Rozdział
5
Trzy
miesiące przed dwudziestymi urodzinami:
Przez
te parę miesięcy spędzonych przy boku Wanga Yu nauczyłam się
wielu rzeczy i nie tylko. Wstawałam bardzo wcześnie i doskonaliłam
swoje umiejętności strzelania z łuku, nauczyłam się celować
w punkt, już nie można było tego zmienić.
Miałam szanse podszkolić
się także w sztukach walki i posługiwaniu mieczem i inną bronią.
Gdy były wolne dni przez ten czas organizowaliśmy zakłady, które
dotyczyły walki na miecze, oczywiście bez zabijania. Osoba która
wygrywała pojedynki dostawał po woreczku złota. Jak na razie nie
pokonanym był przyjaciel Wanga Yu -Jae Sung Mo. Nikt nie miał z nim
szans. Czułam się bardzo dobrze w towarzystwie mężczyzn mimo że
byłam jedyną kobietą przy boku Wanga Yu. Był on wspaniałym
mężczyzną. Miał długie czarne włosy, był wysoki, umięśniony
, miał brązowe oczy i jasną cerę. Był bardzo uczuciowy, lubił
pomagać biedniejszym , co miesiąc wysyłał skrzynię złota do
wioski Hwasu. Był odważny i waleczny. Był także skromny i był
raczej typem wolnego ducha. Nie miał żadnej kobiety. Mimo że
posiadał dobre serce, umiał walczyć o swoje, jeżeli ktoś z nim
zadarł to był bezlitosny wobec niego. Walczył do końca, nigdy nie
tchórzył. Miał swój własny styl. Nosił opaskę na głowie , przeważnie czerwoną lub niebieską. Do tego miał kucyk. Ubrania miał niezbyt szykowne, chociaż mógł sobie na to pozwolić.
Z biegiem czasu przyzwyczaiłam się do mówienia w
rodzaju męskim, przez to też nikt nie podejrzewał że mogę być
kobietom. Zawsze starałam się być twarda, bo tego wymagało moje
tymczasowe życie. Jednak nie zapomniałam o swojej misji. Cały
czas, szkoląc się myślałam o tym co El Sumur wyrządził mi i
mojej rodzinie. Z dnia na dzień co raz bardziej było trudniej mi
utrzymać złość i chęć zemsty na wszystkich co zdradzili moje
państwo. Czułam się bezpieczna przy boku Wanga Yu , który uważał
mnie za brata. Musiałam się także pilnować by nikt nie dowiedział
się że jestem dziedziczką cesarskiego tronu Shin, bo gdyby El
Sumur się o tym dowiedział zapewne kazał by mnie zabić. A wtedy
nie pomściłabym swoich rodziców. Musiałam być silna i walczyć o
swoje. Musiałam tylko zaczekać na odpowiednią chwilę. Wtedy
wystarczyłoby zaatakować i odzyskać to co moje. Jednak trzeba było
jeszcze się wstrzymać.
-Szukam
Seungnyanga. Nie wiecie gdzie się znajduje?-pytał Wang Yu służby.
-Pewnie
strzela z łuku. Dobry jest. Może weźmiesz go Panie do swojego
wojska? Jest wierny i uczciwy. -zaproponował kucharz.
-To
prawda. Waleczny jest, ale za to bardzo młody, aż za młody by iść
na walkę. Może za kilka lat.-odpowiedział mężczyzna.
-Widzę
Panie , że bardzo przywiązałeś się do Seungnyanga. -zauważył
służący.
-Tak.
Jest dla mnie bardzo bliski. Traktuje go jak młodszego brata.-odparł
Wang.
Wang
Yu wyszedł z kuchni i poszedł na dziedziniec. Stanął za mną i
krzyknął:
-Ej
ślicznotko!
Celując
w tarcze przestraszyłam się i szybko odwracając wymierzyłam
strzałą wprost do Wanga Yu. On widząc to podskoczył i zasłonił
twarz rękami.
-O
Wang Yu! Przestraszyłeś mnie!-krzyknęłam zdziwiona.
-Ja
tym bardziej się przestraszyłem. Wierz mi. -odparł spokojnie
oddychając.
-Nie
mów do mnie więcej ślicznotko.-powiedziałam odkładając łuk na
bok.
-Masz
zalety na kobietę. Może użyję cię Seunganyangu do misji.
Przebierzesz się za kobietę i ...pomożesz odkryć zdrajcę.-mówił
Wang Yu.
-Nigdy
tak nie żartuj. Właściwie czemu mnie szukałeś?-spytałam.
-Może
weźmiesz udział w turnieju na miecze? Co ty na to? Już lepiej
walczysz, więc może się zmierzysz z moim przyjacielem...zgadzasz
się?-zaproponował mężczyzna.
-A
co będę za to miał?-spytałam.
-Jeszcze
nie wiem. -odpowiedział Wang Yu.-Jeżeli wygrasz cały turniej będę
ci usługiwał przez dzień. Zgoda?
-Przez
cały tydzień a poza tym to się zgadzam. Jeżeli wygram będziesz
mi służył. A jeżeli przegram to będę ...Jeszcze nie wiem.-
zgodziłam się.
-Przez
tydzień w kobiecym stroju będziesz mi służył. Będziesz
Seungnyang jako kobieta. Musisz przegrać!-mówiąc to roześmiał
się Wang Yu.
Gdy
to usłyszałam byłam przerażona. Nie wiedziałam co mam robić.
-Co
tchórzysz?-spytał mężczyzna.
-Ja?!
Nigdy! Zgoda!-z niechęcią podjęłam to wyzwanie.
Podaliśmy
sobie ręce a potem zaczęłam ćwiczyć. Musiałam wygrać. Było to
trudne zadanie bo Jae Sung Mo był najlepszym wojownikiem, a ja nie
byłam zbyt silna, a poza tym byłam kobietą! Miałam tylko dzień
by się przygotować do starcia.
Tymczasem
Tal Tal Jin wezwał syna -księcia Bayan na rozmowę. Książę nie
był gotowy na spotkanie leżał jeszcze w łóżku smacznie śpiąc.
Ojciec Bayana zdenerwowany wparował do komnaty jak wicher i krzyknął
do służby by odeszli. Młodzieniec zeskoczył z łoża i spytał
się ojca czego od niego chcę.
-Mam
tego dość! Wstawaj!-Tal Tal biorąc go za rękę pomógł mu wstać.
-Ojcze
co się dzieje?!-pytał rozespany Bayan.
-Zostały
trzy miesiące do ślubu twojego z księżniczką z dynastii Shin, a
nic się nie zmieniłeś. Jesteś rozpieszczonym dzieciakiem! Tego
już za wiele. Powinienem o tym pomyśleć wcześniej, ale zawsze
dobre to niż nic. -mówił Tal Tal.-Wysyłam cię do generała Wanga
Yu do prowincji Shusung. Tam nauczysz się dyscypliny.
-Ojcze
ale jak to? Wyślesz przyszłego cesarza by służył?!-buntował się
Bayan.
-Za
trzy miesiące wrócisz. Przez te wszystkie lata żaden nauczyciel
cię niczego nie nauczył! Mam nadzieje że Wang Yu cię czegoś
nauczy! Ubierz się a potem przed pałacem czeka na ciebie powóz.
Masz tam iść.-odparł wściekły Tal Tal wychodząc z komnaty.
Młody
książę nie miał innego wyboru. Przebrał się a potem wsiadł do
powozu i wyruszył w drogę.
Dzień
później:
-Gotowy
do starcia?-spytał Wang Yu.
-Tak.
Zobaczymy kto wygra. -odparłam.
Chwilę
później wraz z Wangiem Yu wyszłam na dziedziniec i rozpoczęły
się rozgrywki. Ja i Jae Sung Mo losowaliśmy z zamkniętymi oczami
po dziesięć osób które będą z nami walczyły. Jeżeli każdy z
nas przetrwa te dziesięć osób wtedy dwie osoby które przeszły te
eliminacje walczą ze sobą. Kto wygra tego czeka nagroda. Musiałam
zwyciężyć mimo wszystko.
-Ogłaszam
, że rozgrywki zostały rozpoczęte!-ogłosił Wang Yu.
Na
znak tego strzelił z łuku do tarczy. Na początku było łatwo. Z
łatwością pokonywałam swoich przeciwników. Tymczasem Bayan miał
już tylko pięć kilometrów do celu. Po pewnym czasie został mi i
Mo już tylko jeden przeciwnik. Zaczynał Sung Mo. Oczywiście
wygrał. Potem byłam ja. Zaatakowałam pierwsza.
Musiałam
się starać by miecz mi nie wypadł. Jednak przeciwnik był
silniejszy. Wybił mi miecz. Nie miałam nic do stracenia. Wślizgując
się pod miecz chwyciłam go obiema rękami. Obdarłam trochę skórę
, ale było warto. Przeszłam do wielkiego finału. Po krótkiej
przerwie stanęłam oko w oko z niepokonanym mistrzem ze Sungiem Mo.
Przygotowani do startu czekaliśmy na znak. Wang Yu miał już
krzyczeć aż nagle do posesji wjechał książę Bayan.
-Kto
to?-spytałam Mo.
-To
książę z dynastii Jin. Ojciec kazał mu odbyć trzymiesięczne
szkolenie na naszym terenie. -odpowiedział mężczyzna.
-Ale
dlaczego?-dopytywałam.
-Synuś
był zbyt rozpieszczony i nieposłuszny więc nasz cesarz chciał by
przed ślubem z cesarzową z dynastii Shin zmądrzał. Jeżeli nie
zmężnieje to pewnie zostanie wygnany. Tak czy tak nie ma wyboru.
-odpowiedział Jae. -Ma być traktowany jak zwykły chłopak który
ma być przyjęty do wojska , ale to tajemnica. Nikt więcej nie może
się dowiedzieć że to książę, ani on nie może wiedzieć , że
my wiemy, bo od razu był by rozpieszczany. Jestem ciekawy kogo
przydzielą do jego szkolenia. Oby nie mnie. Ponoć to wstrętnie
rozpieszczony , samolubny duży dzieciak.
-Rozumiem.
-oznajmiwszy to podeszłam bliżej powozu.
W
pewnej chwili drzwiczki od pojazdu otworzyły się a z nich wyszedł
wysoki ciemnowłosy chłopak. Miał rozpuszczone włosy a po bokach
splecione dwa warkoczyki. Nagle do moich oczu wbiła się jego
znajoma skądś twarz. Później uderzyły mi do głowy różne
myśli, sądziłam że był to jeden z morderców moich rodziców,
ale za chwilę pomyślałam że nie mógł nim być bo był zbyt
dziecinny. Stałam naprzeciwko niego i wpatrywałam się w niego ,
zamieniając się w słup. Stałam nie ruchomo i nie mrugałam.
Książę stał przede mną i zaczął się rozglądać. Nagle
podszedł krok bliżej i rzekł do mnie:
-Odsuń
się śmieciu! Jestem księciem, zrób mi przejście.
-Że
co?! Jak śmiesz się tak do mnie odzywać ty...ty...
-No
mów! Weź moje ubrania i zanieś do pokoju a potem przygotuj mi
wykwintny obiad i kąpiel z płatkami róży.
-Nie
jestem służącym! Sam sobie weź! Co ja jestem?!
Wściekłam
się na niego i już miałam go uderzyć, jednak rozum mnie
powstrzymał. Odwróciłam się i miałam ruszyć do stajni, jednak
książę chwycił mnie za rękę i pociągnął do siebie , mówiąc:
-Nie
ładnie się tak odwracać od przyszłego cesarza bez ukłonu.
-Puść
mnie ty kreaturo nędzna.-powiedziawszy to wyrwałam rękę z jego
uścisku i poszłam w przeciwną stronę zostawiając go ze swoimi
bagażami.
Rozgniewany
książę zaczął krzyczeć na cały głos. Wang Yu podszedł do
niego i spytał się czy coś się stało, on odpowiedział , że
zachowałam się niegodnie wobec niego i żeby mnie wychłostał.
Wang Yu był zaskoczony tym pomysłem i nie za bardzo chciał tak
postąpić. Jednak musiał to zrobić bo inaczej by wszyscy ponieśli
konsekwencje. Sung Mo poszedł po mnie i zawołał bym wróciła na
dziedziniec. Zrobiłam tak. Później stanęłam przed obliczem Wanga
Yu i Bayana.
-O
co chodzi?-spytałam.
-Tak
to on! Macie go wychłostać!-krzyczał Bayan.
-Wybacz
, jeżeli cię uraziłem, ale nie jestem tu służącym. Masz prawo
się na mnie gniewać.-powiedziałam.
-Straże
sto batów!-krzyknął książę.
Dwoje
mężczyzn wzięło mnie i przywiązało mi ręce. Odwrócona plecami
do bata czekałam na chłostanie. W pewnej chwili podszedł Bayan i
kazał mi ściągnąć koszule. Byłam przerażona , że mój sekret
w końcu się wyda. Jeden ze strażników podszedł do mnie i chwycił
mnie za koszulę. Już miał drzeć ją gdyż książę krzyknął:
''Stop!''.
-Zostawcie
go. Wystarczy , że się przestraszył. Chcę by mnie szkolił.
-powiedział chłopak.
-Ależ...On
jest za młody. Nie nadaje się. -Wang Yu próbował Bayana
zniechęcić.-A mogę wiedzieć czym ten młody chłopak cię
zachwycił? Przecież byłeś na niego zły.
-Właśnie
dlatego. Nikt wcześniej mnie tak nie traktował. Ma dużo śmiałości
i odwagi. Oznacza to że będę bezpieczny przy nim.-tłumaczył.
-Bayanie...On
jest stajennym, to prawda potrafi walczy, ale nie jest odpowiedzialny
i jest...nudny.-mówił Wang Yu.
Widocznie
zależało Wangowi na mnie skoro chciał mnie tak zawzięcie
zatrzymać przy sobie. Chwilę później decyzja należała do mnie.
Miałam wybrać. Po chwilowym namyśle odmówiłam służby u księcia
Bayana. Zły poszedł do swojej wyznaczonej komnaty i przesiedział
tam resztę dnia. Jego strażnikiem został Jae Sung Mo. Następnego
dnia o świcie mężczyzna zbudził księcia. Jednak jak to on bardzo
się ociągał. Mo próbował go budzić, ale nic nie poskutkowało.
W końcu poszedł na skargę do Wanga Yu , a ten poprosił mnie bym
jakoś go wybudziła. Zdenerwowana ruszyłam do jego komnaty z
wiadrem lodowatej wody. Stanęłam nad łóżkiem i oblałam go
całego. Ten zaczął krzyczeć i trząść się ze zimna.
-Co
ty...Aaaa to znowu ty!-złośliwie się śmiejąc książę poprawił
włosy.
-Tak.
To znowu ja, Seungnyang. Ciebie też miło widzieć, a teraz wstawaj.
Bo inaczej pożałujesz. Będziesz uczył się strzelania z łuku i
walczenia mieczem ale drewnianym, bo mógłbyś sobie jeszcze coś
zrobić.-powiedziałam stojąc nad nim.
-Kto
mnie będzie tego uczył?-spytał Bayan.-Chyba nie...Ty! O nie, nie
nie...
-O
tak , tak , tak. Masz dziesięć sekund. Twoje cesarskie szaty
zostały wyrzucone. Twoje stroje są tam w skrzyni. Czekam na
dziedzińcu. -mówiąc to wskazałam na skrzynię ze strojami.
Potem
odłożyłam wiadro i wyszłam na pole. Po dłuższym czasie Bayan w
końcu pojawił się. Podeszłam do niego i podając mu drewniany
miecz ,spojrzałam mu w oczy.
-Jak
na chłopaka masz całkiem ładne oczy.-oznajmił książę.
Słysząc
te słowa, speszyłam się. Od razu mój wzrok skierował się ku
ziemi.
ciąg dalszy nastąpi....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz