Część 8
Popołudnie wraz z Kevinem spędzałam w pizzerii. Śmialiśmy się, gawędziliśmy i zażerali pizzą. W pewnym
momencie powiedział:
-Megan...mieszkam już u was jakiś czas...I jesteście naprawdę mili dla mnie, ale ja nie wiem kim jestem, i jaki byłem kiedyś. Boję się...
-Kevin, nie wiem co chcesz powiedzieć, ale wiem jedno, że nieważne co się stanie...to ja zawsze będę przy tobie.
-Przecież wiem, że John i reszta za mną nie przepadają. Chciałem ci powiedzieć , że...
W pewnym momencie zadzwonił telefon, wzięłam torebkę i odebrałam go. Dzwonił John i powiedział, żebyśmy szybko wracali do bazy bo ktoś niszczy miasto, zabija ludzi, i podpala. Szybko wstałam z krzesła i po wiadomości ojca szybko wsiedliśmy z Kevinem do auta i popędziliśmy do bazy. W połowie drogi do bazy zaczęło się coś dziać. Ziemia trzęsła się. Na początku myśleliśmy z Kevinem , że to trzęsienie ziemi , lecz szybko zmieniliśmy zdanie. Na naszej drodze pojawił się jakiś olbrzymi potwór, mogę dodać , że to był blaszany potwór, taki jakby olbrzymi robot. Staraliśmy się hamować by tylko nie uderzyć w jego dużą stopę, i się udało. Szybko wysiedliśmy z samochodu i pobiegliśmy w stronę lasu. Niestety potwór nas zauważył i próbował nas zdeptać! Tak jak przygniótł nas samochód a potem spalił.
Kevin nie widząc dołka potknął się i spadł, potwór postanowił to wykorzystać. Ja, nie mogłam pozwolić na to, by znów stracić Kevina. Stanęłam zaraz za potworem i krzyczałam, rzucałam w niego kamieniami, ale to tak jakby uderzyć kogoś piórkiem. W pewnej chwili ogarnął mnie strach , nie wiedziałam co mam robić, więc impulsywnie zareagowałam. Skoczyłam na tego blaszaka i próbowałam się wspiąć po nim, co nie było łatwe, zwłaszcza, że ciągle się ruszał. Doszłam gdzieś do łokcia , bo dalej nie dałam już rady. Potwór z orientował się, że siedzę mu na łokciu , więc zaczął nim ruszać. Kevin za to, miał czas by gdzieś uciec. On zamiast uciekać, to biegał w okół potwora , przy czym wysyłał SOS do Johna by przylecieli swoim samolotem-bazą. Ja czułam się jak w teksasie, co musiałam usiadać byka. To było niezapomniane wrażenie. W końcu już nie dałam rady się trzymać , więc on odepchnął mną i spadłam na podłoże. W pewnej chwili przyleciała Kate z resztą, i widzieli potwora. Ten blaszak nagle staną nieruchomo , a potem gdzieś pobiegł i więcej już tego dnia go nie widzieliśmy. Nic mi się dużo nie stało, prócz tego że miałam skręconą kostkę i zwichnięty nadgarstek i parę siniaków, ale Molly z Nickiem zawsze coś wymyślą na takie rzeczy.
-Kto w ogóle wezwał pomoc?-spytałam.
-No jak to kto?! Gdyby nie Kevin może i byś córeczko zginęła.-przytulił mnie John.
-Kevin dziękuję ci bardzo. -dziękując mu przytuliłam go.
-Megan, to ja tobie dziękuję. Gdyby nie ty, to był bym pewnie omletem. -Kevin złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy , tak jakby chciał coś powiedzieć.
Niestety nic nie zdołał wydusić z siebie. Gdy uśmiechnęłam się do niego, to wyglądał na zawstydzonego, lub jakiegoś smutnego.
John z Kate poszli omawiać szkody w mieście, a Molly mnie opatrzyła. Nick za to szukał jakieś, broni czy czegoś podobnego by zniszczyć tego blaszaka, a Kevin tymczasem poszedł do pokoju by do kogoś zadzwonić. Tym ''kimś'' była Hydra. Rozmawiał z nią dość długo, w końcu zamiast zwykłej rozmowy wynikła mała sprzeczka.
-Powiedz mi dlaczego wysłałaś tego swojego blaszaka prosto przed nasz samochód?!
-O co ci chodzi Kevin? Przecież tobie się nic nie stało. Taka miała być umowa. Tobie włos z głowy nie spadnie tylko wszystko musi być wiarygodne. Już nie długo i Agenci pogrążą się całkiem, zniknął z tej planety.
-Nie chodzi o mnie!
-Więc o kogo?! Nie mów mi , że o tą Megan. Przecież nic się jej nie stało. Prawda?
-Przestań! O mało co nie zginęła! Uratowała mi życie. Jak możesz być taka bezduszna?! Całe miasto pogrążasz , już prawie sto osób nie żyje.
-O co ci tak naprawdę chodzi Kevin?!
-Chodzi o to , że...Megan i w ogóle agenci nie są tacy źli. Wręcz przeciwnie są dobrzy! A Megan, Megi jest taka...jest w niej coś takiego...Nie umiem tego określić.
-Nie mów mi że się w niej zakochałeś! Trzymaj się planu bo...
-''Bo''? Bo co?! Co mi zrobisz?!
-Bo inaczej, twoja Megan pożałuje , że się urodziła. Będziesz cierpiał gorzej niż ona. Zobaczysz. Nie zadzieraj ze mną!
-Zamknij się w końcu! Wiesz co ci powiem? Jestem zauroczony Megan. Jeżeli spadnie jej włos z głowy to pożałujesz! Nie dzwoń do mnie więcej! To koniec naszej współpracy!
-Pożałujesz tego! Zobaczysz! Będziesz mnie jeszcze prosił o wybaczenie!
Kevin wściekły się rozłączył. Ja zapukałam prawie w tym czasie do drzwi.
-Proszę. -rzekł Kevin.
Weszłam z zabandażowaną ręką i siadłam koło Kevina. Widziałam, że coś go gnębi. Spytałam co, lecz on odparł , że źle się czuje. Ja powiedziałam mu, że nie będę mu przeszkadzała, skoro źle się czuje, ale on na to
-Megan, nie przeszkadzasz mi. Zostań! Proszę.
-No dobrze.
W pewnej chwili Kevin cały z bladł, ja przestraszyłam się i spytałam go co się dzieje. On zamilknął. Ja przykucnęłam przy nim, i złapałam go za rękę, powtarzając imię ''Kevin''. W końcu otrząsnął się i rzekł
-Chyba zaczynam odzyskiwać pamięć!
-Że co?!
-Coś mi się przypomniało. Nagle zobaczyłem, kogoś w białej sukni i jakiegoś małego chłopca. A potem widziałem most i jakiś wybuch!
-No właśnie...Kevin! Nie chciałam ci mówić wszystko na raz, ale ...mamy syna-Alexa. Musiałam go oddać pod dobrą opiekę, prawdopodobnie udzieliła mu się po mnie moc, więc przebywa teraz w Avandii.
Tak do rana zaczęłam Kevinowi wszystko opowiadać, całą historię, co się działo po kolei. Co raz bardziej byłam zadowolona ,bo powiększyły się szanse na to by Kevin odzyskał pamięć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz