Część 54
Po trzech dniach wróciliśmy już do domu.
-Hej Kevin! Gdzie jesteś?-pytałam.
-Tutaj.-odpowiedziawszy to zobaczyłam go leżącego na kanapie.
-O Boże co ci się stało? Jesteś pobity.-oznajmiłam dotykając go po twarzy.
-Nic mi nie jest. Ludzie hydry odkryli ten dom , zakradli się w nocy i chciałm reagować ale było ich zbyt wielu. Uciekłem poczym zdemolowali cały dom i odeszli. Ja wróciłem to co dałem rady to posprzątałem. I czekałem na was.-mówił obolały.
-Dobra, musimy wrócić i zamieszkać w bazie- w naszym samolocie póki nie znajdziemy nowego miejsca.-wtrącił John.-To zbierajcie wszystko to co wasze i daje wam 10 minut. Kevin czekaj w wozie , odpal go. Do wozu zapakujcie wszystkie swoje rzeczy, i jak będzie miejsce to siadajcie do niego a reszta niech jedzie ''Lolą''.
-Tak jest!-krzyknęliśmy i pozbieraliśmy rzeczy które były dla nas niezbędne.
Po jakimś czasie rozpakowań się w końcu mogliśmy siąść na nasziej kanapie. Chodź długo nie posiedzieliśmy sobie bo Kevin strasznie jęczał z bólu, i Molly z Nickiem zrobili mu prześwietlenie, zmierzyli ciśnienie, opatrzyli rany i zrobili mu jeszcze kilka innych badań.
Okazało się że Kevin ma złamane dwa żebra.
Nagle zadzwonił telefon, zadzwoniła dyrektorka całego tego cyrku, całej tej agencji. Powiedziała że zostali zaatakowani przez hydrę. Nikt nie mógł domyśleć się jak to możliwe zaatakować agencję tą główną, to było wręcz niewykonalne chyba że znali nasze wszystkie zabezpieczenia i w ogóle lub mieliśmy zdrajcę w drużynie.
-Musimy kochani ratować agencję...szybko przebierać się , zakładać kamizelki kuloodporne , biegiem musimy ratować to co damy radę...szybko. Jest oblężenie! Dowiedziałem się także że próbują wysadziś całą agencję bombą która potrafi wysadzić nawet całą dzielnicę! To znaczy że tysiące ludzi może zginąć! Szybko! Do wozu ! W wozie założycie kamizelki! Ruchy!-poganiał John.
Wszyscy w ''minucie'' przebrali się. Po drodzę do agencji wymyśliliśmy najlepszy jaki w tamtej chwili można było wymyśleć plan. Podzieliliśmy się na pary dwuosobowe. Było nas tylko sześcioro do tego Molly i Nick którzy nie umią perfekcyjnie walczyć na całą armię hydry. Molly i Nick byli tylko po to by rozbroić bombę to ich dziedzina. Każda para rozdzieliła się i każda przez ukryty korytarz w skakiwała do różnych pomieszczeń. Ja i Kevin trafiliśmy na jakiś schowek.
-Megan wiesz , że jest tych ludzi hydry ogromna ilość...Gdybyśmy już mieli się nigdy więcej nie spotkać...
-Kevin! Przestań! Tak nigdy się nie stanie.
-Ale wysłuchaj mnie. Proszę.
-No dobrze mów.
-Zrobiłem w życiu wile głupstw za które do tej pory żałuje, chcę byśmy wszystko co złe zapomniała i mi wybaczyła. Bardzo cię kocham i pamiętaj że nigdy nie kłamałem co do tych uczuć do ciebie...mimo wszystko, ale nie kłamałem że cię kocham.
-Nierozumiem. Ja też cię kocham, ale nierozumiem co masz na myśli.
-Nie musisz rozumieć, to co dzieje się w ostatnim czasie to...wybacz mi. Kocham cię, i chcę usłyszeć to samo z twoich ust.
-Ja też cię kocham i nigdy także nie kłamałam co do tego że cię kocham.
-Cieszę się. Teraz poczekaj, oczyszczę teren i wróce tu po ciebie...nie mogę cię narażać.
-Dobrze.
Kevin wychodząc spojrzał na mnie, ja wiedząc , właściewie to miałam pewność że zginiemy chciałam zrobić pewną rzecz bym nie miała potem na sumieniu że nie przypieczętowałam tego jakby pożegnania.
-Zaczekaj Kevin!
-Tak?
-Kocham cię.
Mówiąc to pocałowałam go.
-A to co Megi?
-Lepsze niż kopniak. Mam nadzieje że dodał ci ten buziak siły i wiary że przetrwamy.
-To mi dodało energii , dzięki.
-Nie ma za co.
-A jeszcze jedno, gdy wyjdziemy z tego cali obiecuję że spędzimy najbliższy czas we dwoje tylko ty i ja, ja i ty.
-Obiecujesz?
-Tak! A teraz nie mamy czasu. Zaraz wrócę!
Kevin wyszedł i zaczął walczyć, potem wrócił i wybiegliśmy razem ze schowka. Kate i John osłaniali Molly i Nicka którzy próbowali rozbroić ogromną bombę.
-Nicki to nie jest zwykła bomba. Na tą potrzebujemy minimum godzinę by ją rozbroić! A tu ciągle są ludzie hydry! Którzy mogą nas w sekundzie roztrzelać!-krzyczała przerażona Molly.
-Wiem, spokojnie. Pamiętaj nic nie może nam upaść, bo zginiemy.-powiedział Nick.-A to by było głupie zginąć przez błąd a nie przez armię uzbrojonych ludzi!
-Wiem! A teraz kochanie zamknij się!-krzyczała Molly.
Walczyliśmy już godzinę, i nadal nie było końca tych żołnierzy! Nagle przybyły posiłki, pewien dobrze zbudowany mężczyzna i jego że tak powiem armia. Walczyliśmy aż dzięki pomocy temu mężczyźnie pokonaliśmy większość ludzi hydry, większość-dlatego że reszta uciekła. Przez kolejną godzine Molly i Nick zdołali rozbroić bombę. Wszytko dobrze się skończyło, lecz nadal mieliśmy obawy że to ktoś z naszego bliskiego otoczenia był zdrajcą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz