Rozdział
4
Koło
południa do pałacu Shin zajechał powóz z córką regenta El
Sumura
z
niejaką Kim Young Tokeum. Wychodząc z powozu obejrzała się w
lewo a potem w prawo. I czekając na służbę zaczęła chrząkać.
-No
rusz się głupcze. Wasza wysokość czeka! Podaj jej dłoń.-odparł
El Sumur Tokeum.
Stajenny
podał dłoń ''księżniczce'' a potem oprowadził ją po pałacu.
Chodząc od komnaty do komnaty oglądała szkatułki i różne ozdoby
w niej zawarte. Następnie weszła do mojej komnaty gdzie naprzeciwko
wejściowych drzwi było duże łoże z dużą ilością koców,
poduszek z robionych z najdroższych materiałów. Z czterech rogów
łóżka wystawały na około dwa metry długie drążki na których
ich wierzchu były założone jedwabne zasłony które pozwalały na
zasłonięcie wszystkich stron łóżka podczas snu. Po prawej
stronie pokoju było okno koło którego był okrągły stolik
zdobiony wzorami i krzesło dopasowane do stolika,a koło niego stos
książek i miejsce na miecz. Po lewej stronie była szafka w której
były szkatułki ze złotem i różnego rodzaju naszyjnikami,
kolczykami i spinkami do włosów zrobionych z czystego złota lub
diamentów. Koło drzwi widniała olbrzymia szafa w której było
pełno jedwabnych sukni różnego koloru na różne okazje. Drzwi
były duże i szerokie otwierane na zewnątrz a nad drzwiami wisiał
złotobrązowy materiał. Cały pokój był w barwach jesiennych.
Jednak przeważał brąz ze złotym.
-Ale
brzydki pokój! Trzeba tu więcej światła i więcej różu! Ta
dziewczyna w ogóle nie miała gustu.-odparła Kim.
-Córko,
nie przejmuj się tym. Bo długo tu nie zamieszkasz za rok w twoje
dwudzieste urodziny pojedziesz do pałacu Jin i poślubisz księcia
Bayana. Będziesz miała wszystko czego zapragniesz, ale ten rok
musisz poświęcić na nauce. I dobrych manierach.-tłumaczył Sumur.
-A
jeżeli wyjdzie na jaw , że nie jestem tą księżniczką? Przecież
ja nie chcę zmieniać imienia na Seungnyang! Jest straszne! Tatku ja
się boję.-mówiła rozpaczliwym głosem dziewczyna.
-Nie
martw się. Nikt wcześniej nie widział księżniczki i nikt nie wie
jak się nazywa. A wszyscy co ją widzieli , to zginęli. Pamiętaj
my się nie znamy. Gdy zasiądziesz na tronie w państwie Jin wtedy
pozbędziemy się tego kuzyna -Lee Yom Changa i będziemy rządzić
wspólnie dwoma państwami.-opowiadał o swoim planie staruszek.
-Ojcze
to do czego jest nam potrzebny ten Lee Yom...?-spytała córka.
-Bo
on w razie wątpliwości będzie mógł poświadczyć , że jesteś
jego kuzynką. Został przekupiony więc nie puści pary z ust.
Wystarczy mu wygoda do szczęścia , gdy już nie będzie nam
potrzebny pozbędziemy się go.-opowiadał.
Dziewczyna
z wielkim skupieniem słuchała starego ojca potem wybuchnęła
śmiechem i przytuliła El Sumura. Ja tymczasem dojechałam do wioski
Hwasu, gdzie jak na razie mogłam być bezpieczna. Mając przy sobie
trochę złota zapłaciłam handlarce za to by mnie przenocowała w
swojej stajni. Kobieta zgodziła się i pokazała mi miejsce w którym
mogłam ''mieszkać'' tak długo jak tylko mogłam. Kobieta była
wspaniałą osobą, byłam jej bardzo wdzięczna , za okazaną mi
pomoc. Postanowiłam , że będę jej pomagała w handlu. Załatwiałam
żywność , kradłam pieniądze bogaczom i pomagałam w odbudowie
domu staruszki. Czas leciał...
Ja
bardzo zżyłam się z kobietą i traktowałam ją jak matkę, a ona
mnie jak córkę. W końcu minęło pół roku. Kobieta była już
słabsza, aż w końcu zachorowała. Musiałam się nią opiekować.
Jednak gdy staruszka już przestała chodzić, nastała bieda. Przez
tydzień nie mieliśmy nic jeść.
-Nyang,
moja droga...mam do ciebie prośbę, pójdziesz za wieś i nazbierasz
mi bukiet kwiatów? Tak lubię zapach odchodzącego lata. Zapach
przypomina mi wiosnę i gorące słońce, a przede wszystkim moją
młodość...-prosiła słabym głosem staruszka.
-Mona
Song zrobię dla ciebie wszystko...-złapałam staruszkę za rękę i
mocno ściskając otarłam ją sobie spływające po policzkach łzy.
Potem
wstałam i poszłam na łąkę, jednak była jesień, kwiatów już
nie było tylko kolorowe liście. Domyślałam się , że tak właśnie
staruszka chciała się ze mną pożegnać. Czułam, że jak wrócę
do domu to jej dusza odejdzie na zawsze. Jednak chciałam jej dać
czas, więc wróciłam do domu dopiero przed zachodem słońca.
Weszłam do domu a tam na ziemi leżała Mona. Już nie żyła.
Klęknęłam nad nią i rozpłakałam się. Chwilę później mocno
się do niej przytuliłam i wyszeptałam:
-Kiedyś
się znowu zobaczymy, a teraz żegnaj...
Za
domem było duże podwórze tam zakopałam ją. Następnie weszłam
do rozwalającej się szopy i wzięłam z stamtąd swojego konia i
ruszyłam na targ. Jedzenia nie było a ja musiałam z czegoś żyć,
więc postanowiłam sprzedać swojego konia. Szukałam długo kupca,
aż w końcu go znalazłam. Nie dał pieniędzy, ale za to dał
jedzenie, które mogło wystarczyć na jakiś miesiąc jeżeli bym
odpowiednio nim gospodarzyła. Kolejne cztery dni spędzałam nie
wychodząc z domu. Padał deszcz, dziurawy dach przeciekał, jedno
pomieszczenie zostało zalane. Drewniany dom zaczął po prostu gnić.
Powoli kruszył się, nie można było już tam się schronić.
Musiałam wyruszyć dalej. Jednak przed podróżą poszłam jeszcze
pożegnać się z Moną. Klękając w deszczu pomodliłam się, potem
cała mokra wstałam i maszerowałam przez wioskę Hwasu.
Szukałam
jakiegokolwiek schronienia, jednak nigdzie nie mogłam go znaleźć.
Byłam już cała przemarznięta do szpiku kości, cała się
trzęsłam i gorączkowałam. Nagle znalazłam jakąś pustą szopę
tam postanowiłam przenocować. Podczas gdy ja walczyłam o każdy
dzień to Kim Young Tokeum spała w luksusach i jedyną rzeczą o
którą mogła się martwić był wygląd. Chciała wyglądać jak
najlepiej. Opornie podchodziła do nauki i nowych zagadnień, jednak
ojciec miał już niespełna pół roku do spotkania z księciem
Bayanem. Następnego dnia był upalny poranek. Obudziły mnie głosy
bezdomnych proszących o kawałek chleba. Wstałam i szłam dalej.
Chodziłam od gospodarki do gospodarki jednak nikt nie chciał
udzielić mi pomocy, zamykano mi przed nosem drzwi. Po kliku
godzinach chodzenia siadłam na schodach pewnego domu i postanowiłam
odpocząć. W pewnej chwili zauważyłam pewnego mężczyznę
jadącego na koniu. Był ubrany w bogate szaty i miał ze sobą kilku
strażników. Postanowiłam stanąć przed nim i poprosić go o
pomoc. Szybko zerwałam się na równe nogi i stanęłam naprzeciwko
galopującego konia.
-Stać!-krzyknęłam.
-Co
jest?-spytał mężczyzna.-Kim jesteś młody chłopcze i jakim
prawem zagradzasz mi drogę?!
Jeździec
wziął mnie za młodego chłopaka, chwilę zamilknęłam i po
krótkim zastanowieniu uznałam , że nie jest to taki zły pomysł.
Uklęknęłam przed zamożnym mężczyzną i od tamtej chwili
zaczęłam odgrywać chłopaka. Zmieniłam ton i sposób mówienia.
-Jestem
Seungnyang. Potrzebuje kilka monet by kupić
jedzenie.-odpowiedziałam.
-Nie
dam ci złota, ale...-zaczął się zastanawiać mężczyzna.-Właściwie
to jestem Wang Yu miło cię poznać Seungnyang.
-Ale
co chcesz Panie powiedzieć?-spytałam.
-Potrzebuje
stajennego. Możesz zamieszkać obok mojego domu. Będziesz zajmować
się końmi, zamiast zapłaty oferuję ci dom i jedzenie. To chyba
lepszy pomysł niż trochę monet które wydasz w mgnieniu oka,
prawda?-zaproponował Wang Yu.
-Dziękuję
Panie! Jestem bardzo zadowolo...zadowolony!-zaczęłam się uśmiechać
i zgodziłam się na propozycję młodego mężczyzny.
-Jae
Sung Mo daj mu konia, dalej pójdziesz pieszo.-rozkazał Wang
strażnikowi.
Klęcząc
delikatnie spoglądałam na przystojnego bogacza. Potem wstałam,
siadłam na konia i ruszyłam za nimi.
Po
jakimś czasie dotarliśmy do prowincji -Shusung należącej do
państwa Jin. Musieliśmy przejść przez rzekę Sung-Jin i nie
daleko od wody był obóz wojska cesarza Tal Tala Jina , który
pilnował wschodniej granicy z państwem Shin. Jakieś osiem
kilometrów od obozu była posiadłość Wanga Yu-dowódcy wojska
Jin. Cała posiadłość liczyła około dziesięciu hektarów. Sam
dom i plac ćwiczeń przed domem dowódcy zajmował około pięciu
hektarów, a resztę były to pola uprawne, na których była
uprawiana kukurydza, zboże, ziemniaki i jakieś inne warzywa. Wang
Yu miał wielu pracowników, jedni to kucharze, drudzy rolnicy, inni
służący a jeszcze inni jak ja to stajenni. Cała posiadłość
przypominała wielki kwadrat z prostokątem. Do kwadratu należał
dom który był pomysłowo skonstruowany. Środek kwadratu był
pusty, bo znajdował się na nim dziedziniec dla nowo przyjętych
chłopaków , którzy mogli doskonalić swoje umiejętności.
Natomiast dookoła dziedzińca był dom dwupiętrowy który stanowił
obręcz środka kwadratu. Z każdego boku wywodziła się brama. Od
środka z każdej strony były balkony które sprawowały funkcję
tarasu, korytarza i przejścia między każdym bokiem. Od strony
wschodniej były pola a od południa droga w stronę lasu który
prowadził do obozu wojska a od strony zachodniej była stajnia z
trzydziestoma końmi a północna część to była polna droga
którą można było dojechać do reszty wsi i oczywiście do serca
państwa Jin , do ich pałacu i księcia Bayana.
-Tu
będzie twoje legowisko. Tam masz stajnie. Jak nakarmisz i wyczyścisz
mojego konia możesz odpocząć. Zaczynasz jutro o wschodzie
słońca.-odparł Wang Yu.
Cześć! Zapraszałaś mnie na bloga, dość dawno to było, a ja byłam trochę w rozjazdach i wreszcie znalazłam czas na ogarnięcie życia :D Chętnie poczytam twoje opowiadanie:) Zostawiam po sobie znak tu, byś wiedziała, że jestem i wracam na 1 rozdział:)
OdpowiedzUsuńHej. Spoko ja próbowałam znaleźć komentarz co napisałam byś zajrzała tu , bo chciałam zobaczyć na twój blog, i nie znalazłam, ale dzięki że napisałaś. Patrzyłam na twojego bloga i jest świetny! Wielki podziw. Właściwie jeszcze nie spotkałam korean-blog który by mi się nie podobał! Świetne! ;)
UsuńDziękuję, miło mi to usłyszeć i oczywiście zapraszam:)
Usuń