kursor

Rainbow Pinwheel - Link Select

Translate-Tłumacz

wtorek, 29 listopada 2016

''Dynastia Shin Jin''

Część 11
 -Nyang, trzymaj mnie mocno za rękę.-odparł Wang Yu-Byś mi się nie zgubiła.
-Nie martw się. Gdzie ma być to całe przyjęcie?-spytałam.
-W sali głównej. W pałacu.-odpowiedział Wang Yu.
Gdy przekroczyliśmy bramę wejściową, zobaczyłam wielu ludzi. Na nogach tak jak i na koniach. Wszyscy szli w jednym kierunku, niosąc ze sobą wiele podarków, dla młodej pary. Gdy w końcu dotarliśmy do progu pałacu, miałam ochotę się wycofać. Nie chciałam znów się z księciem widzieć. Jednak nie chciałam opuszczać Wanga, który zawsze był przy mnie ,gdy go potrzebowałam. Oj nie, nie mogłam stchórzyć! Po chwili weszliśmy do pałacu i zauważyliśmy że wszyscy przygotowują się do wielkiego wesela Kim z Bayanem, który tak naprawdę miał się odbyć nazajutrz w dokładnie dwudzieste urodziny...nas trojga. Nie rozumiałam tego pośpiechu, więc spytałam się Wanga dlaczego tak się stało. Ten odpowiedział:
-Jeżeli wszystko było w waszej umowie...Nie rozumiem. Musiało się stać coś na prawdę poważnego skoro przesunięto uroczystość. Może wynika to z jakieś ciężkiej choroby któregoś z członków rodziny cesarskiej. 
-Możliwe...-rzekłam z niepewnością. 
-Jeżeli jest to dla ciebie takie ważne to postaram się czegoś dowiedzieć. 
-Dobrze. Byłabym wdzięczna.-odparłam. 
-Idź się gdzieś porozglądać a ja tymczasem pójdę dowiedzieć się gdzie będziemy nocować.-mówiąc to Wang puścił mi dłoń i odszedł w stronę namiestników i innych osobistości. 
Ja tymczasem, wyszłam z tego tłumu i kierowałam się ścieżkami pałacowymi. Idąc jedną z alejek przypomniałam sobie moment w którym spacerowałam po swoim ogrodzie w pięknej sukni i czekałam na przybycie księcia Bayana. Po obu stronach dróżki soczysto-zielona  trawa, pełno różnorodnych kwiatów i na środku ogrodu olbrzymie drzewo wiśniowe. Siadłam pod nim i wsłuchiwałam się w szum drzew. Delikatny powiew wiatru sprawiał że czułam się lekka jak piórko. Zamknęłam oczy , rozłożyłam ręce...trzymałam je tak długo dopóki nie zasnęłam. Opadające płatki kwiatów okryły mnie tworząc kołdrę. W pewnej chwili , przechadzał się tamtędy Bayan. Stanął naprzeciwko mnie i spoglądając roześmiał się mówiąc:
-Nyang...Przybyłaś do mnie...Moja kochana Nyang.
Później siadł koło mnie i opierając się o korę drzewa, ze szerokim uśmiechem spoglądał w błękitne niebo. Rozmarzył się. Nagle zbudziłam się. Był już wieczór. Otrzepałam swe ubranie z kwiatów i zauważyłam śpiącego księcia. Przestraszywszy się po cichu wstałam , tak by go nie zbudzić i na palcach powoli maszerowałam w stronę wyjścia z ogrodu. 
-Nyang drugi raz mnie chyba nie zostawisz? Co nie?-otwierając oczy , wstał i złapał mnie za rękę. 
-A twoje małżeństwo? Miałeś się dziś pobrać z cesarzową Kim.-powiedziałam.
-Tak, ale ślub odbędzie się za godzinę.-ze spokojem odparł Bayan.
-Właśnie! Za godzinę...-podkreśliłam.
-I co z tego? Jestem księciem i mógłbym być z tobą, jeżeli byś trafiła do mojego pałacu nie zważając na Kim.-chcąc mnie przekonać, ściskał mi rękę i prowadził mnie w przeciwną stronę niż do pałacu.
-Ale nie jesteś jeszcze cesarzem by mieć harem.-odparłam. 
Nastała cisza. W pewnej chwili usłyszałam odgłosy wołającej służby, która szukała Bayana. Przestraszona schowałam się za drzewo. Spostrzegawczy strażnik, podszedł do księcia i poprosił go by wrócił do swojej komnaty. Jednak Bayan stał w miejscu i wpatrywał się w drzewo za którym się ukrywałam. 
-Panie czekamy na kogoś?-spytał młodzieniec.
-Nyang! Wyjdź. To mój przyjaciel, nie bój się go. Odprowadzisz mnie do komnaty a potem się spotkamy na ślubie.-mówił książę.
Z głębokim oddechem wyszłam z kryjówki i przyspieszając kroku kierowałam się ku pałacu. Uśmiechnięty książę odbił się od podłoża i doskoczył do mnie, przerzucając swoją rękę przez moje ramię i krzycząc:

-Zaczekaj!
-Książę muszę wracać do Wanga Yu.
-Wang Yu też tu jest?
-Tak, przyjechałam mu tu towarzyszyć.
-Ach! Już się cieszyłem, że przyjechałaś tu dlatego by się ze mną widzieć. Trudno! 
Po pewnym czasie doszliśmy przed komnatę Bayana. Odwróciłam się plecami do księcia i szłam do głównej sali. Książę z szerokim uśmiechem, klepnął swojego strażnika po plecach i odparł:
-Ach te kobitki! 
Idąc między różnymi komnatami doszłam do pokoju Cesarzowej Kim. Delikatnie uchyliłam potężne drzwi i z ciekawości spoglądałam na oszustkę. Gdy zobaczyłam jej długie , piękne , ciemne włosy, drobną figurę i piękne duże oczy, do głowy przyszła mi myśl, że właściwie nie mogłam się z nią równać. Ogarnęło to całą moją głowę i serce, do tego stopnia, że zwątpiłam w siebie, w jakąkolwiek walkę o mój naród i tron. W pewnej chwili zaszedł mnie od tyłu pewien wysoki, dobrze zbudowany, młody mężczyzna z długimi brązowymi włosami spiętymi w kucyk, z charakterystyczną grzywką i w czarnej zbroi, który spytał:
-Co ty tu robisz? Podsłuchujesz?!
-Wybacz , ale ja...
-Zgubiłaś drogę?
-Tak. Właśnie! Błagam cię, tylko mnie nie wydaj. 
-Nie wierzę w to. Przez chwilę cię obserwowałem. Podglądałaś Cesarzową!
-Przepraszam. Jak dostać się do sali głównej? 
-Widziałem cię z dowódcą wojska-Wangiem. Szukał cię wszędzie.Seungnyang. Tak?
-Tak.
-Musisz iść tu, cały czas prosto, potem na prawo i na lewo i dojdziesz.
Przystojny, bardzo spostrzegawczy mężczyzna wytłumaczył mi bardzo w skróconej wersji drogę do sali w której za niedługo miał się odbyć ślub.W końcu po pewnym czasie próg olbrzymich złotych drzwi przekroczyła para cesarska, potem wszedł ich syn-Bayan, który w ogóle nie przypominał księcia które znałam wcześniej. Włosy spięte w kok, piękne złotawe szaty , godna postawa księcia...Chyba pierwszy raz zrobił na mnie takie wrażenie. Gdy Cesarz z Cesarzową z dynastii Jin siedli na tronie zwanym ''Ognistym Smokiem'' a ich syn stanął na podniesieniu pomiędzy rodzicami, dopiero wtedy weszła cesarzowa Kim Young. W koronie, czarno-czerwonej długiej sukni z głową podniesioną wysoko i ze wzrokiem skierowanym w stronę swojego wybranka. Jej fałszywy uśmiech, starał się za demaskować jej prawdziwe oblicze. Potem książę wyciągnął dłoń w stronę wchodzącej po schodach Kim. Gdy stanęli na równie ze sobą, chwycili się za ręce i dumnie unosili je na znak małżeństwa. Słudzy, namiestnicy i reszta poddanych wiwatowała na nową parę. Ja stałam samotnie wśród uradowanych pokojem ludzi i ze smutną twarzą i równie ze złością w oczach wpatrywałam się na kobietę która ukradła moją tożsamość. Moje serce jeszcze biło, ale czułam że jestem bliższa śmierci niż sprawiedliwości. Po całej tej ''szopce'' w głównej sali wszyscy wrócili do siebie. Na znak panującego pokoju w wioskach zostało wydane jedzenie i woreczek monet, dla każdego kto mieszkał w tych dwóch państwach. Na ulicach odbywały się parady. Wszyscy mieli wolne, między domami na każdej uliczce były zawieszone lampiony. Po domach mieszkańcy jedli, pili, śpiewali i tańczyli. 
-Nyang może pójdziemy gdzieś świętować?  
-Co mam świętować? Swoją klęskę?! Chcę wrócić już do domu.
-Wybacz. Dobrze jeżeli nie chcesz to...odprowadzę cię do miejsca w którym mamy przenocować. Jutro o świcie ruszamy do mojej posiadłości. 
-Dziękuję ci Wang Yu za wyrozumiałość. 
Idąc przepychaliśmy się wśród ludzi. Nagle w pewnej chwili podszedł do mnie pijany mężczyzna, zaczął mnie zaczepiać. Uderzyłam go w twarz, jednak on nie pozostał obojętny popchnął mnie na jeden ze straganów. Upadając wpiłam sobie do nogi pewnego rodzaju drewnianą, strzałkę. Zobaczywszy to Wang skoczył to pijaka. Wyszarpał go, później przyłożył mu raz z lewej i prawej strony i rzucił na bok. 
-Auuuu...-stękałam z bólu powoli wstając.
-Pomóc ci Nyang?!-spytał Wang Yu. 
-Nie trzeba.-idąc kulałam.
Wang podtrzymywał mnie za rękę. Niestety tak mnie strasznie noga bolała i krwawiła, że praktycznie nie mogłam na niej ustać. Wang znowu ''rzucił'' się do akcji wziął mnie na ręce a potem idąc ze mną na rękach , mijając balujących mieszkańców wioski mówił:

 
-Uwaga niosę ranną!
-Co ty robisz? Oszalałeś?! 
-Cesarzowo myślisz, że pozwolę ci cierpieć?! 
-Nie mów tak do mnie. Prosiłam cię!
-Dobrze Nyang.
W końcu po przepychankach trafiliśmy w końcu do swojego drewnianego domku. Miejsce w którym mieliśmy się zatrzymać, nie należało do zacisznych. Było bardzo głośno, pokoje były małe, nie było łóżek. Trzeba było spać na podłodze, lecz najpierw...Wang musiał wyciągnąć mi tą strzałkę. Rozdarł mi trochę materiału w miejscu w którym krwawiła rana, potem chwycił za drewniany przedmiot i jednym zdecydowanym ruchem wyjął go z mojej nogi. Ból był bardzo bolesny, ale na szczęście krótki. Następnie Wang przemył mi ranę , posmarował maścią z ziół i zawiną nogę. Na szczęście nie wdało się żadne zakażenie. W tym czasie młoda para weszła do komnaty na noc poślubną. Nagle do pokoju wleciał sługa który z płaczem poprosił Bayana by poszedł do swojej matki. Przestraszony reakcją eunucha, książę pędem wleciał do swoich rodziców. I ujrzał płaczącą matkę klękającą przy łóżkiem i trzymającą za rękę ojca księcia. 
-Co się stało?!-spytał przerażony Bayan.
-Synku!-zawołała płaczliwie matka.-Właśnie odszedł od nas Cesarz!
-Że co?!-zdziwił się książę.
-Twój ojciec nie żyje!-krzyknęła kobieta.
Bayan upadł na kolana i opierając ręce na podłodze zawył przeraźliwie i na środku komnaty zaczął płakać. Łzy upadały na marmurową powierzchnię, rozpływając się tworzyły potok wody. Wszyscy poruszeni, biegali wokół martwego cesarza, jego syna i matki księcia. Tymczasem zezłoszczona swoją nieudaną nocą poślubną Kim Young Tokeum uderzyła wazą o podłogę, która rozbiła się na drobne kawałki.

niedziela, 27 listopada 2016

''Dynastia Shin Jin''

 Część 10 
-Pani, Pani!-wołał eunuch wbiegając do komnaty cesarzowej Kim Young. 
-Jak śmiecie mnie budzić?!-zdenerwowała się dziewczyna. 
-Pani! Musisz wstać natychmiast. Matka księcia się zdenerwuje. Musisz złożyć jej pokłon. Rano i wieczorem. -tłumaczył sługa. 
-Przecież wiem! Jestem w końcu cesarzową. -mówiąc to Kim przykryła się jeszcze raz kołdrą. 

 
Niestety eunuch Pak nie miał wyboru , wziął i szarpnął kołdrę, odkrywając młodą cesarzową. Oburzona porywiście wstała i zaczęła tuptać nogami o podłogę. 
-Nie pójdę z pustym żołądkiem do Cesarzowej Matki.-odparła. 
-Tak jest Pani.-rzekła służka.-Tam masz śniadanie. Tylko pospiesz się. 
-Zwracajcie się do mnie Wasza Wysokość! Jak was wychowano?-kpiła.-Oj przepraszam, was w ogóle nie wychowano. Jesteście od urodzenia niewolnikami. Ha Ha! 
-Wybacz Wasza Wysokość.-przeprosiła służba. 
Ociągając się młoda cesarzowa siadła do stołu. Niekulturalnym ruchem do rąk chwyciła jedzenie i zaczęła je upychać do ust. Potem z pełnymi ustami prosiła, a właściwie rozkazywała by jej podano dokładkę. Na znak tego rzuciła na podłogę porcelaną miseczkę. 

-Pani! Spóźnimy się.-przypominał Pak. 
-Powtarzasz się! Przestań, głowa mnie boli.-rzekła.-W moim pałacu już dawno byście zostali skazani! Śmierdzące szczury. 
Eunuch Pak już stracił cierpliwość. Wyszedł z komnaty i poszedł do Cesarzowej Matki z donosem na nieuprzejmą Kim Young. 
-Pak, nie przesadzaj.-mówiła ze spokojem w głosie cesarzowa Youngshi. -To jej pierwszy dzień u nas. Bądź wyrozumiały i traktuj ją z szacunkiem. Przecież tak nie dawno biedna Kim stracił rodziców w zamachu. To i tak jest wielka , że zdołała się podnieść i zapanować nad swoim krajem.
-Wybacz Pani, ale chciałem jak najlepiej.-powiedział. 
-Wiem, a teraz idź i powiedz jej jakie panują u nas reguły i naucz ją chodzić prosto. -rzekła Youngshi. 
Tymczasem ja siedziałam u Wanga Yu i rozmawialiśmy o wyznaczeniu dla mnie kary za poniżanie przyszłego cesarza przy służbie. Mogłam to ominąć, ale wtedy wszyscy byli by oburzeni i było by więcej szkody niż pożytku. Wang Yu starał się być obiektywny, ale za bardzo mu to nie wychodziło. Bo miał wiedzę, której nikt inny dotychczas nie miał. Wiedział, że jestem prawowitą cesarzową, ale musiał mnie traktować jako stajenną, bo inaczej groziło by mi niebezpieczeństwo. Musiał wybierać, albo potraktować mnie jak Waszą Wysokość, albo jak zwykłą służkę. Postanowiłam mu pomóc w tej decyzji, a właściwie zadecydować za niego. 
-Wang Yu nie przejmuj się mną. Wyznacz mi dziesięć batów...
-Nie! Pani, ja...nie mógłbym. 
-Wang, ja się nie sprzeciwiam. Chcę by w państwie była sprawiedliwość a jak mam tego dokonać skoro nie jestem wobec siebie sprawiedliwa?
-Pani, nie każ mi tego zrobić.
-Bayan kazał tobie. Nie przejmuj się, powstałe rany, kiedyś znikną. 
-Ale zapomniałaś że zostaną blizny.
-Tak, ale co z tego?
-Jak to? Nyang...
-Wang Yu, zrób to!
-Ale ja nie chcę byś mnie znienawidziła. 
-To jest nie możliwe. 
-Mam inną karę.
-Jaką?
-Trzy dni bez jedzenia i picia. 
-Ale mogą pomyśleć że mi dajesz coś jeść jeżeli idziemy spać.
-To może przywiąże cię do słupa na dziedzińcu? 
-Zgoda.
Wyszliśmy na dziedziniec i Wang Yu ogłosił wszystkim zebranym wyznaczoną karę. Wszyscy krzyczeli z radości i spoglądali jak dowódca wojska przywiązuje mnie sznurami do drewnianego słupa. Podczas gdy odbywałam swoją karę, Kim Young Tokeum uczyła się chodzić prosto. Polegało to na tym , żeby przejść się z miską na głowie i by jej nie rozbić. Kim nie podchodziła do tego zadania z powagą, wręcz przeciwnie. Ile razy ustawiła miseczkę porcelaną na czubku głowy, tyle razy ją rozbijała. Do tego kazała jeszcze po każdym rozbitym naczyniu sprzątać, by nie wbiła sobie w stopy jego odłamków. Służące donosiły jej także napoje by się nie spociła za bardzo. Nagle Young zauważyła przechadzającego się po ogrodzie księcia, który kątem oczów spojrzał na nią , od razu założyła naczynie i przeszła bezbłędnie wyznaczoną trasę. Gdy zobaczyła, że Bayan odchodzi zdjęła z głowy miskę i rzucając powiedziała: 

-Nie zrobię tego po raz kolejny!
-Ale nie trzeba Wasza Wysokość, zrobiłaś to bezbłędnie. Gratulacje.-odparła służąca Mimi. 
-Co teraz?-spytała Kim.
-A co chcesz robić?-spytał Pak.
-Chcę iść do Bayana!-krzyknęła dziewczyna. 
-Dobrze Pani.-mówiąc to słudzy zaprowadzili cesarzową do księcia.
Książę siedział pod drzewem kwitnącej wiśni i trzymając patyk w ręce, przekładał go z dłoni do dłoni, rozmyślając. Nadeszła Kim. Skinęła głową i uśmiechając się stanęła na przeciwko Bayana.
-Chodź tu.-odparł.-Siądź koło mnie. Będziemy rozmyślać.
-Wybacz, ale nie siądę koło ciebie. -odpowiedziała. 
-Dlaczego?-spytał Bayan.
-Bo nie chcę pobrudzić swojej pięknej sukni.-odparła. 
Książę spojrzał na nią,a potem skierował swój wzrok a podłoże i wymamrotał:
-Nyang by na pewno ze mną siadła.
Usłyszała to Kim i zapytała:
-Co powiedziałeś książę?
-Nic. Rzekłem że do twarzy ci w tej...sukni. 
-Ach! Dziękuję! Wiem, bo to z mojego kraju tkaniny. Mi we wszystkim jest do twarzy. W moim pałacu jest bardzo kobieco, ale tu tak...
-Jak to jest?
-Ale co ''jak to jest''? 
-No jak się traci obojga rodziców w tej samej chwili. 
-Nie chcę o tym mówić. Wybacz mi.
-Dobrze Kim. Rozumiem. Pamiętasz jak mieliśmy zaaranżowane spotkanie? Mieliśmy się wtedy po raz pierwszy spotkać przed naszym ślubem. Już wchodziłem do sali konferencyjnej i zdążyłem zobaczyć tylko twój kawałek. Bo wybiegłaś. 
-Tak. I co w związku z tym?
-Myślałaś o nas? O mnie? Nie obawiasz się naszego małżeństwa?
-Nie czemu mam się obawiać? 
-A jakbyś poznała kogoś innego i zakochała się w nim? 
Nastało milczenie. Kim próbowała zrozumieć co tak naprawdę chciał jej przekazać Bayan. W pewnej chwili przybiegły służki, które przerwały milczenie. Para cesarska zaprosiła młodych na omówienie ślubu. Omawiali róże szczegóły. Oczywiście Kim Young miała swoje propozycje i udało się jej przemycić je do uroczystości. Następnego dnia w nocy przyszedł do mnie Wang Yu. Siadł koło mnie i w ciszy towarzyszył mi w odbywaniu wyroku. Spragniona i wygłodniała próbowałam się zdrzemnąć, ale było to praktycznie nie możliwe. Kiedy odszedł strażnik Wang Yu przybiegł z wodą i kluską ryżową. 
-Ale nie dam rady zjeść bo jestem przywiązana.-odparłam.
-Wiem, ale ja ci pomogę.-rzekł Wang.
Wziął pięknie zdobiony kubeczek i stopniowo nachylał go, tak bym mogła się napić, a bym się nie zakrztusiła. Potem  spokojnie i z niezręcznością nagryzłam podtrzymywaną przez Wanga kluskę. W pewnej chwili mężczyzna buchną śmiechem. Spytałam go co go tak rozbawiło, on odpowiedział , że ja. W sposób jaki jadłam i piłam.. Po raz pierwszy od kilku dni zaczęłam się uśmiechać. Właściwie tak minęła nam cała noc, pełna uśmiechu. Dwa dni później po odbyciu kary udałam się z Wangiem do stolicy na zaślubiny księcia Bayana. Wiele mieszkańców państwa uważali że dynastia Jin złamała wiele zasad w sprawie odbywania się ślubu. Jednak jak to ludzie niższej rangi nie mieli nic do mówienia, mogli wznieść bunt, który był od razu tłumiony , ale nie było takiej potrzeby bo w państwie Jin żyło się na wystarczającym poziomie by mieszkańcy kraju mogli przymknąć oko na niektóre sprawy. 




I co sądzicie o nowej CESARZOWEJ?! Uważacie że zmięknie, że matka cesarza pokaże jej gdzie jest jej prawdziwe miejsce? A co zrobi Bayan, zapomni o Nyang i zakocha się w Kim Young? Piszcie w komach. 😀😁

wtorek, 8 listopada 2016

''Dynastia Shin Jin''

Część 9 
 -Zaczekaj chwilę. Nie pędź tak.-próbowałam chwycić oddech.-Słyszysz?! Poczekaj na mnie! Nie mam już siły!
-Hahaha....-Bayan wybuchnął śmiechem.-Czyli wiesz teraz jak ja się czułem , gdy byłem zmęczony a ty mi nie dałaś odpocząć.
-Ale nie byłeś ranny.-odparłam.-Do tego to ja jestem kobietą i nie mam tyle siły co mężczyźni.
-Też mi coś.-parsknął książę.-A kto mnie pobił w stajni dla koni?!
-Nie mam już...-upadłam na kolana.-...siły...
-Nyang nie wygłupiaj się.-mówiąc to Bayan szedł tyłem.-No wstawaj. Nie chcę mi się ciebie nieść.
-Książę!-krzyknęłam wyciągając rękę przed siebie.-Uważaj!
Niestety nie zdążyłam go zatrzymać. Książę idąc tyłem nie zauważył urwiska. Stracił równowagę i spadł ze skarpy prosto do rzeki, mającej silne prądy. 
Chwyciłam się za zakrwawione ramię i szybko wstając, podbiegłam resztkami sił nad przepaść. Spojrzałam w dół i zobaczyłam jak nurt wody rwie młodego księcia, obija go o boki skał...
Nie miałam chwili do stracenia. Skoczyłam zaraz za nim. Przez dosłownie kilka sekund, poczułam się tak lekko, tak niesamowicie, lecz zderzenie z wodą nie było niczym przyjemnym. Gdy wypłynęłam po krótkim czasie na powierzchnie od razu próbowałam dogonić tonącego Bayana, który coraz bliżej był wodospadu. Bałam się, że mogę nie zdążyć i że tam będzie nasz grób. Ta rzeka była  zbyt silna, nawet dla najlepszego pływaka. Machałam rękami i nogami, woda wlewała mi się do uszu i oczu. Obraz stawał się coraz bardziej nie wyraźny. Rana po strzale zostawiała swój krwawy ślad. W pewnej chwili usłyszałam odgłos wodospadu. Na moje szczęście w porę zauważyłam jakiś brzeg. Z pomocą rzeki i swojej wytrwałości ''dogoniłam'' księcia. Chwyciłam go i mocno trzymając starałam się kierować ku brzegowi. Byłam bliska złapania się wystającego drzewa, niestety moje słabe ręce nie zdołały się utrzymać. Topiliśmy się dalej. Młody książę stracił przytomność a ja z bolącą rękę musiałam nas jakoś uratować. Nagle zobaczyłam kończącą się rzekę i wielki wodospad. Próbowałam wszelkich sposobów , które wtedy przyszły mi do głowy, ale to zdało się na nic. Zobaczyłam ostatnią szansę. Wystającą skałę! Nurt rzeki zarzucając nami pozwolił mi złapać się skały. Udało mi się! Już myślałam, że jesteśmy uratowani, jednak się myliłam. Trzymając się ostatniej nadziei, zauważyłam, że tracę czucie w rannej ręce. Próbowałam nad tym jakoś zapanować, niestety się nie udało. Prąd ''wyrwał'' nas od szansy i ostatni raz pod topił , ja uderzając się w głowę puściłam Bayana. Razem z wodospadem z płynęliśmy w dół. Nie wiem jak długo, ale jakiś czas później ocknęłam się na brzegu z poobijaną głową. Bardzo powoli wstałam i odkasłując wodę zaczęłam się rozglądać. Nie bardzo wiedziałam co się wydarzyło.Kilka minut później przypomniałam sobie, że był ze mną książę. Zaczęłam go wołać. 

 
W pewnej chwili zauważyłam go na powierzchni wody , całkiem nieruszającego się. Przestraszona o życie przyszłego cesarza, wbiegłam do wody i ''wyłowiłam'' go z niej. Ponieważ nadchodziła noc musiałam przenieść go do przybrzeżnej jaskini. Tam położyłam go na kamieniu i zaczęłam rozpinać mu strój. Musiał się w końcu ogrzać. Łzy spływały mi jak krople deszczu po policzkach.


-Ocknij się. Bayan błagam cię! Nie możesz odejść!
Ze zdezorientowania odruchowo zaczęłam go uderzać pięściami po klatce piersiowej. Potem nachyliłam się nad nim i ucho nadstawiłam nad jego sercem i wsłuchiwałam się bicia. Jednak niczego nie słyszałam, jedynie jakieś dziwne dzwonienie w uszach. W pewnej chwili zaczął odkasływać wodę. Ze szczęścia jak i z nerwów zaczęłam się na całego śmiać, chorobliwie śmiać. 
-Żyjesz! O Buddo dziękuję ci! 
Szybko ściągnęłam swoją mokrą koszulę i położyłam go koło księcia. Później tak mocno go przytuliłam, że w pewnej chwili przestraszyłam się, że mogłam go udusić, więc go delikatnie położyłam  na kamieniu. 

  

Zimna noc sprawiała, że dygotałam i potrzebowałam ciepła. Nie wiedziałam co mam robić , więc przytulona do księcia zasnęłam. 

 
Następnego dnia z wschodzie słońca, gdy dobrze mi się spało, książę zaczął się przebudzać. Dość szybko jak na takie wydarzenie. 
-Nyang?-zdziwił się otwierając oczy.-Ale...co się stało?!
-O! Obudziłeś się! -spojrzałam na niego i dziwnie się poczułam.


-Co ty Nyang...?
-A tak! Sprawdzałam czy bije ci serce.-zaczęłam bardzo dziwnie mówić, do tego kiwać głową.
-I co bije?-spytał Bayan.
-Co?
-Serce.
-A serce...Nie...to znaczy tak! Bije, bo w końcu żyjesz i jesteś tu i rozmawiasz ze mną...-szybko wstałam i zaczęłam zakładać koszulę. 
Bayan wstał obolały i milcząc starał się zachowywać normalnie, tak jakby o tym co przed momentem nastąpiło w ogóle nie myślał i nie był zdziwiony. Jednak kiepsko mu to wychodziło. Czułam się speszona i zakłopotana. Nie wiedziałam jak mam się od tamtej chwili zachowywać.  Po ciężkim poranku w końcu udaliśmy się do posiadłości Wanga Yu. Koło południa wreszcie dotarliśmy bez żadnego kłopotu do domu. Zmęczeni rozdzieliliśmy się i każdy poszedł do swojej komnaty. Wzięłam ciepłą kąpiel, potem przebrałam się i w końcu zjadłam coś porządnego. Byłam już tak padnięta, że myślałam , że zasnę na stojący. niestety obowiązki wzywały, musiałam wyczyścić stajnie. Tymczasem gdy ja harowałam przy koniach, książę smacznie sobie spał. 
-Wiesz, że nie musisz tego Pani robić?-wszedł Wang Yu. 
-Panie, nie jestem już cesarzową. Właściwie nawet nią nie zaczęłam być. Liczy się tu i teraz. Teraz jestem tu stajenną o imieniu Nyang i służę tobie.-powiedziałam.
-Wiem, ale nie oznacza to że mam przejść koło ciebie obojętnie Nyang. Czemu nie szukałaś pomocy? Dlaczego nie chcesz odzyskać tronu?! Pozwolisz by ta kobieta podszywała się pod ciebie i niszczyła twoje mienie?-Wang próbował zrozumieć.
-Nie nie pozwolę! Ale sądzisz że jest to takie łatwe?!-podniosłam głos.-Zrobię to w odpowiedniej chwili. A teraz pozwól że zajmie się tym koniem.
-Cesarzowo...-zaczął.
-Nie mów tak do mnie! Nigdy! Żeby być cesarzową, trzeba sobie na to zasłużyć. Jeżeli nie chcesz mnie słuchać, to chociaż odejdź i daj mi dokończyć powierzone mi zadanie.-powiedziałam.
Późnym wieczorem, gdy leżałam w swoim łóżku, spoglądając na sufit rozmyślałam nad tym z kim mógł się spotkać El Sumur. Kto to był i co kombinuje? Zastanawiałam się także nad słowami Wanga , który sądził że się poddałam, że nie walczę o swój tron i swój lud. Dni mijały a  ja nie miałam ciągle żadnego pomysłu jak odzyskać należne mi miejsce.  
Kilka dni później...
-Panie masz wszystko?-spytał Jae Sung Mo.
-Tak.-odpowiedział ze smutkiem w głosie Bayan.- Jestem gotowy do wyjazdu.
-Książę czemu się smucisz?-spytał Mo.
-Gdzie jest Nyang?-spytał.-Nie widziałem go od kilku dni.
-A co zaprzyjaźniłeś się z nim?-zdziwił się sługa.
-Tak, ale chciałem się pożegnać z nim.-rzekł.
-Powinien już wrócić ze stolicy.-odpowiedział Sung.-Powinien być już w swoim pokoju.
Książę zostawił swoje bagaże i pobiegł jak najszybciej do mojej komnaty do której właśnie weszłam. Spojrzałam na niego i chciałam niespostrzeżenie wyjść, ale się nie udało. Bayan wstał z mojego łóżka i mocno mnie przytulił. 
-Zostaw mnie!-krzyknęłam.
-Nyang, ale co się stało?-spytał Bayan.
-Nic. Wracaj do swoich komnat, a mnie zostaw w spokoju!- wykrzykiwałam.
-Ale dlaczego?-pytał książę.
-Bo tak.-odparłam.
-Myślałem , że ty i ja...-przerwał.
-Że ty i ja co?-powtórzyłam.-Zapamiętaj sobie powierzono mi zadanie, by ciebie chronić do momentu gdy nie opuścisz tej posiadłości. Dziś odjeżdżasz , więc moje zadanie się kończy. Ty wracasz do pałacu ja do stajni! 
-Nyang, ale co się stało? Wytłumacz mi to!-oburzył się młodzieniec. 
-Muszę ci się tłumaczyć? Bo jesteś księciem? Tak?!-chciałam to jak najszybciej zakończyć.-Nic między nami nie było, nie jest i nie będzie. Przy stworzyłeś mi wielu problemów. Cieszę się że w końcu wyjeżdżasz.
-Nie rozumiem.-rzekł Bayan.
-A czego tu nie rozumiesz? Jesteś aż tak tępy , że nie możesz pojąć tego co do ciebie mówię?!-próbowałam się od niego odczepić. 
-Nie o to chodzi.-rzekł.-Po prostu nie rozumiem, dlaczego tak mnie traktujesz. Raz jesteś wspaniała, czuje że jesteśmy sobie bliscy tak jak wtedy nad wodospadem, a drugi raz jesteś oschła, serce masz z kamienia i zlodowaciałe. Boisz się uczuć!

Nagle przyszedł strażnik po księcia z wiadomością , że muszą już odjeżdżać. Jednak ja słysząc to co mówi Bayan nie zważałam na obecność sługi tylko dalej prowadziłam tą rozmowę, czy kłótnie.

 
-Nie! Niczego się nie boję! Odejdź!-krzyczałam.
-Nie! Nie odejdę dopóki mi nie powiesz dlaczego tak się zachowujesz Nyang.-upierał się przy swoim książę.
-Bo jesteś prostackim dzieckiem. Nie jesteś wart nawet kluski ryżowej. Współczuje twojemu ludowi jak obejmiesz tron. Zniszczysz to państwo!
-To nie prawda. Nie mów tak! Nic dla ciebie nie znaczę?! Jesteś egoistką, myślisz że będzie ktoś chciał tak oschłą kobietę do tego służkę i stajenną?! Chciałem ci dać szanse, ale nie zasługujesz nawet na to by mnie widzieć.
-O książę Bayan pokazał na co go stać!-krzyczałam przy wszystkich , którzy właśnie się zlecieli.
-Wang Yu proszę cię byś ukarał Nyang, za znieważanie przyszłego cesarza przy swoich poddanych.-mówił książę ze łzami w oczach.

 Ja już nie mogłam dłużej powstrzymać napływających mi do oczu łez, pobiegłam na zewnątrz i rozpłakawszy się wzięłam konia i pojechałam tam gdzie zawsze , gdy miałam złe dni, do Ilsu. Tymczasem Bayan rozżalony wsiadł do powozu i ruszył w drogę powrotną do pałacu. W tym samym czasie w pałacu Shin ''wielka cesarzowa'' - Kim Young Tokeum przygotowywała się do zaręczyn z księciem Bayanem. Po południu przyszły władca dojechał do pałacu. Zasmucony, nawet nie przywitał się ze swoimi rodzicami tylko od razu udał się do swojej komnaty. Sługa słysząc naszą kłótnie u Wanga odparł:
-Panie, nie martw się. Ona nie jest warta twoich łez. Zapomnij o niej.
-Ale jak? Skoro ja ją chyba...kocham.
-Książę! Nie wolno ci! Ona ma rację, lepiej żebyście się już nigdy więcej nie spotkali. Wiesz, że kara by ci groziła gdybyś spotykał się ze stajenną.
-Wiem! Ale nie mogę  o nie zapomnieć, od czasu piętnastu urodzin. Wtedy ją pierwszy raz spotkałem.
-Zapomnij Bayanie. Idź się przygotuj bo, wnet przybędzie twoja wybranka. Cesarzowa z dynastii Shin. 
-Ja nawet nie wiem czy chcę ją poślubić tą cesarzową.
-Nawet nie mów tego głośno ani nie myśl! Jeżeli jej odmówisz, powstanie wojna. Wiele ludzi zginię.
-Chyba masz rację, mój wierny sługo. Zapomnę o Nyang.-mówiąc to książę poszedł wziąć kąpiel, potem przebrał się w szykowne szaty i wyczekiwał swojej wybranki.
Tymczasem w posiadłości Wanga Yu trwało wielkie poruszenie, już każdy wiedział, że jestem kobietą. A wszystko to za sprawą Bayana. Z wielką gracją i z dużym spóźnieniem w końcu do pałacu Jin zajechał powóz z przyszłą małżonką  Bayana.
-No wyjdź po nią synu.-popychała księcia matka.
Książę wyszedł na przeciwko powozu i zadumany rozglądał się na boki. W końcu z pojazdu wyszła młoda dziewczyna ubrana w szykowne szaty, z rozpuszczonymi czarnymi włosami i ze zasłoniętą twarzą rękami. Bayan spojrzał na nią a ona powoli odsłoniła twarz , ukłoniła się i z uśmiechem na twarzy wpatrując się w księcia Bayana  powiedziała:

    
-Witam Wasza Wysokość. Jestem Cesarzowa Kim Young. Do usług. 



Jak widać dość długo zwlekałam z kolejną częścią, ale na szczęście już jest. Mam nadzieję , ze wkrótce napiszę 10 część losów księcia Bayan i Seungnyang. Dopiero w tej części zobaczyliście Kim Young Tokeum. Od teraz będzie odkrywała większą rolę niż wcześniej i pokaże swoje oblicze. Jak sądzicie czy Bayan zapomni o Nyang? Czy jeszcze się kiedyś spotkają?! Piszcie w komach. Z góry chcę przeprosić za powtórzenia i błędy wszelkiego rodzaju ale jest dość późno właśnie jest tera godz. 00:45 więc już racjonalnie nie myślę, ale mam nadzieje że najgorzej nie wyszła ta część ;)