kursor

Rainbow Pinwheel - Link Select

Translate-Tłumacz

niedziela, 25 września 2016

''Dynastia Shin Jin''

Rozdział
7
 -Skądś kojarzę twarz Nyanga.-mówił, sam do siebie książę.-Czyżby...nie, to nie możliwe. 
Stanęłam przed drzwiami, prowadzącymi do pokoju Bayana i rozglądnęłam się. Nie było śladu po służbie i strażnikach. Przestraszyłam się, że może coś się stało. Wpadłam do pokoju jak wicher. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to było puste łóżko. Dopiero gdy się bardziej rozglądnęłam zauważyłam siedzącego pod stołem księcia. Przykucnęłam i spytałam troskliwym głosem, czy coś się stało. On odparł, że się bał bo nikogo nie było. Oddychnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam go całego i zdrowego. Chociaż nie ukrywając, zdziwiło mnie zachowanie Bayana. 
-Nyang. Już nigdy więcej mnie nie opuszczaj.-rzekł , chwytając mnie za rękę. 
-Co ty robisz?-spytałam, wyrywając swoją dłoń, z uścisku. 
-Nyang czy ty...jesteś tą dziewczyną z plaży?-spytał nieśmiało.
-O czym Panie mówisz? Ja ,dziewczyną? Niby jak?-zmieniłam od razu ton wypowiedzi. 
-Gdy byłem chory opiekowałaś się mną. Jestem pewny , że słyszałem jak mówisz do mnie dziewczęcym głosem. Poza tym gdy mnie opuściłaś...znów przyśnił mi się sen. Jak jeździmy razem na koniach. To była twoja twarz!-mówił. 
-Ja...-a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. 
Jednak mój rozum się nie pomylił. Już widziałam go na plaży. To był on! Próbowałam się bić z przyszłym cesarzem dynastii Jin. Byłam bardzo zaskoczona. Nie wiedziałam co mam robić. Przyznać się, czy może wszystkiemu zaprzeczyć? Serce waliło mi jak młotem, jedna myśl zahaczała o drugą. Wspomnienia wróciły...
-Wybacz, ale nie mogłam się przyznać, że jestem kobietą...-wybrałam prawdę.-inaczej bym się tu nie znalazła. Minęło tyle lat. Myślałam o tamtym chłopaku z nad brzegu , ale z czasem zapomniałam jak wygląda twoja twarz. 
-Nyang!-krzyknął i mocno przytulił mnie do siebie. 
Przyznałam się co do tego spotkania , ale nie zamierzałam powiedzieć całej prawdy, czyli tego , że powinnam być teraz cesarzową.  Nagle to pokoju wleciał Wang Yu. Zrobił dziwną minę, gdy zobaczył nas przytulonych na podłodze. Nie wiedział jak ma się zachować. Machną tylko ręką i wyszedł zza drzwi. Na zewnątrz zaczął znacząco kaszleć. Szybko wstałam i wyszłam na spotkanie z Wangiem. 
-Panie, to nie jest tak jak myślisz.-zaczęłam się tłumaczyć.
-Ale co? Że to? Ja nie wnikam w prywatne sprawy, tylko Nyang , pamiętaj , że to książę.-mówiąc unikał mojego wzroku. 
-Chodzi o to, że...-chciałam się wytłumaczyć, ale w pewnej chwili doszedł do nas Bayan. 
-No Wang Yu , masz niesamowitą dziewczynę przy sobie.-powiedziawszy to wyszedł na dziedziniec. 
Po tych słowach, Wang już całkiem ''oszalał'', nie wiedział jak ma to rozumieć. Ja udałam, że nie wiem o co mu chodziło. Po chwili milczenia, spytałam się czego ode mnie chciał. 
-Przyszedłem by...by...by...-zaczął się jąkać.-Właściwie to ... Ładna jest pogoda.
-Tylko tyle?-spytałam.
-Tak.-rzekł.-A właśnie! Nyang masz dzisiaj czas wolny do wieczora. Wpadnij wieczorem do mnie. Mam dla ciebie zadanie. 
-Tak jest.-mówiąc to pobiegłam za księciem na dziedziniec. 
-Chyba dzisiaj niczego nie piłem?-pytał sam siebie Wang Yu.-Nie to pewnie z przemęczenia. Przecież książę i Nyang...Nie. To przez słońce.  
Byłam zła na Bayana, że prawie wyjawił moją tajemnicę. Chciałam z nim pogadać, ale nie mogłam go nigdzie znaleźć.  W pewnej chwili usłyszałam stukanie kopyt. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam Bayana prowadzącego konia. Spytałam się go, co robi. Ten odpowiedział:
-Nyang pojedźmy na koniu do Ilsu. Wtedy poczułem , że naprawdę żyję. Powtórzmy to. Proszę cię.
-Ale nie mogę brać dwóch koni. 
-Wiem, dlatego wziąłem twojego. Pojedziemy na jednym 
-Właściwie mam do ciebie pytanie. Dlaczego wtedy nie przyznałeś się. że jesteś księciem? Przedstawiłeś się jako Batosu Keumsu.
-Pamiętasz! Chciałem wiedzieć, jak potraktujesz mnie gdy okażę się zwykłym człowiekiem. 
-No dobrze, ale przed wschodem musimy wrócić. 
-Super! Kochana jesteś!-podbiegł i ucałował mnie w policzek. 
Właściwie, nie wiedziałam dlaczego się zgodziłam. Przecież jeżeli by się coś stało, to bym ja była za to odpowiedzialna. Po krótkim zastanowieniu wsiedliśmy na konia i ruszyliśmy w drogę. Książę siedział za mną i mocno trzymając się mnie, śmiał się tak głośno, że w życiu nie słyszałam czegoś podobnego. To był śmiech wolności, zachłanności życia. Zrozumiałam, że dopiero teraz jest tak naprawdę szczęśliwy. Cieszył się jak małe dziecko. Zatrzymaliśmy się w tym samym miejscu co kilka lat wcześniej. Zsiedliśmy z konia. Stojąc rozglądaliśmy się dookoła. Był tak upalny dzień, jak wtedy gdy poznałam Bayana. W pewnej chwili książę chwycił mnie za rękę i mocno ściskając dłoń , mierzył mnie wzrokiem.
-Co ty robisz?-spytałam.
-Patrze się. A co nie wolno?-odpowiedział.
-Właśnie , że nie, nie wolno.-powiedziałam.
-A dlaczego? Jestem przyszłym cesarzem. Mnie wszystko wolno.-mówił. 
-Puść mnie.-poprosiłam.
-Tamta Nyang , którą poznałem wiele lat temu. Nie prosiła, ona robiła wszystko by dopiąć swego. -odparł.
Te słowa, były...nawet było trudno mi określić czym były. Wiedziałam tylko jedno, tamta Nyang ''umarła'' i nie wróci nigdy więcej. Te beztroskie dni, pełne uśmiechów i zabawy odeszły, tak jak moje marzenia. Życie bywa okrutne i pełne cierpienia, którego nie dostrzegamy, albo wolimy nie widzieć. Każdy by chciał żyć, ale nie wczasach , które sami tworzymy. To tylko zależy od nas jakie będzie to ''jutro''. Sami tworzymy wojny, kłótnie, niesprawiedliwość. Często sobie zadaję pytanie : Czy warto? Czemu wszyscy nie możemy żyć w miłości? Czy to wszystko przez pieniądze? A co gdyby nie byłoby pieniędzy? Jaki był by wtedy świat?
Tego już się nie dowiemy, bo świat poszedł zbyt do przodu a co będzie dalej? Zależy już tylko od nas. 
W tym samym czasie do Wanga Yu wpadł Jae Sung Mo z wiadomością, że pojechałam wraz z księciem na jednym koniu w stronę Ilsu. Wang aż z wrażenia wstał  z krzesła. 
-Oboje? Na jednym koniu?  Razem? O Buddo ,żeby tylko z tego nie wybuchła afera polityczna! Gdyby Nyang był kobietą, ale... Mo przygotuj konia.-mówił Yu. 
Gdy koń był już gotowy, Wang w pośpiechu niczym wiatr ruszył do Ilsu.  Ja siedziałam koło Bayana , a on trzymając mi nadal moją dłoń. Po chwili, całkiem niespodziewanie po pliczku popłynęła mi jedna, niewinna łza, która pozostawiła mokry ślad, który w końcu wyschnie i za jakiś czas nikt nie będzie pamiętał, że ona popłynęła. Otarłam ją a potem wstałam i próbowałam wyrwać dłoń z mocnego uścisku księcia. 
-Nyang chcę ci powiedzieć, że...
-Puść mnie!-krzyknąwszy wyrwałam się Bayanowi. 
Upadając, trochę się zamoczyłam. Książę pomógł mi wstać, a potem spojrzał na mnie takim zachłannym wzrokiem. Czułam, że chce mi coś powiedzieć, ale pytanie co? Pierwsze co zrobiłam to dotknęłam szyi. I zauważyłam, że nie ma mojego wisiorka z pierścionkami rodziców. Wbiegłam do wody, rzuciłam się na kolana dotykałam dna... 
-Czego szukasz?-spytał książę.
-Wisiorka z dwoma pierścionkami moich rodziców. -odpowiedziałam zasmuconym głosem.
Bayan , zaczął poszukiwania razem ze mną. Po  jakimś czasie poszukiwań niczego nie znalazłam. Podeszłam do Bayana i spytałam go o ten wisiorek, jednak odpowiedział, że nie widział go nigdzie. W tym czasie Wang Yu przejechał las i znalazł się na wzgórzu Su stamtąd było można zobaczyć , cały długi brzeg. I właśnie stamtąd zauważył nas stojących i rozmawiających. Ukosem  spojrzał na nas i ruszył w naszą stronę. 
-Wracajmy już. -odparłam.
-Dobrze, ale nie martw się Nyang. Znajdziesz go.-rzekł Bayan wsiadając na konia. 
Miałam siąść razem z nim , ale zobaczyłam nadjeżdżającego Wanga. Gdy dojechał do nas, spytał się co robimy. Książę odpowiedział:



-Byliśmy na romantycznej przejażdżce.
-Romantycznej? Przecież...
-Nie , to nie tak. Panie ja... po prostu chciałem mu pokazać ten brzeg. -wtrąciłam.
-A gdzie twój koń Nyang?-spytał Yu.
-To jest koń Nyang. Przyjechaliśmy razem. Bo wszystkie konie ...nie było już żadnego. -powiedział Bayan.
-Nie było żadnego? Naprawdę?! Jak wychodziłem to były wszystkie, chyba że pomyliłem stajnie.-odparł Yu. 
Żadne z nas się na to nie odezwało. Zapadła cisza. Słychać było tylko szum fal i drzew, oraz śpiew ptaków. Po chwili Wang przerwał milczenie. Powiedział, że musimy już wracać bo musi ze mną porozmawiać. Bayan wsiadł na konia. A ja centralnie stałam pomiędzy dwoma przystojnymi mężczyznami na koniach o dwóch różnych charakterach. 
-No Nyang na co czekasz? Jedź ze mną, tak jak tu przyjechaliśmy.-odparł książę. 
Jednak ja poczułam , że moje serce biło z sekundy na sekundę coraz szybciej. Nie wiem dlaczego, ale miałam dylemat z kim mam wrócić. Obaj mężczyźni spoglądali na mnie z ''góry'' a ja stałam po środku i patrzyłam się raz na jednego, raz na drugiego. Wiatr rozwiewał włosy Wanga, dobrze zbudowany wojownik, z dobrym gustem, skromny, wrażliwy o walecznym sercu a na przeciwko niego książę Bayan, tchórzliwy lecz przystojny młodzieniec, nie za mądry, delikatny , wrażliwy , rozpieszczony kobieciarz. Ogólnie wybór był prosty, ale nie tak rzeczywisty na jaki się wydawał. 
-No to wybieraj Nyang.-rzekł Wang Yu. 
Ostatni raz spojrzałam na obu a potem stanęłam wprost Wanga, ukłoniłam się i wróciłam z Bayanem. 




 
Gdy ruszyliśmy książę rzucił wyzywający wzrok z dodatkiem uśmiechu do Wanga a ten spojrzał ze zrezygnowaniem i potem ruszył za nami.  

 
Gdy już dotarliśmy do domu, każdy rozszedł się w swoją stronę. Poszłam się wykąpać, tymczasem Wang Yu przygotował się na spotkanie ze mną a książę siedział w swojej komnacie na łóżku i trzymając w ręce mój wisiorek myślał: ''Gdzieś już widziałem ten pierścień, ale gdzie? Dlaczego jest tak ważny dla mojej Nyang?'' W pewnej chwili do komnaty w której brałam kąpiel zapukał Wang Yu. Przestraszyłam się i zaczęłam panikować. Szybko wstałam i chciałam dosięgnąć po ubrania, ale się poślizgnęłam i wpadła jeszcze raz. Było słychać jedynie głośny plusk. 
-Nyang, wszystko w porządku? Ej pomóc ci w czymś?-pytając był gotowy wejść do pokoju. 
-Nie! Panie, nie wchodź. Zaraz wyjdę.-krzyknęłam. 
-Dobrze, to czekam w swojej komnacie.-rzekł.-Musimy porozmawiać o Bayanie i o tobie, oraz o mojej decyzji. 
-Dobrze.-mówiąc to zaczęłam się ubierać.
Po wielkim strachu, zapukałam w końcu do Wanga. Gdy weszłam zobaczyłam tylko stolik i wino i jakieś przysmaki i oczywiście on siedzący na podłodze, pijący wino. Siadłam na przeciwko niego i niezręcznie się czując chciałam sięgnąć po kubek z winem, ale Wang złapał mnie za rękę. Ja przestraszyłam się i miałam już iść gdy powiedział:
-Spokojnie, jeszcze nie pij. Bo jak będziesz pijany to nic nie zrozumiesz. Właściwie to ja muszę się jeszcze napić, bo nie wiem jak ci to powiedzieć.-chwycił za kubek z winem i jednym ruchem wypił wszystko , aż kropelki napoju spłynęły mu po brodzie, brudząc szaty. 
-O co chodzi?-spytałam.
-Martwi mnie wa...-przypadkowo Wang dostał czkawki.-Wasz konta...kt. Czy wy...jest...jeste...jesteście...
Wang wziął jeszcze jeden łyk, aż czkawka mu przeszła.
-Chciałem po prostu spytać czy wy tak na poważnie.-w końcu wydusił ze siebie.-Nie chciałbym żadnego...
W pewnej chwili do drzwi zapukał Bayan. Od dychnełam z ulgą. Nie wiedziałam, że mogę się tak ucieszyć na widok księcia. 

  

-Mogę wejść?-spytał zza drzwi.-Jest tam  Nyang?
Oburzony Wang odstawił kubek , złapał oddech i powiedział by wszedł. 
-Oooo jaki klimacik. Winko, przysmaki, wy dwoje...-siadając koło mnie, mówił Bayan.-Jaki romantyczny wieczór. Mogę się napić z wami?
-Tak.-odpowiedział Wang Yu. 
Siedzieliśmy w milczeniu przez jakiś czas. Ja nie piłam , nie jadłam. Tylko Bayana z Wangiem się opili i najedli. Od czasu do czasu rzucali sobie złośliwe spojrzenia. Zaczęło mnie to już nudzić, więc chciałam wstać, ale Wang jak i równo Bayan złapali mnie za ręce i pociągnęli w dół. Potem książę zarzucił mi rękę na plecy i zaczął mówić:
-Ta Nyang jest taka śliczna. Zgadzasz się ej...ty!
-Nie powiedziałbym. To mężczyzna.
-Głupi jesteś! Wcale nie, nie widzisz tych oczu. To ...jest...moja i tylko moja Yang.
-Nie Yang tylko Nyang i to facet! 
-Yang Nyang super! Pijak z ciebie Yu. 
-A ty śmierdzisz Bay-an. 
-Haha...zgadzam się.
-Ale Jak Nyang to kobieta?
-Budda czyni czary. 
-Z tym się zgodzę. 
Wymieniali się tak jeszcze przez chwilę spostrzeżeniami, a ja modliłam się tylko, by do jutra Wang Yu zapomniał o tym wszystkim. W pewnej chwili wzięłam kubek do rąk i chciałam sobie nalać wina, bo raczej na trzeźwo bym tego nie wytrzymała. Jednak mężczyźni przewidzieli moje zamiary i obaj równocześnie, szybko wyciągnęli ręce po naczynie z napojem. Obydwoje chwycili. Potem zmierzyli się wzrokiem aż w końcu Bayan uderzył po rękach Wanga Yu i powiedział:
-Nie ładnie tak. Łapki precz.
Nie wiedziałam co mam robić. Trzymając w rękach kubek książę zaczął mi nalewać wina.
-Nyang mam wobec ciebie plan.-rzekł Bayan.


-Kochana...wyjdziesz za mnie? Kocham cię, wiesz o tym? Masz najpiękniejsze oczy świata.-mówił.
Zrobiłam tak zwane wielkie oczy, które spojrzały w prost w oczy księcia. Moje serce się chwilę zatrzymało. Wzrok Wanga przenikliwie spoglądał na nas.

 
W końcu się zdenerwowałam. Miałam tego dość. Wstałam, zawołałam Jae Sunga Mo i Jombaka, oni zajęli się pijanymi mężczyznami a sama wróciłam do komnaty i poszłam spać.


 

wtorek, 20 września 2016

''Dynastia Shin Jin''

Rozdział
6
-Już nie mam siły. Daj mi odpocząć.-sapał zmęczony Bayan. 
-Nie. Albo teraz wygrasz, albo teraz przegrasz. Inaczej nie skończymy.-powiedziałam. 
Trzymając broń z skrzyżowaną , spojrzeliśmy sobie w oczy. Spoceni dyszeliśmy resztkami sił. Czekałam aż w końcu Bayan podejmie jakiś krok. Inaczej kilka godzin treningu poszłyby na marne. 


W pewnej chwili czas stanął w miejscu, z tłumione głosy były już prawie niesłyszalne. Nagle Bayan ruszył do przodu z mieczem. Ruszając do tyłu , skrzyżowaliśmy jeszcze kilka razy swoje miecze. 

  
 
Potem zadałam decydujący cios. Bayan upadł na kolana i łapiąc powietrze, oparł się o swoją broń. Ja zakręciłam mieczem  i idąc do przodu, w pewnej chwili zatrzymałam się i obróciłam głowę w stronę zmęczonego Bayana. Gdy młody książę odchylił głowę i spojrzał na mnie, od razu w oczy rzuciła mi się krew, która ciekła z czoła chłopaka.

  
 Przestraszona, podbiegłam do niego i machając palcem przed jego twarzą próbowałam mu powiedzieć , że krwawi. Bo najwyraźniej tego nie odczuł. 
-Książę...-rzekłam.
-Co?-spytał Bayan.
-Ty, ty, ty.....ty-jąkając się palcem pokazywałam na jego czoło. 

  
 

Chwilę później chłopak dotknął ręką przeciętego czoła. Później spojrzał na swoje okrwawione palce i zaczął krzyczeć, krzyczał kilkanaście minut po czym  zemdlał. Takiej reakcji jeszcze nie widziałam. Było to dla mnie bardzo dziwne. Szybko odłożyłam miecz i pobiegłam po Wanga Yu. Pomógł mi przenieś księcia do pokoju. Jae Sung przyniósł letnią wodę i opatrunki. Najpierw posmarowałam mu czoło maścią z babki i eukaliptusa, potem zamoczyłam opatrunek w chłodnej wodzie i obwiązałam tym głowę księcia. Po paru godzinach chłopak się wybudził. Pilnowałam go przez cały czas. 
-Co się stało?-spytał.
-Zemdlałeś.-rzekłam.
Młodzieniec po chwili sobie przypomniał co się tak naprawdę wydarzyło.  Zauważyłam , że opatrunek był już przemoczony krwią. Postanowiłam podejść i go zmienić. Rozwiązałam go a potem wzięłam nowy. Spostrzegłam się  , że książę na mnie dziwnie spogląda. Zakaszlałam , a potem odsunęłam się kilka metrów od rannego. 
  

-Przypomnij mi ,jak się nazywasz?- spytał chłopak. 
-Seu...Nyang!. Jestem Nyang.-odpowiedziałam.
-Mówiłem ci , że masz delikatne ręcę jak na  chłopaka?-rzekł.
-Jestem w końcu młody. Ty też masz delikatne.-mówiąc to zaczęłam zastanawiać się co tak naprawdę ode mnie chce. Przez chwilę nastała cisza. Mój wzrok skierował się ku ziemi a książę zaczął spoglądać na sufit. W pewnym momencie Bayan zaczął straszne kaszleć. Podbiegłam do niego i siadłam na łóżku. Potem chwyciłam go za dłoń, spojrzałam mu w oczy i krzyknęłam do strażnika , który był za drzwiami. 
-Wezwać medyka! W tej chwili!
-Co się dzieje?-spytał Bayan.
-Masz gorączkę. Połóż się.-odpowiedziałam.  
Po kilku godzinach przyszedł medyk, a stan chłopaka pogorszył się. Gorączkował i był nieprzytomny. Medyk kazał podawać lek z mieszanki roślin. Przez prawie trzy tygodnie się nim opiekowałam. Chodziłam zmieniałam opatrunki. Rana na głowie zdążyła się już zagoić, a Bayan był ciągle nieprzytomny. Martwiłam się o niego. Nadszedł wieczór, siadłam koło niego i głaskając go po głowie rozpłakałam się, mówiąc:
-Jesteś przyszłością swojego kraju. To ciebie miałam poślubić. W końcu nasze kraje połączyły by się i nastał by pokój. Niestety kto inny obdarzy cię miłością. Powiedziałeś , że mam delikatne ręce i piękne oczy. Już dawno nie słyszałam tego typu komplementów. Musisz wyzdrowieć, bo musi nastać pokój, choćbyś miał poślubić fałszywą cesarzową.-gdy skończyłam mówić, już nie wytrzymałam zaczęłam przerażająco płakać.
W tamtej chwili świat chwilę się zatrzymał a w głowie pokazała mi się moja historia: rodzice, piękne suknie, koń, wspaniałe jedzenie, pałac, mój ogród. Te dobre i złe chwilę. Przemijałam przez momenty w swoim życiu, moje obrazy , które powstawały w głowię, stawały się coraz bledsze, mało wyraźne. Czas płynął a ja z miesiąca na miesiąc coraz bardziej zapominałam twarze rodziców, moich służących. Zapominałam co to znaczy być kobietą, mieć piękne rozpuszczone włosy, być adorowaną przez innych, nosić piękne suknie...To wszystko minęło jak zeszłoroczna zima. W pewnym momencie moje wspomnienia zatrzymały się na chwili w której poznałam chłopaka-Batosu Keumsu. Próbowałam sobie przypomnieć jego twarz, ale nie było to łatwe. Po kilku godzinach czuwania nad chorym moje powieki stały się takie ciężkie, że od razu moja głowa położyła się na brzuchu księcia. Zamknęłam oczy i zasnęłam.  Następnego dnia obudziło mnie jakieś wołanie dochodzące z zewnątrz. 
-Gdzie jest Nyang? -pytał Wang Yu. 
-U księcia.-odpowiedział Jombak. 
Jombak był najbardziej zaufanym i wiernym sługą Wanga. Miał krótkie czarne włosy i wąsy. Był bardzo zabawny, lubił czasami pić, ale nigdy nie zdradził swojego przywódcy. 
Wang Yu wszedł do pokoju księcia. Ja szybko poprawiłam włosy i wstałam z krzesła.
-To tu jesteś...Nyang. -oznajmił wesoło.-Chcę byś towarzyszył mi w podróży, do wioski Hwasu. Dzisiaj zawieziemy jak zwykle, skrzynie złota. 
-Dobrze Panie. A kiedy wyruszamy?-spytałam.
-Płakałeś? Masz takie czerwone oczy.-zauważył Wang Yu. 
-Nie, nie...to lekkie przeziębienie. -odparłam, zaprzeczając.
-To się zbierajmy.-rzekł mężczyzna.  
Poszłam osiodłać konie, a w tym samym czasie Wang Yu, przebrał się w szykowne szaty.  Miał spięte włosy w kok, niebieską opaskę, wysokie czarne buty, czarny strój a na to niebieską w kolorze opaski letni płaszcz, ze złotymi nadrukami. Był bardzo przystojny, mimo że starszy ode mnie. Wsiedliśmy na kanie i ruszyliśmy do wioski Hwasu. Nie jechaliśmy sami. Towarzyszyło nam czterech strażników, Jombak i oczywiście Jae Sung Mo. Tymczasem Bayanowi śnił się jakiś koszmar, zaczął wierzgać nogami w powietrzu i krzyczał przez sen moje imię. 

Nagle zbudził się z krzykiem , cały spocony i zaczął oglądać się po pomieszczeniu. Jednak nikogo nie było. (prócz strażnika za drzwiami) 
-Gdzie jest Nyang? -pytał książę. 
Nikt nie odpowiedział. Wstał porywczo z łóżka i zaczął bić pięściami o drzwi, ale nikt nie otworzył. Wydawało się, że strażnicy pilnują przyszłego cesarza. Nagle zrobiła się podejrzana , wręcz mroczna cisza. Bayan osunął się po drzwiach i siedząc zaczął płakać. 

 
-Gdzie są wszyscy?-pytał-Gdzie Nyang, Wang Yu, straże i moi służący?! Gdzie są wszyscy? 
Jadąc przez las spoglądałam potajemnie na Wanga Yu. Niestety zauważył to Jombak, więc podjechał bliżej swojego Pana i zaczął mu po cichu mówić o mnie.
-Wiesz Panie, wydaję mi się ,że ten młody Nyang zbyt bardzo przygląda się tobie. Właściwie co o nim wiesz?
-Przestań Jombak! Nyang jest dla mnie jak...bliźniak, tyle że młodszy. Jest dobrym wojownikiem i wiernym. 
W pewnej chwili sługa zaczął się głośno śmiać. Wang nie wiedział co takiego powiedział, że jego przyjaciel tak zareagował. 
-Co się stało Jombak? 
-Przepraszam Panie, ale wyobraziłem sobie...
-No mów! Co takiego? 
-Że ty i Nyang! Hahaha....
-Zamilcz! 
Wang Yu zrobił speszoną minę i uderzył ręką Jombaka po głowie. 
-Ależ ...wyobrażasz sobie Nyanga jako kobietę?! Hahaha....
-Przestań! Bo za drugim razem zwalę cię z konia. 
Byłam bardzo ciekawa, co takiego rozbawiło wiernego sługę. W pierwszej chwili pomyślałam, że to z księcia, potem, że może Jombak odkrył mój sekret, ale później już nie wiedziałam co mam myśleć. Zostało mi to obojętne. Jechałam w tyle i ubezpieczałam strażników ze złotem. Tymczasem strażnicy i słudzy, którzy mieli pilnować Bayana postanowili skorzystać z okazji i zrobić sobie przerwę. Poszli się czegoś napić, podczas gdy młody książę o mało co nie umarł ze strachu. Jechaliśmy tak jeszcze przez parę godzin. Wang Yu zaczął dziwnie się odwracać w moją stronę i głupio uśmiechać. Było to wręcz niezręczne. Czułam się bardzo przytłoczona i rozproszona. 
-Więc powiadasz, że gdyby Nyanga ubrać w sukienkę i poprawić włosy, byłaby z niego ładna dziewczyna?-powiedział Wang Yu do Jombaka.
-Tak. Te oczy hahaha....-całą drogę się śmiał.
-Wiesz co?! Masz rację! -stwierdził Wang Yu i zaczął się śmiać razem ze sługą. 
W końcu nie wytrzymałam i podjechałam to tej dwójki , spytać z czego tak się wyśmiewają. Jednak nie doczekałam się odpowiedzi, gdy tylko obaj popatrzyli się na mnie od razu zaczęli się dwa razy głośniej śmiać. Wtedy byłam już pewna , że to ze mnie lub przeze mnie. Udałam , że to mnie nie obchodzi i wróciłam na koniec. W pewnej chwili śmiech przerwał stojący na przeciwko powóz. Wang Yu z siadł z konia chwycił miecz i podszedł wraz ze strażnikami do powozu. Zastał w nim dwie pałacowe służki, i dwóch kucharzy i krawca. Byli przerażeni widokiem uzbrojonego mężczyzny.

 
-Co wy robicie na stronie Jin? -spytał Jae Mo. 
-Nie róbcie nam krzywdy! Błagamy...-krzyczały przerażone kobiety. -Jedziemy od Cesarzowej Shin.
-Jak to cesarzowej Shin?-spytał zdziwiony Jombak. 
Gdy usłyszałam swoją nazwę, od razu zsiadłam z konia i podeszłam do powozu przerażonych ludzi. 
-To wy nic nie wiecie? Już nie ma Tahwana Shina i jego małżonki. Już prawie rok jak nie żyją.-odpowiedział kucharz. 
-Co?! Jak to? Co się stało?!-pytał Wang Yu.
-Nie znamy szczegółów, ale teraz nowa cesarzowa jest okropnie nieznośna. Wprawdzie nie wiemy czy była taka zawsze, bo nikt ją wcześniej nie widział, ale jest strasznie wypieszczona, przemądrzała, skąpa i...
-Stop! Czemu my nic nie wiemy? Cesarz Tal Tal powinien się dowiedzieć o wszystkim od razu. Przecież, jeżeli nie dojdzie do ślubu to będzie kolejna wojna. Jesteśmy w stanie wojennym. Wystarczy jeden błąd a znów popłynie krew. -mówił przerażony jak i zarówno zdziwiony Wang Yu.
Przysłuchiwałam się temu  wszystkiemu ,a  łzy same cisnęły mi się do oczu. Starałam się powstrzymać łzy, ale gdy słyszałam , że ta wstrętna zdrajczyni psuła nasz naród i moją reputację nie wiedziałam co mam robić. Czułam jakby serce z sekundy na sekundę zmniejszało się o parę centymetrów, a moje wnętrze płonęło. 
-Ta Kim Young-cesarzowa co chwilę zmienia służbę. Już wiele przed nami leży nieżywych. Wystarczy, że suknia jest za długa, albo jedzenie zbyt gorące , lub włosy źle uczesane od razu każe się pozbyć. Na szczęście nas oszczędziła, ale nie mamy wstępu za granicę Shin. Kucharzowi kazała pozbyć się włosów, jest łysy, nam, służką wymierzyła dwadzieścia batów. 
-A skąd wiadomo, że to nie jakiś podstęp? Może prawdziwa córka Tahwana nie żyje?-pytał Jombak.
-Niestety jej kuzyn poświadcza , że to ta prawdziwa cesarzowa i służba. Jej przyszły małżonek przeżyje piekło na ziemi , jeżeli ona się nie zmieni. -odpowiedział kucharz z płaczem. 
Po całej tej rozmowie Wang Yu zgodził się przyjąć nowo poznanych ludzi do siebie na służbę. Później wydał rozkaz, bym wróciła z nimi do domu i przekazała wszystkie zasady. Tymczasem Wang Yu z resztą ludzi pojechał do wioski Hwasu. 


ciąg dalszy nastąpi...niestety nie zbyt to ciekawa część i może krótka, ale postaram się ją trochę rozkręcić piszcie w komentarzach co o tym opowiadaniu sądzicie i kto jest jak do tej pory waszym ulubionym bohaterem a za kim trzymacie kciuki ;)

środa, 14 września 2016

''Dynastia Shin Jin''


Rozdział
5



Trzy miesiące przed dwudziestymi urodzinami:
Przez te parę miesięcy spędzonych przy boku Wanga Yu nauczyłam się wielu rzeczy i nie tylko. Wstawałam bardzo wcześnie i doskonaliłam swoje umiejętności strzelania z łuku, nauczyłam się celować w punkt, już nie można było tego zmienić. 



 Miałam szanse podszkolić się także w sztukach walki i posługiwaniu mieczem i inną bronią. Gdy były wolne dni przez ten czas organizowaliśmy zakłady, które dotyczyły walki na miecze, oczywiście bez zabijania. Osoba która wygrywała pojedynki dostawał po woreczku złota. Jak na razie nie pokonanym był przyjaciel Wanga Yu -Jae Sung Mo. Nikt nie miał z nim szans. Czułam się bardzo dobrze w towarzystwie mężczyzn mimo że byłam jedyną kobietą przy boku Wanga Yu. Był on wspaniałym mężczyzną. Miał długie czarne włosy, był wysoki, umięśniony , miał brązowe oczy i jasną cerę. Był bardzo uczuciowy, lubił pomagać biedniejszym , co miesiąc wysyłał skrzynię złota do wioski Hwasu. Był odważny i waleczny. Był także skromny i był raczej typem wolnego ducha. Nie miał żadnej kobiety. Mimo że posiadał dobre serce, umiał walczyć o swoje, jeżeli ktoś z nim zadarł to był bezlitosny wobec niego. Walczył do końca, nigdy nie tchórzył. Miał swój własny styl. Nosił opaskę na głowie , przeważnie czerwoną lub niebieską. Do tego miał kucyk. Ubrania miał niezbyt szykowne, chociaż mógł sobie na to pozwolić. 
  

Z biegiem czasu przyzwyczaiłam się do mówienia w rodzaju męskim, przez to też nikt nie podejrzewał że mogę być kobietom. Zawsze starałam się być twarda, bo tego wymagało moje tymczasowe życie. Jednak nie zapomniałam o swojej misji. Cały czas, szkoląc się myślałam o tym co El Sumur wyrządził mi i mojej rodzinie. Z dnia na dzień co raz bardziej było trudniej mi utrzymać złość i chęć zemsty na wszystkich co zdradzili moje państwo. Czułam się bezpieczna przy boku Wanga Yu , który uważał mnie za brata. Musiałam się także pilnować by nikt nie dowiedział się że jestem dziedziczką cesarskiego tronu Shin, bo gdyby El Sumur się o tym dowiedział zapewne kazał by mnie zabić. A wtedy nie pomściłabym swoich rodziców. Musiałam być silna i walczyć o swoje. Musiałam tylko zaczekać na odpowiednią chwilę. Wtedy wystarczyłoby zaatakować i odzyskać to co moje. Jednak trzeba było jeszcze się wstrzymać.
-Szukam Seungnyanga. Nie wiecie gdzie się znajduje?-pytał Wang Yu służby.
-Pewnie strzela z łuku. Dobry jest. Może weźmiesz go Panie do swojego wojska? Jest wierny i uczciwy. -zaproponował kucharz.
-To prawda. Waleczny jest, ale za to bardzo młody, aż za młody by iść na walkę. Może za kilka lat.-odpowiedział mężczyzna.
-Widzę Panie , że bardzo przywiązałeś się do Seungnyanga. -zauważył służący.
-Tak. Jest dla mnie bardzo bliski. Traktuje go jak młodszego brata.-odparł Wang.
Wang Yu wyszedł z kuchni i poszedł na dziedziniec. Stanął za mną i krzyknął:
-Ej ślicznotko!
Celując w tarcze przestraszyłam się i szybko odwracając wymierzyłam strzałą wprost do Wanga Yu. On widząc to podskoczył i zasłonił twarz rękami. 

 
-O Wang Yu! Przestraszyłeś mnie!-krzyknęłam zdziwiona.
-Ja tym bardziej się przestraszyłem. Wierz mi. -odparł spokojnie oddychając.
-Nie mów do mnie więcej ślicznotko.-powiedziałam odkładając łuk na bok.
-Masz zalety na kobietę. Może użyję cię Seunganyangu do misji. Przebierzesz się za kobietę i ...pomożesz odkryć zdrajcę.-mówił Wang Yu.
-Nigdy tak nie żartuj. Właściwie czemu mnie szukałeś?-spytałam.
-Może weźmiesz udział w turnieju na miecze? Co ty na to? Już lepiej walczysz, więc może się zmierzysz z moim przyjacielem...zgadzasz się?-zaproponował mężczyzna.
-A co będę za to miał?-spytałam.
-Jeszcze nie wiem. -odpowiedział Wang Yu.-Jeżeli wygrasz cały turniej będę ci usługiwał przez dzień. Zgoda?
-Przez cały tydzień a poza tym to się zgadzam. Jeżeli wygram będziesz mi służył. A jeżeli przegram to będę ...Jeszcze nie wiem.- zgodziłam się.
-Przez tydzień w kobiecym stroju będziesz mi służył. Będziesz Seungnyang jako kobieta. Musisz przegrać!-mówiąc to roześmiał się Wang Yu.
Gdy to usłyszałam byłam przerażona. Nie wiedziałam co mam robić.
-Co tchórzysz?-spytał mężczyzna.
-Ja?! Nigdy! Zgoda!-z niechęcią podjęłam to wyzwanie.
Podaliśmy sobie ręce a potem zaczęłam ćwiczyć. Musiałam wygrać. Było to trudne zadanie bo Jae Sung Mo był najlepszym wojownikiem, a ja nie byłam zbyt silna, a poza tym byłam kobietą! Miałam tylko dzień by się przygotować do starcia.
Tymczasem Tal Tal Jin wezwał syna -księcia Bayan na rozmowę. Książę nie był gotowy na spotkanie leżał jeszcze w łóżku smacznie śpiąc. Ojciec Bayana zdenerwowany wparował do komnaty jak wicher i krzyknął do służby by odeszli. Młodzieniec zeskoczył z łoża i spytał się ojca czego od niego chcę.
-Mam tego dość! Wstawaj!-Tal Tal biorąc go za rękę pomógł mu wstać.
-Ojcze co się dzieje?!-pytał rozespany Bayan.
-Zostały trzy miesiące do ślubu twojego z księżniczką z dynastii Shin, a nic się nie zmieniłeś. Jesteś rozpieszczonym dzieciakiem! Tego już za wiele. Powinienem o tym pomyśleć wcześniej, ale zawsze dobre to niż nic. -mówił Tal Tal.-Wysyłam cię do generała Wanga Yu do prowincji Shusung. Tam nauczysz się dyscypliny.
-Ojcze ale jak to? Wyślesz przyszłego cesarza by służył?!-buntował się Bayan.
-Za trzy miesiące wrócisz. Przez te wszystkie lata żaden nauczyciel cię niczego nie nauczył! Mam nadzieje że Wang Yu cię czegoś nauczy! Ubierz się a potem przed pałacem czeka na ciebie powóz. Masz tam iść.-odparł wściekły Tal Tal wychodząc z komnaty.
Młody książę nie miał innego wyboru. Przebrał się a potem wsiadł do powozu i wyruszył w drogę.
Dzień później:
-Gotowy do starcia?-spytał Wang Yu.
-Tak. Zobaczymy kto wygra. -odparłam.
Chwilę później wraz z Wangiem Yu wyszłam na dziedziniec i rozpoczęły się rozgrywki. Ja i Jae Sung Mo losowaliśmy z zamkniętymi oczami po dziesięć osób które będą z nami walczyły. Jeżeli każdy z nas przetrwa te dziesięć osób wtedy dwie osoby które przeszły te eliminacje walczą ze sobą. Kto wygra tego czeka nagroda. Musiałam zwyciężyć mimo wszystko.
-Ogłaszam , że rozgrywki zostały rozpoczęte!-ogłosił Wang Yu.
Na znak tego strzelił z łuku do tarczy. Na początku było łatwo. Z łatwością pokonywałam swoich przeciwników. Tymczasem Bayan miał już tylko pięć kilometrów do celu. Po pewnym czasie został mi i Mo już tylko jeden przeciwnik. Zaczynał Sung Mo. Oczywiście wygrał. Potem byłam ja. Zaatakowałam pierwsza. 

  
Musiałam się starać by miecz mi nie wypadł. Jednak przeciwnik był silniejszy. Wybił mi miecz. Nie miałam nic do stracenia. Wślizgując się pod miecz chwyciłam go obiema rękami. Obdarłam trochę skórę , ale było warto. Przeszłam do wielkiego finału. Po krótkiej przerwie stanęłam oko w oko z niepokonanym mistrzem ze Sungiem Mo. Przygotowani do startu czekaliśmy na znak. Wang Yu miał już krzyczeć aż nagle do posesji wjechał książę Bayan.
-Kto to?-spytałam Mo.
-To książę z dynastii Jin. Ojciec kazał mu odbyć trzymiesięczne szkolenie na naszym terenie. -odpowiedział mężczyzna.
-Ale dlaczego?-dopytywałam.
-Synuś był zbyt rozpieszczony i nieposłuszny więc nasz cesarz chciał by przed ślubem z cesarzową z dynastii Shin zmądrzał. Jeżeli nie zmężnieje to pewnie zostanie wygnany. Tak czy tak nie ma wyboru. -odpowiedział Jae. -Ma być traktowany jak zwykły chłopak który ma być przyjęty do wojska , ale to tajemnica. Nikt więcej nie może się dowiedzieć że to książę, ani on nie może wiedzieć , że my wiemy, bo od razu był by rozpieszczany. Jestem ciekawy kogo przydzielą do jego szkolenia. Oby nie mnie. Ponoć to wstrętnie rozpieszczony , samolubny duży dzieciak.
-Rozumiem. -oznajmiwszy to podeszłam bliżej powozu.
W pewnej chwili drzwiczki od pojazdu otworzyły się a z nich wyszedł wysoki ciemnowłosy chłopak. Miał rozpuszczone włosy a po bokach splecione dwa warkoczyki. Nagle do moich oczu wbiła się jego znajoma skądś twarz. Później uderzyły mi do głowy różne myśli, sądziłam że był to jeden z morderców moich rodziców, ale za chwilę pomyślałam że nie mógł nim być bo był zbyt dziecinny. Stałam naprzeciwko niego i wpatrywałam się w niego , zamieniając się w słup. Stałam nie ruchomo i nie mrugałam. Książę stał przede mną i zaczął się rozglądać. Nagle podszedł krok bliżej i rzekł do mnie:
-Odsuń się śmieciu! Jestem księciem, zrób mi przejście.
-Że co?! Jak śmiesz się tak do mnie odzywać ty...ty...
-No mów! Weź moje ubrania i zanieś do pokoju a potem przygotuj mi wykwintny obiad i kąpiel z płatkami róży.
-Nie jestem służącym! Sam sobie weź! Co ja jestem?!
Wściekłam się na niego i już miałam go uderzyć, jednak rozum mnie powstrzymał. Odwróciłam się i miałam ruszyć do stajni, jednak książę chwycił mnie za rękę i pociągnął do siebie , mówiąc:
-Nie ładnie się tak odwracać od przyszłego cesarza bez ukłonu.
-Puść mnie ty kreaturo nędzna.-powiedziawszy to wyrwałam rękę z jego uścisku i poszłam w przeciwną stronę zostawiając go ze swoimi bagażami.
Rozgniewany książę zaczął krzyczeć na cały głos. Wang Yu podszedł do niego i spytał się czy coś się stało, on odpowiedział , że zachowałam się niegodnie wobec niego i żeby mnie wychłostał. Wang Yu był zaskoczony tym pomysłem i nie za bardzo chciał tak postąpić. Jednak musiał to zrobić bo inaczej by wszyscy ponieśli konsekwencje. Sung Mo poszedł po mnie i zawołał bym wróciła na dziedziniec. Zrobiłam tak. Później stanęłam przed obliczem Wanga Yu i Bayana.
-O co chodzi?-spytałam.
-Tak to on! Macie go wychłostać!-krzyczał Bayan.
-Wybacz , jeżeli cię uraziłem, ale nie jestem tu służącym. Masz prawo się na mnie gniewać.-powiedziałam.
-Straże sto batów!-krzyknął książę.
Dwoje mężczyzn wzięło mnie i przywiązało mi ręce. Odwrócona plecami do bata czekałam na chłostanie. W pewnej chwili podszedł Bayan i kazał mi ściągnąć koszule. Byłam przerażona , że mój sekret w końcu się wyda. Jeden ze strażników podszedł do mnie i chwycił mnie za koszulę. Już miał drzeć ją gdyż książę krzyknął: ''Stop!''.
-Zostawcie go. Wystarczy , że się przestraszył. Chcę by mnie szkolił. -powiedział chłopak.
-Ależ...On jest za młody. Nie nadaje się. -Wang Yu próbował Bayana zniechęcić.-A mogę wiedzieć czym ten młody chłopak cię zachwycił? Przecież byłeś na niego zły.
-Właśnie dlatego. Nikt wcześniej mnie tak nie traktował. Ma dużo śmiałości i odwagi. Oznacza to że będę bezpieczny przy nim.-tłumaczył.
-Bayanie...On jest stajennym, to prawda potrafi walczy, ale nie jest odpowiedzialny i jest...nudny.-mówił Wang Yu.
Widocznie zależało Wangowi na mnie skoro chciał mnie tak zawzięcie zatrzymać przy sobie. Chwilę później decyzja należała do mnie. Miałam wybrać. Po chwilowym namyśle odmówiłam służby u księcia Bayana. Zły poszedł do swojej wyznaczonej komnaty i przesiedział tam resztę dnia. Jego strażnikiem został Jae Sung Mo. Następnego dnia o świcie mężczyzna zbudził księcia. Jednak jak to on bardzo się ociągał. Mo próbował go budzić, ale nic nie poskutkowało. W końcu poszedł na skargę do Wanga Yu , a ten poprosił mnie bym jakoś go wybudziła. Zdenerwowana ruszyłam do jego komnaty z wiadrem lodowatej wody. Stanęłam nad łóżkiem i oblałam go całego. Ten zaczął krzyczeć i trząść się ze zimna.
-Co ty...Aaaa to znowu ty!-złośliwie się śmiejąc książę poprawił włosy.
-Tak. To znowu ja, Seungnyang. Ciebie też miło widzieć, a teraz wstawaj. Bo inaczej pożałujesz. Będziesz uczył się strzelania z łuku i walczenia mieczem ale drewnianym, bo mógłbyś sobie jeszcze coś zrobić.-powiedziałam stojąc nad nim.
-Kto mnie będzie tego uczył?-spytał Bayan.-Chyba nie...Ty! O nie, nie nie...
-O tak , tak , tak. Masz dziesięć sekund. Twoje cesarskie szaty zostały wyrzucone. Twoje stroje są tam w skrzyni. Czekam na dziedzińcu. -mówiąc to wskazałam na skrzynię ze strojami.
Potem odłożyłam wiadro i wyszłam na pole. Po dłuższym czasie Bayan w końcu pojawił się. Podeszłam do niego i podając mu drewniany miecz ,spojrzałam mu w oczy.
-Jak na chłopaka masz całkiem ładne oczy.-oznajmił książę.
Słysząc te słowa, speszyłam się. Od razu mój wzrok skierował się ku ziemi. 


ciąg dalszy nastąpi.... 

sobota, 10 września 2016

''Dynastia Shin Jin''

Rozdział
4


Koło południa do pałacu Shin zajechał powóz z córką regenta El Sumura
z niejaką Kim Young Tokeum. Wychodząc z powozu obejrzała się w lewo a potem w prawo. I czekając na służbę zaczęła chrząkać.
-No rusz się głupcze. Wasza wysokość czeka! Podaj jej dłoń.-odparł El Sumur Tokeum.
Stajenny podał dłoń ''księżniczce'' a potem oprowadził ją po pałacu. Chodząc od komnaty do komnaty oglądała szkatułki i różne ozdoby w niej zawarte. Następnie weszła do mojej komnaty gdzie naprzeciwko wejściowych drzwi było duże łoże z dużą ilością koców, poduszek z robionych z najdroższych materiałów. Z czterech rogów łóżka wystawały na około dwa metry długie drążki na których ich wierzchu były założone jedwabne zasłony które pozwalały na zasłonięcie wszystkich stron łóżka podczas snu. Po prawej stronie pokoju było okno koło którego był okrągły stolik zdobiony wzorami i krzesło dopasowane do stolika,a koło niego stos książek i miejsce na miecz. Po lewej stronie była szafka w której były szkatułki ze złotem i różnego rodzaju naszyjnikami, kolczykami i spinkami do włosów zrobionych z czystego złota lub diamentów. Koło drzwi widniała olbrzymia szafa w której było pełno jedwabnych sukni różnego koloru na różne okazje. Drzwi były duże i szerokie otwierane na zewnątrz a nad drzwiami wisiał złotobrązowy materiał. Cały pokój był w barwach jesiennych. Jednak przeważał brąz ze złotym.
-Ale brzydki pokój! Trzeba tu więcej światła i więcej różu! Ta dziewczyna w ogóle nie miała gustu.-odparła Kim.
-Córko, nie przejmuj się tym. Bo długo tu nie zamieszkasz za rok w twoje dwudzieste urodziny pojedziesz do pałacu Jin i poślubisz księcia Bayana. Będziesz miała wszystko czego zapragniesz, ale ten rok musisz poświęcić na nauce. I dobrych manierach.-tłumaczył Sumur.
-A jeżeli wyjdzie na jaw , że nie jestem tą księżniczką? Przecież ja nie chcę zmieniać imienia na Seungnyang! Jest straszne! Tatku ja się boję.-mówiła rozpaczliwym głosem dziewczyna.
-Nie martw się. Nikt wcześniej nie widział księżniczki i nikt nie wie jak się nazywa. A wszyscy co ją widzieli , to zginęli. Pamiętaj my się nie znamy. Gdy zasiądziesz na tronie w państwie Jin wtedy pozbędziemy się tego kuzyna -Lee Yom Changa i będziemy rządzić wspólnie dwoma państwami.-opowiadał o swoim planie staruszek.
-Ojcze to do czego jest nam potrzebny ten Lee Yom...?-spytała córka.
-Bo on w razie wątpliwości będzie mógł poświadczyć , że jesteś jego kuzynką. Został przekupiony więc nie puści pary z ust. Wystarczy mu wygoda do szczęścia , gdy już nie będzie nam potrzebny pozbędziemy się go.-opowiadał.
Dziewczyna z wielkim skupieniem słuchała starego ojca potem wybuchnęła śmiechem i przytuliła El Sumura. Ja tymczasem dojechałam do wioski Hwasu, gdzie jak na razie mogłam być bezpieczna. Mając przy sobie trochę złota zapłaciłam handlarce za to by mnie przenocowała w swojej stajni. Kobieta zgodziła się i pokazała mi miejsce w którym mogłam ''mieszkać'' tak długo jak tylko mogłam. Kobieta była wspaniałą osobą, byłam jej bardzo wdzięczna , za okazaną mi pomoc. Postanowiłam , że będę jej pomagała w handlu. Załatwiałam żywność , kradłam pieniądze bogaczom i pomagałam w odbudowie domu staruszki. Czas leciał...
Ja bardzo zżyłam się z kobietą i traktowałam ją jak matkę, a ona mnie jak córkę. W końcu minęło pół roku. Kobieta była już słabsza, aż w końcu zachorowała. Musiałam się nią opiekować. Jednak gdy staruszka już przestała chodzić, nastała bieda. Przez tydzień nie mieliśmy nic jeść.
-Nyang, moja droga...mam do ciebie prośbę, pójdziesz za wieś i nazbierasz mi bukiet kwiatów? Tak lubię zapach odchodzącego lata. Zapach przypomina mi wiosnę i gorące słońce, a przede wszystkim moją młodość...-prosiła słabym głosem staruszka.
-Mona Song zrobię dla ciebie wszystko...-złapałam staruszkę za rękę i mocno ściskając otarłam ją sobie spływające po policzkach łzy.
Potem wstałam i poszłam na łąkę, jednak była jesień, kwiatów już nie było tylko kolorowe liście. Domyślałam się , że tak właśnie staruszka chciała się ze mną pożegnać. Czułam, że jak wrócę do domu to jej dusza odejdzie na zawsze. Jednak chciałam jej dać czas, więc wróciłam do domu dopiero przed zachodem słońca. Weszłam do domu a tam na ziemi leżała Mona. Już nie żyła. Klęknęłam nad nią i rozpłakałam się. Chwilę później mocno się do niej przytuliłam i wyszeptałam:
-Kiedyś się znowu zobaczymy, a teraz żegnaj...
Za domem było duże podwórze tam zakopałam ją. Następnie weszłam do rozwalającej się szopy i wzięłam z stamtąd swojego konia i ruszyłam na targ. Jedzenia nie było a ja musiałam z czegoś żyć, więc postanowiłam sprzedać swojego konia. Szukałam długo kupca, aż w końcu go znalazłam. Nie dał pieniędzy, ale za to dał jedzenie, które mogło wystarczyć na jakiś miesiąc jeżeli bym odpowiednio nim gospodarzyła. Kolejne cztery dni spędzałam nie wychodząc z domu. Padał deszcz, dziurawy dach przeciekał, jedno pomieszczenie zostało zalane. Drewniany dom zaczął po prostu gnić. Powoli kruszył się, nie można było już tam się schronić. Musiałam wyruszyć dalej. Jednak przed podróżą poszłam jeszcze pożegnać się z Moną. Klękając w deszczu pomodliłam się, potem cała mokra wstałam i maszerowałam przez wioskę Hwasu. 


Szukałam jakiegokolwiek schronienia, jednak nigdzie nie mogłam go znaleźć. Byłam już cała przemarznięta do szpiku kości, cała się trzęsłam i gorączkowałam. Nagle znalazłam jakąś pustą szopę tam postanowiłam przenocować. Podczas gdy ja walczyłam o każdy dzień to Kim Young Tokeum spała w luksusach i jedyną rzeczą o którą mogła się martwić był wygląd. Chciała wyglądać jak najlepiej. Opornie podchodziła do nauki i nowych zagadnień, jednak ojciec miał już niespełna pół roku do spotkania z księciem Bayanem. Następnego dnia był upalny poranek. Obudziły mnie głosy bezdomnych proszących o kawałek chleba. Wstałam i szłam dalej. Chodziłam od gospodarki do gospodarki jednak nikt nie chciał udzielić mi pomocy, zamykano mi przed nosem drzwi. Po kliku godzinach chodzenia siadłam na schodach pewnego domu i postanowiłam odpocząć. W pewnej chwili zauważyłam pewnego mężczyznę jadącego na koniu. Był ubrany w bogate szaty i miał ze sobą kilku strażników. Postanowiłam stanąć przed nim i poprosić go o pomoc. Szybko zerwałam się na równe nogi i stanęłam naprzeciwko galopującego konia.
-Stać!-krzyknęłam.
-Co jest?-spytał mężczyzna.-Kim jesteś młody chłopcze i jakim prawem zagradzasz mi drogę?!
Jeździec wziął mnie za młodego chłopaka, chwilę zamilknęłam i po krótkim zastanowieniu uznałam , że nie jest to taki zły pomysł. Uklęknęłam przed zamożnym mężczyzną i od tamtej chwili zaczęłam odgrywać chłopaka. Zmieniłam ton i sposób mówienia.
-Jestem Seungnyang. Potrzebuje kilka monet by kupić jedzenie.-odpowiedziałam.
-Nie dam ci złota, ale...-zaczął się zastanawiać mężczyzna.-Właściwie to jestem Wang Yu miło cię poznać Seungnyang.
-Ale co chcesz Panie powiedzieć?-spytałam.
-Potrzebuje stajennego. Możesz zamieszkać obok mojego domu. Będziesz zajmować się końmi, zamiast zapłaty oferuję ci dom i jedzenie. To chyba lepszy pomysł niż trochę monet które wydasz w mgnieniu oka, prawda?-zaproponował Wang Yu.
-Dziękuję Panie! Jestem bardzo zadowolo...zadowolony!-zaczęłam się uśmiechać i zgodziłam się na propozycję młodego mężczyzny. 

  
 
-Jae Sung Mo daj mu konia, dalej pójdziesz pieszo.-rozkazał Wang strażnikowi.
Klęcząc delikatnie spoglądałam na przystojnego bogacza. Potem wstałam, siadłam na konia i ruszyłam za nimi.
Po jakimś czasie dotarliśmy do prowincji -Shusung należącej do państwa Jin. Musieliśmy przejść przez rzekę Sung-Jin i nie daleko od wody był obóz wojska cesarza Tal Tala Jina , który pilnował wschodniej granicy z państwem Shin. Jakieś osiem kilometrów od obozu była posiadłość Wanga Yu-dowódcy wojska Jin. Cała posiadłość liczyła około dziesięciu hektarów. Sam dom i plac ćwiczeń przed domem dowódcy zajmował około pięciu hektarów, a resztę były to pola uprawne, na których była uprawiana kukurydza, zboże, ziemniaki i jakieś inne warzywa. Wang Yu miał wielu pracowników, jedni to kucharze, drudzy rolnicy, inni służący a jeszcze inni jak ja to stajenni. Cała posiadłość przypominała wielki kwadrat z prostokątem. Do kwadratu należał dom który był pomysłowo skonstruowany. Środek kwadratu był pusty, bo znajdował się na nim dziedziniec dla nowo przyjętych chłopaków , którzy mogli doskonalić swoje umiejętności. Natomiast dookoła dziedzińca był dom dwupiętrowy który stanowił obręcz środka kwadratu. Z każdego boku wywodziła się brama. Od środka z każdej strony były balkony które sprawowały funkcję tarasu, korytarza i przejścia między każdym bokiem. Od strony wschodniej były pola a od południa droga w stronę lasu który prowadził do obozu wojska a od strony zachodniej była stajnia z trzydziestoma końmi a północna część to była polna droga którą można było dojechać do reszty wsi i oczywiście do serca państwa Jin , do ich pałacu i księcia Bayana.
-Tu będzie twoje legowisko. Tam masz stajnie. Jak nakarmisz i wyczyścisz mojego konia możesz odpocząć. Zaczynasz jutro o wschodzie słońca.-odparł Wang Yu.