Część 9
Dwa tygodnie po ataku Blaszaka, telewizja huczała. Na każdym programie były wiadomości o tym blaszanym potworze.
-I co mówią w telewizji?-spytał Kevin podchodząc do mnie.
- Ja wolę internet niż telewizję, więc jej nie oglądam. Zamiast tego czytam co tam słychać w necie.-odpowiedziałam.
-Dlaczego wolisz internet od telewizji?-zapytał zaskoczony Kevin.
Zapomniałam wtedy, że przecież on stracił pamięć i nie wie , że byłam hakerką , więc rzekłam
-Kevin przecież jestem hakerką...A no tak, przecież ty nic nie pamiętasz. Przepraszam.
-Nic się nie stało Megi. I co piszą w internecie?
-Że ponad tysiąc osób nie żyje i całe miasto zostanie ewakuowane, i dużo budynków zostało zniszczonych. Ludzie się boją, są w panice.
-To straszne.
-Kevin wiesz co jest straszne? To, że Hydra nie ma serca, do czego będzie jej potrzebne zburzone miasto co?! Przecież to nie wojna, a giną w tym niewinne dzieci i ich rodzice. Piszą , że dziecko dwumiesięczne zostało zdeptane w raz z matką, która wiozła go na spacer w wózku.
-Meg skąd wiesz, że to Hydry sprawka?
-Nie trzeba być świętym , żeby wiedzieć , że to ona. Tylko ona ma takie możliwości.
W tamtej właśnie chwili, Kevin zamilkł. Ja dalej surfowałam po internecie. Chwilę, później spytałam się Kevina czy się wyspał, bo przez ostatnie dwa tygodnie, ciągle krzyczy coś przez sen a potem kilka razy budzi się z krzykiem. Kevin odpowiedział, że ciągle mu się śni: most, wybuch, krzyk, i mały chłopiec. Chciałam z nim o tym pogadać, ale wszedł John i zwołał zebranie. Molly spytała się Johna czy też będziemy ewakuowani, lecz John zaprzeczył. Powiedział , że zostaniemy w Nowym Jorku do końca, tylko zmienimy kryjówkę. Nasza nowa ''twierdza'' mieściła się w środku lasu pod ziemią. Tam mieliśmy spędzić nadchodzącą zimę. Spakowaliśmy wszystko co było potrzebne, potem wsiedliśmy do samolotu-bazy i wraz ze sprzętem wyruszyliśmy do kryjówki. Koło miesiąca później śnieg dawał znaki. Nowe miejsce było dość przytulne i szybko go wszyscy zaakceptowaliśmy. W sobotni poranek poszliśmy zbadać teren. Patrolując tak teren nagle zauważyłam wraz z Nickiem wielkie ślady stóp, które prawdopodobnie należały do Blaszaka. Jednak nie myliliśmy się, to był ten potwór. Szybko rozbiegliśmy się w różne strony i schowaliśmy się nadsłuchując zbliżającego się potwora. Nick zaczął rozmawiać o śniegu, lecz ja go nie słuchałam w ogóle
-Jak myślisz Megan, czemu śnieg pada tylko zimą, a słońce świeci prawie przez wszystkie pory roku, słońce można też zobaczyć zimą przecież., tak samo deszcz. Może padać przez każdą porę roku.
-Nie wiem Nick , i szczerze mówiąc...mnie to nie obchodzi. A teraz cichooo...Potwór się zbliża.
W pewnej chwili zwalił trzy drzewa i stanął na przeciwko mnie i Nicka. Zauważywszy nas podniósł swą rękę, jeżeli można było to blaszane tak nazwać i o mało co nas nie zmiażdżył. Ja szybko dałam znać Johnowi i szybko wszyscy zbiegliśmy się. I próbowaliśmy walczyć z potworem.W pewnej chwili zaczęło się coś dziać z jego stopami, ten metal czy coś, z czego był zrobiony zaczął się tak jakby topić. Pierwszy zauważył to Nick, więc zrobił ze śniegu kulkę i rzucił w niego.
-Nick przestań, to nie jest bitwa na śnieżki, tym go nie zabijesz.-odparła Molly.
-Patrzcie tam gdzie Nick go trafił, on zaczął się topić!-oznajmiła Kate.
-On ucieka! -krzyknęłam.
Gdy potwór uciekł, wróciliśmy do bazy i omówiliśmy nowy plan. Jak na razie znaleźliśmy jego czuły punkt który nazywał się ŚNIEG. Nick z Molly z dekralowali się zbudować broń śnieżną. Opracowaliśmy super plan na pokonanie Blaszaka. Polegał on na tym, że z prowadzamy potwora to miejsca-pułapki tam będą poustawiane specjalne bomby śnieżne a każdy z drużyny będzie miał po jednej broni śnieżnej, kolejnie będzie zasadzka i taki był plan. Mieliśmy nadzieje, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Nick i Molly stworzyli zamrażacz w spreju potem go wypróbowali i wyszedł genialnie, jedynie przypadkiem zamrozili swoje komórki, ale potem je podgrzali i tam podreperowali i było okey. Jeżeli się nim coś, lub kogoś popsikało to od razu zamarzał na sopla lodu.
W niedzielne popołudnie postanowiliśmy zrobić sobie wieczór filmowy. Ustawiliśmy kanapę i fotele siedliśmy na nich, a Kevin puścił horror. Potem zgasiliśmy światło i oglądając zajadaliśmy się: paluszkami, chipsami, popcornem i piliśmy cole, i alkohol. Było fajnie, a horror był przerażający, ale czasami fajnie jest się bać. Chociaż w naszej pracy było to odczuwalne znacznie częściej niż w życiu zwykłego człowieka który miał spokojną pracę i nie musiał walczyć,na śmierć i życie. John był zmęczony więc poszedł do pokoju się położyć, a Kate poszła poćwiczyć trochę jogę, Nick i Molly byli tak zmęczeni że zasnęli na kanapie, więc podsumowując tylko ja i Kevin zostaliśmy przed telewizorem. Oglądaliśmy horror pod tytułem: ''Dom woskowych ciał''. Bardzo fajny film, chociaż, niektóre momenty były odrobinę drastyczne. Osobiście polecam go osobą które wiodą nudne , monotonne życie, i potrzebują się trochę rozerwać lub pobudzić swoje emocje. Tak oglądając ten film zaczęliśmy trochę rozmawiać z Kevinem.
-Megan chciałem ci powiedzieć, że...jesteś wspaniałą osobą...
-Ale?
-Ale, boję się tego, że mogę cię znowu skrzywdzić. Po tym co mi opowiadałaś jak się wobec ciebie i twojego ojca zachowałem...nie chcę cię znowu skrzywdzić. Chodź bardzo bym chciał ...po prostu jestem tobą zauroczony...
Nagle wybuchłam śmiechem, chociaż sama nie wiem dlaczego. Przecież nie było w tym raczej nic śmiesznego.
-Z czego się śmiejesz? Powiedziałem coś głupiego Meg?
-Nie skądże. Tylko zmieniłeś się po wypadku.
-To znaczy?
-Przed wypadkiem, byłeś bardziej otwarty, i zawsze dążyłeś do celu. Zawsze chciałeś mieć to czego zapragnąłeś. I zawsze zamiast mówić to działałeś najpierw.
-A mianowicie?
-No jeśli chodzi o nas...to...Nigdy nie tłumaczyłeś się kiedy mnie pocałowałeś, przeważnie działałeś.
-Aha... to źle, że teraz inaczej postępuje? Nowy Kevin ci nie pasuje?
-Nie! Co ty?! Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej jesteś uroczy niż byłeś kiedyś, chociaż przyznam, że brakuje mi czasami twojego zadziornego charakteru i wymówek, a i naszych przeuroczych sprzeczek. Hahahahaha....
-Bardzo śmieszne!
-Żebyś wiedział, że śmieszne. I już zmieniłeś ton.
Nagle Kevin opuścił głowę.
-Czy coś się stało?-spytałam unosząc mu głowę do góry.
-Nic.-rzekłszy to, spojrzał mi w oczy.
Przez chwilę tak wpatrywaliśmy się w siebie aż nagle.......Nick spadł z fotela i wywalił stolik. Czar prysł!
-O Jezu! Która godzina?! Wszystko mnie boli! -przebudził się Nick.
Molly także się obudziła, ale że było już koło północy to poszli do spać, ja i Kevin także. Nazajutrz ustawiliśmy się na miejscach i czekaliśmy na Blaszaka. Już mieliśmy wracać do bazy, gdyż tu nagle wyszedł za drzew. Zaczęliśmy go ostrzeliwać , powoli zaczął się ''psuć'', aż w końcu upadł na podłoże jaki długo miał z parę metrów. Nick z Molly zdążyli mu pobrać próbki do zbadania. W pewnej chwili potwór zaczął się ruszać i znowu wstał. Molly poślizgnęła się i upadła, ten Blaszak podniósł swą potężną łapę i chciał ją zgnieść, lecz w samą porę zza drzew wyszła Hydra, ze swymi paroma ludźmi i rzekła do potwora :
-Stój! Bongo wracaj do domu.
-Zgłupiałaś?! Temu Blaszakowi dałaś na imię Bongo?!-zdziwiona podeszłam do Hydry!
-Tak Megi. Mój przyjaciel Bongo jest nieśmiertelny.
-To niemożliwe! Przecież to zabijająca maszyna! Ona nie może być niezniszczalna!-krzyczałam.
-A widzisz Meg jednak może być niezniszczalna. Tak samo jak sądziłaś , że mocy naukowymi sposobami się nie da odebrać, a jednak jej już nie masz, bo tak bardzo kochałaś tego zdrajce Kevina, że oddałaś za niego swoją najcenniejszą rzecz. Nawet ci twoi ''naukowcy'' nie przewidzieli , że można odebrać moc.
-Hydro!
-Tak skarbie?!
-Jesteś podła! -krzyczałam.
Wyprowadziłam mnie z równowagi do tego stopnia , że ją uderzyłam. Jej zwierzchnicy zaczęli do mnie celować, ale Hydra kazała im odejść. Podniosła się z ziemi i powiedziałam tylko tyle ''Oj Megan teraz już nie masz mocy, więc nie masz takiej siły by mnie pokonać''-po czym mnie uderzyła w twarz. Kevin podbiegł do mnie i pomógł mi wstać.
-Dobra Kevin, zostaw mnie.-odpowiedziałam wstając.
Potem zbliżyłam się do Hydry i ze złością powiedziałam:
-Nie ujdzie ci to płazem. Kiedyś cię zniszczę i tego twojego Blaszaka także! Chociaż jest nieśmiertelny to znajdę na niego sposób!
-Już się boje! Hahahah...-powiedziała z ironią Hydra.
-Przekonasz się.-rzekłam.
-Najpierw ,żeby zabić kogoś nieśmiertelnego należy pozbyć się źródła nieśmiertelności, a to w tym przypadku nie jest łatwe. Bo nawet nie wiecie co jest tym źródłem a dopiero gdzie się to znajduję. Więc mało prawdopodobne , że się go pozbędziecie. Jego źródło nieśmiertelności jest daleko, i blisko.-mówiąc to Hydra wsiadła do auta i odjechała wraz ze swoimi ludźmi.
Przed nami było nowe zadanie, odkryć co jest źródłem nieśmiertelności tego Blaszaka, i pozbyć się tego, a następnie zniszczyć potwora wraz z Hydrą i jej ludźmi. Wiadomo, że nigdy na naszej planecie nie będzie wiecznego pokoju bo wiele jest ludzi co chcą więcej, więcej i więcej...ciągłe bogactwa, chęć podbicia nowych ziem, promowanie swojej kultury i swojego pochodzenia nigdy, a może prawie nigdy nie pozwoli nam żyć w miłości i pokoju. Przyszłość jest bolesna. Mam jedno pytanie: Po co nam są wojny? Czy nie wystarczy nam to co już posiadamy? Przecież przez wojnę możemy stracić jeszcze więcej a może i wszystko. Czy tak nas bogactwo zaślepia, że nie widzimy tego , że może kiedyś nasze dzieci obudzą się w całkiem innym świecie? A nasze prawnuki albo praprawnuki zastaną nasze kraje pełne pustości? Być może dojdzie kiedyś do tego że ludzkość wyginie jak dinozaury! A przecież nie chcemy tego. Może nie mam racji w tym co opisuje, ale tak jest, i może tak być jeżeli nie przejrzymy na oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz