Część 25
Yoona przechodząc przez dziedziniec zauważyła wojsko i Wanga. Podbiegła do niego i widząc jak mężczyzna zamyka pewnemu rannemu oczy , postanowiła zapytać co się stało:
-Wang Yu o co chodzi? Co się dzieje , że jest tyle wojska i wszyscy uzbrojeni?
-Yoona ten chłopak , który tu nie żyje, przyniósł nam wiadomość, że Cesarz został zaatakowany przez jakiś ludzi w pałacu, ale przeżył i uciekł gdzieś z Nyang. Dlatego musimy wyruszyć, znaleźć zdrajców, którzy zrobili zamach, ale przede wszystkim musimy znaleźć Seungnyang i Cesarza.
-Jadę z wami.-odparła Yoona.-W końcu Nyang to moja jedyna przyjaciółka. Jesteśmy jak siostry.
-Rozumiem , ale to zbyt niebezpieczne dla kobiet. Nie dasz rady. Jest mróz i śnieg prawie do pasa!
-Wang Yu, mogę iść nawet pieszo, ale muszę! Błagam!
W pewnej chwili dojechał na koniu Toghun, podszedł do nich i rzekł:
-Co długo będziemy się obijać?! Tutaj chodzi o życie Cesarza! Gadaniem nic nie zdziałamy. Jak ta służka chcę jechać, to może jechać ze mną, ale sprężajcie się!
W końcu jakąś godzinę później, wszyscy wyruszyli w poszukiwania. W tym czasie ja i Bayan szliśmy przez zaspy.
-Nyang ja nie dam rady! Zostaw mnie tu i idź sama. Błagam...
-Bayan! Twoja kondycja jest ...słaba, ale pamiętaj , że nie dam ci zginąć.
-A wiesz co mi da siłę by iść dalej?
-Co takiego? Persymony?
-To też, ale nie o to mi chodziło. Jeżeli dasz mi buziaka to mogę cię nawet nieść na plecach.
-Ahaa na pewno z twoją kondycją za pięć kroków już byśmy wpadli do zaspy, a swoją drogą na razie mogę cię przytulić.
-Dobrze...Dobre i to na dobry początek.
-Też cię kocham.-podeszłam do niego i mocno przytuliłam, zmarzniętego Bayana.
Maszerowaliśmy, a raczej próbowaliśmy w jakikolwiek sposób iść, ciężko było, ale w końcu po upływie jakiegoś czasu znaleźliśmy pustą jaskinię. Tam postanowiliśmy na jakiś czas zostać. Kolejne godziny spędziliśmy na rozpaleniu ogniska, było ciężko, ale wytrwali uzyskują swój cel. Chodź trochę zaznaliśmy ciepła. Śnieg znowu zaczął padać i nie przestawał. Wojsko na czele z Wangiem dotarli do pałacu ,jednak zastali tam pełno krwi i "porozrzucanych" trupów.
-Tu ich nie ma. Przez prawie dwa dni, nie zmrużyliśmy oka. Będzie lepiej jak tu zostaniemy na noc, o wschodzie słońca wyruszymy dalej. I tak nocą nic nie znajdziemy, ślady, które do nich prowadzą zostały zasypane, a konie, zresztą tak jak my są padnięte.-powiedział Toghun.
-Nie! Poszukiwania nie zostaną przerwane! -krzyczał z siniały Wang Yu.-Wstawajcie, nie obijajcie się! Tu chodzi o życie cesarza!
-Z głupiałeś?! Chcesz ryzykować swoje życie i życie tych niewinnych ludzi dla jakieś służki?!-oburzył się Toghun.
-O czym ty mówisz?!-jeszcze bardziej podburzył się mężczyzna.
-O twojej służce. Przecież każdy wie, że się kochasz w Nyang. Możesz im zamydlić oczy , ale nie mi. Gdyby nie chodziło o ta dziewczynę to byś został tu na noc.-Toghun wygarną Wangowi.
Wang jeszcze bardziej zły podszedł do syna namiestnika i patrząc mu w oczy , spytał:
-Jak ci źle to po co z nami jechałeś? Co? Ja tu rządzę, nie ty!
-Bo ja w przeciwieństwie do ciebie chcę ratować cesarza. Będę mu wierny aż do śmierci. Poza tym nie jestem zaślepiony chorą miłością, która i tak się nie spełni i mam trochę rozumu w głowie.
-Dobrze niech ci będzie. Kto chcę zostać z Panem Rozumem niech zostanie, a kto chcę jechać ze mną niech jedzie!
Wang wsiadł na konia i przemówił do wojska , jednak żadne z tych mężczyzn nie poszło za mężczyzną, postanowili zostać. Jedynie w drogę wyruszyli jego przyjaciele.
-To szaleństwo.-odparła Yoona.
-Spokojnie Yoona, Wang pod tą swoją miłością wie co robić. Jest odważny i doskonale wyszkolony. W końcu to były dowódca wojsk cesarskich.-Toghun uspokoił Yoone.
Potem wojsko wraz z synem namiestnika i służką rozłożyli się w pałacu. Zjedli i poszli spać. Natomiast Wang walczył z pogodą. Mimo zamieci , nie poddawali się, ciągle ruszali do przodu. Jednak złe pole widzenia i ciągle wiejący wiatr prosto na nich z płatkami śniegu dawały im w kość, ale były dowódca nie poddawał się, jego ukryte uczucia potrafiły zwyciężyć nad pogodą. Następnego dnia o wschodzie słońca druga grupa wyruszyła na poszukiwania, lecz drogi były w jeszcze gorszym stanie niż wcześniej.
-Bayan wiesz gdzie jest najbliższa wioska, albo jakikolwiek dom?
-Nyang najbliżej jest wioska Jangmin Bada. Z stamtąd jest blisko do naszego pałacu.
-No to ruszajmy.
***
Nagle na swojej drodze Toghun znowu spotkał Wanga i jego ludzi.
-A jednak znów się spotykamy.-odparł Wang Yu.
-Już tydzień szukamy i nic. Przecież to nie możliwe by przeżyli tak długi czas bez jedzenia i picia. Musimy wracać. Nic już nie zdołamy zrobić. -rzekł Toghun.
-Co ty gadasz człowieku? Czy ty siebie słyszysz?! Znam Nyang i wiem, że ona żyje. Nie wiem jak , ani gdzie, ale znajdziemy ich z tobą lub bez ciebie.-Wang Yu wziął konia i ruszył przed siebie.
-Co robimy?-spytał pewien mężczyzna.
-Ruszamy za nim.-mówiąc to, Toghun podążył za Wangiem.
I kolejny dzień nie przyniósł rezultatów. Gdyby mało było problemów, to jeszcze zgubiliśmy drogę do wioski. Wyczerpani nie mieliśmy siły już dalej iść. Siła walki przestała być już taka silna. Oboje siedliśmy na śniegu i cali zmarznięci zsiniali oddaliśmy się losowi. Tymczasem Toghun także stracił wiarę, że nas w ogóle znajdzie. Postanowił się poddać. On i resztę wojska ruszyli w stronę domu. Nawet waleczny Wang Yu stracił nadzieje i ruszył wraz z Toghunem. Przybici, wyczerpani, polegli...
W pewnej chwili Yoona powiedziała by pojechali okrężną drogą do domu, nie za bardzo chcieli się zgodzić, jednak znów nadzieja, która nie opuszczała dotychczas Wanga , znów zapłonęła i przeważyła nad zmęczeniem. Niestety droga nie była tak łatwa jak się wydawało, dawno nikt tamtędy nie przejeżdżał. Nagle jeden członek wojska wjechał nieumyślnie koniem nad zamarznięte, przykryte śniegiem jezioro. Lód był cienki i mężczyzna wpadł do lodowatej wody wraz ze swoim koniem. Mimo walki, nie udało się mu przeżyć. Jednak i to nie zniechęciło Wanga do dalszych poszukiwań. Po trzech godzinach w pewnej chwili Yoona zauważyła coś leżącego w puchu. Zeszła z konia i z pod warstwy śniegu , wręcz odkopała nas, nieprzytomnych. Od razu , wszyscy , w pełni szoku zeszli z koni i pomogli nas przetransportować do pałacu.
-To jest niesamowite, że przeżyli. Ta kobieta jest niewiarygodnie wytrwała.-rzekł pod nosem Toghun, puszczając delikatny uśmiech.
ciąg dalszy nastąpi...
-A jednak znów się spotykamy.-odparł Wang Yu.
-Już tydzień szukamy i nic. Przecież to nie możliwe by przeżyli tak długi czas bez jedzenia i picia. Musimy wracać. Nic już nie zdołamy zrobić. -rzekł Toghun.
-Co ty gadasz człowieku? Czy ty siebie słyszysz?! Znam Nyang i wiem, że ona żyje. Nie wiem jak , ani gdzie, ale znajdziemy ich z tobą lub bez ciebie.-Wang Yu wziął konia i ruszył przed siebie.
-Co robimy?-spytał pewien mężczyzna.
-Ruszamy za nim.-mówiąc to, Toghun podążył za Wangiem.
I kolejny dzień nie przyniósł rezultatów. Gdyby mało było problemów, to jeszcze zgubiliśmy drogę do wioski. Wyczerpani nie mieliśmy siły już dalej iść. Siła walki przestała być już taka silna. Oboje siedliśmy na śniegu i cali zmarznięci zsiniali oddaliśmy się losowi. Tymczasem Toghun także stracił wiarę, że nas w ogóle znajdzie. Postanowił się poddać. On i resztę wojska ruszyli w stronę domu. Nawet waleczny Wang Yu stracił nadzieje i ruszył wraz z Toghunem. Przybici, wyczerpani, polegli...
W pewnej chwili Yoona powiedziała by pojechali okrężną drogą do domu, nie za bardzo chcieli się zgodzić, jednak znów nadzieja, która nie opuszczała dotychczas Wanga , znów zapłonęła i przeważyła nad zmęczeniem. Niestety droga nie była tak łatwa jak się wydawało, dawno nikt tamtędy nie przejeżdżał. Nagle jeden członek wojska wjechał nieumyślnie koniem nad zamarznięte, przykryte śniegiem jezioro. Lód był cienki i mężczyzna wpadł do lodowatej wody wraz ze swoim koniem. Mimo walki, nie udało się mu przeżyć. Jednak i to nie zniechęciło Wanga do dalszych poszukiwań. Po trzech godzinach w pewnej chwili Yoona zauważyła coś leżącego w puchu. Zeszła z konia i z pod warstwy śniegu , wręcz odkopała nas, nieprzytomnych. Od razu , wszyscy , w pełni szoku zeszli z koni i pomogli nas przetransportować do pałacu.
-To jest niesamowite, że przeżyli. Ta kobieta jest niewiarygodnie wytrwała.-rzekł pod nosem Toghun, puszczając delikatny uśmiech.
ciąg dalszy nastąpi...
cieszę się, że mimo wszystko przeżyli, choć było niebezpiecznie. Gdyby nie Yoona to nie wiem jak by się to skończyło, a oni nie chcieli jej zabrać! Wang jest taki zakochany w Nyang, że aż się obawiam, czy nie spróbuje jakoś wyeliminować Bayana, mimo że ten jest cesarzem...
OdpowiedzUsuńWeny!:)
Dziękuję , że w ogóle jeszcze czytasz to, mimo że nie są to części regularnie wstawiane jak u ciebie :). Myślę (wiem) , że Wang może nie być tak groźny jak Toghun, a dlaczego Toghun, to okaże się w sumie bliżej końca (jeżeli dotrwasz) :)
OdpowiedzUsuńSpokojnie, jak coś mnie zainteresuje, to nie znikam, bo rzadko pojawiają się posty, choć oczywiście wolę, by pojawiały się często:)
UsuńJak tak, to już jestem ciekawa co tam wymyśliłaś^^
Kolejna niesamowita część. Nadrobiłam kilka zaległych i powiem, że twoja wyobraźnia i pomysły są niesamowite. Czekam na kolejne części, życzę dużo weny ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie Druga seria Ha Ny już jest dostępna, a poza tym zaczęłam nową serie "Alternatywa" ^^
Dziękuję, do ciebie też na pewno zajrzę bo w sumie mam już tyle blogowych zaległości że muszę je nadrobić , muszę zacząć dysponować lepiej swoim czasem ;) ale zauważyłam że wstawiłaś quiz na pewno się wypróbuje ;)
OdpowiedzUsuńPrzeżyli ^^ cieszę się że tak to się skończyło :P muszę nadrabiać zaległości bo przez egzaminy nie mam za dużo czasu wolnego ale co poradzić :D
OdpowiedzUsuńPS Możesz użyć niektórych z moich cytatów jeśli chcesz :*
Ja też mam mnóstwo zaległości w czytaniu i wgl. I dzięki za informacje o cytatach ;)
UsuńCzemu przestałaś dodawać wpisy na blogu? To ostatni wpis...;( Mam nadzieje, że wrócisz do blogowania ^^ Czekam na ciąg dalszy opowiadania :D
OdpowiedzUsuńPrzyznam , że nie spodziewałam się takiego komentarza :) Bardzo pozytywnie to odebrałam. Cieszę się , że ktoś czeka na dalsze części, które na pewno będą. Myślałam, że wakacje to będzie czas w którym będę częściej pisała niż w czasie roku szkolnego, ale niestety... okazało się, że mam dużo mniej czasu niż zazwyczaj, ale nigdy nie przestane pisać, choćbym nie wiem co... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się że nie porzuciłaś pisania i rozumiem cię doskonale, bo sama ostatnio nie mam czasu na pisanie :/ także bede czekać jak coś wrzucisz :D
Usuń