Część 35
Już nazajutrz o świcie każda z konkubin miała wstawić się w pawilonie kobiet, którym zarządzała cesarzowa Kim. Już miałam wychodzić aż nagle do mojej komnaty wbiegła Yoona, mówiąc bym szybko poszła do jednostki zarządzania, gdzie czekać miał na mnie cesarz Bayan. Przez chwilę obawiałam się o co mogło chodzić. Jednak gdy już tam dotarłam usłyszałam tylko głos Bayana który mówił:
-Straże, służący wyjść! Zostawcie nas samych.
Powiedziawszy to Bayan szybko wstał zza biurka i w mgnieniu oka podbiegł do mnie i bardzo mocno przytulił.
-Wróciłaś.-rzekł.-Już myślałem , że może nie żyjesz...Bałem się. Nigdy już mi tak nie rób.
-Panie wybacz.-powiedziałam-Nigdy już tego nie zrobię. Przepraszam, ale muszę już iść. Twoja żona czeka w pawilonie. Nie mogę pozwolić na spóźnienie.
Nie wahając się dłużej szybkim krokiem popędziłam w stronę pawilonu.
-Spóźniłaś się.-oznajmiła Kim.
-Wybacz pani, ale dotarłyśmy na czas.-wtrąciła Yoona.
-Ktoś cię pytał o zdanie?!-oburzyła się cesarzowa.-Na kolana! W tej chwili! Już ja cię oduczę nieposłuszeństwa.
Yoona upadła na kolana. Służki Kim przyniosły cztery grube księgi i kazały trzymać mojej przyjaciółce nad głową aż do południa. Następnie Kim przedstawiła wszystkim reguły selekcji na konkubinę cesarza, której miała dokonać sama cesarzowa we własnej osobie. Właśnie w tym momencie straciłam pewność co do przejścia przez wyznaczone etapy. Mimo nie pewności, nie miałam już wyjścia. Albo zostanę cesarzową albo odpadnę a to równa się ze śmiercią. Wówczas nawet sam cesarz mnie nie uratuję, gdyż dziewczyna która odpada z selekcji zostaje odesłana z powrotem, a wiadomo , że Kim i jej ojciec , którzy znają prawdę nie pozwolą mi wrócić żywej.
-Za chwilę przyjdzie tu sam cesarz Bayan Jin. -rzekła Kim.-Wraz ze mną i przybyłą Cesarzową Wdową sprawdzimy waszą urodę. Każde znamię, niedoskonałości spowodują waszą dyskwalifikacje.
Dokładnie po tych słowach przybyła Cesarzowa Wdowa wraz z synem Bayanem. Właśnie w tej chwili rozpoczęła się walka o względy głowy państwa. Czułam , że Kim będzie chciała jak najmniej dopuścić kandydatek i tak też się stało. Niedokładnie się przyglądając od razu wpisywała punktację na kartkę i nie ukrywając, głośno komentowała co się jej nie podoba. W końcu przyszła moja kolej najpierw podeszłam do Cesarzowej Wdowy. Była dla mnie to kobieta -zagadka. Gdyż zawsze miała kamienną twarz, żadnych emocji przy ocenianiu. Robiła to profesjonalnie. Nikt tak naprawdę nie wiedział co ona myśli na temat każdej z kandydatek. Stanęłam przed nią ona odsunęła mi włosy , kazała pokazać zęby i ręce. Następnie podeszłam do cesarzowej Kim. Ona już na wejściu parsknęła z oburzenia, skrzywiła się i raz zmierzyła mnie wzrokiem mówiąc:
-Gruba, ręce niezadbane , twarz okrągła i pyzowata.
W końcu podeszłam do cesarza, który z wielkim , promiennym uśmiechem mnie przywitał. Patrzył mi prosto w oczy, trzymając moją dłoń. On także nie oszczędzał sobie słów:
-Zadbana , promienna, gładka, doskonała twarz. Piękne głęboko brązowe oczy. Włosy, długie, gładkie proste czarne niczym noc, zgrabny nos. Delikatnie zaokrąglone rysy twarzy i te ładne różane usteczka...Mój ideał.
Nie mogąc tego słuchać, Kim wstała i zarzuciła Bayanowi brak obiektywnego patrzenia, tak jakby sama była obiektywna. Bayan niczym wpatrzony w lustro , spoglądał w moją stronę. Wydawać się mogło , że wyłączył wszystkie zmysły prócz wzroku, tak jakby świat stanął w miejscu i tylko on i ja jedyni wpatrzeni w siebie... W pewnym momencie wszystkie konkubiny musiały wyjść z pawilonu gdyż sumowano punkty. Moją jedyną nadzieją stała się Cesarzowa Wdowa gdyż tylko jej oceny nie mogłam przewidzieć. Po dość długim czasie obradowań wyszedł cesarz i przeczytał imiona dziewcząt, które przeszły do dalszego etapu:
-Toek Deum, Heurae Moeteo, Ha Chook, Hae Jang i ostatnia to ...Nyang.
Serce waliło mi młotem aż w końcu na chwilę stanęło , nagle usłyszałam swoje imię i poczułam się wygrana. Przynajmniej w tej bitwie. Zaraz za cesarzem wyszła Kim, złapała go pod rękę i powiedziała , że do końca dnia mamy czas wolny, z powodów osobistych, a dokładniej chodziło jej o to , że chciała zaznaczyć swoją pozycję przy boku Bayana. Cesarska para odeszła. Ja natomiast czekałam do południa aż Yoona skończy odbywać karę. W między czasie podeszły do mnie dwie kandydatki na konkubinę: Hae i Ha.
-Myślisz, że cesarz cię wybierze? Taką brzydulę?! Nawet na to nie licz. Radzę ci, odpuść jeśli nie chcesz mieć problemów.-odezwała się jedna z nich.
-Jak możecie tak mówić? Nie ważcie się jej obrażać! Każda z was ma równe szanse. Spróbujcie jej coś zrobić a pójdę do cesarza.-słysząc to nadbiegła Yoona.
-Kim ty jesteś? Śmiecie prawa głosu nie mają. Nic nam nie zrobisz glisto.-odparła atak Hae.
Wymieniłyśmy się jeszcze spojrzeniami a następnie każdy poszedł w swoją stronę.
Ja i Yoona poszłyśmy do ogrodu. Tam zobaczyłam idącego dróżką ojca Kim-regenta El Sumura , który spacerował z Cesarzową Wdową. Spuściłam głowę w dół i starałyśmy się ich ominąć. Jednak to nie poskutkowało. Wielki regent przeprosił Cesarzową Wdowę i opuszczając ją kierował się w moją stronę. Przyspieszyłyśmy kroku by szybko dołączyć do większego grona ludzi. Jednak El Sumur złapał mnie za nadgarstek i wyszeptał:
-Masz szczęście wywłoko. Wiem kim jesteś. Lepiej dla ciebie jeśli odpuścisz.
-Nic mi nie możesz teraz zrobić. Jestem chroniona. Jeśli zabijesz którąś z wybranek napytasz sobie biedy. Stworzysz sobie wrogów i stracisz w oczach cesarza.
-Jesteś mądrzejsza niż uważałem. Mam dla ciebie propozycję. Jeśli dzisiaj do kolacji opuścisz pałac i napiszesz list z rezygnacją i jej powodem, dam ci pieniądze na utrzymanie. Będziesz mogła gdzieś tam bezpiecznie żyć, ale warunek jest jeden. Masz wyrzec się swojej tożsamości, zapomnieć kim byłaś. Wtedy pozwolę ci żyć spokojnie. Mogę ci nawet znaleźć z lepszej klasy męża.
-Myślisz , że mnie przekupisz?! Myślisz , że zapomniałam co mi i mojej rodzinie zrobiłeś?! Cały czas mam przed oczami zwłoki swoich rodziców. Nigdy ci tego nie wybaczę! Zginiesz! Osobiście tego dopilnuję! Nie mam nic do stracenia! Dzięki tobie straciłam wszystko! Dzięki Tobie jestem gotowa na wszystko!
-Przemyśl to dobrze. Każdy ma słabe strony. Znajdę i twoją.-mówiąc to regent odszedł.
Oczy mi zaszły łzami. Przestraszona Yoona złapała mnie za rękę i szybko pokierowałyśmy się do wnętrza pałacu. Nagle na naszej drodze pojawił się Toghun.
-O!-wytrzeszczyła oczy Yoona.-Witaj panie. Co cię tu sprowadza?
-Coś się stało? Wyglądacie jakbyście zobaczyły co najmniej ducha. -zmierzył nas wzrokiem Toghun.
-Mniej więcej. To przez...-zaczęła Yoona.
-To przez konkurencje i przez samą cesarzową Kim. Nie chce łatwo oddać męża w ramiona innej.-przerwałam przyjaciółce.
Bałam się, że za dużo powie. Niestety czym mniej osób wie tym lepiej. Tym bardziej nie chciałabym by dowiedział się o tym Toghun. Znając go mógłby pogorszyć obecną sytuację.
-Mówiłem nie będzie łatwo.-rzekł mężczyzna.-Teraz wybaczcie muszę już iść.
Yoona zrobiła się cała zarumieniona, jej oczy przypominały iskierki. Dla rozładowania tej nieprzyjemniej sytuacji z regentem zażartowałam
-Podoba ci się Toghun?
-Nyang! Wcale nie. Ja po prostu się zdenerwowałam tą...
-Ale jesteś cała rozpromieniona. Jak tu się pojawił, miałaś cały czas uśmiech od ucha do ucha.
-To widać było?
-Mhm...
-Jestem zwykłą służką. Taki mężczyzna jak Toghun nigdy by na mnie nie spojrzał.
Pocieszając Yoone udałyśmy się do mojej komnaty. Musiałyśmy przemyśleć co dalej. Nie mogłam bagatelizować słów El Sumura. Zwłaszcza ,że wiedziałam do czego jest zdolny. Nadszedł wieczór. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Yoona podskoczyła ze strachu. Ja po cichu ze spokojem podeszłam do drzwi. Delikatnie je uchyliłam a za nimi stał Bayan z kwiatkiem w dłoni.
-Przeszkadzam?-spytał.
-Właściwie to nie. -odpowiedziałam niepewnie.
-Może pójdziemy się przejść? Jest taka piękna noc.-zaproponował.
-No nie wiem, muszę zapytać Yoony. Trochę się z nią nie widziałam i chciałam z nią porozmawiać.-uważałam , że to nie była odpowiednia pora na spacery wieczorne.
Spojrzałam na Yoone, zanim zdążyłam otworzyć usta Yoona wypchała mnie mówiąc bym szła. Nie miałam już wymówki. Yoona zadowolona została w komnacie. A Bayan jeszcze bardziej uradowany, że może ze mną spędzić wieczór. Złapał mnie za rękę i tak udaliśmy się na spacer pod gwiazdami. Chociaż czas i okoliczności nie sprzyjały to jednak był to jeden z lepszych momentów po śmierci mych rodziców. Dość długo rozmawialiśmy, aż w pewnym momencie spojrzeliśmy sobie w oczy. Nastała cisza. Bayan się przybliżył. Serce znów zaczęło mi szybciej bić.
-Nyang kocham cię. Jesteś dla mnie tą najważniejszą, tą jedyną. Bez ciebie nie istnieje. Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz, choćbym nie wiadomo kim był w przyszłości, choćbym nie wiadomo jak wyglądał. Obiecaj, że będziesz mnie zawsze kochać.-mówił Bayan.
-Panie ja...-niestety nie dane było mi dokończyć.
Nagle usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk. Pobiegliśmy sprawdzić co się stało. Okazało się , że krzyk dochodził z mojej komnaty. Wbiegłam do środka i ujrzałam konkubiny , służbę i cesarzową Kim, a wśród nich leżącą na ziemi Yoone. Nerwowo zaczęłam pytać co się stało jeden z eunuchów powiedział , że została otruta.
-Żyje?-spytał Bayan.
-Tak. Na szczęście to nie była śmiertelna trucizna.-odpowiedział eunuch.
Odetchnęłam z ulgą. Jednak wiedziałam kto za tym stoi. Oczywiście był to regent El Sumur i jego zwierzchnicy.
Rozkręcasz się ^^ naprawdę fajnie czyta się o tej dramie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję to naprawdę bardzo miłe :) Jednak muszę trochę popracować by dorównać twojemu poziomowi. :)
Usuń