Część 37
-Daleko jeszcze?-idąc pytałam.
Szliśmy już trzy godziny byłam strasznie zmęczona, do tego miałam jeszcze taki ciężki plecak. Wiedząc że już jestem normalnie na wykończeniu pytałam coraz częściej czy daleko jeszcze. Kevin odpowiedział idąc rześko.
-Zmęczona jesteś?
-A nie widać. W ogóle co jest w tym plecaku i dlaczego to ja muszę to nosić?
-W tym plecaku jest sprzęt przeciw wybuchowi, pistolet, naboje, jedzenie i picie , oraz super ubrania. Dlaczego musisz to nosić? Więc dlatego że John jest już w podeszłym wieku i go korzonki bolą, Kate ma swój plecak którego nie da nikomu, nie wiem co tam ma, a ja nie mogę dźwigać bo jakby ktoś nas zaatakował to co? Z plecakiem nie dam rady was bronić.
-Aha. Dobra, ale ja nie jestem koniem. Ja też muszę oszczędzać kręgosłup. Dalego jeszcze?
-Już ...zaraz .....właśnie jesteśmy!
-W końcu! O Boże moje nogi! Padam. Teraz siadam na tych schodkach i nikt mnie nie ruszy.
-Dobra, siedź tu jak chcesz. Ale gdybyś widziała węża to masz tu kij. Przebij go.
-Tu są węże? O matko....nie zostawiajcie mnie. Idę z wami.
-Wiedziałem...
Przerażona pobiegłam do środka. Nagle okazało się że wejście było zawalone jakimiś kamieniami.
-No świetnie! Tyle szliśmy by spotkać tu zawalone kamienie? Odkopanie środka zajmie nam wieczność.
-To zacznij już odkopywać wejście.
-A wy?
-My rozejrzymy się czy nie ma tu niebezpieczeństwa.
-Dobrze, idźcie a ja już zacznę.
Oni poszli się rozejrzeć a ja rozpoczęłam ściąganie kamieni. Oni w końcu wrócili po 15 minutach i siedli na schodach i pili i zajadali się kanapeczkami, a ja pracowałam.
-Kevin nie przesadzasz? Biedna Meg odkopuje wejście już prawie trzy godziny. Wykończysz ją.-powiedziała Kate.
-Spokojnie Kate nie zamartwiaj się. Nic jej nie będzie najwyżej biceps sobie poprawi.-rzekł Kevin.
-Nie no Kevin. Kate ma rację wykończysz ją. My też tyle czasu nie mamy więc idź już do niej.-wtrącił John.
Ja miałam już dość rzuciłam ostatnim kamieniem i podeszłam do Johna, Kate i Kevina i powiedziałam
-Mam dość. Wy sobie siedzicie i odpoczywacie a ja co mam harować za was? Nigdy, teraz ty idź Kevin to zrób.
-Dobrze , Meg i po co te nerwy? Już idę. -mówiąc to Kevin podszedł do kamieni i podpalił dynamit, potem krzyknął ''PADNIJ''! I wejście było już dostępne. Widząc to okropnie się wściekłam. Podeszłam do Kevina i zaczęłam krzyczeć:
-Jak mogłeś? Za co prawie trzy godziny kazałeś mi odkopywać te diabelskie kamienie? Miałeś dynamit i mogłeś to zrobić w niecałe dziesięć minut , ale po co przecież jest Meg ona wszystko odkopie...co nie? Ty potworze!
-Spokojnie Meg, chciałem byś się nauczyła wytrwałości, czasami będą cięższe rzeczy i będziesz musiała dać radę. Przy okazji poćwiczyłaś biceps.
-To dla ciebie śmieszne? Dajcie mi pić i jeść.
-Meg...
-Co?
-Bo picie się skończyło...kanapka jest ale połówka jej.
-Świetnie! I co ja teraz zrobię? Chce mi się pić!
-To, poszukaj rzeki.
-Sam sobie poszukaj. Teraz spadaj!
-Przepraszam. Ej Megi, ty płaczesz?
-Nie śmieje się. Oczywiście że płacze to wszystko z tego zmęczenia i z pragnienia.
-Kochanie...
-Przestań z tym ''kochanie''!
-Dobrze, nie mamy czasu. Ty siedź a my wchodzimy do groty.
Wszyscy weszli a ja zostałam i czekałam. Nie było ich przez godzinę.
-Ej John, co to jest?-spytał Kevin znajdując dziwną rzecz.
-Nie ruszaj. Poświeć tu Kate.-powiedział John.
Kate poświeciła i nagle zobaczyli że jest to bomba i że zostało siedem minuty.
-Kevin szybko leć po plecak Kate!-krzyczał zdenerwowany John.
Kevin szybko wyleciał z groty i miał już wziąć plecak gdyż zauważył, że nas otoczono przez jakiś miejscowych ludzi przebranych za żołnierzy. Jeden z nich przyłożył mi pistolet do głowy.
-Opuść broń chłopcze jeśli chcesz by ta piękna dziewczyna żyła.-powiedział ''żołnierz''.
