Część 43
-Ej Kate i co z Meg wyszła w końcu?-spytał John.
-Nie, od powrotu od Kevina czyli od tygodnia nie wychodzi prawie w ogóle i nie chce z nikim gadać.-odpowiedziała Kate.
-Martwię się o nią. Może pójdziesz z nią pogadać?-zaproponował.
-Właśnie miałam do niej iść, ale nie wiem czy mi otworzy. Szkoda mi jej, nie ma rodziców zerwała z narzeczonym potem jeszcze wcześniej Kevin ją oszukał a teraz ...sam wiesz.-mówiła Kate.
-Dobrze Kate że nam się układa. Kocham cię,-oznajmił John przytulając Kate.
Chwilę później Kate weszła do pokoju. Siadając koło mnie zaczęłyśmy rozmawiać.
-Chcesz coś jeść Meg?
-Nie, dzięki.
-Może ci coś potrzeba?
-Nie , dzięki Kate ale niczego mi nie potrzeba.
-Nie płacz już. Nie warto wylewać łez dla niego.
-Ja nie płacze chyba za nim.
-Jeśli nie zanim to za kim?
-Rozmyślałam ostatnio nad sobą, i nie mam nikogo. Nikt mnie nie kocha. Rodzice mi już nie pomogą w problemach nie powiedzą co jest dobre a co złe, nie przytulą...i nie powiedzą ''kocham cię''. Nie mam nikogo zostałam sama.
-Nie mów tak, przecież masz nas. My jesteśmy teraz twoją rodziną. Możesz na nas polegać.
-Ostatnie słowa które wypowiedziałam moim rodzicom to: ''nienawidzę was''. Chyba to mnie tak najbardziej boli.
-Kochali cię na pewno. A teraz przestań płakać i wyjdź gdzieś nie wiem może pobiegać, albo na dyskotekę lub na piwo.
-Nie mam ochoty. Przepraszam cię Kate, ale mogłabyś wyjść.
-Nie wyjdę dopóki coś ze sobą nie zrobisz.
-Kate co ty robisz że jesteś taka silna? Że jesteś twarda jak skała na pierwszy rzut oka wyglądasz na jakąś wstrętną babę która wie jak dokopać innym,
-Ha...uczyłam się tego by radzić sobie z emocjami by nad nimi panować, i żeby wyżywać się dopiero w walce.
-Podziwiam cię.
-No widzisz Meg, ty też możesz się tego nauczyć. Jeśli chcesz.
-Na razie sobie odpuszczę. Przepraszam Kate, ale naprawdę chcę byś wyszła.
-No dobrze, ale w razie czego wiesz gdzie mnie szukać.
-Wiem.
Kate wyszła, ja zostałam i użalałam się nad sobą. W końcu postanowiłam skończyć z tym miałam już dość użalania się nad sobą tydzień mi wystarczył. Wstałam ubrałam się i zaprosiłam Molly na piwo bo Kate była zajęta.
-Molly no chodź już. Mam dość siedzenia w pokoju, muszę odreagować .-mówiąc to Nick odwiózł mnie i Molly , a potem wrócił do domu. Kupiłyśmy piwo i siadłyśmy przy stoliku na polu. Pijąc rozmawiałyśmy.
Humor mi się poprawił i nie przejmowałam się tak bardzo już Kevinem.
-Ej Molly pamiętasz jak pierwszy raz do was trafiłam?-spytałam.
-No pewnie w worku na głowie, wtedy John dostrzegł w tobie coś niezwykłego i postanowił że będziesz z nami pracować. Kevin był taki oschły. Nie zabardzo mu się to podobało.
-Albo jak byliśmy pod namiotami. Byłam z Kevinem i wygraliśmy. Potem musiałam dzielić z nim namiot. Dobre czasy, tak niedawno to było.
-No, albo wasz pierwszy pocałunek. Na dyskotece co musieliście udawać małżeństwo.
-Ach...Gdyby się tak zastanowić to wszystko dotyczy Kevina, te przygody i w ogóle. Zawsze ja z nim od początku John nas ''połączył''.
W pewnej chwili zauważyłyśmy Kevina idącego w obecności jakiś dziewczyn. Był pijany! Myślałam że zamorduje go gdy zobaczyłam Kevina w objęciach innych.
-Ej chodź za nim Meg. Pewnie wchodzi tu na dyskotekę-zaproponowała Molly.
-No dobra.-zgadzając się poszłyśmy za nim.
Molly miała rację Kevin z tymi babami wszedł na dyskotekę naprzeciwko nas. Weszłyśmy za nim i siadłyśmy przy barku by nas nie zauważył. Zawsze gdy mam o nim zapomnieć to zawsze musi się zjawić. To jest przekleństwo. Obserwowałyśmy go dwie godziny do tego czasu zdążyłam się trochę opić. Już mnie kusiło by im coś zrobić.
-Molly widziałaś jak one się kleją do niego jak rzep do psiego ogona. Zaraz te rzepy wyrwę.
-Spokojnie Meg, nie denerwuj się.
Nagle jedna odeszła a druga obejmując go....no dobra powiem tak rzuciła się na niego i zaczęła go całować. Padłam w szał stałam z krzesła i podeszłam do nich. Za chrząkałam i powiedziałam stukając palcem po ramieniu tej dziewczyny
-Przepraszam bardzo czy możesz odejść?
-Sorry ale Kevciu jest ze mną i to ty odejdź pijaczko!
-Jak mnie nazwałaś?
-Pijaczka i śmierdziel!
-Przegięłaś małpo! Prosiłam po dobroci ale jak nie to już po tobie!-krzycząc uderzyłam ją pięścią w twarz aż spadła razem ze stolikiem.
-Co ty robisz Meg?-spytał Kevin.
-Właśnie to...-mówiąc to objęłam go i pocałowałam, a chwilę później uderzyłam go w twarz ale nie pięścią i odeszłam. On gdy się już otrząsną pobiegł za mną, lecz Molly zatrzymała go na chwilę i powiedziała mu
-Kevin aleś ty głupi, nie widzisz że ona cię kocha? Ty jej wbijasz nóż prosto w jej gołębie serce.
-Jakby mnie kochała nie wybrała by tego psa!
-Zaszła pomyłka gdybyś jej nie przerwał wiedziałbyś że wybiera ciebie.
-I co i tak już jest z Davidem.
-Właśnie zerwała z nim dla ciebie. Potem poszła do ciebie do domu by ci o tym powiedzieć lecz zastała jakąś dziewczynę w ręczniku. Była wściekła i smutna. Przez tydzień prawie nie wychodziła z pokoju tylko płakała. Użalała się nad sobą.
-O Boże co ja narobiłem??? To moja wina co ja teraz zrobię? Molly pomóż mi.
-Biegnij za nią szybko!
Kevin pobiegł za mną zdążył w samą porę bo miałam już odjechać taksówką.
-Meg wysiądź proszę.
-Kevin...proszę cię. Mówisz mi że mnie kochasz a nie kochasz.
-Kocham cię, ale nie wiedziałem jak sobie mam z tym poradzić. Źle zrozumiałem. Wybaczysz mi?
-Ale koniec z kłamstwami z niedomówieniami i z zdradami.
-Dobrze, dla ciebie wszystko. A teraz możemy się przejść?
-Ha...tak.
Wyszłam z taksówki i trzymając się za ręce spacerowaliśmy całą noc rozmawiając.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz