kursor

Rainbow Pinwheel - Link Select

Translate-Tłumacz

środa, 21 lipca 2021

"Przestań oddychać"

 Rozdział 5

Uczniowie po skończonych zajęciach zaczęli wychodzić ze szkoły. 

-Ale pada! - krzyknęła Sojin. -A ja nie wzięłam parasola...

-Nie martw się i tak idziesz teraz do mnie, a ja mam parasol więc damy radę. - odparła Minji rozkładając swój niesamowity parasol od Taehuna. 

Dziewczęta schodziły obie po schodach pod jednym parasolem, gdy nagle Chosun chwycił za dłoń Minji. Nastolatka gwałtownie się odwróciła w jego stronę i spytała co on w ogóle wyprawia. On wyrwał jej parasol i oddał go Sojin, której kazał odejść na bok. 

-Czemu nie zaczekałaś na mnie? Przecież wiesz, że chcę cię odprowadzić do domu. - odparł chłopak.

Minji spojrzała na niego z takim lekkim wyrzutem i powiedziała:

-Nie obraź się, ale ja mogę sama wracać do domu. Dzisiaj idę z Sojin, bo kończymy prezentację. Wybacz, ale nie chcę żebyś mnie odprowadzał.

-Dlaczego? Przecież wiesz, że mi się podobasz. A ja? Podobam ci się  w ogóle?

-Chosun ja cię nie znam w ogóle...Jestem tu dopiero trochę ponad tydzień...

-Ale gadasz pierdoły! Zasłaniasz się tą wariatką i czasem! Szkoda mi na ciebie czasu! 

-Nie mów tak do niej. Sojin nie jest nic winna. 

-Zamknij się i idź już lepiej! 

Minji znieruchomiała. Pierwszy raz widziała tak zdenerwowanego Chosuna, aż kipiał ze złości, a jego oczy porażały spojrzeniem. Nastolatka trochę się przestraszyła, dostając gęsiej skórki. Wszystko widział Taehun, który podszedł do chłopaka i kazał mu się uspokoić. 

-Odwal się idioto! - powiedziawszy to, Chosun odszedł. 

Dziewczyna posłała delikatny uśmiech w stronę Taehuna, odwróciła się i pobiegła do czekającą na nią Sojin. Niestety ciotka nie mogła po nie przyjechać, więc musiały iść pieszo. W tym samym czasie, Chosun spotkał się z Soyang i Yoonil. Zaczęli dyskutować o Sojin. 

-Uważam, że trzeba jej przypomnieć o swoim miejscu. - odparła Yoonil.

-Ona musiała coś nagadać Minji na mnie. - żalił się chłopak. - Ale spokojnie ja jej już pokaże...Minji i tak będzie ze mną. 

-Ty tak serio? Serio ci się tak podoba czy traktujesz ją jak te poprzednie? - dziwiła się Soyang. 

-Podoba mi się...No dziś mnie wkurzyła, ale w sumie podoba mi się ta jej zawziętość. Myślę, że zgrywa trudną do zdobycia, ale zobaczymy jeszcze. - mówił Chosun. 

-Co chodzi o Sojin mam nadzieję, że nic jej nie powiedziała... - przestraszyła się Yoonil. 

-Coś ty! Chyba nie jest taka głupia, a nawet jakby to Minji pewnie by okazała to, że coś wie. - rzekła Soyang. 

-Dlatego trzeba się upewnić, że nic nie powie. - powiedział chłopak. - Poczekamy na nią, jak będzie wychodzić od Minji. Wtedy jej przypomnimy o zasadach. 

Nastolatkowie zaczęli planować, podczas gdy koleżanki po skończeniu prezentacji zaczęły sobie wyjaśniać tą wiadomość niby od Minji, która mówiła o tym jak bardzo lubi tą klasową grupkę. Dziewczyna była wyraźnie zawiedziona zachowaniem koleżanek, które bez pytania weszły do jej pokoju i grzebały po laptopie. To sprawiło, że nastolatka założyła hasło, by więcej taka sytuacja nie miała miejsca. Potem opowiadała Sojin o swoich wątpliwościach, co do reszty znajomych. Mówiła, że ma mieszane uczucia, czy są wobec niej szczerzy. Jej najbliższa przyjaciółka – Sojin wyraźnie chciała jej coś powiedzieć, ale coś sprawiało, że cały czas się blokowała. Minji nie chciała naciskać, jednak widziała, że coś się dzieje. Trochę ją to martwiło, bo naprawdę polubiły się i czuła więź z dziewczyną, czuła jej szczerość i szansę na to, że naprawdę mogą być sobie bliskie, tak by nigdy między nimi nie było żadnych tajemnic. Nagle usłyszały dźwięk powiadomień, przychodzących na ich telefony. Spojrzały na wyświetlacze, a tam okazało się, że ich wychowawca, nauczyciel historii – Yoon Bin założył grupę klasową na jednej z portali, by powiadomić swoich uczniów, że planuję wycieczkę w góry z nocowaniem w namiotach i ogniskiem. Od razu rozpoczęła się fala odpowiedzi uczniów, którzy przejawiali radość na propozycję nauczyciela. Większość była chętna, lecz wyjątek stanowiła Sojin, która nie była przekonana do tego pomysłu. 

-Ale dlaczego? Może być fajnie. Przecież będziemy tam obie, nawet możemy spać w jednym namiocie. Chodź ze mną... - Minji próbowała przekonać koleżankę.

-Nie, ja nie chcę iść... - Sojin zachowywała się tak, jakby jej oczy mówiły tak, ale usta zaprzeczały. 

Po chwili pojawiła się wiadomość od Bina, który napisał, że wycieczka jest obowiązkowa, gdyż nieobecność będzie prowadzić do wyciągnięcia konsekwencji. Sojin nie miała już wyjścia, musiała iść.  „A kiedy będzie wycieczka?” - spytała jedna z uczennic. Yoon Bin odpisał, że sprawdzając pogodę to mogą iść za trzy dni pod warunkiem, że znajdą jeszcze jednego opiekuna. 

-No to teraz nie masz już wyjścia. Może jutro po szkole pójdziemy na zakupy? Spytam ciotki czy pozwoli mi coś kupić. - zaproponowała  Minji.

-Dobrze...może być. Skoro muszę iść, to trzeba się przygotować. - mało entuzjastycznie zareagowała Sojin. 

Bratanica od razu napisała do Surim by ją przygotować na nowy wydatek, ale ciotka jak to ona, bezproblemowo podeszła do sprawy, a nawet była szczęśliwa i powiedziała, że chętnie się uda z nimi na zakupy. W pewnej chwili zadzwonił telefon, był to telefon Sojin. Dziewczyna wstała i wyszła na korytarz. Kiedy wróciła, wzięła torebkę i płaszcz i zaczęła się żegnać z Mijin. 

-Idziesz już? - zdziwiła się dziewczyna. 

-No tak...mama dzwoniła i muszę już wracać. - mówiąc to Sojin przytuliła koleżankę i wyszła. 

Wyraźnie zdenerwowana dziewczyna, przyspieszyła kroku. Szła już późnym wieczorem i nerwowo oglądając się wokoło siebie, przyświecała sobie drogę latarką w telefonie. W pewnej chwili wydobył się znikąd warkot jakiegoś pojazdu. Sojin odwróciła się, a za nią jechał rozpędzony motor. Dziewczyna odskoczyła na pobocze, a potem biegła ile sił w nogach. Jednak osoba w kasku nie odpuszczała. Przyspieszała i zwalniała, stawała na tylnym kole, przybliżała się i oddalała od przestraszonej dziewczyny. Nagle ktoś wydobywał z siebie przerażająco głośne okrzyki. Sojin płacząc, biegła ile sił w nogach, aż dobiegła do jakiegoś sklepu. Weszła zdyszana i zapłakana do środka i czekała aż ktoś odjedzie. Mężczyzna znajdujący się na motorze czekał przed wejściem do spożywczaka i spoglądał wprost na dziewczynę. Po kilkudziesięciu minutach odjechał, zostawiając nastolatkę w tym strachu. Potem Sojin po upewnieniu się, że nic jej już nie grozi, pokierowała się wprost do domu. 

Nazajutrz w szkole, idąc do swojej ławki, zauważyła liścik, na którym było napisane: ,,Jeśli myślisz, że ostatni rok będzie dla ciebie łaskawy, bo pojawiła się Minji, to jesteś w błędzie. Uważaj na słowa, które wypowiadasz, bo prawda zmiecie nie tylko nas.” Nastolatka z płaczem, potargała kartkę i wyrzuciła do kosza. Po chwili do klasy wszedł Chosun i jego przyjaciółki. 

-Ej ty osobniku! Ponoć lubisz nocami biegać? Czemu nie wspominałaś, chętnie bym poszedł z tobą. - śmiejąc się, mówił Chosun. 

Za chwilę do ławki siadł Taehun, który spoglądając na uczniów, domyślał się o co chodzi. Jednak nie reagował. Podszedł do szafki, wyciągnął zeszyty i z powrotem wrócił na miejsce. Podeszła do niego Soyang i zaproponowała mu by poszli w weekend do kina. 

-Chętnię, ale wiesz że nie bardzo mogę. - odpowiedział chłopak.

-Powiem ojcu, on wszystkim się zajmie i będziesz mógł ze mną spędzić sobotę. - nalegała dziewczyna.

-No w sumie... - z zastanowieniem zaczął pstrykać długopisem. 

-No weź! Jak w jedną sobotę tam nie pójdziesz, to nic się nie stanie. Mój ojciec zadba o to. - przekonywała dalej. 

-No dobrze. - po chwili odpowiedział, zgadzając się na propozycję koleżanki. 

Kolejny dzień był deszczowy, więc Minji weszła do klasy z parasolem. Otworzyła szafkę i po wyjęciu odpowiednich książek, wsadziła go tam, a następnie zajęła ostatnią ławkę. Widząc siedzącego przed nią Taehuna, postanowiła zagadać. 

-Dzięki jeszcze raz za ten parasol. W odpowiednim momencie go dostałam, teraz taka pogoda...

-Dobra nie musisz mi już dziękować, to nic takiego. - kończąc zdanie, odwrócił się do niej z powrotem plecami. 

Minji poczuła się niezręcznie, nie wiedziała czemu ma on do niej taki chłodny stosunek. Nie chciała się jeszcze tym martwić, więc przełknęła ślinę i stwierdziła, że już pierwsza nie zacznie nigdy rozmowy. Spojrzała na siedzącą obok Sojin i widząc jej załzawione oczy spytała co się stało, ta odparła, że boli ją bardzo brzuch. Jednak gdy Minji zaproponowała jej tabletki lub pójście do pielęgniarki, odmówiła. Po chwili zadzwonił dzwonek, uczniowie siedzieli w swoich ławkach i czekali na pana Yoon Bina, z którym rozpoczynali lekcje. Tym razem się nie spóźnił. Wszedł do klasy i rozpoczął lekcje. 

-Dobrze w takim razie zaczniemy od waszych prezentacji. Zapraszam pierwszą parę: Soyang i Yoonil, a potem Taehun i Chosun. Po was będzie Minji i Sojin. - nauczyciel przedstawił kolejność. 

Pierwsza para szybko skończyła. Zaraz po nich byli chłopcy. To właśnie Taehun zaczął wszystko przedstawiać, bo jego kolega pajacował. Pan Bin nie wytrzymał, upominał go, po czym obniżył mu o stopień ocenę. Kiedy przyszła pora na Minji i Sojin wszyscy zamilkli. Była to pierwsza taka dobra okazja by się trochę przyjrzeć Nowej, Nie ukrywając bardziej przyciągała wzrok chłopców, którzy patrzyli na jej uroczą buzię, delikatny uśmiech i niezbadaną tajemnicę, ukrytą w oczach. Widać było po niej stres, ręce drżały jej gdy pokazywała coś na ekranie. Sojin stała obok i czytała slajdy na zmianę z przyjaciółką. Po chwili Chosun udawał warkot motoru i spoglądał wprost na Sojin. Słysząc to, dziewczyna domyśliła się kto był zeszłej nocy na motorze. Nie mogła tego znieść, dlatego wybiegła z klasy mówiąc, że musi do łazienki. Minji znów nie ogarniała co się dzieje, dokończyła przedstawiać prezentację, a potem idąc do ławki, ktoś podłożył jej nogę. Prawie by spadła, gdyby nie Taehun, który zdążył zareagować w odpowiedniej chwili, łapiąc ją. Nagle w klasie rozległo się buczenie i śmiech. Niestety do śmiechu nie było Soyang, która wydawała się być zazdrosna, podobnie jak Chosun. 

-Uważaj jak chodzisz, bo prawie zniszczyłaś mi mundurek. - wyszeptał Taehun do siadającej Minji. 

Przez następną lekcję kontynuowano resztę prezentacji, a gdy już skończono, nauczyciel historii wrócił do tematu wycieczki. Zaczęli szukać drugiego opiekuna wśród rodziców uczniów. Jednak nie było to takie łatwe. 

-Minji a twoja ciotka? Nie poszłaby z nami? - spytał mężczyzna. 

-Moja ciotka? Mhm... nie jestem pewna. Musiałabym zapytać. - odpowiedziała. 

-Wiesz co, to ja do niej zadzwonię i osobiście się jej spytam. - oznajmił Yoon Bin. - Może wówczas się zgodzi. 

Nauczyciel wyszedł z klasy i zadzwonił pod wskazany numer. Surim jednak nie dała się przekonać, powiedziała, że nie ma takiej możliwości by iść na pieszą wycieczkę pod namioty. Mężczyzna postanawiał nie odpuszczać, po szkole pojechał do domu Surim i osobiście ją prosił. Zaskoczona kobieta po chwili milczenia, zaprosiła gościa do domu. Podała mu coś do picia, a potem usiadła naprzeciwko niego. Przyglądała się mu bardzo uważnie, podobnie jak on jej. Zaczęli rozmawiać, początkowo o szkole

-I jak Minji sobie radzi? 

-Daje radę, to dobra uczennica. Kilka razy podpadła matematykowi, ale nie jest źle. On sam w sobie jest przerażający, więc no... z nim to ciężko. A pani?

-Co ja?

-Jak sobie pani radzi? Może nie mieszkam tu zbyt długo i wszystkich nie znam, ale z tego co wiem nie znała pani wcześniej Minji;

-Niestety nie miałam takiej okazji, chociaż to moja bratanica. Los niestety nie szczędził jej i została sama, ze względu na brata nie mogłam zostać obojętna. 

-Jest pani wspaniałą kobietą. Zajmować się nieswoim dzieckiem, to pewnie trudne.

-Powiem szczerze, że byłam przerażona, bo nigdy nie miałam styczności z dziećmi, ale ona już nie jest taka mała. W końcu to nastolatka. Bałam się, ale kiedy ją poznałam, okazało się, że wcale moje życie nie uległo takiej wielkiej zmianie. Tyle, że nie mieszkam już sama i mam z kim porozmawiać wieczorami. Ogólnie dużo pracuję, więc no nie mam zbytnio czasu...

-Pani w banku pracuję?

-Tak. 

Rozmowa trwała dalej, po ponad godzinie nauczyciel ponownie spytał o wycieczkę. 

-W sumie mam bardzo słabą kondycję...ale skoro wszystko zależy ode mnie, to...dobrze, mogę iść. - odpowiedziała.

-To wspaniale! - uradował się mężczyzna. - Ja sam nie jestem jakoś wysportowany, więc będziemy się oboje wspierać. 

-Mam nadzieję. - rzekła Surim. 

-Dobrze, w takim razie ja będę się zbierał i do zobaczenia pojutrze przed szkołą. Zbiórka będzie o piątej rano, proszę się nie spóźnić. - mówiąc to, Yoon pokierował się w stronę wyjścia. 

-O piątej?! - dopytała z zaskoczeniem. 

-Tak. - odpowiedziawszy, mężczyzna wyszedł. 

Zaraz po nim przyszła Minji z Sojin. Kobieta wzięła torebkę i zabrała dziewczęta na zakupy, tak jak obiecała. Chodząc po centrum handlowym zaczęła rozmowę, jak to ona:

-Macie bardzo przystojnego tego nauczyciela historii. Zgodziłam się i będę waszym opiekunem na wycieczce. 

-Ciociu naprawdę? 

-No tak, jednak zanim dowiedziałam się o której jest zbiórka to już nie miałam wyjścia. Wyobrażacie sobie piątą rano?! To koszmar! Ja nie wiem jak się obudzę. Moje oczy będą podkrążone i będę taka zmęczona... - zaczęła narzekać. 

-A czy nie mówiła pani, że nasz nauczyciel jest przystojny? - dopytała Sojin.

-No tak i to bardzo...A w sumie dam radę, jestem silna. W końcu to robię dla was, byście mieli wycieczkę. - tłumaczyła, próbując odwrócić uwagę od Yoon Bina. 

Po kilku godzinach chodzenia po sklepach, udało się zakupić co trzeba. Potem siadły w restauracji i po zjedzonym posiłku ciotka dziewczyny, odwiozła koleżankę do domu. 

wtorek, 20 lipca 2021

"Przestań oddychać"

 Rozdział 4

Piątkowy wieczór w Bonjihan był zimny, padał deszcz, a niebo było całkowicie zachmurzone. Minji siedziała  w swoim pokoju i kończyła odrabiać zadania domowe. W pewnej chwili zadzwonił dzwonek. Surim –  ciotka dziewczyny, podeszła do drzwi i otworzyła je. Przed swoimi oczami dostrzegła kilkoro młodych uczniów, a byli to Chosun, Yoonil, Soyang i Taehun. 

-Dobry wieczór! My do Minji, jesteśmy jej przyjaciółmi z klasy. - powiedział Chosun. 

-Ciebie kojarzę...To ty przez ostatnie dni ciągle odprowadzasz Minji pod dom. - skojarzyła kobieta, przyglądając się chłopakowi. 

-No tak. Jestem Chosun i Minji mi się podoba. - odparł z nonszalancją. 

Wszyscy spojrzeli na niego z wielkim zaskoczeniem. Chociaż znali go już bardzo dobrze i wiedzieli, że jest do wszystkiego zdolny, to jednak tego się nie spodziewali. 

-To możemy wejść? - spytała Soyang, przerywając konwersację tej dwójki. 

-Oczywiście! Minji jest na górze w swoim pokoju. Zawołam ją, a wy siądźcie w salonie. Zaraz podam coś do jedzenia. - Surim zostawiła otwarte drzwi i poszła w stronę kuchni. 

Po kilkunastu minutach nastolatka zeszła na dół i z wielkim zdziwieniem patrzyła na siedzących na kanapie, grupkę znajomych. Pierwsza wstała Soyang i z szerokim uśmiechem, na przywitanie, przytuliła Minji i pocałowała ją w policzek. Po niej podszedł Chosun, który ją podniósł i trzymając ją w powietrzu, zrobił obrót. 

-Co ty robisz? - spytała wyraźnie zawstydzona przy ciotce, nastolatka. 

-Stęskniłem się za tobą i to tak bardzo, bardzo, bardzo... - odpowiedział z rozmarzonym głosem. 

Yoonil i Taehun już mniej entuzjastycznie się przywitali z dziewczyną. Yoonil wstała z kanapy i podała jej tylko rękę, a Taehun siedząc, uniósł tylko prawą dłoń z lekkim uśmiechem. 

-Siadaj koło mnie. - łapiąc dziewczynę za nadgarstek i pociągnąwszy ją na siedzenie obok, powiedział Chosun. 

Minji czuła się bardzo nieswojo. Jeszcze nigdy, nikt ją nie odwiedzał, nie miała żadnych znajomych. W swojej poprzedniej szkole trzymała się z dala od ludzi, była typem samotnika. Mimo, że jej wcześniejsza klasa nie była wcale taka zła, to jednak większość tam osób było skupionych bardziej na sobie, niż na zawieraniu jakiś przyjaźni. Pochłaniała ich całkowicie nauka, która była dla nich najważniejsza. Większość swojego czasu uczyli się pilnie, by nie zawieźć nauczycieli, a przede wszystkim rodziców, którzy od rana do wieczora harowali by opłacić szkołę i zajęcia pozalekcyjne dla swoich dzieci. Taką uczennicą była Minji. Chociaż nie miała najlepszych wyników w klasie, to jednak przykładała i starała się uczyć jak najlepiej potrafiła sama w domu, gdyż nie chodziła na lekcje dodatkowe, bo nie było jej stać. Mama dziewczyny ledwo była gotowa opłacać szkołę i mieć pieniądze na codzienne potrzeby. Chodź pracowała jak wół, to wciąż brakowało pieniędzy, które w całości przeznaczała dla swojej jedynej córki i jej potrzeby, zapominając przy tym o sobie. Takie właśnie życie wiodła dziewczyna, aż do śmierci mamy. Po przeprowadzce do Bonjihan, jej życie uległo całkowitej zmianie. Miała piękny dom, dobrą chociaż trochę nieogarniętą ciotkę, pieniądze na wszystkie potrzeby, a nawet i więcej, znajomych i z pewnością mniej prac domowych, co pozwalało jej mieć więcej czasu dla siebie. Chociaż pewnie, teraz wolałaby nie mieć go tyle, gdyż przez cały czas nie mogła się pogodzić z odejściem mamy. Minęło trochę czasu, coraz mniej to bolało, to jednak zapomnienie wydawało się niemożliwe. Z biegiem upływających dni nastolatka, przyzwyczajała się do życia bez tej wspaniałej kobiety, mimo że było ciężko, a na samą myśl potrafiła uronić łzy, to musiała iść dalej, mając jedynie wspomnienia i kilka zdjęć. Dostała szansę by zacząć od nowa, postanowiła to wykorzystać i przekuć to, w życie jakie pragnęła dla niej matka. Właśnie siedziała ze znajomymi w swoim nowym domu i lekko unosząc kąciki ust do góry, chciała ich lepiej poznać. W pewnej chwili do salonu wpadła ciotka, mówiąc:

-Przepraszam was, ale nie spodziewałam się gości, więc nic nie mam. Ja pojadę teraz do sklepu, zrobię zakupy, potem kupię pizze, a wy sobie siedźcie i oglądajcie jakiś film, czy coś tam... - wzięła kluczyki od auta i wyszła, zostawiając młodzież samą. 

Kiedy tylko ciotka wyszła, nastolatkowie od razu się rozluźnili. Chosun włączył jakąś muzykę, a po chwili położył nogi na stoliku, Soyang z Yoonil poszły szukać łazienki, a Taehun siedział skrępowany przy końcu kanapy. 

-Tylko proszę was, uważajcie na przedmioty w tym domu, w końcu ten dom jest ciotki. - rzekła Minji. 

-Luzik skarbie, nic się nie stanie. Swoją drogą ta twoja ciotka to taka spoko jest i ma ładne nogi. - oznajmił Chosun. -A masz coś do picia?

-Oczywiście...napoje są w kuchni, więc zaraz wam przyniosę. - odparła nastolatka.

-Nie kłopocz się, sam przyniosę. -mówiąc to, chłopak wstał i zaczął szperać po kuchni zostawiając Minji i Taehuna na kanapie. 

Sytuacja była niezręczna. Oboje siedzieli po dwóch końcach kanapy i spoglądali w podłogę, milcząc przy tym. Nagle złapali kontakt wzrokowy i już nie było wyjścia, Taehun zabrał głos:

-Wiesz co, właściwie na przywitanie mam coś dla ciebie...Myślałem, że też coś przyniosą, ale...No skoro już to kupiłem, to ci dam, bo szkoda kasy. 

-To miłe z twojej strony.

-Luz, to nic takiego. Nie wiem skąd jesteś, ale to chyba normalne, że nowym sąsiadom, czy mieszkańcom daje się coś na przywitanie...

Po chwili chłopak tak jakby z zażenowaniem, wręczył jej pudełko. Minji otworzyła je, a tam była parasolka z czarnego błyszczącego, jakby posypana złotym brokatem, materiału. Na czarnej brokatowej rączce było wygrawerowane na złoty kolor, jej imię. Dziewczyna jeszcze nie widziała takiej parasolki. Roześmiała się na głos i ze szerszym uśmiechem, podziękowała chłopakowi za prezent.

-Nie żeby coś, ale teraz taka deszczowa ta pogoda, to żebym ci znów nie musiał pożyczać swojej. - mówił chłopak, unikając jej wzroku. 

W tym czasie Soyang i Yoonil wychodząc z łazienki na piętrze, postanowiły zobaczyć pokój Minji. Po chwili szukania, znalazły go. Otworzyły drzwi i zaczęły przeglądać jej rzeczy. Jedna z dziewczyn podeszła do szafy i zaczęła spoglądać na jej ubrania.

-Całkiem niezły ma gust. - odparła Yoonil.

-Zobaczmy lepiej co ma w laptopie. - Soyang zaczęła przeglądać ostatnio odwiedzone strony przez dziewczynę. -Ty patrz! Ostatnio pisała z tą idiotką. 

-Nie wiem co widzi w tej Sojin. Przecież ona jest całkiem pokręcona... - dodała Yoonil. 

-Spójrz tylko co ten śmieć napisał Minji! - wskazała palcem. - Żeby uważała na nas! A to... Ciekawa jestem, co by zrobiła Minji, jakby znała prawdę o niej i jej pokręconej rodzince, a zwłaszcza bracie...

-Mam pomysł. - rzekła Yoonil.

Po chwili odpisała Sojin, podszywając się pod Minji. Napisała, że Soyang, Chosun, Yoonil i Taehun wydają się w porządku i że ich lubi. 

-Jesteś świetna! - zaczęła śmiać się Soyang. -Czekaj, może napiszmy coś jeszcze? 

Dziewczyna zbliżyła ręce do klawiatury, lecz zanim zdążyła cokolwiek napisać, usłyszała huk dobiegający zza ściany. Dziewczyny szybko usunęły tamtą wiadomość i wybiegły z pokoju koleżanki. Wróciły do salonu i jakby nigdy nic, usiadły na kanapie i zaczęły luźno prowadzić rozmowę.  Ciotki długo nie było. Zanim wróciła, Minji zdążyła bez większych szczegółów, opowiedzieć o życiu przed przyjazdem do Bonjihan. 

-Kochana! To takie smutne, aż się prawie popłakałam. - Soyang przytuliła Minji. 

-Nie martw się, jeśli chcesz płakać to masz moje ramię. - odparł Chosun. 

Minji jednak miała wrażenie, że zbyt przesadnie jej nowi znajomi zareagowali, a zwłaszcza Soyang. Chciała szybko zmienić temat, dlatego spytała: 

-Właściwie nie spodziewałam się, że będziemy w jednej klasie, ale z tego co pamiętam była z wami jeszcze jedna dziewczyna w aucie...Kim ona jest?

-Dziewczyna? Z nami? W aucie?! - dopytywał zaskoczony Chosun. 

-No co tak matole się dziwisz? Nie pamiętasz tej laski z różowymi pasemkami? Aż taki wstawiony byłeś? - przemówił Taehun. 

-Przestań mnie idioto cały czas wyzywać. - oburzył się chłopak.

-Ona, to kuzynka  Yoonil. Przyjechała na wakacje z Seoulu. - powiedziała Soyang.

-A, rozumiem. - rzekła Minji. 

-Ja to w sumie będę się już zbierał, bo starzy za niedługo wrócą i znów się wkurzą, że mnie w domu nie ma. - mówiąc to Chosun wziął kurtkę i wyszedł.

Yoonil wraz z Soyang również poszły, został tylko Taehun, który też zaczął się już zbierać. Nagle wbiegła do domu ciotka z pizzą i napojami. 

-A gdzie wszyscy?! - spytała, ściągając buty. 

-Poszli. - odparła Minji.

-Ale w sumie ktoś został... - znacząco spoglądając na chłopaka, powiedziała. - Skoro już pizza dotarła, to zostań. Zjemy i możesz iść wtedy, albo ja cię odwiozę. 

Chłopak z wielką wątpliwością i niepewnością, został jeszcze na chwilę. Ciotka porozlewała cole, porozdzielała kawałki pizzy i zaczęła rozmowę:

-No bierzcie, bierzcie, bo sama zjem wszystko, a dbam o linię. Taehun wyglądasz mi na takiego spokojnego chłopaka...coś dużo nie mówisz. 

-Nie, po prostu dzisiaj tak...w sumie się tak nie znamy z Minji. 

-To właśnie trzeba rozmawiać, by się poznać. - odparła Surim. 

Nastolatkowie jedli pizze i pili napój, podczas gdy ciotka rozgadała się o latach młodości. Jak zaczęła, tak nie mogła skończyć, ale przynajmniej nie było niezręczne ciszy, która dość często wytwarzała się między Minji, a tym chłopakiem. 

W momencie kiedy skończyła się pizza, Taehun założył buty i dziękując za posiłek wyszedł, mówiąc, że czeka na niego samochód. 

niedziela, 4 lipca 2021

"Przestań oddychać"

 Rozdział 3

Minji miała za sobą ciężką noc. Nie mogła w ogóle zasnąć, a kiedy to zrobiła, nawiedzały ją koszmary, które powodowały, że budziła się zapłakana i zalana potem. Kolejny poranek w miasteczku, nie należał do najlepszych. Niewyspana dziewczyna, ledwo wstała z łóżka, lecz patrząc na zegarek od razu nabrała tempa. Wybiegła z domu i prosto biegła ile sił miała w nogach na pobliski przystanek. Na szczęście był dość blisko. Jeszcze kilka minut czekała na autobus. Kiedy przyjechał, wsiadła do niego i od razu rozglądając się, szukała miejsca, które mogłaby zająć. Nagle na samym tyle zauważyła Sojin. Zajęła koło niej miejsce i spokojnie jechały wprost do szkoły, rozmawiając przy tym ze sobą. 

-Minji ty nie autem?

-Ciotki nie ma w domu, więc jadę dzisiaj autobusem, a ty?

-Ja zawsze tak dojeżdżam, bo moi rodzice są bardzo zapracowani.

-W sumie to możemy już tak jeździć razem. Nie będę ciotki fatygować. 

-Właściwie skąd się tu wzięłaś? Co cię przywiodło do Bonjihan? 

-To dość świeża sprawa i wciąż jest to dla mnie bardzo trudne...Moja mama zmarła jakiś czas temu i …

-Rozumiem. Przepraszam, że spytałam. Jeśli chcesz to mi opowiesz wszystko w swoim czasie. 

-Dziękuję, za zrozumienie. 

-No tak...O! Już jesteśmy pod szkołą.

Dziewczyny wysiadły z autobusu i pokierowały się w stronę wejścia. Po chwili obok nastolatek pojawiła się grupka z ich klasy: Soyang, Taehun, Chosun i Yoonil. 

-Cześć Minji! - pierwszy przywitał się z szerokim uśmiechem Chosun. 

-Hej. - odpowiedziała. 

-Oby ten dzień był dla ciebie lepszy. Zaczynamy od dwóch matematyk z tym starcem...Szkoda, że wczoraj oberwałaś przez tą...przez Sojin. - powiedziała Soyang.

-To nie była jej wina. Ta zmiana koszul, to był mój pomysł. - Minji stanęła po stronie koleżanki, która nagle gdzieś znikła. 

Dziewczyna zaczęła się rozglądać dookoła siebie, lecz nigdzie jej nie mogła dostrzec. 

-Pewnie jest już w klasie. My też chodźmy, za nim oberwiemy od tego dziada. - Soyang z lekkim uśmiechem pokierowała w stronę klasy.

Za nią ruszył Chosun i Yoonil. Natomiast Taehun zatrzymał Minji by ją spytać o parasol. Dziewczyna z wyraźnym zawstydzeniem odparła, że zapomniała go wziąć. Chciała już chłopaka przeprosić gdyby nie fakt, że wyprzedził ją i zabrał jej głos:

-Jak mogłaś zapomnieć o moim parasolu? Mówiłem ci wczoraj. Dzisiaj ma padać i co ja mam zrobić? 

-Ja ci go przyniosę, naprawdę...obiecuję.

-Ale kiedy? Ja go potrzebuję dzisiaj. 

-Dobrze...Przyniosę ci go teraz.

Nastolatka spojrzała na zegarek i nie tracąc więcej czasu, wybiegła ze szkoły i pomknęła w stronę domu. Miała do niego na piechotę nie całe trzydzieści minut. Jednak było to zbyt daleko by zdążyć na lekcję, które miały rozpocząć się za dwadzieścia minut. Mając pełną świadomość konsekwencji u pana Yongsika, dziewczyna mimo to postanowiła przynieść parasol kolegi z klasy. Kiedy ona była w drodze do domu, wszyscy już siedzieli w ławkach. Sojin spojrzała na puste miejsce koło niej i zastanawiała się gdzie jest jej koleżanka. W pewnej chwili Chosun spytał Taehuna:

-Gdzie jest moja laska?

-Twoja laska? - zdziwiła się Yoonil. 

-Jest piękna...zobaczycie będzie moją dziewczyną. 

-Ha! - parsknęła Soyang. 

-Ostrzegam! Niech nikt się do niej nie zbliża. Ona jest moja! - oświadczał całej klasie chłopak. - Więc gdzie ona teraz jest Taehun? Ostatni z nią rozmawiałeś. 

-Szpiegujesz mnie młotku?! - oburzył się kolega. - Spytałem gdzie mój parasol, a ta wybiegła ze szkoły by mi go przynieść. 

-Nie wierzę! A mówiłeś, że to ja jestem okrutny. - mówił Chosun. 

-Przecież jej nie zmuszałem, sama poszła. - oznajmił Taehun. 

-No i znów oberwie od Brzytwy. - wtrąciła Sojin. 

-Ty się lepiej zamknij. Siedź cicho i módl się, by twoja szansa na znalezienie koleżanki nie legła w gruzach, jak dowie się prawdy. - przygasiła ją Soyang. 

Tymczasem Minji dobiegła do domu. Zauważyła, że drzwi były nie zamknięte. Chwyciła za klamkę i przekraczając próg, zaczęła się rozglądać, myśląc, że może jej ciotka wróciła wcześniej. Jednak nikogo nie było. Dlatego zaczęła się zastanawiać czy nie zapomniała ich zamknąć. Po chwili zdała sobie sprawę, że chyba rzeczywiście w tym pośpiechu zostawiła je otwarte. Nie myśląc dłużej pobiegła do pokoju i z biurka wyjęła parasol. Potem już na pewno zamknęła drzwi i biegła prosto do szkoły. Trwała już lekcja. Yongsik – nauczyciel matematyki, którego zwano Brzytwą zdążył sprawdzić obecność i popaść w poirytowanie, że Nowej jeszcze nie ma. Mimo zadawanych pytań o nią, nikt nie zamierzał odpowiadać, to sprawiło, że od razu przeszedł do lekcji. Zostały ostatnie minuty do dzwonka na przerwę. Minji była już pod klasą, jednak nie weszła do niej. Postanowiła, że zrobi to na przerwie. Gdy już zadzwonił, a nauczyciel opuścił klasę, dziewczyna bez słowa położyła parasol na ławce kolegi, a potem zajęła swoje miejsce. 

-Minji Brzytwa jest wściekły. Co teraz zrobisz? Lepiej nie być jego wrogiem, bo jest mściwy. - szeptała Sojin. 

-Trudno, będę musiała to jakoś przeżyć. - odpowiedziała Minji.

Taehun z zakłopotaniem, nerwowo pstrykał długopisem o blat. W końcu odwrócił się do niej i przyciszonym głosem podziękował, że narażała się u matematyka dla niego. 

-Nie zrobiłam tego dla ciebie, lecz z czystej przyzwoitości. Parasol był pożyczony, więc wszystko co nie należy do mnie trzeba zwrócić właścicielowi. To była słuszność. - powiedziała Minji w ogóle nie patrząc w jego stronę. 

Widząc i słysząc to, chłopak poczuł się jeszcze bardziej głupio. Wyglądał jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale się powstrzymał. Spojrzał na dziewczynę, a potem wziął ołówek i zaczął coś bazgrać na okładce zeszytu. Chosun siedzący dalej zawołał do nastolatki i powiedział, żeby się nie denerwowała, że stanie w jej obronie. Minji w odpowiedzi na jego słowa, posłała mu delikatny uśmiech. Wzrok siedzącej obok niej Sojin, wydawał się coś mówić. Dziewczyna wyglądała jakby chciała ostrzec swoją koleżankę przed tym chłopakiem, ale widocznie za bardzo się czegoś obawiała. Skończyła się przerwa. Brzytwa wszedł do klasy. Zauważył przybyłą uczennicę. Od razu wziął w swoje dłonie linijkę i podszedł do dziewczyny każąc jej wstać. Wszystkie pary oczu były skierowane na Minji. 

-Nowa to twój drugi dzień w szkolę i już drugi raz mi podpadasz. Nie wiem skąd pochodzisz, do jakiej szkoły chodziłaś, czy w ogóle chodziłaś sądząc po twoim zachowaniu, ale … w sumie mało mnie to obchodzi. Skoro już tu jesteś masz obowiązek przestrzegać panujących tu zasad. - mówił Yongsik. - Trzy razy spóźnienie i sprzątasz boisko sportowe. Trzy jedynki, nieprzygotowania w miesiącu i zostajesz po lekcjach przez kolejny miesiąc i dostaniesz dodatkowe zadania. Tu wszystko ma znaczenie! 

Nastolatka przytakiwała ze spuszczoną głową. W końcu nauczyciel znów kazał wyciągnąć dziewczynie ręce przed siebie.  Wziął już zamach, lecz nagle przeszkodził mu Chosun mówiąc: 

-Proszę pana...chcę przyjąć karę za Minji. To nie jej wina, że się spóźniła. Poza tym jest nowa, nie zrażajmy jej już na początku, dlatego proszę mi wymierzyć karę.

-Jak śmiesz odzywać się nieproszony?! Pozwoliłem ci?! Co?! Jeszcze podważasz moje zdanie?! Ty gówniarzu! Podejdź tu!

Brzytwa dostał szału, zaczął tak głośno krzyczeć, że aż wszyscy przestali na nich spoglądać, siedli twarzą do tablicy i czekali na rozwój wydarzenia. W tym czasie Chosun podszedł do nauczyciela i stojąc obok dziewczyny wystawił dłonie w kierunku linijki. Chłopak dostał pięć uderzeń na dłoń, a Minji trzy. Jakby tego było mało oboje mieli zostać po lekcjach i napisać sto razy: ,,Nie spóźnię się więcej na lekcje.” i ,,Nie zabiorę bez pozwolenia głosu, oraz nie będę podważał zdania nauczyciela”.  Po wszystkim rozpoczęto kolejną lekcję, tak jakby nigdy nic się nie stało, a na koniec jak to Yongsik miał w zwyczaju, zadał pracę domową. Na przerwie wszyscy komentowali to co się stało. Nikt nie dowierzał, że ich kolega z klasy mógł być tak odważny. 

-Ale idiota z ciebie. Mogłeś inaczej się przed nią popisać. - rzekła Soyang do Chosuna. 

-Myślę, że to bardziej skuteczniejsze. Raz zostanę, posiedzę z nią w klasie, a ten głupek Daesung napiszę to za mnie. Już kazałem mu zacząć, jeśli chcę spokojnie zjeść obiad. - mówił chłopak półgłosem do koleżanki. - Ma się ten łeb na karku. Myślałaś, że serio będę to dziadostwo pisał? Chyba ręka by mi odpadła. 

-No przyznam, że całkiem spoko to wymyśliłeś. - oznajmiła Soyang. 

-Wiem. W końcu to ja, co nie? - zaczął się śmiać. 

W pewnej chwili podeszła do niego Minji, dziękując mu, że wstawił się za nią. W podzięce kupiła mu sok pomarańczowy w kartoniku i położyła go na krańcu stolika, potem wróciła na swoje miejsce. 

-Widziałaś jaka nieśmiała? Już jest moja, mówię wam. Widziałem to w jej spojrzeniu.- szeptał do swoich znajomych Chosun. 

Po lekcji geografii i angielskiego nastąpiła przerwa obiadowa. Chłopak chciał grzać na gorąco i od razu po dzwonku na przerwę podszedł do Minji i poprosił by oboje mogli zjeść obiad na stołówce. Dziewczyna spojrzała na niego i powiedziała, że może innym razem, bo obiecała już Sojin. Chosun trochę rozczarowany oznajmił, że rozumie, a potem wyszedł z klasy. Dziewczęta udały się na stołówkę. Każda wzięła sobie to co chciała, a następnie zaczęły szukać wolnych miejsc. Nigdzie nie mogły ich dostrzec. Po chwili Minji gdzieś w tłumie usłyszała swoje imię. Zaczęła się kręcić dookoła i szukać osoby, która ją wołała. Nagle zauważyła siedzącego sam na sam Taehuna. Dziewczyna podeszła do niego i usiadła po przeciwnej stronie. Chłopak kończył jeść ryż, a kiedy już to zrobił, bez słowa wziął pustą tackę, wstał i odszedł, zostawiając Minji samą. Nastolatka patrzyła na stojącą na środku Sojin. Zastanawiała się, czemu nie poszła za nią. Jednak musiała się jeszcze wiele dowiedzieć, gdyż ta sprawa bardzo nurtowała Nową. Sojin wydawała się być przyjazną osobą, a mimo to coś powodowało, że zachowywała się dziwnie przy innych, a inni również dziwnie na nią reagowali, ale żadna z nich w danej chwili nie miała ochoty na zwierzenia. Uważały, że wszystko przyjdzie z czasem, lecz jedno było pewne, obie kryły w sobie cierpienie. 

-Dlaczego się wszyscy tak na mnie patrzą? - spytała Minji. 

-Bo wśród tych dziesięciu tysięcy mieszkańców jesteś nowa i do tego siedzisz ze mną. - odpowiedziała Sojin. - Ludzie już tacy są. Bawią się w czarodziei i myślą, że mogą o tobie wszystko się dowiedzieć za pomocą obserwacji z odległości. Nikt nie pomyśli, że najlepszą metodą poznawczą jest rozmowa. Kto wie co w tych głowach się teraz tworzy? 

-Dziesięciu tysięcy mieszkańców? A nie dwóch tysięcy? - zdziwiła się Nowa. 

-Czemu dwóch tysięcy? - dopytała koleżanka. 

-Jak tu przyjechałam to była taka tabliczka... - odpowiedziała z wielkim zastanowieniem. 

-Dziwne...Pewnie nikt tego od setek lat nie zmieniał. No, ale w każdym razie jest nas właśnie tyle w tym miasteczku. - oznajmiła Sojin. 

Po przerwie obiadowej dziewczęta udały się na ostatnie trzy lekcje. Kiedy one się skończyły, większość uczniów opuściła mury szkoły i wróciła do domów, oczywiście prócz tych, którzy mieli odbyć kary. Minji i Chosun siedzieli tylko we dwójkę w klasie. Pan Brzytwa pił kawę na korytarzu za drzwiami i zagadywał do jednej z sprzątaczek. Tymczasem nastolatka wyciągnęła brudnopis i zaczęła pisać sto razy, że więcej się nie spóźni. Chosun siedział koło niej i obserwował jej każdy ruch. Dziewczyna czuła jego wzrok, dlatego spytała czemu nie zajmie się pisaniem, a on odpowiedział: 

-Zacząłem wcześniej, na przerwie obiadowej. 

-To czemu mu nie oddasz i nie wyjdziesz do domu?

-Poczekam na ciebie, a potem cię odprowadzę do domu. Co ty na to?

-No nie wiem...Mogę sama wrócić, dam sobie radę. 

-Ale to tylko zwykły spacer, nic takiego. To za ten soczek. Jeśli się nie zgodzisz, to będę cię męczył. 

Dziewczyna spoglądała na niego bez żadnej emocji i już chwilę się przyglądając koledze, wiedziała że tak łatwo nie odpuści. Pokiwała więc głową na to, że się zgadza i kontynuowała zadanie. Chosun tymczasem grał na telefonie i prowadził konwersację na grupie, w której była Soyang, Yoonil i Taehun. Chłopak chwalił się, że odprowadzą Nową do domu i że już za niedługo pozna jej adres. Yoonil pisała, że Minji nie wygląda na łatwą i by uważał, ale on był pewny siebie. W końcu po dłuższym czasie nastolatka skończyła pisać podane zdanie i z obolałym nadgarstkiem, biorąc brudnopis poszła do Pana Yongsika by mu pokazać pracę. On rzetelnie policzył każde zdanie. Kiedy wszystko się już zgadzało, pozwolił im odejść. Tak jak wcześniej obiecywał Chosun, to tak się stało. Idąc obok ślicznej koleżanki, odprowadził ją do domu. Słońce powoli zachodziło i robiło się coraz ciemniej. Chłopak starał się czegoś więcej dowiedzieć o swoim obiekcie pożądania, lecz dziewczyna nie była zbyt rozmowna. Mówiła ogólnikami, albo zmieniała temat. 

-A więc mieszkasz teraz z ciotką, lubisz biegać, słuchać ballad, uczyć się historii i czytać książki? 

-No mniej więcej. W sumie trudno mi opowiadać o sobie. Na pytanie co lubię robić, jeść i tym podobne to ciężko jest mi określić. 

-Ale jesteś romantyczką? 

-O już jesteśmy! Tutaj mieszkam, więc możesz już iść. 

-A może cię tak pod same drzwi odprowadzę? 

-Nie trzeba. Idź już, proszę cię...

Chosun postanowił zrobić krok w tył i się trochę wycofać, nie być takim nachalnym. Uszanował wolę Minji i pożegnał się z nią zwykłym słowem ,,Pa, do jutra”. 

Dziewczyna pokierowała w stronę drzwi. Nagle zobaczyła, że zapaliło się światło w jednym z pokoi. Niepewnie złapała za klamkę i otworzyła drzwi, które nie były zamkniętę. Potem przekroczyła próg i na kanapie zauważyła siedzącą ciotkę – Surim, która jadła popcorn. 

-O w końcu jesteś! Super! Siadaj koło mnie i opowiadaj jak tam pierwsze dni w szkole, jak klasa, czy poznałaś już kogoś? - dopytywała kobieta.

-Ciociu ty zaświeciłaś przed chwilą na górze światło? - spytała Minji.

-Na górze światło? - była ewidentnie zaskoczona. - A! Na górze powiadasz?! A tak, tak. Byłam tam, bo musiałam coś zostawić. A co? 

-Nie, nic. -rzekła dziewczyna. 

Potem siadła koło ciotki i zaczęła jej streszczać pierwsze dni w nowym środowisku. 

poniedziałek, 21 czerwca 2021

"Przestań oddychać"

 Rozdział 2

-Oooo...ale ci ładnie w tym mundurku. -  oznajmiła Surim. - Bałam się, że nie zdąży dojść na czas. Zamawiałam w ciemno. Jest trochę duży, lecz nie ma tragedii. Można zamówić nowy. 

-Nie trzeba ciociu. Ten jest dobry, dziękuję. - powiedziała Minji.

-Dobrze w takim razie chodźmy już, bo nie możesz się spóźnić pierwszego dnia w szkole. - mówiąc to, kobieta zabrała kluczyki od samochodu ze stolika i od razu wyszła.

Po kilku minutach były już pod szkołą. Szkoła była większa, niż wyobrażała to sobie Minji. Siedząc w aucie, przyglądała się uczniom pędzących w stronę drzwi wejściowych. Siedziała ściskając plecak i nie miała zamiaru wychodzić. Dopadł ją stres. Ciotka spojrzała na jej bladą twarz i oczy pełne przerażenia. Sama nie wiedziała jak ma się zachować, nigdy wcześniej nie miała dzieci, czy też jakiegoś kontaktu z młodzieżą. Sama siedziała i się zastanawiała co robić. Po chwili złapała Minji za dłoń i powiedziała: „Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Głowa do góry i idź już.” 

Dziewczyna wzięła głęboki wdech i powoli wyszła z samochodu, stawiając krok za krokiem w stronę wejścia. Weszła do środka i stojąc pośrodku korytarza nie wiedziała w którą ma iść stronę. Uczniowie mijali ją, przyglądając się jej od stóp do czubka głowy. Zrobiła krok w tył i odwróciła się w stronę wyjścia, mając nadzieje, że na podjeździe zobaczy Surim, lecz jej już tam nie było. Minji niepewnym krokiem postanowiła podejść do jednego z uczniów i zapytać, gdzie jest sekretariat. 

-Hej, gdzie tutaj jest sekretariat? - zagaiła do przechodzącego chłopaka. 

-Nowa jesteś? - spytał. 

-Tak. - odpowiedziała.

-Lepiej idź do pokoju nauczycielskiego. - oznajmił. - Idź tymi schodami do góry, potem skręć w prawo, do końca korytarza, ostatnie drzwi po lewej. -mówiąc to, chłopak odszedł. 

Dziewczyna już pewniejszym krokiem, bo wiedziała co robić, poszła za wskazówkami ucznia. Udało się jej znaleźć pokój nauczycielski. Stanęła przed jego drzwiami i zapukała. Ktoś zza drzwi zawołał: „Wejść!”. Minji otworzyła drzwi i stojąc przy progu rozglądała się po pomieszczeniu w którym siedziało pełno nauczycieli, każdy przy swoim biurku. 

-To ty jesteś Minji, tak? - spytał pewien mężczyzna, siedzący daleko pod oknem.

Nastolatka pokiwała głową, a następnie podeszła do jego biurka.

-Będziesz w mojej klasie. Jestem pan Yoon Bin, uczę historii. Za chwilę lekcje, akurat masz ze mną teraz, więc możemy już iść do sali. - powiedziawszy to, wziął kilka książek i parę jakiś papierów i wyszedł wraz z Minji z pokoju nauczycielskiego, kierując się na pierwsze zajęcia.

Po drodze wręczył dziewczynie kartkę mówiąc:

-Tutaj masz plan lekcji, on się raczej nie zmieni, ale jakby co, to wszystkie zmiany zachodzące w planie, czy w szkole będziemy informować na bieżąco. Stresujesz się trochę?

- Tak.

-Nie dziwię się, to ostatnia klasa wszyscy się już znają, a ty nowa...ale będzie dobrze. W razie jakichkolwiek problemów przychodź do mnie, będę w pokoju nauczycielskim, zazwyczaj. Hahaha...

-Dobrze.

-Ale uśmiechnij się trochę. Pierwsze wrażenie najważniejsze. Pamiętaj nie daj się stłamsić już pierwszego dnia. Jeśli nie jesteś asertywna, otwarta, to przynajmniej graj, bo jeśli ty sobie nie ustawisz miejsca, to ktoś inny zrobi to za ciebie. Tak jest w szkole jak i w życiu, nie zapominaj tego.

Nagle zadzwonił dzwonek. Pan Bin przyspieszył kroku. W końcu po chwili spóźnienia weszli do klasy. Wszyscy już tam byli, śmiali się, rozmawiali siedząc na ławkach. 

-Usiądźcie normalnie! Oczywiście przepraszam za spóźnienie, postaram się by to więcej nie miało miejsca. Teraz chcę wam przedstawić nową uczennicę jak i mieszkanką Bonjihan. To Minji. Ten ostatni rok nauki przed studiami spędzi w tej klasie. Proszę o wyrozumiałość dla niej, oraz by ktoś z was oprowadził ją po szkolę. To tyle, więc możemy przejść do zajęć.- powiedział nauczyciel.-Minji zajmij sobie jakieś miejsce.

Najgorsze było już za nią, przynajmniej tak sądziła. Nie musiała na szczęście nic o sobie opowiadać, czego się bardzo obawiała. Nie miała ochoty opowiadać o swoim nędznym życiu, o stracie mamy i tego, że obecnie stała się sierotą przygarniętą przez kobietę, której nigdy wcześniej nie widziała na oczy.  Po prostu wzięła plecak i zajęła ostatnią ławkę pod oknem. Nie chcąc zwracać na siebie uwagi powoli rozsuwała plecak i cichutko zaczęła wyciągać z niego zeszyt i piórnik. Czuła na sobie cały czas czyjś wzrok, jednak starała się zachowywać naturalnie, wtopić w otoczenie. Potem wychowawca zaczął sprawdzać obecność. Każdy po kolei unosił rękę powtarzając „Jestem”. W pewnej chwili do Minji dobiegło znajome imię – Chosun. Uniosła głowę i okazało się, że chłopak siedzący w środkowym rzędzie to ten, który był w aucie, który zatrzymał się kiedy przybyła do Bonjihan, Niedaleko niego siedziały jeszcze te dwie dziewczyny, a przed nią ten kierowca samochodu. Wszyscy byli w jej klasie. Po pierwszym spotkaniu nie wiedziała za bardzo czego ma się po nich spodziewać, jednak nie wyciągała pochopnych wniosków. Postanowiła, że z czasem sama sobie wyrobi o nich opinię. Lekcja trwała, na razie bez żadnych problemów. W pewnej chwili do klasy wbiegła jakaś dziewczyna. Od wejścia zaczęła przepraszać za spóźnienie. W klasie zapanowało poruszenie, uczniowie zaczęli się na siebie patrzeć, szeptać i śmiać. 

-Proszę o ciszę! Sojin zajmij miejsce i skup się na lekcji. - powiedział Yoon Bin.

Nastolatka podeszła do ławki Minji i stała, spoglądając na nową uczennicę. Minji spojrzała na nią i spytała:

-To było twoje miejsce? Przepraszam, nie wiedziałam, ale już się przesiądę.

-Nie trzeba, siądę obok. 

Dziewczyna o imieniu Sojin ustąpiła jej swojego miejsca i siadła ławkę obok, w środkowym rzędzie. Pod koniec zajęć wychowawca postanowił zadać zadanie w parach. Zaczął sam tworzyć zespoły. 

-Zróbcie prezentację o królestwie Silla, Baekje, Goguryeo i Gaya. Jest was dwanaścioro, więc dwie pary będą mieć o zjednoczeniu Silla i państwie Balhae. - tłumaczył mężczyzna.

Potem zostało już kilka osób do podziału. Pan Yoon Bin połączył Minji ze spóźnioną dziewczyną -  Sojin. Nagle w klasie rozległo się buczenie. Do końca jeszcze Minji nie wiedziała co to znaczy. Kim była ta dziewczyna, która powodowała takie poruszenie? Zadzwonił dzwonek na przerwę, nauczyciel wyszedł, a uczniowie przeszli do swoich zajęć. Niektórzy zaczęli już umawiać się na spotkania, inni wyciągnęli telefony do rąk, kolejni zaczęli mówić o pracy domowej, a Minji przez chwilę siedziała i zastanawiała się jak zagadać do koleżanki z klasy, która wydawała się dziwna, przestraszona. W końcu po doliczeniu do pięciu poprosiła Sojin o numer telefonu, by mogły omówić szczegóły dotyczące projektu. Kiedy wymieniły się już numerami telefonów Sojin chciała pociągnąć rozmowę dalej. 

-Jesteś nowa tak? 

-Głupia jesteś czy coś? Przecież widać, że nie tutejsza. -  wtrąciła dziewczyna z auta. - Jestem Soyang jakby co, tamten to Chosun, dalej Yoonil, a ten przed tobą to Taehun. 

-Prze...przepraszam, muszę iść do łazienki.- Sojin wstała i szybko wybiegła z klasy. 

Minji w pewnej chwili została sama wraz z grupką osób z samochodu, którzy nagle ją otoczyli. Dziewczyna zastanawiała się co chcą zrobić i czekała niepewnie na jakiś ruch z ich strony. Po chwili Soyang nachyliła się nad nową i zaczęła szeptać do jej ucha: „Jakby co to nas nie widziałaś wtedy. Nie chcemy mieć problemów i ty pewnie pierwszego dnia również, więc mamy nadzieję, że zrozumiesz”. 

-No ale witamy cię w Bonjihan! - krzyknął Chosun. 

-I współczujemy ci współpracy z tą dziwaczką.  - dodała Yoonil, wybuchając śmiechem.

-Jeśli chcesz mogę cię potem oprowadzić po szkolę. - powiedział ze swoją nonszalancją Chosun.

-Może dam sobie radę.- rzekła niepewnie nastolatka. - Ale dziękuję za propozycje.

-Ha! Propozycji to ja mogę mieć więcej... - mówił chłopak, szeroko się do niej uśmiechając.

-Chosun ty idioto...hahaha... - śmiejąc się, uderzył go po ramieniu Taehun, ten kierowca. - Siadaj na dupie! 

-Yoonil idziesz ze mną do łazienki? - spytała Soyang. 

-Pewnie. - odpowiedziawszy, dziewczyny opuściły klasę, podobnie jak Chosun. 

Z ich grupki został tylko chłopak siedzący przed Minji – Taehun, który gwałtownie odwrócił się w jej kierunku. Spoglądał na nią, nic nie mówiąc. Nastolatka czuła się niezręcznie, nie wiedziała co zrobić, dlatego po prostu spytała się chłopaka, która z szafek mieszczących się na tyle klasy jest wolna, by włożyć tam książki. Taehun wstał z krzesła i sam otworzył jedną z szafek. 

-Ta jest wolna, zmień sobie tylko kod. 

-Dzięki. - Minji wstała i włożyła tam swoje książki, które trzymała w plecaku. Potem wróciła na miejsce. 

-A! Żebym nie zapomniał. Przynieś mi mój parasol, który ci wtedy dałem. Nie żeby coś, ale jednak jest mój. - w końcu wydusił o co mu chodziło. 

-Parasol? - zdziwiła się uczennica. - Pamiętam! Dziękuję, że mi go wtedy pożyczyłeś. Przyniosę ci go jutro, dobrze?

-Tylko nie zapomnij. Nie długo ma padać, a szkoda mi kasy na nowy. - odparł chłopak. 

Kolejne lekcje jakoś minęły, została już tylko ostatnia – matematyka, której nikt nie cierpiał. Na ostatniej przerwie Minji poszła do łazienki. Wchodząc do niej zauważyła płaczącą Sojin, która starała się zakryć twarz swoimi krótkimi, ciemnymi włosami. Koleżanka postanowiła do niej podejść i spytać co się stało. Okazało się, że na przerwie obiadowej, kiedy to większość uczniów szkoły jest na stołówce, ktoś rzucił jedzeniem w dziewczynę. Sojin wstydziła się pójść do klasy. Minji bez zastanowienia postanowiła wymienić się z nią koszulami. 

-Ale nie zdążysz na lekcje przeze mnie. Za chwilę matematyka, zostaw mnie i idź. - ostrzegała Sojin. - Lepiej się ze mną nie zadawaj, bo też staniesz się wyrzutkiem. 

-Kto ci to zrobił? - dopytywała koleżanka. 

Jednak nie usłyszała odpowiedzi. Minji nie traciła czasu szybko weszły do toalet, ściągnęły koszule i przerzuciły sobie. Zadzwonił dzwonek. Dziewczęta wybiegły z łazienki i pomknęły najszybciej jak się dało do klasy. Niestety nauczyciel już tam był. Przekraczając próg, można było wyczuć atmosferę, która nie była korzystna. Uczniowie siedzieli wyprostowani i nie ruchomo w swoich ławkach. Wyglądali jakby przestali oddychać. Nauczyciel matematyki sprawiał wrażenie okropnego, sam jego wzrok był przerażający. Starszy mężczyzna w okularach i drewnianą linijką w dłoni. 

-Spóźniłyście się! Podejdźcie tutaj! - zaczął krzyczeć. 

Dziewczyny podeszły niepewnie i stojąc twarzą do reszty uczniów czekały na to co miało za chwilę nastąpić. 

-Dlaczego się spóźniłyście? - spytał mężczyzna.

-By...byłyśmy w łazience proszę pana. Proszę nam wybaczyć. - tłumaczyła Sojin.

-Ty nowa jesteś? - dopytał skracając odległość między sobą a Minji. 

Pokiwała głową i stała ze wzrokiem wbitym w podłogę. 

-A więc Nowa! - wykrzyczał. - Ja nazywam się Yong Yongsik, jestem nauczycielem matematyki. Mam zasady, które musicie wszyscy stosować. Jeśli nie będziecie ich przestrzegać, wyciągnę konsekwencje z waszych poczynań. Rozumiecie?!

-Tak! - krzyknęła reszta klasy. 

-Nowa, to że dopiero przybyłaś nie zwalnia cię z moich reguł. Ty i Sojin wyciągnijcie ręce przed siebie wewnętrzną dłonią do góry. - mężczyzna podszedł i wymierzył każdej po dwa uderzenia linijką na dłoń. 

Kiedy skończył dziewczyny wróciły na swoje miejsce z piekącymi i lekko zaczerwienionymi dłońmi do ławki. Uczniowie zastygli, nawet nie wyrażali emocji twarzą, by nie wzbudzić niezadowolenia matematyka. Minji już wiedziała na kogo powinna uważać. Pan Yongsik był tym, przy którym należało zachować szczególną ostrożność. Po zakończonych lekcjach w końcu wszyscy mogli udać się do swoich domów. Jakoś pierwszy dzień minął. Minji wychodząc ze szkoły została zaczepiona przez Sojin, która jej serdecznie podziękowała i przeprosiła za to, że przez nią miała taki początek. 

-Nie przejmuj się. Dam sobie radę jakoś z tym bólem. - oznajmiła dziewczyna. - W sprawie tej prezentacji to zadzwonię do ciebie.

-Dobrze, będę czekać. - mówiąc to Sojin poszła w przeciwnym kierunku niż Minji.

Ciotka Surim czekała już na podjeździe. Nastolatka miała już wsiadać do auta gdy nagle zawołał ją, zbiegający ze schodów Chosun. 

-Masz tutaj maść chłodzącą. To na te obite dłonie. - wręczając jej niedużą tubkę, wsiadł do auta obok i odjechał.

Minji wsiadła w końcu do samochodu i wróciła z ciotką do domu. Surim najwyraźniej się gdzieś spieszyła. Zostawiła bratanicę pod domem i powiedziała:

-Koszuli tej nie musisz prać, masz tam drugą. Jedzenie jest w lodówce, odgrzej sobie. Pod wycieraczką masz kluczę, jak wejdziesz to zamknij się. Ja wrócę dopiero pojutrze, bo mam wyjazd integracyjny z pracy. Na stoliku zostawiłam ci też mapę, jakbyś zapomniała jak dojść do szkoły. Tam dalej masz przystanek, ale jak się spóźnisz na autobus to kolejnego nie ma. Mamy tylko jeden miejscowy. Masz też mój numer telefonu jak coś to dzwoń. Mhmmm...to chyba tyle...Jak wrócę to mi wszystko opowiesz. 

Minji znów została sama, ale to żadna nowość dla niej od pewnego czasu nie była. Nie była nastolatką sprawiającą problemy, raczej była tą, która słuchała poleceń. Weszła do środka domu, ściągnęła szkolny mundurek i postanowiła coś zjeść. Wybrała kimchi. Po posiłku pooglądała trochę telewizor a potem wróciła do swojego pokoju. Na biurku widniał nowiutki laptop i karteczka. To całkiem w stylu Surim. Lubiła zostawiać karteczki z wiadomościami. Ta również taka była: „Jakby ci się telewizja znudziła, kupiłam ci laptopa. Mam nadzieję, że ci się podoba”. Od razu go odpaliła. Weszła na jeden z portali społecznościowych i dostała już kilka nowych zaproszeń do grona znajomych. Między innymi od Chosuna, Yoonil, Soyang i Sojin. Natychmiast je przyjęła. Po chwili zaczęła pisać z Sojin. Opracowywały plan stworzenia prezentacji dotyczącej królestwa Silla. Podzieliły się zadaniami. Jedna wzięła dawne położenie i ogólne informacje, a druga krótką historię powstania. Pierwszy raz od dawna na twarzy Minji pojawił się delikatny uśmiech. 

Nagle dziewczyna usłyszała dziwny dźwięk dobiegający z dołu budynku. Na początku nie zwróciła na niego uwagi, lecz potem przestała odpisywać Sojin i podeszła do drzwi. Delikatnie je uchylając spojrzała na korytarz, który był pusty. W pewnej chwili rozległ się huk jakby tłuczonego szkła. Nastolatka przestraszywszy się szybko zamknęła drzwi od pokoju i zadzwoniła do ciotki, która za pierwszym razem nie odebrała, podobnie jak i za drugim. W końcu dostała wiadomość z zapytaniem czy coś się stało. Bratanica szybko wytłumaczyła, a ciotka w wiadomości zwrotnej napisała, że to prawdopodobnie kot, który już nie raz robił jej psikusy. Minji odetchnęła z ulgą i postanowiła sprawdzić to. Zeszła powoli, niepewnie po schodach. Weszła do kuchni i zobaczyła rozbity dzban z kwiatami, lecz nikogo nie zobaczyła. Podeszła do drzwi wyjściowych, ale były nieruszone, potem do okien, lecz były wszystkie zamknięte. Oddychając z ulgą, wróciła do swojego pokoju. 

sobota, 12 czerwca 2021

"Przestań oddychać"

 Rozdział 1

Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Dziewczyna zerwała się z kanapy i będąc w piżamie, z podkrążonymi, mokrymi od płaczu oczami i rozczochranymi włosami, podeszła wolnym krokiem do drzwi, łapiąc za klamkę, otworzyła je. U progu stał kurier, który wręczył jej przesyłkę. Bez słowa przejęła ją, po czym zamykając się na zamek ,wróciła na kanapę. Paczka stała na stoliku i czekała na otwarcie. Dopiero po kilku godzinach dziewczyna otworzyła ją. W niedużym zapakowanym pudełku znalazła list, trochę pieniędzy i mapę.

-"Składam kondolencje po stracie mamy, jedynej bliskiej Ci osoby. Wiem, że mnie nie znasz, ale ja znam ciebie. Może nie miałyśmy ze sobą kontaktu, ale mama kiedy dowiedziała się, że jest ciężko chora, postanowiła mnie odnaleźć. W razie jej śmierci, miałam się Tobą zaopiekować, a więc..." - zaczęła czytać.

Po przeczytaniu listu dowiedziała się, że ma ciotkę - siostrę ojca, którego nigdy wcześniej nie znała. Była zaskoczona faktem, że ma jeszcze jakąś rodzinę, która zaprasza ją do miejsca, o którym istnieniu nie miała pojęcia, do Bonjihan - miasteczka położonego samotnie gdzieś na północy kraju. Dostała pieniądze na bilety i mapę jak tam dojechać. Spojrzała na nią, po czym odłożyła z powrotem do pudełka i okrywając się kocem siedziała i spoglądała na drzwi, jakby czekała na mamę, która zawsze zmęczona po wielu godzinach ciężkiej pracy, wchodziła przez nie późnią nocą. 

Śmierć - takie krótkie słowo, a takie bolesne, tak rzadko używane, tak często zapominane, a zarazem tak oczywiste. Żal, strata, cierpienie - uczucia, które nam towarzyszą, gdy ktoś bliski odchodzi. To właśnie czuła Minji - osiemnastoletnia dziewczyna, która kilka tygodni wcześniej straciła mamę. Nie była gotowa na taki ból, który rozrywał jej serce przy każdym uderzeniu. Dziewczyna została sama jak palec, nie potrafiła już swobodnie oddychać. Każdy zakątek mieszkania przypominał jej o stracie, każdy przedmiot wydawał się czekać na dotyk zmarłej kobiety. Minji była przytłoczona tym wszystkim, potrzebowała wsparcia, kogoś kto przytuli ją, pozwoli wypłakać się na ramieniu i powiedzieć krótkie, ale jakże kojące zdanie: „Jestem tu przy tobie, pamiętaj.". Każda sekunda w samotności wydawała się być wiecznością. Ta przerażająca cisza... tylko gdzieś w oddali tykający zegar, który przypominał, że czas dalej płynie, mimo że dla nastolatki właśnie się zatrzymał. Minji siedziała, aż nie ogarnął jej sen. Przespała połowę kolejnego dnia, aż w końcu znów wróciła do przesyłki. Spojrzała jeszcze raz na jej zawartość i po chwili namysłu, podjęła decyzję. W końcu nie miała nic do stracenia, ani niczego co by mogło ją zatrzymać. Nie miała żadnych ludzi wokół siebie, którzy byli by dla niej ważni. Znajomi ze szkoły byli tylko znajomymi. Najbliższą osobą dla dziewczyny była jej mama, która zmarła w wyniku ciężkiej choroby jaką był rak. Niestety nie miały pieniędzy by zapewnić leczenie i wykwalifikowaną opiekę nad kobietą, dlatego przez kilka miesięcy aż do śmierci, Minji opiekowała się mamą w domu. Opuszczała szkołę i ledwo zdała do następnej klasy z której chciała zrezygnować po wakacjach i pójść do pracy. Pozostawiona sama sobie, postanowiła zaryzykować i odpowiedzieć na zaproszenie nieznajomej kobiety, dlatego też nastolatka poszła do swojego pokoju i zaczęła się pakować. Miała ze sobą tylko plecak i niedużą, zakurzoną, poszarpaną torbę. Wzięła mapę i pieniądze, po czym ruszyła w drogę. Po kilku godzinach podróży, została jej ostatnia prosta. Wsiadła do autobusu, który jechał do Bonjihan i siedząc na tyłach ,bez większych wrażeń pokonywała kolejne kilometry. Po niecałej godzinie dojechała na przystanek. Ku zdziwieniu nie był on w centrum miasteczka, a prócz niej nikt inny tam nie wysiadał. Dziewczyna zabierając torbę podeszła do kierowcy i zapytała:

-Czy to ostatni przystanek?

-Tak.

-A daleko z stąd do centrum?

-Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Nigdy tam nie byłem i właściwie dotąd też nie dojeżdżałem. Jesteś pierwszą pasażerką, która tu wysiada na mojej zmianie.

-Rozumiem, dziękuję bardzo, do widzenia.

-Do widzenia!

Minji bez żadnych wątpliwości ruszyła wprost przed siebie. Szła już ponad godzinę między lasami, słońce powoli zachodziło , a ani jednego budynku czy samochodu nie było widać. Szła dalej, stawiając krok za krokiem pokonywała kolejne metry. Był już wieczór, deszcz zaczął padać, krople wody uderzały w powierzchnie , rozpływając się. W pewnej chwili usłyszała dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Światła oślepiające dziewczynę, spowodowały , że zatrzymała się , zasłaniając oczy. Nagle auto stanęło. Muzyka i krzyki dobiegające z wewnątrz pojazdu ucichły. Grupka nastolatków uchyliła szybę i zaczęła przyglądać się przemokniętej osobie. Minji również na nich popatrzyła. Na tyle siedziały trzy dziewczyny z alkoholem w rękach, a z przodu dwóch chłopaków. Jeden z nich trzymał papierosa w dłoni.

-Idziesz do naszego miasteczka? - spytał chłopak ,siedzący obok kierowcy.

-No chyba wiadomo, bo gdzie by miała iść idioto. - zaczęła się głośno śmiać jedna z dziewczyn.

-Wzięlibyśmy cię, ale nie mamy miejsca...jak widzisz... - przemówił przystojny, czarnowłosy, o bystrym , przeszywającym spojrzeniu kierowca.

-Mamy miejsce! W bagażniku!-odparł chłopak z papierosem. - Albo u mnie na kolankach! Hahaha...

-Nie trzeba. Dam sobie radę, poza tym pada, jestem mokra, więc szkoda waszego auta. - odparła Minji.

-Może jakieś ciuszki się u nas znajdą, przebierzesz się...w aucie! - chłopak chwycił niespodziewanie dziewczynę za rękę, przyciągając ją w stronę auta. 

-Chosun zamknij się! Zostaw ją i spadajmy. - odparł kierowca.

-Luzik, luzik, chciałem być miły. - mówił chłopak, którego przed chwilą poznała imię.

Wciąż bezimienny kierowca, otworzył schowek w samochodzie wyciągnął parasolkę i rzucił ją przez okno, tak że upadła na ziemię. Potem zasunęli szyby i odjechali. Minji podniosła parasol, otworzyła go i szła dalej. W końcu dotarła do pierwszych zabudowań. Przed pierwszą budowlą widniał wielki znak , a na nim napis: „Witamy w Bonjihan: liczba mieszkańców 2000." Przemoknięta nastolatka wyciągnęła z plecaka mapę i odszukała miejsce oznaczone krzyżykiem, tam był dom ciotki. Była już blisko. Wcale nie rozglądając się, podążała za wskazówkami. Przeszła, przez całe miasteczko, aż w końcu przy końcu znalazła dom. Zadzwoniła do drzwi i po kilkunastu minutach u progu zobaczyła kobietę. Miała ona jasnobrązowe włosy spięte w koka, szerokie wzorzyste spodnie i obcisły różowy podkoszulek.

-Minji! To ty! Witaj kochana! Nie spodziewałam się, że przyjedziesz, ale oczywiście się cieszę! Chodź do środka, jesteś tak bardzo przemoknięta!-kobieta złapała dziewczynę za nadgarstek i wciągnęła do środka. Pomogła jej ściągnąć mokre ubrania, potem nalała jej wody do wanny i kazała wziąć kąpiel.

-Tutaj masz na razie moje ubrania, twoje wyrzucę bo nie urażając, ale są okropne! U góry na końcu korytarza po prawej , ostatnie drzwi...tam będzie twój pokój. Jutro pójdziemy ci kupić ubrania, więc się niczym nie martw. Zadbam o ciebie, niczego ci tu nie będzie brakować. - mówiła ciotka. - Dobrze to ja idę spać, a jutro pogadamy. Wszystko wiesz tak?

-Tak... - niepewnie i cicho odpowiedziała dziewczyna.

Po długiej kąpieli, weszła do pokoju i od razu się położyła. Ledwo położyła głowę na poduszce, a już jej oczy się zamknęły. Zapadła w głęboki sen, którego od pewnego czasu nie doświadczyła. Zmęczenie dało się we znaki.  Nadszedł kolejny dzień. Poranki w Bonjihan całkowicie różniły się od tych, które znała Minji. Miasteczko było położone w dolinie, dookoła otaczały go wzniesienia i lasy. Słońce wschodzące, wychodząc zza jednej z gór oświetlało całą dolinę. Promyki słońca padały przez okna mieszkań, dając znak, że wstaje kolejny dzień. Już wczesnym porankiem Bonjihan tętniło życiem. Ludzie pracujący wypełniali drogi swoimi autami, podczas gdy młodzież jeszcze korzystała z ostatniego dnia wakacji i postanowiła dłużej pospać. Tak również zrobiła Minji, bynajmniej z tego powodu. Kiedy się obudziła, czuła się nieziemsko wypoczęta, a promienie słoneczne, które oświetlały jej pokój niosły ze sobą pozytywną energię. Dziewczyna przeciągła się, a potem siedząc na łóżku zastanawiała się co powinna zrobić dalej. Zauważyła, że na biurku znajdują się jakieś ubrania złożone w kostkę. Podeszła bliżej, a na nich widniała karteczka :"Ubierz się w to, a potem zejdź do kuchni coś zjeść." Minji od razu ściągnęła piżamę, ułożyła ją do szafy, a zanim to zrobiła, przebrała się w pozostawioną przez ciotkę sukienkę. Następnie zeszła po schodach i zaraz koło nich znajdowała się nowocześnie umeblowana kuchnia połączona z jadalnią i jako otwarta przestrzeń, łączyła się z salonem. Salon był olbrzymi, przynajmniej tak uważała nastolatka nie widząc wcześniej tak dużego, gdyż samo to pomieszczenie było prawie jak wielkość jej poprzedniego mieszkania. W nim znajdowała się duża biała sofa, przed nią był długi czarny stolik, a naprzeciwko niego na ścianie wisiał telewizor, a koło niego była stojąca lampa. Kuchnia była wyposażona w czarne z połyskiem blaty, białe szafki i szarą lodówkę, oraz zmywarkę. Dalej był podłużny stół na szarych ciekawie wykonanych nóżkach. Do tego były szare krzesła z czarnymi siedziskami. Dopiero teraz Minji zauważyła gdzie przyszło jej mieszkać. W dużym domu z ogrodem oraz tarasem i wieloma pięknymi pokojami z balkonem, który był wokół całego piętra. Dziewczyna niepewnie weszła do kuchni w której stała ciotka i coś  kroiła.

-O już się obudziłaś! - oznajmiła z szerokim uśmiechem na twarzy kobieta.-Siadaj do stołu! Masz tam płatki i mleko. Mam nadzieje, że to lubisz bo nie zrobiłam jeszcze zakupów, a mieszkam sama, więc no...Ale spokojnie, dzisiaj wszystko kupimy co będzie trzeba.

Kobieta skończyła kroić warzywa, potem wrzuciła je do sokowirówki i po chwili gotowy napój porozlewała do dwóch szklanek, z czego jedną zaniosła Minji, potem siadła koło niej i zaczęła pić. Zapadła niezręczna cisza. Obie spoglądały na siebie od czasu do czasu, a później zmieniały kierunek spojrzenia. Ciotka dziewczyny w świetle dziennym wydawała się być inną osobą. Miała rozpuszczone, do ramion, proste, jasnobrązowe włosy, bardzo estetycznie wykonany makijaż w delikatnych, jasnoróżowych barwach, które odejmowały jej lat i białą, lekko rozkloszowaną, powyżej kolan sukienkę z czarnym paskiem i pozłacaną klamrą, oraz czarne szpilki. Wydawała się być ciepłą, serdeczną, trzydziestodziewięcioletnią kobietą z niesamowicie promiennym uśmiechem.

-Jak mam się do ciebie zwracać? Ciociu czy...po imieniu? - zapytała Minji.

-A bo ci się nie przedstawiłam. Hahaha, taka zakręcona jestem... - zachichotała kobieta.-Mam na imię Surim, ale możesz mi mówić „ciociu" jak chcesz, chociaż po imieniu byłoby lepiej...Oczywiście masz dowolność!

-Dobrze, Surim.-rzekła dziewczyna.

-Ta sukienka dobra jest na ciebie?-pociągła dalej rozmowę ciotka. - Jesteś drobniejsza niż ja, ale chyba w miarę?

-Jest trochę długa, ale ujdzie. - odpowiedziała nie zmieniając tonu.

-Czekaj mam gdzieś jakiś pasek. - kobieta pobiegła po schodach do swojego pokoju i po chwili przyniosła brązowy, cienki pasek, który idealnie pasował do kwiecistej sukienki w beżowych barwach, z rozcięciem na prawej nodze.

Kiedy obie były już gotowe, wyszły z domu i wsiadły do białego auta marki HYUNDAI i pojechały na wielkie zakupy, a przy okazji wycieczkę krajoznawczą. Okazało się, że w Bonjihan było dosłownie wszystko: centrum handlowe, żłobki aż po wyższe uczelnie, banki, kina, sklepy, parki, muzeum, restauracje, hotel i kluby. W tej chwili Bonjihan przypominało mini państwo w środku innego kraju. Było to niezwykłe miejsce. Minji nie widziała przedtem czegoś równie podobnego. Surim wraz z bratanicą pojechały do centrum handlowego. Tam latały po wszystkich sklepach, jakie się znajdowały w środku. Po drodze kobieta opowiadała jak w tym miasteczku wygląda życie, jacy są mieszkańcy, z kim się ludzie bardzo liczą i każdy szczegół o którym mogła sobie wówczas przypomnieć. Dziewczyna dowiedziała się, że bardzo ważną rolę odgrywa tam wójt i jego rodzina, którzy są traktowani prawie jak rodzina prezydencka. Wójt nazywał się Kim Soo i miał on córkę w wieku Minji – Soyang. Ponoć wiele mieszkańców walczyło o ich wpływy, bo niosły one wielkie korzyści. Jednak Minji jakoś nie przejawiała zainteresowania tym tematem, dlatego też Surim go zmieniła. Potem udowodniła jaki ma dobry gust. Wybrała praktycznie wszystkie ubrania bratanicy, które według niej pasowały do Minji i podkreślały jej urodę, oraz były zwyczajnie modne. Minji była bardzo szczuplutką nastolatką, która miała długie czarne włosy i grzywkę, brązowe oczy, mleczną karnację i nieduże pełne usta. Była średniego wzrostu, dlatego też ciotka wybierała jej ubrania, które mogłyby ją optycznie wydłużyć. Po całym dniu zakupów i tysiącach informacji, wróciły do domu i by jeszcze trochę lepiej się poznać, siadły do wspólnego oglądania filmu.

-I jak ci się dzisiejszy dzień podobał? - zapytała Surim.

-Było naprawdę fajnie. Prawie jak z … - przerwała Minji.

Kobieta domyśliła się co ta miała namyśli, więc by przerwać to niezręczne uczucie, Surim wstała z sofy i mówiąc, że jest zmęczona po zakupach, poszła do swojego pokoju.

-Minji połóż się wcześniej, bo jutro pierwszy dzień szkoły, żebyś się nie spóźniła. - przypomniała kobieta, wychodząc po schodach.

Dziewczyna bez sprzeciwu zrobiła tak jak mówiła ciotka, wyłączyła telewizor, a potem wróciła do swojego pokoju. Obok szafy położyła wszystkie nowe ubrania, następnie przebrała się w piżamę i położyła do łóżka, czekając na sen.

Zapowiedź nowej historii!!

Postanowiłam zmienić historię, którą będę tutaj przedstawiać. Ponieważ Dynastia Shin Jin była historykiem, stare czasy, pałace, cesarze...Zdecydowałam, że przeskoczę w czasie i stworzę historię dziejącą się w czasach współczesnych. Oczywiście zostaje przy klimatach azjatyckich. Bohaterami są Koreańczycy. Imienia, nazwy miejsc itp. starałam się wymyślać by nie sprawiały problemu, były łatwe do przeczytania i zapamiętania.  Jestem ciekawa co o tym sądzicie? 

Zanim jednak przeczytacie pierwszy rozdział, zapraszam do krótkiego opisu:

Nowa historia nosi tytuł: "Przestań oddychać"  Poniżej przedstawiam wam okładkę zachęcającą/promującą tą historię:



KRÓTKI OPIS: 

Po śmierci mamy, Minji  opuszcza mieszkanie i wyjeżdża do Bonjihan - miasteczka w którym mieszka nieznana dotąd ciotka. Nastolatka z czasem zaczyna odkrywać, że nic nie jest takie jakie się jej wydawało na początku. Każdy mieszkaniec miasteczka skrywa nie jedną tajemnicę, w tym ciotka, obdarzona zaufaniem bratanicy. Bonjihan to miejsce pełne iluzji, kłamstw i dwulicowości, a w tym wszystkim osiemnastolatka, która wyleje nie jedną łzę i doświadczy okrucieństw ze strony mieszkańców, którzy za wszelką cenę będą chcieli pogrzebać prawdę.

GATUNEK: melodramat, dramat, kryminał, szkolny, romans


sobota, 8 maja 2021

"Dynastia Shin Jin"-ostatnia część.

Część 66

Cesarzowa Seungnyang od ponad dwudziestu lat żyła w innym świecie, świecie w którym był przy niej Bayan, gdzie wiele późniejszych tak tragicznych wydarzeń nie miało miejsca, gdzie obecny jej mąż Toghun był jedynie przyjacielem i dzielnym o szlachetnym sercu poddanym. Nyang budziła się każdego dnia i każdego poranka szukała Bayana i co dzień nigdy go nie mogła odnaleźć. Mówiono jej przez te wszystkie lata tą samą historię, że wyjechał w sprawach państwowych i pojawi się jutro, lecz tego jutra nigdy nie było. Pałac stał się teatrem w którym odgrywano rolę i opowiadano historię na prośbę cesarza Toghuna, który samotnie cierpiał spoglądając na swoją żonę. On sam już nie przypominał siebie, ten okrutny czas zmienił go nie ubłaganie. Jego włosy posiwiały, zarost urósł, skórę pokryły zmarszczki a serce niegdyś szlachetne ,teraz przypominało strzępki. Podczas gdy żony umysł został przeniesiony do dawnych lat ,do szczęścia, on każdego dnia niósł ciężar swój i jej. Kiedy ona nie była niczego świadoma, on był zbyt świadomy, kiedy on płakał i opijał smutki samotnie w komnacie, ona się cieszyła i żyła nadzieją, podczas gdy cesarzowi jej brakowało. 

Pewnego dnia Seungnyang spacerowała ubrana w przepiękne szaty, koloru różowego ze srebrnymi wzorami po pałacowym ogrodzie. Była wiosna, kwiaty wiśni pięknie zakwitały a słońce ogrzewało swoimi promieniami otoczone białymi puszystymi chmurkami na błękitnym niebie, Ona stała na moście przy stawie i czekała. Czekała na swoją jedyną miłość. Toghun stanął koło niej i spoglądał na jej rozpromienioną twarz i zniewalający uśmiech jak i radość w oczach.  

-O Toghunie przyszedłeś mi powiedzieć, że Bayan już wrócił?-spytała kobieta.

-Nie. Po prostu chciałem tak trochę postać koło ciebie. -odpowiedział mężczyzna.-Pięknię dziś wyglądasz cesarzowo.

-Dziękuję to dla Bayana on dzisiaj ma wrócić. Na pewno go jeszcze nie ma? Wróciłeś tak bez niego?Dziwne...Chyba ci nie wierzę. Idę zobaczyć do komnaty Bayana. On tam pewnie już czeka na mnie.-mówiąc to , cesarzowa z radością dziecka i energią nastolatki biegła w stronę zakurzonej , zamkniętej ,zamarłej komnaty w której niegdyś kwitła miłość jej i poprzedniego cesarza. 

Toghun od razu ruszył za nią gdy wiedział jak to się skończy. Czasami Nyang popadała w histerię nie wiedząc co się dzieje. Zalewała się łzami, bywała czasami agresywna lub traciła przytomność, kiedy miała jakiś przebłysk obecnych lat. Wówczas nie potrafiła pojąć co się dzieje, nie mogła poradzić sobie z teraźniejszością, ale zazwyczaj potem znów wracała do swojego świata i znów czekała. Tym razem było podobnie. Toghun nie zdążył ją zatrzymać. Dotarła do tego miejsca pokrytego pajęczyną, którego nikt nie odwiedzał na rozkaz obecnego cesarza. Seungnyang stanęła przed drzwiami i zaskoczona zaczęła pytać co się dzieje, dlaczego to miejsce tak wygląda. Nagle wybuchła płaczem. Toghun podszedł do niej i chciał ją przytulić , ale ona go odepchnęła mówiąc:

-Co ty robisz?! Gdzie mój mąż?! Chcę natychmiast widzieć się z cesarzem!

-Pani jego tu nie ma. Komnata jest pusta, bo on...

-Gdzie on jest?! Gdzie Bayan?!

-On odszedł.

-Nie to nie prawda. On by mnie nie zostawił. Ja to pamiętam, pamiętam to...wszystko pamiętam! Wczoraj powiedział, że jedzie na spotkanie z namiestnikiem bo muszą omówić kilka spraw. Dziś miał wrócić i mieliśmy jechać nad morze jak zawsze. Obiecał mi to , on zawsze dotrzymuje obietnicy. Więc nie kłam, nie wiem jaki masz w tym cel, ale nie rób tego ponownie. 

-Seungnyang on nie żyje . Cesarz Bayan nie wróci , bo umarł około trzydziestu lat temu! Ja jestem twoim mężem i obecnym cesarzem! Zrozum to w końcu!

-Przestań! Nie kłam! Poniesiesz karę! Tylko Bayan wróci! 

-Możesz spytać się służby. To prawda! 

Nagle przybiegł eunuch, dwie służki i siostra Toghuna- Kim Young. Wszyscy stali i spoglądali na skuloną w kącie cesarzową. Nyang spytała się służby czy to co mówi ten mężczyzna  jest prawdą, mając nadzieję, że zaprzeczą. Tak się nie stało wszyscy patrzyli z wielką żałością na zagubioną kobietę i potwierdzali wersje cesarza. Kobieta patrzyła na nich wylewając łzy i pytała z nieogarniającym żalem i bólem:

-Dlaczego?! Dlaczego mnie okłamujecie wszyscy?! Nie mówcie tak! Proszę...Bayan żyje on tu przyjdzie za chwilę i zaprzeczy waszym kłamstwom. Nie mówcie tak!

Toghun nie wytrzymał przed twarzą żony przytrzymał lusterko i powiedział:

-Nyang patrz! Nie masz już dwudziestu lat! Masz ponad pięćdziesiąt Bayan zmarł wiele lat temu, ja jestem jego bratem i obecnym cesarzem jak i twoim mężem! Przypomnij sobie! 

Kobieta spojrzała w odbicie w lustrze i nie potrafiła wyrazić słowa. Patrzyła na swoje odbicie tak jakby należało to to obcej, nigdy nie poznanej przez cesarzową osoby. Dotknęła twarzy i zamiast gładkiej twarzy poczuła zmarszczki. Chyba to był moment kiedy do niej doszło to wszystko. Wyrwała lusterko , a potem rozbiła je o ścianę. Dostała szału, zaczęła rzucać się po ziemi. Jej szyja była mokra od wylanych łez. Złapała się za głowę i powtarzała w kółko , że wszyscy kłamią. Kim Young widząc to kazała wszystkim odejść, potem powoli podeszła do Seungnyang przytuliła ją i powiedziała, że to był żart, że Bayan pojechał do Cesarzowej Wdowy a ta komnata już do niego nie należy bo chciał się przenieść. Wtedy Nyang natychmiast przestała płakać. Otarła łzy i zaczęła się śmiać. Kim Young pomogła się jej podnieść z ziemi i zaprowadziła do komnaty. Tam cesarzowa się położyła i w szybkim tempie zasnęła. Toghun stał przed drzwiami i czekał aż wyjdzie jego siostra. Kiedy to zrobiła on przez lekko uchylone drzwi spoglądał na śpiącą cesarzową. Kim Young położyła dłoń na brata ramieniu i wzdychając powiedziała:

-Oj bracie...

-O co chodzi siostro?

-Przecież ty ją kochasz. Od tylu lata tak bardzo kochasz cesarzową, nie widzisz poza nią świata. Zrobiłbyś dla niej wszystko...

-Co? Ja nie...

-Nie zaprzeczaj. Przecież to widać. Tylko jedno mnie ciekawi., kiedy tak właściwie ją pokochałeś? W którym momencie? 

-To było przy pierwszym naszym spotkaniu. Kiedy ją po raz pierwszy ujrzałem , wiedziałem , że nie jest zwykłą kobietą. Miała coś takiego w swoich oczach...taką siłę! Zaskakiwała mnie swoją odwagą, tym, że była tak bardzo wytrwała chociaż jest taką drobniutką osobą. Miecz w jej dłoni był jak najcenniejsza biżuteria, on ją zdobił. Wiedziałem, że nie mam prawa wówczas jej pragnąć, a kiedy stałem się cesarzem a ona moją żoną ...Byłem najszczęśliwszym człowiekiem, łudziłem się, że może pewnego dnia będzie wstanie na mnie spojrzeć tak jak na Bayana, ale tak się nie stało. Nasze drogi są zbyt różne, nasza historia zbyt bolesna...

-Oboje nie mamy szczęścia braciszku. Oboje zakochaliśmy się w nieodpowiednich osobach. Serce Bayana i Seungnyang biły jednym rytmem. Jak widać miłość ich ciągle tu w pałacu krąży. Chociaż ona wielu rzeczy nie pamięta, to swoją miłość wciąż  trzyma w sercu. 

-Ale dlaczego? Dlaczego pamięta tylko ten moment? Dlaczego zapomniała swojego syna, ciebie, El Sumura?

-Dlaczego? Nie wiem czy to odpowiedź ,ale...Ona zbyt wiele przeszła w życiu, każde z nas bardzo ją skrzywdziło, wielu z nas by sobie z tym nie poradziło. Straciła rodziców, ukochanego, opuściła dziecko...To zbyt wiele jak na taką kruchą osobę. Jej ciało musiało się bronić. Zapomniała to co sprawiło jej ból, co nie pozwalało oddychać. Ona pamięta tylko moment w którym była naprawdę szczęśliwa. To moment w którym jest przy boku Bayana. Pozwólmy jej tam zostać. Niech już nie cierpi, nie cierpi za czyny drugiego człowieka. My niestety będziemy pamiętać, to nasza kara za nasze grzechy, ale Nyang niech już odpocznie, ona już nie musi cierpieć. Pozwólmy jej żyć w tym świecie. Toghunie mimo swojej miłości pozwól jej odejść, wiem, że to trudne, ale ona nigdy nie spojrzy na ciebie w taki sposób jaki byś chciał. 

-Dlaczego mam pozwolić jej odjeść? Dlaczego trzeba zostawić osobę którą się kocha?

-Miłość to uczcie w którym liczy się tylko druga osoba i jej szczęście, dlatego jeśli ją naprawdę kochasz  i chcesz jej szczęścia to ją zostawisz, bo jej szczęście to właśnie bycie myślami z jej prawdziwym ukochanym, 

-A co z moim szczęściem?

-Braciszku nam niestety nie dane jest tego doznać. 

Następnego dnia Seungnyang już nie wstała z łóżka. Służba przynosiła jej posiłki a Kim Young ją karmiła. Cesarzowa czuła się dobrze w jej towarzystwie, chociaż nie pamiętała jej i miała ją tylko za damę dworu to wewnętrznie czuła, że coś ją może łączyć z tą kobietą. Prze kolejne tygodnie Nyang traciła siły. Już nie wstała z łóżka. Toghun odwiedzał ją każdego dnia. I każdego dnia opowiadał jej historię o pewnej niezwykłej kobiecie, która zdobyła władzę, serce cesarza i która była niesamowicie odważna. Tak była to historia o niej samej, lecz ona tego nie wiedziała. W dzień w dzień słuchała tej samej historii z takim samym zaciekawieniem. Chociaż prawdziwa historia napisała się inaczej to Toghun w swojej opowieści pozwolił by zakończenie było inne, że ta wojowniczka na zawsze była z swoim ukochanym i dzielili wiele niesamowitych chwil. 

-A ten wojownik który potajemnie kochał się w tej kobiecie , co się z nim stało?-nagle zapytała zaciekawiona losem nieszczęśliwie zakochanego poddanego. 

-On zawsze miał ją w sercu i chodź bardzo ją kochał nigdy jej tego nie powiedział, bo wiedział że szczęśliwa może być tylko z tym drugim mężczyzną. -odpowiedział trochę wymijająco cesarz.

-Toghunie mógłbyś mnie wziąć to ogrodu?-zapytała Nyang.

-Do ogrodu? Dzisiaj jest trochę chłodniej. Może to nie zbyt dobry pomysł.-oznajmił mężczyzna.

-Ale ja bardzo chcę tam iść. A na razie samej mi trudno.-powiedziała kobieta.

Toghun długo nie czekał. Wziął w swe ramiona cesarzową, gdyż nie dała rady iść o własnych siłach i niósł ją przez wszystkie pałacowe korytarze aż do ogrodu. Tam położył ją pod drzewem wiśni i sam siadł koło niej. 

-Ależ dziś piękny dzień. Chociaż trochę wiatr wieje, to jednak jest przyjemnie.-rzekła Seungnyang. 

Toghun spojrzał na nią i znów zobaczył w niej ten wyraz twarzy, który widział kilkadziesiąt lat temu zanim te tragedie miały miejsce. Ona znów patrzyła na niego jak na szlachetnego poddanego i dobrego przyjaciela, a nie tak pogardliwym wzrokiem jak to miało miejsce po ich ślubie. Mężczyzna poczuł delikatną ulgę. Siedział i patrzył na nią prawie nie mrugając. W tej chwili znów stał się godną zaufania  bez większej skazy osobą. 

-Cesarzowo może chcesz już wracać do środka. Żebyś się nie przeziębiła 

-Toghunie nie ma takiej potrzeby. Jeśli chcesz możesz iść. Ja tu poczekam na Bayana. Myślę za chwilę go zobaczę.

-W takim razie pójdę ci przynieść koc.

Toghun wstał spojrzał jeszcze raz na Seungnyang i wrócił do pałacu. Kwiaty wiśni opadały z drzew, wiatr nimi targał. Słońce świeciło chodź jego promienie niosły chłód. Twarz cesarzowej była blada , niczym kartka papieru, jej oczy pełne nadziei spoglądały w niebo, ąż po chwili się zamknęły. Dłonie trzymała na kolanach i nieruchomo oparta o drzewo wiśni zastygła na wieki. Opadające płatki kwiatów opadały na nią, powoli przykrywając. Toghun wrócił. Niestety jej dusza już odeszła. Opuścił koc, po czym klęcząc przed cesarzową chwycił jej zmarznięte, blade dłonie i ryknął płaczem. Był to koniec. Wielka Cesarzowa Seungnyang opuściła no dobre pałac, jak i ten świat. Już teraz mogła się w końcu spotkać z swoim ukochanym. Ona była już szczęśliwa, w przeciwieństwie do Toghuna, który załamał się całkowicie.  Po śmierci ukochanej zaczął pić. Nie widział sensu życia. Nigdy już nie spojrzał na inną kobietę. Nigdy już więcej nikogo nie kochał. Czas w którym przyszło im żyć bez cesarzowej był tragiczny. Państwo zaczęło się rozpadać, cesarz tracił kontrolę. Panował niesamowity głód. Potem przyszła choroba, która zabrała olbrzymie ilości ludzi w tym również siostrę cesarza-Kim Young. Nic już nie było takie same. Pałac opustoszał. Ludzie zaczęli lekceważyć władcę. On sam został bez poddanych. Nie radził sobie z tym ciężarem życia. Stracił wszystko na czym mu zależało, Seungnyang, siostrę, poddanych, władzę i kolejne części ziem. Popełnił samobójstwo. Powiesił się we własnej komnacie. Pozostawił pałac pustym. Wraz z jego odejściem skończyła się Dynastia Shin Jin, gdyż cesarz nigdy nie doczekał się potomka. Historia rozpoczęcia dynastii jak i jej końca była krwawa jak historia tych bohaterów. Pałac stał się pustą budowlą. Ludzie po wielu latach opowiadali, że wciąż w tych zimnych murach pałacu, można usłyszeć historię opowiadaną przez Cesarza Toghuna, jak i głosy tych cierpiących zagubionych dusz, które przelały krew opływającą powierzchnie pałacu. Natomiast wiatr, wiosenny wiatr opowiada historię dwojga zakochanych w sobie ludzi, których miłość nie ma końca i trwa aż do dziś. Historia Cesarzowej Seungnyang i Cesarza Bayana ludzi którzy stworzyli Dynastię Shin Jin i dzięki ich trwaniu i ona mogła trwać. 

piątek, 23 kwietnia 2021

"Dynastia Shin Jin"

 Część 65

-Cesarzowo otwórz drzwi! Proszę cię!-wołał Toghun.

Po tym czego się wcześniejszego dnia dowiedziałam, nie miałam ochoty go widzieć. Czułam jakby ktoś znów zburzył mi świat, który był jeszcze w trakcie budowy. Jednak nie sądziłam, że z jego ust padną takie słowa:

-Wczoraj przyszedłem do ciebie z innym zamiarem, nie wiedziałem, że to się tak potoczy. Nie oczekuję przebaczenia, aczkolwiek chciałem ci wyznać, że udało mi się znaleźć twego synka. Sprowadziłem go w bezpieczne miejsce. 

Zerwałam się z krzesła i pobiegłam do cesarza. Od razu zadałam mu dwa pytania, czy to prawda i gdzie obecnie jest mój synek. 

-Przygotowałem konie, zaprowadzę cię do niego.-powiedział mężczyzna, prowadząc mnie.

Po drodze do wioski w której przebywał następca tronu usłyszałam całą historie jak do tego doszło, że obecnie potomek cesarski jest na naszych ziemiach. Okazało się, że na jednej z ziem które podbił Toghun znajdowało się kilka drewnianych chat wśród nich mieszkało starsze małżeństwo i mały chłopiec, który podobno przypominał zmarłego Bayana. Mężczyzna szybko dowiedział się prawdy od starszej kobiety, rzekomo matki chłopca. Kobieta, którą od tak długiego czasu poszukiwał Toghun oddała dziecko temu małżeństwu pozostawiając kilka sakiewek pieniędzy. Potem na rozkaz cesarza sprowadzono bezpiecznie rodzinę do naszego kraju i dano dom. 

W końcu dojechaliśmy. Nie mogłam się już doczekać, chociaż z drugiej strony byłam bardzo zestresowana. Miałam już biec, gdyż nagle złapał mnie za rękę Toghun i powiedział bym poczekała, a następnie dał mi narzutkę bym się tak bardzo nie wyróżniała. Potem oboje spokojnym krokiem szliśmy na spotkanie po latach. W pewnym momencie mężczyzna się zatrzymał na targu. Spoglądając na niego spytałam:

-Czemu się zatrzymałeś? Chodźmy! Mój synek nie może już czekać.

-Cesarzowo, spójrz.-pokazał palcem.-Ta kobieta z koszem i prowadząca chłopca za rękę...to oni.

Od razu wychwytałam ich wzrokiem. Ten mały czarnowłosy chłopiec, idący już o własnych siłach to był synek mój i Bayana. Zrobiłam krok do tyłu by móc z bezpiecznej odległości móc się mu przypatrzyć. Był taki uśmiechnięty, taki duży...Prowadził za rękę kobietę, którą uważał za rodzoną matkę. To nie ja przy nim stałam, to nie ja byłam świadkiem jego pierwszych kroków...

-Seungnyang idziemy po następcę? -spytał cesarz. 

Skinęłam głowę na potwierdzenie i oboje ruszyliśmy w ich stronę. Chłopiec stał przy stoisku z drewnianymi przedmiotami. Ewidentnie spodobał mu się mały wystrugany z drewna konik. Ściskał go bardzo mocno w swojej małej rączce. Powoli zbliżyłam się do niego. Po czym stanęłam. Nie potrafiłam na początku nic powiedzieć. Patrzyłam na niego ze łzami w oczach. 

-Sunho odłóż to. Nie mamy teraz żadnych pieniędzy.-kobieta powiedziała stanowczo. 

Chłopiec się opierał, mówił jak bardzo chcę go mieć. 

-Naprawdę chcesz tego konika?-przyklęknęłam przy nim i spytałam.

Spojrzałam w jego piękne  brązowe oczy i przypominał mi Bayana który miał ten sam wzrok kiedy czegoś bardzo pragnął. Mój syn z nowym imieniem -Sunho , niepewnie pokiwał główką, nie puszczając drewnianą figurkę z dłoni. Zapłaciłam za niego i dałam pierwszy prezent w życiu mojemu dziecku. Na zabrudzonej buzi chłopca pojawił się szeroki uśmiech.

-Mamo spójrz, ona kupiła mi konika!-powiedział uradowany do starszej kobiety.

-Jak ty się zwracasz do starszych? Podziękuję pani najpierw.-rzekła przybrana matka.

Sunho szybko się jej posłuchał. Zrobił krok w moją stronę , przytulił mnie i dał mi buziaka w policzek, a potem onieśmielony szybko przytulił się do kobiety. Oczy mi się zaszkliły i nie wiedziałam co powiedzieć. 

-Jak możemy się pani odwdzięczyć? To wielki gest z twojej strony. Niestety nie mamy pieniędzy by zwrócić.-odezwała się kobieta. 

-Nie trzeba, wystarczy zwykłe dziękuję. Ważne, że jest szczęśliwy.-odpowiedziałam nie odrywając od niego oczu.

Spoglądałam na tą jego radosną buzie i nagle poczułam coś dziwnego. Nie potrafiłam tego nazwać, lecz to spowodowało, że wyprostowałam nogi , odwróciłam się i poszłam. Doszłam za jakąś starą chatę, oparłam się o jej ścianę i się rozpłakałam. Toghun spytał co się stało, dlaczego go nie wzięłam, ja odpowiedziałam:

-Jego szczęście było takie prawdziwe...tak jego buzia, taka wesoła...On jest szczęśliwy to mi wystarczy.

-Wybacz, ale nie rozumiem. Przecież od tylu lat zachłannie próbowałaś go znaleźć, a teraz go chcesz zostawić? W pałacu by mu niczego nie zabrakło. 

-Właśnie Toghunie, w pałacu... Może by miał wszystkiego pod dostatkiem, prócz szczęścia. W tym okropnym miejscu nigdy nie można zaznać tego. W tych okrutnych murach jedynie są łzy, nic więcej. Może urodził się jako następca tronu, ale teraz to Sunho, zwykły chłopiec, który kocha swoich starszych rodziców. Niech tam zostanie i ułoży sobie życie bez władzy, służby i nieszczęścia. Zadbam o to by nie cierpieli głodu. Oferuję im posady i wynagrodzenie oraz lepszy dom, ale pod warunkiem , że nigdy ale to przenigdy nie dowie się o swojej tożsamości. Obecnie jest to Sunho, syn wieśniaków. 

-Jesteś tego pewna cesarzowo?

-Tak.

Mężczyzna już nic więcej nie powiedział, poszedł po konie, a potem wróciliśmy do pałacu. Decyzja , którą podjęłam była bardzo bolesna, dla mnie jako dla matki, ale dlatego że go tak mocno kocham, nie mogłam kierować się tylko swoim sercem, które pragnęło by był przy mnie. Pozwoliłam mu być daleko, ale wciąż blisko pałacu. Nie czekając ani chwili dłużej, prosto po powrocie sporządziłam odpowiednie pismo i dałam pracę ojcu chłopca, który miał zająć się uprawą pola, które stało obok ich przyszłego domu. Do tego poprosiłam odpowiednią osobę by nauczyła go pisać i czytać. W odpowiednim wieku miał się nauczyć podstaw władania mieczem i zarządzania. To wszystko miało mu pozwolić mieć dobrą przyszłość. Oznaczyłam pieczęcią dokument i od razu posłałam wysłannika, który miał załatwić daną sprawę. 

Minęły dwa tygodnie od tego wydarzenia. Mężczyzna którego wynajęłam, by przynosił mi co pewien czas informację o Sunho powiedział, że szybko się za klimatyzowali i są szczęśliwi. To mi wystarczyło. Skoro własne dziecko jest radosne, to jego matka również. To był piękny dzień, chociaż lekko zachmurzony. Siedziałam wraz z Kim Young w altanie i piłyśmy herbatę, rozmawiając. 

-Cesarzowo jaki on jest? Twój syn?

-Mój chłopczyk? Mhm...Jest on taki uroczy i bardzo przystojny. Ma oczy, nos, usta Bayana. To taki mały Bayan. Do tego jak Bayan był bardzo bezpośredni za tą zabawkę rzucił mi się w ramiona i pocałował , a potem zawstydzony uciekł.  Będę go zawsze pamiętać. 

-Toghun powiedział mi dlaczego nie chciałaś go wziąć. I powiem, że rozumiem cię. To miejsce napisało zbyt bolesną i krwawą historię. Te ścieżki, te miejsca, te mury kryją w sobie zbyt wiele cierpienia, przelanej krwi i łez.  

-A ty tęsknisz czasami za swoim dzieckiem? 

-Co noc płaczę i cierpię z tego powodu. Wiem jednak, że prawda by nic dobrego nie wniosła. Pozwoliłam odejść dziecku i życzę by było szczęśliwe, beze mnie, bez matki której by się wstydziło. 

-Obie stałyśmy się matkami bez dzieci. Życie jest okrutne. 

-Wybacz Pani, nie chciałabym cię urazić aczkolwiek co teraz będzie z następcą tronu. Nie ma nikogo do przejęcia go. Może to za niedługo niepokoić namiestników. Myślę, że Toghun by pragnął mieć syna. 

-Yoona ja nie dam życia kolejnemu dziecku, chociaż wiem, że to obowiązek. 

-"Yoona"? Cesarzowo, ja nie jestem...

-Wybacz! Po prostu ostatnio o niej dużo myślałam , z stąd ta pomyłka.

-Rozumiem, ale wracając do tematu, to co z dynastią?

-Przygotowuję właśnie nałożnicę do cesarza. Obowiązkiem jest mieć następcę, ale prawem jest wykorzystanie jednej z dam. 

-Myślisz, że Toghun się na to zgodzi?

-Jeśli chcę przedłużenia panowania, to wie co robić. Wybacz, ale przygotowania trochę trwają, a jeśli dziś w nocy ma twojego brata odwiedzić jedna z kobiet muszę już iść. 

Wstałam i poszłam do pawilonu kobiet. Już od dłuższego czasu wiedziałam, którą z dziewcząt wybrać. Była to siedemnastoletnia Park Hong, . Uważałam, że olśni cesarza, a być może znajdzie miłość. Służki ubrały  Park w bardzo wytworne szaty aczkolwiek z zachowaniem umiaru, by móc podkreślić jej urodę. Potem rozpuszczono jej włosy i wsadzono ozdobną spinkę. Kiedy była już gotowa, dałam jej kilka rad i odesłałam pod drzwi komnaty, a sama wróciłam do swojej i czytałam książkę, czekając na wieści. W niedługim czasie przybiegła do mnie służka i powiedziała, że cesarz odesłał kobietę z pod drzwi. Zdziwiona poszłam do niego pytając, dlaczego to robi on odparł tylko tyle, że dziś nie ma nastroju. Przyjęłam to do wiadomości i postanowiłam spróbować kolejnego dnia wysyłając do niego tą samą dziewczynę, lecz on ponownie ją odesłał. Przez następne tygodnie robił to samo. W końcu wpuścił Park Hong do siebie. Zadowolona mogłam czekać już tylko na efekty. Zmęczona już danym dniem, odłożyłam dokumenty na bok i późną nocą pokierowałam w stronę łoża. Nagle usłyszałam jakiś huk. Do komnaty wparował Toghun. Nie wiedziałam co się stało. 

-Cesarzu jesteś pijany? Co z twoją nałożnicą? Czemu z nią już nie jesteś?

-Seungnyang myślisz, że załatwisz tak sprawę? Wpuściłem ją tylko dlatego, że nie dałabyś mi spokoju, ale ja nie mogę na nią patrzeć! Powiedziałem ci, że nie chcę byś mi podsyłała żadną z nich na noc! 

-Czemu się tak denerwujesz? Nie krzycz, chciałam dobrze. Liczą się losy państwa, nie ma żadnego następcy.

-Potomek?! Następca?! A czy ty nie chcesz mieć dziecka?! To twój obowiązek! 

-O czym ty mówisz? Myślałam, że to sobie wyjaśniliśmy. Ja nie mogę, nie chcę tego. Nie potrafiłabym z tobą...Poza tym jaki obowiązek? Od urodzenia byłam cesarzową. Te dwie dynastie złączyły się w celach pokojowych. Nie mam obowiązku mieć potomka, ale cesarz tak! Możesz mieć , z jakąś z tych kobiet! Mimo ,że któraś by ci urodziła syna ja i tak nic nie tracę! Moja pozycja będzie dotąd, dopóki sama nie zrezygnuję, bądź nie umrę!  I nie krzycz na mnie! Jesteś pijany!

-Nie chcesz?! Może nie masz obowiązku, ale masz obowiązek słuchać mężą i wykonywać jego polecenia! Obecnie to ja jestem twoim mężem!

-O czym ty mówisz?!

Toghun nie odpowiedział, ledwo stojąc na nogach, podszedł do mnie i rzucił się na mnie. Próbowałam go odepchnąć, ale to było zbyt trudne. Szarpałam się, ale to na nic. Był zbyt silny. Zaczęłam krzyczeć, jednak zdawałam sobie sprawę, że nikt nie może zareagować ze służby, bo to cesarz! Próbowałam więc do niego mówić, by się opamiętać. On jednak był jak w amoku, szarpał mi szaty. Myślałam, że niestety nikt mi nie pomoże. Na szczęście w ostatniej chwili do komnaty wbiegła Kim Young. Złapała cesarza za szaty i zrzuciła ze mnie. Potem usiadła koło mnie i objęła mnie .Sama nie wierzyła temu co tu zobaczyła

-Bracie oszalałeś?!-spytała-Wiesz co mnie spotkało, opowiadałam ci jaka trauma mnie spotkała. Chyba nie chcesz by twoja żona przechodziła przez to samo?! To najgorszy czyn jaki mężczyzna może wyrządzić kobiecie! Ten jeden czyn niszczy nas, kobiety ,całkowicie, odbiera wszystko! Dumę, pewność siebie, odwagę, nawet życie! 

Nagle Toghun się rozpłakał i siedząc na podłodze bił pięściami o ziemię, krzycząc "przepraszam". Ja byłam w szoku , trwało to tylko chwilę, ale pozostawiło bardzo mocne emocje. Na szczęście przybiegła mi na ratunek Kim Young, która powstrzymała pijanego cesarza. Potem wezwała eunuchów, którzy zaprowadzili Toghuna do swojej komnaty, a ja zostałam z Kim Young, która czekała aż zasnę. Następnego dnia po śniadaniu przyszedł do mnie , już trzeźwy cesarz. Przyniósł mi kwiaty i na kolanach prosił o wybaczenie. Ze łzami w oczach i spuszczoną głową , klęczał nie ruchomo. Podeszłam bliżej niego i powiedziałam by więcej nie nadużywał alkoholu bo pijany cesarz to słaby naród.  On przysiągł mi, że więcej się to nie powtórzy. Nie dałam mu zaufania po prostu postanowiłam się przyglądać z boku. Chciałam wykorzystać jego obecny stan i poprosiłam by dzisiejszego wieczoru dał szansę jeszcze raz Park Hong. On z zawodem w oczach przytaknął jakby z żalem w głosie, jednak nie odmówił i już tego wieczoru zrobił jak powiedziałam. Po czterech miesiącach przyszła wiadomość, że dziewczyna jest w ciąży. Cały dwór się radował. Pozostało nam tylko czekać na rozwiązanie. Przez kolejne miesiące, życie się jakoś toczyło. Mój synek gdzieś tam poznawał już kolejne litery alfabetu, a Park Hong była na dniach. Nagle okazało się, że nadszedł dzień porodu. Wszyscy przestraszeni, lecz również podekscytowani czekali na wiadomość z komnaty z której wydobywały się nie ludzkie wrzaski, rodzącej dziewczyny. Trwało to przez dość długi czas. W pewnej chwili do wszystkich stojących i czekających na e, wyszła kobieta, która odbierała poród. Nie patrząc cesarzowi w oczy i z smutkiem w głosie powiedziała, że dziecko urodziło się martwe. Wszyscy byli zaskoczeni. Z komnaty dobiegał płacz matki. Toghun wysłuchując wiadomość rozkazał pochować niemowlę, a sam wrócił do obowiązków . I znów nad pałacem nastały czarne chmury. Znów te mury pochłonęły niewinne życie. Kolejne tygodnie upływały w smutku, lecz potem Toghun wezwał już na swoje życzenie kolejną z kobiet. Niestety i tym razem się nie udało. Mijały lata a dynastia shin jin wciąż nie miała potomka. Cesarz próbował dziesięciokrotnie, jednak to na nic. Każda z kobiet albo rodziła martwe niemowlaki, albo poroniła w pierwszych miesiąc, lub dzieci umierały po pewnym czasie po urodzeniu. Niestety zdarzyło się również, że dwie kobiety zmarły przy porodzie. Namiestnicy zaczęli się niepokoić, dwór zaczął wypuszczać plotki, że to kara za popełnione przestępstwa z przeszłości. Ja z dystansem spoglądałam na to wszystko i powoli się starzałam. Już nikt z pałacu nie był taki sam jak kiedyś, już nie było dawnego życia tylko cierpienie. 

Pewnego dnia po spacerze w cesarskim ogrodzie, wiosennego dnia poczułam jakąś taką chwilową lekkość. Nie wiem czemu ale pokierowałam w stronę starej zamkniętej komnaty, w której przed laty zamieszkiwał Bayan. Spotykając eunucha zapytałam:

-Czyżby męża nie było w komnacie?

-Męża? Pani czy ty dobrze się czujesz? Cesarz Toghun tu nie ma komnaty.

-Toghun? A nie nie, ja pytam o mojego męża, cesarza Bayana. Gdzie on teraz jest? 

Eunuch nagle uciekł. Ja stałam tam i zaczęłam zastanawiać się co się stało. Przecież chciałam spotkać swojego ukochanego męża. Po chwili przyszedł Toghun. 

-Cesarzowo czy coś się stało? Wzywałaś mnie?-spytał cesarz.

-Nie nie ciebie, ta służba jest jakaś roztargniona. Szukam Bayana. Byłam w komnacie , ale jest zamknięta.

-Bayana? Seungnyang czy dobrze się czujesz? Przecież sama kazałaś zamknąć tą komnatę. Bayan odszedł wiele lat temu. Ja jestem twoim mężem. 

W tym momencie poczułam się dziwnie. Po chwili doszło do mnie jakie głupoty opowiadam. Przeprosiłam wszystkich i odeszłam z wzrokiem wbitym w podłoże. Myślałam, że to przemęczenie, postanowiłam odpocząć, lecz coraz częściej takie sytuacje mi się zdarzały. Wezwano w końcu medyka. 

-I co mi jest? Czy to z przemęczenia? Już od dłuższego czasu nie mogę dobrze spać.-spytałam.

-Nie sądzę. Uważam cesarzowo, że tracisz pamięć. Takie coś widzę drugi raz w życiu.-odpowiedział mężczyzna. 

-Tracę pamięć? Ale dlaczego? Czy można temu zapobiec?-byłam zaskoczona. 

-Mogę przepisać zioła na wzmocnienie pamięci, lecz to nie wyleczy ciebie z tego, jedynie opóźni proces. Kobieta, która też miała takie objawy jak ty z czasem zapomniała wszystko co jej dotyczyło. Pamiętała tylko jakieś niewielkie, mało znaczące fragmenty z swego życia. -odpowiedział medyk.

Poczułam wielkie zmieszanie, jednak nie zasmuciło mnie to tak bardzo jak Toghuna , który wszystkiemu się przysłuchiwał. Złapał mnie za dłoń i powiedział, że zrobi wszystko bym nie zapomniała wszystkiego. Ja delikatnie uniosłam kąciki ust i poprosiłam służkę o dużo kartek i atrament. Siadłam przy stoliku i zaczęłam pisać. 

-Pani co ty robisz?-spytał cesarz.

-Spisuję historię moją i Bayana zanim wszystko zapomnę.-odpowiedziałam.

-Ale po co? Przecież wszelkie dokonania zapisują uczeni i przechowują wszystko w bibliotece.-zdziwił się mężczyzna. 

-Tak, ale ja nie pisze o dokonaniach i jakim Bayan był cesarzem, lecz przede wszystkim jakim był człowiekiem i mężem. Spisuję również historię swojego dojścia do władzy. To całkiem inna historia. Chcę by przyszłe pokolenia czytając to wiedzieli, że też jesteśmy ludźmi, ze bywa nam ciężko, że mamy uczucia , pragnienia i siłę dzięki której walczymy o to co dla nas cenne. -powiedziałam.

-To będzie bardzo przytłaczająca historia. -oznajmił Toghun.-Ale historia jest po to by ją spisywać, przekazywać i wspominać. Bo tylko to kiedyś po nas zostanie.