Część 56
Bayan przez trzy dni nie wychodził z komnaty. Jedynym gościem byłam ja. Dopiero czwartego dnia po tym zdarzeniu cesarz wyszedł, wyszedł z powodu spotkania na kolacji w komnacie Wdowy Youngshi , która postanowiła zostać w naszym pałacu.
-Myślałam, że nie przyjdziecie.-odparła Wdowa.
-Jednak przyszliśmy. Czyżbyś była zdziwiona naszym widokiem?-spytałam.
Bayan siedział na przeciwko matki, ja po jego prawej stronie a koło mnie zasiadał Toghun z kamienną twarzą.
-No cóż skoro już wszyscy jesteśmy, to możemy zaczynać.-odparła Youngshi.
Sam posiłek przebiegał bez rozmów, w ciszy, lecz po zjedzonej kolacji Wdowa od razu przeszła do rzeczy. Zaproponowała cesarzowi by zrzekł się tronu, bo i tak jest chory wiele nie zrobi, a będzie mógł spokojnie cieszyć się życiem.
-Co? Może Seungnyang też przy okazji mam mu oddać?! Tego chcecie?! Tak?!-i znów się Bayan zdenerwował.
Rzucił miską ryżu o podłogę i zaczął wymachiwać pałeczkami.
-Uspokój się! Jesteś zbyt impulsywny, jednak coś masz po ojcu. Spójrz na brata to prawdziwa głowa państwa, nie da się wyprowadzić przez takie głupoty z równowagi. -mówiła teściowa.-Bayanie ja rozumiem twoją miłość do cesarzowej, ale niestety musisz być tego świadomy ,że kiedy odejdziesz ktoś musi zająć miejsce, również jako mąż Seungnyang i musi mieć potomka.
-Dosyć tego!-Bayan wstał i przewrócił stół do góry nogami, potem wyszedł z komnaty.
Wstałam z krzesła i powiedziałam:
-Cesarzowo Wdowo mylisz się, nigdy w życiu nie będzie miejsca w moim sercu poza Bayanem.
Wybiegłam z komnaty i pobiegł do komnaty cesarza, by go uspokoić, lecz tam go nie zastałam. Pobiegłam do ogrodu ,ale również i tam go nie zastałam. Nagle podbiegł do mnie zdyszany eunuch Park
-Cesarzowo! Cesarzowo!
-Co się stało? Gdzie jest cesarz?
-Właśnie o niego chodzi! Cesarz dostał furii, pierwszy raz w życiu widziałem go w takim stanie!
-Gdzie on jest?!
-Komnacie zarządzającej! Pani ale błagam uważaj!
-Nic mi nie będzie!
Biegłam ile sił w nogach po korytarzach, w pewnej chwili stanęłam na suknie i upadłam wprost przed Toghunem. Mężczyzna widząc to podbiegł do mnie i chciał pomóc mi wstać, lecz ja odepchnęłam jego ręce mówiąc, że to wszystko wina jego i Wdowy. Wstałam i pomknęłam dalej. Wbiegłam do komnaty a tam usłyszałam dźwięk zbitego szkła. Kiedy mój wzrok w końcu zobaczył męża, trzymał on w rękach wazon , robiąc zamach. Otoczenie wokół niego było przerażające, jakiś stolik rozwalony, wazony rozbite na małe kawałki, jakieś dokumenty leżące na podłodze a po środku tego bałaganu stojący on-Bayan kipiący od złości.
-Co ty robisz?! Odłóż ten wazon!
-Nyang ja jeszcze nigdy nie czułem takiej złości...nie wiem co się ze mną dzieje. Miałbym ochotę ich zabić. Nienawidzę matki! Nienawidzę jej! Jak mogła mnie tak oszukać? Przecież też jestem jej synem, To ze mną była dłużej. A on? Tak mu ufałem! Jak mógł mi to zrobić? Nie rozumiem , nie chce rozumieć...
-Bayanie co chodzi o Toghuna to nie jego wina ,że jest jej synem. Jakby nie było sam żył w kłamstwie przez tyle lat, też mu pewnie ciężko.
-Tłumaczysz go jeszcze?!
-Wiem, że jesteś zły, ale takie są fakty. Kochanie policz do dziecięciu , weź głęboki wdech i chodźmy na spacer.
-Nie oddam mu tronu. Zyska go po mojej śmierci wcześniej tego nie uczynię, nie zrzeknę się dla niego.
-Rozumiem, a teraz podaj rękę i pójdziemy do ogrodu. Jest taki piękny wieczór, szkoda być zamkniętym w murach pałacowych.
-Jeśli chcesz to idź sama, ja wrócę do komnaty. Nie mam ochoty dziś na spacery.
Cesarz odszedł ,a ja nawet bez niego wyszłam z dworu. Poszłam na mostek z skąd spoglądałam na odbicie gwiazd w stawie. Wieczór był chłodny, ale przyjemny. Wiatr delikatnie wiał, a księżyc oświetlał otoczenie. Stałam tam przez dłuższy czas, zapatrzona w jeden punkt. Już miałam wracać kiedy zobaczyłam wchodzącego na mostek Toghuna. Wyraźnie jego reakcja wskazywała na to, że się mnie tam nie spodziewał. Zmierzyliśmy się wzrokiem, po czym miałam go już wyminąć gdy rzekł:
-Zaczekaj cesarzowo.
-O co chodzi?-spytałam chłodnym tonem.
-Ja wiem, że myślicie, że jestem zdrajcą, ale naprawdę dowiedziałem się nie dawno. Byłem w ogromnym szoku, z początku myślałem, że coś się dzieje z Wdową do czasu , aż nie pokazała mi znaczących dowodów. Chociaż jestem jej synem, to nigdy nie powiem jej matko, ani się nie zmienię. Dalej będę tym Toghunem wiernym państwu i cesarzowi.
-No oczywiście skoro będziesz władcą to państwo musi być dla ciebie ważne.
-Nie zmienię tego co się stało, nie zmienię swojej przeszłości, ale przyszłością mogę wykazać , że nie chodzi mi o władzę.
-Ale jak tego chcesz dokonać?
-Możesz w to nie wierzyć, ale ja nie chcę tego tronu, nie chcę zastępować Bayana w państwie ani w małżeństwie.
-I tak się nie stanie, nie zastąpisz go bo to będzie już inna historia. Jeśli naprawdę jest tak jak mówisz ,to zamiast słów użyj swych czynów. Słowa są jak wiatr, nieuchwytne i niewidoczne.
-Przekonasz się o tym Pani już niebawem. Przysięgam.
-Pozwól , że spytam. Kto jest twoim ojcem?
-Niestety nie wiem. Odkąd dowiedziałem się prawdy, pytałem Wdowy, lecz ona niczego mi nie powiedziała. Szukam odpowiedzi na własną rękę, bo chociaż jest mą matką to nie potrafię jej za nią uważać.
Spojrzałam na niego kątem oka i odeszłam. On został i stał na moście tak jak ja wcześniej. Zmierzając w stronę pałacu, koło mnie przebiegł sługa. Ewidentnie biegł do Toghuna. Postanowiłam stanąć i zobaczyć cóż to za pilną wiadomość ma dla przyszłego władcy. Zrobiłam kilka kroków w przód by lepiej usłyszeć.
-Toghunie, znaczy panie! Chodzi o to, że twój ojciec...Buddo wybacz ! Znaczy Joo Yong...on nie żyje.
-Co?! O czym ty mówisz?!-zerwał się mężczyzna.
-Dostał bólu serca , upadł i...odszedł.
-Każ szybko przygotować konia! Biegnij!-Toghun pośpieszał sługę.
Słysząc to zaczęłam mieć pewne podejrzenia odnośnie śmierci namiestnika. Pobiegłam do pałacu i jednemu z zaufanych strażników kazałam jechać do domu Joo Yonga i przeszukać go. Natomiast jednej ze służek w cenie oddania wolności, kazałam śledzić Wdowę Youngshi. Sprawa wydawała się dziwna. Po tamtych wydarzeniach nie byłam pewna już niczego. Przyznam szczerze, że podejrzewałam w tym momencie matkę Bayana, że maczała palce w śmierci tego mężczyzny.
Tydzień później:
Do komnaty wszedł Toghun. Uklęknął przed nami i zaczął:
-Cesarzu , Cesarzowo chciałem wam to dać osobiście.-wyciągnął dłoń w naszą stronę, a w niej trzymał zwiniętą w rulon kartkę papieru.
-Co to jest?-zapytał Bayan.
Po chwili do nas dołączyła Wdowa Youngshi. Jej zdziwienie rysowało się na twarzy, kiedy ujrzała w naszej komnacie klęczącego syna.
-Toghunie , synku co tu robisz? Co się dzieje i czemu klęczysz? Wstań!-próbowała wybadać sytuacje.
-Cesarzowo Wdowo wybacz, ale proszę, nie zwracaj się tak więcej do mnie. Czasu się nie cofnie i moich wspomnień i przeszłości również. Chcę być dalej Toghunem oddanym cesarzowi i jego żonie.-odpowiedział mężczyzna.
Podczas ich rozmowy przeczytałam ten dokument. Okazało się, że Toghun zrzekł się tronu na czas panowania Bayana i pozwala mu rządzić aż do ostatniego oddechu nie podważając jego autorytetu. Podpisał i oznaczył dokument swoją pieczęcią. Ten skrawek papieru był dla mnie niczym gwiazda z nieba. Pozwolił mi być spokojniejszą, lecz pokazał prawdziwe oddanie głową państwa. Od razu przekazałam go w ręce męża. Przeczytał ,po czym podniósł głowę i powiedział:
-Youngshi nie musisz już dramatyzować twój ukochany syn pozwolił mi rządzić aż do śmierci. Przykro mi , ale musisz jeszcze poczekać na władzę.
-Jak ty się zwracasz do matki?! Urodziłam cię a ty mną tak gardzisz?!
-Od kiedy ci to przeszkadza?! Powiedziałem ci już, że nie jesteś moją matką i już nigdy nie pozwolę ci nią być.
-Toghunie synusiu dlaczego to robisz? Wiem , że ważna jest dla ciebie ojczyzna więc dlaczego pozwolisz się jej stoczyć? Bayan zniszczy nasz dom...
Wdowa podeszła do mężczyzny, złapała go za dłoń i swoim paraliżującym wzrokiem starała się zmienić jego zdanie. Był on niewzruszony na błagania kobiety. Jak to on, lecz teraz jeszcze bardziej ze zlodowaciałym wyrazem twarzy i z spłakanym wzrokiem wbitym w podłogę powiedział:
-Nie chcę zabierać tronu, nie chcę być czyimś bratem z przymusu...Ostatni czas spowodował wielkie wzburzenie, kilka dni temu z tej ziemi odszedł mężczyzna który mnie wychował...Nie jestem gotowy by wrócić do siebie, dlatego proszę cię Wasza Wysokość pozwól mi wyjechać. Chcę opuścić ten pałac , a wrócę w odpowiednim momencie.
-Skoro taka jest twoja wola, niech tak się stanie. Wyjedź i wróć po mojej śmierci. -odparł chłodno Bayan.
Cesarzowa Wdowa dostała szału, zaczęła krzyczeć, płakać i klękać. Straże na rozkaz męża wyprowadzili ją siłą. Toghun wyszedł zaraz za Youngshi. W tej chwili przypomniałam sobie, że jeden z moich ludzi w domu jego ojca znalazł list. Oczywiście znając jego treść postanowiłam go oddać prawdziwemu adresatowi, również jako podziękę za ten wielki gest z jego strony. Pobiegłam do swojej komnaty, po czym wybiegłam z pałacu i w ostatniej chwili zatrzymałam siedzącego już na koniu niegdyś wiernego sługę, lecz teraz następcę tronu.
-Cesarzowo Seungnyang stało się coś?
-Tutaj jest list od Joo Yonga, napisał go przed zabójstwem. Chyba tego się spodziewał.
-Zabójstwa? O czym Pani mówisz? Przecież mój ojciec zmarł na serce.
-Ktoś zrobił wszystko by tak myślano. Ten list ci to udowodni. Prawdopodobnie trutka, którą mu podano wywołała takie skutki, że serce przestało mu bić.
-To nieprawda! To absurd! To musi być jakaś pomyłka!
-Przeczytaj i sprawdź sam. Ja pozwoliłam go sobie przeczytać i myślę, że ten list wskaże ci sposób na odkrycie całkowitej prawdy.
Mężczyzna wręcz wyrwał mi kartkę papieru z dłoni i zaczął czytać, jego oczy zaszkliły się, by po chwili wypuścić małe krople , spływające po policzkach.
"Kochany Synu, Toghunie, mój dzielny wojowniku, na wstępie chciałbym cię bardzo przeprosić. Wiem, że to niczego nie zmieni, lecz wiedź, że żałuję że cię tyle lat oszukiwałem. To jest niewybaczalne! Chodź nie jesteś moim prawdziwym synem, to chcę byś wiedział, że nigdy nie poczułem że jesteś dla mnie obcy, że nie jesteś z tej samej krwi...Pokochałem cię od pierwszego momentu, i chciałem cię wychować jak najlepiej, myślę , że mi się to udało. Pamiętam dzień w którym cię znalazłem. Mam wrażenie, że to się stało wczoraj, to jedyne tak wyraźne wspomnienie w moim życiu. Kilka dni przed tym jak cię znalazłem, małego, bezbronnego, umarła mi żona. Nie mieliśmy dzieci, mój świat wtedy się zawalił. Chciałem odjeść na zawsze, nie widziałem sensu by żyć, do momentu w którym idąc przed siebie by znaleźć miejsce na zakończenie swego życia-spotkałem ciebie. Czułem, że to znak, że powinienem żyć. Szybko znalazłem sens życia. Bałem się dnia kiedy prawda wyjdzie na jaw , ale mieliśmy tyle pięknych wspólnych lat. Dziękuję za to Buddzie. Skoro to czytasz prawdopodobnie mnie już nie ma. Przepraszam, że cię opuściłem, ale nie była to moja wola. Czuję, że za niedługo zniknę całkowicie. Cesarzowa Youngshi nie lubi przeszkód, a ja nią jestem. Pewnie ci nie powiedziała kto jest ojcem..Jedyne co mogę dla ciebie zrobić to pomóc odkryć ci całkowitą prawdę. Znajdź człowieka, starca o przezwisku Ślepy Wilk on ci ją wyjawi. Ja nie miałem odwagi po nią sięgnąć , ale ty jesteś inny, płynie w tobie cesarska krew. Gdy osiągniesz władzę, nie zapominaj co jest najważniejsze.
Kocham cię synku, na zawsze twój ojciec-Joo Yong. "
-Toghunie co chcesz zrobić?
-Najpierw dowiem się prawdy, a potem uczynię wszystko by sprawiedliwości stało się zadość.
I mamy kolejną część ^^ świetnie :)
OdpowiedzUsuń