Rozdział
2
W
cesarstwie Shin:
Gdy
wszyscy już zasnęli postanowiłam się wymknąć z pałacu.
Przebrałam się w strój chłopięcy i po cichutku zeszłam tajnym
przejściem aż do stajni. Osiodłałam swojego konia i wyprowadziłam
go poza mury pałacu. Miałam wielkie szczęście bo straż przy
bramie wzięła mnie za chłopaka i pozwoliła mi w spokoju odejść.
Potem było już z górki wsiadłam na konia i jeździłam przez całą
noc po wioskach i oglądałam tutejsze życie wieśniaków. Było to
dla mnie niesamowite. Pierwszy raz widziałam takie życie. Po
dłuższym czasie dojechałam do wioski Hwasu. Tam zobaczyłam
przerażające widoki. Bezdomni, chorzy, kaleki, niewidomi,
głodujący...
Było
już bardzo ciemno a ja nie wiedziałam skąd przyjechałam. Różne
uliczki, zaułki wyglądały tak samo. Oznaczało to tylko jedno, że
się zgubiłam. Nie wiedziałam którędy mam wrócić do pałacu.
Byłam przerażona. W pewnej chwili usłyszałam grupkę pijanych
mężczyzn. Głosy zbliżały się coraz bliżej i bliżej. Nagle
zauważyli mnie na koniu i otoczyli dookoła. Zaczęli krzyczeć
różne rzeczy:
-Wyskakuj
z pieniędzy! Życie albo śmierć!
W
tamtej chwili naprawdę się zaczęłam bać, nie wiedziałam co mam
robić. Nagle mężczyźni wyciągnęli miecze i zaczęli nimi machać
we wszystkie strony. Przestraszony koń zaczął wierzgać. Kopną
dwóch mężczyzn i ruszył w drogę, ze mną na grzbiecie. Dobiegł
aż do jakiegoś lasu. Dopiero tam zdołałam go uspokoić.
Zsiadłam
z konia i przywiązałam go do drzewa, a sama znalazłam bezpieczne
miejsce i postanowiłam się przespać. Nazajutrz , gdy się już
obudziłam, postanowiłam odszukać drogę powrotną do domu. W tym
samym czasie o wschodzie słońca do komnaty księcia Bayana Jina
zawitał jego nauczyciel, który postanowił zrobić mu tak zwaną
lekcje w terenie. Młodemu księciu strasznie nie chciało się
wstać, ale po długim ociąganiu się wsiedli na konie i ruszyli nad
morze. To miejsce nazywało się Ilsu, co oznaczało słońce i wodę.
Był to bardzo malowniczy krajobraz. Długi brzeg, podmywany przez
błękitno-turkusowe fale morza, gorący jak słońce złocisty
piasek a dalej bardzo gęsty las.
-Co
będziemy dziś robić? -spytał książę.
-Nauczysz
się polować. -odpowiedział nauczyciel.
-Jak
to? Przecież wiesz , że nie potrafię strzelać z łuku i nie
znoszę widoku krwi.-mówił przerażony Bayan.
-Książę
przykro mi, ale niestety to zadanie zlecił mi twój ojciec-Tal Tal
Jin. Chce byś w końcu zmężniał i potrafił się bronić. Kiedyś
nadejdzie ten dzień , że będziesz musiał rządzić całym krajem
i będziesz musiał podejmować trudne decyzje i wyruszać na bitwy,
a tam albo wygrasz albo zginiesz. -tłumaczył mężczyzna.
To
co słyszał Bayan całkowicie sprawiło że na chwilę zastanowił
się nad swoim życiem i przeznaczeniem. Po chwili milczenia rzekł:
-Ale
jakie bitwy? Przecież mam poślubić księżniczkę z dynastii Shin
, dzięki temu mamy zapobiec wszystkim bitwą.
-To
prawda, ale są też inne kraje które możesz podbić albo one
podbiją ciebie. Nikt nie wie młody księciu co będzie jutro, za
rok , za pięć lat czy za dziesięć.
-Ważne
bym miał wygodne życie a reszta się jakoś ułoży.
Roześmiał
się Kang Mo Yeon-nauczyciel i odpowiedział:
-Wasza
wysokość, nie możesz być taki próżny. Coś więcej się liczy
niż bogactwo. Kiedyś to zrozumiesz.
-A
co może być ważniejsze niż wygoda i ja sam i oczywiście mój
wspaniały wygląd?
-Haha...
jesteś jeszcze bardzo młody, chłopcze. Jestem pewien że kiedyś
to zrozumiesz. Może będzie tak, że dla ciebie za pięć lat będzie
ważniejsza twoja wybranka. Będziesz ją tak kochał że oddałbyś
wszystko co masz by tylko ją widzieć.
-Na
pewno nie. Masz duże poczucie humoru wiesz? Przecież będę miał
swoje nałożnice to nie będę się przywiązywał do jednej.
Młodego
księcia żadne argumenty nie przekonywały do tego ,że jest coś
więcej niż on sam. Ja tymczasem usłyszałam szum strumyka,
kierowałam się za tym dźwiękiem, aż w końcu dotarłam. Byłam
taka spragniona że weszłam cała do rzeki i piłam garściami.
Byłam tak spocona że postanowiłam się wykąpać w płynącej
rzece.
-Patrz!-pokazał
książę palcem.-Tam jest zwierze!
-Cicho
książę, bo spłoszymy je. Bayanie patrz i ucz się.-Kang Mo zszedł
z konia i ze strzałą po cichu się skradał ku zwierzęciu. Książę
Bayan tymczasem przyglądał się jak jego nauczyciel poluje. Był
bardzo skupiony jednak jego skupienie przerwał śpiewający ,
kobiecy głos. Mój głos! Kąpiąc się śpiewałam piosenkę ,
którą śpiewała mi matka-cesarzowa Seo Shin.
-...''stanę
się podmuchem wiatru który zawsze będzie blisko ciebie, który
będzie cię kołysał do snu i nucił tę melodię , będę u
twego boku, swoim podmuchem sprawię, że będę zawsze blisko ciebie
...''-śpiewałam.
Bayan
wziął konia i ruszył ku mojemu głosowi. W końcu był tylko o
krok ode mnie. Z schodząc z konia nadepną na gałąź. Usłyszawszy
to szybko wyszłam z wody i ubrałam się. Potem wzięłam
ukradziony miecz i pomaszerowałam do miejsca w którym usłyszałam
ten dźwięk. Nagle za krzakami zobaczyłam chłopca w rozpuszczonych
włosach trzymającego konia i ewidentnie przestraszonego moim
widokiem.
-Kim
jesteś? I czemu mnie podglądałeś?-machając przed jego nosem
mieczem spytałam.
-Jestem...Ba...Batosu
...Batosu Keumsu. Tak! Właśnie tak! A ty?-uśmiechając się
przerażająco odpowiedział chłopak.
-Jestem...Nyang.
Jeszcze nie poznałam nikogo kto by miał tak na imię-Batosu Keumsu.
Skąd jesteś? I co tu robisz? -wydawało mi się , że kłamie, więc
zadawałam mu dalsze pytania.
-Jestem
z...Hwasu!-odpowiedział energicznie chłopak.
-Nie
wyglądasz mi na takiego , co by pochodził z Hwasu. Bo jesteś zbyt
dobrze ubrany, czysty i masz konia! -byłam zbyt sprytna by się dać
nabrać.
Miałam
wtedy tylko jedno na myśli, albo to jakiś służący w pałacu,
albo oszust i złodziej. Nie miałam ochoty z nim dalej rozmawiać ,
więc osiodłałam konia i wyruszyłam w dalszą drogę. Jednak
niejaki Batosu wyruszył za mną, oddalając się przy tym od swojego
nauczyciela.
-Zwiała
mi gadzina!-krzyknął wychowawca , myśląc że Bayan jest koło
niego.
Gdy
otrząsną się i zauważył ze księcia nie ma, przerażony wziął
konia i popędził do pałacu Jin by powiadomić cesarza i straże.
-Ty
głupcze! Jak mogłeś go spuścić z oczu?!-zdenerwował się Tal
Tal Jin.-Ściąć mu głowę! W tej chwili! Nie chcę tej kreatury
więcej widzieć!
-Ależ
Wasza wysokość! Panie, Panie! Błagam!-klękał błagając o
darowanie życia.
Jednak
nic to nie pomogło bo mężczyzna został stracony. Cesarz Tal Tal
wysłał wojsko na poszukiwanie swojego syna podczas gdy on
towarzyszył mi w drodze do pałacu Shin.
Byłam
trochę podenerwowana , więc próbowałam przegonić natręta.
-A
więc wyścigi? Tak?-spytał książę.
Chwilę
się zastanowiłam i uważałam , że to całkiem dobry pomysł, bo
jeżeli bym wygrała mogłabym życzyć sobie wszystkiego co mi się
podoba. A w tym przypadku chciałam by się ode mnie odczepił.
Ruszyłam najszybciej jak się dało. Pędziłam na koniu tak szybko
jak mogłam, a młody chłopak zostając w tyle ciągle coś tam
wołał. Biegliśmy przez długi brzeg. Fale morza uderzały o kopyta
zwierząt, a odbijające się od nich krople wody pryskały na nas.
-Możesz
się uciszyć?-spytałam.-Ciągle mówisz. A to mi przeszkadza w
wyścigu.
-Przepraszam.
Mówiłem ci , że nie jesteś w moim typie?-powiedział.
-Wiem.
A ty nie jesteś w moim. Jesteś zbyt dziecinny i
tchórzliwy.-odparłam przewracając oczami.
-Tchórzliwy
i dziecinny? Nie jestem tchórzem! Chcesz coś zobaczyć?-oburzył
się Bayan.
-Co
takiego?-spytałam.
Bayan
przyśpieszył...Gdy już dorównał do mnie powoli zaczął wstawać
na koniu aż w końcu skoczył na mojego.
Potem mocno złapał mnie
od tyłu , a ja próbując się wyrwać , ześlizgnęłam się ze
siodła i razem z chłopakiem wpadliśmy do morza.
Potem wstałam i
cała mokra ruszyłam na suchy ląd, jednak chłopak chwycił mnie za
rękę i powiedział:
-Zaczekaj!
-Puść
mnie!-krzyknęłam.
Jednak
młodzieniec nie puścił, musiałam więc użyć swojej siły.
Chwyciłam go za obie ręce i wykręciłam mu je , jednak on zwrócił
mnie do siebie. Przez dosłownie kilka setnych sekundy spojrzeliśmy
sobie w oczy.
Potem jednak skoczyłam na niego i chcąc zasłonić
mu oczy , spadłam z pleców chłopaka pociągając go za sobą.
Potem jeszcze przez kilka minut przewracaliśmy się na lewo i prawo
przy brzegu. W końcu przycisnęłam chłopaka i jego ręce do
podłoża. Chwilę później spojrzałam na niego ostrym wzrokiem z
dodatkiem pogardy i zacisnęłam zęby. Książę próbował zachować
powagę, jednak mu się to nie udało, wybuchnął śmiechem.
-Co
cię tak śmieszy?!-spytałam zdenerwowana.-Wygrałam , więc zrób
teraz to o co cię poproszę.
-Twoja
mina! Świetna. Pierwszy raz przegrałem z dziewczyną i to nie zbyt
ładną. Chociaż jedyne ci mi się podoba w tobie to twoje oczy.
-powiedział chłopak.-Co mam zrobić?
-Odejdź
i nie jedź za mną! Jeżeli to zrobisz będę zmuszona cię
zabić.-ostrzegłam.
Potem
wstałam i zagwizdałam na konia, chwilę później wsiadłam i
powiedziałam: ''Żegnaj'' i odjechałam. Chłopak został leżący w
wodzie i wpatrywał się w niebo , głupio uśmiechając. Nagle Bayan
usłyszał nadjeżdżające konie, myślał , że może wróciłam,
ale mylił się. Były to konie wojska cesarza Tal Tala. Młodzieniec
szybko wstał z wody, wytrzepał trochę swoje ubranie z piasku a
potem poprawił włosy.
-Wasza
Wysokość! Co się stało? Szukaliśmy ciebie gdzie byłeś i co
robiłeś? -spytał dowódca wojska-Tanshingi Chan.
-Chyba
spotkałem anioła....-rozmarzył się następca tronu.
-Anioła?
Panie, czy dobrze się czujesz?-dziwił się Chan. -Wracajmy już...a
gdzie Panie twój koń, którego dostałeś od ojca na swe piętnaste
urodziny?
-Uciekł...-mówił
ze spokojem książę.
-Siadaj
Panie na mojego, wracamy do pałacu.-mówiąc to Tanshingi zszedł z
konia i ofiarował go Bayanowi.
Gdy
chłopak siadł już na konia ,wyruszyli do pałacu. Ja tymczasem
dojeżdżałam do wioski Hwasu , tam dostałam dokładne wskazówki
jak mam dostrzec do pałacu. Później było już prosto. Do domu
wróciłam o zachodzie słońca. Wszyscy byli przestraszeni. Ojciec
odwołał poszukiwania, a potem dostałam zakaz wychodzenia ze swojej
komnaty i dziesięć uderzeń o barki drewnianą pałką. Nie
sprzeciwiałam się, bo należała mi się ta kara. Zawsze byłam
sprawiedliwa, więc i ja chciałam by mnie sprawiedliwie oceniano,
nigdy nie lubiłam iść przez życie na skróty. Uważałam ,że
swojego przeznaczenia nigdy nie ominę a ono nie ominie mnie. Bo to
co nam pisane to nadejdzie wcześniej lub później. Wszystko co się
dzieje to nie przypadek lecz wielki wachlarz z zapisanym naszym
życiem u buddy od początku aż do końca. Krótko mówiąc, nic nie
dzieje się bez przyczyny. Każdy skutek ma przyczynę, a przyczyna
-skutek.
Ich zabawy na koniach były cudowne! I chyba zostałam fanką Bayana:) Trochę zarozumialec i bad ass z niego, a taki jednocześnie uroczy:)
OdpowiedzUsuń