Część 40
Następnego dnia w pracy.
-Już jestem. Kevin zbierajmy się już na obserwację.-powiedziałam.
Nikt się nie odzywał więc odezwałam się znów.
-Jeśli nie chcesz to się nie odzywaj, ale możemy już jechać?
Weszłam do salonu a tam John, Molly, Nick i Kate.
-O co chodzi? Czemu macie takie miny?
-Meg, bo wczoraj po kolacji Kevin wrócił tu do domu spakował się i wyjechał. Rzucił pracę i opuścił dom. Mówiąc krótko odszedł.-powiedział John smutny.
-To moja wina! Gdyby nie zaręczyny on by nie odszedł. Jeszcze się kłóciłam z nim...to moja wina.
-Meg nie obwiniaj się. Kiedyś i tak byś musiała wyjść za mąż i Kevin...Kevin musiałby się z tym pogodzić. Dzwoniliśmy do niego nie odpowiada. Pewnie uznał że tak będzie lepiej. -odezwała się Kate.
-To nie twoja wina i niczyja. Musimy się z tym pogodzić. Chodź to nie łatwe. Odszedł...-wtrącił Nick.
-Nick ma rację. Trzeba iść dalej chodź Meg...może zostaniesz u nas?-przytaknęła Molly.
-Nie, skoro nie ma Kevina to może dziś wrócę do siebie. Jutro też mam przyjść do pracy?-spytałam.
-Jak chcesz. Przydasz się nam tu. Chodź może nic się nie będzie działo.-powiedział John.-Może chcesz wolne? Bo będziesz chciała pewnie ustalać szczegóły ślubu. A macie już jakąś datę na myśli?
-Nie, ja wolę pracować. Mi się nie spieszy ze ślubem, ale David chciałby jakoś tak za niecały miesiąc.-powiedziałam.
-Aha. Meg jakoś nie wyglądasz na zadowoloną.-rzekła Kate.
-Nie mam z czego być zadowolona. Ślub jak ślub kościół potem zabawa do rana i koniec i już jest się małżeństwem. -powiedziałam.
-Ale to ważny dzień. Już wiesz kto będzie druhną?-spytał John.
-Nie wiem. Tak jak nie wiem tego czy doczekam do tego dnia. Nigdy nic nie wiadomo.-oznajmiłam.-Dobrze to ja wracam do domu.
-Odwieźć cię?-zaproponował Nick.
-Nie dzięki, ale przejdę się. Świeże powietrze dobrze mi zrobi. Jeszcze wpadnę na chwilę na rynek.-odmówiłam.
-Po co? To jest kawał, a potem znów będziesz się wracać?-pytała Kate.
-Tak. Trochę ruchu mi nie zaszkodzi. I zrobię zakupy...i wrócę do domu. To pa. Muszę już iść bo to jest kawałek. To do zobaczenia jutro.-mówiąc to wyszłam.
Reszta siedziała smutno na kanapie i rozmyślała. John jeszcze raz próbował skontaktować się z Kevinem lecz on nie odbierał. Ja zamiast pójść na zakupy poszłam do Kevina. Pukałam do drzwi lecz nikt nie otworzył. Byłam pewna że jest w środku. Pewnie nie chciał z nikim rozmawiać. To akurat rozumiem. Zrozumiałam że na tą chwilę to mój największy błąd który popełniłam zgadzając się na wyjście za mąż za Davida. Mogłam to przewidzieć że to kiedyś się stanie, lecz pewnie łudziłam się że do tego nie dojdzie że odegram się na Kevinie. I odegrałam się tak że on teraz zrezygnował z pracy, z domu i ze mnie zapewne. Żałowałam tej decyzji. Nie wiem co teraz sądzicie, pewnie że jestem głupia. Oszukuje wspaniałego człowieka by zemścić się na Kevinie. Gdy chciał być ze mną Kevin mogłam zerwać z Davidem póki za daleko to nie doszło? Co byście zrobili no moim miejscu? Odkręcilibyście to jeszcze, czy wzięli ślub nieszczęśliwie, bez miłości bez szczęścia? Tak się nie da! Wróciłam znów do pustego domu i wyobrażałam sobie naszą przyszłość. Moją i Davida, i to wyglądało mniej więcej tak: odchodzę z pracy w agencji by zająć się domem, David ciągle wyjeżdża albo pracuje, czasami widuje go raz na tydzień. To straszne! Nie chce tak żyć! Muszę pogadać z Davidem szczerze. Nagle zadzwonił David i powiedział że znów ma wyjazd i wróci za miesiąc bo ma jakieś szkolenie za granicą. I właśnie o tym mówię! Miesiąc rozłąki! Wiem że się powtarzam ale tak się nie da żyć! Powiedziałam Davidowi że jak wróci to pogadamy szczerze.
Następnego znów poszłam do pracy. Tak mijał dzień za dniem. Nic się nie działo po za paroma rabusiami. Kevina w ogóle nie widziałam przez miesiąc. Miesiąc pustki, smutku i złości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz