kursor

Rainbow Pinwheel - Link Select

Translate-Tłumacz

niedziela, 1 maja 2016

''Planeta Ziemia''

                             Część 9
 -Aaaaaaaaa...-krzycząc gwałtownie, zbudził się Malcolm w kapsule. 
-Co się tak drzesz?!-przeraziła się JJ.
-Miałem koszmar!-krzycząc, Malcolm uderzył się w głowę.-Auuuu! Uderzyłem się przez ciebie! 
-Co znowu przeze mnie?!-oburzyła się Johana. 
-Bo stękasz i stękasz, zero zrozumienia dla mnie.-odparł Malcolm. 
-No to podejdź, opatrzę ci ranę, bo krew ci leci.-JJ wzięła apteczkę i wyciągnęła bandaż. 
-Nie chcę! Zostaw!-krzyczał Malcolm. 
-Jak chcę ci pomóc to nie chcesz, a potem gadasz , że nic nie robię.-zdenerwowała się Johana.
Krew spływała z prawego boku czoła Malcolmowi i spływała prawym bokiem po policzku. Potem krew przestała cieknąć a pozostałości zaschły na policzku.

JJ z Malcolmem siedzieli w ciszy i unikali nawzajem wzroku . Mierzyli oczami wszystko co można było zobaczyć w kapsule. W końcu ich oczy z kierowały się na siebie i wtedy roześmiali się po raz pierwszy odkąd Malcolm budząc się krzyczał. 
 
Tymczasem ja jeszcze dobrze spałam gdyż Ward poszedł poszukać coś do jedzenia. Gdy wstałam, ogień już przestał się palić, słońce zaszło za chmurę, a fale oceanu uderzyły o skały, podmywając brzeg wyspy. Wstałam i otrzepałam swe ubranie z piasku. Akurat nadszedł Eric. 
-I co Skye? Przestraszyłaś się , że mnie nie ma?-spytał śmiejąc się Eric Ward.
-Wcale nie. -odparłam.
-Aha, no dobra. Nie znalazłem nic do jedzenia, ale mam wrażenie jakby ktoś tu był.-powiedział Ward.
-Spokojnie, co będzie to będzie.-rzekłam. 
-Czy ty zawsze jesteś tak na luzie nastawiona do wszystkiego?-zapytał Eric.
-Z tym to różnie bywa. Może najpierw spróbujemy ustalić jakie jest nasze położenie a potem spróbujemy wrócić do Nowego Jorku.-zaproponowałam. 
-Jak mamy ustalić położenie skoro nie mamy nic, by to zrobić.-powiedział.-Chyba jesteśmy skazani na wieczne towarzystwo ...yyyy...ze sobą. 
-I z czego się tak cieszysz?-spytałam.
-Bo przynajmniej nie umrę w samotności.-odpowiedział. 
-A kto mówi , że tu umrzesz?-zapytałam.
-No ja mówię.-odparł Eric.
Nagle kapsuła przestała płynąć. Stanęła na brzegu. Johana porywczo wstając, chwyciła za rękę Malcolma, potem wyjrzeli przez okienko i zobaczyli wyspę. Malcolm wziął gaśnicę i wybił szybę, przez którą wyszli na zewnątrz. Biorąc plecak i najpotrzebniejsze przedmioty , typu: latarka, lina, jedzenie, wodę, telefon i pistolet. Pierwsze co zrobili, to zaczęli rozglądać się czy może gdzieś nie zapodzialiśmy się w oceanie. Potem wyruszyli wgłąb puszczy. Maszerowali, poszukując  owoców. W końcu nadeszła noc. Znowu siedzieliśmy do późna przy ognisku i znowu Eric zajadał się pieczoną rybą. Noc ta , wyjątkowo długo się ciągnęła. Chciałam by Ward w końcu zasnął a nie nawijał cały czas. Nie spodziewałam się , że mój szef może być taką gadułą. Gdybym była śmiertelna, to zapewne zagadał by mnie na śmierć. 
-Co ci się śniło?-spytał Eric.
-Nic.-odparłam.
-Jak to nic?-zdziwił się Ward.-Przecież musiało ci się coś śnić. Chyba, że tego nie pamiętasz.
-Możliwe, ale skończmy już rozmawiać.-rzekłam.
-Ale dlaczego? Przecież miło jest.-powiedział Ward.
Na szczęście jakieś dźwięki zaczęły dobiegać z dżungli. Ja szybko wstałam i zaczęłam udawać ,że się boję. Zaczęłam wrzeszczeć:
-O nie! Ratunkuuu! Coś tu jest! Ward! Pomóż mi! Błagam! Jestem taka bezradna!
Moje słowa, powoli zaczęły się wykańczać. 
-Spokojnie Skye. Nie sądziłem , że będziesz się bała. A jednak czegoś się przestraszyłaś. Nie jesteś taka twarda jak myślałem, ale nie sądziłem że jakiś szelest może cię zlęknąć. 
-Ja też tak nie sądziłam. 
Wtedy upewniłam się, że Eric chwycił ten kit i uwierzył mi, że się boję. By to jeszcze podkręcić zaczęłam biegać w koło, wymachując rękoma i krzycząc. Ward tak stał po środku i dziwnie zaczął mi się przyglądać, cieszyłam się, że mi uwierzył, ale akurat pomysł z bieganiem w kółko nie wypalił, bo Eric odparł:
-Akurat w to nie wierzę Skye. Siądź sobie tutaj i zaczekaj na mnie. Pójdę sprawdzić co się tam dzieje.-pokazując mi miejsce, Ward szedł za hałasem. 
Czekałam tak na Erica chyba godzinę. W końcu wrócił i rzekł:
-Niczego, ani nikogo nie widziałem. Pewnie jakaś małpa na drzewie. Nie obawiaj się. Jestem przy tobie. Jakby się coś działo, to od razu mów. 
-Nie ma sprawy.-mówiąc to położyłam się i zasnęłam. 
Ward zrobił to samo. Tymczasem Malcolm zaczął biec z krzykiem do JJ .