kursor

Rainbow Pinwheel - Link Select

Translate-Tłumacz

sobota, 28 listopada 2020

"Dynastia Shin Jin"

 Część 57

Miesiąc później:

Był zimny, pochmurny i deszczowy dzień. Bayan samotnie stał w altanie i spoglądał na otaczające go widoki . Ja po załatwieniu wszystkich spraw związanych z dworem postanowiłam potowarzyszyć mężowi w to przygnębiające popołudnie. Stanęłam obok jego prawego ramienia i patrząc przed siebie, wzięłam głęboki wdech. Żadne z nas nie próbowało zacząć rozmowy. Dni po wyjeździe Toghuna stały się spokojniejsze. Wdowa Youngshi od czasu do czasu okazywała nam swoją złość i niechęć związaną z naszym trwaniem na tronie, ale mimo wszystko nie zaburzało nam to codziennej rutyny. Na ogół przesiadywała w swojej komnacie i czasami wychodziła do ogrodu wraz z swoją eskortą. Codziennie jednak wysyłała ludzi by znaleźli miejsce pobytu jej ukochanego pierworodnego syna, lecz kończyło się to na próbach. Nie posiadała żadnych informacji by znów wkroczyć do gry. Mogła tylko cierpliwie z boku czekać jak cesarz umrze. Miała związane ręce, za wiele nie mogła zrobić to też powodowało, że nie wydarzały się żadne niespodziewane sytuacje.  Ja i Bayan mieliśmy trochę harmonii w życiu. Niestety czas płynął nieubłaganie. Wraz z mijającymi dniami stan męża się pogarszał. Zaczęła mu krew lecieć z nosa, dostawał coraz częstszych i ostrzejszych bólów nóg. Bywały dni , że tak mu drętwiały, że przez pół dnia nie mógł wstać z łóżka, a kiedy robił kroki czuł jakby gołymi stopami chodził po kamieniach a w jego nogi wbijano raz po raz igły. Do tego często pojawiała się wysoka gorączka. Jego twarz stała się żółtawo-blada. Wargi miewał spierzchnięte , a dłonie zimne jak lód. W tej chwili też takie miał. Podeszłam do niego i chwyciłam jego zmarznięte ręce i dmuchałam w nie, próbują ogrzać. Cesarz spoglądał na mnie swoim niezmiennym wzrokiem i dalej nie wydobył z siebie żadnego dźwięku, żadnego słowa. 

-Może wrócimy do pałacu? Jesteś taki zimny...-postanowiłam pierwsza przemówić. 

Bayan wyrwał swe ręce z mego uścisku i odpowiedział swoim ciepłym , lecz stanowczym głosem:

-Nie ma takiej potrzeby. To że przykryjesz mnie kocem, przyniesiesz herbatę niczego nie zmieni. Objawy od tak nie zniknął. Muszę do końca to znosić. Nie chcę się zamykać w komnacie i spokojnie czekać w łożu na śmierć. Pragnę czuć, oglądać, doznawać... 

-Rozumiem. -delikatnie odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku od jego twarzy. 

-Nyang tego nie zatrzymasz. Takie jest moje przeznaczenie. Jedyne co rób to bądź przy mnie, nie staraj się za dużo i po prostu mnie kochaj.

-O czym ty w ogóle mówisz? Zastanawiałeś się kiedyś jak ja się czuję? Jak ciężko mi z uśmiechem patrzeć wprost twoje oczy?! Wiesz jak mi trudno jest się z tym pogodzić?! Ciągle łudzę się, że to przejściowe, że będziesz jeszcze zdrowy. Modlę się każdego dnia. Tak mocno cię kocham, a zarazem tak strasznie się boję...

-Czego się boisz Nyang?

-Boję się dni bez ciebie, to że kiedy odejdziesz to ja zostanę sama. Ja...-nagle ścisnęło mnie w gardle, nie byłam już wstanie niczego powiedzieć.

Bayan zrobił pół kroku w moją stronę, potem objął mnie najmocniej jak potrafił, lecz nawet to się zmieniło. Tracił już siły całkowicie, jego uścisk nie był już taki sam. W tej chwili zauważyłam, że nawet ręcę zaczęły mu delikatnie drżeć. Za wszelką cenę starałam się nie rozpłakać. Nie mogłam, tego zrobić. Po chwili żałowałam swoich słów, wiedziałam, że to na pewno nie pomogło cesarzowi, lecz spowodowało, że jeszcze mu ciężej. Musiałam się bardziej pilnować. Moją rolą było zdejmowanie z niego ciężaru, a nie dokładania mu.

 Staliśmy tak przez dłuższą chwilę w tej altanie, a deszcz lał coraz mocniej i głośniej. Szare chmury przykryły błękitne niebo powodując tak depresyjny nastrój. Myślałam, że ten dzień będzie jak pozostałe dni, ale ten wyróżniał się z pośród wszystkich dni miesiąca. Do altany wbiegł eunuch Park. Poprosił mnie bym przyszła do niego kiedy będę miała czas. Spojrzałam na niego podejrzliwie i potem spytałam o co chodzi, lecz on nie chciał powiedzieć. Wyczuwałam jakieś problemy, dlatego postanowiłam od razu to sprawdzić. Przeprosiłam Bayana i poszłam za eunuchem. Zaprowadził mnie do swojego pokoju, po czym z pod łóżka wyciągnął jakiś list. Wręczył mi go wprost do rąk. Od razu otworzyłam go, lecz nic w nim nie było prócz nazwy jednego z miejsc w wiosce. 

-Co to jest?-zapytałam.

-Pani proszę mów szeptem , ściany mają uszy.-szeptał Park.-To jest miejsce do którego masz się udać najpóźniej jutro. To od Toghuna, błagał o dyskrecje. 

-Od Toghuna? Czy coś się stało?-dopytywałam.

Eunuch otworzył drzwi, rozejrzał się po korytarzu, lecz nikogo nie dostrzegł, potem zamknął drzwi i podszedł do mnie. I szepcąc zaczął mówić:

-Pani Toghun zdobył jakieś szokujące informacje. Prosił byś przybyła do tego miejsca jak najszybciej będzie czekał na ciebie cztery dni. Powiedział, że ufa tylko tobie i wierzy, że go zrozumiesz. Prosił również byś nikomu nic nie mówiła, nawet cesarzowi. Masz udać się tam bez straży. 

-Mam zostawić męża chorego i jeszcze go okłamać?!

-Pani nie ma wyjścia ,to dla dobra wszystkich, a przede wszystkim dla naszego ukochanego cesarza.

-Czemu akurat ty mi to przekazujesz? Wiesz coś jeszcze?

Zauważyłam zakłopotanie na twarzy mężczyzny, który unikał mojego wzroku. Ewidentnie coś ukrywał. Postanowiłam nie odpuszczać, dopytywałam dalej:

-Wytłumacz o co chodzi? Muszę wiedzieć wszystko. Widzę, że coś ukrywasz.

-Pani, Toghun ci wszystko wytłumaczy. Ja nie mogę, nie wiem, nie jestem pewien. 

-O czym mówisz? Masz mówić prawdę. To rozkaz. 

-Cesarzowo...Toghun odkrył coś, co na zawsze odmieni historię państwa. Przed wyjazdem sprawdzał w spisie z ostatnich pięćdziesięciu lat wszystkich , którzy byli tu sługami. Sprawdzał kto nadal służy, kto umarł w jaki sposób, lub kto odszedł. 

-Ale po co mu to? Co się dzieje? 

-Jeden ze sług nie żyje, ale w księdze nie uwzględniono jak zginął dokładnie, gdzie jest jego grób i kiedy. Okazało się, że ten sługa żyje, pomógł mu przeżyć ojciec Toghuna, to znaczy jego nieprawdziwy. 

-Nie rozumiem co masz na myśli...

-Chodzi o to, że wpisano mu śmierć, bo myślano , że zginął, ale jego zwłok nigdy nie znaleziono. Ten sługa był prawą ręką ojca Bayana. 

-Tyle się domyśliłam, ale do czego zmierzasz? No mów!

-Toghun znalazł tego mężczyznę. Jest on już starcem do tego ślepy. Wypalono mu oczy. Zna prawdę która zmieni wszystko. Pani musisz ruszać. 

-Do czego jestem mu potrzebna?

-Tu nigdy nie będzie spokoju. Wdowa Youngshi nie pozwoli wam nic zaplanować. Ona nie wie , że ten starzec żyje. Błagam cię spełnij prośbę Toghuna i jedź. 

-A cesarz? Jak mam go zostawić? Przecież on jest chory, a jeśli podczas mojej nieobecności...

-Pani nie martw się, cesarz jest uparty i bardzo cię kocha. On dla ciebie nawet śmierć opóźni. 

Pokiwałam głową i jakby nigdy nic wyszłam z pokoju eunucha. Potem poszłam do cesarza i wyjaśniłam mu wszystko, chociaż byłam proszona o dyskrecje. Jednak nie mogłam go okłamywać, nie zasługiwał na to zwłaszcza po tym, że żył złudną miłością matki. Myślałam, że źle zareaguje, jednak on objął mnie i powiedział, że rozumie i nie musi znać szczegółów bo mi ufa. 

-Moja kochana Nyang, proszę cię uważaj na siebie i wróć cała. 

-Wrócę na pewno. Obiecuję ci to. 

-A ja obiecuję, że nie umrę do tego momentu. 

-Nawet o tym nie myśl. 

-Nie zamierzam. 

Uśmiechnął się do mnie , a potem poprawił mój kosmyk włosów zasłaniający oko. 

-Bayanie , ale co zrobimy by Wdowa niczego nie podejrzewała? 

-Mam pomysł. Musimy się pokłócić publicznie, tak bym potem podjął decyzje o wygnaniu cię z pałacu. Dam ci tylko zaufanych ludzi i w tym czasie będziesz mogła spotkać się z Toghunem. 

-Będzie mi trudno się z tobą pokłócić.

-Nyang mi również. Będzie mi ciężko udawać do ciebie nienawiść, ale to jedyne wyjście. 






Kiedy wszystko zaplanowaliśmy , postanowiliśmy szybko przejść do działania. Poprosiłam służki by rozpowiedziały plotki, że przestaje nam się układać. Wieści szybko obeszły cały dwór. Ja udawałam , właściwie nie musiałam się bardzo wysilać, ale udawałam smutek, przygnębienie. Wieczorem kiedy służba przyniosła nam kolacje, postanowiliśmy odegrać scenkę. Cesarz zaczął grymasić, wtedy ja szybko przeszłam do rzeczy.

-Bayanie czemu nie jesz?

-Nie smakuje mi.

-Zjedz trochę, to samo zdrowie. Musisz teraz dbać o siebie.

-Przestań w końcu!

-Ale o co ci chodzi? Martwię się o ciebie.

-To przestań w końcu! Musisz to , musisz tamto! Mam już tego serdecznie dość! Nie jesteś moją matką tylko żoną! Nie opiekuj się mną! 

-Staram się a tobie zawsze źle! Doceń to co dla ciebie robię! Przestań krzyczeć!

-Jak możesz podnosić głos na mnie?! Nie masz prawa cesarzowo! Wyjdź z stąd! 

-Jak możesz?!

-Mogę bo jestem cesarzem a ty moją żoną! Masz się mnie słuchać! Opuść komnatę! 

Postanowiłam bardziej to realistycznie pokazać, więc wzięłam miseczkę z ryżem i wysypałam na niego, potem wróciłam do swojej komnaty. Idąc korytarzem minęłam  Wdowę, która ewidentnie była zaskoczona, jednak w duchu się cieszyła. Kątem oka widziałam , że weszła do komnaty Bayana. Potem siedziałam w komnacie u siebie i czekałam na kolejny ruch męża. Późną nocą wysłał do mnie sługę z listem z rozkazem o opuszczeniu pałacu. Ja przeszłam do działania. Poszłam pod drzwi cesarza i krzyczałam ile sił w głosie tak by wszyscy mogli słyszeć, że jak mógł mi to zrobić jak wysłać mnie do innego pałacu. Nagle podeszła do mnie Youngshi i z denerwującym uśmiechem na twarzy zaczęła:

-Oj biedulko. Co teraz zrobisz? Mówił kocham, na zawsze, a teraz pierwsza lepsza kłótnia i cię wygania? Może ci to już mówiłam, a jeśli nie to teraz powiem. W pałacu nie ma miejsca na uczucia, a zwłaszcza na miłość. By przetrwać ważne są tylko układy, sojusznicy, przebiegłość. Miłość niszczy, Bayan jest jak jego ojciec. Niczego nie traktuje poważnie, nigdy nie kończy i nie wypełnia obietnic. Szkoda mi cię, ale sama do tego doprowadziłaś. Mogłaś nie ufać. 

-Wdowo jeszcze ci udowodnię , że się mylisz. Mamy kryzys jak każdy związek, ale kiedyś wrócimy do normy. 

-Najpierw musisz wrócić z wygnania. A kiedy to będzie to kto wie? Kto wie czy nadal będziesz go ślepo kochać, czy nadal on będzie żył? Może wrócisz po jego śmierci by poślubić mojego synka Toghuna.

-Będę go błagać by mnie nie odsyłał. 

-Życzę powodzenia. -wdowa odeszła.

Widać było że uwierzyła w tą naszą sprzeczkę, ale niestety to jeszcze bardziej pokazało jaki z niej jest potwór. Czułam, że serce zalewa mi się krwią robiąc i mówiąc te straszne rzeczy, ale dla dobra państwa i męża. Później postanowiłam wyjść na plac przed pałacem i tam w białej sukni nocnej siedząc czekałam na widzenie się z Bayanem. To był akt błagania używany jako ostateczność dla żon głów państwa, którzy wyrzucali je z pałacu albo je karali. Czasami takie czuwania trwały po kilka dni bez przerw, póki nie padały z wycieńczenia lub do momentu kiedy cesarz nie zdecydował ostatecznie o losie żony. Zdarzało się, że wybaczali ukochanym kobietą przewinienia, ale częściej jednak zostawali przy swoim pierwszym zdaniu, dlatego że związki to były na ogół umowy. Rzadko było miejsce na miłość. Cesarz w ten sposób pozbywał się żony z pałacu by mógł spokojnie bawić się z konkubinami. Los kobiet od wielu tysięcy lat był bardzo trudny, zdawałam sobie z tego sprawę, lecz mi się udało. Moim mężem był mężczyzna którego kochałam a który kochał mnie. Była to moja prywatna duma. Żeby wszyscy nam uwierzyli musiałam trochę po błagać na polu  przed pałacem, bez okrycia , jedzenia i picia. Bayan przybył dopiero w południe wraz ze świtą. Nawet w roli wrednego męża jego wzrok się nie zmienił. Jego oczy krzyczały, że chce podejść i mnie przytulić. Jednak nie mógł dla dobra wszystkich. Ja przy wszystkich prosiłam płacznym głosem o przebaczenie. Bayan odgrywał zimnego jak jego ręce mężczyznę. Z boku stała Wdowa która w ciszy czekała na rozwój decyzji. Nikt nie chciał dłużej przeciągać. W końcu cesarz to powiedział:

-Nie ma wybaczenia! Moja decyzja zapadłą. Masz opuścić pałac. Wstań i weź najpotrzebniejsze rzeczy i opuść pałac przed obiadem. Chcę spokojnie zjeść. Zostaw mnie samego. Kiedy przyznasz się do błędu i poniżenia mnie przy sługach wtedy rozważę decyzje o twoim powrocie do tego czasu nie chce cię widzieć. 

-Ależ Panie!

-Odejdź!

Bayan spojrzał na mnie ostatni raz a potem biorąc głęboki wdech odwrócił się i odszedł. Ja nie traciłam czasu szybko wróciłam do komnaty wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i zaufanych ludzi, dwóch strażników, na końcu poprosiłam eunucha Parka by dbał o cesarza i następnie po cichu opuściłam pałac udając się wprost na miejsce spotkania z Toghunem. 









piątek, 20 listopada 2020

"Dynastia Shin Jin"

Część 56

Bayan przez trzy dni nie wychodził z komnaty. Jedynym gościem byłam ja. Dopiero czwartego dnia po tym zdarzeniu cesarz wyszedł, wyszedł z powodu spotkania na kolacji w komnacie Wdowy Youngshi , która postanowiła zostać w naszym pałacu. 
-Myślałam, że nie przyjdziecie.-odparła Wdowa. 
-Jednak przyszliśmy. Czyżbyś była zdziwiona naszym widokiem?-spytałam.
Bayan siedział na przeciwko matki, ja po jego prawej stronie a koło mnie zasiadał Toghun z kamienną twarzą. 
-No cóż skoro już wszyscy jesteśmy, to możemy zaczynać.-odparła Youngshi. 
Sam posiłek przebiegał bez rozmów, w ciszy, lecz po zjedzonej kolacji Wdowa od razu przeszła do rzeczy. Zaproponowała cesarzowi by zrzekł się tronu, bo i tak jest chory wiele nie zrobi, a będzie mógł spokojnie cieszyć się życiem. 
-Co? Może Seungnyang też przy okazji mam mu oddać?! Tego chcecie?! Tak?!-i znów się Bayan zdenerwował. 
Rzucił miską ryżu o podłogę i zaczął wymachiwać pałeczkami. 
-Uspokój się! Jesteś zbyt impulsywny, jednak coś masz po ojcu. Spójrz na brata to prawdziwa głowa państwa, nie da się wyprowadzić przez takie głupoty z równowagi. -mówiła teściowa.-Bayanie ja rozumiem twoją miłość do cesarzowej, ale niestety musisz być tego świadomy ,że kiedy odejdziesz ktoś musi zająć miejsce, również jako mąż Seungnyang i musi mieć potomka.
-Dosyć tego!-Bayan wstał i przewrócił stół do góry nogami, potem wyszedł z komnaty. 
Wstałam z krzesła i powiedziałam:
-Cesarzowo Wdowo mylisz się, nigdy w życiu nie będzie miejsca w moim sercu poza Bayanem. 
Wybiegłam z komnaty i pobiegł do komnaty  cesarza, by go uspokoić, lecz tam go nie zastałam. Pobiegłam do ogrodu ,ale również i tam go nie zastałam. Nagle podbiegł do mnie zdyszany eunuch Park 
-Cesarzowo! Cesarzowo!
-Co się stało? Gdzie jest cesarz?
-Właśnie o niego chodzi! Cesarz dostał furii, pierwszy raz w życiu widziałem go w takim stanie!
-Gdzie on jest?!
-Komnacie zarządzającej! Pani ale błagam uważaj!
-Nic mi nie będzie!
Biegłam ile sił w nogach po korytarzach, w pewnej chwili stanęłam na suknie i upadłam wprost przed Toghunem. Mężczyzna widząc to podbiegł do mnie i chciał pomóc mi wstać, lecz ja odepchnęłam jego ręce mówiąc, że to wszystko wina jego i Wdowy. Wstałam i pomknęłam dalej. Wbiegłam do komnaty a tam usłyszałam dźwięk zbitego szkła. Kiedy mój wzrok w końcu zobaczył męża, trzymał on w rękach wazon , robiąc zamach. Otoczenie wokół niego było przerażające, jakiś stolik rozwalony, wazony rozbite na małe kawałki, jakieś dokumenty leżące na podłodze a po środku tego bałaganu stojący on-Bayan kipiący od złości. 













-Co ty robisz?! Odłóż ten wazon!
-Nyang ja jeszcze nigdy nie czułem takiej złości...nie wiem co się ze mną dzieje. Miałbym ochotę ich zabić. Nienawidzę matki! Nienawidzę jej! Jak mogła mnie tak oszukać?  Przecież też jestem jej synem, To ze mną była dłużej. A on? Tak mu ufałem! Jak mógł mi to zrobić? Nie rozumiem , nie chce rozumieć...
-Bayanie co chodzi o Toghuna to nie jego wina ,że jest jej synem. Jakby nie było sam żył w kłamstwie przez tyle lat, też mu pewnie ciężko. 
-Tłumaczysz go jeszcze?! 
-Wiem, że jesteś zły, ale takie są fakty. Kochanie policz do dziecięciu , weź głęboki wdech i chodźmy na spacer. 
-Nie oddam mu tronu. Zyska go po mojej śmierci wcześniej tego nie uczynię, nie zrzeknę się dla niego.
-Rozumiem, a teraz podaj rękę i pójdziemy do ogrodu. Jest taki piękny wieczór, szkoda być zamkniętym w murach pałacowych. 
-Jeśli chcesz to idź sama, ja wrócę do komnaty. Nie mam ochoty dziś na spacery. 
Cesarz odszedł ,a ja nawet bez niego wyszłam z dworu. Poszłam na mostek z skąd spoglądałam na odbicie gwiazd w stawie. Wieczór był chłodny, ale przyjemny. Wiatr delikatnie wiał, a księżyc oświetlał otoczenie. Stałam tam przez dłuższy czas, zapatrzona w jeden punkt. Już miałam wracać kiedy zobaczyłam wchodzącego na mostek Toghuna. Wyraźnie jego reakcja wskazywała na to, że się mnie tam nie spodziewał. Zmierzyliśmy się wzrokiem, po czym miałam go już wyminąć gdy rzekł:
-Zaczekaj cesarzowo. 
-O co chodzi?-spytałam chłodnym tonem. 
-Ja wiem, że myślicie, że jestem zdrajcą, ale naprawdę dowiedziałem się nie dawno. Byłem w ogromnym szoku, z początku myślałem, że coś się dzieje z Wdową do czasu , aż nie pokazała mi znaczących dowodów. Chociaż jestem jej synem, to nigdy nie powiem jej matko, ani się nie zmienię. Dalej będę tym Toghunem wiernym państwu i cesarzowi. 
-No oczywiście skoro będziesz władcą to państwo musi być dla ciebie ważne. 
-Nie zmienię tego co się stało, nie zmienię swojej przeszłości, ale przyszłością mogę wykazać , że nie chodzi mi o władzę. 
-Ale jak tego chcesz dokonać?
-Możesz w to nie wierzyć, ale ja nie chcę tego tronu, nie chcę zastępować Bayana w państwie ani w małżeństwie. 
-I tak się nie stanie, nie zastąpisz go bo to będzie już inna historia. Jeśli naprawdę jest tak jak mówisz ,to zamiast słów użyj swych czynów. Słowa są jak wiatr, nieuchwytne i niewidoczne.  
-Przekonasz się o tym Pani już niebawem. Przysięgam.
-Pozwól , że spytam. Kto jest twoim ojcem?
-Niestety nie wiem. Odkąd dowiedziałem się prawdy, pytałem Wdowy, lecz ona niczego mi nie powiedziała. Szukam odpowiedzi na własną rękę, bo chociaż jest mą matką to nie potrafię jej za nią uważać. 
Spojrzałam na niego kątem oka i odeszłam. On został i stał na moście tak jak ja wcześniej. Zmierzając w stronę pałacu, koło mnie przebiegł sługa. Ewidentnie biegł do Toghuna. Postanowiłam stanąć i zobaczyć cóż to za pilną wiadomość ma dla przyszłego władcy. Zrobiłam kilka kroków w przód by lepiej usłyszeć. 
-Toghunie, znaczy panie! Chodzi o to, że twój ojciec...Buddo wybacz ! Znaczy Joo Yong...on nie żyje. 
-Co?! O czym ty mówisz?!-zerwał się mężczyzna. 
-Dostał bólu serca , upadł i...odszedł. 
-Każ szybko przygotować konia! Biegnij!-Toghun pośpieszał sługę.
Słysząc to zaczęłam mieć pewne podejrzenia odnośnie śmierci namiestnika. Pobiegłam do pałacu i jednemu z zaufanych strażników kazałam jechać do domu Joo Yonga i przeszukać go. Natomiast jednej ze służek w cenie oddania wolności, kazałam śledzić Wdowę Youngshi. Sprawa wydawała się dziwna. Po tamtych wydarzeniach nie byłam pewna już niczego. Przyznam szczerze, że podejrzewałam w tym momencie matkę Bayana, że maczała palce w śmierci tego mężczyzny. 

Tydzień później:

Do komnaty wszedł Toghun. Uklęknął przed nami i zaczął:
-Cesarzu , Cesarzowo chciałem wam to dać osobiście.-wyciągnął dłoń w naszą stronę, a w niej trzymał zwiniętą w rulon kartkę papieru. 
-Co to jest?-zapytał Bayan.
Po chwili do nas dołączyła Wdowa Youngshi. Jej zdziwienie rysowało się na twarzy, kiedy ujrzała w naszej komnacie klęczącego syna. 
-Toghunie , synku co tu robisz? Co się dzieje i czemu klęczysz? Wstań!-próbowała wybadać sytuacje.
-Cesarzowo Wdowo wybacz, ale proszę, nie zwracaj się tak więcej do mnie. Czasu się nie cofnie i moich wspomnień i przeszłości również. Chcę być dalej Toghunem oddanym cesarzowi i jego żonie.-odpowiedział mężczyzna.
Podczas ich rozmowy przeczytałam ten dokument. Okazało się, że Toghun zrzekł się tronu na czas panowania Bayana i pozwala mu rządzić aż do ostatniego oddechu nie podważając jego autorytetu. Podpisał i oznaczył dokument swoją pieczęcią. Ten skrawek papieru był dla mnie niczym gwiazda z nieba. Pozwolił mi być spokojniejszą, lecz pokazał prawdziwe oddanie głową państwa. Od razu przekazałam go w ręce męża. Przeczytał ,po czym podniósł głowę i powiedział:
-Youngshi nie musisz już dramatyzować twój ukochany syn pozwolił mi rządzić aż do śmierci. Przykro mi , ale musisz jeszcze poczekać na władzę. 
-Jak ty się zwracasz do matki?! Urodziłam cię a ty mną tak gardzisz?! 
-Od kiedy ci to przeszkadza?! Powiedziałem ci już, że nie jesteś moją matką i już nigdy nie pozwolę ci nią być. 
-Toghunie synusiu dlaczego to robisz? Wiem , że ważna jest dla ciebie ojczyzna więc dlaczego pozwolisz się jej stoczyć? Bayan zniszczy nasz dom...
Wdowa podeszła do mężczyzny, złapała go za dłoń i swoim paraliżującym wzrokiem starała się zmienić jego zdanie. Był on niewzruszony na błagania kobiety. Jak to on, lecz teraz jeszcze bardziej ze zlodowaciałym wyrazem twarzy i z spłakanym wzrokiem wbitym w podłogę powiedział:
-Nie chcę zabierać tronu, nie chcę być czyimś bratem z przymusu...Ostatni czas spowodował wielkie wzburzenie, kilka dni temu z tej ziemi odszedł mężczyzna który mnie wychował...Nie jestem gotowy by wrócić do siebie, dlatego proszę cię Wasza Wysokość pozwól mi wyjechać. Chcę opuścić ten pałac , a wrócę w odpowiednim momencie. 
-Skoro taka jest twoja wola, niech tak się stanie. Wyjedź i wróć po mojej śmierci. -odparł chłodno Bayan.
Cesarzowa Wdowa dostała szału, zaczęła krzyczeć, płakać i klękać. Straże na rozkaz męża wyprowadzili ją siłą. Toghun wyszedł zaraz za Youngshi. W tej chwili przypomniałam sobie, że jeden z moich ludzi w domu jego ojca znalazł list. Oczywiście znając jego treść postanowiłam go oddać prawdziwemu adresatowi, również jako podziękę za ten wielki gest z jego strony. Pobiegłam do swojej komnaty, po czym wybiegłam z pałacu i w ostatniej chwili zatrzymałam siedzącego już na koniu niegdyś  wiernego sługę, lecz teraz następcę tronu. 
-Cesarzowo Seungnyang stało się coś?
-Tutaj jest list od Joo Yonga, napisał go przed zabójstwem. Chyba tego się spodziewał. 
-Zabójstwa? O czym Pani mówisz? Przecież mój ojciec zmarł na serce. 
-Ktoś zrobił wszystko by tak myślano. Ten list ci to udowodni. Prawdopodobnie trutka, którą mu podano wywołała takie skutki, że serce przestało mu bić. 
-To nieprawda! To absurd! To musi być jakaś pomyłka! 
-Przeczytaj i sprawdź sam. Ja pozwoliłam go sobie przeczytać i myślę, że ten list wskaże ci sposób na odkrycie całkowitej  prawdy. 
Mężczyzna wręcz wyrwał mi kartkę papieru z dłoni i zaczął czytać, jego oczy zaszkliły się, by po chwili wypuścić małe krople , spływające po policzkach. 


"Kochany Synu, Toghunie, mój dzielny wojowniku, na wstępie chciałbym cię bardzo przeprosić. Wiem, że to niczego nie zmieni, lecz wiedź, że żałuję że cię tyle lat oszukiwałem. To jest niewybaczalne! Chodź nie jesteś moim prawdziwym synem, to chcę byś wiedział, że nigdy nie poczułem że jesteś dla mnie obcy, że nie jesteś z tej samej krwi...Pokochałem cię od pierwszego momentu, i chciałem cię wychować jak najlepiej, myślę , że mi się to udało. Pamiętam dzień w którym cię znalazłem. Mam wrażenie, że to się stało wczoraj, to jedyne tak wyraźne wspomnienie w moim życiu. Kilka dni przed tym jak cię znalazłem, małego, bezbronnego, umarła mi żona. Nie mieliśmy dzieci, mój świat wtedy się zawalił. Chciałem odjeść na zawsze, nie widziałem sensu by żyć, do momentu w którym idąc przed siebie by znaleźć miejsce na zakończenie swego życia-spotkałem ciebie. Czułem, że to znak, że powinienem żyć. Szybko znalazłem sens życia. Bałem się dnia kiedy prawda wyjdzie na jaw , ale mieliśmy tyle pięknych wspólnych lat. Dziękuję za to Buddzie. Skoro to czytasz prawdopodobnie mnie już nie ma. Przepraszam, że cię opuściłem, ale nie była to moja wola. Czuję, że za niedługo zniknę całkowicie. Cesarzowa Youngshi nie lubi przeszkód, a ja nią jestem. Pewnie ci nie powiedziała kto jest ojcem..Jedyne co mogę dla ciebie zrobić to pomóc odkryć ci całkowitą prawdę. Znajdź człowieka, starca o przezwisku Ślepy Wilk on ci ją wyjawi. Ja nie miałem odwagi po nią sięgnąć , ale ty jesteś inny, płynie w tobie cesarska krew. Gdy osiągniesz władzę, nie zapominaj co jest najważniejsze. 
Kocham cię synku, na zawsze twój ojciec-Joo Yong. "

-Toghunie co chcesz zrobić? 
-Najpierw dowiem się prawdy, a potem uczynię wszystko by sprawiedliwości stało się zadość. 

wtorek, 3 listopada 2020

"Dynastia Shin Jin"

 Część 55

-Toghunie chciałam ci serdecznie podziękować. Dzięki twojemu pomysłowi dostałam czas, który Bayan chciał nam odebrać. -powiedziałam.

-Nie musisz Pani, dziękować. To moja rola, by robić wszystko żebyście byli szczęśliwi. Cieszę się, że wróciłaś do pałacu.-oznajmił mężczyzna. 

-Dużo czasu nie minęło od morderstwa Yoony, ja do teraz nie mogę sobie z tym poradzić, a ty pewnie jeszcze bardziej cierpisz...A mimo to tak dzielnie idziesz do przodu. Podziwiam cię, ja boję się myśleć co będzie kiedy...-postanowiłam nie kończyć, gdyż nawet słowa doprowadzały moje serce do rozpadu. 

-Nie mam wyjścia muszę sobie jakoś radzić. Utraciłem jedną miłość, ale została ze mną druga, ta która była wcześniej niż Yoona. Tą miłością jest służba cesarzowi i krajowi.-odpowiedział Toghun.-Jeśli się ma jeszcze jakąś miłość, kogoś kto nadal stoi u twego boku i podtrzymuje cię przy życiu  to przejdziesz przez to wszystko, aż z czasem dasz radę znów żyć sam. Więc pamiętaj człowiek by żyć musi mieć dwie miłości, jedną która bywa nietrwała i jedną która zostanie przy nas gdy ta pierwsza odejdzie.

-Co masz na myśli?-zapytałam.

-Ta miłość nietrwała to miłość do ludzi, którzy sami są nietrwali bo rodzą się i umierają , a miłość trwała , która z nami zostanie to zainteresowania, talenty, umiejętności, praca, samorealizacja.-odpowiedział. 

Spojrzałam w oczy Toghuna, którego spojrzenie było tak bardzo chłodne, jakby cały świat dotknęła mroźna zima. W pewnej chwili podbiegł do nas eunuch Park. Przestraszona odwróciłam się w jego kierunku z myślą, że może coś z mym mężem. Od razu spytałam co się stało, sługa złapał głęboki wdech i powiedział, że Bayan pijany czeka w altanie na mnie. Wiedziałam, że nie mogę tracić żadnej z chwili, bo czas był policzony. Odkąd wróciliśmy do pałacu, na każde wezwanie cesarza biegłam. Starałam się każdą chwilę spędzić jak najlepiej. Wiedziałam gdzieś tam, że przyjdzie dzień kiedy go już nie będzie , ale choćbym nie wiadomo jak bardzo chciała się na to przygotować to nie byłam w stanie. Zawsze kiedy patrzyłam mu w oczy, kiedy trzymałam jego ręce, kiedy byłam w jego objęciach chciałam by to się nigdy nie kończyło...Wtedy też zapominałam o tym, że jest chory, a kiedy znów mi w głowie wyrzucano , że za niedługo go stracę, przygryzałam wargi i ściskałam łzy w oczach, a potem znów starałam się uśmiechać, tak by nie dostrzegł mojego smutku na twarzy. Najgorsze momenty były kiedy bywałam sama, wtedy w ogrodzie nad stawem, bądź gdzieś przed komnatą Bayana ,wylewałam morza łez, wypłakiwałam cały ból który zniewolił moje serce i  głowę. 

Tym razem też biegłam, pędziłam prosto do Bayana. Mając go już w zasięgu wzroku, zwolniłam. Biegał po altanie z zawiązanymi oczami i próbował schwytać jedną z konkubin. Stanęłam przed nim i chłodnym wzrokiem patrzyłam na niego. Trwało to dłuższą chwilę. Nie podobało mi się, że tak często  sięgał po alkohol, jednak zezwalałam na to, nie reagowałam gdyż czułam , że on tego potrzebuje. Może chciał zapomnieć, a może go coś bolało i tak chciał uśmierzyć ból...Trudno było mi stwierdzić, lecz jeśli taka była jego wola nie chciałam mu tego zabraniać. 

Nagle podbiegł do mnie chwiejnym krokiem ,tak jak dziecko co dopiero zaczęło chodzić, złapał mnie w objęciach po czym zdjął kawałek materiału z oczu i mrużąc oczy, tak jakby wyraźnie mnie nie widział, roześmiał się głośno i bardzo głośno, wręcz wydzierając się mówił:
















-Nyang! Patrzcie kobiety! Schwytałem swoją największą i jedyną miłość życia! To jest Seungnyang wasza cesarzowa, a moja żona! Chociaż każda z was jest ładna, to jednak moja Nyang jest najpiękniejsza! Te jej piękne duże oczy, ten nieduży nosek, te usta...

-Bayanie przestań! Proszę cię.-nie mogłam tego słuchać. 

-No co?! A to nie prawda?!

-Bayanie proszę cię chodźmy z stąd. Zabiorę cię do ogrodu, pospacerujemy. 

Cesarz podszedł do mnie oparł się o moje ramię jedną ręką, a drugą zaczął pokazywać:

-Nyang spójrz tam i powiedz co widzisz?

-Widzę...widzę mur, a za murem daleko tam jest wioska. 

-A co jest za wioską?

-Góra. 

-A za górą?

-Nie rozumiem do czego zmierzasz. 

-Bo tam daleko , daleko z stąd jest morze i tam poznaliśmy się pierwszy raz. Byłaś wtedy chłopcem! To niesamowite co nie?! 

Poddani zaczęli dziwnie się patrzyć i szeptać między sobą. Nie chciałam dłużej tego znosić. Wzięłam cesarza pod ramię i zaprowadziłam go do komnaty. Pomogłam mu się położyć do łoża cesarskiego, potem siadłam przy nim i głaskając go po głowie rzekłam:

-Panie prześpij się trochę. Musisz wytrzeźwieć bo jeszcze dziś mamy spotkanie z namiestnikami i przyjeżdża Cesarzowa Wdowa.

-Po co? Poczekaj...Już wiem! Będziecie szukać cesarza! Jakiegoś krewnego dalekiego, który mnie zastąpi jak mnie spalicie. Znakomicie...

-Bayanie przestań! Takie są procedury, dobrze o tym wiesz. Przecież ty jeszcze długo będziesz żył. Musimy tylko spełnić ten obowiązek. 

-Tak i wszyscy już będą wiedzieć , że ich młody i przystojny cesarz już odchodzi, pewnie większość się będzie cieszyć. 

-Przestań! Nie będę tego słuchać! Jesteś moim mężem i będziesz nim na zawsze!

-Nyang nie ma takich słów jak na zawsze, lub wiecznie. Żyjemy w przemijaniu, wszystko przemija bo takie jest życie, więc nie używaj tych słów ,które nie istnieją w tym świecie. 

Nie miałam już słów , które chciałam wtedy powiedzieć, więc po prostu trzymałam go za dłoń i w milczeniu czekałam aż zaśnie. Sen przyszedł dość szybko. Podczas kiedy Bayan spał, ja poszłam przywitać Cesarzową Wdowę. Wyszłam na plac a ona tam stała i rozmawiała z Toghunem. Gdy podeszłam do nich mężczyzna odszedł. Ja składając pokłon matce cesarza, zaprosiłam ją do środka. Ona zamiast przejść w milczeniu jak zwykle musiała się czegoś przyczepić:

-A gdzie twój mąż a mój syn? Nie przyszedł matki przywitać? 

-Teraz odpoczywa. Za chwilę się obudzi, pójdę do niego pomóc się mu przygotować, a ty Cesarzowo Wdowo idź do komnaty i zjedz posiłek i pomyśl o kandydaturze na cesarza. 

-Nie musisz się martwić. Już mam wspaniałego kandydata. Do tego jest bliską rodziną Bayana. 

-Przecież nie ma już żadnej bliskiej rodziny. Znalazłaś kogoś? 

-Idź do męża dowiesz się wszystkiego na spotkaniu. 

Bayan już był przygotowany, gdy weszłam do jego komnaty. Stanęłam przed nim i poprawiłam mu tylko włosy. Posłałam mu delikatny uśmiech i powiedziałam byśmy już szli do sali tronowej. Nagle spojrzałam w prawo i nie widziałam tam cesarza. Odwróciłam się gwałtownie do tyłu, a on z kwaszoną miną ściskał kawałek materiału na jego nodze. Podbiegłam do niego położyłam dłoń na jego plecach a drugą dałam pod jego rękę i spytałam co się stało. On krótko odpowiedział: 

-Boli.

-Ale co ? Noga?!

-Tak...Nyang poczekaj chwilę, zaraz pójdziemy. 

-Wcale nie musimy. To może poczekać, mogę iść wszystko odwołać. To nie jest problem. 

-Nie idź! Zaraz przestanie! Poczekaj! Zostań tu i poczekaj, proszę...Musimy dziś mieć potencjalnych zastępców, bo nie wiem ile jeszcze wytrzymam. 

-Dobrze, niech tak będzie.

Ten ból niestety trwał dłużej niż się nam wydawało. Spóźniliśmy się na zebranie. Wszyscy już tam byli i czekali z niecierpliwieniem na nas. Ja powoli wprowadziłam Bayana na tron, potem zajęłam obok niego miejsce. Namiestnicy wydawali się już nie poznawać własnego Pana. Nie kryjąc się komentowali w jakim to cesarz jest w złym stanie, jak źle wygląda i co będzie potem. W ostatniej chwili zmieniliśmy plany i to ja zaczęłam wygłaszać przemówienie, podczas gdy mąż ledwo siedział na tronie i wydawał pomruki bólu. Potem przeszliśmy do proponowania kandydatów. Niestety nie wielu namiestników brało udział w tym gdyż po prostu takich osób na objęcie cesarstwa nie było wielu. 

-Może Chen Jung? Jest ogarnięty, sprawiedliwy i ma twardą rękę, zna się na rzeczy i umie zarządzać, ma dużą posiadłość, oraz jest kuzynem zmarłego cesarza. -zaproponował jeden z przybyłych. 

-Ile on ma lat? -spytał Bayan. 

-W tym roku kończy sześćdziesiąt dwa lata. -odpowiedział mężczyzna.

-Taki starzec ma być mężem naszej młodej cesarzowej?! Nigdy w życiu! Nie zgodzę się na to! -oburzył się cesarz. 

-Ja też jestem przeciwny. Myślę, że taki dojrzały mężczyzna nie nadaje się na cesarza z powodu swojego wieku. Świat idzie do przodu, a on już nie da rady tak dobrze rządzić. Państwo musi się rozwijać ,iść z duchem czasu i potrzeba młodszej krwi. -dodał Toghun. 

-To może Kim Bi Gun? -padła kolejna propozycja.-Młody, dużo w nim energii, rozwojowy, myślę że będzie to odpowiedni kandydat. 

-Ten Kim Bi Gun? Wnuk siostry mojej babki?-dopytywał Bayan. -On ma przecież szesnaście lat! Jest za młody dla Seungnyang! 

-Panie wybacz, że to powiem , ale szukamy władcy godnego tronu, a nie zastępczego męża dla wspaniałej cesarzowej. -odparł namiestnik. 

-Przestańcie! Ja już wam powiem kogo wybierzemy!-krzyczała Cesarzowa Wdowa. -Cesarzem będzie brat Bayana.

Nagle zapadła cisza. Spojrzałam na Wdowę , wzięłam kilka wdechów i wstałam z tronu by dopytać czy dobrze słyszałam, że mój mąż ma brata. Cesarz siedział nie ruchomo, w olbrzymim szoku. Cesarzowa Wdowa zaczęła się śmiać na cały głos. Nie wiedziałam co się działo, nikt tego nie wiedział. Kiedy matka Bayana przestała się śmiać, wyszła na środek i zaczęła mówić. 

-Tak cesarz ma brata. Teraz mogę to wszystkim powiedzieć! Jest idealna okazja! Pewnie się zastanawiacie jak to możliwe, a więc już wam tłumaczę. Ci starsi na pewno coś pamiętają. Byłam młodą dziewczyną, byłam w pierwszej ciąży. Potem ojciec Bayana odesłał mnie z pałacu bo niby nie mógł na mnie patrzeć po stracie dziecka, które poroniłam. To nieprawda! Odesłał mnie bo to nie było jego dziecko. 

-Co?! Chcesz powiedzieć, że zdradziłaś mojego ojca?!-wtrącił Bayan nie mógł uwierzyć w te słowa.

-Nie zdradziłam ,bo  go nigdy nie kochałam. Nienawidziłam go, tak bardzo, że życzyłam mu śmierci. Myślałam, że już nigdy nie będzie lepiej, ale pojawił się pewien mężczyzna w mym życiu, który mnie doskonale rozumiał, wiedziałam , że to miłość, chociaż był znacznie starszy ode mnie, to kochałam go najmocniej w życiu. To właśnie jego było dziecko , które twój ojciec kazał mi się pozbyć. Nie zrobiłam tego, nie mogłam. Urodziłam i porzuciłam. Jednak nikt o tym nie wiedział, nawet cesarz. Jakby wiedział, że urodziłam go, to by mnie zabił. Ludzie widzieli , że byłam w ciąży, cesarz nie życzył wtedy sobie żadnych plotek więc rozesłał plotki , że poroniłam. 

-Skąd wiesz, że twój syn żyje skoro go porzuciłaś? 

