Ten filmik jest zrobiony przeze mnie może bardzo wieśniacki no ale w końcu disco polo to nasze można powiedzieć korzenie, kultura więc sądzę , że nie ma się czego wstydzić. Ten filmik jest na walentynki z polskimi piosenkami jednak w nim występują gwiazdy Korei Południowej, wybrałam kilkanaście osób ze show biznesu koreańskiego bo trudno było by mi zrobić ze wszystkimi znanymi osobami. Może wam się spodoba zapraszam do komentowania, a teraz czas na opowiadanie a pod kolejną częścią Dynastii Shin Jin będzie kilka innych piosenek 💓
Część 17
Nagle do komnaty wszedł Wang Yu. Przestraszony Bayan szybko zszedł z łóżka i zagniewany spytał:
-Co ty tu robisz? Nie umiesz pukać?!
-Wybacz Panie, ale Cesarzowa Kim Young powiedziała , że mnie wzywałeś...Poza tym...
-Nie wzywałem cię! Wyjdź!
-Przepraszam. Musiało zajść nieporozumienie.
Wang Yu oddając pokłon wyszedł. Tymczasem Kim podsłuchując , tryumfowała z radością , że udało się jej przeszkodzić.
-Co się stało?-wybudzając się, zapytałam.
Bayan nerwowo zaczął kręcić głową i podbiegając do łóżka złapał mnie mocno za dłoń.
-Nie ruszaj się! Zaraz przyjdę. Pójdę tylko coś załatwić.-odparł Cesarz.
Nie ruszając się z miejsca , kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. W komnacie Bayana przesiedziałam cały dzień. W końcu nie wytrzymałam, wstałam i kazałam otworzyć straży drzwi. Już miałam przekroczyć próg , gdy zobaczyłam w wejściu Wanga , który szedł z bukietem polnych kwiatów. Byłam jeszcze dość osłabiona, dlatego ledwo trzymałam się na nogach. W pewnej chwili robiąc jeden krok, nogi mi zmiękły i wpadłam wprost w ramiona Wanga Yu. On swoimi silnymi rękami podniósł mnie i wraz z bukietem kwiatów niósł mnie do cesarskiego łoża, bym jeszcze odpoczęła. W tej samej chwili u progu drzwi pojawił się zdyszany Bayan, który od razu podbiegł do nas i zaczął się popychać z Wangiem. Zaczęli mnie traktować jak jakąś rzecz. Ciągnęli mnie i przekładali z rąk do rąk. Nagle upuścili mnie na podłogę.
-Nyang! Nyang!-przekrzykiwali się, pomagając mi wstać.
-Nic się nie stało! Dajcie mi spokój!-wstając otrzepałam swoje ubranie i stanęłam na przeciwko dwóch mężczyzn, którzy stykali się ramionami i wpatrywali we mnie jak w dzieło sztuki.
-Nigdzie nie pójdziesz.-odparł Wang Yu.-Zaopiekujemy się tobą.
-Tak.-odparł Bayan.-Że co? Jak to zaopiekujemy? Chyba ja zaopiekuje to mój pałac.
-Nie! To ja ją pierwszy....-ugryzł się w język.-Niech Nyang wybiera, kogo chce na opiekuna.
-Zgoda. Nyang wybieraj.-poparł Bayan.
Byłam po prostu w zamkniętym pomieszczeniu bez wyjścia. Nie wiedziałam co mam robić. Zaczęłam rozważać wszystkie możliwe rozwiązania, jednak ze wszystkich najkorzystniejszą wydawało mi się wybranie obu. Tak postanowiłam i tak powiedziałam. Ich zdziwienie było narysowane na twarzy. Byli tak zaskoczeni , że przez najbliższe chwile stali jak słupy soli. Przez kolejne dwa dni odwiedzali mnie regularnie. Donosili jedzenie, napoje, przekąski, czytali książki...Czułam się jak w raju, niestety ten raj miał donosicieli, którzy o wszystkim informowali Kim Young.W końcu Cesarzowa nie wytrzymała wezwała do siebie na wspólną kolacje Bayana , który dowiadując się o zaproszeniu , odmówił, mówiąc , że jest zbyt zapracowany.
-Zapracowany?! Tak?!-rozzłościła się Kim.-Już ja mu dam prace! Będzie się czołgał przede mną niczym jadowity wąż!
Zzieleniała z zazdrości popędziła do komnaty Bayana, w której wracałam do sił.
-Panie przyszła twoja żona-Cesarzowa Kim Young!-zaanonsował strażnik.
-Powiedz, że jestem zajęty!-wykrzyczał Cesarz karmiąc mnie zupą.
-Odsuń się durniu!-popchnęła strażnika i niczym słoń wparowała do pokoju.
Zobaczyła karmiącego mnie Bayana i Wanga czytającego książkę. Zatrzymała się wprost przed nami i poprawiając kosmyk włosów , wzięła głęboki wdech i dopiero zaczęła rozmowę. Mimo , że starała się mówić ze spokojem, to jednak jej głos był pełen nienawiści i okrucieństwa.
-Dobrze, że jesteś Kim.-rzekł Bayan.-Są tu wszystkie ważne osoby. Chcę wam coś oznajmić.
-Co takiego?-spytał Wang Yu.
-Nie chcę się już dużej ukrywać. Poza tym jestem głową państwa, dlatego chcę wam oświadczyć, że...
Wszystkim zaczęło bić mocniej serce, czułam , że zaraz nasze serca zapłoną ogniem.
-Ja kocham Nyang, a ona chyba mnie, dlatego też nie chcę Kim byś się wtrącała w moje sprawy. Nyang jest moją miłością i to z nią chcę dzielić resztę życia.
-Że co? A co ze mną?!-Kim o mało nie zaczęła zionąć ogniem niczym smok.
-Ty jesteś moją żoną, ale tylko na papierze. Przecież nasz związek został zaaranżowany od początku naszych narodzin i tylko on daje bezpieczeństwo naszym państwom. To jest umowa nic więcej. Jeżeli chcesz znajdź sobie jakiegoś mężczyznę, którego naprawdę pokochasz i dziel z nim resztę życia tak jak ja i Nyang.
Łzy napłynęły do oczu Kim i powoli zaczęły spływać po jej rumianych policzkach. Zrozpaczona otarła krople i z udawanym uśmiechem, zgodziła się na to co powiedział Bayan. Mówiła, że to nie jest dla niej problem. Może Cesarz jej uwierzył, ale mi oczu nie zamydliła, czułam , że tak łatwo się nie podda. Następnego dnia z rana do pawilonu służek wkroczyli strażnicy.
-Która z was to Yoona?!-krzyknęli rozglądając się po pomieszczeniu.
-To ja. Czy coś się stało?-spytała przerażona.
-Zostajesz skazana na powieszenie.-odpowiedzieli ciągnąc ją po ziemi w stronę dziedzińca, który był oddalony od pałacu około dwa kilometry i na którym odbywały się kary śmierci.
-Ale za co?! Co ja takiego zrobiłam?!-płakała Yoona.
-To rozkaz Cesarzowej Kim Young.-odpowiedział jeden ze strażników.
Yoona za nim trafiła na stryczek, spotkała się z cesarzową sam na sam, oko w oko.
-To ty jesteś przyjaciółką tej żmii Nyang?
-Tak Pani.
-Mam dla ciebie propozycję. Jeżeli zrobisz to co karzę , daruję ci życie.
-O co chodzi Pani?!
-Powiesz przed Cesarzem i wszystkimi, że twoja koleżaneczka Nyang miała romans z Wangiem kiedy została służącą do tego kradła jedzenie i...uderzyła mnie i obrażała moje imię.
-Pani , ale to kłamstwo! Nyang taka nie jest!
-Zamilcz! Wiem, że taka nie jest, bo jest jeszcze gorsza, ale mam cię za świadka. Na pewno podła zginie!
-Nie! Nie zrobię tego! Nigdy!
-W takim razie zostaniesz powieszona! Straże!
Przyszli uzbrojeni mężczyźni i wzięli za ręce bezbronną dziewczynę i ciągnąc ją po ziemi zaprowadzili ją na szubienice. Bezlitosna Kim spoglądała na Yoone i jej gruby sznur widniejący na szyi.
Wtym samym czasie szłam korytarzami w stronę pawilonu. Nad stawem spotkałam służkę, która prała ubrania w lodowatej wodzie. Spytałam ją co robi Yoona, od niej dowiedziałam się wszystkiego. Nie miałam chwili do stracenia, wbiegłam do zbrojowni i złapałam za łuk i strzałę a potem na porwanym koniu udałam się w pogoń na dziedziniec.
-Pani ja jestem nie winna! Puśćcie mnie! Błagam!-krzyczała zalana łzami przyjaciółka.
Nagle kat pociągnął za drewniany kołek, który powodował otwarcie się podłogi. Yoona została powieszona. Zaczęła się dusić, powoli traciła tlen. Robiła się cała sina. W ostatniej chwili wleciałam na koniu. Przepychając się przez tłum oglądających wyrok pociągnęłam za strzałę , która rozpędzona przecięła grubą linę. Yoona upadła ledwo żywa na ziemie. Podbiegłam do niej i posadziłam ją na konia. Potem podeszłam do Kim i rzekłam:
-Przyznam szczerze. Takiego ciosu poniżej pasa się nie spodziewałam. Kim nie udało ci się. Znów jestem górą.
-Ty podła czarownico! Zabrałaś mi Bayana!
-Nie ja go zabrałam, to on odszedł od ciebie i wybrał mnie. Gdybyś była inna może by cię pokochał...
-To nie koniec! Słyszysz?! To nie koniec! Jeszcze się zemszczę! Popamiętasz mnie ty wieśniaczko!
Wsiadłam na konia i popędziłam niczym wiatr do pałacu. Tam wezwałam szybko medyka i wytłumaczyłam wszystko Bayanowi był przerażony tym, że jego żona była do tego zdolna. Na szczęście Yoonie nic się nie stało wróciła do siebie. Na wieczór okazało się, że do pałacu przyjechał teatr cieni. Następnego dnia.....
Jak już zauważyliście zmienił się wygląd mojego bloga może dlateog że są Walentynki, jednak nie zamierzam zmieniać tła tak szybko, jeżeli wam nie przeszkadza to może zostanie tak jeszcze do wiosny. Jeżeli jednak macie problemy z odczytaniem opowiadania albo jakieś inne piszcie w komach. Właściwie ta część była bardzo krótka i beznadziejna, ale w końcu trzeba przebrnąć przez niektóre nudne wątki by później móc pisać coś ciekawego. Mam jednak nadzieję, że tak fatalnie nie wyszło. Ponieważ dziś są walentynki to zapraszam was do wysłuchania kilku koreańskich piosenek które bardzo kojarzą mi się z walentynkami:
Wesołych WALENTYNEK pełnych MIŁOŚCI! 💙
-Co się stało?-wybudzając się, zapytałam.
Bayan nerwowo zaczął kręcić głową i podbiegając do łóżka złapał mnie mocno za dłoń.
-Nie ruszaj się! Zaraz przyjdę. Pójdę tylko coś załatwić.-odparł Cesarz.
Nie ruszając się z miejsca , kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. W komnacie Bayana przesiedziałam cały dzień. W końcu nie wytrzymałam, wstałam i kazałam otworzyć straży drzwi. Już miałam przekroczyć próg , gdy zobaczyłam w wejściu Wanga , który szedł z bukietem polnych kwiatów. Byłam jeszcze dość osłabiona, dlatego ledwo trzymałam się na nogach. W pewnej chwili robiąc jeden krok, nogi mi zmiękły i wpadłam wprost w ramiona Wanga Yu. On swoimi silnymi rękami podniósł mnie i wraz z bukietem kwiatów niósł mnie do cesarskiego łoża, bym jeszcze odpoczęła. W tej samej chwili u progu drzwi pojawił się zdyszany Bayan, który od razu podbiegł do nas i zaczął się popychać z Wangiem. Zaczęli mnie traktować jak jakąś rzecz. Ciągnęli mnie i przekładali z rąk do rąk. Nagle upuścili mnie na podłogę.
-Nyang! Nyang!-przekrzykiwali się, pomagając mi wstać.
-Nic się nie stało! Dajcie mi spokój!-wstając otrzepałam swoje ubranie i stanęłam na przeciwko dwóch mężczyzn, którzy stykali się ramionami i wpatrywali we mnie jak w dzieło sztuki.
-Nigdzie nie pójdziesz.-odparł Wang Yu.-Zaopiekujemy się tobą.
-Tak.-odparł Bayan.-Że co? Jak to zaopiekujemy? Chyba ja zaopiekuje to mój pałac.
-Nie! To ja ją pierwszy....-ugryzł się w język.-Niech Nyang wybiera, kogo chce na opiekuna.
-Zgoda. Nyang wybieraj.-poparł Bayan.
Byłam po prostu w zamkniętym pomieszczeniu bez wyjścia. Nie wiedziałam co mam robić. Zaczęłam rozważać wszystkie możliwe rozwiązania, jednak ze wszystkich najkorzystniejszą wydawało mi się wybranie obu. Tak postanowiłam i tak powiedziałam. Ich zdziwienie było narysowane na twarzy. Byli tak zaskoczeni , że przez najbliższe chwile stali jak słupy soli. Przez kolejne dwa dni odwiedzali mnie regularnie. Donosili jedzenie, napoje, przekąski, czytali książki...Czułam się jak w raju, niestety ten raj miał donosicieli, którzy o wszystkim informowali Kim Young.W końcu Cesarzowa nie wytrzymała wezwała do siebie na wspólną kolacje Bayana , który dowiadując się o zaproszeniu , odmówił, mówiąc , że jest zbyt zapracowany.
-Zapracowany?! Tak?!-rozzłościła się Kim.-Już ja mu dam prace! Będzie się czołgał przede mną niczym jadowity wąż!
Zzieleniała z zazdrości popędziła do komnaty Bayana, w której wracałam do sił.
-Panie przyszła twoja żona-Cesarzowa Kim Young!-zaanonsował strażnik.
-Powiedz, że jestem zajęty!-wykrzyczał Cesarz karmiąc mnie zupą.
-Odsuń się durniu!-popchnęła strażnika i niczym słoń wparowała do pokoju.
Zobaczyła karmiącego mnie Bayana i Wanga czytającego książkę. Zatrzymała się wprost przed nami i poprawiając kosmyk włosów , wzięła głęboki wdech i dopiero zaczęła rozmowę. Mimo , że starała się mówić ze spokojem, to jednak jej głos był pełen nienawiści i okrucieństwa.
-Dobrze, że jesteś Kim.-rzekł Bayan.-Są tu wszystkie ważne osoby. Chcę wam coś oznajmić.
-Co takiego?-spytał Wang Yu.
-Nie chcę się już dużej ukrywać. Poza tym jestem głową państwa, dlatego chcę wam oświadczyć, że...
Wszystkim zaczęło bić mocniej serce, czułam , że zaraz nasze serca zapłoną ogniem.
-Ja kocham Nyang, a ona chyba mnie, dlatego też nie chcę Kim byś się wtrącała w moje sprawy. Nyang jest moją miłością i to z nią chcę dzielić resztę życia.
-Że co? A co ze mną?!-Kim o mało nie zaczęła zionąć ogniem niczym smok.
-Ty jesteś moją żoną, ale tylko na papierze. Przecież nasz związek został zaaranżowany od początku naszych narodzin i tylko on daje bezpieczeństwo naszym państwom. To jest umowa nic więcej. Jeżeli chcesz znajdź sobie jakiegoś mężczyznę, którego naprawdę pokochasz i dziel z nim resztę życia tak jak ja i Nyang.
Łzy napłynęły do oczu Kim i powoli zaczęły spływać po jej rumianych policzkach. Zrozpaczona otarła krople i z udawanym uśmiechem, zgodziła się na to co powiedział Bayan. Mówiła, że to nie jest dla niej problem. Może Cesarz jej uwierzył, ale mi oczu nie zamydliła, czułam , że tak łatwo się nie podda. Następnego dnia z rana do pawilonu służek wkroczyli strażnicy.
-Która z was to Yoona?!-krzyknęli rozglądając się po pomieszczeniu.
-To ja. Czy coś się stało?-spytała przerażona.
-Zostajesz skazana na powieszenie.-odpowiedzieli ciągnąc ją po ziemi w stronę dziedzińca, który był oddalony od pałacu około dwa kilometry i na którym odbywały się kary śmierci.
-Ale za co?! Co ja takiego zrobiłam?!-płakała Yoona.
-To rozkaz Cesarzowej Kim Young.-odpowiedział jeden ze strażników.
Yoona za nim trafiła na stryczek, spotkała się z cesarzową sam na sam, oko w oko.
-To ty jesteś przyjaciółką tej żmii Nyang?
-Tak Pani.
-Mam dla ciebie propozycję. Jeżeli zrobisz to co karzę , daruję ci życie.
-O co chodzi Pani?!
-Powiesz przed Cesarzem i wszystkimi, że twoja koleżaneczka Nyang miała romans z Wangiem kiedy została służącą do tego kradła jedzenie i...uderzyła mnie i obrażała moje imię.
-Pani , ale to kłamstwo! Nyang taka nie jest!
-Zamilcz! Wiem, że taka nie jest, bo jest jeszcze gorsza, ale mam cię za świadka. Na pewno podła zginie!
-Nie! Nie zrobię tego! Nigdy!
-W takim razie zostaniesz powieszona! Straże!
Przyszli uzbrojeni mężczyźni i wzięli za ręce bezbronną dziewczynę i ciągnąc ją po ziemi zaprowadzili ją na szubienice. Bezlitosna Kim spoglądała na Yoone i jej gruby sznur widniejący na szyi.
Wtym samym czasie szłam korytarzami w stronę pawilonu. Nad stawem spotkałam służkę, która prała ubrania w lodowatej wodzie. Spytałam ją co robi Yoona, od niej dowiedziałam się wszystkiego. Nie miałam chwili do stracenia, wbiegłam do zbrojowni i złapałam za łuk i strzałę a potem na porwanym koniu udałam się w pogoń na dziedziniec.
-Pani ja jestem nie winna! Puśćcie mnie! Błagam!-krzyczała zalana łzami przyjaciółka.
Nagle kat pociągnął za drewniany kołek, który powodował otwarcie się podłogi. Yoona została powieszona. Zaczęła się dusić, powoli traciła tlen. Robiła się cała sina. W ostatniej chwili wleciałam na koniu. Przepychając się przez tłum oglądających wyrok pociągnęłam za strzałę , która rozpędzona przecięła grubą linę. Yoona upadła ledwo żywa na ziemie. Podbiegłam do niej i posadziłam ją na konia. Potem podeszłam do Kim i rzekłam:
-Przyznam szczerze. Takiego ciosu poniżej pasa się nie spodziewałam. Kim nie udało ci się. Znów jestem górą.
-Ty podła czarownico! Zabrałaś mi Bayana!
-Nie ja go zabrałam, to on odszedł od ciebie i wybrał mnie. Gdybyś była inna może by cię pokochał...
-To nie koniec! Słyszysz?! To nie koniec! Jeszcze się zemszczę! Popamiętasz mnie ty wieśniaczko!
Wsiadłam na konia i popędziłam niczym wiatr do pałacu. Tam wezwałam szybko medyka i wytłumaczyłam wszystko Bayanowi był przerażony tym, że jego żona była do tego zdolna. Na szczęście Yoonie nic się nie stało wróciła do siebie. Na wieczór okazało się, że do pałacu przyjechał teatr cieni. Następnego dnia.....
Jak już zauważyliście zmienił się wygląd mojego bloga może dlateog że są Walentynki, jednak nie zamierzam zmieniać tła tak szybko, jeżeli wam nie przeszkadza to może zostanie tak jeszcze do wiosny. Jeżeli jednak macie problemy z odczytaniem opowiadania albo jakieś inne piszcie w komach. Właściwie ta część była bardzo krótka i beznadziejna, ale w końcu trzeba przebrnąć przez niektóre nudne wątki by później móc pisać coś ciekawego. Mam jednak nadzieję, że tak fatalnie nie wyszło. Ponieważ dziś są walentynki to zapraszam was do wysłuchania kilku koreańskich piosenek które bardzo kojarzą mi się z walentynkami:
Wesołych WALENTYNEK pełnych MIŁOŚCI! 💙
Fajny filmik :)
OdpowiedzUsuńPodziało sie trochę i czekam na ciąg dalszy ^^ czuję że coś się szykuje! Jak można im było tak przerwać >_< z Bayan są taką fajna parką tworzą :* Weny życzę i pozdrawiam my-dream-is-love.blogspot.com
No to prawda trochę się podziało no chciałabym zdradzić co będzie dalej no ale niestety...Postaram się jutro napisać kolejną część i czekam na nowy post u ciebie i także Pozdrawiam :)
UsuńRzeczywiście krótko, ale nie mów, że beznadziejnie, bo mi się ta część podobała i nie mam co do niej zastrzeżeń! Też uważam, że dużo się działo, w sumie jak Bayan przyznał się, że jest zakochany w Nyang to był taki dość kluczowy moment:) Zagrania Kim są naprawdę okropne... przykro mi, że jej złość zawsze znajduje sobie niewinne ofiary... na szczęście Nyang uratowała Yoonę. Yoona w ogóle bardzo mi zaimponowała, że jej nie wydała:)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i weny życzę!
W czym robiłaś filmik? Też się lubię tak bawić w movie makerze, okropnie dużo czasu to zabiera, ale zabawa super :D
Oj dziękuję że to według ciebie nie wyszło najgorzej,a filmik robiłam właśnie w Windows Movie Maker, lubię się tam ''bawić'' i w sumie racja, dużo zajmuje czasu, chociaż sama tego jakoś nie odczuwam za bardzo ;)
Usuń