kursor

Rainbow Pinwheel - Link Select

Translate-Tłumacz

wtorek, 13 grudnia 2016

''Dynastia Shin Jin''

Część 12
 Po ciężkiej nocy, całe państwo było pogrążone w żałobie. Cesarzowa Youngshi,( teraz już  jako Cesarzowa Wdowa) zamknięta w swojej komnacie rozpaczała nad zmarłym mężem. Mimo tych trudnych chwil, które właśnie dotknęły pałac Jin, trzeba było jak najszybciej mianować Bayana nowym cesarzem. Bo w końcu co to za kraj bez głowy państwa? W tym samym czasie ja i Wang Yu byliśmy już w drodze do jego posiadłości. Dowiedziałam się od kupców , że zmarł cesarz i dotknęło mnie to prosto w serce. Współczułam Bayanowi, bo sama wiedziałam co to za ból stracić rodzica. W tamtej chwili, jadąc konno przez las miałam ochotę przytulić zapłakanego księcia i przemilczeć z nim wspólne chwile. Niestety byłam tylko kobietą, która właściwie nie miała nic. Nawet koń należał do Wanga Yu. 
-Pani! Pani!-wleciał sługa do komnaty Cesarzowej Wdowy. 
 -Co się stało?-spytała spłakana.
-Książę zniknął! Nie ma go nigdzie!-krzyczał zmęczony eunuch. 
Youngshi wstała porywczo i rozkazała straży go odszukać. Podczas gdy wszyscy zamartwiali się o Bayana, ten wziął konia i wyruszył do posiadłości Wanga. Po południu byliśmy już na miejscu. Poszłam odprowadzić konie do stajni, a razem ze mną poszedł Wang. 
-Seungnyang mogę z tobą chwile porozmawiać?-spytał łapiąc mnie za obie ręce.
Ledwo spojrzałam w oczy wojownika, gdyż usłyszałam galopującego konia na zewnątrz. Wyrywając się z uścisku generała straży, pobiegłam na dziedziniec. Zobaczyłam na koniu Bayana, zalanego łzami. 
-Bayan!-krzyknęłam podbiegając do niego.
-Nyang! Ja nie chcę tam wracać! Nie chcę! Rozumiesz?!-zsiadając z konia mówił z podniesionym głosem.
Nagle poczułam jakieś ukłucie w sercu i nie mogąc się powstrzymać mocno przytuliłam księcia do siebie. Czułam że potrzebował tego. Stojąc w tej pozycji nie ruchomo Wang stanął na przeciwko nas, po czym odszedł do siebie. Gdy już trochę udało mi się uspokoić księcia zaprowadziłam go do dawnego pokoju. Tam w ciszy zasnął. Czuwałam nad nim przez cały czas, aż do momentu w którym sama nie zasnęłam na podłodze  obok łóżka Bayana. Pod wieczór, obudziła się dopiero rozespana Cesarzowa Kim, która nie była tak przejęta śmiercią swojego teścia jak zniknięciem jej małżonka. Zaczęła krzyczeć na wszystkich, rzucać porcelanowymi przedmiotami i chodzić po komnacie Bayana, mimo że nie miała prawa wchodzić tam bez jego zgody. Kim Young była cesarzową , oszustką, ale jednak to cesarzowa, ale nawet ten przywilej nie dawał jej prawa by rządzić się w nie swoim pałacu. Następnego dnia z rana, przygotowałam rozluźniającą kąpiel dla Bayana. Poszłam go obudzić do pokoju. Gdy otworzył, nie chciałam mu tego mówić, ale wyglądał strasznie! Przeraźliwie podpuchnięte oczy od płaczu, cera blada jak ściana, rozczochrany, jak by go piorun poraził i wymięte ubrania. 
-Nyang dziękuję, za kąpiel, ale nie mam ochoty. 
-Bayan! To po co się tyle męczyłam z wodą?! Ręce mi mało co nie odpadną, a ty nie masz w ogóle współczucia. 
-No dobrze, ale nie zostawiaj mnie tam samego.
-Czyli mam być przy tobie gdy będziesz się kąpał?! Nie ma mowy!
Rozczarowany książę (właściwie Cesarz Bayan) ociągając się pomaszerował do pokoju w którym miał olbrzymią beczkę z ciepłą wodą. Marudząc, ale w końcu pod wpływem moich namówień w końcu wszedł do wody i zaczął się myć. Ja stałam za drzwiami i czekałam gdy Bayan będzie już gotowy. W pewnej chwili książę zaczął znów płakać. Potem spojrzał na drewniane drzwi za którymi stałam i rzekł:
-Wybacz moja Nyang.-mówiąc to zanurzył się w wodzie. 
Postanowił się utopić. W tej chwili poczułam ukłucie w sercu i odruchowo spytałam:
-Panie, przynieść ci czyste szaty?
Jednak nie usłyszałam odpowiedzi. Zaczęłam się niepokoić, jednak miałam opory czy wparować tam czy może zachować spokój. Postanowiłam jeszcze raz zawołać. Znowu milczenie. Otworzyłam zamaszyście drzwi i ujrzałam topiącego się księcia. 

Nie wiedziałam co mam robić. Zanurzyłam ręce i zaczęłam go chwytać. Udało mi się złapać go za rękę. Pociągnęłam go i udało mi się go wyciągnąć. Bayan przetarł twarz, a potem odkasływał wodę, która dostała się do płuc. Na szczęście w niewielkiej ilości. Z nerwów zaczęłam krzyczeć na niego
-Co ty sobie wyobrażasz?! Jak mogłeś mi to zrobić?! Nienawidzę cię rozumiesz?! Nienawidzę!
-Nyang, ale ja...nie dam rady tak żyć...co mi pozostało?
-Ja! Ja ci głuptasie zostałam. Nie przejmuj się. Rozumiem co czujesz, ale nie możesz się poddać. Musisz pokazać ojcu , że jesteś godnym następcą tronu!
-Masz rację. Będę walczył! Nie poddam się...a teraz możesz już wyjść, bo chcę dokończyć swoją kąpiel.
-O nie! Teraz cię nie zostawię. Odwrócę się, a ty spokojnie się umyj. 
-A jednak!
-Nie gadaj! Tylko rób swoje!
-Spójrz na mnie Nyang.
-Nie.
-No to nie! Dobrze , zobaczymy. 
Odwróciłam się plecami do Bayana i czekałam aż w końcu się wykąpie. Trwało to bardzo długo, przynajmniej z mojej perspektywy. 

Po chwili Bayan ''podpłynął'' do mnie chwycił mnie od tyłu za rękę i zaczął swoje nieobliczalne teksty:
-Nyang Young, spójrz na mnie...
-Nie jestem Nyang Young. Jestem po prostu Nyang i nie spojrzę na ciebie! 
-Nie lubię cię!
-Ja ciebie też!
Książę się zdenerwował i zaczął rękami uderzać o powierzchnie wody, chlapiąc przy tym wszystko dookoła, w tym również mnie. 

 
-Przestań!-krzyknęłam.
Znów zapadło milczenie. 
-Nie nabiorę się.-rzekłam.
Lecz znów była cisza. Znów przestraszyłam się i zaczęłam liczyć do dziesięciu, potem postanowiłam się odwrócić. W międzyczasie książę wstał z beczki i spoglądał na mnie obraźliwym wzrokiem. 
-....dziesięć!-odwróciłam się i spojrzałam na mokrego Bayana.
Tym razem udało się mu , mnie przestraszyć.

 
 Miałam dość, rzuciłam w niego czystymi ubraniami i wyszłam trzaskając drzwiami. Wróciłam do swojego pokoju, który był blisko pomieszczenia w którym znajdował się Bayan. Idący korytarzem Wang Yu usłyszał wołanie księcia , więc wszedł do mnie i powiadomił o tym.
-Czego znowu chcę?
-Nie wiem Nyang. Może nie może wyjść z wody?! Haha...
-Żeby każdy mężczyzna był taki jak ty!-westchnęłam, wychodząc z pomieszczenia, zostawiając Wanga przy stoliku. 
Weszłam do środka i ubrany w białą bieliznę, książę kazał mi pomóc ubrać swoje szaty. Odmówiłam, odwracając się do niego plecami. 
-Oż ty!-zagryzając zęby, zaczął wymachiwać ręką , tak jakby chciał mnie uderzyć. 

Zagryzłam wargi i pokiwałam głową. Gdy książę był już gotowy , spojrzałam na niego i odparłam:
-To że zmarł ci ojciec, nie oznacza , że będą się wszyscy nad tobą litować i obchodzić jak z porcelaną miseczką. Bo nią nie jesteś! Jesteś, a przynajmniej powinieneś być mężczyzną, który ma udowodnić państwu, ojcu, a przede wszystkim sobie , że jest godny swojej pozycji , tego tronu i ludzi , którzy go wspierają, lub będą wspierać. Radzę ci...nie zniszcz tego przez swoje zachowanie!
-Dobrze, przyrzekam ci Nyang, że nie zmarnuję twoich rad i pójdę za tobą...
-Nie idź za mną! Nawet nie próbuj, bo ja nie jestem tym za kogo mnie uważasz i...
-Jak to?
-Teraz jak na cesarza przystało, nie zadawaj pytań tylko odejdź. 
Znowu nastała atmosfera, której wolelibyśmy wszyscy uniknąć, ale nie mogłam ukrywać swoich przemyśleń, bo to od Bayana będzie zależeć przyszłość, a przyszłość musi być lepsza i nie może się staczać w dół, powodując wyniszczenia ludzkości, którzy pragną żyć, mimo trudnych warunków. Gdyby nie mieszkańcy państwa, w ogóle nie było by cesarza. Nie pozwólmy zniszczyć siebie i swoje państwo walczmy do końca, do póki nie nastanie to, czego pragniemy! 
Nagle do pomieszczenia wszedł Wang Yu , który powiedział o przybyciu straży cesarskiej. 
-Co oni tu robią? Kto ich tu przysłał?! Skąd wiedzą że tu jestem?!-oburzył się Bayan. 
-Nie mam pojęcia Wasza Wysokość.-odparł Wang.-Czekają na ciebie Panie. Pospiesz się. 

-Bez Nyang nie pojadę. -zaparł się książę.-Nie odbędzie się bez niej mianowanie mnie na cesarza! 
-Ale, ja...Bayan, pojedziesz tam sam. Odwiedzę cię.-starałam się, wybić mu z głowy ten głupi pomysł. 
-Nie!-krzyknął. 
Wang Yu wiedział, że te nasze kłótnie mogą trwać w nieskończoność , więc poprosił Bayana na bok, wyszeptał mu coś na ucho, a potem książę zgadzał się na wszystko co powiedziałam. Musiało być to pewnie coś ważnego skoro tak reagował. W końcu postanowiłam, że będę księciu towarzyszyć w drodze do pałacu a potem wrócę. 
-Nyang, tylko wracaj szybko, bo musisz przypilnować posiadłości. Ja jadę na spotkanie z moim bratem.-odparł Wang.
''Z bratem? Czy ja dobrze słyszałam Wang Yu ma brata?"-pomyślałam. Jednak nie zadając żadnych pytań wyruszyłam w drogę do pałacu. Po kilku godzinach jazy, w końcu dojechaliśmy co celu. Nie chcąc się napychać, zawróciłam przed wejściową bramą, tak że Bayan nie zauważył mojej nieobecności. Po wielu godzinach jazdy w siodle , dojechałam w końcu do posiadłości Wanga. Odprowadziłam konia do stajni i poszłam do pokoju mężczyzny. 
-Dobrze , że już jesteś Nyang.-odparł Wang Yu. 
-Przyszłam, bo chciałeś mi coś powiedzieć.-powiedziałam. 
-Moglibyśmy...chciałem...zapytać...czy...czy mogłabyś zjeść ze mną kolacje?-jąkając się, mężczyzna wstał z krzesła. 
-Dobrze. Nie ma problemu.-zgodziwszy się poszłam do swojego pokoju , by się przygotować. 
Ledwo wyszłam za drzwi a już wszedł Jombak-wierny sługa i przyjaciel Wanga.
-Czyli się zgodziła?!-spytał upewniając się.-Mówiłem Panie! Uważam, że ładna jest z was para. 
-Przestań!-zawstydził się Wang. -Lubię ją jak...siostrę. Nic poza tym! 
-Dobrze, dobrze...-przytakiwał Jombak, uśmiechając się, jednak i tak swoje myślał.-Co tam Jombak wie?! Nigdy się nie zakochał. Dobrze Panie, możesz mnie mieć za nieudacznika, ale i tak wiem swoje.
Tymczasem rozczesałam włosy, spięłam je w wysoki kucyk, zostawiając opadającą na twarz grzywkę i przebrałam swój strój. Ubrałam ciemne spodnie, fioletowo-purpurową koszulę i na to granatową kamizelkę. Potem przejrzałam się w lustrze i gotowa czekałam na dziedzińcu na generała. Po chwili się pojawił. Pierwsze parę minut spędziliśmy w milczeniu i w wielkiej niezręczności, aż w końcu zaproponowałam wspólny spacer po posiadłości Wanga. Podczas gdy tak chodziliśmy późnym wieczorem, przyjaciele i kilku strażników generała pojechała do pobliskiej wioski by trochę spędzić mile czas. Wśród muzyki i alkoholu. Zauważyłam , że Wang zostaje  w tyle, nie wiedziałam dlaczego nie chce iść koło mnie, ale nie miałam odwagi zapytać. W pewnej chwili poczułam , że mężczyzna przykłada mi coś do włosów. Nie myliłam się! Była to pięknie zdobiona spinka! Za każdym razem, gdy próbowałam się odwrócić, chował ją za plecy.

 
 W końcu stanęłam, odwróciłam się twarzą do Wanga i powiedziałam:
-Możesz mi dać tą spinkę. Nie wstydź się.
-To miała być niespodzianka, ale...
-Jest śliczna!-krzyknęłam z zachwytu i piękną ozdobę spięłam do włosów. 
Mężczyzna spojrzał na spinkę widniejącą w moich ciemnych włosach i ze wstydliwością się uśmiechnął i rzekł:
-To nie ostatnia niespodzianka. W pokoju czeka na ciebie biała sukna. 
-Naprawdę?! Dziękuję! Tak dawno nie miałam na sobie sukienki, że chyba zapomniałam jak to jest ją nosić!
-Wiem, dlatego Pani, postanowiłem ci jedną wręczyć. Niestety jest czysto biała, bo nie ....
-Nie tłumacz się! To najwspanialszy prezent jaki mogłam dostać, ale z jakiej to okazji? 
-Z żadnej. Lubię, sprawiać ludziom przyjemność. Po prostu.
-Idę ją przymierzyć!
-Dobrze będę czekał na tarasie, tam zjemy kolacje! 
Nie wahając się wpadłam do pokoju i zobaczyłam leżącą na łóżku , piękną suknię. Czysto-biała bez żadnych zdobień, z długim rękawem. Tak się cieszyłam , że nie potrafiłam tego nawet wyrazić. Od razu ściągnęłam męskie przebranie i założyłam prezent od Wanga. Potem rozpuściłam włosy i rozczesałam je. Następnie włożyłam nowo dostaną spinkę do włosów i gotowa wyszłam na taras z wielką dumą. Czułam się jak prawdziwa cesarzowa! Chciałam by to uczucie się nigdy nie skończyło...Jednak, w pewnym momencie zauważyłam z tarasu, galopujące konie. Pobiegłam po Wanga. Kazał mi zostać w swoim pokoju i nikomu nie otwierać. Przestraszyłam się, bo nie wiedziałam co to byli za ludzie. Generał wyszedł na dziedziniec z bronią i stojąc przed jeźdźcom powiedział:
-Chang Yu ! Witaj bracie!
-Wang Yu. Widzę, że się postarzałeś...oj bracie! 
-Czego chcesz?!
-Mieliśmy się dziś spotkać. Zapomniałeś? Nie mogę odwiedzić brata kiedy mi się podoba? Jesteśmy przecież rodziną! 
-Jesteś moim przyrodnim bratem! Po co tu przyprowadziłeś swoich ludzi?!
Chang zsiadł z konia i zaczął okrążać Wanga.
-Wang Yu, dobrze się tu urządziłeś. Ale czy to nie za duża posiadłość jak dla ciebie jednego? 
-Nie!
-Co taki ostry jesteś? 
-Odejdź z stąd! 
W pewnej chwili do mojego pokoju zaczęły rozlegać się krzyki. Nie wytrzymałam wzięłam, miecz i wybiegłam na taras. 
-Wang Yu!-krzyknęłam.
Nagle wszystkie głowy odwróciły się w moją stronę. Chang postanowił się odezwać:
-A jednak nie jesteś sam! Co to za ślicznotka?!
-Nie twój interes. 
-Jakaś służka?  Za ładna. Twoja żona? Nie...Może mi ją sprzedasz? Ile chcesz za nią?!
-Ona nie jest na sprzedaż! 
-O, widzę , że ważna jest dla ciebie skoro tak reagujesz. 
W pewnym momencie Chang rozkazał dwóm jego ludziom przyprowadzić mnie na dziedziniec. 
Ciągli mnie za ręce, próbując się wyrwać miecz wyleciał mi z dłoni. Zostałam bezradna. Wang chwycił za łuk i zaczął celować w Changa, rozkazując mu by mnie puścił wolno. Ten jednak nie posłuchał. Bezsilny generał nie zauważył jeszcze jednego mężczyzny, który podszedł go o tyłu i uderzył go w głowę. Okrutny przyrodni brat Wanga , oboje nas związał do jednego słupa, mieszczącego się w namiocie, w którym znajdowały się różne przedmioty, takie jak siodła, kilka mieczy i trochę pożywienia dla koni. Stojąc tak przez całą noc , odliczaliśmy do powrotu ludzi generała. Nazajutrz koło południa, Chang kazał odwiązać Wanga i zaprowadzić go na dziedziniec. 

  
 
Ze strachu łzy spłynęły mi po policzkach i bezradnie krzycząc ''Nie!'' próbowałam wyrwać się z grubych lin. 
Wang odwróciwszy się twarzą w moją stronę krzyknął:
-Nyang nie martw się!
Gdy zostałam sama w namiocie, zobaczyłam nieopodal siebie miecz. Próbowałam sięgnąć go nogą, jednak na próżno. Tymczasem Chang zaczął rozmawiać z klęczącym przed nim bratem.
-Zawsze wszystko miałeś! Dużo pieniędzy, dobrą posiadłość...Wszyscy cie szanowali , a ja? Byłem jak bezdomny pies! Nikt się ze mną nie liczy! Ale powiedziałem sobie ''Koniec''. Mam dość sławy swojego żałosnego braciszka...Zabić go!
Gdy usłyszałam te słowa, poczułam jakby mi ktoś wbił nóż w serce, wyrywałam się na różne sposoby i krzyczałam o mało co mi puca nie ''pękły''. Nagle usłyszałam nadjeżdżające konie...i głos Jombaka, oraz Jae i paru innych strażników. Ucieszyłam się. Wszyscy stanęli do walki. Było słychać obijające się o siebie miecze i krzyki rannych ludzi. W pewnej chwili nastała cisza. Od razu pomyślałam , że może wszyscy zginęli, ale na szczęście do namiotu wbiegł cały Wang Yu. Rozwiązał mnie, a ja podziękowałam mu za uratowanie.
-Co z twoim bratem?!-spytałam.
-Uciekł z jednym towarzyszem, resztę pięć osób nie żyje. A nasi, Jombak, straż i Mo żyją. -odpowiedział. 
Gdy wyszłam z namiotu, słudzy Wanga zabierali ciała z dziedzińca. Ja tymczasem poszłam się przebrać i przespać. Gdy już ochłonęłam, generał wszedł do mojego pokoju i powiedział:
-Nyang. Musisz odejść, nie będziesz tu bezpieczna. Znam Changa, on zrobi wszystko by mnie zniszczyć. Oby nie dowiedział się , że jesteś cesarzową!
-To co mam zrobić?!
-Nie martw się. O wszystko zadbałem, podczas gdy ty spałaś. 
-Gdzie mam się ukryć?!
-W pałacu Cesarza Bayana. Będziesz tam sługą. Przepraszam, że tylko tyle mogę ci zaoferować, ale tam nikt nawet cie nie ruszy. 
-U Bayana?! Ależ Wang Yu ja...Dobrze, ale jak się tam dostanę. 
-Mam tam przyjaciela. Wszystko mu powiedziałem, będzie czekał na ciebie przed bramą do pałacu. Musisz się pospieszyć! 
-Dobrze, już biorę konia!
Parę godzin później...
Stałam już przed bramą do pałacu. Wang zsiadł z konia i stanął na przeciwko mnie mówiąc:
-Będę za tobą tęsknił. Moja...koleżanko. 
-Ja za tobą też. Ale wkrótce się zobaczymy gdy tylko schwytasz Changa!
-No tak, ale odwiedzę cię czasami w pałacu. Przecież za kilka dni mianowanie Bayana na Cesarza, wtedy się zobaczymy!
-Dobrze.
Odwróciliśmy się do siebie plecami i już mieliśmy odejść, gdy odwróciłam się i zawołałam generała. Potem podbiegłam do niego i go przytuliłam. Chwilę, później poczułam jak łza Wanga opadła mi na ramię. Wtedy jeszcze mocniej go przytuliłam. 

Po czułym pożegnaniu weszłam za bramę pałacu. Przyjaciel Wanga dał mi ubranie służącej i zaprowadził mnie do komnaty w której były inne służki. Ściągnęłam swe męskie przebranie i ubrałam strój służącej. Pałac był tak wielki, że postanowiłam unikać Bayana, który w ogóle nie wiedział o moim pobycie w pałacu. Gdyby wiedział, tryumfował by, że w końcu przyszłam do niego. Prawdę mówiąc gdybym miała jakikolwiek wybór, na pewno nie zgodziłabym się by zostać służącą, a do tego w tym samym miejscu gdzie przebywał Bayan. Następnego dnia....

3 komentarze:

  1. I jest rozdział! Widzę, że Bayan nie tylko bardzo przeżył śmierć ojca, to jeszcze wystraszył się odpowiedzialności jaka na niego spadła. Choć Nyang umiała oderwać jego myśli od tego wszystkiego:) Nie mogę z tej kąpieli, którą mu przygotowała xD Choć chwilami było naprawdę poważnie...
    Mam wrażenie, że Wang kocha się w Nyang jak w kobiecie i ona w pewnym sensie odwzajemnia to uczucie, chociaż bardziej go kocha jak córka ojca...
    Wizyta jego brata była groźna, na szczęście udało im się odbić atak. Wang naprawdę troszczy się o Nyang, no i jestem ciekawa co się wydarzy, jak już wysłał ją do pałacu Bayana...
    Weny!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci serdecznie za komentarz. Miło jest czytać twojego bloga i te przemiłe komentarze pod moimi postami. :)

    OdpowiedzUsuń