Część 33
-No w końcu się obudziłaś.-odparła jakaś dziewczyna klęcząca nade mną.
-Gdzie ja jestem? Co się stało?-wstałam dotykając obolałej głowy.-Gdzie jest Hye Kyo?
-Byłaś nieprzytomna. Handlarze cię tu przyprowadzili jutro idziemy na targ , tam będą nas sprzedawać.-odpowiedziała dziewczyna.-A Hye Kyo z pewnością przebywa w innym lochu.
-Co? Handlarze kobiet?! Ja nie mogę! Ja muszę z stąd uciec!-byłam w szoku powoli wszystko do mnie dochodziło, z panikowałam.
-Z stad nie ma ucieczki. Wyjść możesz martwa lub żywa, z tym że żywa to tylko za pieniądze. Jeżeli masz bogatą rodzinę jest dla ciebie szansa. Chyba że trafisz do jakiegoś zamożnego i dobrego kupca, jeśli będziesz miała szczęście.-zaczęła opowiadać dziewczyna.-I tak miałaś szczęście że trafiłaś dzisiaj bo jutro od razu będzie sprzedaż. Jak ci się uda to długo tu nie będziesz siedziała. W ogóle to jestem Hyorin a ty?
-Jestem...Mam na imię Nyang. Ale w którym jesteśmy państwie? -szukałam jakiejś informacji by móc ją wykorzystać do ucieczki.
-Jesteśmy w państwie cesarza Bayana Jina. W sumie to mamy jakieś osiem godzin piechotą do pałacu. -odparła Hyorin.
Zakończyłyśmy rozmowę, nie miała ochoty więcej mówić. Siadłam w rogu lochu i rozglądałam się. Widziałam w nich pełno kobiet siedzących jedna przy drugiej zbitych głodnych i przerażonych. Jakiś mężczyzna chodził i podawał na jeden loch jedną miskę ryżowych klusek, było ich tak mało że dziewczyny rzucały się za jedzeniem często bijąc się o nie. Słyszałam też różne historie kobiet, które opowiadały jak tu się znalazły. Zazwyczaj były to młode sieroty o które nikt nie dba i nie miały dachu nad głową. Opowiadały też, że starsze kobiety które nie są potrzebne z powodu wieku zostają zabijane. Jednak wiele z nich zostało służkami w pałacu, na dworze cesarza Bayana. Los był okrutny dla kobiet, były poniżane głodzone i bite. Były nic nie wartymi śmieciami, które nie miały prawa się sprzeciwiać , wyrażać opinii czy też zajmować ważne stanowiska w państwie. Nie które kobiety całe życie były niewolnicami. Urodziły się i umarły jako niewolnice.
Dzień później:
Byłyśmy już w drodze na targ. Cały sznur kobiet przywiązanych kajdanami maszerowały jedna za drugą w stronę być może lepszego życia niż to które zaznały w lochach u handlarzy.
W pewnym momencie moje oczy w tłumie ludzi dostrzegły Toghuna. Musiałam szybko reagować by mnie zauważył, dlatego też zaczęłam krzyczeć:
-Toghun! Toghun! Ej Toghun! To ja Nyang! Tu jestem! Toghun.
Właśnie w chwili mówienia mężczyzna się odwrócił. Spojrzał na mnie i znieruchomiał. Starałam się mu szybko i dokładnie przekazać informację, by mógł mnie z stamtąd wydostać.
-Idziemy teraz na targ tam będziemy sprzedawane proszę uratuj mnie. Błagam Toghun.-jednak mężczyzna nie drgnął. Przeszłam koło niego a on stał dalej. Nie byłam pewna czy mnie zrozumiał czy usłyszał, jednak miałam nadzieje , która mnie nie zawodziła. Kiedy nic nam nie zostaje to możemy mieć tylko nadzieje. Dobiegł już wieczór. Licytacja została otwarta. Po kolei zostały wystawiane dziewczyny i prezentowane, wszystkie starały się przypodobać swoim kupcom, jednak ja nie miałam zamiaru się wysilać. Co pewien czas było słychać tylko:
-Kto da więcej? Po raz pierwszy po raz drugi i trzeci...Sprzedana! Sprzedana!
Po chwili przyszła moja kolej. Stanęłam na drewnianym podniesieniu i stałam z opadłą miną. W końcu handlarz rozpoczął moją prezentacje:
-Młoda, silna, ale patrzcie jaka śliczna. Widzicie tą buzię? Te delikatne rysy i piękne długie czarne włosy? Takie jak tej nigdzie nie znajdziecie! Potrafi prać, gotować , sprzątać...Jednak ona nie jest zwykłą kobietą. Ona potrzebuję mężczyzny którym ona się zaopiekuję a on nią.-zaczął się głośno i przeraźliwie śmiać.-To zaczniemy może od dwóch woreczków złota. Kto da dwie sakiewki?
-Ja!-podniósł rękę stary łysy przy kości i śliniący się mężczyzna.
-Kto da więcej?-zapytał handlarz.
-Ja dam!-krzyknął jakiś młody mężczyzna.
Ja stałam tam i starałam się w tłumie wypatrzeć Toghuna jednak nigdzie go nie widziałam. Właśnie wtedy moja nadzieja umarła. Licytacja trwałam i trwała wielu było chętnych. Jednak do końca zostali ci dwaj pierwsi mężczyźni: stary i młody.
-Kto da więcej?-dopytywał handlarz.Po raz pierwszy po raz drugi i po raz trzeci ! Sprzedana! Za trzydzieści-dwie sakiewki przystojnemu panu młodemu! Gratulacje dla pana!
Młody mężczyzna podszedł dał pieniądze i wziął mnie za rękę i tak oboje opuściliśmy targ. Szliśmy w milczeniu , żadne z nas nie było chętne do nawiązania relacji. Nagle mężczyzna kazał mi iść przodem po czym zniknął i zostawił mnie wśród ciemnych uliczek. Znów przyśpieszyło mi tętno i zaczęłam myśleć , że jest to jakaś zasadzka. Nie miałam nic czym mogłabym się bronić. W pewnym momencie z jednej z uliczek wyjechał ktoś na koniu. Stanął przede mną . Podniosłam wzrok a ten odpowiedział:
-Wsiadaj.-ściągnął nakrycie głowy.
I nagle okazało się że był to Toghun. Ucieszyłam się i bez zastanowienie siadła z nim na konia i powiedziałam:
-Ten mężczyzna co mnie kupił gdzieś zniknął a jeśli to...
-Nie bój się, spokojnie. Ja go wynająłem by w moim imieniu cie kupił. Miałaś szczęście. Bo nie spodziewałem się że tyle będziesz kosztować. Jakby ten stary przebił o jedną sakiewkę byłabyś już jego. Ja przygotowałem aż trzydzieści-dwie.
-Co? Czemu ty sam nie przyszedłeś? Ja się przestraszyłam , że mnie nie słyszałeś. Stałeś tam jak wbity i nie zareagowałeś.
-Nie dziw się , bo nie spodziewałem się ciebie wśród niewolnic. Ale przyznam szczerze że wahałem się czy cie kupić. No kosztowałaś mnie trochę.
-Dobrze oddam ci dwukrotność sumy jak tylko będę miała pieniądze.
-No właśnie jak będziesz miała, ale nie oszukuj się. Skąd byś miała dwukrotność tego co na ciebie wydałem? Tak poza tym to mam cie gdzieś zawieźć? Do Bayana czy życzysz sobie jechać w inne miejsce?
-Mogę do ciebie? Mieszkasz sam?
-Słucham? Może i cię kupiłem ale cię nie wykorzystam. Chyba mnie z kimś pomyliłaś.
-Co? Nie nie o to mi chodziło. Po prostu nie mam się gdzie podziać.
-Rozumiem. No dobrze to pojedziemy do mojej małej posiadłości mam osobny dom więc nie będziesz ze mną bezpośrednio w jednym domu.
-Dziękuję. Naprawdę ci dziękuję. Nie zapomnę ci tego.
-Gdzie ja jestem? Co się stało?-wstałam dotykając obolałej głowy.-Gdzie jest Hye Kyo?
-Byłaś nieprzytomna. Handlarze cię tu przyprowadzili jutro idziemy na targ , tam będą nas sprzedawać.-odpowiedziała dziewczyna.-A Hye Kyo z pewnością przebywa w innym lochu.
-Co? Handlarze kobiet?! Ja nie mogę! Ja muszę z stąd uciec!-byłam w szoku powoli wszystko do mnie dochodziło, z panikowałam.
-Z stad nie ma ucieczki. Wyjść możesz martwa lub żywa, z tym że żywa to tylko za pieniądze. Jeżeli masz bogatą rodzinę jest dla ciebie szansa. Chyba że trafisz do jakiegoś zamożnego i dobrego kupca, jeśli będziesz miała szczęście.-zaczęła opowiadać dziewczyna.-I tak miałaś szczęście że trafiłaś dzisiaj bo jutro od razu będzie sprzedaż. Jak ci się uda to długo tu nie będziesz siedziała. W ogóle to jestem Hyorin a ty?
-Jestem...Mam na imię Nyang. Ale w którym jesteśmy państwie? -szukałam jakiejś informacji by móc ją wykorzystać do ucieczki.
-Jesteśmy w państwie cesarza Bayana Jina. W sumie to mamy jakieś osiem godzin piechotą do pałacu. -odparła Hyorin.
Zakończyłyśmy rozmowę, nie miała ochoty więcej mówić. Siadłam w rogu lochu i rozglądałam się. Widziałam w nich pełno kobiet siedzących jedna przy drugiej zbitych głodnych i przerażonych. Jakiś mężczyzna chodził i podawał na jeden loch jedną miskę ryżowych klusek, było ich tak mało że dziewczyny rzucały się za jedzeniem często bijąc się o nie. Słyszałam też różne historie kobiet, które opowiadały jak tu się znalazły. Zazwyczaj były to młode sieroty o które nikt nie dba i nie miały dachu nad głową. Opowiadały też, że starsze kobiety które nie są potrzebne z powodu wieku zostają zabijane. Jednak wiele z nich zostało służkami w pałacu, na dworze cesarza Bayana. Los był okrutny dla kobiet, były poniżane głodzone i bite. Były nic nie wartymi śmieciami, które nie miały prawa się sprzeciwiać , wyrażać opinii czy też zajmować ważne stanowiska w państwie. Nie które kobiety całe życie były niewolnicami. Urodziły się i umarły jako niewolnice.
Dzień później:
Byłyśmy już w drodze na targ. Cały sznur kobiet przywiązanych kajdanami maszerowały jedna za drugą w stronę być może lepszego życia niż to które zaznały w lochach u handlarzy.
W pewnym momencie moje oczy w tłumie ludzi dostrzegły Toghuna. Musiałam szybko reagować by mnie zauważył, dlatego też zaczęłam krzyczeć:
-Toghun! Toghun! Ej Toghun! To ja Nyang! Tu jestem! Toghun.
Właśnie w chwili mówienia mężczyzna się odwrócił. Spojrzał na mnie i znieruchomiał. Starałam się mu szybko i dokładnie przekazać informację, by mógł mnie z stamtąd wydostać.
-Idziemy teraz na targ tam będziemy sprzedawane proszę uratuj mnie. Błagam Toghun.-jednak mężczyzna nie drgnął. Przeszłam koło niego a on stał dalej. Nie byłam pewna czy mnie zrozumiał czy usłyszał, jednak miałam nadzieje , która mnie nie zawodziła. Kiedy nic nam nie zostaje to możemy mieć tylko nadzieje. Dobiegł już wieczór. Licytacja została otwarta. Po kolei zostały wystawiane dziewczyny i prezentowane, wszystkie starały się przypodobać swoim kupcom, jednak ja nie miałam zamiaru się wysilać. Co pewien czas było słychać tylko:
-Kto da więcej? Po raz pierwszy po raz drugi i trzeci...Sprzedana! Sprzedana!
Po chwili przyszła moja kolej. Stanęłam na drewnianym podniesieniu i stałam z opadłą miną. W końcu handlarz rozpoczął moją prezentacje:
-Młoda, silna, ale patrzcie jaka śliczna. Widzicie tą buzię? Te delikatne rysy i piękne długie czarne włosy? Takie jak tej nigdzie nie znajdziecie! Potrafi prać, gotować , sprzątać...Jednak ona nie jest zwykłą kobietą. Ona potrzebuję mężczyzny którym ona się zaopiekuję a on nią.-zaczął się głośno i przeraźliwie śmiać.-To zaczniemy może od dwóch woreczków złota. Kto da dwie sakiewki?
-Ja!-podniósł rękę stary łysy przy kości i śliniący się mężczyzna.
-Kto da więcej?-zapytał handlarz.
-Ja dam!-krzyknął jakiś młody mężczyzna.
Ja stałam tam i starałam się w tłumie wypatrzeć Toghuna jednak nigdzie go nie widziałam. Właśnie wtedy moja nadzieja umarła. Licytacja trwałam i trwała wielu było chętnych. Jednak do końca zostali ci dwaj pierwsi mężczyźni: stary i młody.
-Kto da więcej?-dopytywał handlarz.Po raz pierwszy po raz drugi i po raz trzeci ! Sprzedana! Za trzydzieści-dwie sakiewki przystojnemu panu młodemu! Gratulacje dla pana!
Młody mężczyzna podszedł dał pieniądze i wziął mnie za rękę i tak oboje opuściliśmy targ. Szliśmy w milczeniu , żadne z nas nie było chętne do nawiązania relacji. Nagle mężczyzna kazał mi iść przodem po czym zniknął i zostawił mnie wśród ciemnych uliczek. Znów przyśpieszyło mi tętno i zaczęłam myśleć , że jest to jakaś zasadzka. Nie miałam nic czym mogłabym się bronić. W pewnym momencie z jednej z uliczek wyjechał ktoś na koniu. Stanął przede mną . Podniosłam wzrok a ten odpowiedział:
-Wsiadaj.-ściągnął nakrycie głowy.
I nagle okazało się że był to Toghun. Ucieszyłam się i bez zastanowienie siadła z nim na konia i powiedziałam:
-Ten mężczyzna co mnie kupił gdzieś zniknął a jeśli to...
-Nie bój się, spokojnie. Ja go wynająłem by w moim imieniu cie kupił. Miałaś szczęście. Bo nie spodziewałem się że tyle będziesz kosztować. Jakby ten stary przebił o jedną sakiewkę byłabyś już jego. Ja przygotowałem aż trzydzieści-dwie.
-Co? Czemu ty sam nie przyszedłeś? Ja się przestraszyłam , że mnie nie słyszałeś. Stałeś tam jak wbity i nie zareagowałeś.
-Nie dziw się , bo nie spodziewałem się ciebie wśród niewolnic. Ale przyznam szczerze że wahałem się czy cie kupić. No kosztowałaś mnie trochę.
-Dobrze oddam ci dwukrotność sumy jak tylko będę miała pieniądze.
-No właśnie jak będziesz miała, ale nie oszukuj się. Skąd byś miała dwukrotność tego co na ciebie wydałem? Tak poza tym to mam cie gdzieś zawieźć? Do Bayana czy życzysz sobie jechać w inne miejsce?
-Mogę do ciebie? Mieszkasz sam?
-Słucham? Może i cię kupiłem ale cię nie wykorzystam. Chyba mnie z kimś pomyliłaś.
-Co? Nie nie o to mi chodziło. Po prostu nie mam się gdzie podziać.
-Rozumiem. No dobrze to pojedziemy do mojej małej posiadłości mam osobny dom więc nie będziesz ze mną bezpośrednio w jednym domu.
-Dziękuję. Naprawdę ci dziękuję. Nie zapomnę ci tego.