Część 45
-Hej Nick! Zaczekaj, mam do ciebie prośbę!-wołałam.
-No o co chodzi?-spytał.
-Bo jesteś najlepszym przyjacielem Kevina mógłbyś go gdzieś wziąć? -zaproponowałam.-Może na spacer?
-No dobra ale dlaczego? Może na piwo?-dopytywał.
-Bo ma dziś urodziny i chcę zorganizować mu przyjęcie urodzinowe. Tylko nie na piwo bo chcę by był trzeźwy. Podpowiesz mi jak ma wyglądać to przyjęcie? Znasz lepiej i dłużej Kevina.-odpowiedziałam.
-No tak, racja. Dziś jest 10 czerwca i Kevina urodziny. Fajnie się złożyło. Wiem jakie klimaty lubi Kevin...-oznajmił.
-To jak ma to wyglądać?-spytałam.
-Nad naszym basenem rozłożycie się tam czyli na przykład przygotujecie stół dacie gdzieś nad basenem rozłożycie napoje i jedzenie. Podłączycie radio puścicie parę fajnych piosenek , basen podświetlicie. Tort...byle jaki. On każdy lubi. Parę balonów...strój codzienny...i to chyba na tyle. -opowiedział Nick.
-Dzięki. Będzie to co mówiłaś. Mam nadzieje że się uda, że niczego nie zabraknie.-powiedziałam.
-Meg nie przejmuj się dla Kevina liczy się to że ty będziesz. Ty jesteś jego największą niespodzianką.-mówił.
Nick wrócił do swojej pracy w pracowni z Molly, a ja poszłam na zakupy z Kate.
-Kate który wybieramy tort?
-Megi nie wiem ten po prawej drugi jest niezły.
-Masz rację...dobrze to ten bierzemy.
Sprzedawca zapakował tort i dał nam go. Potem poszłyśmy do supermarketu. Kupiłyśmy piwo, jakieś ciastka, lody, balony, świece , kiełbaski byśmy mogli upiec oraz fajerwerki. Następnie poszliśmy kupić jakieś prezenty Kevinowi. Chcieliśmy wszyscy dać mu coś kupionego jak i robionego. Postanowiliśmy że damy mu album ze zdjęciami naszymi. Potem ładnie opisaliśmy każde zdjęcie, na koniec na okładce wszyscy podpisaliśmy się ręcznie. Mi się bardzo podobały prezenty które miał dostać Kevin. Ja dałam też taki mały osobny pamiętnik w którym są nasze pierwsze zdjęcia i które sami będziemy mogli je tam w kleić.
Późnym popołudniem Nick poszedł na spacer z Kevinem. Siadając na ławce rozmawiali.
-Może wracajmy już do domu, nie chce mi się chodzić.
-Kevin! No co ty? Już chcesz wracać? Myślałem że porozmawiamy.
-Ale my ciągle rozmawiamy.
-Kevin chciałem z tobą trochę spędzić czasu. Teraz to tylko tak formalnie rozmawiamy a dawniej za nim wziąłem ślub i za nim ty poznałeś Meg byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Co każdy dzień wieczorem spotykaliśmy się w pubie.
-Nick ty dobrze się czujesz?
-No tak a co?
-No nic, ale chciałbyś spędzić ze mną trochę czasu??? Chyba ty nie...
-Nie! No co ty przecież mam żonę jakbym mógł. Nigdy! To jest ohydne to co pomyślałeś.
-Przepraszam. Pamiętam jak pierwszy raz cię poznałem. Byłeś okropnym kujonem, i podobała ci się już od liceum Molly. Pierwszy raz jak cię poznałem to biłeś się o Molly chciałeś jej zaimponować ale nie przewidziałeś że twój przeciwnik będzie z trzy razy większy od ciebie. Ja wtedy wracałem z imprezy i uratowałem cię. Molly powiedziała że nie musisz być silny ale i tak cię kocha. I do dziś się zastanawiam dlaczego już wtedy nie byliście razem.
-Weź mi nie przypominaj. Ale jeszcze wtedy żadne z nas nie było w agencji. Każdy z nas miał swoje życie które zaczęło się walić...wtedy na naszej drodze stanął John i wyratował nas z opresji dając nam dom, pracę , poczucie bezpieczeństwa. Nigdy wcześniej nie myślałem że będę w tak spaniałym miejscu pracował...że po latach spotkam w tej agencji poznam swoją miłość z liceum-Molly. Od tamtej bójki co mnie uratowałeś nauczyłeś mnie luzu i jakieś innej postawy do życia.
-To prawda...John zjawił się wtedy kiedy najbardziej potrzebowaliśmy go...dał nam drugą szanse od życia. Nick nigdy mi nie mówiłeś jak dokładnie znalazł cię John.
-Oj Kevin nigdy nie chciałem do tego wracać...Zaczęło się od tego że...mój ojciec znęcał się nade mną. Bił mnie i moją matkę, był alkoholikiem przepił wszystko cały dom...wszystko co było nasze. Kiedy miałem 16 lat miałem już tego dość chodząc do szkoły ciągle miałem siniaki i w ogóle, matka była wzywana do szkoły. Kryła ojca, nadal go kochała mimo że z naszego życia zrobił piekło...wiele razy odchodziła od niego lecz potem wracała miłość zaślepiła ją w końcu gdy była w ciąży i urodziła mi siostrę on ją zabił. Dopiero wtedy się opamiętała. Patrząc na to wszystko starałem się nie być taki jak ojciec. I udało się nie jestem alkoholikiem ani nie biję nikogo...po prostu brzydzę się przemocą. W dzień moich 18 urodzin ojciec właśnie tego dnia zabił moją dwumiesięczną siostrę wściekłem się wziąłem sztachetę i patrząc jak bije matkę uderzyłem go w tył głowy tak mocno że zginął na miejscu. Uwolniłem nas od tego potwora. Byłem na skraju załamania podciąłem sobie żyły obudziłem się w szpitalu i potem poznałem Johna tak zaczęła się przygoda z agentami. Mogłem robić to co chciałem...matka wzięła ślub ponownie i jest szczęśliwa.
-Przepraszam Nick że cię pytałem. Nie chciałem cię urazić.
-Nie przejmuj się to jest przeszłość. Liczy się tu i teraz. Tak na prawdę przyjąłem ofertę Johna dlatego że chciałem walczyć z przemocą zrobić wszystko by ci ludzie z mocami nie zabijali, nie niszczyli spokojnego życia temu światu. By pomagać chronić przed złem całą naszą planetę. I cieszę się bo mogę pomagać. Teraz miałem kontakt z tym Bobem kojarzysz go?
-No tak ten co zaatakował galerię.
-No tak ten, wziąłem jego próbkę krwi. Przeprowadzamy badania z Molly. Musimy wynaleźć lek na to taki trwały...nie żeby tylko osłabiał moc. By ją likwidował na zawsze. Okazało się że Bob ma powrót mocy. Ktoś stworzył wręcz doskonały lek na moc. Nadal nie wiemy co to jest.
-Gdyby nie wy to nie mielibyśmy tych wszystkich wynalazków okulary z widzialnością przez ściany i broń i inne. Wracamy już do domu?
-Jest godzina....aha....okey możemy już iść. Prawie za pół godziny będziemy w domu.
-Dobra.
Chwilę później byli już na miejscu. Ja i reszta schowaliśmy się i na ''trzy'' włączyłam lampki i krzyknęliśmy ''niespodzianka''.
-O ja cię! Dziękuję kochani...pamiętaliście!-mówił uśmiechnięty Kevin.
-No jakbyśmy mogli nie pamiętać? Podoba ci się?-pytałam.
-No pewnie. Tak się cieszę. To najlepsze urodziny w moim życiu!-krzyczał.
Potem odśpiewaliśmy piosenkę:
-Sto lat , sto lat niech żyje żyje nam! Jeszcze raz, jeszcze raz niech żyje żyje nam! A kto? Kevin!...-śpiewaliśmy. Potem jeszcze inne piosenki odśpiewaliśmy a potem wręczyliśmy prezenty wraz z życzeniami podchodząc po kolei do niego.
-Kevin życzę ci wszystkiego najlepszego dużo zdrowia szczęścia i ....miłości nie bo już ją znalazłeś.-powiedziałam przytulając się do niego.
-Dzięki, na prawdę. Największym prezentem jesteś ty Megi. Jestem szczęśliwy że ciebie mam.-mówił Kevin odbierając prezent.
Każdy był zadowolony. Potem tańczyliśmy i śpiewaliśmy. W pewnej chwili wzięłam węża ogrodowego i podchodząc od tyłu oblałam Kevina. Był cały mokry ale śmiałam się. Wszyscy potem zaczęliśmy się lać wodą, nagle Kevin wziął mnie na ręce i wskoczył ze mną do basenu trzymając mnie na rękach. Krzyczałam
-Ty wariacie! Co ty robisz??? Ha..ha...
-Ja też cię kocham!
-Jestem cała mokra!
-Trza było nie zaczynać! Ha..ha...
-Kevinie ty mój...było mi widocznie za gorąco i musiałam zacząć zabawę.
-Gorąco ci?
Pytając się to Kevin zanurkował i popchnął mnie jeszcze raz do wody! Potem wszyscy za nami wskoczyli w ubraniach. Tak bawiliśmy się do rana a potem gdy już popływaliśmy wyszliśmy z basenu i zaczęliśmy puszczać fajerwerki. Było super! To chyba najlepsze urodziny na jakich byłam! Było wspaniale!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz