kursor

Rainbow Pinwheel - Link Select

Translate-Tłumacz

czwartek, 30 kwietnia 2015

,,W cieniu prawdy''

                          Część 57 
-I co powiedziała coś?-spytał Spider. 
-Nie.-odpowiedział zdenerwowany Kevin.
-Nie umiesz jej przycisnąć?-spytał Spider. 
-Nie rozumiem.-rzekł Kevin.
-Wiedziałem! Kochasz ją i to dlatego gdyby ci na niej nie zależało  to byś inaczej z nią rozmawiał.-powiedział Spider.
-Nawet jakby to co? Ty nigdy nikogo nie kochałeś?-pytał Kevin. 
-Radzę ci Kevin wybij sobie ją z głowy. Nie pasujecie do siebie.-doradzał Spider.
-Niby dlaczego?-pytał Kevin.
-Naprawdę chcesz wiedzieć? Ty pracujesz dla hydry-zła, ona dla agentów-dobra, ty kochasz ją a mimo to oszukałeś ją, ona kocha cię chodź pewnie nic by ci takiego nie zrobiła. Ona jest dobra-ty zła. Nie masz u niej szans po tym co zrobiłeś. Skszywdziłeś  ją i nic już nie będzie takie same. Ona cie nadal kocha, lecz także nienawidzi i ma ochotę cię udusić.-mówił.
-Skąd ty tyle wiesz?-zadał kolejne pytanie.
-Znam się na tym sam to przerabiałem. Kochaliśmy się, ona była dobra ja zła. Dawniej byłem przystojny. Kiedy odkryła że pracuję dla największego zła na tej planecie kochała mnie lecz nienawidziła aż poznała pewnego mężczyznę na wyspie i zakochała się w nim. -opowiedział krótko.
Ja siedziałam na tych schodach i płakałam. Potem przyszedł do mnie Kevin i spytał czy odblokuje ten dysk, ja odpowiedziałam że nie. Więc powiedział że gdy się zdecyduje to żebym dała znak, ale ja powiedziałam że tak łatwo mnie nie złamią. Kevin wrócił do Spidera i powiedział że nie odblokuje go. Spider wściekł się i powiedział że zaraz załatwi mnie, ale Kevin broniąc mnie powiedział by jeszcze poczekali. Lecąc tak i lecąc czekali i czekali, i czekali, czekali...Tymczasem John odczytał w końcu wiadomości ode mnie.
-O mój Boże! Szybko do samochodu, Megan jest w niebezpieczeństwie, to Kevin zdradził nas! On pracuje dla hydry! -krzycząc szybko wsiedli do wozu i pojechali do garażu w którym stał samolot-baza. 
-To niemożliwe , przecież to mój przyjaciel...nie...nie prawda! Przecież tam jest Molly dała by nam znać.-mówił Nick.
-No racja Molly by dała znać, ale sądzisz że Meg kłamie? -mówiła Kate.
-Nieważne, ale trzeba to sprawdzić. Jeśli to prawda to moja córka jest w niebezpieczeństwie!-jadąc już prawie 200 z podniesionym głosem mówił John. Do garażu jechali trzy godziny. W końcu gdy weszli do niego zauważyli że zniknął samolot-baza i że miałam rację. Chwilę później Nick rozglądając się zobaczył że coś leży kawałek dalej od niego  zbliżył się a na ziemi leżała Molly. Nick wpadł w rozpacz klęknął nad Molly i zaczął płakać mówiąc:
-Molly, ej Molly! Żyjesz?! Kochanie...odezwij się kocham cię. Proszę nie rób mi tego, otwórz oczy.
Molly resztkami sił wypowiedziała słowa dzieląc je na sylaby:
-To...Ke-vin...por-wał Me-g , kame-ry! Koch-am cię Nicku...to ko-niec...
Wypowiadając te słowa z wielkim bólem zamknęła oczy i umarła Molly wykrwawiając się.
-Nieeeee...-płakał Nick.
Zlecieli się wszyscy, zobaczyli pełno krwi i leżącą w niej Molly. Kate rozpłakała się i przytuliła się do Johna.
-Kamery! -krzyknął Nick.-Molly kazała sprawdzić kamery na nich jest wszystko.
-Przykro mi Nick...-powiedział John przytulając płaczącego Nicka. 

-Straciłem ją, i już jej nie odzyskam. O Boże czemu ją zabrałeś? Za jakie grzechy?! Boże!!! -krzyczał Nick.
Potem poszli do kantorka w garażu i zaczęli przeglądać kamery. Znaleźli tam całe nagranie od momentu jak ja wychodzę do kantorka szukać tej piekielnej amunicji aż po start samolotu. Wszyscy oglądali jak Kevin zabija Molly. Nick na to patrzeć nie mógł więc znów się rozpłakał, wyciągnął z plecaka ich wspólne zdjęcie ze ślubu i przyłożył je do serca mocno ściskając. Łzy spływające po policzkach, łzy złości, łzy żalu, łzy wstrętu, łzy nienawiści, łzy miłości, łzy zawiedzenia...i łzy wielu innych odczuć. Mała łza, a tyle uczuć naraz.
W pewnej chwili John odezwał się

-Kabina ''XYZ''.
-O czym mówisz John? Ty o kabinie a tu Nick płacze.
-Molly może jeszcze żyć gdy zabierzemy ją do kabiny ''XYZ'' w ciągu 24 godzin musi się tam znaleźć i ma szanse na przeżycie!
-Gdzie to jest?
-Kate to jest 50 kilometrów od tego garażu. Zbudował ją mój przyjaciel, uparty naukowiec Merlin-wiem dziwne imię , tak dziwne jak on jest. Nie jest zbyt przyjazny zawsze za to coś chce wartościowego jest samotnikiem. Ale warto spróbować. Ile nam godzin zostało?
-15 godzin. Zdążymy!
Nick usłyszał to i ocierając łzy owijając Molly kocem wziął ją do wozu i ruszyli w drogę.
Ja tymczasem siedziałam dalej , ale przestałam płakać. Od ostatniego razu gdy Kevin przyszedł minęło pięć godzin.
-Koniec z tym! Garet dzwonił i powiedział że mamy to zrobić! W tej chwili!-krzycząc to Spider dał na samo-automatyczne-pilotowanie.
-Co chcesz zrobić?-spytał idąc za nim Kevin. 
-Zobaczysz.-mówiąc to Spider stanął nade mną. Gdy go zobaczyłam stojącego nade mną wstałam ze schodów, i zaczęliśmy rozmawiać 


-No kochana koniec żartów albo to odblokujesz albo już po tobie.
-I co mi zrobisz zgnieciesz mnie? Czy może złamiesz mi wszystkie kości?
-Nie żartuję. W tej chwili masz to odblokować!
-Meg on nie żartuje on jest silny i to bardzo.-wtrącił Kevin.

Spider chwycił mnie za ręce i zaczął ściskać tak mocno że o mało nie złamał mi rąk. Zaczęłam trochę panikować ale starałam się to ukryć
-Nie zrobisz mi krzywdy.
-Skąd ta pewność?
-Jeśli chciałbyś mnie skrzywdzić to zrobiłbyś to pięć godzin temu! Lecz ty jesteś dobry rozumiesz? Jest nadal w tobie dobro i wierzę że nie skrzywdzisz mnie. Nie odblokuję tego dysku! Możesz mnie zabić , ale wtedy to już na pewno go nie odzyskacie.
-Wiesz co? Masz rację ciebie nie skrzywdzę bo jesteś nam potrzebna lecz muszę cię jakoś zmusić do tego co prowadzi do twojego słabego punktu.
-Nie mam słabego punktu!
-Jesteś pewna Megan?
-Tak.
-A to?
Wziął i wystrzelił czymś z ręki do Kevina. Upadł łapiąc się za serce.
-Co to jest?
-Twój słaby punkt Meg.
-On umrze?
-To tylko twoja decyzja. Masz dwie...teraz już minutę pięć za minutę pięć twój...twoja miłość pożegna się z życiem.
-Myślisz że nie chcę by zginął? Nienawidzę go!
-Mam nadzieje że ci na nim zależy i podejmiesz właściwe kroki bo szkoda by było gdyby zginął tak dobry wojownik i miłość twojego życia prawda?
-Dobra! Uwolnij go!
-Najpierw dysk!
-Dobrze, ale uwolnij go! Proszę!
-I już po sprawie!
Spider nacisnął jakiś guziczek na swym metalowym stroju i pocisk wrócił do jego ręki. Kevin nie mógł się otrząsnąć ledwo stał na nogach, by mu pomóc Spider nacisnął zielony guzik który przywrócił go do sprawności. 

-I widzisz Kevin, Meg nadal cię kocha.
-To nie prawda nienawidzę go. Lecz uratowałam go by mógł stanąć prze sądem i odpowiedzieć za to co zrobił!
-Taa jasne.
-Co taa jasne Spider! Nie kocham go i nigdy już nie pokocham!
-Dobrze królewno teraz odblokuj dysk i spadamy stąd. Chyba że nie chcesz, a wtedy znów się to powtórzy tyle że już umrze na dobre!
-Dobrze! Dajcie laptopa!
Kevin dał mi laptopa , potem spytał czy długo będzie to trwało a ja odpowiedziałam że minimum godzinę, chyba że będzie dobry sygnał to z 45 minut. 

Tymczasem Molly leżała w kabinie, Nick i Merlin powłączali maszynę i zaczęła działać.
-Na czym polega ta maszyna?-spytał spłakany Nick.
-Osoba ze śmiertelną raną lub całkiem nie żywa w ciągu 24 godzin musi tu trafić. Potem podłącza się ją tak jak właśnie tą dziewczynę i podczas gdy leży jest tak jakby w wielkim , głębokim śnie tymczasem jej rany, ciało regeneruje się. Lecz polega to na tym że osoba musi sama walczyć chociaż nie żyję. Musi tego chcieć, podczas głębokiego snu można do niej mówić i będzie wszystko słyszała. -odpowiedział Merlin.
-Ile ta regeneracja będzie trwała?-spytał Nick.

-To zależy tylko od niej. Może miesiąc, może tydzień, dzień a nawet rok.-odpowiedział Merlin.-No dobrze złotka , gołąbeczki mały Merlinek idzie zjeść kanapeczkę! Pa..pa..pokoje macie na górce pa..pa..
Ja odblokowywałam to półtorej godziny. Spider i Kevin stali nade mną.
-Dziękujemy ślicznie.-powiedział Spider.-Kevin wyślij to hydrze!
Kevin wysłał aplikacje i wszystko hydrze, ona zadzwoniła do Spidera i zaczęli rozmawiać
-Dobrze się spisaliście! Teraz już wam ta dziewczyna jest nie potrzebna pozbądźcie się  jej!
-Dobrze hydro!
-No Spider wylądujcie wiecie gdzie na placu Muleckim będę tam na was czekała i dołączę do was wraz z Garetem i polecimy na Majorkę tam jest pewny mężczyzna który nam pomoże w pewnej sprawie.
-Dobrze to będziemy tam za...godzinę.
Hydra rozłączyła się, Spider podszedł do Kevin i powiedział
-No Kevin ta lala jest nam już nie potrzebna hydra kazała ją zlikwidować.
-Że co?
-No to! Głuchy jesteś???
-Nie, ale ja tego nie zrobię. Nie potrafię.
-Zrób to albo inaczej będzie.
-Dobrze.

środa, 29 kwietnia 2015

,,W cieniu prawdy''

                           Część 56
Fruwaliśmy tak do samej północy, potem wróciliśmy do garażu. Nad ranem John zadzwonił i powiedział że zostaną jeszcze dzień bo jest wspaniale i mają ogromnego kaca więc nie dadzą rady przyjechać. Więc kolejny dzień zostaliśmy sami. 


-Co robisz Meg?
-Śniadanko! Mniam, mniam...Mam nadzieje że będzie ci Kevin samkowało.
-To co ty zrobisz zawsze będzie smaczne! 
-Dziękuję. Dobra masz śniadanie ja idę się przebrać, nie będę w tej piżamie latała. I ty też może idź się przebierz.
-Dobrze kochanie!
Szybko poleciałam na górę i przebrałam się. Gdy zjedliśmy już oglądnęliśmy jakiś film a potem rozmawialiśmy:
-Megan kochasz mnie?
-Tak, czemu pytasz.
-Bo zrobiłem coś czego żałuje.
-O co chodzi?
-Nieważne, wiem że teraz tak mówisz ale gdy się dowiesz ...zmienisz zdanie. Prawdziwy Kevin by ci się nigdy nie spodobał.
-Przestań! Zaczynam się bać!
-Proszę cię, gdybyś już nigdy...nieważne pocałujesz mnie?
-Dobrze, ciebie zawsze! 
Zdziwiona wzięłam o go pocałowałam. Nie wiem o co chodziło, może Kevin jest chory? Nie wiem o co chodzi.  
 

 Koło południa ktoś dobijał się do samolotu gdy otworzyliśmy główne przejście okazało się że przyszedł nowy sprzęt do pracowni dla Molly i Nicka. Zadzwoniłam do niej i powiedziałam że przyszedł nowy sprzęt. Molly strasznie się ucieszyła i nie mogła się doczekać gdy go zobaczy i wypróbuje. Podczas rozmowy z Molly, Kevin także z kimś rozmawiał
-No dobra Kevin , koniec żartów musisz już rozpoczynać misję. Bo hydra wpadnie w szał i mi głowę urwie.
-Dobra Garet , to zaraz po rozmowie powiem jej że zaatakowano Johna i nasz zespół i że potrzebują tego pliku by go odblokowała. Zaraz zaczynamy.
-No dobra, ale pamiętaj masz jeszcze czas trzy dni.
-Jak to? Mówiłeś że tydzień.
-Wiem co mówiłem. Masz trzy dni, i ani minuty dłużej. Zaczynaj już!
-Dobra to do zobaczenia Garet.
-Trzymaj się ,Kevin!
Gdy Kevin skończył gadać podeszłam do niego i spytałam kto dzwonił, ten ze smutną twarzą odparł że John i reszta zostali zaatakowani i hydra szantażuje ich zdobyciem pewnych plików które są bardzo ważne dla niej.
-Kevin , to niemożliwe przecież rozmawiałam przed chwilą z Molly.
-Tak? No bo ona jest gdzie indziej.
-Ahaa???
-No.
-No to musimy ich ratować szykuj się!
-Meg! Spokojnie...mam plan, idź teraz Megi po naboje i dodatkową amunicję.
-A gdzie jest, bo w pracowni nie ma.
-To będzie ....jak wyjdziesz z samolotu , to po prawej stronie -czerwone drzwi i tam. Ale pośpiesz się musimy ich ratować.
-Dobrze już lecę!
Pobiegłam szybko po amunicje, lecz nie mogłam jej znaleźć więc trochę mi zeszło to szukanie. Tymczasem do samolotu przybyła Molly-sama. Widocznie Nick odsypiał noc, a Molly jak to Molly nie mogła doczekać się nowego sprzętu do pracowni.
-Hej Kevin! Coś taki zdenerwowany?
-Molly? Co ty tu robisz?
-Przyjechałam zobaczyć sprzęt.
-No tak mogłem się tego spodziewać. Poczekaj tu, zaraz wrócę.
-Dobra! Nigdzie mi się nie spieszy!
Kevin gdzieś poszedł, a ja nadal szukałam tej amunicji nie wiedząc  że Molly wróciła. Nagle zadzwonił telefon Kevina. Molly odebrała go niczego się nie domyślając.
-No Kevin, pospiesz się bo hydra ma problemy wnet wszystko wycieknie. Odzyskaj te pliki i osoby niepowołane zabij!-mówił to Garet. Molly nie poznała go. Nagle Molly zbladła i trzymając w ręku telefon Kevina stanęła jak słup bez ruchu.
-To mój telefon?-spytał Kevin.
-Nie wieże, ty jesteś tym...najlepszy przyjaciel! O Boże...nie wierzę! Ty zdradziłeś nas! Jak mogłeś! Musi się o tym dowiedzieć John, dzwonie do niego!-mówiła płacząc Molly.

-Molly radzę ci nie rób tego!-ostrzegając wyciągnął pistolet.
-Smaż się w piekle!-mówiąc to Molly zaczęła wykręcać numer do Johna. Kevin przybliżając się pociągnął za spust i strzelił do Molly. Ona upadła. Kevin myśląc że Molly nie żyje wziął ją za ręce i chciał ją zostawić w garażu wyprowadzając ją z pokładu samolotu. Ja nic nie widziałam, w końcu się wściekłam i wyszłam z tego pomieszczenia i idąc do samolotu zauważyłam zginającego się Kevina.
-Kevin co ty robisz? Czemu się tak zginasz?
Podeszłam bliżej i zauważyłam jak ciągnął krwawiącą Molly. Zaczęłam krzyczeć i nie orientując się o co chodzi klęknęłam nad nią i zaczęłam płakać
-Molly co ci jest? Molly , proszę cię nie umieraj!
-To...Ke..Kevin..i , i...i hy-dra. Ucie-kaj.-wymamrotała Molly dając mi telefon do ręki.
Ja spojrzałam na Kevina i nie mogłam w to uwierzyć, że to on! Zaczęłam płakać i krzyczeć, chciałam uciekać lecz zauważyłam idącego w blaszanym jakimś stroju mężczyznę.
 
-Spider? Co tu robisz?-spytał Kevin.
-Garet kazał mi ciebie popilnować.-odpowiedział Spider.
-Ale po co?-spytał Kevin.
-Wie  że masz słabość do tej małej!-mówiąc to zaczęłam uciekać lecz ten Spider miał super-moc, zaczął jej używać. Nie miałam gdzie uciekać więc pobiegłam do łazienki do samolotu. Zatrzasnęłam drzwi za sobą i zaczęłam płakać.
 
 


Spider poszedł za stery i zaczął startować, a Kevin pukał do drzwi mówiąc:
-Megan to nie tak jak myślisz. Ja nie chciałem!
-Idź stąd! Nie chce cię widzieć! Znów mnie okłamałeś! Idź! Wynoś się!
-Posłuchaj!
-Nie będę cię słuchała!
-Albo wyjdziesz po dobroci albo...
-Albo co? Albo zabijesz mnie tak samo jak Molly?! Ty morderco!
-Nie mów tak! Nie chciałem! Zrozum nie dała mi wyboru!
-Miałeś wybór!
Kłócąc się wysłałam parę wiadomości do Johna i reszty ekipy że Kevin to zdrajca ,zastrzelił Molly, i że jest z nim jakiś człowiek z mocą-Spider!
Płakałam leżąc na podłodze, ściskając pięści waliłam nimi o ziemię, i powtarzałam : ''Dlaczego ja? , Dlaczego Kevin? To nie prawda! Nienawidzę go!
  

 Nagle dzwonił John lecz komórka się rozładowała. Byłam w stresie nie wiedziałam co mam robić, to wszystko działo się tak szybko! Nagle Kevin przestał pukać do drzwi, wszystko umilkło! Chwilę później usłyszałam jakieś ''ciężkie'' kroki. Nagle coś strzeliło-był to odgłos wyważających drzwi. Wyważył je Spider! Kevin wszedł pierwszy i stojąc nade mną powiedział
 
-Wstawaj!
-Nie!
-Proszę cię, Megi błagam posłuchaj!
-Ciebie mam słuchać? Nigdy!
Nagle zdenerwował się Spider wszedł do środka i chwycił mnie jedną ręką za szyję , uniósł mnie parę centymetrów nad ziemią i zaczął dusić. Zaczęłam znów płakać, łzy same wyciskały mi się z oczów. Kevin nie mógł na to patrzeć i zaczął krzyczeć
-Spider zostaw! Udusisz ją! Puść rozumiesz?!
-Niech odblokuje to wtedy ją puszczę.
-Jak ma odblokować jak ją dusisz?
-Dobra, wiedziałem masz za miękkie serce do niej. Dobrze że mnie Garet wysłał.
Spider puścił mnie potem upadłam na ziemię łapiąc oddech, i odkasłując. Kevin podał mi rękę lecz zamiast złapać ją to pociągnęłam ją i przerzuciłam go na ziemię, niestety nie mogłam uciec. Potem Kevin wstał złapał mnie i założył mi kajdanki przyczepiając do barierki. Tymczasem Spider poszedł pilotować.
-Megi porozmawiamy.
-O czym chcesz rozmawiać? O tym że zniszczyłeś całe moje życie w jednej chwili? Że nabrałeś mnie dwa razy. Czy o tym że zabiłeś moją przyjaciółkę?
-Przestań, Megi proszę cię...Nie okłamywałem cię co do uczuć do ciebie...
-Więc pytam ''dlaczego''?
 
-Nie umiem tego wytłumaczyć.
-Wiesz co Kevin-o ile się tak nazywasz. Jesteś żałosnym palantem, który jest tchórzem i kocha siebie samego.
-Megan proszę cię, wybacz mi. Ja nie chciałem tego.
-Co mam ci wybaczyć? Twoją sztuczną miłość do mnie? Jak nie chciałeś tego?
-To Garet!
-Taaa...jasne wszystko na Gareta! Nie wierze w to co zrobiłeś. Jesteś świnią, i mordercą, psychopatą Bóg tylko wie ile zabiłeś osób. Mnie też zabijesz?
-Meg!
-Pytam się, mnie też zabijesz gdy już zrobię to co chcecie? Zastrzelisz mnie jak Molly jak śmiecia nic wartego?

 
-Nie! Nie mów głupstw. Kocham cię, i nigdy nie mógłbym się skrzywdzić! Przenigdy! Nie jesteś śmieciem! Ja cię kocham nie rozumiesz tego?
-Wiesz co Kevin rozumiem? Rozumiem twoje ostatnie zachowanie wobec mnie. I mówiąc dziś rano miałeś rację, nie spodobał by mi się prawdziwy Kevin. Ja wolałam tamtego Kevina, kochanego wspaniałego...
-Nie płacz proszę cię. Powiedz wybaczysz mi?
 
-Nie! I wiesz co nigdy nie dam ci tego czego chcesz. Nigdy! Rozumiesz NIGDY! Nigdy nie będę twoja!
-Meg błagam...
-Zo-staw mnie teraz samą, proszę cię.
Wyduszając słowo po słowie Kevin odszedł zostawiając mnie samą.  Patrząc na niego jak wychodzi próbowałam coś wymyślić , ale się nie udało więc siadłam na schodach i płakałam.

wtorek, 28 kwietnia 2015

,,W cieniu prawdy''

                            Część 55
 -Dziękujemy za pomoc.-dziękował John dwóm mężczyzną którzy pomogli nam w walce z hydrą.
-Nie ma za co. Służba nie drużba! Ha...ha...Dobrze wam poszło!-mówił mężczyzna. Co ciekawe jednym z mężczyzn którzy nam pomogli był Garet!
-John może nas przedstawisz?-spytał Kevin.
-Tak jasne! Ten wspaniały i szanowany wojownik to Garet, a obok go major i dowódca armii Ben. -przedstawił John.-A to Kevin, Molly, Nick, Kate i...właśnie gdzie Meg?
-Już idę!-zawołałam.
-No chodź tutaj! Co robisz?-pytał John.
-Jestem w kiblu! Co nie wolno mi się wysikać? -mówiąc to wyszłam z łazienki.-O ja cie, mogłeś uprzedzić mnie że mamy gości wyszłam na idiotkę.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
 

-John patrz jaki sobie nową aplikację ściągnęłam! Fajna co nie?-pokazałam telefon Jonowi.
-Super!-krzyknął przytulając mnie. Garet tylko spojrzał dziwnie na Kevina po czym się uśmiechną.
-Widzę że tu jakiś romansik się tworzy.-zażartował Garet.
-Żaden romansik, tylko prawdziwa miłość.To miłość Megi do Kevina i Kevina do Megi.-powiedział uśmiechając się John.
-Uuuuu...-zawył Garet z Benem.
John dowódce Bena poszedł oprowadzić po naszej bazie, a ja ucałowawszy Kevina poszłam zagrać z Nickiem w pokera.
-No Nick szykuj się oskubie cię z piórek!-entuzjastycznie nastawiona ostrzegłam rozkładając na stoliku karty.
-To ty się szykuj Megi, ja wygram. Mam dziś farta! Ha..ha..-śmiejąc się zajadał ogromną kanapkę.
 
Kate poszła z Molly do jej pokoju, Kate chciała nauczyć wyciszać Molly poprzez medytację. Kate uważała że Molly jest nieogarnięta i za dużo mówi, i nie panuje nad emocjami-podobnie jak ja, ale ja nie boję się walczyć. Garet i Kevin patrząc na mnie i na Nicka zaczęli rozmawiać.
-No Kevin, już wiem co widzisz w niej.
-Co mam widzieć? Nic. Mówiłem ci już nic do Megi nie czuję. Lepiej zajmijmy się misją.
-Całkiem ładna...
-Zostaw ją w spokoju!
-Dobrze nie unoś się bo się skapną.
-Garet powiedz mi jak to możliwe że jesteś szanowanym żołnierzem a pracujesz dla hydry?
-Mógłbym ciebie spytać o to samo, lecz ja pracuje dla hydry bo...
-Tylko nie mów mi że zakochałeś się w hydrze!
-Mhm...to prawda. Nie potrafię się od niej odczepić.
-Nie wierzę. Ty i hydra! Wow!
-Jesteś jakiś dziwny, dobrze się czujesz Kevin?
-Tak, po za tym że twój kolega złamał mi żebra!
-Spokojnie nie dramatyzuj. Ile lat ma ta twoja Meg?
-Co cię to? Lepiej zostaw ją w spokoju Megi nie jest dla ciebie jest za młoda jak na ciebie.
-Zakochałeś się w niej, mnie oczów nie zamydlisz. Poznam co to miłość. Ładna z was para ale szkoda że nie gracie do jednej bramki.
-Nie chce o tym gadać. Odzyskam pliki i spadam z stąd.
-I bardzo dobrze. Dobra Kevin musimy iść, pamiętaj że masz tydzień-hydra ci wydłużyła czas misji.
Garet zawołał Bena i pożegnał się z całą ekipą.
-No młoda, widziałem jak walczysz...jesteś dobrze wyszkolona Megan.-żegnał sie Garet.-No to żegnaj, mam nadzieje że jeszcze się spotkamy.
-Dziękuję, miałam dobrego nauczyciela.-mówiąc to popatrzyłam na Kevina.
Gdy już się pożegnali to Kate poszła wylądować by mogli wrócić do swych zajęć. Kate po godzinie wylądowała w naszym ogromnym garażu. Zauważyłam że Kevin źle się czuję więc spytałam
-Kevin wszystko okey?
-Mam dwa żebra...auuu...więc mnie boli, jeszcze ta walka pogorszyła wszystko.
-Może się położysz?
-Chętnie.
Kevin położył się na kanapie, a ja siadłam koło niego masując go.
-Ej kochani! Mam wspaniałą wiadomość Ben i Garet zapomnieli nas poinformować, ale agencja szykuje małą imprezkę w hotelu ''Pod Różą'', więc idziecie?-spytał John.
-John , sorry ale ja zostanę z Kevinem źle się czuję. Przepraszam.-odmówiłam.
-Rozumiem Megi, nie musisz się tłumaczyć. Dobrze to wy zostańcie a my idziemy się zabawić!-mówiąc to John wziął pod rękę Kate i razem wyszli a zaraz za nimi Molly z Nickiem, a myśmy zostali.
-Meg nie musisz ze mną zostać możesz iść. Tak będzie lepiej!
-Kevin nie przesadzaj, nie mogę się bawić wiedząc że źle się czujesz. Kocham cię i nie zostawię cię. Wracając do tego...w tym schowku to co miałeś na myśli że popełniłeś wiele błędów za które teraz płacisz?
-Byłem zdenerwowany, bałem się że ciebie stracę...powiedziałem tak bo...zabiłem wiele osób w imię naszej agencji.
-A więc to o to chodziło...a ja już się bałam że...nieważne. Nie przejmuj się, nie dali ci wyboru musiałeś tak postąpić.
-Ale się cieszę!
-Z czego?
-Cieszę się bo mam taką mądrą osobę która jest przy mnie.
-Pamiętaj Kevin, będę z tobą na dobre i na złe! Zawsze choćby nie wiadomo co się miało dziać!
-Szkoda że to tylko słowa...
-Co tam mamroczesz?
-Nie nic. Megi pozwolisz że prześpię się chwilę?
-Pewnie. Dobra to ja idę się przebrać, a potem ...oglądnę telewizję.
Kevin zasnął a ja oglądałam telewizję, akurat szła jakaś komedia. Była tak śmieszna że aż mnie brzuch bolał od śmiechu, ale zatykałam usta żeby nie obudzić Kevina.
 
Kevin spał przeszło trzy godziny, gdy już się obudził postanowił wziąć prysznic. Następnie przebrał się.
Zjedliśmy obiad , potem Kevin zaproponował że byśmy przelecieli się samolotem wśród chmur o zachodzie słońca. Chciał mi pokazać jak to wygląda wśród chmur. Zgodziłam się.
-Kevin mówiłeś że nie umiesz pilotować.
-Meg nauczyłem się bardzo szybko.
-Jak pięknie....te chmury różowe i wspaniały zachód słońca...coś wspaniałego.
-Ponieważ nie dam rady, nigdzie cię zabrać więc pomyślałem że może tak się zrewanżuje.
-To jest lepsze niż jakaś wycieczka. Chcę by nasze życie było tak barwne jak teraz niebo. Chcę byśmy zawsze spędzali takie chwile jak te...Gdy będziemy już starzy chciałabym pamiętać te chwilę najwspanialsze w moim życiu!
-Tak, ja też bym tak chciał...


poniedziałek, 27 kwietnia 2015

,,W cieniu prawdy''

                          Część 54
Po trzech dniach wróciliśmy już do domu.
-Hej Kevin! Gdzie jesteś?-pytałam.
-Tutaj.-odpowiedziawszy to zobaczyłam go leżącego na kanapie.
-O Boże co ci się stało? Jesteś pobity.-oznajmiłam dotykając go po twarzy.
-Nic mi nie jest. Ludzie hydry odkryli ten dom , zakradli się w nocy i chciałm reagować ale było ich zbyt wielu. Uciekłem poczym zdemolowali cały dom i odeszli. Ja wróciłem to co dałem rady to posprzątałem. I czekałem na was.-mówił obolały.
-Dobra, musimy wrócić i zamieszkać w bazie- w naszym samolocie póki nie znajdziemy nowego miejsca.-wtrącił John.-To zbierajcie wszystko to co wasze i daje wam 10 minut. Kevin czekaj w wozie , odpal go. Do wozu zapakujcie wszystkie swoje rzeczy, i jak będzie miejsce to siadajcie do niego a reszta niech jedzie ''Lolą''.
-Tak jest!-krzyknęliśmy i pozbieraliśmy rzeczy które były dla nas niezbędne.
Po jakimś czasie rozpakowań się w końcu mogliśmy siąść na nasziej kanapie.  Chodź długo nie posiedzieliśmy sobie bo Kevin strasznie jęczał z bólu, i Molly z Nickiem zrobili mu prześwietlenie, zmierzyli ciśnienie, opatrzyli rany i zrobili mu jeszcze kilka innych badań.
 
Okazało się że Kevin ma złamane dwa żebra.
Nagle zadzwonił telefon, zadzwoniła dyrektorka całego tego cyrku, całej tej agencji. Powiedziała że zostali zaatakowani przez hydrę. Nikt nie mógł domyśleć się jak to możliwe zaatakować agencję tą główną, to było wręcz niewykonalne chyba że znali nasze wszystkie zabezpieczenia i w ogóle lub mieliśmy zdrajcę w drużynie.
-Musimy kochani ratować agencję...szybko przebierać się , zakładać kamizelki kuloodporne , biegiem musimy ratować to co damy radę...szybko. Jest oblężenie! Dowiedziałem się także że próbują wysadziś całą agencję bombą która potrafi wysadzić nawet całą dzielnicę! To znaczy że tysiące ludzi może zginąć! Szybko! Do wozu ! W wozie założycie kamizelki! Ruchy!-poganiał John.
Wszyscy w ''minucie'' przebrali się. Po drodzę do agencji wymyśliliśmy najlepszy jaki w tamtej chwili można było wymyśleć plan. Podzieliliśmy się na pary dwuosobowe. Było nas tylko sześcioro do tego Molly i Nick którzy nie umią perfekcyjnie walczyć na całą armię hydry. Molly i Nick byli tylko po to by rozbroić bombę to ich dziedzina. Każda para rozdzieliła się i każda przez ukryty korytarz w skakiwała do różnych pomieszczeń. Ja i Kevin trafiliśmy na jakiś schowek.
-Megan wiesz , że jest tych ludzi hydry ogromna ilość...Gdybyśmy już mieli się nigdy więcej nie spotkać...
-Kevin! Przestań! Tak nigdy się nie stanie.
-Ale wysłuchaj mnie. Proszę.
-No dobrze mów.
-Zrobiłem w życiu wile głupstw za które do tej pory żałuje, chcę byśmy wszystko co złe zapomniała i mi wybaczyła. Bardzo cię kocham i pamiętaj że nigdy nie kłamałem co do tych uczuć do ciebie...mimo wszystko, ale nie kłamałem że cię kocham.
-Nierozumiem. Ja też cię kocham, ale nierozumiem co masz na myśli.
-Nie musisz rozumieć, to co dzieje się w ostatnim czasie to...wybacz mi. Kocham cię, i chcę usłyszeć to samo z twoich ust.
-Ja też cię kocham i nigdy także nie kłamałam co do tego że cię kocham.
-Cieszę się. Teraz poczekaj, oczyszczę teren i wróce tu po ciebie...nie mogę cię narażać.
-Dobrze.
Kevin wychodząc spojrzał na mnie, ja wiedząc , właściewie to miałam pewność że zginiemy chciałam zrobić pewną rzecz bym nie miała potem na sumieniu że nie przypieczętowałam tego jakby pożegnania.
-Zaczekaj Kevin!
-Tak?
-Kocham cię.
Mówiąc to pocałowałam go.
 
-A to co Megi?
-Lepsze niż kopniak. Mam nadzieje że dodał ci ten buziak siły i wiary że przetrwamy.
-To mi dodało energii , dzięki.
-Nie ma za co.
-A jeszcze jedno, gdy wyjdziemy z tego cali obiecuję że spędzimy najbliższy czas we dwoje tylko ty i ja, ja i ty.
-Obiecujesz?
-Tak! A teraz nie mamy czasu. Zaraz wrócę!
Kevin wyszedł i zaczął walczyć, potem wrócił i wybiegliśmy razem ze schowka. Kate i John osłaniali Molly i Nicka którzy próbowali rozbroić ogromną bombę.
-Nicki to nie jest zwykła bomba. Na tą potrzebujemy minimum godzinę by ją rozbroić! A tu ciągle są ludzie hydry! Którzy mogą nas w sekundzie roztrzelać!-krzyczała przerażona Molly.
-Wiem, spokojnie. Pamiętaj nic nie może nam upaść, bo zginiemy.-powiedział Nick.-A to by było głupie zginąć przez błąd a nie przez armię uzbrojonych ludzi!
-Wiem! A teraz kochanie zamknij się!-krzyczała Molly.
Walczyliśmy już godzinę, i nadal nie było końca tych żołnierzy! Nagle przybyły posiłki, pewien dobrze zbudowany mężczyzna i jego że tak powiem armia. Walczyliśmy aż dzięki pomocy temu mężczyźnie pokonaliśmy większość ludzi hydry, większość-dlatego że reszta uciekła. Przez kolejną godzine Molly i Nick zdołali rozbroić bombę. Wszytko dobrze się skończyło, lecz nadal mieliśmy obawy że to ktoś z naszego bliskiego otoczenia był zdrajcą.

niedziela, 26 kwietnia 2015

,,W cieniu prawdy''

                        Część 53
Dobra koniec z użalaniem się, trzeba iść dalej. To co się wydarzyło to nie jest wina Johna, nie mógł wiedzieć że jestem jego córką. To jedynie wina matki, która porzuciła mnie , oddając do obcej rodziny. Zastanawiając się tak głębiej to nie wiem dlaczego miałam pretensje do Johna. Obwiniałam go chodź sam nie mógł się z tym pogodzić. Postanowiłam to zmienić, postanowiłam zrobić pierwszy krok. Poszłam do Johna mówiąc
-Hej John...lub tato. Nie wiem jak mam do ciebie mówić. To nie jest łatwe, ale dam radę. Może zaczniemy wszystko jeszcze raz?
-Ja się też muszę przyzwyczaić, w końcu nie jestem sam. Mam prześliczną córeczkę. Mów mi jak chcesz. Może na dobry początek pójdziemy na lody. Tylko ty i ja?
-Zgoda...John. A pojedziemy tym twoim super wozem?
-Moją 'Lolą''? 
-No tak. Masz super czerwoną bryczkę. Wiem że to twój skarb , ale chyba córce nie odmówisz?
-Umiesz człowieka przekonać. Dobra, to pojedziemy 'Lolą'. 
John czekał w swoim autku na mnie.
 
 ''Lola''-to jego skarb, bardzo o nią dba. Nie pozwala nią jeździć nikomu ani nikomu jej dotykać. Ale mnie pozwolił!
Jedząc lody spacerowaliśmy po mieście. Przy okazji dowiedzieliśmy się trochę o sobie.
 
-Meg, czyli lubisz lody: cytrynowe, śmietankowe i czekoladowe. Ja lubię, śmietankowe i czekoladowe.
-No tak. To chyba wiele nas nie łączy.
-Megi dopiero co się poznajemy. Spokojnie znajdziemy jeszcze wiele cech które nas łączą. 
-Tak na marginesie to bardzo dobre w tej lodziarni lody mają. 
-Ha ha....To prawda!
Cały dzień spędziliśmy wspólnie. Odwiedziliśmy zoo, inne zabytki. Potem poszliśmy do kina i na mecz. Było super, chodzić z ojcem. Brakowało mi tego. W pewnej chwili zadzwoniła Kate co mają robić, i kiedy wrócimy. John po krótkim namyśle zdecydował że daje wszystkim wolne bo na trzy dni on i ja pojedziemy gdzieś w góry by umocnić nasze więzi rodzinne. Kate wszystkim powiedziała Nick i Molly mieli okazję poprowadzić zajęcia w szkole chemiczno-biologiczne, więc się zgłosili, Kate pojechała odwiedzić rodzinę a Kevin został w domu. 
-Witam panią dyrektor. Jestem taka podekscytowana że ja i mój mąż ten tu obok, ma na imię Nick możemy poprowadzić trzydniowe zajęcia z grupą młodzieży. Kto wie może pójdą w nasze ślady?-mówiła trochę nieogarnięta Molly.
-Jasne, witam was. Nicka znam nie musisz mi Molly go przedstawiać. Uczyłam was sama, i jestem z was dumna. Że wybraliście moją drogę. Muszę was uprzedzić , bo to nie jest taka mała grupka młodzieży. Jest ich koło stu osób jak nie więcej. Najpierw przejdźmy to sali konferencyjnej, tam się przywitacie i powiecie parę słów. Tak się cieszę że możecie akurat wy poprowadzić te zajęcia. Dziękuję. -mówiąc to pani dyrektor wprowadziła Nicka i Molly do sali konferencyjnej. Tam zaczęli przemawiać. 
 
Tymczasem Kevin u nas w domu gościł jakiś gości. Zaczęli rozmawiać o czymś co było podejrzane
-Dobra Kevin, nie możemy już czekać. Musisz załatwić tą sprawę jak najszybciej.
-Spokojnie Garet damy radę. Powiedz hydrze że już nie długo odzyskamy te pliki. Tylko nie wie jak mam je odblokować.
-Nie wiesz jak? Hydra się denerwuje bardzo. Przecież ta twoja dziewczyna jest hakerką poproś ją to ci odblokuje. 
-Megan? Nie mieszaj jej w to. 
-O ktoś tu chyba się zakochał...
-Garet! Zamknij się! Nic do niej nie czuje.Misja jest najważniejsza dlatego z nią jestem. Bo to tylko ona jest hakerką, ale nie mogę jej w to mieszać.
-Kevin, zegar tyka nie ma czasu. Hydra wpada w szał . Daje ci tydzień. Jeżeli tego nie zrobisz to twoja ukochana osoba pożegna się z życiem. 
-No dobrze, ale jak mam to zrobić. Za trzy dni wracają już wszyscy. Do tego jest potrzebna już tylko Megi...masz jakiś pomysł Garet?
-Damy im fałszywy alarm, a ty będziesz potłuczony i w ogóle i ktoś będzie z tobą musiał zostać i to będzie Megan, w tedy ty zabierzesz  ją do samolotu tej waszej bazy i wtedy zaczniesz kłamać. I zrobisz wszystko by to odzyskać a potem zabijesz ją. Rozumiesz?
-Dobra, ale jej nie skrzywdzę. I jak mam udawać że jestem pobity?
-Kogo chcesz okłamać widać że coś do niej czujesz. Nie musisz kłamać musisz wyglądać prawdziwie mój kolega trochę ci pomoże.
-Nic! I daj mi spokój. Dobra misja jest ważna.
Rozmawiając bardzo otwarcie kolega Gareta -prawa ręka hydry pobił Kevina i złamał mu żebro, by uwierzyliśmy że naprawdę ludzie hydry zdemaskowali ich siedzibę i zaatakowali Kevina. 
 
Tymczasem Molly i Nick przemawiali. Potem Molly poszła podkręcić sobie włosy.  Następnie uczniowie podzielili się na grupy i przeszli do swych stanowisk. Molly prowadziła z nimi doświadczenia, a Nick z resztą grupy wykonywali jakieś proste urządzenia. 
 
Potem zamienili się i robili to samo. Tak minął pierwszy dzień a w drugim dniu prowadzili wspólnie różne doświadczenia na polu i nie tylko. Mieli także zwiedzanie różnych miejsc naukowych. 
Ja i John bawiliśmy się świetnie. Poznaliśmy się już lepiej. I pogodziłam się tak jakby z tym co mnie spotyka. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Kevin i Garet poszli do swej bazy do hydry. Postanowiłam że zadzwonię do Kevina. Martwiła się trochę o niego:
-Kto dzwoni?-spytał Garet.
-Megi.-odpowiedział pokazując telefon.
 
-Odbierz i udawaj jakby wszystko było okey.-powiedziawszy to Kevin odebrał telefon.
-Hej Kevin i co tam u ciebie? 
-Megi tęsknię za tobą.
-Ja też za tobą. Kocham cię.
-Ja ciebie też. Meg jak wrócicie to obiecuję że spędzimy ze sobą więcej czasu.
-Dobrze. Teraz tyle się dzieje że prawie w ogóle nie mamy czasu dla siebie.
-Mhm...Dobrze Meg ja już kończę. Kocham cie, pozdrów Johna. Do zobaczenia!
-Pa! Ja też cię kocham.
Rozłączywszy się Garet podszedł do Kevina i powiedział
-Wow jakie to słodkie!
-Zamknij się! Pokaż plan, jaki jest?
-Dobrze spokojnie...
 
 

 

sobota, 25 kwietnia 2015

,,W cieniu prawdy''

                             Część 52
Miesiąc później...
-Kate powiedz mi co ja mam robić?-pytał John.
-John sam źle zacząłeś rozmowę i Megi uwierzyła że jej rodzice żyją. Nie miałeś odwagi powiedzieć jej to przez miesiąc...teraz jest odrobinę za późno , ale zawsze jest czas na prawdę lecz czasami lepszy, czasami gorszy. Miesiąc? Miesiąc poszukiwań osób które nie żyją i które nie były tak naprawdę jej rodzicami.-mówiła Kate.-Musisz jej to powiedzieć, czym więcej czasu upływa tym więcej będzie to bolało. Ja teraz wychodzę , idę do Meg i mówię jej by tu przyszła bo musicie porozmawiać.
-Kate zaczekaj!-krzyknął John.
-Nie próbuj mnie zatrzymać , nie zmienię zdania. -mówiąc to Kate zawołała mnie.
Ja dobrze nastawiona z myślą o jakiś wiadomościach o rodzicach pobiegłam do Johna. Gdy miałam już wejść do gabinetu John wyszedł i zaproponował byśmy zeszli do barku. Prosił resztę osób by poszli gdzieś na górne piętro. Gdyby była taka możliwość zapewne by wyszli tyle że byliśmy w samolocie w naszej bazie. Przecież spadochronem nie wyskoczą.
-O co chodzi John? Znalazłeś coś o moich rodzicach?
-Meg...nie znalazłem, chodź dotyczy to mnie i ciebie.
-Nie rozumiem.
-O Boże nie wiem jak to powiedzieć...
-Co?!
-Megi...
-No co?! Wyduś to z siebie!
-Megi...jestem twoim ojcem.
-Phy! Fajny żart , a tak na prawdę?
-To nie żarty. Jestem twoim prawdziwym ojcem!
-Masz na to dowód?
-Tak. Pamiętasz jak Molly i Nick robili nam miesiąc temu badania? To ja je zleciłem. By nie było żadnych podejrzeń to poprosiłem by wszystkich zbadano. I to ten dokument który świadczy że jesteś moją córką.
John pokazał mi papiery. Sama nie mogłam w to uwierzyć. Zaczęłam płakać.
 

John położył rękę na mojej twarzy i ocierając mi spływające łzy po policzkach przytulił mnie. Chwilę później odepchnęłam go i pobiegłam do pokoju. John chciał za mną pobiec lecz Kate powiedziała żeby zostawił mnie samą bo muszę to przemyśleć, że muszę tą myśl dopuścić do siebie.
-John, mówiłam ci że czym dłużej zwlekałeś tym bardziej ją to boli. Teraz zostaw ją i daj jej to przemyśleć. Szkoda mi dziewczyny. Ma takie dobre serce...później do niej pójdę z jej ulubionymi ciasteczkami. Porozmawiamy.
-Kate, ja nie chciałem by to tak wyglądało! Ja nawet nie wiedziałem że mam córkę! Byłem młody i głupi! Nawet nie wiem kim jest jej matka! Mogła się zgłosić , mogła prosić o pomoc przecież bym tak własnego dziecka nie porzucił na pastwę losu. Nie mógłbym. Ja dopiero dowiedziałem się po tej wiadomości. Megan matką może być hydra! Ona z nią dziwnie rozmawiała i w ogóle.
-Nie obwiniaj się. Każdy w młodości popełniał błędy z których wynikają konsekwencję.
-Może pójdę do niej. Ale to wszystko to takie wielkie kłamstwo i w ogóle. Że to akurat Megan zatrudniłem do tej pracy, że to ją spotkałem na swej drodze...
-Nie! Mówiłam ci zostawmy ją wszyscy w spokoju! Los chciał byście się spotkali! Musisz odnaleźć jej matkę choćby była to hydra. Może tak łatwiej ją zdemaskujemy.
-Jak mamy odkryć kto jest mamą Megan?
-John jedynym skutecznym rozwiązaniem jest zrobienie listy wszystkich dziewczyn z którymi miałeś kontakt nie muszę ci mówić jaki...wypisz wszystkie te co pamiętasz to może imię, nazwisko a może masz jakiś adres albo numer telefonu. Będziemy poszukiwać.
-Jak to sobie wyobrażasz będę jeździł do tych kobiet i pytał byłaś kiedyś w ciąży?
-No...nie chce cię zasmucać , ale tak mniej więcej będziesz musiał to zrobić i musi być z tobą Megan. Razem odkryjecie całą prawdę. Nawet gdyby miała być straszna, nawet gdyby miała być to hydra.
-Kocham cię Kate. Dzięki że jesteś przy mnie. To teraz zawołaj resztę trzeba będzie im powiedzieć prawdę.
Kevin, Nick i Molly siedli na kanapie. Gdy usłyszeli że jestem córką Johna to normalnie zaniemówili. Molly zareagowała trochę dziwnie. Wstała zaczęła się uśmiechać i gratulowała przytulając Johna. Nick się cieszył ale nie okazywał tego tak jak Molly, a Kevin cały zbladł i nic się nie odezwał. Wstał i poszedł do toalety i dzwonił do kogoś. Chwilę później Kate wzięła ciastka i dwie szklanki mleka i pukając do mego pokoju weszła. Ujrzała jak targam pewne papiery i oglądam zdjęcie rodziców którzy zginęli.
-Nie potrzebuje , niańki. Jestem już dużą dziewczynką. Kate możesz wyjść.
-Ja mam pewien problem potrzebuję się ciebie doradzić Meg. Jeśli nie masz czasu to okey. Przyjdę innym razem.
-Ty problem? Wielka Kate chcę bym jej doradziła w jakieś sprawie? Wow! O co chodzi?
-Wiesz że z Johnem , no że jesteśmy parą, ale czuję się raczej jakbym była dla niego koleżanką z pracy niż ważną osobą w jego życiu. Co mam robić?
-Jesteś mało kobieca. Umiesz doskonale walczyć, zajmujesz się takimi męskimi sprawami. Przy tym zapominasz że jesteś tak na prawdę kobietą o pięknych , zgrabnych nogach które chowasz pod spodniami. Nie malujesz się, a jeżeli już to tak by nie było widać. Musisz być miła, sympatyczna rozmawiać o innych rzeczach nie tylko o walkach i pracy. Czasami potrzeba kobiecego wdzięku. Jeśli chcesz mogę ci pomóc.
-Wiem, to jest mój problem. Ja nie potrafię być kobieca. Walki i to mnie kręci. Takie spódniczki i w ogóle to nie mój styl. Dzięki za pomoc.
-Najpierw spytam się ciebie: chcesz tej przemiany?
-Kocham Johna i...tak zmienię się. Wszystko dla niego zrobię.
-To może na dobry początek małe zakupy?
-No dobra , ale jak skoro jesteśmy w samolocie.
-No tak z tego wszystkiego wyleciało mi to z głowy. To w takim razie pokaż mi Kate co masz tutaj ze sobą. Jakie ubrania. Bo tu też mamy trochę rzeczy.
-No mam parę ciuszków , ale nic specjalnego.
-No to chodź i pokaż mi.
Kate uśmiechając się wzięła mnie do swojego pokoju i pokazała mi kilka fajnych ciuszków. Nie mogłam w to uwierzyć jakie ma ubranka śliczne. Naprawdę Kate jest śliczna jeżeli stanie się taką z prawdziwego (ja to tak mówię) zdarzenia kobietą.Postanowiłam ubrać Kate, potem ją umalowałam i pożyczyłam jej swoich perfum. Wyglądała bosko!
 
 Kate jednak wiedziała jak mnie podejść nie , poprawiła mi tym humor, lecz nadal nie pogodziłam się z tym czego się dowiedziałam. Ale na chwilę zapomniałam o tym. Następnie podczas gdy John siedział w gabinecie ja przygotowałam kolację na której wszyscy mieli się przebrać, by wyglądali trochę inaczej. To był pomysł Kate nie wypadało mi odmówić więc się zgodziłam chodź po tym wszystkim nie miałam ochoty na jakieś uroczyste kolacje i w ogóle. Wszystko działo się za szybko ; przecież co dopiero tego samego dnia dowiedziałam się o czymś co odmieniło moje życie-dowiedziałam się że John jest moim ojcem. Potem po paru godzinach miała być ta kolacja i co miałam udawać że nic się nie wydarzyło. Tak nie potrafiłam. Później wszyscy siedzieliśmy nieruchomo przy stole normalnie jak zaczarowane kamienie i nie odzywając się jedliśmy kolację. Każdy z opuszczoną głową, każdy zamknięty w swoim świecie...To co się działo tego dnia przekraczało wszelkie możliwości. Nie umiem tego opisać, jak się czułam gdy dowiedziałam się tej prawdy...Jakbyście się zachowali na moim miejscu? Ja nie wiedziałam właśnie czy się cieszyć czy się smucić. Cieszyć się z tego że mój ojciec żyję i matka pewnie też, a smucić z tego że dotąd całe moje życie to było jedne , wielkie kłamstwo. Po kolacji Każdy się rozszedł w swoje strony. Kevin coś tam robił, John z Kate ja w swoim pokoju a Nick i Molly razem. Rozmawiali o całym dniu. Nie mogli uwierzyć że jestem córką Johna. Pod koniec rozmowy Molly ucałowała Nicka w policzek i poszła spać.

,,W cieniu prawdy''

                              Część 51
Następnego dnia rano gdy się obudziłam zauważyłam że łóżko na którym dzień wcześniej leżał John jest puste. Zaczęłam panikować. Pobiegłam do recepcji z Kevinem i tam kamień z leciał mi z serca. Pani w recepcji powiedziała że przeniesiono Johna do innej sali.
-Doktorze czy już możemy wejść do Johna?-spytałam.
-Tak, jasne. Pan John czuje się znacznie lepiej , lecz jest jeszcze osłabiony. Proszę go nie przemęczać.-powiedziawszy to weszłam do środka. Kevin po krótkiej namowie także wszedł ze mną do sali. Potem jeszcze przyjechała reszta ekipy i także weszli do środka. John mimo że był osłabiony to nie dawał tego po sobie poznać.
-John powiedz czym się zdenerwowałeś? Bo zawał chyba nie dzieje się bez przyczyny.-pytałam.
-Ej może zostawmy Johna i Meg samą.-powiedziawszy to Kate i reszta wyszli. Ja i John zaczęliśmy rozmawiać.
-To powiesz mi?
-Meg no źle się czułem. I tak jakoś.
-Nie kręć! Wiem kiedy kłamiesz. Mów prawdę.
-Meg to nie jest łatwe i to długa historia.
-Ja mam czas i ty chyba też. Przecież z łóżkiem ze szpitala nie uciekniesz.
-Bardzo śmieszne, ale to nie jest odpowiednia pora na ten temat.
-Ja nie żartuje John, mów w tej chwili bo nie wyjdę stąd.
-Znalazłem pewne informacje...
-Jakie? Coś w sprawie hydry?
-Twoi rodzice prawdopodobnie żyją.
-Że co proszę?
-Twoi rodzice żyją!
-To nieprawda przecież oni nie żyją! To nie...to niemożliwe....o Boże! Ja mam rodziców!
Z niedowierzaniem wybiegłam ze sali i pobiegłam z płaczem na zewnątrz. Wtedy do sali weszła Kate i spytała Johna czy mi powiedział on powiedział że prawie, ale źle to zrozumiałam. Kate powiedziała że popełnił wielki błąd bo teraz mam nadzieje że moi rodzice tamci żyją i będę chciała ich odnaleźć.
-Megi co się stało?-spytał przytulając mnie Kevin.
-Moi rodzice żyją! Rozumiesz żyją!
-To wspaniale!
-Chyba tak. Nie rozumiem tylko dlaczego się nie odzywali przez ten czas, czemu nie próbowali się ze mną skontaktować. Dlaczego? Może mnie nie kochają, może mnie już nie chcą? Wcale bym im się nie dziwiła!
-Nie mów tak. Nie rozumiem jak można cie nie kochać. Jesteś wspaniałą osobą...
-Kevin cieszę się że ciebie mam, że nic przede mną nie ukrywasz.
Kevin wrócił do środka szpitala, pobiegłam za nim i spytałam czy uraziłam go że odszedł, on powiedział że nie tylko jest zimno. Przez cały tydzień siedziałam przy Johnie, nie wychodziłam w ogóle ze szpitala. Jadłam tam i spałam. W końcu John wyszedł ze szpitala. Po powrocie John czuł się jak nowo-narodzony. Następnego dnia John, jak co dzień przebywał w swoim gabinecie. Ta sprawa z rodzicami nie dawała mi spokoju, więc poszłam do Johna.
-Mogę wejść?
-Tak ,jasne. Wchodź Meg.
-Chodzi o rodziców. Czy mógłbyś mi pomóc ich odnaleźć?
-Meg...
-Chcę wiedzieć czy jest jakaś szansa!
-No dobrze Meg. Pomogę ci ...szukać rodziców, ale uprzedzam cię prawda może być bolesna.
-Jestem przygotowana na wszystko. Ten tydzień w szpitalu pozwolił mi przemyśleć i zrozumieć tą całą sprawę.
-No dobrze, ale pamiętaj że cię uprzedzałem.
-Kochany jesteś! Dzięki.
Poszukiwania trwały , trwały i trwały...hydra i jej ekipa nie dawały śladu życia po sobie. Wszystko ucichło.

piątek, 24 kwietnia 2015

,,W cieniu prawdy''

                       Część 50 
 Następnego dnia:
-Są już wyniki krwi. Dać ci John?-spytała Molly.-Wszystkim rozdać czy tylko tobie dać?
-Oczywiście że mi. Podaj mi wszystkie. Muszę sprawdzić kilka rzeczy.-powiedział John.
-No dobra. Masz. A tak właściwie to po co były ci te badania?-spytała.
-Molly dzięki za wyniki, ale chyba masz dużo pracy. Więc możesz już iść. -mówiąc to Molly wyszła. A John zaczął sprawdzać wyniki. Chwilę później mówiąc do siebie zbladł
-O mój Boże...to nie może być prawda! To niemożliwe!
W pewnej chwili weszła Kate do gabinetu:
-I co? Jednak tak?
-Kate, to niemożliwe. Ale tak, to prawda-Meg jest moją córką.
-Jednak. Może to lepiej. Ona nie jest sama. A wiesz kto matką jej jest?
-Kate gdybym ja to wiedział...
-John, ale miałeś jakieś podejrzenia że zrobiłeś  te badania? Czy czegoś się dowiedziałeś?
-Jest pewne podejrzenie, ale to niemożliwe.
-Jakie?
-Nieważne.
-Kochasz mnie? To mi to powiedz, jesteśmy razem.
-Wiem Kate. Po tym pierwszym spotkaniu z hydrą dostałem wiadomość że Megan może być moją córką, ale nic z tego nie rozumiem.  Ta wiadomość była wysłana z anonima. Mam co do tego podejrzenie ale to by było straszne.
-Nie dasz rady namierzyć tej osoby , może Meg by spróbowała.
-Obawiam się że to mogła być hydra.
-Ale skąd by hydra podejrzewała że Meg to twoja....o matko, chyba że któraś z twoich byłych to...
-Chyba że hydra to matka Megi-czyli któraś z moich byłych.
-O nieee...chociaż tak łatwiej byśmy trafili kim jest hydra, jeśli to prawda. John masz jakieś plany? Zamierzasz Meg to powiedzieć?
Nagle weszłam do gabinetu!
-Hej! Są już wyniki?-spytałam.
-Tak. -odpowiedział John.
-I co?-zapytałam.
-Wszystko jest okey. Wszyscy jesteśmy zdrowi. -odpowiedział John.
-To super, dobra to ja lecę do Kevina go obudzić bo już prawie południe, a on śpi. -powiedziawszy to poleciałam do pokoju Kevina.
Kate i John nadal rozmawiali. Gdy wyszłam , John powiedział:
-Przecież Meg jest moim przeciwieństwem.
-Racja John. Meg dużo mówi, jest rozbrykana, wszędzie jej pełno. Jest ciekawska , dużo chce wiedzieć i domaga się prawdy, potrafi walczyć o swoje. Jest rozgadana ogólnie mówiąc nie usiedzi na miejscu ale jest także uczuciowa.
-No właśnie.
-Na pewno macie coś wspólnego.  Musisz to tylko odkryć. Może ma jakiś talent...
-Jest hakerką. Nie mamy nic wspólnego.
-Może ....
-Ej John co się dzieje? Ej kotku odezwij się.
W pewnej chwili John upadł na podłogę doznając zawału. Szybko się zlecieliśmy do gabinetu i wezwaliśmy pogotowie...Ja zaczęłam panikować, klęknęłam nad nim i chwyciwszy go za rękę zaczęłam płakać mówiąc
-John wytrzymaj jeszcze chwilę...zaraz będą. Spokojnie! Nie pozwolimy ci odejść. Który to zawał?
John ścisną mi rękę i odpowiedział:
-Trzeci, trzeci oznacza już koniec.
-Nie mów tak! Nie wolno ci!
W końcu po spóźnieniu przyjechało pogotowie i zabrało go do szpitala. Ja wsiadłam razem z nim do karetki a reszta pojechała wozem.  Po trzech godzinach doktor wyszedł ze sali i powiedział że wszystko jest unormowane.
-Wyjdzie z tego?-spytałam.
-Jest pani z kimś z rodziny?-zapytał doktor.
-No, nie...ale jest dla mnie jak rodzina. -odpowiedziałam.
-Przykro mi ale nie mogę udzielać takich informacji.-powiedział.
-A możemy do niego wejść?-spytałam.
-Przykro mi, ale nie wolno pacjenta przemęczać. Jutro przyjdźcie. -odpowiedziawszy to lekarz odszedł.
Ja patrzyłam przez szybę na Johna jak spał. Kate smutna podeszła do mnie i spytała
-Meg, zostajesz czy jedziesz z nami do domu?
-Kate zostanę. Muszę czuwać nad Johnem.
-No dobrze, to my wracamy ale sama tu nie możesz zostać.
-Ja z Megi zostanę. -wtrącił Kevin.
-No dobrze. To do zobaczenia jutro. -mówiąc to reszta odjechała.
Ja i Kevin czuwaliśmy całą noc. Potem zasnęłam na krześle. 

wtorek, 21 kwietnia 2015

,,W cieniu prawdy''

                                              Część 49
Następnego dnia późnym po południem...
-Meg co ty robisz?-spytał Kevin.
-Muszę coś sprawdzić.-odpowiedziałam.-Ta kobieta...ona...miałam sen. 
-Chcesz mi o nim opowiedzieć?-spytał.
-Kevin coś mi tu bardzo brzydko pachnie.-oznajmiłam.
-Może to skarpetki...ha..ha...-śmiał się Kevin.
 
-Teraz ja staram się być poważna a ty chcesz wszystko w żart obrócić. Zginęły trzy niewinne osoby! Ta kobieta jeszcze nic sobie z tego nie robiła.  Znajdę ją i zabiję osobiście!-krzyczałam. 
-Uspokój się. Megi! Musisz się nauczyć żyć z tym. -mówiąc to przytulił mnie.
-Mam!-krzyknęłam.
-Co masz??-spytał zaciekawiony Kevin.
-Namierzyłam tą diablicę!-krzyknęłam.
-Jak to? Jak ci się udało?-pytał.
-Gdy walczyłyśmy do jej ubrania przyczepiłam nadajnik. Najpierw nie było sygnału ale w końcu zyskałam go i wiemy już gdzie jest. Zwołaj wszystkich! -wołając to wzięłam komórkę poszłam się przebrać i zbiegłam razem z Kevinem do salonu. Wszyscy załamani siedzieli na kanapie.
 
-Mamy ją! Tą wiedźmę!-krzyczałam pokazując telefon.
-W telefonie jest? -spytał Nick.
-Nie! Namierzyłam ją! Gdy walczyłyśmy podłączyłam jej nadajnik do ubrania. Chodźcie szybko!-wołając to John ucałował mnie w policzek , następnie szybko pobiegliśmy do wozu. Kevin już w nim czekał. Odczytując dane z telefonu dojechaliśmy do starej fabryki za miastem. Zamiast wyjść i ich zaatakować to czekaliśmy za krzakami podglądając ich.  Nagle wszyscy wyskoczyliśmy z wozu i napadliśmy fabrykę. Gdy dostaliśmy się do środka zaczęliśmy walczyć. 
 
-I znów się spotykamy.-odezwała się ta kobieta.
-Witaj, znowu. Jak się zwiesz? Walczymy już po raz drugi a nie wiem jak nazywa się moja przeciwniczka.-powiedziawszy to krążyłyśmy wokół siebie.  
-Zwą mnie HYDRA. -odpowiedziała kobieta.
-Hydra? Słyszałam już gdzieś to określenie.-oznajmiłam. 
-Doprawdy? Pewnie rodzice ci kiedyś coś wspominali. -powiedziała hydra.
-Taak...ale skąd wiesz? Oni już nie żyją. Zginęli w wypadku. -powiedziałam.
-Oni zostali zamordowani przez tą twoją kochaną agencje. Przez tych agentów, między innymi Johna. -rzekła kobieta. 
-Co ty gadasz? To niemożliwe! To nieprawda! Oni zginęli w wypadku samochodowym!-krzycząc rzuciłam się na nią. Zaczęłyśmy się bić. Hydra zyskała przewagę znów miała okazję mnie zabić.
-No strzelaj! Czemu nie strzelisz?-krzyczałam.
-Aż tak ci się spieszy by umrzeć?-trzymając broń wpatrywała się we mnie. Nagle Kevin odepchnął hydrę. Zabiliśmy prawię wszystkich zdołała uciec tylko hydra z trzema mężczyznami. Gdy już wszyscy uciekli wysadziliśmy stary magazyn. Zniszczyliśmy jej kryjówkę. Po tym wszystkim dowiedzieliśmy się kilku spraw. 
Gdy już wróciliśmy poprosiłam Johna o rozmowę. Powiedziałam mu to co powiedziała mi hydra. Że to on zabił mi rodziców. Po rozmowie dowiedziałam się że hydra to wszystko wymyśliła bym odwróciła się od Johna i reszty zespołu. Nie rozumiem tylko dlaczego ona to robi,skąd tyle wie? Coś jest nie tak, pod tymi całymi zespołami kryje się jakaś ogromna prawda, ale jaka? Tego jeszcze nie wiem , lecz zamierzam się dowiedzieć. John przy rozmowie nie chciał dużo mówić. W pewnej chwili John powiedział że wie coś czego nie może mi powiedzieć, bo to musi pozostać tajemnicą. Gdyby tego nie powiedział to może bym bardziej w to się nie angażowała, ale teraz to muszę się dowiedzieć. Gdy wszyscy poszli spać, John ukradkiem wyszedł z pokoju i poszedł do Molly i do Nicka. Poprosił ich by jutro z rana poprowadzili małe badania na całej naszej ekipie. By pobrali krew i ze śliny coś tam. Molly spytała ze co mają powiedzieć gdy zapytamy ich po co to: wtedy John powiedział by wymyślili że w tej fabryce były jakieś płyny i czy może nie jesteśmy skażeni.
Następnego dnia odbyły się te badania:
-Ej Molly kiedy będą wyniki?-spytałam.
-Będą jak dobrze pójdzie to jutro rano.-odpowiedziała.
-Okey. Mam nadzieje że nie jesteśmy skażeni. Wtedy musielibyśmy przejść kwarantanne.-rzekłam. 
-Racja. To by było straszne.-powiedziała Molly zabierając próbki  krwi do pracowni. 
                            

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

,,W cieniu prawdy''

                                Część 48
 
Parę dni później:  
-No dobra, kochani musimy odnaleźć panią Stanley. Pracujemy już tydzień i nadal nic. -powiedział John.-Nie mamy żadnych śladów. Nawet nie wiemy gdzie mają siedzibę. 
-John spokojnie...znajdziemy ją.-uspokajała Kate.
-Jak mam być spokojny? Obiecałem jej synowi że odnajdziemy ją całą i żywą. On dzwoni co dziennie po parę razy i pyta czy są już jakieś postępy. Jak mam mu powiedzieć że stoimy w miejscu?-mówił John rzucając  krzesłem.
W pewnej chwili zadzwonił telefon. John szybko zrywając się z fotela odebrał telefon
 
-Tak, słucham?
-Nie próbujcie szukać Stanley. Jeśli chcecie by żyła przyjdź dzisiaj za godzinę z Josefem. Zrobimy wymianę. Nie próbuj żadnych sztuczek, bo zginie.
-Jaką mam gwarancje że żyje?
-Jeśli nie wierzysz to twój problem. Przyjdziesz i ją zobaczysz to chyba wystarczający dowód.
-Dobra. Będę za godzinę ale gdzie?
-W parku tym głównym przy fontannie.
-Dobrze.
John zakańczając rozmowę opowiedział nam wszystko. Potem przygotowaliśmy Boba. Pojechaliśmy do parku. Idąc do fontanny zadzwonił mężczyzna który dzwonił wcześniej i powiedział:
-Widzę cię John! Nie jesteśmy głupcami. Ta para całująca się kawałek od ciebie to twoi ludzie. Karz im odejść albo Stanley zginie.
-Dobrze wygraliście. Meg, Kevin zdemaskowali nas odejdźcie!-mówiąc to odeszliśmy.
Josef prosił by go nie oddawać w ręce tych potworów. Błagał. John nie wiedział co ma robić. Po raz pierwszy to przeciwnik miał przewagę. John był załamany wiedząc że musi wybierać albo Josef albo Stanley. Chciał uratować obojga. W pewnej chwili odezwał się mężczyzna z telefonu:
-Zmiana planów ty John odejdź! Ta lalunia przyprowadzi Josefa.
-Megan? Przecież ja miałem go przyprowadzić.
-Oj staruszku znamy cię za dobrze. Znamy twoje sztuczki, a ta lalunia nie jest tak wyszkolona jak ty. Tak niech ta Megan tu podejdzie!
-Nie!
-Ryzykujesz dziaduniu?
-Dobra.
John zawołał mnie. Nagle wyrwał się Kevin mówiąc że to on pójdzie lecz ten mężczyzna nie zgodził się. Josef błagał, ale nie było odwrotu. Gdy szłam prosto do fontanny byłam obtoczona przez tą grupę przestępców. Strasznie się bałam. Trzęsły mi się ręce a nogi same mi się uginały.
-No chodź laluniu.-mówił mężczyzna celujący we mnie. Drugi obok niego trzymał na muszce panią Stanley. Nagle zza krzaków pojawiła się piękna długowłosa zamaskowana kobieta. Trzymając pistolet w ręku przemówiła:
-Stój dziewczyno! Jak masz na imię?
-Głucha jesteś? Kilka razy padło moje imię a jednak ty nie wiesz.
-Masz długi język, znam to skądś. No mów!
-Megan. Wypuść panią Stanley!
-O czy ty mi rozkazujesz?
-Nie, po prostu mówię co masz zrobić.
-Megan, jesteś jeszcze taka młoda. Po co ci tamta grupa w której nie możesz wykorzystywać swoich możliwości i która nie pozwala ci odkryć swoich talentów? Co cię tam trzyma?
-Tam jest mój dom, moja rodzina. I mój chłopak którego bardzo kocham.
-O a co to za mężczyzna?
Pytając się Kevin wyszedł z uniesionymi rękami.
-To ja. Mam a imię Kevin.
-O jaki przystojniak. Musisz go bardzo kochać prawda?
-Tak kocham Kevina, i nic ci do tego wiedźmo! A po za tym co cie to obchodzi? Jesteśmy tu to robienia interesów. Więc wymieniajmy się i kończymy.
-Widzę ze lubisz konkrety. Dobra wymiana!
Mężczyzna i ja podeszliśmy do siebie i na ''trzy'' mieliśmy się wymienić. Nagle John już nie wytrzymał i wyskoczył za krzaków i zaczął celować, wtedy sprawy zaczęły się komplikować! Mężczyzna który trzymał Stanley zaczął strzelać ! Ja zaczęłam walczyć. Nagle schwytała mnie ta kobieta! Zaczęłyśmy walczyć.
 

 Reszta zespołu dołączyła do walki tylko Nick i Molly siedzieli w wozie bo nie byli zbytnio wyszkoleni. Walcząc kobieta zaczęła rozmawiać
-Dobrze walczysz mała! Możesz być lepsza, ale w naszej drużynie!
-Nie, nigdy nie przyłącze się do was! Jesteście barbarzyńcami!
-Widzę że cię rodzice nie wychowali!
-Nie mów o nich! Oni nie żyją! Zginęli w wypadku, byli dla mnie wszystkim!
-Coś ci wyleciało z kieszonki! Chyba nie będzie ci to już potrzebne!
-Zostaw to moi rodzice! To jedyne ich zdjęcie po nich!
-To twoi rodzice?
-Głucha jesteś kiedy mówię?
-To nie może być prawda! O niee..
Nagle kobieta zatrzymała się. Już nie uśmiechała się, tylko wyglądała jak zamurowana. Ja wykorzystałam ten moment i kopnęłam ją z całej siły. Spadła na chwilę tracąc przytomność. Wtedy odchodząc zabrałam jej broń. Ona za ten czas szybko stanęła i złapała mnie. Potem przyłożyła mi pistolet do głowy . Gdy John zobaczył to, to przerwał bijatykę. Wszyscy stanęli , tylko jednak przeciwnicy znów mieli przewagę bo mieli mnie, Josefa i Stanley.
-Dobra, spokojnie. Możemy się dogadać!-krzyczał dychając szybo John.
-Jednak nie! Ja zawsze dotrzymuje obietnic. Zabić wszystkich!-rozkazała kobieta. Ja nagle odebrałam jej broń i zaczęłam strzelać. Pani Stanley uciekając potknęła się. Wtedy kobieta celowała w nią. Miała już strzelać gdy Josef zastawił ją własnym ciałem. Nie wiedział jednak że nagle stracił moc. Bandyci zaczęli strzelać, zabili Josefa i panią Stanley. Ja i reszta agentów widząc co się stało wycofaliśmy się. Wsiadając do wozu odjechaliśmy. John był załamany zresztą tak jak i my, gdy wróciliśmy syn pani Stanley czekał przed bazą. John nie wiedział jak to wydusić z siebie. Nagle podbiegł do nas i spytał:
-Przywieźliście moją mamę? Gdzie ona jest? Chcę ją zobaczyć.
-Nie przywieźliśmy twojej mamy.
-A zawieźliście ją do agencji?
-Nie.
-Już nie rozumiem.
-Ona ...pani Stanley...twoja mama nie żyje. Została zabita.
-Jak to? To niemożliwe!
-Przykro mi. Damy ci ochronę...i dostaniesz wszystko co będziesz chciał.
-Wiecie co możecie sobie zrobić z ochroną tą waszą całą? Wsadzić ją sobie do...
Nagle Sebastian Stanley wyrwał Johnowi pistolet i nie zastanawiając się strzelił sobie w głowie. Byliśmy już dobici. Trzy trupy w niecałe trzy godziny! Wróciliśmy do domu i każdy na ten koszmarny dzień reagował inaczej. John zamknął się w swoim gabinecie i w ciszy to wszystko przeżywał, Kate zaczęła ćwiczyć,

 


 Nick zamknął się w łazience i płakał, Molly robiła jakieś doświadczenia a ja i Kevin siedzieliśmy w pokoju. Rozmawialiśmy
-Gdybym nie ja to by wszyscy żyli.
-Meg nie obwiniaj się. To nie twoja wina.
-Czemu ty to mówisz tak spokojnie? To jest katastrofa!
-Nie płacz już. Gniew nie jest dobrym doradcą.
-Dziwna była ta kobieta. Dziwnie ze mną rozmawiała. Mam wrażenie że gdzieś ją już widziałam.
-Zdawało ci się. To niemożliwe byś miała jakiś kontakt z przywódczynią tej całej zgrai.
-Możliwe, ale wiem że gdzieś już słyszałam ten głos.
-Nie zadręczaj się teraz tym. Megi nie płacz już...nie mogę patrzeć jak płaczesz. Wtedy mnie serce boli...
-Kevin proszę cię. Ja nie mogę zachować się obojętnie wobec śmierci trzech niewinnych osób!
-Wiem! Dobrze popłacz. Przejdzie ci...płacz, płacz....
-Kocham cię!
-Ja ciebie też.