kursor

Rainbow Pinwheel - Link Select

Translate-Tłumacz

wtorek, 31 grudnia 2019

"Dynastia Shin Jin"

Część 35
Już nazajutrz o świcie każda z konkubin miała wstawić się w pawilonie kobiet, którym zarządzała cesarzowa Kim. Już miałam wychodzić aż nagle do mojej komnaty wbiegła Yoona, mówiąc bym szybko poszła do jednostki zarządzania, gdzie czekać miał na mnie cesarz Bayan. Przez chwilę obawiałam się o co mogło chodzić. Jednak gdy już tam dotarłam usłyszałam tylko głos Bayana który mówił:
-Straże, służący wyjść! Zostawcie nas samych. 
Powiedziawszy to Bayan szybko wstał zza biurka i w mgnieniu oka podbiegł do mnie i bardzo mocno przytulił. 
-Wróciłaś.-rzekł.-Już myślałem , że może nie żyjesz...Bałem się. Nigdy już mi tak nie rób. 
-Panie wybacz.-powiedziałam-Nigdy już tego nie zrobię. Przepraszam, ale muszę już iść. Twoja żona czeka w pawilonie. Nie mogę pozwolić na spóźnienie. 
Nie wahając się dłużej szybkim krokiem popędziłam w stronę pawilonu. 
-Spóźniłaś się.-oznajmiła Kim.
-Wybacz pani, ale dotarłyśmy na czas.-wtrąciła Yoona.
-Ktoś cię pytał o zdanie?!-oburzyła się cesarzowa.-Na kolana! W tej chwili! Już ja cię oduczę nieposłuszeństwa. 
Yoona upadła na kolana. Służki Kim przyniosły cztery grube księgi i kazały trzymać mojej przyjaciółce nad głową aż do południa. Następnie Kim przedstawiła wszystkim reguły selekcji na konkubinę cesarza, której miała dokonać sama cesarzowa we własnej osobie. Właśnie w tym momencie straciłam pewność co do przejścia przez wyznaczone etapy. Mimo nie pewności, nie miałam już wyjścia. Albo zostanę cesarzową albo odpadnę a to równa się ze śmiercią. Wówczas nawet sam cesarz mnie nie uratuję, gdyż dziewczyna która odpada z selekcji zostaje odesłana z powrotem, a wiadomo , że Kim i jej ojciec , którzy znają prawdę nie pozwolą mi wrócić żywej. 
-Za chwilę przyjdzie tu sam cesarz Bayan Jin. -rzekła Kim.-Wraz ze mną i przybyłą Cesarzową Wdową sprawdzimy waszą urodę. Każde znamię, niedoskonałości spowodują waszą dyskwalifikacje. 
Dokładnie po tych słowach przybyła Cesarzowa Wdowa wraz z synem Bayanem. Właśnie w tej chwili rozpoczęła się walka o względy głowy państwa. Czułam , że Kim będzie chciała jak najmniej dopuścić kandydatek i tak też się stało. Niedokładnie się przyglądając od razu wpisywała punktację na kartkę i nie ukrywając, głośno komentowała co się jej nie podoba. W końcu przyszła moja kolej najpierw podeszłam do Cesarzowej Wdowy. Była dla mnie to kobieta -zagadka. Gdyż zawsze miała kamienną twarz, żadnych emocji przy ocenianiu. Robiła to profesjonalnie. Nikt tak naprawdę nie wiedział co ona myśli na temat każdej z kandydatek. Stanęłam przed nią ona odsunęła mi włosy , kazała pokazać zęby i ręce. Następnie podeszłam do cesarzowej Kim. Ona już na wejściu parsknęła z oburzenia, skrzywiła się i raz zmierzyła mnie wzrokiem mówiąc:
-Gruba, ręce niezadbane , twarz okrągła i pyzowata. 
W końcu podeszłam do cesarza, który z wielkim , promiennym uśmiechem mnie przywitał. Patrzył mi prosto w oczy, trzymając moją dłoń. On także nie oszczędzał sobie słów:
-Zadbana , promienna, gładka, doskonała twarz. Piękne głęboko brązowe oczy. Włosy, długie, gładkie proste czarne niczym noc, zgrabny nos. Delikatnie zaokrąglone rysy twarzy i te ładne różane usteczka...Mój ideał. 
Nie mogąc tego słuchać, Kim wstała i zarzuciła Bayanowi brak obiektywnego patrzenia, tak jakby sama była obiektywna. Bayan niczym wpatrzony w lustro , spoglądał w moją stronę. Wydawać się mogło , że wyłączył wszystkie zmysły prócz wzroku, tak jakby świat stanął w miejscu i tylko on i ja jedyni wpatrzeni w siebie... W pewnym momencie wszystkie konkubiny musiały wyjść z pawilonu gdyż sumowano punkty. Moją jedyną nadzieją stała się Cesarzowa Wdowa gdyż tylko jej oceny nie mogłam przewidzieć. Po dość długim czasie obradowań wyszedł cesarz i przeczytał imiona dziewcząt, które przeszły do dalszego etapu:
-Toek Deum, Heurae Moeteo, Ha Chook, Hae Jang i ostatnia to ...Nyang. 
Serce waliło mi młotem aż w końcu na chwilę stanęło , nagle usłyszałam swoje imię i poczułam się wygrana. Przynajmniej w tej bitwie. Zaraz za cesarzem wyszła Kim, złapała go pod rękę i powiedziała , że do końca dnia mamy czas wolny, z powodów osobistych, a dokładniej chodziło jej o to , że chciała zaznaczyć swoją pozycję przy boku Bayana. Cesarska para odeszła. Ja natomiast czekałam do południa aż Yoona skończy odbywać karę. W między czasie podeszły do mnie dwie kandydatki na konkubinę: Hae i Ha. 
-Myślisz, że cesarz cię wybierze? Taką brzydulę?! Nawet na to nie licz. Radzę ci, odpuść jeśli nie chcesz mieć problemów.-odezwała się jedna z nich.
-Jak możecie tak mówić? Nie ważcie się jej obrażać! Każda z was ma równe szanse. Spróbujcie jej coś zrobić a pójdę do cesarza.-słysząc to nadbiegła Yoona.
-Kim ty jesteś? Śmiecie prawa głosu nie mają. Nic nam nie zrobisz glisto.-odparła atak Hae.
Wymieniłyśmy się jeszcze spojrzeniami a następnie każdy poszedł w swoją stronę. 
Ja i Yoona poszłyśmy do ogrodu.  Tam zobaczyłam idącego dróżką ojca Kim-regenta El Sumura , który spacerował z Cesarzową Wdową. Spuściłam głowę w dół i starałyśmy się ich ominąć. Jednak to nie poskutkowało. Wielki regent przeprosił Cesarzową Wdowę i opuszczając ją kierował się w moją stronę. Przyspieszyłyśmy kroku by szybko dołączyć do większego grona ludzi. Jednak El Sumur złapał mnie za nadgarstek i wyszeptał:
-Masz szczęście wywłoko. Wiem kim jesteś. Lepiej dla ciebie jeśli odpuścisz. 
-Nic mi nie możesz teraz zrobić. Jestem chroniona. Jeśli zabijesz którąś z wybranek napytasz sobie biedy. Stworzysz sobie wrogów i stracisz w oczach cesarza.
-Jesteś mądrzejsza niż uważałem. Mam dla ciebie propozycję. Jeśli dzisiaj do kolacji opuścisz pałac i napiszesz list z rezygnacją i jej powodem, dam ci pieniądze na utrzymanie. Będziesz mogła gdzieś tam bezpiecznie żyć, ale warunek jest jeden. Masz wyrzec się swojej tożsamości, zapomnieć kim byłaś. Wtedy pozwolę ci żyć spokojnie. Mogę ci nawet znaleźć z lepszej klasy męża. 
-Myślisz , że mnie przekupisz?! Myślisz , że zapomniałam co mi i mojej rodzinie zrobiłeś?! Cały czas mam przed oczami zwłoki swoich rodziców. Nigdy ci tego nie wybaczę! Zginiesz! Osobiście tego dopilnuję! Nie mam nic do stracenia! Dzięki tobie straciłam wszystko! Dzięki Tobie jestem gotowa na wszystko!
-Przemyśl to dobrze. Każdy ma słabe strony. Znajdę i twoją.-mówiąc to regent odszedł.
Oczy mi zaszły łzami. Przestraszona Yoona złapała mnie za rękę i szybko pokierowałyśmy się do wnętrza pałacu. Nagle na naszej drodze pojawił się Toghun. 
-O!-wytrzeszczyła oczy Yoona.-Witaj panie. Co cię tu sprowadza?
-Coś się stało? Wyglądacie jakbyście zobaczyły co najmniej ducha. -zmierzył nas wzrokiem Toghun.
-Mniej więcej. To przez...-zaczęła Yoona.
-To przez konkurencje i przez samą cesarzową Kim. Nie chce łatwo oddać męża w ramiona innej.-przerwałam przyjaciółce.
Bałam się, że za dużo powie. Niestety czym mniej osób wie tym lepiej. Tym bardziej nie chciałabym by dowiedział się o tym Toghun. Znając go mógłby pogorszyć obecną sytuację.
-Mówiłem nie będzie łatwo.-rzekł mężczyzna.-Teraz wybaczcie muszę już iść. 
Yoona zrobiła się cała zarumieniona, jej oczy przypominały iskierki. Dla rozładowania tej nieprzyjemniej sytuacji z regentem zażartowałam
-Podoba ci się Toghun? 
-Nyang! Wcale nie. Ja po prostu się zdenerwowałam tą...
-Ale jesteś cała rozpromieniona. Jak tu się pojawił, miałaś cały czas uśmiech od ucha do ucha.
-To widać było? 
-Mhm...
-Jestem zwykłą służką. Taki mężczyzna jak Toghun nigdy by na mnie nie spojrzał.
Pocieszając Yoone udałyśmy się do mojej komnaty. Musiałyśmy przemyśleć co dalej. Nie mogłam bagatelizować słów El Sumura. Zwłaszcza ,że wiedziałam do czego jest zdolny. Nadszedł wieczór. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Yoona podskoczyła ze strachu. Ja po cichu ze spokojem podeszłam do drzwi. Delikatnie je uchyliłam a za nimi stał Bayan z kwiatkiem w dłoni. 
-Przeszkadzam?-spytał.
-Właściwie to nie. -odpowiedziałam niepewnie. 
-Może pójdziemy się przejść? Jest taka piękna noc.-zaproponował. 
-No nie wiem, muszę zapytać Yoony. Trochę się z nią nie widziałam i chciałam z nią porozmawiać.-uważałam , że to nie była odpowiednia pora na spacery wieczorne. 
Spojrzałam na Yoone, zanim zdążyłam otworzyć usta Yoona wypchała mnie mówiąc bym szła. Nie miałam już wymówki. Yoona zadowolona została w komnacie. A Bayan jeszcze bardziej uradowany, że może ze mną spędzić wieczór. Złapał mnie za rękę i tak udaliśmy się na spacer pod gwiazdami. Chociaż czas i okoliczności nie sprzyjały to jednak był  to jeden z lepszych momentów po śmierci mych rodziców. Dość długo rozmawialiśmy, aż w pewnym momencie spojrzeliśmy sobie w oczy. Nastała cisza. Bayan się przybliżył. Serce znów zaczęło mi szybciej bić.
-Nyang kocham cię. Jesteś dla mnie tą najważniejszą, tą jedyną. Bez ciebie nie istnieje. Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz, choćbym nie wiadomo kim był w przyszłości, choćbym nie wiadomo jak wyglądał. Obiecaj, że będziesz mnie zawsze kochać.-mówił Bayan. 
-Panie ja...-niestety nie dane było mi dokończyć.
Nagle usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk. Pobiegliśmy sprawdzić co się stało. Okazało się , że krzyk dochodził z mojej komnaty. Wbiegłam do środka i ujrzałam konkubiny , służbę i cesarzową Kim, a wśród nich leżącą na ziemi Yoone. Nerwowo zaczęłam pytać co się stało jeden z eunuchów powiedział , że została otruta. 
-Żyje?-spytał Bayan.
-Tak. Na szczęście to nie była śmiertelna trucizna.-odpowiedział eunuch. 
Odetchnęłam z ulgą. Jednak wiedziałam kto za tym stoi. Oczywiście był to regent El Sumur i jego zwierzchnicy. 

poniedziałek, 30 grudnia 2019

"Dynastia Shin Jin"

Część 34
 Minął już prawie  miesiąc odkąd Toghun uwolnił mnie z rąk handlarzy. Pierwsze dni były najgorsze. Wszystko takie obce i nowe. Dzień bardzo się ciągnął, z powodu braku obowiązków. Rzadko widywałam się z Toghunem, ponieważ w przeciwieństwie do mnie miał wiele obowiązków. Kiedy już wracał do swojej posiadłości to zawsze zaglądał do mnie i pytał jak minął mi dzień , potem często rozmawialiśmy na różne tematy. Do tego często przebywał na dworze cesarza Bayana, a ja samotna, znudzona szukałam jakiś wiadomości na temat Wanga. Martwiłam się o niego, jednak po upływie miesiąca nie miałam żadnych informacji. Siedząc pod drzewem wiśni zauważyłam, jak Toghun pośpiesznie i ze zdenerwowaniem szedł do swojej komnaty. Byłam ciekawa co się stało, dlatego też postanowiłam go spytać. On na to odparł:
-Mam pięć dni by dostarczyć do cesarza konkubinę. 
-Nie rozumiem skąd to zdenerwowanie. 
-Nyang chodzi o to , że jak widzisz nie ma tu żadnej kobiety prócz ciebie. W najbliższych dniach nie mam czasu by iść zakupić jakąś niewolnicę ani jej przeszkolić. 
-Co się stanie jeśli jej nie dostarczysz?
-To będzie zlekceważenie samego cesarza. Nie możemy do tego dopuścić gdyż prowincja moja i mego ojca szczycimy się najlepszymi wynikami z pośród wszystkich prowincji.
-Nie możesz ten raz odpuścić? 
-Nyang?! Ty wiesz co ty mówisz?!-oburzył się.
W sumie było to do przewidzenia , że Toghun tak zareaguję. Był on człowiekiem bardzo honorowym, oddanym władcy a przede wszystkim państwu. Jednak potrafił wyrazić opinię, jeśli jakiś pomysł mu się nie podobał. Toghun mimo swojej szorstkiej aż czasami do bólu oziębłej postawy, wyrachowania jak i do pokazywania swojej wyższości nad płcią piękną był dobrym człowiekiem. Potrafił szanować ludzi niższych rangą i udzielać się od czasu do czasu charytatywnie, dając swoje sakiewki biednym dzieciom na ich wykształcenie. Wierzył w to , że do tych biednych dzieci należy przyszłość kraju i by tworzyć lepszą przyszłość trzeba wziąć się za kształcenie młodych. Bardzo imponowała mi jego postawa mimo, że czasami potrafił mnie zdenerwować. 
-Nyang wróć do swoich zajęć , jeśli jakieś masz a jeśli nie to ja ci znajdę.-powiedział Toghun. 
-Nie musisz mi znajdować zajęć. Sama potrafię się sobą zająć. Nie potrzebuje ciebie ani nikogo innego by mi mówił co mam w danej chwili robić.-w tej chwili to ja się zdenerwowałam.
Odwróciłam się i poszłam w stronę swojego pokoju. Siadłam na łóżku i nagle przyszło mi do głowy ,że to właśnie ja mogę pojechać do pałacu jako konkubina. Było to ryzykowne, jednak wówczas Kim nie mogłaby mnie tknąć , gdyż jeśli by to uczyniła wybuchł by konflikt. Czym dłużej nad tym się zastanawiałam tym bardziej wydawał mi się to znakomity pomysł. Jeśli zostałabym pierwszą nałożnicą cesarską mogłabym mieć prawa prawie równe z cesarzową Kim. Moją pozycję wówczas mógłby umocnić potomek. Wszystko wydawało się proste , bo w końcu cesarz Bayan kochał  mnie-takie przynajmniej odnosiłam wrażenie, jednak nie ma nic głupszego niż sądząc , że już się wygrało nim rozpoczęto walkę. 
Postanowiłam dłużej nie zwlekać i pobiec do komnaty Toghuna i zaproponować mu swoją kandydaturę na konkubinę cesarską. Byłam tak przejęta nowym pomysłem, nową nadzieją ,że bez zapowiedzi w biegłam do biura Toghuna. Okazało się , że właśnie przyjechał do niego ojciec. 
-Przepraszam. To ja...poczekam.-zrobiło mi się głupio i postanowiłam się na chwilę wycofać.
-Zaczekaj!-rzekł ojciec Toghuna.-Czy ty nie jesteś tą służką z pałacu cesarza? 
-Tak panie to ja-Nyang.-odpowiedziałam ze wzrokiem skierowanym w podłogę i z lekkim pochyleniem tułowia w przód. 
-Masz tupet dziewczyno. Cesarzowa Kim cię szuka aż w dwóch państwach. Nie wiem co zrobiłaś, ale musiałaś nie źle narozrabiać skoro poruszyła aż tylu żołnierzy. -śmiechem mówił ojciec Toghuna. 
-Mam opuścić pańskiego syna posiadłość?-spytałam, gdyż nie chciałam narobić im problemów. 
W końcu to dobrzy ludzie jedyni z wysoką rangą , którzy jeszcze nie oszaleli na punkcie władzy i bogactwa.
-Nie.-odparł chłodno Toghun.
-Sama widzisz. Mój syn cie nie wyrzuci. -zaczął z uśmiechem mówić ojciec. -Nie wiem co to takiego, ale masz coś w sobie , że każdy mężczyzna mógłby ci paść do stóp. Nawet sam cesarz Bayan, który na swoją piękną żonę spojrzeć nie może, a na ciebie zwykłą służkę...
-Ojcze wybacz, jeśli nie masz już żadnej sprawy do mnie to proszę cię opuść tą posiadłość. -wtrącił Toghun. 
-Dobrze. To tyle, więc mogę już jechać.-odparł mężczyzna i opuścił posiadłość syna. 
Kiedy zostaliśmy sami zaproponowałam mu by mnie wysłał jako konkubinę. W pierwszej chwili spojrzał na mnie jak jakąś szaloną, jednak gdy mu powiedziałam, że nie ma innego wyjścia by ratować swój i swojego ojca honor musi to zrobić. Przez chwilę stał w miejscu, po czym poszedł do swojej biblioteki i przyniósł dwie książki i kazał mi je do rana przeczytać. 



Wzięłam je i zrobiłam jak mi kazał, jednak do końca nie wiedziałam o co mu chodzi. Dowiedziałam się tego nazajutrz, kiedy streściłam mu obie książki. Widocznie był pod wrażeniem , że potrafię czytać, gdyż nawet nie skomentował mojej wypowiedzi, co w jego przypadku było dziwne. Odnosząc książki na miejsce dał mi kartkę i atrament i kazał napisać cytowany przez siebie wiersz. Gdy skończyłam pisać , zaczął rzetelnie doszukiwać się błędów jednak ich nie znalazł. Rozumiałam jego zaskoczenie gdyż, niecodziennym widokiem jest kiedy dziewczyna i to znacznie niższa rangą potrafi czytać i pisać. Obawiałam się , że spyta skąd to umiem. Długo nie trzeba było czekać od razu się spytał. 
-Jak byłam mała nie daleko od nas mieszkała stara kobieta która niegdyś pracowała na dworze cesarskim i potrafiła pisać i czytać jednak oddano jej wolność i uczyła pobliskie dzieci. 
Toghun do końca nie był przekonany co do prawdziwości moich słów, jednak dla niego nie było innego wytłumaczenia. Przez kolejne najbliższe dni sprawdzał moje umiejętności i wiedzę. Okazało się że dość wiele pamiętam z nauczania w swoim pałacu. Kiedy w końcu w przyspieszonym tempie Toghun sprawdził mnie z różnych dziedzin , uznał że to rzeczywiście będzie najlepszy wybór na konkubinę. W ostatnią noc w posiadłości Toghuna postanowiłam spędzić pod drzewem wiśni pod którym lubiłam zasiadać gdy byłam sama. To drzewo trochę przypominało mi mój kraj, mój pałac, mój ogród w którym często przebywałam. Nagle zauważyłam spacerującego Toghuna, który postanowił się dosiąść. Było to bardzo niezręczne. Siadł koło mnie i tak oboje trochę spięci siedzieliśmy w milczeniu patrząc na piękne czarne niebo z małymi milionowymi świecącymi punktami. Minęła chwila a dla mnie jak wieczność nim Toghun zaczął mówić. 
-Nyang masz czasami wrażenie, że nie pasujesz do tego świata?
-Ja...
-Nie zrozum mnie źle...Ale czujesz , że nie jesteś tym kim jesteś?
Mogłoby się wydawać, że jest to jakiś skomplikowany bełkot , ale kto inny jeśli nie ja mogłam to zrozumieć. W końcu nie codziennie ktoś zabiera ci dom, imię, całą tożsamość i na dodatek musisz walczyć o przetrwanie. 
-Toghun rozumiem cię. Też czasami mam wrażenie że jestem kimś innym. 
-No tak...W ogóle na pewno jutro chcesz wrócić na dwór do cesarza?
-Tak a czemu pytasz? Mam nie jechać? Przecież się zgodziłeś. 
-Nie nie o to mi chodzi. Ale zastanawiałaś się kiedyś, że mogłabyś żyć inaczej? Z dala od tego pałacu, z dala od władzy, podstępów, ciągłej walki kto lepszy ,kto gorszy ,kto ma więcej, kto mniej...
-Chodzi ci o to czy na pewno jestem gotowa na walkę z tymi ludźmi którzy walczą tylko o władze i bogactwo? 
-Tak. Pałac to zepsute do szpiku kości miejsce. To najgorsze miejsce. Szczęścia tam nigdy nie zaznasz, to ciągła walka...Nie wiadomo po co. Mogłabyś znaleźć jakiegoś innego męża mieć dzieci biedny , ale szczęśliwy dom.
-A ty? Co z tobą? Przecież możesz zrezygnować z tej sławy ojca i jego posady i założyć dom. Mieć dzieci i wspaniałą żonę.
-O już późno. Wracam do komnaty Nyang. Jutro czeka nas ciężki dzień. Idź już spać.
Nagle urwał, tak jakby nie słyszał co do niego mówię. To dziwny człowiek...Pierwszy raz czułam ,że mówi tak szczerze że potrzebował tej rozmowy. Jednak po chwili zorientował się, że w końcu zwierza się zwykłej służce. Przez chwilę zasiał we mnie ziarno niepewności. Nie byłam już pewna jaki mam cel. Nagle przeszło mi przez myśl , że może rzeczywiście niepotrzebna jest ta walka, że może warto się poddać i ułożyć sobie jakoś życie, ale również w tej samej chwili pomyślałam o Bayanie i o tym że mi go brakuję, że chciałabym go z całego serca zobaczyć i być przy nim. Życie bywa okrutne zwłaszcza dla tych którzy nie mają nic tak jak i ja. Świat nie tylko pałac, jest zepsuty. Światem rządzą pieniądze i władza, ale czy to naprawdę daje nam szczęście? To pytanie siedziało mi w głowie aż do następnego dnia, do momentu gdy do mych drzwi ktoś zapukał. Okazało się, ze Toghun przywiózł służki , które miały mnie ubrać, uczesać i umalować. Przygotowania dość długo trwały, lecz gdy już je zakończono, nie mogłam uwierzyć jak ubiór może zmienić człowieka. Mówi się, że szata nie zdobi człowieka, to prawda , ale w tamtej chwili znów mogłam poczuć się jak cesarzowa. Miałam piękną białą rozłożystą, atłasową suknie, rozpuszczone długie czarne , proste włosy a w nich piękną perłową szpilkę. Moje usta były lekko zaróżowione podobnie jak policzki. Gdy już byłam gotowa wyszłam pokazać się Toghunowi. Pierwszy raz dostrzegłam w nim jakiś wyraz twarzy, który był zaskoczony. Po krótkiej chwili milczenia kazał mi wsiąść do powozu. W ten o to sposób pod eskortą samego Toghuna pojechaliśmy do pałacu Bayana. Po dość długiej podróży w końcu dotarliśmy. Powoli wyszłam z powozu i dostojnym krokiem kierowałam się w stronę wejścia do sali tronowej na której już wszyscy wyczekiwali kandydatek.


 W pewnym momencie Toghun szepnął mi do ucha:
-Nyang pamiętaj zawsze będę jeśli będziesz potrzebować mojej pomocy. Jeśli będziesz chciała się wycofać śmiało mi powiedz a już temu zaradzę.
-Dziękuję. Jesteś wspaniały, ale ja się szybko nie poddaje. Taka sytuacja nie będzie miała miejsca, jednak za wszystko ci dziękuję. Jeszcze pewnego dnia odwdzięczę ci się. 
Toghunowi delikatnie uniosły się kąciki ust a ja stałam już przy drzwiach. Wzięłam głęboki wdech i w końcu weszłam. Okazało się, że dotarłam ostatnia. Stanęłam ostatnia. 
-Przedstaw swoją kandydatkę Toghunie!-zawołał jeden z namiestników. 
W pewnym momencie dostrzegłam smutnego Bayana siedzącego na tronie. Był jakby nie obecny . Miał głowę opuszczoną w dół i martwy wzrok. 
-Jestem Toghun z prowincji Seumdou moją kandydatką dla cesarza Bayana jest mądra, utalentowana i piękna Nyang.
Nagle jak grom z jasnego nieba wszyscy spojrzeli w moją stronę na czele z cesarzową Kim, która niewytrzymała podbiegła do mnie i uderzyła mnie w twarz. Wszyscy się oburzyli, zaczęli głośno komentować. cesarzowa rozpłakała się i wraz z służkami uciekła do swojej komnaty. Nagle Bayan podniósł głowę i aż z wrażenia otworzył buzię. Wstał zszedł ze schodów i na cały głos spytał:
-Nyang! Nyang to ty?!
Ja mimo przypływu emocji miałam wzrok skierowany w dół i kiwając głową odpowiedziałam:
-Tak panie. 
Bayanowi stanęły łzy w oczach i wydawać się mogło że zaraz wybuchnie płaczem, lecz nagle jeden z eunuchów powiedział , że każda z kandydatek dostanie swoją służącą , która miała nad zaprowadzić do swoich komnat. Miałam szczęście trafiła mi się moja przyjaciółka Yoona. 
Będąc już w swojej komnacie zaczęłyśmy rozmawiać jak kiedyś. Opowiedziałam jej o tym co się działo ze mną, ona natomiast opowiedziała o tym jak cesarzowa popadła w paranoje z mojego powodu. Tak nam minęło trochę czasu w końcu z nadmiaru wrażeń położyłam się spać, a obok mnie miała posłanie Yoona. Byłam zadowolona. Wiedziałam jednak , że to początek wrażeń. Musiałam być przygotowana na wszystko. Właśnie rozpoczął się nowy rozdział w moim życiu i jak go zapiszę to zależy ode mnie.