-Bo obecnie jest tu z nami. Mój dorosły synek, jest w tej sali tronowej.

-Co?!-nie wytrzymałam.-Wytłumacz to Cesarzowo Wdowo.

Okazało się, że niemowlę było porzucone , a znalazł je wędrowiec. Cesarzowa Wdowa zapłaciła za zdradę, wygnaniem. To właśnie na wygnaniu zaczęła szukać chłopca. Znalazła go i postanowiła dyskretnie przyprowadzić do pałacu wraz z mężczyzną , który go wychowywał. Wędrowiec został jego ojcem a za milczenie dostał posadę w pałacu. On wraz z synem cesarskim mieszkali blisko pałacu i brali udział w życiu dworskim. Syn Youngshi niczego nie wiedział , ale jego prawdziwa matka obiecała, że wyjawi któregoś dnia prawdę i to zrobiła tego dnia. 

-Czyli ja mam brata? Kim on jest?! Mów! Mów kim jest on i mężczyzna z którym zdradziłaś mojego ojca!-rozgniewał się Bayan. 

Nagle z rzędu namiestników na środek wyszedł Toghun, wszedł na pierwsze dwa schodki i uklęknął wraz z puszczoną głową , mówiąc: 

-Cesarzowo, cesarzu błagam was! Wybaczcie mi! Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, lecz  prawdę znam od niedawna. Sam tego jeszcze nie pojmuje  i nie dowierzam temu, jednak jest na to dowód. 

-Toghunie o czym ty mówisz?!-nie mogłam wyjść z szoku. 

-Pani, ja jestem tym synem Cesarzowej Wdowy , a bratem twojego męża. -odpowiedział, ze spuszczonym wzrokiem.

Nagle mnie ścisnęło w sercu, poczułam uderzenie gorąca i upadłam na kolana spoglądając na wszystkich  zebranych po kolei. W pewnej chwili Bayan próbował wstać, jednak jakby jego nogi odmówiły mu posłuszeństwa, od razu z powrotem siadł. Rozkazał sługą pomóc mi wstać, a sam po chwili przemówił:

-To niemożliwe. Kłamiesz! Oboje kłamiecie! Gdzie macie ten dowód?! To jest nieprawda! To się nie dzieje naprawdę ! 

-Panie to prawda. Prawda w najczystszej postaci. Toghun nie jest moim prawdziwym synem. Wybacz mi! Poniosę wszelką karę! Toghun jest twoim bratem a synem Cesarzowej Wdowy.-przemówił przybrany ojciec mężczyzny Joo Yong.-To ja byłem tym wędrowcem, który odnalazł cesarskiego potomka i to ja go wychowałem a za milczenie zyskałem posadę namiestnika. 

-To nie jest mój brat! To nie jest cesarski potomek! To nie syn mojego ojca! -krzyczał cesarz.-Jak śmieliście mnie tyle lat oszukiwać?! Ufałem wam! Cesarzowo Wdowo nie jesteś już moją matką! Wyrzekam się ciebie! Nienawidzę ciebie . Nienawidzę wszystkich! Wynoście się! 

-Nie tak szybko. Skoro się tu zebraliśmy to zdecydujmy. Wszystko mamy już wyjaśnione. Rozumiem , że jesteście w dalszym szoku, ale tu chodzi o państwo. Trzeba wybrać następcę, mimo wszystko. Macie dowód, że Toghun jest moim synem, a więc myślę, że dokonacie słusznego wyboru. Kto z was jest za kandydaturą  Toghuna na cesarza niech podniesie rękę.-ze spokojem w głosie i uśmiechem zabrała głos Youngshi. 

Nagle nastało milczenie. Namiestnicy zaczęli patrzeć na siebie znacząco, po czym zaczęli podnosić kolejno ręce. Zdecydowana większość była za Toghunem na cesarza. Potem każdy namiestnik podpisał stosowną deklarację i w końcu wszyscy wyszli, wszyscy prócz Cesarzowej Wdowy, Joo Yonga, Toghuna i nas. Zostaliśmy w pustej sali tronowej. Bayan zaczął płakać i mówić jak mogła mu to jego własna matka zrobić. Ona bez emocji powiedziała:

-Urodziłeś się później, jesteś synem cesarza, którego tak pragnął. Toghun był poczęty z miłości,  a ty z obowiązku. 

-Czy ty mnie kiedyś kochałaś? 

-Bayanie nie byłeś niczemu winien, ale za bardzo przypominałeś mi cesarza. Były momenty, ze nie mogłam na ciebie patrzeć, traktowałam cię jak obowiązek: wychować, doprowadzić do tronu i tyle. Jednak zawsze widząc cię na tronie widziałam Toghuna. Wiedziałam, że byłby lepszym cesarzem. Chociaż nie podałeś się na ojca z charakteru to wiedząc o tym, że jesteś jego synem ...nie radziłam sobie z tym. Czekaąłm na ten dzien od tylu lat, aż w końcu mój synek zajmię twoje miejsce.

Trzymałam Bayana cały czas za rękę, czułam jak cała mu drży, patrzyłam na niego i widziałam jak cały świat mu się wali, wszystko co znał i wiedział stało się obce i fałszywe. Yoo Jong z załzawianymi oczami wręczył nam pismo, które mówiło, że rezygnuje z posady namiestnika i opuszcza dwór. Potem wyszedł. Toghun spojrzał na niego i zawołał: "Ojcze nie odchodź, zaczekaj". Mężczyzna odwrócił się w stronę wołającego go syna i oznajmił: 

-Nie mów tak do mnie. Będziesz cesarzem, a ja zwykłym wędrowcem. Wychowałem cię jak syna, ale od teraz nie jestem już twoim ojcem. Żegnaj Toghunie. 

Toghun nie wytrzymał przeprosił wszystkich i wyszedł. 

-Wdowo wyjdź! Wyjdź z sali! Zostaw nas samych! Nie chce cię tu dziś widzieć! -krzyczał Bayan.

Wdowa wiedziała, że w tej chwili już nic nie zdziała. Spojrzała na nas z pogardą i mówiąc: "I tak nie uciekniecie od tego. Wrócimy do tematu. Przykro mi Bayanie , że twoje ostatnie chwile będziesz spędzał na smutno, ale czym szybciej z tym się pogodzisz, to zdążycie zapisać jeszcze w swojej historii jakieś miłe wspomnienia."-Youngshi odeszła zostawiając nas samych z tym ciężarem prawdy.