kursor

Rainbow Pinwheel - Link Select

Translate-Tłumacz

piątek, 10 kwietnia 2015

,,W cieniu prawdy''

                         Część 38 
Rano zeszłam na śniadanie, do naszej mini kuchni. Miałam zrobić śniadanie, lecz nie musiałam tego robić. Bo Kevin już to zrobił. 
 
-Wow...ty robisz śniadanie?-spytałam siadając przy barku-to była nasza jedyna jadalnia chyba ze w mini saloniku.
-No czy to takie dziwne? Chcę zrobić coś miłego. Zawsze to ty robiłaś Meg, ale postanowiłem sam spróbować.-powiedział Kevin.
-Czemu się tak garbisz? Będziesz miał garba, i nazwą cie pukiel. Hahaha....pukiel!-śmiałam się podjadając kanapeczkę.
-To twoja wina! To ja ciebie niosłem trzy godziny. Au...boli mnie, i się nie śmiej. Wyprostować się nie mogę.-rzekł.
-Oj biedaku. Mogę cię wymasować.-zaproponowałam.
-Nie, dzięki. Obejdzie się. Jeszcze byś mi nóż w biła w plecy.-oznajmił Kevin podając gotowe kanapeczki. 
-Ej, no proszę cię. Nie jestem taka. Jesteś za milutki. -powiedziawszy to zeszli na dół Kate z Johnem. Wszyscy zjedliśmy te przepyszne kanapeczki a potem John postanowił że Kevin zostanie a ja razem z nim w samolocie. I żebym się nim opiekowała. 
-Więc drodzy, wy zostajecie a my wracamy pojutrze. Może...Kate wzięła wszystko. Megan zaopiekuj się Kevinem. Plecy go bardzo bolą. Może mu dysk wyskoczył?-mówiąc to John i Kate wyszli i ruszyli w drogę. Dwa dni mieliśmy siedzieć sami. W końcu  powiedziałam:
-To ja idę spać a ty rób co chcesz. Paaa...
-Ej, no czekaj! Jest 8:00. Będziesz spała? 
-Kevin chcesz wiedzieć? 
-No.
-Tak, będę spała. Dobranoc! 
-Ej Meg! Czekaj! 
-Co?
-Zagramy w coś?
-W co? 
-W miasta-państwa? 
-No dobra, ale na czym będziemy pisać?
-Mamy swoje mini-laptopy. 
-No to chodź.
Mówiąc to siedliśmy na przeciwko siebie i zaczęliśmy grać.  
Graliśmy godzinę i wygrywałam. Ja miałam 1543 punkty a Kevin miał 1444. 
-Wygrałam!
-No i dobrze. To jest nudne. Dopiero jest 9:05. Jeszcze cały dzień...o ja cie!
-Wiem! To co porobimy? 
-Meg!
-Co?
-Nie wiem.
-To było dziwne.
-Wiem. To nudne! Oni nas zostawili i co mamy robić? Mamy barek, telewizję, i małe co nie co do ćwiczeń. Czyli możemy boksować się, albo ze sobą walczyć, albo strzelać do tarczy. Telewizji mi się nie chce oglądać.
-Mhm..
-Dobra, idę spać.
-To idź!
-A ty?
-Kevin chyba nie myślisz że pójdę z tobą...prawda?
-Ale do swojego pokoju. Osobno.
-Aha...nie, nie idę. 
-Dobra jak chcesz, to do zobaczenia  za parę godzin.
-Ej Kevin zaczekaj!
-Co Meg?
-Może trochę po boksujemy się?
-Nigdy cię nie uderzę!
-Nie o to mi chodzi. Tylko...no wiesz. Będziemy boksować to takie podłużne i okrągłe.
-Meg, wiem o co chodzi. Nie musisz opisywać.
-Dobrze. To ja się idę przebrać a ty czekaj tam.
-Nigdzie nie ucieknę.
Chwilę później wróciłam w moim stroju sportowym. Zaczęliśmy walczyć. Oczywiście Kevin mi trzymał to coś okrągłe a ja boksowałam.

-Kevin czemu się tak na mnie patrzysz?
-Meg, bo jesteś taka piękna.
-Przestań!
-Czemu? Mówię prawdę.
-No dobrze, ale ja nie zapomniałam jak mnie okłamałeś.
-Meg, przepraszałem cię już setki razy. Mogę nawet teraz klęknąć i ci to mówić...to prawda okłamałem cię. Przez chwilę tak było...ale później zrozumiałem że jestem w tobie zauroczony. Podobasz mi się.
-No właśnie! Podobam ci się! Nigdy nic więcej między nami nie będzie.
-A wtedy jak cie pocałowałem?
-I co z tego? Równocześnie mógłby to być pies.
-Meg no!
-Mam chłopaka, i nie chce go skrzywdzić.
-Właśnie go krzywdzisz mówiąc że go kochasz. Wiem że ja ci się podobam. Jeśli tak to mogłaś mi dać w twarz bo ciebie pocałowałem...nie jeden raz chodź miałaś chłopaka.
-To był odruch nic nie znaczący.
-Właśnie ten odruch nic nie znaczący zakochał się w tobie.
-Przestań! Wyjdę stąd!
-To wyjdź ale serca nie okłamiesz.
-Możesz przestać? Nie chce tego słuchać!
-Ale ja wiem...
-Nic nie wiesz!-krzycząc uderzyłam Kevina. On upadł na ziemię, i strasznie zakrzyczał bo go plecy zabolały. Ja się przestraszyłam i upadłam koło niego na kolana:
-Boże! Kevin nic ci nie jest? Ja nie chciałam wybacz mi! Naprawdę! Proszę cię, żyjesz?
-A jednak się martwisz! Właśnie to udowodniłaś.
-Ty draniu! Znowu mnie okłamałeś!
-Wiem! Lubie jak się złościsz.
-Dobra, idź to kuchni tam masz lód przyłóż go do twarzy!
-Masz mocną pięść!
-Przepraszam.
Podałam mu rękę. Pomogłam mu wstać lecz ten zamiast w stanąć pociągnął mnie i upadłam koło niego.
-Dobrze że jest tu materac. Bo by było po tobie Kevinie!
-Ha, bardzo śmieszne Meg!
-Dobra już ci ręki nie podam.
-A buziak?
-Nie licz na to! Nigdy!
Kevin poszedł po lód a ja nadal boksowałam się patrząc na niego. Wyobrażałam sobie jak byśmy razem wyglądali. I powiem wam że całkiem nie źle. On jest taki przystojny! Ale boję się, nie wiem czego ale boje się. Może tego że jak zrezygnuje z Davida i będę z Kevinem to po jakimś czasie zostanę sama. Boje się samotności najbardziej. Nagle Kevin ściągnął koszulkę i dał ją do pralki, a ja tak się przypatrywałam. I on jest taki umięśniony i silny!

-Czemu się Meg tak na mnie patrzysz, z taką miną?
-Bo, nie chce mi się już walczyć.
-To nie walcz. Kto ci karze?
-Sama nie wiem.
Mówiąc to siadłam na kanapie i napiłam się wody. Nagle zadzwonił David i rozmawialiśmy chwilę. Potem rozłączyłam się i tak dalej rozmawialiśmy i oglądaliśmy dalej telewizję z Kevinem. Było naprawdę miło. Ale sądzę że Kevin gdybym miała być z nim to nie nadaje się na dłuższą metę. Może to ja za bardzo się boje i wymagam? Nie wiem. Ale sądzę że on nie nadaje się do związku takiego ze ślubem i w ogóle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz