kursor

Rainbow Pinwheel - Link Select

Translate-Tłumacz

sobota, 25 lutego 2017

''Dynastia Shin Jin''

Część 19 

Drużyny były już dobrane, po stronie Bayana stanęli: Golta (najwierniejszy sługa) i jego dwóch bratanków (strażników Cesarza), oraz eunuch Park. Natomiast po stronie Wanga byli jego przyjaciele: Mo, Jombak i jeszcze dwóch innych. Drużyna Bayana miały bordowe stroje, a Wanga granatowe.
-Nyanguś chodź postaw piłkę na środku!-zawołał Bayan.
''Nyanguś?!''-zdziwiłam się. Wzięłam piłkę i postawiłam ją na środku boiska. Potem ruszyłam w bezpieczne miejsce by przeczekać rozgrywki ''śmierci'', lecz w pewnej chwili Wang złapał mnie za rękę i dał mi buziaka w policzek. Wszyscy , którzy byli obecni , skierowali wzrok ku mnie. Bayan nie chciał być obojętny więc nachylił swoją twarz  w moją stronę.
-Co?-spytałam Bayana.
-A ja? Nyanguś daj mi buzi.-Cesarz coraz bardziej zaczął mnie przerażać.
Znowu nie chciałam budzić gniewu władcy, dlatego także dałam mu buziaka. Gdy wszystkie ''formalności'' zostały dopełnione, ze spokojem poszłam oglądać mecz z pobocza. Gra rozpoczęła się na dobre. Pierwszy punkt zdobył oczywiście, albo i nieoczywiście Bayan.

 
Po pierwszej połowie wszyscy byli już zdyszani. Po krótkiej przerwie wrócili do gry.
-No Wang Yu, możesz pożegnać się z wygraną. Nyang należy do mnie.-odparł Bayan.

 
Wang Yu zmierzył go tylko wzrokiem i ruszył do ataku. Szedł jak burza , omijał przeciwników, jak stojące nieruchomo słupy. Był już bliski bramki. Nagle zatrzymał się wprost przed bramką, wziął rozpęd i...
-Zablokujcie go!-krzyczał biegnąc Cesarz.
Wang zdobył pierwszy punkt dla swojej drużyny. Jego przyjaciele klaskali i wiwatowali z radości. Po krótkim czasie było trzy do czterech dla Wanga. W pewnej chwili Jombak wybił piłkę poza pole. Rzut rożny należał do drużyny władcy.
-Masz ją tak kopnąć bym mógł ją strzelić do siatki. Rozumiesz?-dając piłkę, swojemu strażnikowi, tłumaczył Bayan.
Jeden z poddanych z rozpędu kopnął z całej siły piłkę. Nastała wielka cisza...Nagle głowa cesarza zetknęła się z okrągłą piłką i swoim ruchem, spowodowała , że piłka wpadła do siatki. Był remiz. Bayan tryumfował, jednak nic nie było jeszcze stracone.

Każda z drużyn mogła jeszcze wygrać. Mecz toczył się dalej. Drużyny podawały sobie piłkę , w końcu podbiegł Wang i zdobył ją. Zaczął kierować się do bramki przeciwnika. Przed Wangiem stanął Bayan, który podłożył nogę Wangowi. Mężczyzna stracił piłkę, jednak na szczęście był sędzia, który był sługą Bayan.
-Rzut karny dla Wanga. Musisz strzelić gola , masz jedną szanse.-powiedział bez wahania sługa, dając piłkę Wangowi.
Teraz już przy bramce stał Bayan broniąc piłki i Wang Yu który zamierzał skorzystać z szansy i trafić. Zapadła przerażająca cisza, taka, że z łatwością można było usłyszeć bicie swojego serca. Ja z ciekawości aż wstałam z krzesła i spoglądałam na piłkę. Wszyscy stali bez ruchu i czekali na decydujący strzał. Wang Yu delikatnie położył na podłożu piłkę, potem cofną się z cztery kroki, złapał jeden, głęboki oddech i rozpędzony kopnął piłkę z całej siły. Tymczasem Bayan zgiął się na nogach a potem odbijając się od podłoża, zatrzymał piłkę swoją głową.

 
Upadając stracił przytomność, jednak Wang Yu, udając , że nic się nie stało podbiegł jeszcze raz do piłki i zdobył piąty, decydujący punkt, który mówił, że ten wieczór mam spędzić z Wangiem. Jednak wszyscy byli zbyt przejęci by zauważyć gola. Słudzy podbiegli do Bayan, z jego nosa ciekła krew. Szybko wezwali medyka i zanieśli władcę do komnaty.

 
Tam szybko cesarz odzyskał przytomność, jednak okazało się , że jego całe oko jest sine. Miał taką dużą śliwę na oku, że ledwo co widział na to oko.
-Zawołajcie Nyang!-rozkazał.
Po chwili zjawiłam się w komnacie z leczniczą maścią. Stanęłam na przeciw niego i zaczęłam mu smarować obolałe miejsce.
-Dobrze mi poszło Nyang. Wygrałem!
-Nie wygrałeś, wygrał Wang Yu. Właśnie za chwilę idę z nim na kolacje.
-Że co?! Jak to?! Przecież obroniłem piłkę!
-Tak, to prawda, ale Wang Yu , kiedy straciłeś przytomność, wykorzystał sytuacje i kopnął piłkę. Wtedy trafił. Więc wygrał.
-To niesprawiedliwe! To ja wygrałem! Nigdzie nie pójdziesz. Będziesz ze mną! Rozkazuję ci!
-Ale...
-Żadne ''ale''. Jesteś moja i koniec! Lepiej mnie posłuchaj, bo jeżeli tego nie zrobisz wtedy...
-No co?! Co wtedy?!
-Wtedy ...przepraszam, ale nie pozwolę ci iść do niego.

Pierwszy raz widziałam Bayana w takim stanie. Jeszcze nigdy nie słyszałam , żeby tak ktoś krzyczał. Na prawdę się go przestraszyłam. W tej chwili był naprawdę, śmiertelnie poważny. Wiedziałam , że jeżeli tak się zachowuje, to nie będę z nim dyskutowała, bo i tak bym nie wygrała. Poza tym byłam tylko i wyłącznie służącą. Następnego dnia po południu niespodziewanie wróciła pełna energii, z nowymi planami,Kim Young, która wieczorem zaprosiła Bayana do siebie na kolacje. Jednakże był piątek, to cesarz spotkał się z namiestnikami i podczas wspólnego biesiadowania opił się. Był prawie całkiem pijany, ledwo stał na nogach, lecz i tak poszedł do swojej żony. Chwiejąc się zapytał przy progu:
-Czego chciałaś?
-Ukochany! Proszę, siądź i zjedz ze mną kolacje.
-W sumie to nie jest taki zły pomysł.
Ledwo idąc, siadł przy stole. Niestety niczego nie zjadł, podczas gdy Wiedźma się przygotowywała do wspólnej kolacji, Bayan zdążył zasnąć. Kiedy wróciła, tylko westchnęła a potem położyła go do swojego łóżka. Następnego dnia weszłam do komnaty cesarza ze śniadaniem. Jednak go tam nie zastałam, dlatego spytałam Golty gdzie jest jego Pan.
-Spędził noc, ze swoją małżonką.
-Jak to?!-ze zdziwieniem spytałam.
-Jeszcze nie wrócił, ale późno zasnęli, to pewnie cesarz odsypia.
-Że co?!-nie mogłam w to uwierzyć, że tak łatwo poszedł do tej Żmii.
Poczułam ukłucie w sercu, a potem rzuciłam tacą o ziemię i wróciłam do swojego pomieszczenia.


sobota, 18 lutego 2017

''Dynastia Shin Jin''

Część 18
W pewnej chwili do komnaty w której miał się rozpocząć teatr cieni weszła Kim Young z Wangiem.
-A co on tu robi?-wyszeptał Bayan.
-Ja go nie zapraszałam. Nie mam takiej władzy.-odpowiedziałam.
Wang Yu siadł po prawej stronie Cesarza a ja siedziałam po lewej. Kim stanęła koło nas i zaczęła znacząco chrząkać. Spojrzałam na nią, a potem wstałam z krzesła by ustąpić cesarzowej miejsca. Bayan złapał mnie za rękę i powiedział bym siadała, jednak nie chciałam wznawiać kolejnej sprzeczki, to wolałam ustąpić. Stanęłam między Bayanem i Wangiem. Miejsce w którym przebywaliśmy było zaciemnione, specjalne dla występów teatru cieni. Znajdował się tam jeden długi stół i kilka krzeseł, w tym przypadku były tylko trzy krzesła, na przeciwko stołu było długie prześcieradło zza którym ludzie za pomocom swoich rąk i swojego ciała odgrywali różne sceny, do tego było jeszcze kilku ludzi, którzy przygrywali muzykę. Stół był wypełniony jedzeniem, Bayan miał plan ten wieczór spędzić tylko i wyłącznie ze mną, niestety Kim wiedziała jak pokrzyżować plany.
-Kochanie jak mogłeś nie zaprosić swojego gościa na taki spektakl?-spytała Kim łapiąc Cesarza ze rękę.
-Nikt go tu nie zapraszał, więc nie jestem moim gościem tylko twoim, a ciebie tu nie zapraszałem.-odparł wyrywając dłoń ze szponów Wiedźmy.-Nyang, pójdziesz ze mną potem pospacerować?
-Panie, ja...nie wiem co na to twoja żona.-rzekłam.
-Nie przejmuj się nią. To co?-powiedział Bayan.
-No dobrze.-odpowiedziałam, wiedząc, że bardziej jest to przygrywką , by Wiedźma była bardziej wściekła.
Wieczór zapowiadał się dobrze, do momentu gdy teatr cieni nie pokazał sceny, która pokazywała dwoje ludzi zakochanych w sobie a między nimi wyrastające drzewo. Krzywe, gołe, przerażające...Właśnie w tym momencie ja i Bayan spojrzeliśmy sobie w oczy i także w tym momencie Wang Yu odruchowo pociągnął mnie za rękę i dociągnął w swoją stronę. O mały włos i spadłabym na niego.

 Kiedy zobaczyła to Kim zaczęła się śmiać pod nosem, a Cesarz ze zazdrości chwycił mnie za drugą dłoń i pociągnął nią, tak jak zrobił to wcześniej Wang Yu. Po chwili obaj trzymali mnie. Bez ruchu stałam pomiędzy dwoma mężczyznami.
-Ja cię nie puszczę pierwszy.-odparł Bayan.
-Ja także cię nie puszczę.-powiedział Wang.
Staliśmy tak przeszło godzinę i żaden nie odpuszczał. W końcu zaczęli wysyłać sobie znaczące spojrzenia, ale i tak żaden nie odpuścił. Zaczęły mnie już od stania boleć nogi, jednak wiedziałam gdy się ruszę może spowodować to niezłe zamieszanie.

 
Błagałam buddę by szybko się zakończył ten teatr i by każdy odszedł w swoją stronę. Na wszystko to spoglądała swoim żmijowatym wzrokiem Kim. Po jakimś czasie w końcu skończył się teatr. Wang Yu i Bayan popuścili mi zmęczone ręce i wyszli z pomieszczenia i wrócili do swoich komnat. Ja wzięłam kąpiel a potem poszłam ukradkiem do Wanga.
-Wejść!-zawołał.-O Nyang! Witaj!
-Co się z tobą dzieje?-spytałam.
-Nie rozumiem.-odparł.
-Ostatnio zachowujesz się na prawdę dziwnie. Łapiesz mnie za ręce, kłócisz się z Bayanem.-opowiadałam.
-Aaaaa....o to ci chodzi.-powiedział.
-Czy wy rywalizujecie o mnie?-zapytałam w prost.
-Nyang ja...Kiedy rozstaliśmy się...Wtedy zrozumiałem...brakuję mi ciebie.-po paru minutach w końcu wydusił to z siebie.
-Wang Yu przecież wiesz , że bardzo cię lubię, ale to jest nie możliwe. Jestem służącą i nie mam prawa się z kimś spotykać. Wybacz.-mówiąc to wróciłam do siebie.
Mimo , że byłam wykończona to nie mogłam zasnąć, ciągle myślałam o tym co mi powiedział Wang. To nie mieściło mi się w głowie, jak tak w krótkim czasie, może zmienić się człowiek. Nazajutrz z samego rana Kim razem ze służbą zaczęła opuszczać pałac. Wszyscy dookoła zaczęli plotkować, że nie wytrzymała konkurencji albo Cesarz ją oddalił i znów nastanie czas bitew. Sama byłam ciekawa o co chodziło. Idąc do kuchni spotkałam na drodze Bayana, który powiedział, że jego żona wyjeżdża w odwiedziny co Cesarzowej Wdowy. Byłam ciekawa czego chce ta Wiedźma od matki cesarza. Kim wraz ze swoimi Małymi Żmijami (służącymi) szła dumnie przez korytarz i uśmiechnięta jak nigdy dotąd. Wszystkich zastanawiało to, dlaczego taka jest zadowolona.
-O! Wang Yu! Miło cię widzieć. Bardzo ładnie dziś wyglądasz.-powiedziała Kim spotykając Wanga.
-Witaj Wasza Wysokość!-ukłonił się.-Gdzie się wybierasz?
-Jadę do Cesarzowej Wdowy. Tak dawno...jej nie widziałam. A ty? Gdzie się wybierasz?-odpowiedziała z takim spokojem jakby to nie była ona, lecz jej dobra siostra bliźniaczka.
-Ja idę do Nyang. W odwiedziny.-odpowiedział rumieniąc się.
-Zakochałeś się w niej? Oj biedaku. Szkoda mi ciebie.-znów powróciła ironicznie współczująca Kim.
-Nie rozumiem.-odparł.
-Cesarz Bayan bawi się tą biedaczką. Za jakiś czas ją zostawi, a ta biedna Nyang zostanie ze złamanym sercem, ale ty Wang Yu chyba nie jesteś takim mężczyzną? Kochałbyś ją, dbałbyś o nią...Walcz o biedaczkę! -podpuszczała go Kim.
W pewnej chwili z dziurki wyleciała mała mysz. Young widząc to zaczęła podskakiwać i piszczeć. Wang Yu nie był temu obojętny. Wziął Cesarzową w swe ramiona i zaniósł do samego powozu.

 
Rozpromieniona ruszyła w drogę.  Tymczasem, podczas gdy ja i Yoona plotkowałyśmy przy praniu ubrań, Bayan zaglądał przez zasłonę i uśmiechnięty od ucha do ucha pobiegł do mojej komnaty. Na łóżku znalazł serwetkę , którą zawsze trzymałam przy sobie, na wypadek gdyby Bayan się wybrudził. Jednak jeszcze nie miałam okazji jej użyć. Wziął ją do rąk i zaczął wąchać. Potem rozglądając się czy ktoś nie nadchodzi, schował ją pod swój strój. 
 
 
 
Nagle na jego drodze wyrasta jak spod ziemi Wang Yu, który bardzo bezpośrednie i zwięźle powiedział:
-Jutro wieczorem zagramy mecz. Jedna piłka, dwie siatki. Gramy do pięciu trafień. Kto wygra spędza wieczór...znaczy się je kolacje z Nyang.
-Zgoda. To do jutra Wang Yu.
Wieczorem Cesarz zaczął przygotowania do meczu. Najpierw krótka rozgrzewka, parę minut biegania, a potem podbijanie piłki.
-Nyang będziesz moim rywalem. Masz mi odebrać tą...okrągłą, średnią piłkę... i trafić ją do przeciwnej strony gdzie stoisz, czyli tam...i jak strzelisz gola dostajesz punkt. Rozumiesz?
-No co tu nie rozumieć.
-Dobrze. To ja zaczynam. Muszę kopnąć pierwszy piłkę.
Bayan ustawił okrągłe ''coś'' na środku pola a potem zaczął dla zmyłki przeskakiwać. Z boku na bok do przodu i tyłu. Zaczęłam się niecierpliwić, ciągle coś mi tłumaczył. Może nigdy w to nie grałam, ale czytać czytałam, więc miałam już jakąś świadomość jak w to się gra.

-Zaczynasz w końcu?!
-No już. Spokojnie.
Bayan ruszył na przód jak burza. Zbyt pewny siebie, zbyt pewnie stracił piłkę. Zaczęłam grać po swojej stronie. Nagle zatrzymałam się i kopnęłam ją w ostatniej chwili. Bayan myśląc, że mu się uda mnie zablokować, skoczył na mnie i zaczął się głośno śmiać.

 
-A widzisz Nyang ty nie...trafiłaś?!
-Punkt dla mnie. Koniec gry. Jestem zmęczona. Dobranoc.
-Dobrze idź. Ale wiesz , że cię kocham?
-Dobranoc.

wtorek, 14 lutego 2017

''Dynastia Shin Jin''


 
Ten filmik jest zrobiony przeze mnie może bardzo wieśniacki no ale w końcu disco polo to nasze można powiedzieć korzenie, kultura więc sądzę , że nie ma się czego wstydzić. Ten filmik jest na walentynki z polskimi piosenkami jednak w nim występują gwiazdy Korei Południowej, wybrałam kilkanaście osób ze show biznesu koreańskiego bo trudno było by mi zrobić ze wszystkimi znanymi osobami. Może wam się spodoba zapraszam do komentowania, a teraz czas na opowiadanie a pod kolejną częścią Dynastii Shin Jin będzie kilka innych piosenek 💓


Część 17
Nagle do komnaty wszedł Wang Yu. Przestraszony Bayan szybko zszedł z łóżka i zagniewany spytał:
-Co ty tu robisz? Nie umiesz pukać?!
-Wybacz Panie, ale Cesarzowa Kim Young powiedziała , że mnie wzywałeś...Poza tym...
-Nie wzywałem cię! Wyjdź! 
-Przepraszam. Musiało zajść nieporozumienie. 
Wang Yu oddając pokłon wyszedł. Tymczasem Kim podsłuchując , tryumfowała z radością , że udało się jej przeszkodzić.  
-Co się stało?-wybudzając się, zapytałam.
Bayan nerwowo zaczął kręcić głową i podbiegając do łóżka złapał mnie mocno za dłoń.
-Nie ruszaj się! Zaraz przyjdę. Pójdę tylko coś załatwić.-odparł Cesarz.
Nie ruszając się z miejsca , kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. W komnacie Bayana przesiedziałam cały dzień. W końcu nie wytrzymałam, wstałam i kazałam otworzyć straży drzwi. Już miałam przekroczyć próg , gdy zobaczyłam w wejściu Wanga , który szedł z bukietem polnych kwiatów. Byłam jeszcze dość osłabiona, dlatego ledwo trzymałam się na nogach. W pewnej chwili robiąc jeden krok, nogi mi zmiękły i wpadłam wprost w ramiona Wanga Yu. On swoimi silnymi rękami podniósł mnie i wraz z bukietem kwiatów niósł mnie do cesarskiego łoża, bym jeszcze odpoczęła. W tej samej chwili u progu drzwi pojawił się zdyszany Bayan, który od razu podbiegł do nas i zaczął się popychać z Wangiem. Zaczęli mnie traktować jak jakąś rzecz. Ciągnęli mnie i przekładali z rąk do rąk. Nagle upuścili mnie na podłogę.
-Nyang! Nyang!-przekrzykiwali się, pomagając mi wstać.
-Nic się nie stało! Dajcie mi spokój!-wstając otrzepałam swoje ubranie i stanęłam na przeciwko dwóch mężczyzn, którzy stykali się ramionami i wpatrywali we mnie jak w dzieło sztuki.
-Nigdzie nie pójdziesz.-odparł Wang Yu.-Zaopiekujemy się tobą.
-Tak.-odparł Bayan.-Że co? Jak to zaopiekujemy? Chyba ja zaopiekuje to mój pałac.
-Nie! To ja ją pierwszy....-ugryzł się w język.-Niech Nyang wybiera, kogo chce na opiekuna.
-Zgoda. Nyang wybieraj.-poparł Bayan.
Byłam po prostu w zamkniętym pomieszczeniu bez wyjścia. Nie wiedziałam co mam robić. Zaczęłam rozważać wszystkie możliwe rozwiązania, jednak ze wszystkich najkorzystniejszą wydawało mi się wybranie obu. Tak postanowiłam i tak powiedziałam. Ich zdziwienie było narysowane na twarzy. Byli tak zaskoczeni , że przez najbliższe chwile stali jak słupy soli. Przez kolejne dwa dni odwiedzali mnie regularnie. Donosili jedzenie, napoje, przekąski, czytali książki...Czułam się jak w raju, niestety ten raj miał donosicieli, którzy o wszystkim informowali Kim Young.W końcu Cesarzowa nie wytrzymała wezwała do siebie na wspólną kolacje Bayana , który dowiadując się o zaproszeniu , odmówił, mówiąc , że jest zbyt zapracowany.
-Zapracowany?! Tak?!-rozzłościła się Kim.-Już ja mu dam prace! Będzie się czołgał przede mną  niczym jadowity wąż!
Zzieleniała z zazdrości popędziła do komnaty Bayana, w której wracałam do sił.
-Panie przyszła twoja żona-Cesarzowa Kim Young!-zaanonsował strażnik.
-Powiedz, że jestem zajęty!-wykrzyczał Cesarz karmiąc mnie zupą.
-Odsuń się durniu!-popchnęła strażnika i niczym słoń wparowała do pokoju.
Zobaczyła karmiącego mnie Bayana i Wanga czytającego książkę. Zatrzymała się wprost przed nami i poprawiając kosmyk włosów , wzięła głęboki wdech i dopiero zaczęła rozmowę. Mimo , że starała się mówić ze spokojem, to jednak jej głos był pełen nienawiści i okrucieństwa.
-Dobrze, że jesteś Kim.-rzekł Bayan.-Są tu wszystkie ważne osoby. Chcę wam coś oznajmić.
-Co takiego?-spytał Wang Yu.
-Nie chcę się już dużej ukrywać. Poza tym jestem głową państwa, dlatego chcę wam oświadczyć, że...
Wszystkim zaczęło bić mocniej serce, czułam , że zaraz nasze serca zapłoną ogniem.
-Ja kocham Nyang, a ona chyba mnie, dlatego też nie chcę Kim byś się wtrącała w moje sprawy. Nyang jest moją miłością i to z nią chcę dzielić resztę życia.
-Że co? A co ze mną?!-Kim o mało nie zaczęła zionąć ogniem niczym smok.
-Ty jesteś moją żoną, ale tylko na papierze. Przecież nasz związek został zaaranżowany od początku naszych narodzin i tylko on daje bezpieczeństwo naszym państwom. To jest umowa nic więcej. Jeżeli chcesz znajdź sobie jakiegoś mężczyznę, którego naprawdę pokochasz i dziel z nim resztę życia tak jak ja i Nyang.
Łzy napłynęły do oczu Kim i powoli zaczęły spływać po jej rumianych policzkach. Zrozpaczona otarła krople i z udawanym uśmiechem, zgodziła się na to co powiedział Bayan. Mówiła, że to nie jest dla niej problem. Może Cesarz jej uwierzył, ale mi oczu nie zamydliła, czułam , że tak łatwo się nie podda. Następnego dnia z rana do pawilonu służek wkroczyli strażnicy.
-Która z was to Yoona?!-krzyknęli rozglądając się po pomieszczeniu.
-To ja. Czy coś się stało?-spytała przerażona.
-Zostajesz skazana na powieszenie.-odpowiedzieli ciągnąc ją po ziemi w stronę dziedzińca, który był oddalony od pałacu około dwa kilometry i na którym odbywały się kary śmierci.
-Ale za co?! Co ja takiego zrobiłam?!-płakała Yoona.
-To rozkaz Cesarzowej Kim Young.-odpowiedział jeden ze strażników.
Yoona za nim trafiła na stryczek, spotkała się z cesarzową sam na sam, oko w oko.
-To ty jesteś przyjaciółką tej żmii Nyang?
-Tak Pani.
-Mam dla ciebie propozycję. Jeżeli zrobisz to co karzę , daruję ci życie.
-O co chodzi Pani?!
-Powiesz przed Cesarzem i wszystkimi, że twoja koleżaneczka Nyang miała romans z Wangiem kiedy została służącą do tego kradła jedzenie i...uderzyła mnie i obrażała moje imię.
-Pani , ale to kłamstwo! Nyang taka nie jest!
-Zamilcz! Wiem, że taka nie jest, bo jest jeszcze gorsza, ale mam cię za świadka. Na pewno podła zginie!
-Nie! Nie zrobię tego! Nigdy!
-W takim razie zostaniesz powieszona! Straże!
Przyszli uzbrojeni mężczyźni i wzięli za ręce bezbronną dziewczynę i ciągnąc ją po ziemi zaprowadzili ją na szubienice. Bezlitosna Kim spoglądała na Yoone i jej gruby sznur widniejący na szyi.
Wtym samym czasie szłam korytarzami w stronę pawilonu. Nad stawem spotkałam służkę, która prała ubrania w lodowatej wodzie. Spytałam ją co robi Yoona, od niej dowiedziałam się wszystkiego. Nie miałam chwili do stracenia, wbiegłam do zbrojowni i złapałam za łuk i strzałę a potem na porwanym koniu udałam się w pogoń na dziedziniec.
-Pani ja jestem nie winna! Puśćcie mnie! Błagam!-krzyczała zalana łzami przyjaciółka.
Nagle kat pociągnął za drewniany kołek, który powodował otwarcie się podłogi. Yoona została powieszona. Zaczęła się dusić, powoli traciła tlen. Robiła się cała sina. W ostatniej chwili wleciałam na koniu. Przepychając się przez tłum oglądających wyrok pociągnęłam za strzałę , która rozpędzona przecięła grubą linę. Yoona upadła ledwo żywa na ziemie. Podbiegłam do niej i posadziłam ją na konia. Potem podeszłam do Kim i rzekłam:
-Przyznam szczerze. Takiego ciosu poniżej pasa się nie spodziewałam. Kim nie udało ci się. Znów jestem górą.
-Ty podła czarownico! Zabrałaś mi Bayana!
-Nie ja go zabrałam, to on odszedł od ciebie i wybrał mnie. Gdybyś była inna może by cię pokochał...
-To nie koniec! Słyszysz?! To nie koniec! Jeszcze się zemszczę! Popamiętasz mnie ty wieśniaczko!
Wsiadłam na konia i popędziłam niczym wiatr do pałacu. Tam wezwałam szybko medyka i wytłumaczyłam wszystko Bayanowi był przerażony tym, że jego żona była do tego zdolna. Na szczęście Yoonie nic się nie stało wróciła do siebie. Na wieczór okazało się, że do pałacu przyjechał teatr cieni. Następnego dnia.....

Jak już zauważyliście zmienił się wygląd mojego bloga może dlateog że są Walentynki, jednak nie zamierzam zmieniać tła tak szybko, jeżeli wam nie przeszkadza to może zostanie tak jeszcze do wiosny. Jeżeli jednak macie problemy z odczytaniem opowiadania albo jakieś inne piszcie w komach. Właściwie ta część była bardzo krótka i beznadziejna, ale w końcu trzeba przebrnąć przez niektóre nudne wątki by później móc pisać coś ciekawego. Mam jednak nadzieję, że tak fatalnie nie wyszło. Ponieważ dziś są walentynki to zapraszam was do wysłuchania kilku koreańskich piosenek które bardzo kojarzą mi się z walentynkami: 



 Wesołych WALENTYNEK pełnych MIŁOŚCI! 💙