Część 47
Zapowiadał się ciężki dzień. Już od 7:00 byliśmy w szkole.
-Przepraszam bardzo a pani Stanley miała jakąś własną pracownie albo jakieś swoje miejsce tutaj w szkole?-pytał John dyrektora szkoły.
-Tak, posiadała takie miejsce. Rok temu prosiła o taką pracownie chemiczno-biologiczną by mogła przeprowadzać jakieś doświadczenia.-odpowiedział wskazując zejście do pracowni.
-A po co jej była? Wspominała coś?-pytając weszli do pracowni.
-Mówiła tylko że odkryła coś niesamowitego i musi to zbadać i poprowadzić doświadczenia że może odkryła lek na choroby jakieś. Była bardzo podekscytowana. Co dziennie po pracy pracowała tam godzinami a czasami tu pracowała całą noc.Pytałem co odkryła, że wtedy będę mógł jej pomóc , ale mówi że to musi pozostać tajemnicą. Przez ostatnie cztery miesiące mówiła że ktoś ją śledzi że obawia się najgorszego. Później stało się to jej obsesją i miałem ją zwolnić że majaczy. Nikt jej nie wierzył a teraz jej nie ma. Może gdybym wtedy dobrze zareagował teraz by była wśród nas...-mówił dyrektor.
-To nie pana wina. Wszystko zapisałem dziękuje za informacje. Już mamy jakiś ślad. Może już pan odejść.-powiedziawszy to dyrektor wyszedł zostawiając Johna samego. Ja z Molly zaczęłyśmy szukać czegoś nowego w sali w której po raz ostatni miała lekcje, lecz nic nie było. Zeszliśmy potem wszyscy do Johna. Tam były różne próbki które zabrała Molly.
-I co? Znowu nic nie mamy. Poza starą pracownią pełną kurzu. Niezła by z tej pracowni była jakaś kryjówka.-powiedziałam opierając się o stolik.
-Co ty powiedziałaś?-''zerwany'' John spytał.
-Że nic nie mamy, poza pracownią pełną kurzu.-powtórzyłam.-Coś nie tak?
-Ale to później że niezła z tej kryjówki była by...-mówił John.
-Kryjówka! Co w tym dziwnego? Aha...może tu jest kryjówka, jakaś skrytka.-oznajmiwszy to zaczęliśmy wszyscy szukać czegoś, dotykaliśmy wszystko. Nic nie znaleźliśmy, chodź przez chwilę uwierzyłam że tu coś może być oprócz tego kurzu. Oparłam się o ścianę i rozmyślałam. Nagle gdy się oparłam coś się przesunęło gdy obróciłam się w stronę ściany na której się oparłam zauważyłam tak jakby wciśniętą cegłę. W pewnej chwili szafa się odsunęła. Było przejście tajemne przejście.
-Weźcie latarki!-krzyknęła Kate.
Jedno po drugim wchodziliśmy w tajemniczą otchłań. Idąc przed siebie zauważyliśmy jakieś światło i usłyszeliśmy jakieś odgłosy. Gdy podeszliśmy bliżej zobaczyliśmy mężczyznę siedzącego na łóżku. Tam gdzie dotarliśmy tam było wszystko między innymi: łóżko, mała toaletka, i jakaś stara przenośna lodówka.
-Kim jesteście? Czego tu szukacie? Odejdźcie jeżeli nie chce cie bym was skrzywdził. Zostawcie mnie!-krzyczał mężczyzna.
-Spo-ko-jnie! Ja je-stem Mo-lly, a ty? Je-steśmy z pla-ne-ty Zie-mia!-powiedziała Molly dzieląc wyrazy na sylaby.
-Molly czemu tak mówisz?-spytałam.
-Może to kosmita.-odpowiedziała.
-Nie, nie jestem żadnym kosmitą. Jestem potworem, gdzie jest pani Stanley? Gdzie ona jest?-wtrącił mężczyzna.-Co z nią zrobiliście? Mówcie!
-Spokojnie, jestem John. Chcemy ci pomóc. Właśnie usiłujemy odnaleźć panią Stanley. Może wiesz coś co by nam pomogło ją odnaleźć? Opowiedz wszystko.
-Dobrze. Jestem Josef Henderson. Pani Stanley znalazła mnie pewnego dnia na ulicy z nożem w brzuchu ja nawet nie krwawiłem. Przeraziła się czemu ja nadal żyję. Zaczęła mi pomagać przed nią się otworzyłem. Ona zaczęła badać mnie i prowadzić doświadczenia. Jak to się stało że jestem można powiedzieć nieśmiertelny. Czemu jestem tak silny że mógłbym podnieść autobus. Dokonała niesamowitego odkrycia. -opowiadał.
-Ale jak dostałeś moc to przez pewną grupę osób?-pytał John.
-Tak to przez nich ale coś poszło inaczej i okazało się że moja moc jest trwała. On byli zadowoleni kazali mi robić okropne rzeczy lecz ja się sprzeciwiłem i uciekłem. Oni postanowili że będą próbować przeprowadzać badania jak to się stało.Lecz im się już dalej nie udawało, wychodziły moce lecz dotychczasowe które można za pomocą jakiegoś płynu usunąć. Pani Stanley tak naprawdę po trzech latach dokonała tego cudu. Udało się jej znaleźć to co wywołało u mnie stałą moc. Potem wpadła na pomysł że cząsteczki jakieś substancji ...nie wiem ale że stworzy nowy lek na choroby. Bez mocy! To było niesamowite. Właśnie dziś miała mi o tym powiedzieć , ale jej nie ma. Zaginęła widocznie tamta grupa dowiedziała się o jej postępach w nauce i postanowiła że wykorzystają panią Stanley do swych celów. -opowiadał.
-Teraz wszytko rozumiem...teraz wszystko mi się układa. Josef pójdziesz z nami do naszej pracowni? Będziesz w naszej agencji bezpieczny co ty na to?-zaproponował John.
-Dobrze, wszędzie lepiej niż w rękach tych ludzi.-mówiąc to wzięliśmy wszystko to co było potrzebne i ciekawe i wróciliśmy do domu. Po drodze Josefa odwieźliśmy do naszej agencji. Tam mieli mu pomóc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz