia Shin Jin''

Część 21
 -Przyślijcie Nyang!-zawołał Bayan.
-Panie, ale ona przygotowuje kąpiel Waszej Wysokości.-odpowiedział Golta.
-A ty? Czemu nie ty?-dopytywał.
-Ja podaje ci dziś kolacje. Zamieniliśmy się z Nyang.-powiedział.-Krótko mówiąc, nie chcę się z Tobą spotkać Panie. 
-Ale dlaczego?! Co ja takiego zrobiłem?!-oburzył się.
-Nic Panie, ale kobiety mają już takie humorki.-z uśmiechem rzekł Golta.
-A skąd możesz to wiedzieć?-spytał.-Nie kłam! 
-Wybacz Panie.-przeprosił.-Może to dlatego , że krzyczałeś na nią wczoraj?
-No dobrze. Jeżeli tak chcę, niech tak będzie. Ja nie będę jej pierwszy przepraszał.-zaczął się dąsać. 
Gotowa kąpiel już czekała. Kierując się do wyjścia napotkałam na swej drodze Kim Young Tokeum. 
Przestraszona zaczęłam się powoli cofać. 
-Zamknąć drzwi!-rozkazała. 
-Nie chcę z tobą rozmawiać.-mówiąc to ominęłam ją szerokim łukiem i złapałam za klamkę.
Okazało się , że drzwi były zamknięte. Zostałam sama , oko w oko z Wiedźmą bez żadnej broni. 
-Co strach cię opętał?-spytałam Kim, łapiąc mnie za włosy.
-Puść mnie!-krzyknęłam. 
-Bo co?!-wymierzyła mi w policzek. 
W tym  momencie poczułam się wielka, powiedziałam, że stoczę tu bitwę, nie zważając na konsekwencje. Podbiegłam do niej i z zamachu oddałam jej w twarz, tak mocno, że upadła. Nagle wyciągnęła nóż i zaczęła nim wymachiwać mi przed nosem. Nie miałam czasu do stracenia, czułam że ma nade mną przewagę. Wzięłam zamach nogą i ''podcięłam'' ją. Znów upadła na podłogę, upuszczając nóż. Wtedy podbiegłam złapałam go i rzuciłam się na Kim. Była silniejsza niż się spodziewałam. Jednak i ona się mnie obawiała, bo wezwała swoje dwie służki. Któraś z nich, wzięła stojak na świecę i uderzyła mnie w głowę. Straciłam przytomność i zaczęłam krwawić. Wiedźma wstała wzięła głęboki wdech i krzyczała:
-Co z nią?! Nie żyje?!
-Pani nie obawiaj się. Pozbędziemy się zwłok!
Dama dworu podbiegła do drzwi , ale zobaczyła pełno ludzi mijających się na korytarzu. 
-Co my teraz zrobimy?!-spytała z płaczem. 
-Wrzućmy ją do wanny i przykryjmy deską! Nie będzie na nas.-zaproponowała jedna ze służek.
Kim zastanowiła się i uznając , że to dobry pomysł rozkazała służką wrzucić mnie do wanny w której za niedługo miał się kąpać Bayan. Przy wrzucaniu mnie, zerwały mój wisiorek z dwoma pierścieniami , które należały do moich rodziców. 
-Drogocenne! Skąd ona to ma?!-zdziwiła się Kim.-Ukradła złodziejka!
Gdy byłam nieprzytomna w wodzie pełnej płatków róż, Kim uciekła wraz ze swoimi służkami Niedługo potem przyszedł Bayan. 
-Sprawdź czy woda nie za gorąca.-rozkazał. 
Golta zamoczył rękę w wodzie i nagle poczuł coś pod dłonią. 
-Co się stało? Co masz taką minę jakbyś ducha zobaczył?-spytał Bayan zauważając. 
-Panie, bo tu ktoś jest.-odparł drżącym głosem. 
-Gdzie?!-zdziwił się Cesarz.
-No tu w ...w...wo...wodzie.-jąkał się sługa.
Bayan podbiegł do wanny i przesunął dłonią pływające na wierzchu płatki róż. 
-To Nyang!-krzyknął. 
W tej samej chwili Kim wysłała swoich wiernych strażników po moje zwłoki, tymczasem Golta zaczął biegać w kółko i nie wiedział co ma robić. Cesarz nie wahając się w skoczył do wody i biorąc głęboki wdech zanurkował. 


Strażnicy weszli do pomieszczenia i zaczęli znacząco się rozglądać. Golta powiedział, że zaraz przyjdzie cesarz i by wyszli w tej chwili. Niechętnie, ale jednak słudzy Kim wyszli. W tym czasie Bayan sprawdził mi tętno pod wodą zauważył, że coraz bardziej zaczynam tracić powietrze. Przybliżył się do mnie i z nerwów pocałował mnie pod wodą wśród czerwonych jak krew róż. 


Kiedy zrobiło się bezpiecznie Bayan wynurzył się i tuląc mnie do siebie , mówił płaczliwym głosem: 
-Nyang! Ocknij się! Nie odchodź, kocham cię! Bardzo! Przepraszam za wszystko co ci zrobiłem! Błagam żyj! 
Nie wiem jak to się stało, czy dzięki temu pocałunkowi, czy Buddzie , ale nagle odkrztusiłam wodę ze swoich puc. Wtedy Cesarz jeszcze mocniej mnie przytulił do siebie i rozpłakał się..........

 



wtorek, 7 marca 2017

''Dynastia Shin Jin''

Część 20

Od dwóch tygodni prawie w ogóle nie rozmawialiśmy z Bayanem. Od czasu kiedy spędził noc z tą Wiedźmą. Znowu zostałam pokrzywdzona przez najbliższe osoby. Każdy cios powodował nową, kolejną bliznę, której się nie da zagoić. Ona pozostanie i będzie nam przypominać o tych strasznych chwilach w naszym życiu. Jeżeli moglibyśmy zawrócić czas, zapewne każdy z nas niektóre rzeczy zrobił by inaczej, wybrał co innego i może powiedział...Jednak życie, ciągle idzie do przodu i co sekundę jesteśmy bliżsi dnia, w którym nasza dusza opuści ciało i przeniesie się w nieznane.
-Nyang idź do kuchni , sprawdź czy jest jeszcze ryż.-powiedział eunuch.
-Tak jest.-powiedziawszy to skierowałam się ku kuchni i spichlerza.
Miałam wejść już do kuchni, gdy usłyszałam głosy, dwóch służek. Coś mnie natknęło bym nie wchodziła do środka, ale nie wiem czy była to słuszna decyzja.
-Ale ta cesarzowa ma pragnienie.-mówiła jedna z dziewcząt.
-No nie dziw się w takim stanie.-powiedziała druga.
Zaczęły tak rozmawiać gdyż nagle padły te słowa: ''No jestem ciekawa czy cesarz wie, że będzie tatusiem.''
-Na pewno nie wie. Oby potomek nie podał się na mamusię, bo biedny będzie ten nasz kraj.-odpowiedziała służka.
Po chwili do mnie w końcu dotarło, że Kim była  w ciąży. Nagle do oczów napłynęły mi łzy, które przypominały perełki. Nogi i ręce zaczęły mi drżeć, a moje serce ogarnęła pustka i kolejna rana. W pewnym momencie dwie plotkary wyszły z kuchni i otarły się o mnie ramionami. Oglądając się wstecz, mówiły na głos, tak jakby chciały żebym to słyszała:
-Patrz, głupia teraz płaczę. Miała nadzieje, że będzie cesarzową! Hahaha...
-No właśnie , ale głupia. Głupia i naiwna! Hahaha...
Wtedy rozpłakałam się na głos.

 
Zaczęłam biec przed siebie...Przy wejściu do ogrodu , wpadłam na tego mężczyznę, z którym czasami rozmawiałam, przychodził zawsze w raz ze swoim ojcem, namiestnikiem na kolacje do Bayana.
-Ej , ej, ej! Nyang, spokojnie. Co się stało?-spytał, chwytając mnie za ramiona.
-Nic zostaw mnie!-krzyknęłam z całej siły, tak aż ptaki wyfrunęły z gniazda.
-Poczekaj, otrzyj łzy i chodź porozmawiajmy.-odparł mężczyzna.
Zalana łzami, poszłam wraz z czarującym chłopakiem pod drzewo wiśni. Nie chciałam mu się zwierzać, bo w sumie tak go nie znałam, a już tyle razy w życiu się rozczarowałam, że wolałam zachować pewien dystans.
-Dobrze, jeżeli nie chcesz to nie mów. Przemilczmy.-rzekł wpatrując się w niebo.
Kiedy się już trochę uspokoiłam zapytałam , nadal jeszcze nieznajomego o imię.
-No rzeczywiście, nie przedstawiłem się. Jestem Toghun, syn namiestnika Joo Yonga.
-Miło cię poznać Toghun, ale...Przepraszam, ale muszę wracać do swoich obowiązków.
-Nyang zaczekaj!
-Tak?
-Powiesz mi kiedyś, czemu wybiegłaś z płaczem?
-Może kiedyś.-na pożegnanie posłałam Toghunowi delikatny uśmiech.
Nagle podbiegł do mnie Golta i powiedział, bym przyszła w tej chwili na taras, że to pilne. Niezwłocznie udałam się  do Cesarza. Stał w złocistych szatach ,odwrócony w stronę swojej posiadłości.

-Cieszę się , że już przyszłaś.-powiedział bardzo formalnie.
-Wzywałeś mnie.-odparłam.
-Czy wiesz co ja tu robię w tym przebraniu?-spytał.
-Nie wiem, ale skoro jesteś tak ubrany...zapewne świętujesz coś.-odpowiedziałam zmieszana.
-Ha!-parsknął.
-Nie rozumiem dlaczego mnie wzywałeś.-rzekłam.
Cesarz stał dalej odwrócony plecami do mnie i spoglądają mówił:
-Pewnie już wiesz, że będę ojcem.-powiedział oschle.
-Tak.-nagle głos mi się ''złamał''.
-Nyang...-odwrócił się twarzą do mnie-Ja nie chce mieć tego dziecka! Zwłaszcza dziecka Kim!

Moje serce nie ukrywając odetchnęło z ulgą. Cieszyłam się tą wiadomością, mimo że szkoda mi było tego dziecka , które miało przyjść na świat. Nie wiedziałam co miałam odpowiedzieć Bayanowi, dlatego podeszłam do niego i złapałam go za ramię. Ten stanowczym ruchem, odepchnął mnie i zaczął krzyczeć:
-Dlaczego jesteś służącą?! Dlaczego?! Powiedz mi dlaczego nią jesteś?! Kocham cię a nie mogę z tobą być!
Nie rozumiałam co się działo w tamtym momencie z cesarzem. Nie chciałam pogarszać sytuacji, dlatego powoli wycofywałam się , jednak w pewnej chwili Bayan złapał mnie za rękę i pierwszy raz próbował mnie na siłę pocałować. Nie wiem dlaczego , ale ciało odmówiło mi posłuszeństwa i dłoń uderzyła w twarz Bayana. Wtedy to się stało, cesarz dostał szału zaczął krzyczeć tak głośno , że wszyscy w ogrodzie, w pałacu spoglądali na altanę i co się dzieje.
-Jesteś służącą! Dlaczego nie robisz tego czego ja chcę?! Dlaczego wy wszyscy mnie nie słuchacie?! Nienawidzę was! Wynoś się Nyang!
Moje oczy znów opętała gorycz , a łzy napłynęły mi, niczym fale podmywające brzeg. Wybiegłam.
-Stój! Nyang! Przepraszam!-krzyczał.
Biegłam tak daleko, by jego głos mnie nie dosięgnął. Jedak ciągle w uszach brzmiały mi słowa wypowiedziane przez osobę, którą darzyłam uczuciem: ''Wynoś się Nyang! Jesteś służącą!''. Czasami na niektóre rzeczy nie mamy wpływu. Tak bardzo chciałam cofnąć czas i w ogóle się nie urodzić. Nie miałam bym tylu ran zadanym sercu, tyle bym nie cierpiała, ale wierzę że rodzimy się po coś. Nic nie dzieje się bez przyczyny, tak tłumaczyłam sobie zajście w altanie.
-Przynieście mi szybko coś! Zaraz zwymiotuję!-krzyczała Kim do służek.
Kobiety raz dwa przyniosły naczynie, do którego Kim z wymiotowała. Po chwili rozłożyła ręce i uśmiechnięta położyła się na łóżko mówiąc:
-Wszystko idzie zgodnie z planem.