Część 13
Następnego dnia z rana dowiedziałam się, że mam być służącą Cesarzowej Kim. Gorszego wyboru być raczej nie mogło! Wstałam przed wschodem słońca, przygotowałam śniadanie i nowe szaty dla cesarskiej mości. Potem o szóstej poszłam zanieść jedzenie do komnaty Kim Young.
-Jesteś nowa?-spytała wstając z łóżka.
-Tak...-nie mogło mi to przejść przez gardło- Pani. Jestem twoją nową służącą.
-A co z tamtą starą? Umarła biedaczka?-dopytywała bez żadnych emocji w głosie.
-Nie wiem Pani.-odpowiedziałam kładąc jej na stoliku tace z jedzeniem.
-Jeżeli będziesz mi wierna, mogę cie mianować na moją...jak to się nazywało?-wyleciało jej z głowy.
-Mianować mnie na damę dworską.-odpowiedziałam.
-Co?!-podniosła głos.-Nie odzywaj się nie pytana! Nienawidzę gaduł! Teraz oddaj mi należyty pokłon, a potem odejdź!
-Tak jest.-upadłam na kolana przed okropną Cesarzową a potem wstałam i wróciłam do pawilonu służących.
Pawilon był połączony z pałacem, jednak wyglądał jakby były to dwie różne budowle. Przed pawilonem znajdowało się miejsce , które wyglądało jak park, jednak nim nie było. Miejsce dla służby było tak jakby jedną ścianą z kwadratu które tworzyły pozostałe części, spiżarnia cesarska, kuchnia oraz pawilon kobiet (nałożnic). Po środku tego kwadratu znajdował się drewniany most, przez który się przechodziło by dojść do pałacu cesarskiego. Było oczko wodne i dużo zieleni i różne tarasy w środku kwadratu , które wystawały od części budowli, które tworzyły korytarz na polu. Sam pawilon był dość duży, wystarczający by pomieścić koło dwadzieścia służek. Było to zwyczajne pomieszczenie w którym były wyłącznie cieniutkie kołdry porozkładane na podłodze, służące jako materac i jedna poduszka oraz koc. Każda Cesarzowa miała do dyspozycji do trzech dam dworu, które były traktowane o wiele lepiej niż zwykłe służki. Miały odróżniający się strój i osobną komnatę, w której mogły spać dwie damy. Miały one drewniane łóżka, lepsze posłanie , oraz stolik i szafę. Do ich obowiązku należało służenie swojej cesarzowej, czyli donoszenie jej o sprawach dworu, zachowaniu dworzan oraz spraw cesarskich. Do czasu od czasu wykonywały wszystko co zapragnęła Cesarzowa, mogły nawet kogoś zabić, albo zlecić to komuś. Natomiast zwykła służąca miała skromny strój a do jej obowiązku należało dbanie o czystość cesarskiej posiadłości, gotowanie jedzenie. Dostawały co miesiąc po dwie monety na swoje potrzeby. Właściwie nie miały one życia prywatnego bo większość służek to, zwykłe niewolnice , albo sieroty , które postanowiły uratować się przed śmiercią głodową. Jeżeli były porwane z domu rodzinnych i zarabiały pieniądze to starały się po kryjomu podesłać monety swojej głodującej rodzinie, z którą nie miały prawa mieć kontaktu, ani pisać do nich listu, ani się z nimi widywać. Czego nie można było powiedzieć o damach dworskich one miały ten przywilej, mogły również zostać ''wyzwolone'' czyli zwolnione ze służby i miały prawo poślubić kogo chciały. Służki nie mogły tego robić bo by zostały od razu zabite, lub jej rodzina by ucierpiała. Dlatego wiele kobiet starały się zadowolić swoją cesarzową by mogły być damami dworskimi, jednak nie często się to zdarzało. Różnice między służkami a damami dworu dotyczyły także pożywienia. Służki zazwyczaj dostawały jedzenie raz na dzień w małych ilość i do tego nie było ono różnorodne, tylko ciągle były to kluski ryżowe, a do picia dostawały po miseczce wody. Natomiast damy dworu miały jedzenie równe prawie cesarzowej.
Weszłam do pawilonu i zauważyłam płaczącą dziewczynę siedzącą w kącie. Podeszłam do niej i spytałam się jej co się stało.
-Nic. Nie zwracaj na mnie uwagi.
-Jak się nazywasz? Ja jestem Nyang.
-Jestem...Yoona.
-Czemu płaczesz? Może będę mogła ci jakoś pomóc?
-Nikt mi nie może pomóc! Ki Yohwa -dama dworu, Cesarzowej Kim złapała mnie na dawaniu kilku klusek ryżowych swojemu głodnemu bratu. Poskarżyła do Kim i cesarzowa kazała mu uciąć obie ręce, jeżeli je straci kto będzie utrzymywał moją chorującą matkę?
-O matko! To przerażające! A ty?
-Zaraz tu przyjdzie Yohwa i wymierzy mi pewnie sto biczów!
-Nie płacz, ja to załatwię.
-Co? Nie dasz rady tego zrobić! Jesteś tylko służącą jak ja czy reszta dziewczyn.
-Yoona, nie płacz spokojnie.
W pewnej chwili do pokoju weszła dama dworu-Ki. Trzymała w ręku bat. Domyśliłam się co chce zrobić. Na sam widok bata, Yoona zaczęła głośniej płakać. Wstałam i stanęłam na przeciwko kobiety.
-Odsuń się!
-Bo co?
-Kim jesteś?
-Nyang. Nie waż się jej tknąć.
-Bo co mi zrobisz? Zabijesz mnie?!
-Może.
-Yoona zawiniła i musi ponieść kare!
-Bo co , bo chciała nakarmić głodującą rodzinę? A ty jej nie masz?!
-Stara wiedźma-moja matka i alkoholik-ojciec pozwolili mnie schwytać i zaciągnąć tu, bym usługiwała do końca życia! Niech zginą tam gdzie są!
-Mam dość! Rozbierzcie ją z szat jej się też należy!-rozkazała swoim dwóm pomocnicą.
Podeszły do mnie i ściągnęły ze mnie sukienkę, zostawiając tylko biały, strój noszący pod każdą sukienką, przypominający pewnego rodzaju koszule nocną. Potem siłą, powaliły mnie na kolana i trzymały mocno za ręce. Yohwa podeszła od tyłu i pierwszy bat skierowała w ziemie, by mnie przestraszyć. Nagle zleciały się wszystkie służki i obtoczyły nas, robiąc sobie widowisko, jednak żadna mi nie pomogła, bo bała się konsekwencji. Drugi bat uderzył moje plecy, był to tak bolesny cios, że czułam jak rani moją skórę powodując krwawą linie. Zacisnęłam zęby i byłam gotowa na drugie uderzenie, jednak w pewnej chwili Yoona podbiegła i zakryła mnie swoimi ciałem krzycząc: ''Zostaw ją! To ja powinnam być bita!''. Jednak Ki nie zważając na prośby nogą odepchnęła spłakaną dziewczynę i dalej uderzała raz po raz...na szczęście dostałam jedynie, albo aż pięć batów. Potem zostawiły mnie ledwo przytomną na podłodze z zakrwawionymi plecami. I przeszły do Yoony. Nad nią się już nie litowały dostała pięćdziesiąt biczów , gdy skończyły jakby nigdy nic wyszły z pawilonu. Wtedy kobiety, które nas otaczały szybko skoczyły nam na pomoc. Położyły nas na kołdrze i przygotowały maść, którą smarowały nam plecy, robiły także różne obkłady. Ja odzyskałam siły po niespełna dwóch godzinach jednak Yoona została jeszcze długo nie przytomna. Postanowiłam, przejąć po niej obowiązki. Mimo, że sama byłam jeszcze obolała. Miałam dużo do roboty. Musiałam przed wieczorem wyczyścić kolumny i okna, oraz tarasy, a do tego zanieść obiad i kolacje Cesarzowej Kim. Nie mogłam się ociągać, od razu wzięłam wiadro z wodą i ze ściereczką i zaczęłam wycierać cały taras. Pomogły mi w tym również inne służące. Nagle usłyszałam nadchodzące głosy. Odwróciłam się i zobaczyłam idącą alejkami wraz ze swoją świtą Kim Young. Najstarsza z dam dworu powiedziała:
-Oddajcie pokłon swojej Pani!
Wszystkie zaczęły się kłaniać, ja również. Gdy wielka Pani przeszła, dziewczęta zaczęły chichotać po kątach i plotkować o nowej kobiecie na zamku.
-Ponoć chodzi taka struta, bo jej noc poślubna się nie udała.
-A ja słyszałam , że to wstrętna kobieta...
-Mówią, że jak Cesarzowa Wdowa umrze, to ona zawładnie dwoma państwami a przyszły Cesarz będzie jedynie marionetką w jej przeklętych rękach!
-A swoją drogą ten Bayan, jakoś nie wychodzi w ogóle z komnaty. Jutro jest już koronacja, a on...
-Załam się biedaczek.
Miałam już dość tego słuchania, więc krzyknęłam: ''Dosyć!''. Potem poszłam do kuchni po tace z obiadem dla Kim.
-Zanieś to do komnaty Bayana. Young-Cesarzowa kazała tam zanieść bo oboje zjedzą obiad.-powiedział kucharz.
Byłam zdziwiona. ''To się w kopałam''-pomyślałam. Wzięłam z wielką niechęcią tą tacę i szłam korytarzem w stronę komnaty Bayana. Stanęłam przed drzwiami, a jego sługa-Golta mnie zapowiedział. Jednak zamiast Bayana usłyszałam roześmiany głos Kim mówiący:
-Zostaw na zewnątrz! Cesarz nie jest głodny!
Pierwszy raz mogłam za coś podziękować wstrętnej kobiecie. Zostawiłam posiłek przed drzwiami , a sama wróciłam do swoich obowiązków. Bayan siedział zapłakany, zdołowany i samotny mimo , że tylu ludzi go otaczało. Kim starała się go podnieść na duchu jak tylko mogła, chciała nawet go przytulić i pocałować, ale on położył się i odwracając się plecami do nie , nakrył pościelą. Young zrozumiała jego zachowanie i nie chcąc mu się narzucać wyszła zostawiając go samego. Do wieczoru zdążyłam wszystko zrobić, więc poszłam zobaczyć jak się czuje Yoona. Leżała zwinięta na podłodze i płakała, bo dowiedziała się o śmierci swojej matki. Byłam bezradna, nie wiedziałam jak mam z nią rozmawiać, jak ją pocieszyć i w ogóle co zrobić. Dlatego siadłam koło niej i towarzyszyłam jej w milczeniu.
Długo to nie trwało, bo przyszła pewna kobieta mówiąc bym zaniosła kolacje do Cesarzowej.
-Pyszne! Dawaj jeszcze!-rzuciła miseczką o podłogę, zapychając usta jedzeniem.
-Tak jest!-odpowiedziałam.
-I przynieś coś do picia!-dodała.
Wyszłam z komnaty i bardzo szybko wróciłam. Gdy Kim już się najadła, zabrałam puste i brudne naczynia , położyłam je na tacy i wyszłam zostawiając ją samą. Idąc przez taras, natknęłam się na spacerującego Bayana! Wpadłam na niego i nie chcący go oblałam resztkami napoju! Potem trzymając drżącymi rękami tacę opuściłam głowę w dół.
-Co ty robisz?! Przeproś w tej chwili!-wydarł się sługa.
-Golta, przestań! Nic się nie stało.-odparł książę. -Dziewczyno, podnieś głowę, jak się nazywasz?
Zamurowało mnie , nie wiedziałam co mam robić. Delikatnie uniosłam głowę, ale Bayan kazała mi spojrzeć w swoje oczy. Nie miałam wyboru. Spojrzałam mu w oczy. Trwało to dosłownie parę sekund. Potem słysząc głos matki Bayan upadłam na ziemie oddając mu pokłon.
-Synu! Tu jesteś! Szukałam cię, wszędzie. Musisz przymierzyć strój na jutrzejszą ceremonię.-odparła.
-Tak, tak już idę...-wpatrywał się we mnie.
-Czy coś się stało?-spytała kładąc dłoń na jego ramieniu.
-Nie, chyba nie...Tylko...Nieważne, chodźmy przymierzyć ten strój!-mówiąc to odeszli.
Oddychając z ulgą podniosłam się i szłam do swojego pawilonu. Nagle zauważyłam jakiegoś mężczyznę stojącego na moście. Odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku i szłam w swoją stronę. Jednak mężczyzna mnie zobaczył i szybko podbiegł do mnie , chwytając mnie za rękę.
-Poczeka! Wiesz gdzie jest...
-Co?
-No nie...Hahaa...to nie możliwe!
-No mów, o co ci chodzi!
-Nyang! Znowu się spotykamy.
-Ja cie znam?!
-Nie pamiętasz mnie?! Poznaliśmy się na ślubie Bayana z Kim. Podglądałaś ją, a ja cię zaskoczyłem. Przybyłaś wtedy z Wangiem-dowódcą cesarskiej armii...wyglądałaś wtedy ....inaczej.
-Aaaaaa...to ty! Przypomniałam sobie. Znasz moje imię, ale ja nie znam twojego.
-Jestem...
Nagle było słychać dźwięk uderzenia w gong. Był to znak , że jest godzina dziesiąta w nocy i jest cisza nocna. Nie chciałam mieć problemów więc szybko uciekłam i wróciłam do pawilonu. Padnięta ze zmęczenia, bardzo szybko zasnęłam. Po powrocie do swojej komnaty Bayan zaczął rozmyślać, nad kobietą którą spotkał, czyli mnie.
-Czyżby to Nyang?!-pytał siebie.-Nie! To niemożliwe! Ona została z Wangiem, a nawet jakby...na pewno bym wiedział...przyszła by do mnie...Moja Nyang co robisz teraz? Tak tęsknię za tobą!
Następnego dnia przed wschodem słońca wszystkie służące zaczęły przygotowywać się do koronacji. Schody po których miał wchodzić były pełne płatków kwiatów, leżących na długim czerwonym dywanie. Na podniesieniu był ''Smoczy Tron'', na którym miała odbyć się przysięga. Gdy już wszystko było dopięte na ostatni guzik, pozostało tylko czekać na namiestników i innych gości. W tym czasie służące mogły się ''przygotować'' do uroczystości w której też mogły wziąć udział, a ''przygotować'' się oznaczało upiąć ładnie włosy i przebrać brudny strój, na nowy, czysty, roboczy. Każdy miał swoje wyznaczone miejsce. Po paru godzinach w końcu rozpoczęła się uroczystość. Bayan wyglądał obłędnie. Krok po kroku stawiał kolejne kroki na stopniu. Siadł na tronie potem złożył słowa przysięgi, a jego matka złożyła mu na tacy pieczęć cesarską i od razu mianowano nowego regenta, który został wywołany. Każdy był ciekawy kto nim zostanie i po chwili przy stopach nowego Cesarza pojawił się pewien stary, siwawy mężczyzna. Był to...El Sumur! Nie mogłam w to uwierzyć, jakim prawem ten zdrajca mojego narodu mógł zostać nowym regentem! Od razu domyśliłam się, że była to sprawka Kim. Wykorzystała żałobę Bayana do sprowadzenia swojego ojca. Czułam ukłucie w sercu, które spowodowało, że miałam ochotę wbiec na schody i go oszkalować. Jakby tego było mało Wang Yu stracił miano dowódcy a jego miejsce zajął jego przyrodni brat- Chang Yu! Wyczułam tu jakiś spisek. Nogi zdrajców opętały pałac Jin. Zaczęłam się obwiniać, że może gdybym wcześniej ruszyła do walki to bym zapobiegła temu wszystkiemu, a tak to dwa państwa były pod wodzą El Sumura, Changa Yu, Kim Young i kto wie kogo jeszcze przekupiono. Nowy Cesarz wraz z koronacją został nic nie wartą marionetką. Musiałam temu zaradzić. Po tym wszystkim służące miały wolny czas, mogłyśmy spacerować albo...siedzieć w pawilonie. Ja postanowiłam siąść w cesarskim ogrodzie. Zauważyłam tam siedzącego pod drzewem mężczyznę czytającego jakąś książkę, chciałam się wycofać, ale usłyszał mnie i powiedział:
-Chodź tu Nyang. Możesz mi potowarzyszyć.
-Ciągle nie wiem jak....
-O Nyang! Tu jesteś!-krzyknął Wang Yu.
Szybko odwróciłam się plecami do mężczyzny i ruszyłam w stronę Wanga zostawiając zaczytanego przystojniaka za sobą. Spacerowaliśmy z Wangiem po ogrodzie i omawialiśmy to co się wydarzyło na koronacji.
-Co ty teraz zrobisz Wang Yu? Nie jesteś już dowódcą.
-Nie przejmuj się, mam inną posiadłość dużo mniejszą , ale wystarczy by tam żyć wygodnie. I jest bliżej pałacu, to znaczy , że będę mógł cie częściej odwiedzać.
-To wspaniale, ale nasi wrogowie zamknęli mi jakąkolwiek drogę ucieczki.
-Nie przejmuj się, będę cie wspierał, a teraz...wybacz. Muszę się wyprowadzić. Jak się czegoś dowiem, napiszę ci w liście, albo przez przyjaciela podam ci wiadomość.
Wang wyjechał, a ja wróciłam do swoich obowiązków. Miło było, ale jak to się mówi, się skończyło. Harowałam od samego rana do późnej nocy, przejmowałam obowiązki Yoony i tak przez kilka tygodni. W tym czasie Bayan uczył się nowych obowiązków, lecz nie zapomniał w tym czasie o mnie. Myślał w każdej wolnej chwili, nocą , dniem, przy spożywaniu posiłku, przy małżonce, przy wypełnianiu obowiązków cesarza, po prostu ciągle. Pewnego wieczoru wybrał się na spacer i stanął na przeciwko pawilonu służących. Zauważył , że wracam tam ledwo żywa. Zaczął mnie , więc śledzić, a właściwie robili to jego słudzy. Opowiadali mu o każdym moim kroku. Cesarz znał mój rozkład dnia. Pewnego dnia Bayan wybiegł z komnaty bo miał już dość czytania różnego rodzaju petycji i zapisywania nowych postanowień. W tym wszystkim towarzyszył mu El Sumur, który kontrolował każde jego postanowienie. Cesarz pobiegł w stronę miejsca gdzie wisiało pranie. Nagle zatrzymał się i zobaczył mnie, niosącą pranie. Podszedł bliżej i zaczął mnie zza wiszącej pościeli obserwować. Miałam uczucie jak by mnie ktoś śledził i myślałam , że może był to Chang Yu, więc byłam przygotowana na wszystko. Zawieszając pranie, usłyszałam jakieś wołanie i biegnących ludzi:
-Panie, Panie! Tu jesteś, szukaliśmy cie wszędzie! Czemu się tu schowałeś?!
-Ciiiii....Głupcy! Zawsze mi przerwiecie!
-Ale co ? Wasza Wysokość wybacz, ale musimy już iść. Dokumenty czekają.
-Mam was dość!
Ze złością poszedł razem z nimi. Ja roześmiałam się i spojrzałam na idącego między praniem Bayana. Później dokończyłam swoją pracę. Tymczasem cesarz wziął pieczęć do rąk, uśmiechając się dmuchnął na nią i podbijał kolejno dokumenty, nawet nie czytając ich. Gdy skończył , wrócił do swojej komnaty i kładąc się spać powiedział:
-Co za piękna kobieta! Kim ona jest?! O Nyang gdybyś tu była...-zasnął.
Następnego dnia z rana przyszła do komnaty cesarza , jego matka-Youngshi. Miała do niego jakąś ważną sprawę. Zaczęła z nim rozmowę. Rozespany Bayan przytakiwał, nie myśląc w ogóle o czym ona mówi. Dopiero gdy Wdowa powiedziała:
-Jesteś Cesarzem, masz uroczą żonę , podległych tylko tobie służących , więc czas drogi synu, byś miał w końcu potomka.
-Że co?! Matko! O czym ty mówisz?!
-Powinieneś mieć już dziedzica tronu!
-Dopiero co sam nim zostałem, a ty planujesz kolejnego cesarza?! Jak możesz?!
-Taka jest rola głowy państwa!-mówiąc to matka wyszła.
Cesarz znowu przytłoczony wszystkimi regułami zaczął rozmyślać o swoim zmarłym ojcu.
Ponieważ już w sobotę jest Wigilia to teraz przy każdym poście do pewnego czasu będą pojawiały się piosenki świąteczne, nie tylko w języku polskim. Dzisiaj będą koreańskie, dlatego, że ta powieść jest z koreańskimi bohaterami. Zapraszam do słuchania i komentowania 😁
-Oddajcie pokłon swojej Pani!
Wszystkie zaczęły się kłaniać, ja również. Gdy wielka Pani przeszła, dziewczęta zaczęły chichotać po kątach i plotkować o nowej kobiecie na zamku.
-Ponoć chodzi taka struta, bo jej noc poślubna się nie udała.
-A ja słyszałam , że to wstrętna kobieta...
-Mówią, że jak Cesarzowa Wdowa umrze, to ona zawładnie dwoma państwami a przyszły Cesarz będzie jedynie marionetką w jej przeklętych rękach!
-A swoją drogą ten Bayan, jakoś nie wychodzi w ogóle z komnaty. Jutro jest już koronacja, a on...
-Załam się biedaczek.
Miałam już dość tego słuchania, więc krzyknęłam: ''Dosyć!''. Potem poszłam do kuchni po tace z obiadem dla Kim.
-Zanieś to do komnaty Bayana. Young-Cesarzowa kazała tam zanieść bo oboje zjedzą obiad.-powiedział kucharz.
Byłam zdziwiona. ''To się w kopałam''-pomyślałam. Wzięłam z wielką niechęcią tą tacę i szłam korytarzem w stronę komnaty Bayana. Stanęłam przed drzwiami, a jego sługa-Golta mnie zapowiedział. Jednak zamiast Bayana usłyszałam roześmiany głos Kim mówiący:
-Zostaw na zewnątrz! Cesarz nie jest głodny!
Pierwszy raz mogłam za coś podziękować wstrętnej kobiecie. Zostawiłam posiłek przed drzwiami , a sama wróciłam do swoich obowiązków. Bayan siedział zapłakany, zdołowany i samotny mimo , że tylu ludzi go otaczało. Kim starała się go podnieść na duchu jak tylko mogła, chciała nawet go przytulić i pocałować, ale on położył się i odwracając się plecami do nie , nakrył pościelą. Young zrozumiała jego zachowanie i nie chcąc mu się narzucać wyszła zostawiając go samego. Do wieczoru zdążyłam wszystko zrobić, więc poszłam zobaczyć jak się czuje Yoona. Leżała zwinięta na podłodze i płakała, bo dowiedziała się o śmierci swojej matki. Byłam bezradna, nie wiedziałam jak mam z nią rozmawiać, jak ją pocieszyć i w ogóle co zrobić. Dlatego siadłam koło niej i towarzyszyłam jej w milczeniu.
Długo to nie trwało, bo przyszła pewna kobieta mówiąc bym zaniosła kolacje do Cesarzowej.
-Pyszne! Dawaj jeszcze!-rzuciła miseczką o podłogę, zapychając usta jedzeniem.
-Tak jest!-odpowiedziałam.
-I przynieś coś do picia!-dodała.
Wyszłam z komnaty i bardzo szybko wróciłam. Gdy Kim już się najadła, zabrałam puste i brudne naczynia , położyłam je na tacy i wyszłam zostawiając ją samą. Idąc przez taras, natknęłam się na spacerującego Bayana! Wpadłam na niego i nie chcący go oblałam resztkami napoju! Potem trzymając drżącymi rękami tacę opuściłam głowę w dół.
-Co ty robisz?! Przeproś w tej chwili!-wydarł się sługa.
-Golta, przestań! Nic się nie stało.-odparł książę. -Dziewczyno, podnieś głowę, jak się nazywasz?
Zamurowało mnie , nie wiedziałam co mam robić. Delikatnie uniosłam głowę, ale Bayan kazała mi spojrzeć w swoje oczy. Nie miałam wyboru. Spojrzałam mu w oczy. Trwało to dosłownie parę sekund. Potem słysząc głos matki Bayan upadłam na ziemie oddając mu pokłon.
-Synu! Tu jesteś! Szukałam cię, wszędzie. Musisz przymierzyć strój na jutrzejszą ceremonię.-odparła.
-Tak, tak już idę...-wpatrywał się we mnie.
-Czy coś się stało?-spytała kładąc dłoń na jego ramieniu.
-Nie, chyba nie...Tylko...Nieważne, chodźmy przymierzyć ten strój!-mówiąc to odeszli.
Oddychając z ulgą podniosłam się i szłam do swojego pawilonu. Nagle zauważyłam jakiegoś mężczyznę stojącego na moście. Odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku i szłam w swoją stronę. Jednak mężczyzna mnie zobaczył i szybko podbiegł do mnie , chwytając mnie za rękę.
-Poczeka! Wiesz gdzie jest...
-Co?
-No nie...Hahaa...to nie możliwe!
-No mów, o co ci chodzi!
-Nyang! Znowu się spotykamy.
-Ja cie znam?!
-Nie pamiętasz mnie?! Poznaliśmy się na ślubie Bayana z Kim. Podglądałaś ją, a ja cię zaskoczyłem. Przybyłaś wtedy z Wangiem-dowódcą cesarskiej armii...wyglądałaś wtedy ....inaczej.
-Aaaaaa...to ty! Przypomniałam sobie. Znasz moje imię, ale ja nie znam twojego.
-Jestem...
Nagle było słychać dźwięk uderzenia w gong. Był to znak , że jest godzina dziesiąta w nocy i jest cisza nocna. Nie chciałam mieć problemów więc szybko uciekłam i wróciłam do pawilonu. Padnięta ze zmęczenia, bardzo szybko zasnęłam. Po powrocie do swojej komnaty Bayan zaczął rozmyślać, nad kobietą którą spotkał, czyli mnie.
-Czyżby to Nyang?!-pytał siebie.-Nie! To niemożliwe! Ona została z Wangiem, a nawet jakby...na pewno bym wiedział...przyszła by do mnie...Moja Nyang co robisz teraz? Tak tęsknię za tobą!
Następnego dnia przed wschodem słońca wszystkie służące zaczęły przygotowywać się do koronacji. Schody po których miał wchodzić były pełne płatków kwiatów, leżących na długim czerwonym dywanie. Na podniesieniu był ''Smoczy Tron'', na którym miała odbyć się przysięga. Gdy już wszystko było dopięte na ostatni guzik, pozostało tylko czekać na namiestników i innych gości. W tym czasie służące mogły się ''przygotować'' do uroczystości w której też mogły wziąć udział, a ''przygotować'' się oznaczało upiąć ładnie włosy i przebrać brudny strój, na nowy, czysty, roboczy. Każdy miał swoje wyznaczone miejsce. Po paru godzinach w końcu rozpoczęła się uroczystość. Bayan wyglądał obłędnie. Krok po kroku stawiał kolejne kroki na stopniu. Siadł na tronie potem złożył słowa przysięgi, a jego matka złożyła mu na tacy pieczęć cesarską i od razu mianowano nowego regenta, który został wywołany. Każdy był ciekawy kto nim zostanie i po chwili przy stopach nowego Cesarza pojawił się pewien stary, siwawy mężczyzna. Był to...El Sumur! Nie mogłam w to uwierzyć, jakim prawem ten zdrajca mojego narodu mógł zostać nowym regentem! Od razu domyśliłam się, że była to sprawka Kim. Wykorzystała żałobę Bayana do sprowadzenia swojego ojca. Czułam ukłucie w sercu, które spowodowało, że miałam ochotę wbiec na schody i go oszkalować. Jakby tego było mało Wang Yu stracił miano dowódcy a jego miejsce zajął jego przyrodni brat- Chang Yu! Wyczułam tu jakiś spisek. Nogi zdrajców opętały pałac Jin. Zaczęłam się obwiniać, że może gdybym wcześniej ruszyła do walki to bym zapobiegła temu wszystkiemu, a tak to dwa państwa były pod wodzą El Sumura, Changa Yu, Kim Young i kto wie kogo jeszcze przekupiono. Nowy Cesarz wraz z koronacją został nic nie wartą marionetką. Musiałam temu zaradzić. Po tym wszystkim służące miały wolny czas, mogłyśmy spacerować albo...siedzieć w pawilonie. Ja postanowiłam siąść w cesarskim ogrodzie. Zauważyłam tam siedzącego pod drzewem mężczyznę czytającego jakąś książkę, chciałam się wycofać, ale usłyszał mnie i powiedział:
-Chodź tu Nyang. Możesz mi potowarzyszyć.
-Ciągle nie wiem jak....
-O Nyang! Tu jesteś!-krzyknął Wang Yu.
Szybko odwróciłam się plecami do mężczyzny i ruszyłam w stronę Wanga zostawiając zaczytanego przystojniaka za sobą. Spacerowaliśmy z Wangiem po ogrodzie i omawialiśmy to co się wydarzyło na koronacji.
-Co ty teraz zrobisz Wang Yu? Nie jesteś już dowódcą.
-Nie przejmuj się, mam inną posiadłość dużo mniejszą , ale wystarczy by tam żyć wygodnie. I jest bliżej pałacu, to znaczy , że będę mógł cie częściej odwiedzać.
-To wspaniale, ale nasi wrogowie zamknęli mi jakąkolwiek drogę ucieczki.
-Nie przejmuj się, będę cie wspierał, a teraz...wybacz. Muszę się wyprowadzić. Jak się czegoś dowiem, napiszę ci w liście, albo przez przyjaciela podam ci wiadomość.
Wang wyjechał, a ja wróciłam do swoich obowiązków. Miło było, ale jak to się mówi, się skończyło. Harowałam od samego rana do późnej nocy, przejmowałam obowiązki Yoony i tak przez kilka tygodni. W tym czasie Bayan uczył się nowych obowiązków, lecz nie zapomniał w tym czasie o mnie. Myślał w każdej wolnej chwili, nocą , dniem, przy spożywaniu posiłku, przy małżonce, przy wypełnianiu obowiązków cesarza, po prostu ciągle. Pewnego wieczoru wybrał się na spacer i stanął na przeciwko pawilonu służących. Zauważył , że wracam tam ledwo żywa. Zaczął mnie , więc śledzić, a właściwie robili to jego słudzy. Opowiadali mu o każdym moim kroku. Cesarz znał mój rozkład dnia. Pewnego dnia Bayan wybiegł z komnaty bo miał już dość czytania różnego rodzaju petycji i zapisywania nowych postanowień. W tym wszystkim towarzyszył mu El Sumur, który kontrolował każde jego postanowienie. Cesarz pobiegł w stronę miejsca gdzie wisiało pranie. Nagle zatrzymał się i zobaczył mnie, niosącą pranie. Podszedł bliżej i zaczął mnie zza wiszącej pościeli obserwować. Miałam uczucie jak by mnie ktoś śledził i myślałam , że może był to Chang Yu, więc byłam przygotowana na wszystko. Zawieszając pranie, usłyszałam jakieś wołanie i biegnących ludzi:
-Panie, Panie! Tu jesteś, szukaliśmy cie wszędzie! Czemu się tu schowałeś?!
-Ciiiii....Głupcy! Zawsze mi przerwiecie!
-Ale co ? Wasza Wysokość wybacz, ale musimy już iść. Dokumenty czekają.
-Mam was dość!
Ze złością poszedł razem z nimi. Ja roześmiałam się i spojrzałam na idącego między praniem Bayana. Później dokończyłam swoją pracę. Tymczasem cesarz wziął pieczęć do rąk, uśmiechając się dmuchnął na nią i podbijał kolejno dokumenty, nawet nie czytając ich. Gdy skończył , wrócił do swojej komnaty i kładąc się spać powiedział:
-Co za piękna kobieta! Kim ona jest?! O Nyang gdybyś tu była...-zasnął.
Następnego dnia z rana przyszła do komnaty cesarza , jego matka-Youngshi. Miała do niego jakąś ważną sprawę. Zaczęła z nim rozmowę. Rozespany Bayan przytakiwał, nie myśląc w ogóle o czym ona mówi. Dopiero gdy Wdowa powiedziała:
-Jesteś Cesarzem, masz uroczą żonę , podległych tylko tobie służących , więc czas drogi synu, byś miał w końcu potomka.
-Że co?! Matko! O czym ty mówisz?!
-Powinieneś mieć już dziedzica tronu!
-Dopiero co sam nim zostałem, a ty planujesz kolejnego cesarza?! Jak możesz?!
-Taka jest rola głowy państwa!-mówiąc to matka wyszła.
Cesarz znowu przytłoczony wszystkimi regułami zaczął rozmyślać o swoim zmarłym ojcu.
Ponieważ już w sobotę jest Wigilia to teraz przy każdym poście do pewnego czasu będą pojawiały się piosenki świąteczne, nie tylko w języku polskim. Dzisiaj będą koreańskie, dlatego, że ta powieść jest z koreańskimi bohaterami. Zapraszam do słuchania i komentowania 😁
Och Nyang to naprawdę ma w życiu przerąbane. Nie dość, że jej przeszłość nie jest kolorowa, to jeszcze została służącą kobiety, która w ewidentny sposób zajęła jej miejsce... A Kim jest okropna (mam wrażenie, że coraz więcej ją dissuję w kolejnych komentarzach xD) I jak ona może tak traktować te służące... masakra! Żal mi Yoony. W ogóle to Nyang jak zwykle wykazała się odwagą, wstawiając się za nią. Co do służących jeszcze to podobały mi się te opisy ich przywilejów, a również opisy pałacu i tego, co się znajdowało dookoła. Rzadko się pojawiają w opowiadaniach tego typu opisy, bo większość wychodzi z założenia, że to nikogo nie interesuje, a ja uważam, że dodaje autentyczności i pozwala sobie lepiej wyobrazić konkretne miejsce, więc duży plus za to!
OdpowiedzUsuńCo za przekupstwo... El Sumur na regenta, Chang Yu na dowódcę... źle się dzieje, obawiam się, że z tego mogą być kłopoty. I biedny Wang... polubiłam go, bo jest taką pozytywną postacią...
Bayan płodzący potomka? Nie wyobrażam sobie :D W mojej głowie on jest nadal dużym dzieckiem:P
Świątecznie się tu zrobiło! Część piosenek słyszałam, bo przerabialiśmy je na kursie koreańskiego (no i znałam w wersji ang:D). Pewnie jeszcze będzie okazja sobie życzyć, a jak nie to Wesołych Świąt!:)
Co do Bayana jak myślałam nad kolejnymi częściami to też mi trudno jest sobie to wyobrazić, zwłaszcza że tak skonstruowałam jego typ, no ale zobaczymy. Co do życzeń to także życzę ci Wesołych Świąt, szalonego sylwestra, wydania książki!, oraz spełnienia twoich marzeń by następny rok był jeszcze lepszy niż ten i byś nigdy nie przestała pisać, bo to by było potworne zmarnować taki dar i wgl...wszystkiego co sobie zapragniesz :). A co do mojego opowiadania to rzeczywiście staram się dawać opisy, ogólnie jakoś tak zawsze mało do tego przykładałam uwagi, ale teraz co raz bardziej na tym mi zależy :)
OdpowiedzUsuńBiedny Wang >_< Kim wredna jak zawsze ^^ i chyba to się nie zmieni ale zawsze musi być zła postać bo inaczej nie byłoby ciekawie. Czekam na kolejne części bo zapowiadają się niezłe kłopoty wiec będzie ciekawie :)
OdpowiedzUsuńWeny życzę i Wesołych Świąt !
Dziękuję za życzenia i kom i nawzajem :) Zapraszam częściej.
Usuń