Część 27
-Kocham cię. Kiedy się znów spotkamy? Może jutro?-rozmawiałam przez telefon z Davidem.
-No nie wiem Meg. Może być jutro. Dobra ja kończę bo już jest późno pewnie chcesz spać.
-No. Kocham cię, dobranoc!
-Dobranoc kochanie, do jutra.
-Haha...dobranoc. -mówiąc to odłożyłam telefon na szafkę. Miałam już się położyć gdy nagle ktoś zapukał do mojego pokoju. Ubrałam szlafrok i otworzyłam drzwi u progu nich stał podenerwowany Kevin.
-Co chcesz Kevin?
-Czy możesz tak głośno nie rozmawiać? Chcę spać!
-Ale ja już idę spać.
-Nie udawaj . Przecież wiesz o co mi chodzi. Od tygodni rozmawiasz w środku nocy po parę godzin ze swoim kochasiem. Nie dajesz mi spać. Jestem tuż za ścianą.
-Przepraszam. Już nie będę.
-Masz nie rozmawiać w środku nocy! Teraz rozmawiałaś trzy godziny. Śmiałaś się tak głośno że normalnie umarłego byś z grobu wskrzesiła. Jest 2:00 w nocy!
-Kup sobie zatyczki do uszów.
-Na miłość boską. Meg!
-No dobrze, wyprowadzę się do Davida i będziesz miał święty spokój. A teraz przepraszam cię, bo idę spać. Dobranoc.
-Do Davida? Wyprowadzać? Dobranoc? Meg!
-Dobranoc.-mówiąc to zamknęłam mu drzwi przed nosem. Chwilę później zasnęłam. Następnego dnia zwołałam wszystkich do salonu by ogłosić że się przeprowadzam. A do pracy będę normalnie przyjeżdżała.
-Meg, na pewno tego chcesz?-spytał John.
-Tak, chcę tego.-odpowiedziałam.
-W takim razie nie będę cie zatrzymywał.-rzekł John żegnając się ze mną.
-A gdzie jest Kevin?-spytałam.
-Jest u siebie w pokoju.-powiedziała Molly przytulając się do mnie.
-Aha. To też do niego pójdę się pożegnać.-odparłam.
Pożegnałam się już prawie z każdym. Pozostał mi tylko Kevin. Poszłam na górę i weszłam do jego pokoju. Kevin siedział na łóżku i chyba rozmyślał nad czymś. Zauważając mnie przemówił.
-Co ty tu robisz? Nie pojechałaś jeszcze?
-A co chciałbyś?
-Pewnie już czeka na ciebie ten ukochany.
-Tak, już jest. Chcę się pożegnać bez kłótni.
-W takim razie życzę ci wszystkiego najlepszego. I uważaj na siebie w razie czego dzwoń.
-Dzięki Kevin.
Żegnając przytuliliśmy się, potem Kevin pocałował mnie w policzek a ja jego. Byłam jeszcze trochę zła za to co mi zrobił, ale już mi przechodziło.
-Ej Meg, tak na serio nie wiem dlaczego tak się żegnamy jakbyśmy się mieli już nie zobaczyć.
-No właśnie, przecież jutro zobaczymy się w pracy. Ale pa Kevinie. Do zobaczenia jutro.
-To pa.
Wyszłam z pokoju, jakoś nie za bardzo zadowolona. Nie czułam się szczęśliwa z powodu że wyprowadzam się. Wzięłam bagaże i chwilę później nadjechał David. Spakował mi walizki do bagażnika i zawiózł mnie do mieszkania.
-Tu masz Meg klucze, tam masz wolną szafę. Na lewo łazienka na prawo kuchnia. Rozpakuj się .
-A ty? Idziesz gdzieś?
-No do pracy. Nie wiem kiedy wrócę.
-Dobrze, to mam zrobić obiad?
-No możesz.
-To pa.
-Pa kochanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz