Część 16
Cesarzowa niepodlegająca już Cesarzowej Wdowie, szczęśliwa spacerowała po ogrodzie wraz z Bayanem, aż do czasu gdy napotkała służki, które ewidentnie z niej kpiły. Podeszła do nich i spytała:
-Wyśmiewacie się ze mnie?! Z waszej Cesarzowej?! Jak śmiecie?!
-Pani, Pani to nie tak. My nie z Waszej Wysokości. Jakbyśmy śmiały.-odezwała się jedna ze służek z przerażeniem.
Lekko podenerwowana Kim ruszyła dalej wraz z ukochanym i ze swoimi damami dworu i oczywiście ze mną. Ciągle Bayanowi towarzyszyłam. Zrobiło się dość zimno i oczywiście Kim Young nie chciała się przeziębić , więc odeszła wraz ze swoją świtą do swojej komnaty. Idąc korytarzem usłyszała jakieś śmiechy. Chowając się za drzwiami swojej komnaty usłyszała rozmawiające ze sobą służące:
-Wróciła Cesarzowa! Ciekawa jestem czy wie?
-Ona wie wszystko. Czarownica ma wszędzie uszy!
-Cicho bądź bo jeszcze usłyszy! Ale swoją drogą niezły ten Cesarz. Co on w niej widzi?
-Nie wiem, ale mam nadzieje , że będzie lepsza niż ta Kim!
Słysząc to kobieta aż pozieleniała ze złości. Nadęła twarz i wysłała swoje służki by dowiedziały się czegoś na temat tych drwin. Sama z niepokojem chodziła w kółko czekając na jakieś wieści. Nagle do jej komnaty wbiegły zdyszane kobiety.
-I czego się dowiedziałyście?! Mówcie! Szybko!
-Pani! Prawdopodobnie Bayan...
-No co?! Mów!
-...zakochał się w....
-No?! W kim?! Jak zaraz nie powiecie każe was wychłostać!
- W jednej ze służek, ale nie wiemy w której.
-Że co?!
-Zakochał się w służce.
-Przecież słyszałam, głucha nie jestem!
-Wybacz Pani!
-Wynoście się! Zostawcie mnie samą!
Kobiety wyszły zostawiając Kim samą. Cesarzowa upadła na kolana i zaczęła płakać. Długo to nie trwało. Po chwili otarła łzy i postanowiła dowiedzieć się kim jest ta, która ukradła jej miłość. Podczas gdy się zastanawiała , ja siedziałam wraz z cesarzem na tarasie i jadłam obiad. Po niedługim czasie doszła do nas Kim. Szybko wstałam z krzesła i udawałam ,że nalewam wina Bayanowi. Cesarzowa przysiadła się i powiedziała bym jej też nalała.
Cesarz znowu nie kontrolował swoich ruchów. Nieskrycie oparł się o rękę i patrzył na mnie jak w jakiś drogocenny obraz. Bałam się , że Wiedźma może to zobaczyć, ale musiałam milczeć. Bez pytania nawet mysz nie mogła pisnąć. Czułam przeszywający mnie wzrok Kim Young, ona także patrzyła się na mnie. To było straszne uczucie. Zakochane oczy mierzyły się wraz z okrutnie zazdrosnym wzrokiem, cel był jeden a dwoje par oczu. W pewnej chwili Bayan wstał z krzesła i podszedł do mnie.
Widząc to Young od razu spytała się co robi. Młodzieniec odpowiedział, że widzi dużego pająka na mojej głowie. Young od razu wstała z krzesła odwróciła się plecami do nas obojgu i zamknęła oczy rękoma, mówiąc:
-Weź go! I nie pokazuj mi Bayanie go na oczy! Co za straszne stworzenia!
Oczywiście było to jedno , wielkie kłamstwo, które pozwoliło cesarzowi zbliżyć się przy Kim. W pewnej chwili pomyślałam, że może to prawda, ale widząc uśmiechniętą twarz Bayana, od razu zmieniłam zdanie. Krok po kroku cofałam się do tyłu aż w końcu oparłam się o stolik. Cesarz podszedł do mnie tak blisko jakby próbował mnie pocałować. Nie wiedziałam co mam robić, ale Bayan za to wiedział doskonale. By urzeczywistnić to istnienie pająka na mojej głowie zaczął krzyczę:
-Nie ruszaj się kobieto! Bo cie olbrzym ugryzie! Jest obrzydliwy! Stój spokojnie to go zabije! Nie chce by skrzywdził Kim!
Podszedł do mnie bardzo blisko tak, że prawie dotknęlibyśmy się nosami. Ja wychyliłam się do tyłu, a Bayan podniósł tylko rękę i patrząc w moje ze zdziwienia oczy wyjął mi z włosów moją spinkę. Schował ją szybko do rękawa i przybliżając jeszcze parę centymetrów bliżej twarz do mojej ucałował mnie w nos.
-I co?! Zabiłeś go?!-odezwał się obrzydliwy głos Cesarzowej.
Bayan zaczął nogą uderzać o podłogę i kręcąc stopą , udawał, że zabija pająka. Potem siadł z powrotem do stołu. Uradowana , że ma takiego dzielnego męża ,Kim podbiegła do Cesarza i mocno go przytuliła. Potem siedziała u niego na kolanach i trzymała go za szyję. Bayan miał minę jakby połknął obślizłą żabę. Ja tak stałam nieruchomo i wpatrywałam się w cesarską parę. Tworzyli piękny obrazek, jednak nie była to miłość. Zastanawiałam się, jak nie gryzie sumienie tą Kim. Zadając tyle cierpienia nawet łza jej nie spłynęła.
-Mam pewien pomysł!-nagle wyskoczyła Young.
-Jaki?-spytał Bayan.
-Zróbmy teatr cieni! Tylko ty i ja!-odparła Kim.
-Dobrze. Dla ciebie wszystko moja ...kochana...-zgodziwszy się, Cesarz wstał.
Kim dała mu jeszcze jednego buziaka i zaczęła przygotowania do wielkiego spektaklu. Mówiąc szczerze, uważałam , że był to dobry pomysł. Chyba była to pierwsza , mądra rzecz na którą wpadła Wiedźma. Wróciłam do swojej komnaty a Bayan do swoich cesarskich obowiązków. Tymczasem Kim poszła poskarżyć się El Sumurowi, że Cesarz ją zdradza. Stary regent , nie był zadowolony z tego, więc wpadł na pewien pomysł.
-Zrobimy tak....-zaczął wpajać swojej niemądrej córce, swój podstępny plan.
Gdy Kim wyszła z sali tronowej była uśmiechnięta i udawała jakby nic się nie stało. Późnym wieczorem Bayan znów mnie wezwał do swojej komnaty bym zaczęła mu czytać książki, ale tego dnia była wyczerpana, mimo że miałam mniej pracy niż zawsze. Czułam , że brało mnie jakieś przeziębienie, ale rozkaz to rozkaz. Wzięłam jedną z książek do ręki i otworzyłam na pierwszej stronie. Nie zdążyłam wydusić ze siebie pierwszego wyrazu bo młodzieniec wyrwał mi z ręki rzecz i odłożył na łóżku, potem chwycił mnie za rękę i zaprowadził do stołu. Było tam pełno jedzenia i kilka zapalonych świec. Oraz jakieś drewniane , małe pudełeczko. Cesarz znowu mnie zaskoczył. Z dnia na dzień był co raz bardziej śmielszy w stosunku do mnie. Zdziwiona spytałam co znowu kombinuje, a on odpowiedział, że miała być to romantyczna kolacja. Wiedziałam, że to było zabronione, więc chciałam szybko wstać od stołu, ale niestety trzymał mnie bardzo mocno za rękę. Powiedziałam mu, że nie jestem głodna, ale nalegał. Żeby nie było, spróbowałam wszystkiego po trochu, ale po tym wszystkim czułam się już opchana.
-Opowiedz mi coś o sobie Nyang.
-Panie, ale co?
-Nie mów tak do mnie. Przy tobie jestem tylko Bayanem. Prawie cie nie znam. Nie wiem skąd pochodzisz, jak znalazłaś się u Wanga, kim byli twoi rodzice, ale i tak cię...
-Panie, Panie! Cesarzowa Kim chcę byś do niej przyszedł!-zwołał Golta zza drzwi.
-Powiedzcie jej , że pająk mnie ugryzł i źle się czuje i żeby tu nie wchodziła! Jutro ja odwiedzę!-krzyczał.-Czy zawsze musicie mi przeszkadzać?! Odczepcie się! Nie ma mnie i koniec! Niech idzie spać!
-Chciałeś coś mi powiedzieć?-wróciłam do naszej rozmowy.
-Ja? -dopytał.-A tak! Ale wybito mnie z nastroju, powiem ci kiedy indziej....a teraz czas na książkę!
Siadłam obok łóżka i zaczęłam czytać. Tej nocy Bayan był bardzo nie spokojny, nie mógł spać. Zmęczona czytaniem , zasnęłam przy łóżku. Gdy zobaczył to Cesarz, wstał i położył mnie na jego miękkie łóżko. Potem położył się koło mnie i chwytając mnie za rękę , zasnął. Następnego dnia rano, gdy Wiedźma czekała na wspólne śniadanie z mężem w ogrodzie, przybiegły jej służki, że Bayan gościł u siebie jedną ze służek.
-Jak się ta kreatura nazywa?-wstała ze złości.
-To niejaka...Nyang! Pani to ta co u ciebie była!
-Ta jaszczurka?! Już ja się z nią rozprawię! Zniszczę ją! Zabije tą....tą, tą....Nienawidzę go!
-Pani uspokój się. Nie daj po sobie poznać, że jesteś zazdrosna. Najpierw się z orientuj a potem atakuj.-rzekła dama dworu-Ki.
-Jednak ta pusta głowa się przydała na coś.-mówiąc to, Wiedźma uśmiechnęła się podstępnie a potem czekała dalej na śpiącego jeszcze Bayana.
Zbliżało się południe. W pewnej chwili obudziłam się. Podniosłam głowię i zobaczyłam śpiącego na mojej ręce Cesarza. Przestraszywszy się powiedziałam:
-Co się stało zeszłej nocy?
Powiedziałam to tak głośno, że od razu się obudził. Szybko zeskoczył z łóżka i zmieszany patrzył się na mnie, tak jakby nie wiedział skąd się tam wzięłam. Potem uderzył się w głowę ręką i rzekł ''Aaaaaa już wiem!''
Wypoczęta wstałam i razem z Cesarzem wyruszyliśmy do ogrodu na śniadanie wraz z Kim. Gdy Bayan podszedł do niej by się z nią przywitać, odepchnęła go, mówiąc , że boi się pajęczej choroby. Nie ruszywszy go, siadł tak jakby nic się nie stało i ze smakiem zajadał posiłki. Ja stałam koło niego i czekałam na polecenia. Wszystko odbywało się w milczeniu. Po krótkim, przemilczanym posiłku Kim powiedziała , że idzie przygotować salę na teatrzyk cieni. Tymczasem schowała się w jednym z pawilonów i spoglądała na idącego wraz ze mną Bayana. Niestety pech chciał, że Cesarz się zatrzymał i powiedział, że coś mu wpadło do oka.
-Nyang zobacz.
-Bayan, nic ci nie wpadło.
-Ale zobacz dokładniej! To rozkaz!
Oparłam swoje dłonie na jego ramionach i zaczęłam spoglądać mu do oka. Jednak nic tam nie było, ale dla pewności delikatnie rozszerzyłam je i zaczęłam mu do oka dmuchać.
Widząc to , Wiedźma ze złością poszła do komnaty knuć swoją zemstę. Nie mogła uwierzyć w to , że jej wybranek się z tym nie kryje. I na jej oczach ewidentnie mnie podrywa. Wieczorem zamiast czytania książek Bayan poszedł ze mną na spacer, tylko ja i on. Bez żadnej służby i innych nie potrzebnych osób.
-Pamiętaj Nyang idź za mną, nie wyprzedzaj mnie!
-Dobrze Bayan!
Ogólnie spacerowaliśmy pomiędzy pawilonami i kuchnią. Spacer wyglądał tak, że byłam trzy kroki od Bayana a on idąc po chwili zatrzymywał się i szybkim zdecydowanym ruchem odwracał się w moim kierunku, spojrzał mi w oczy i szedł dalej. W ten sposób chodziliśmy w jednej linii. Już po dłuższym czasie zaczęło mi się nudzić, więc postanowiłam zażartować sobie z Cesarza i go przestraszyć. Gdy się odwrócił ja schowałam się za drzewem.
-Nyang gdzie jesteś? Nyang!
Po paru sekundach wyskoczyłam zza drzewa.
-Aaaaa! Nyang! Nie strasz mnie! Umarłbym.
Zaczęłam się śmiać z reakcji Bayana. Potem wróciliśmy do punktu wyjścia. Kroki, postój, odwrót, spojrzenie i znowu kroki. W pewnej chwili na mostku kiedy Bayan odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie zauważyłam spadającą gwiazdę.
-Gdzie jest?-spytał Cesarz.
-Tam o tam!-wskazywałam palcem.-Wypowiedzmy teraz życzenie.
Bayan spojrzał w rozgwieżdżone niebo i zamykając oczy w myślach wypowiedział swoje życzenie. Ja spojrzałam na niego i także pomyślałam o swoim najskrytszym życzeniu. Jednak było ono dość oczywiste od wielu lat-zemsta na El Sumurze i jego ludziach. Gdy już skończyliśmy rozmyślać, Cesarz spojrzał na mnie a ja na niego. Poczułam charakterystyczny ucisk serca i ....stanęłam osłupiała.
-Nyang przesuń się. Wracajmy do pałacu bo już zimno.
Odsunęłam się mu z drogi a potem zaraz za nim wróciłam do pałacu. To , że byliśmy sami było tylko pozorem, bo tak naprawdę przez cały czas śledziły nas służki Kim, które jej o wszystkim donosiły. Mijał tak dzień za dniem, miałam dużo obowiązków, ale i tak dobrze mi się żyło, jak na cesarską służkę. Kim była ciągle za nami, wiedziała o każdym moim kroku i kroku Bayana. Czuliśmy się osaczeni. Pewnego ciepłego, jesiennego popołudnia Cesarz zapragnął bym go powachlowała bo mu było za gorącą. Robiłam to, ale czułam się coraz gorzej.
-Nyang przynieś mi jeszcze wina.-rozkazał.
Ledwo zeszłam a przy samej altanie straciłam przytomność. Przerażony Bayan wziął mnie na ręce i zaniósł do swojej komnaty i od razu wezwał medyka.
-Proszę się nie martwić to zwykłe przeziębienie. Niech odpocznie i za kilka dni będzie zdrowa.-rzekł medyk wychodząc z komnaty.
Bayan oddychając z ulgą siadł koło mnie i spoglądając na mnie powoli się nachylał w moją stronę, aż w końcu był tylko zaledwie o parę milimetrów by mnie pocałować. Nagle.....
-Wyśmiewacie się ze mnie?! Z waszej Cesarzowej?! Jak śmiecie?!
-Pani, Pani to nie tak. My nie z Waszej Wysokości. Jakbyśmy śmiały.-odezwała się jedna ze służek z przerażeniem.
Lekko podenerwowana Kim ruszyła dalej wraz z ukochanym i ze swoimi damami dworu i oczywiście ze mną. Ciągle Bayanowi towarzyszyłam. Zrobiło się dość zimno i oczywiście Kim Young nie chciała się przeziębić , więc odeszła wraz ze swoją świtą do swojej komnaty. Idąc korytarzem usłyszała jakieś śmiechy. Chowając się za drzwiami swojej komnaty usłyszała rozmawiające ze sobą służące:
-Wróciła Cesarzowa! Ciekawa jestem czy wie?
-Ona wie wszystko. Czarownica ma wszędzie uszy!
-Cicho bądź bo jeszcze usłyszy! Ale swoją drogą niezły ten Cesarz. Co on w niej widzi?
-Nie wiem, ale mam nadzieje , że będzie lepsza niż ta Kim!
Słysząc to kobieta aż pozieleniała ze złości. Nadęła twarz i wysłała swoje służki by dowiedziały się czegoś na temat tych drwin. Sama z niepokojem chodziła w kółko czekając na jakieś wieści. Nagle do jej komnaty wbiegły zdyszane kobiety.
-I czego się dowiedziałyście?! Mówcie! Szybko!
-Pani! Prawdopodobnie Bayan...
-No co?! Mów!
-...zakochał się w....
-No?! W kim?! Jak zaraz nie powiecie każe was wychłostać!
- W jednej ze służek, ale nie wiemy w której.
-Że co?!
-Zakochał się w służce.
-Przecież słyszałam, głucha nie jestem!
-Wybacz Pani!
-Wynoście się! Zostawcie mnie samą!
Kobiety wyszły zostawiając Kim samą. Cesarzowa upadła na kolana i zaczęła płakać. Długo to nie trwało. Po chwili otarła łzy i postanowiła dowiedzieć się kim jest ta, która ukradła jej miłość. Podczas gdy się zastanawiała , ja siedziałam wraz z cesarzem na tarasie i jadłam obiad. Po niedługim czasie doszła do nas Kim. Szybko wstałam z krzesła i udawałam ,że nalewam wina Bayanowi. Cesarzowa przysiadła się i powiedziała bym jej też nalała.
Cesarz znowu nie kontrolował swoich ruchów. Nieskrycie oparł się o rękę i patrzył na mnie jak w jakiś drogocenny obraz. Bałam się , że Wiedźma może to zobaczyć, ale musiałam milczeć. Bez pytania nawet mysz nie mogła pisnąć. Czułam przeszywający mnie wzrok Kim Young, ona także patrzyła się na mnie. To było straszne uczucie. Zakochane oczy mierzyły się wraz z okrutnie zazdrosnym wzrokiem, cel był jeden a dwoje par oczu. W pewnej chwili Bayan wstał z krzesła i podszedł do mnie.
Widząc to Young od razu spytała się co robi. Młodzieniec odpowiedział, że widzi dużego pająka na mojej głowie. Young od razu wstała z krzesła odwróciła się plecami do nas obojgu i zamknęła oczy rękoma, mówiąc:
-Weź go! I nie pokazuj mi Bayanie go na oczy! Co za straszne stworzenia!
Oczywiście było to jedno , wielkie kłamstwo, które pozwoliło cesarzowi zbliżyć się przy Kim. W pewnej chwili pomyślałam, że może to prawda, ale widząc uśmiechniętą twarz Bayana, od razu zmieniłam zdanie. Krok po kroku cofałam się do tyłu aż w końcu oparłam się o stolik. Cesarz podszedł do mnie tak blisko jakby próbował mnie pocałować. Nie wiedziałam co mam robić, ale Bayan za to wiedział doskonale. By urzeczywistnić to istnienie pająka na mojej głowie zaczął krzyczę:
-Nie ruszaj się kobieto! Bo cie olbrzym ugryzie! Jest obrzydliwy! Stój spokojnie to go zabije! Nie chce by skrzywdził Kim!
Podszedł do mnie bardzo blisko tak, że prawie dotknęlibyśmy się nosami. Ja wychyliłam się do tyłu, a Bayan podniósł tylko rękę i patrząc w moje ze zdziwienia oczy wyjął mi z włosów moją spinkę. Schował ją szybko do rękawa i przybliżając jeszcze parę centymetrów bliżej twarz do mojej ucałował mnie w nos.
-I co?! Zabiłeś go?!-odezwał się obrzydliwy głos Cesarzowej.
Bayan zaczął nogą uderzać o podłogę i kręcąc stopą , udawał, że zabija pająka. Potem siadł z powrotem do stołu. Uradowana , że ma takiego dzielnego męża ,Kim podbiegła do Cesarza i mocno go przytuliła. Potem siedziała u niego na kolanach i trzymała go za szyję. Bayan miał minę jakby połknął obślizłą żabę. Ja tak stałam nieruchomo i wpatrywałam się w cesarską parę. Tworzyli piękny obrazek, jednak nie była to miłość. Zastanawiałam się, jak nie gryzie sumienie tą Kim. Zadając tyle cierpienia nawet łza jej nie spłynęła.
-Mam pewien pomysł!-nagle wyskoczyła Young.
-Jaki?-spytał Bayan.
-Zróbmy teatr cieni! Tylko ty i ja!-odparła Kim.
-Dobrze. Dla ciebie wszystko moja ...kochana...-zgodziwszy się, Cesarz wstał.
Kim dała mu jeszcze jednego buziaka i zaczęła przygotowania do wielkiego spektaklu. Mówiąc szczerze, uważałam , że był to dobry pomysł. Chyba była to pierwsza , mądra rzecz na którą wpadła Wiedźma. Wróciłam do swojej komnaty a Bayan do swoich cesarskich obowiązków. Tymczasem Kim poszła poskarżyć się El Sumurowi, że Cesarz ją zdradza. Stary regent , nie był zadowolony z tego, więc wpadł na pewien pomysł.
-Zrobimy tak....-zaczął wpajać swojej niemądrej córce, swój podstępny plan.
Gdy Kim wyszła z sali tronowej była uśmiechnięta i udawała jakby nic się nie stało. Późnym wieczorem Bayan znów mnie wezwał do swojej komnaty bym zaczęła mu czytać książki, ale tego dnia była wyczerpana, mimo że miałam mniej pracy niż zawsze. Czułam , że brało mnie jakieś przeziębienie, ale rozkaz to rozkaz. Wzięłam jedną z książek do ręki i otworzyłam na pierwszej stronie. Nie zdążyłam wydusić ze siebie pierwszego wyrazu bo młodzieniec wyrwał mi z ręki rzecz i odłożył na łóżku, potem chwycił mnie za rękę i zaprowadził do stołu. Było tam pełno jedzenia i kilka zapalonych świec. Oraz jakieś drewniane , małe pudełeczko. Cesarz znowu mnie zaskoczył. Z dnia na dzień był co raz bardziej śmielszy w stosunku do mnie. Zdziwiona spytałam co znowu kombinuje, a on odpowiedział, że miała być to romantyczna kolacja. Wiedziałam, że to było zabronione, więc chciałam szybko wstać od stołu, ale niestety trzymał mnie bardzo mocno za rękę. Powiedziałam mu, że nie jestem głodna, ale nalegał. Żeby nie było, spróbowałam wszystkiego po trochu, ale po tym wszystkim czułam się już opchana.
-Opowiedz mi coś o sobie Nyang.
-Panie, ale co?
-Nie mów tak do mnie. Przy tobie jestem tylko Bayanem. Prawie cie nie znam. Nie wiem skąd pochodzisz, jak znalazłaś się u Wanga, kim byli twoi rodzice, ale i tak cię...
-Panie, Panie! Cesarzowa Kim chcę byś do niej przyszedł!-zwołał Golta zza drzwi.
-Powiedzcie jej , że pająk mnie ugryzł i źle się czuje i żeby tu nie wchodziła! Jutro ja odwiedzę!-krzyczał.-Czy zawsze musicie mi przeszkadzać?! Odczepcie się! Nie ma mnie i koniec! Niech idzie spać!
-Chciałeś coś mi powiedzieć?-wróciłam do naszej rozmowy.
-Ja? -dopytał.-A tak! Ale wybito mnie z nastroju, powiem ci kiedy indziej....a teraz czas na książkę!
Siadłam obok łóżka i zaczęłam czytać. Tej nocy Bayan był bardzo nie spokojny, nie mógł spać. Zmęczona czytaniem , zasnęłam przy łóżku. Gdy zobaczył to Cesarz, wstał i położył mnie na jego miękkie łóżko. Potem położył się koło mnie i chwytając mnie za rękę , zasnął. Następnego dnia rano, gdy Wiedźma czekała na wspólne śniadanie z mężem w ogrodzie, przybiegły jej służki, że Bayan gościł u siebie jedną ze służek.
-Jak się ta kreatura nazywa?-wstała ze złości.
-To niejaka...Nyang! Pani to ta co u ciebie była!
-Ta jaszczurka?! Już ja się z nią rozprawię! Zniszczę ją! Zabije tą....tą, tą....Nienawidzę go!
-Pani uspokój się. Nie daj po sobie poznać, że jesteś zazdrosna. Najpierw się z orientuj a potem atakuj.-rzekła dama dworu-Ki.
-Jednak ta pusta głowa się przydała na coś.-mówiąc to, Wiedźma uśmiechnęła się podstępnie a potem czekała dalej na śpiącego jeszcze Bayana.
Zbliżało się południe. W pewnej chwili obudziłam się. Podniosłam głowię i zobaczyłam śpiącego na mojej ręce Cesarza. Przestraszywszy się powiedziałam:
-Co się stało zeszłej nocy?
Powiedziałam to tak głośno, że od razu się obudził. Szybko zeskoczył z łóżka i zmieszany patrzył się na mnie, tak jakby nie wiedział skąd się tam wzięłam. Potem uderzył się w głowę ręką i rzekł ''Aaaaaa już wiem!''
Wypoczęta wstałam i razem z Cesarzem wyruszyliśmy do ogrodu na śniadanie wraz z Kim. Gdy Bayan podszedł do niej by się z nią przywitać, odepchnęła go, mówiąc , że boi się pajęczej choroby. Nie ruszywszy go, siadł tak jakby nic się nie stało i ze smakiem zajadał posiłki. Ja stałam koło niego i czekałam na polecenia. Wszystko odbywało się w milczeniu. Po krótkim, przemilczanym posiłku Kim powiedziała , że idzie przygotować salę na teatrzyk cieni. Tymczasem schowała się w jednym z pawilonów i spoglądała na idącego wraz ze mną Bayana. Niestety pech chciał, że Cesarz się zatrzymał i powiedział, że coś mu wpadło do oka.
-Nyang zobacz.
-Bayan, nic ci nie wpadło.
-Ale zobacz dokładniej! To rozkaz!
Oparłam swoje dłonie na jego ramionach i zaczęłam spoglądać mu do oka. Jednak nic tam nie było, ale dla pewności delikatnie rozszerzyłam je i zaczęłam mu do oka dmuchać.
Widząc to , Wiedźma ze złością poszła do komnaty knuć swoją zemstę. Nie mogła uwierzyć w to , że jej wybranek się z tym nie kryje. I na jej oczach ewidentnie mnie podrywa. Wieczorem zamiast czytania książek Bayan poszedł ze mną na spacer, tylko ja i on. Bez żadnej służby i innych nie potrzebnych osób.
-Pamiętaj Nyang idź za mną, nie wyprzedzaj mnie!
-Dobrze Bayan!
Ogólnie spacerowaliśmy pomiędzy pawilonami i kuchnią. Spacer wyglądał tak, że byłam trzy kroki od Bayana a on idąc po chwili zatrzymywał się i szybkim zdecydowanym ruchem odwracał się w moim kierunku, spojrzał mi w oczy i szedł dalej. W ten sposób chodziliśmy w jednej linii. Już po dłuższym czasie zaczęło mi się nudzić, więc postanowiłam zażartować sobie z Cesarza i go przestraszyć. Gdy się odwrócił ja schowałam się za drzewem.
-Nyang gdzie jesteś? Nyang!
Po paru sekundach wyskoczyłam zza drzewa.
-Aaaaa! Nyang! Nie strasz mnie! Umarłbym.
Zaczęłam się śmiać z reakcji Bayana. Potem wróciliśmy do punktu wyjścia. Kroki, postój, odwrót, spojrzenie i znowu kroki. W pewnej chwili na mostku kiedy Bayan odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie zauważyłam spadającą gwiazdę.
-Gdzie jest?-spytał Cesarz.
-Tam o tam!-wskazywałam palcem.-Wypowiedzmy teraz życzenie.
Bayan spojrzał w rozgwieżdżone niebo i zamykając oczy w myślach wypowiedział swoje życzenie. Ja spojrzałam na niego i także pomyślałam o swoim najskrytszym życzeniu. Jednak było ono dość oczywiste od wielu lat-zemsta na El Sumurze i jego ludziach. Gdy już skończyliśmy rozmyślać, Cesarz spojrzał na mnie a ja na niego. Poczułam charakterystyczny ucisk serca i ....stanęłam osłupiała.
-Nyang przesuń się. Wracajmy do pałacu bo już zimno.
Odsunęłam się mu z drogi a potem zaraz za nim wróciłam do pałacu. To , że byliśmy sami było tylko pozorem, bo tak naprawdę przez cały czas śledziły nas służki Kim, które jej o wszystkim donosiły. Mijał tak dzień za dniem, miałam dużo obowiązków, ale i tak dobrze mi się żyło, jak na cesarską służkę. Kim była ciągle za nami, wiedziała o każdym moim kroku i kroku Bayana. Czuliśmy się osaczeni. Pewnego ciepłego, jesiennego popołudnia Cesarz zapragnął bym go powachlowała bo mu było za gorącą. Robiłam to, ale czułam się coraz gorzej.
Ledwo zeszłam a przy samej altanie straciłam przytomność. Przerażony Bayan wziął mnie na ręce i zaniósł do swojej komnaty i od razu wezwał medyka.
-Proszę się nie martwić to zwykłe przeziębienie. Niech odpocznie i za kilka dni będzie zdrowa.-rzekł medyk wychodząc z komnaty.
Bayan oddychając z ulgą siadł koło mnie i spoglądając na mnie powoli się nachylał w moją stronę, aż w końcu był tylko zaledwie o parę milimetrów by mnie pocałować. Nagle.....