-Łapy precz zboczuchu! -krzyknęłam wyrywając mu pistolet z ręki. Rozpoczęła się mała strzelanina a już nie wiele czasu zostało by bomba wybuchnęła a w środku został John z Kate. Kevin krzycząc kazał mi upaść na ziemię. Spytałam dlaczego a on odpowiedział że ma pewną broń. Wyciągną z kurtki jakiś biały podłużny drążek nacisną guzik on się rozłożył a potem wbił go w ziemię i upadł. To było coś jakby niewidoczna zbytnio fala. Pokonała tych ''żołnierzy''.
To była pestka, lecz teraz było gorsze zadanie jak rozbroić bombę w cztery minuty. Tylko wiedział to Nick, lecz go z nami nie było. Kevin wbiegł do groty a ja zaraz za nim.
-W końcu jesteście, co tam się działo? Dzwoniłem do Nicka i Molly ale tu nie ma zasięgu a pozostało nam 3,53 minuty.-mówił już cały spocony John.
-Boże, my tu zginiemy.-powiedziałam.
Wiedząc że zginiemy John i Kate pocałowali się i wyznali sobie miłość i widząc to odezwał się Kevin
-Meg nie wiem czy przeżyjemy więc chcę ci powiedzieć że bardzo cię kocham, i wybacz mi wszystko to co ci robiłem.
-Ja też ciebie kocham. Szkoda że życie nie dało nam więcej czasu. Moim błędem był David. Nie kocham go chyba. Kocham ciebie. Wybaczam ci. Ty też mi wszystko wybacz.
Obejmując pocałowaliśmy się. Nagle wzięłam nożyczki:
-Co chcesz zrobić?-spytał przerażony Kevin.
-Przeciąć któryś z drucików. -odpowiedziałam.
-Przecież to wybuchnie!-krzyczał.
-Spokojnie Kevin. Jeśli nie przetnę któregoś z nich to i tak to wybuchnie a jak przetnę zły to też wybuchnie. Mamy jakiś wybór? Może się nam uda trafić.-powiedziałam.
-Boże dopomóż! Meg znasz się na tym?-spytał John zaczynając się modlić.
-Spokojnie, czytałam o tym wczoraj. -odpowiedziałam uspakajając ich wszystkich. Zbliżyłam już nożyczki do drucików tymczasem reszta trzymała się za ręce i modliła. Kevin mnie objął. Wszyscy byli spoceni z nerwów. Byliśmy między śmiercią a życiem. Nic nie zrobimy-wybuchnie, przetnę zły-wybuchnie, trafię-żyjemy! Nagle w myśli powiedziałam sobie: czerwony, niebieski czy zielony? Potem zaczęłam szeptać:
-Czerwony to krew, zielony kolor nadziei lecz nic nam nadzieja nie da. Mój ulubiony kolor to niebieski! Wybieram niebieski.-szepcząc zostało trzy sekundy do końca 3,2,1....w końcu przecięłam! Bomba stanęła! Jesteśmy uratowani!
-O Boże udało się,żyjemy!-krzyczała całując Johna w policzek Kate.
-Boże udało się, to niesamowite. Na prawdę znasz się na rzeczy. -powiedział John.
-Powiedzieć wam prawdę?-spytałam.
-Tak.-odpowiedział Kevin.
-Tak naprawdę to strzelałam. Nie wiedziałam który przeciąć, i nie czytałam żadnego materiału na temat bomb.-powiedziałam.-Chciałam was tylko pocieszyć przed śmiercią.
-Niesamowite, więc skąd wiedziałaś który przeciąć?-spytał Kevin.
-Bo niebieski to mój ulubiony kolor.-odpowiedziałam uśmiechając się.
-Udało ci się! To niesamowite! Uratowała nas hakerka.-powiedziała Kate.-Ale nigdy tak nie rób. O mało myśmy tu nie umarli. Ale cieszę się, że żyjemy. Bóg nam dał drugą szanse.
Wyszliśmy z groty i wyruszyliśmy w drogę powrotną do bazy. Lecz ja mimo że przeżyliśmy postanowiłam zemścić się na Kevinie. Siadłam na ziemi i powiedziałam by mnie wziął Kevin na ''barana''. Uśmiechnięty wziął mnie, i przez całe trzy godziny wspólnie szliśmy rozmawiając. Kevin już się zmęczył i zaczął mówić.
-Meg, jesteś piękna , ale błagam cię czy możesz zejść już ze mnie?
-Kevin, nie. Poćwiczysz trochę kręgosłup.
-Ha..ha...bardzo śmieszne...ale mówię serio nie mam siły.
-Kevinciu będziesz czasami w cięższych sytuacjach i będziesz musiał sobie radzić.
-Ha..ha..dobra niech ci będzie.
Po trzech godzinach doszliśmy na miejsce. Padnięci , i w ogóle ledwo stojący na nogach domyśliliśmy się że jednak ktoś specjalnie nas wezwał do tej groty wiedział że zainteresujemy się tym. Ktoś chciał byśmy zginęli. Lecz to nadal była tajemnica. Ktoś nie przemyślał tego że będziemy mogli dezaktywować bombę. Chyba że chciał odwrócić uwagę naszą na coś co może zrobili albo na coś co się może za niedługo stać. Postanowiliśmy że zostaniemy tu możesz jeszcze jeden dzień i że przypatrzymy się temu miejscu dokładniej. Zamiast spać poszliśmy wszyscy wspólnie pooglądać telewizję. Po paru godzinach dopiero poszliśmy spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz