kursor

Rainbow Pinwheel - Link Select

Translate-Tłumacz

wtorek, 3 listopada 2020

"Dynastia Shin Jin"

 Część 55

-Toghunie chciałam ci serdecznie podziękować. Dzięki twojemu pomysłowi dostałam czas, który Bayan chciał nam odebrać. -powiedziałam.

-Nie musisz Pani, dziękować. To moja rola, by robić wszystko żebyście byli szczęśliwi. Cieszę się, że wróciłaś do pałacu.-oznajmił mężczyzna. 

-Dużo czasu nie minęło od morderstwa Yoony, ja do teraz nie mogę sobie z tym poradzić, a ty pewnie jeszcze bardziej cierpisz...A mimo to tak dzielnie idziesz do przodu. Podziwiam cię, ja boję się myśleć co będzie kiedy...-postanowiłam nie kończyć, gdyż nawet słowa doprowadzały moje serce do rozpadu. 

-Nie mam wyjścia muszę sobie jakoś radzić. Utraciłem jedną miłość, ale została ze mną druga, ta która była wcześniej niż Yoona. Tą miłością jest służba cesarzowi i krajowi.-odpowiedział Toghun.-Jeśli się ma jeszcze jakąś miłość, kogoś kto nadal stoi u twego boku i podtrzymuje cię przy życiu  to przejdziesz przez to wszystko, aż z czasem dasz radę znów żyć sam. Więc pamiętaj człowiek by żyć musi mieć dwie miłości, jedną która bywa nietrwała i jedną która zostanie przy nas gdy ta pierwsza odejdzie.

-Co masz na myśli?-zapytałam.

-Ta miłość nietrwała to miłość do ludzi, którzy sami są nietrwali bo rodzą się i umierają , a miłość trwała , która z nami zostanie to zainteresowania, talenty, umiejętności, praca, samorealizacja.-odpowiedział. 

Spojrzałam w oczy Toghuna, którego spojrzenie było tak bardzo chłodne, jakby cały świat dotknęła mroźna zima. W pewnej chwili podbiegł do nas eunuch Park. Przestraszona odwróciłam się w jego kierunku z myślą, że może coś z mym mężem. Od razu spytałam co się stało, sługa złapał głęboki wdech i powiedział, że Bayan pijany czeka w altanie na mnie. Wiedziałam, że nie mogę tracić żadnej z chwili, bo czas był policzony. Odkąd wróciliśmy do pałacu, na każde wezwanie cesarza biegłam. Starałam się każdą chwilę spędzić jak najlepiej. Wiedziałam gdzieś tam, że przyjdzie dzień kiedy go już nie będzie , ale choćbym nie wiadomo jak bardzo chciała się na to przygotować to nie byłam w stanie. Zawsze kiedy patrzyłam mu w oczy, kiedy trzymałam jego ręce, kiedy byłam w jego objęciach chciałam by to się nigdy nie kończyło...Wtedy też zapominałam o tym, że jest chory, a kiedy znów mi w głowie wyrzucano , że za niedługo go stracę, przygryzałam wargi i ściskałam łzy w oczach, a potem znów starałam się uśmiechać, tak by nie dostrzegł mojego smutku na twarzy. Najgorsze momenty były kiedy bywałam sama, wtedy w ogrodzie nad stawem, bądź gdzieś przed komnatą Bayana ,wylewałam morza łez, wypłakiwałam cały ból który zniewolił moje serce i  głowę. 

Tym razem też biegłam, pędziłam prosto do Bayana. Mając go już w zasięgu wzroku, zwolniłam. Biegał po altanie z zawiązanymi oczami i próbował schwytać jedną z konkubin. Stanęłam przed nim i chłodnym wzrokiem patrzyłam na niego. Trwało to dłuższą chwilę. Nie podobało mi się, że tak często  sięgał po alkohol, jednak zezwalałam na to, nie reagowałam gdyż czułam , że on tego potrzebuje. Może chciał zapomnieć, a może go coś bolało i tak chciał uśmierzyć ból...Trudno było mi stwierdzić, lecz jeśli taka była jego wola nie chciałam mu tego zabraniać. 

Nagle podbiegł do mnie chwiejnym krokiem ,tak jak dziecko co dopiero zaczęło chodzić, złapał mnie w objęciach po czym zdjął kawałek materiału z oczu i mrużąc oczy, tak jakby wyraźnie mnie nie widział, roześmiał się głośno i bardzo głośno, wręcz wydzierając się mówił:
















-Nyang! Patrzcie kobiety! Schwytałem swoją największą i jedyną miłość życia! To jest Seungnyang wasza cesarzowa, a moja żona! Chociaż każda z was jest ładna, to jednak moja Nyang jest najpiękniejsza! Te jej piękne duże oczy, ten nieduży nosek, te usta...

-Bayanie przestań! Proszę cię.-nie mogłam tego słuchać. 

-No co?! A to nie prawda?!

-Bayanie proszę cię chodźmy z stąd. Zabiorę cię do ogrodu, pospacerujemy. 

Cesarz podszedł do mnie oparł się o moje ramię jedną ręką, a drugą zaczął pokazywać:

-Nyang spójrz tam i powiedz co widzisz?

-Widzę...widzę mur, a za murem daleko tam jest wioska. 

-A co jest za wioską?

-Góra. 

-A za górą?

-Nie rozumiem do czego zmierzasz. 

-Bo tam daleko , daleko z stąd jest morze i tam poznaliśmy się pierwszy raz. Byłaś wtedy chłopcem! To niesamowite co nie?! 

Poddani zaczęli dziwnie się patrzyć i szeptać między sobą. Nie chciałam dłużej tego znosić. Wzięłam cesarza pod ramię i zaprowadziłam go do komnaty. Pomogłam mu się położyć do łoża cesarskiego, potem siadłam przy nim i głaskając go po głowie rzekłam:

-Panie prześpij się trochę. Musisz wytrzeźwieć bo jeszcze dziś mamy spotkanie z namiestnikami i przyjeżdża Cesarzowa Wdowa.

-Po co? Poczekaj...Już wiem! Będziecie szukać cesarza! Jakiegoś krewnego dalekiego, który mnie zastąpi jak mnie spalicie. Znakomicie...

-Bayanie przestań! Takie są procedury, dobrze o tym wiesz. Przecież ty jeszcze długo będziesz żył. Musimy tylko spełnić ten obowiązek. 

-Tak i wszyscy już będą wiedzieć , że ich młody i przystojny cesarz już odchodzi, pewnie większość się będzie cieszyć. 

-Przestań! Nie będę tego słuchać! Jesteś moim mężem i będziesz nim na zawsze!

-Nyang nie ma takich słów jak na zawsze, lub wiecznie. Żyjemy w przemijaniu, wszystko przemija bo takie jest życie, więc nie używaj tych słów ,które nie istnieją w tym świecie. 

Nie miałam już słów , które chciałam wtedy powiedzieć, więc po prostu trzymałam go za dłoń i w milczeniu czekałam aż zaśnie. Sen przyszedł dość szybko. Podczas kiedy Bayan spał, ja poszłam przywitać Cesarzową Wdowę. Wyszłam na plac a ona tam stała i rozmawiała z Toghunem. Gdy podeszłam do nich mężczyzna odszedł. Ja składając pokłon matce cesarza, zaprosiłam ją do środka. Ona zamiast przejść w milczeniu jak zwykle musiała się czegoś przyczepić:

-A gdzie twój mąż a mój syn? Nie przyszedł matki przywitać? 

-Teraz odpoczywa. Za chwilę się obudzi, pójdę do niego pomóc się mu przygotować, a ty Cesarzowo Wdowo idź do komnaty i zjedz posiłek i pomyśl o kandydaturze na cesarza. 

-Nie musisz się martwić. Już mam wspaniałego kandydata. Do tego jest bliską rodziną Bayana. 

-Przecież nie ma już żadnej bliskiej rodziny. Znalazłaś kogoś? 

-Idź do męża dowiesz się wszystkiego na spotkaniu. 

Bayan już był przygotowany, gdy weszłam do jego komnaty. Stanęłam przed nim i poprawiłam mu tylko włosy. Posłałam mu delikatny uśmiech i powiedziałam byśmy już szli do sali tronowej. Nagle spojrzałam w prawo i nie widziałam tam cesarza. Odwróciłam się gwałtownie do tyłu, a on z kwaszoną miną ściskał kawałek materiału na jego nodze. Podbiegłam do niego położyłam dłoń na jego plecach a drugą dałam pod jego rękę i spytałam co się stało. On krótko odpowiedział: 

-Boli.

-Ale co ? Noga?!

-Tak...Nyang poczekaj chwilę, zaraz pójdziemy. 

-Wcale nie musimy. To może poczekać, mogę iść wszystko odwołać. To nie jest problem. 

-Nie idź! Zaraz przestanie! Poczekaj! Zostań tu i poczekaj, proszę...Musimy dziś mieć potencjalnych zastępców, bo nie wiem ile jeszcze wytrzymam. 

-Dobrze, niech tak będzie.

Ten ból niestety trwał dłużej niż się nam wydawało. Spóźniliśmy się na zebranie. Wszyscy już tam byli i czekali z niecierpliwieniem na nas. Ja powoli wprowadziłam Bayana na tron, potem zajęłam obok niego miejsce. Namiestnicy wydawali się już nie poznawać własnego Pana. Nie kryjąc się komentowali w jakim to cesarz jest w złym stanie, jak źle wygląda i co będzie potem. W ostatniej chwili zmieniliśmy plany i to ja zaczęłam wygłaszać przemówienie, podczas gdy mąż ledwo siedział na tronie i wydawał pomruki bólu. Potem przeszliśmy do proponowania kandydatów. Niestety nie wielu namiestników brało udział w tym gdyż po prostu takich osób na objęcie cesarstwa nie było wielu. 

-Może Chen Jung? Jest ogarnięty, sprawiedliwy i ma twardą rękę, zna się na rzeczy i umie zarządzać, ma dużą posiadłość, oraz jest kuzynem zmarłego cesarza. -zaproponował jeden z przybyłych. 

-Ile on ma lat? -spytał Bayan. 

-W tym roku kończy sześćdziesiąt dwa lata. -odpowiedział mężczyzna.

-Taki starzec ma być mężem naszej młodej cesarzowej?! Nigdy w życiu! Nie zgodzę się na to! -oburzył się cesarz. 

-Ja też jestem przeciwny. Myślę, że taki dojrzały mężczyzna nie nadaje się na cesarza z powodu swojego wieku. Świat idzie do przodu, a on już nie da rady tak dobrze rządzić. Państwo musi się rozwijać ,iść z duchem czasu i potrzeba młodszej krwi. -dodał Toghun. 

-To może Kim Bi Gun? -padła kolejna propozycja.-Młody, dużo w nim energii, rozwojowy, myślę że będzie to odpowiedni kandydat. 

-Ten Kim Bi Gun? Wnuk siostry mojej babki?-dopytywał Bayan. -On ma przecież szesnaście lat! Jest za młody dla Seungnyang! 

-Panie wybacz, że to powiem , ale szukamy władcy godnego tronu, a nie zastępczego męża dla wspaniałej cesarzowej. -odparł namiestnik. 

-Przestańcie! Ja już wam powiem kogo wybierzemy!-krzyczała Cesarzowa Wdowa. -Cesarzem będzie brat Bayana.

Nagle zapadła cisza. Spojrzałam na Wdowę , wzięłam kilka wdechów i wstałam z tronu by dopytać czy dobrze słyszałam, że mój mąż ma brata. Cesarz siedział nie ruchomo, w olbrzymim szoku. Cesarzowa Wdowa zaczęła się śmiać na cały głos. Nie wiedziałam co się działo, nikt tego nie wiedział. Kiedy matka Bayana przestała się śmiać, wyszła na środek i zaczęła mówić. 

-Tak cesarz ma brata. Teraz mogę to wszystkim powiedzieć! Jest idealna okazja! Pewnie się zastanawiacie jak to możliwe, a więc już wam tłumaczę. Ci starsi na pewno coś pamiętają. Byłam młodą dziewczyną, byłam w pierwszej ciąży. Potem ojciec Bayana odesłał mnie z pałacu bo niby nie mógł na mnie patrzeć po stracie dziecka, które poroniłam. To nieprawda! Odesłał mnie bo to nie było jego dziecko. 

-Co?! Chcesz powiedzieć, że zdradziłaś mojego ojca?!-wtrącił Bayan nie mógł uwierzyć w te słowa.

-Nie zdradziłam ,bo  go nigdy nie kochałam. Nienawidziłam go, tak bardzo, że życzyłam mu śmierci. Myślałam, że już nigdy nie będzie lepiej, ale pojawił się pewien mężczyzna w mym życiu, który mnie doskonale rozumiał, wiedziałam , że to miłość, chociaż był znacznie starszy ode mnie, to kochałam go najmocniej w życiu. To właśnie jego było dziecko , które twój ojciec kazał mi się pozbyć. Nie zrobiłam tego, nie mogłam. Urodziłam i porzuciłam. Jednak nikt o tym nie wiedział, nawet cesarz. Jakby wiedział, że urodziłam go, to by mnie zabił. Ludzie widzieli , że byłam w ciąży, cesarz nie życzył wtedy sobie żadnych plotek więc rozesłał plotki , że poroniłam. 

-Skąd wiesz, że twój syn żyje skoro go porzuciłaś? 

-Bo obecnie jest tu z nami. Mój dorosły synek, jest w tej sali tronowej.

-Co?!-nie wytrzymałam.-Wytłumacz to Cesarzowo Wdowo.

Okazało się, że niemowlę było porzucone , a znalazł je wędrowiec. Cesarzowa Wdowa zapłaciła za zdradę, wygnaniem. To właśnie na wygnaniu zaczęła szukać chłopca. Znalazła go i postanowiła dyskretnie przyprowadzić do pałacu wraz z mężczyzną , który go wychowywał. Wędrowiec został jego ojcem a za milczenie dostał posadę w pałacu. On wraz z synem cesarskim mieszkali blisko pałacu i brali udział w życiu dworskim. Syn Youngshi niczego nie wiedział , ale jego prawdziwa matka obiecała, że wyjawi któregoś dnia prawdę i to zrobiła tego dnia. 

-Czyli ja mam brata? Kim on jest?! Mów! Mów kim jest on i mężczyzna z którym zdradziłaś mojego ojca!-rozgniewał się Bayan. 

Nagle z rzędu namiestników na środek wyszedł Toghun, wszedł na pierwsze dwa schodki i uklęknął wraz z puszczoną głową , mówiąc: 

-Cesarzowo, cesarzu błagam was! Wybaczcie mi! Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, lecz  prawdę znam od niedawna. Sam tego jeszcze nie pojmuje  i nie dowierzam temu, jednak jest na to dowód. 

-Toghunie o czym ty mówisz?!-nie mogłam wyjść z szoku. 

-Pani, ja jestem tym synem Cesarzowej Wdowy , a bratem twojego męża. -odpowiedział, ze spuszczonym wzrokiem.

Nagle mnie ścisnęło w sercu, poczułam uderzenie gorąca i upadłam na kolana spoglądając na wszystkich  zebranych po kolei. W pewnej chwili Bayan próbował wstać, jednak jakby jego nogi odmówiły mu posłuszeństwa, od razu z powrotem siadł. Rozkazał sługą pomóc mi wstać, a sam po chwili przemówił:

-To niemożliwe. Kłamiesz! Oboje kłamiecie! Gdzie macie ten dowód?! To jest nieprawda! To się nie dzieje naprawdę ! 

-Panie to prawda. Prawda w najczystszej postaci. Toghun nie jest moim prawdziwym synem. Wybacz mi! Poniosę wszelką karę! Toghun jest twoim bratem a synem Cesarzowej Wdowy.-przemówił przybrany ojciec mężczyzny Joo Yong.-To ja byłem tym wędrowcem, który odnalazł cesarskiego potomka i to ja go wychowałem a za milczenie zyskałem posadę namiestnika. 

-To nie jest mój brat! To nie jest cesarski potomek! To nie syn mojego ojca! -krzyczał cesarz.-Jak śmieliście mnie tyle lat oszukiwać?! Ufałem wam! Cesarzowo Wdowo nie jesteś już moją matką! Wyrzekam się ciebie! Nienawidzę ciebie . Nienawidzę wszystkich! Wynoście się! 

-Nie tak szybko. Skoro się tu zebraliśmy to zdecydujmy. Wszystko mamy już wyjaśnione. Rozumiem , że jesteście w dalszym szoku, ale tu chodzi o państwo. Trzeba wybrać następcę, mimo wszystko. Macie dowód, że Toghun jest moim synem, a więc myślę, że dokonacie słusznego wyboru. Kto z was jest za kandydaturą  Toghuna na cesarza niech podniesie rękę.-ze spokojem w głosie i uśmiechem zabrała głos Youngshi. 

Nagle nastało milczenie. Namiestnicy zaczęli patrzeć na siebie znacząco, po czym zaczęli podnosić kolejno ręce. Zdecydowana większość była za Toghunem na cesarza. Potem każdy namiestnik podpisał stosowną deklarację i w końcu wszyscy wyszli, wszyscy prócz Cesarzowej Wdowy, Joo Yonga, Toghuna i nas. Zostaliśmy w pustej sali tronowej. Bayan zaczął płakać i mówić jak mogła mu to jego własna matka zrobić. Ona bez emocji powiedziała:

-Urodziłeś się później, jesteś synem cesarza, którego tak pragnął. Toghun był poczęty z miłości,  a ty z obowiązku. 

-Czy ty mnie kiedyś kochałaś? 

-Bayanie nie byłeś niczemu winien, ale za bardzo przypominałeś mi cesarza. Były momenty, ze nie mogłam na ciebie patrzeć, traktowałam cię jak obowiązek: wychować, doprowadzić do tronu i tyle. Jednak zawsze widząc cię na tronie widziałam Toghuna. Wiedziałam, że byłby lepszym cesarzem. Chociaż nie podałeś się na ojca z charakteru to wiedząc o tym, że jesteś jego synem ...nie radziłam sobie z tym. Czekaąłm na ten dzien od tylu lat, aż w końcu mój synek zajmię twoje miejsce.

Trzymałam Bayana cały czas za rękę, czułam jak cała mu drży, patrzyłam na niego i widziałam jak cały świat mu się wali, wszystko co znał i wiedział stało się obce i fałszywe. Yoo Jong z załzawianymi oczami wręczył nam pismo, które mówiło, że rezygnuje z posady namiestnika i opuszcza dwór. Potem wyszedł. Toghun spojrzał na niego i zawołał: "Ojcze nie odchodź, zaczekaj". Mężczyzna odwrócił się w stronę wołającego go syna i oznajmił: 

-Nie mów tak do mnie. Będziesz cesarzem, a ja zwykłym wędrowcem. Wychowałem cię jak syna, ale od teraz nie jestem już twoim ojcem. Żegnaj Toghunie. 

Toghun nie wytrzymał przeprosił wszystkich i wyszedł. 

-Wdowo wyjdź! Wyjdź z sali! Zostaw nas samych! Nie chce cię tu dziś widzieć! -krzyczał Bayan.

Wdowa wiedziała, że w tej chwili już nic nie zdziała. Spojrzała na nas z pogardą i mówiąc: "I tak nie uciekniecie od tego. Wrócimy do tematu. Przykro mi Bayanie , że twoje ostatnie chwile będziesz spędzał na smutno, ale czym szybciej z tym się pogodzisz, to zdążycie zapisać jeszcze w swojej historii jakieś miłe wspomnienia."-Youngshi odeszła zostawiając nas samych z tym ciężarem prawdy. 


1 komentarz: