Część 28
Minęły trzy miesiące... Wiśnie zaczęły już kwitnąć, ptaki śpiewać, trawa zielenić a słońce swymi promykami ogrzewać. Chociaż rozpoczynała się wiosna to w moim sercu nadal tkwiła zima: okrutna, mroźna i bezlitosna. To ona sprawiła, że moje uczucia do cesarza zamarzły. Ten upływ czasu był bardzo trudny-dla wszystkich. Ja szłam swoimi ścieżkami, Bayan swoimi. Mijając się gdzieś w pałacu spoglądaliśmy na siebie martwym wzrokiem. Umysł robił jedno, serce drugie. Cesarz spędzał dużo czasu z Kim, opiekując się nią i jej dzieckiem. Często spacerowali po ogrodzie uśmiechnięci, prowadzący się za ręce. Ja natomiast zostałam przydzielona do kuchni, nie byłam już służką Bayana. Pomagałam gotować, ale do moich zadań należało również, dekorowanie sali tronowej, podczas gdy co tydzień cesarz spotykał się z namiestnikami i regentem. Wieczory i wolne chwilę spędzałam w otoczeniu Yoony , Wanga i jego przyjaciół. Często widywałam się także z Toghunem, który wydawało się wpadł w oko Yoonie. Co pewien czas do pałacu przychodziły przesyłki od Cesarzowej Wdowy, która przesyłała różne przedmioty dla Kim, która za parę miesięcy miała rodzić. Wszystko się jakoś toczyło, szło do przodu, tylko ja miałam wrażenie, że stoję w miejscu.
-Nyang, ale on jest przystojny !-zachwycała się Yoona siedząc pod drzewem.-A ten uśmiech jego...
-No wiem, wiem. Toghun wydaję się być miły.-starałam się słuchać z uwagą przyjaciółki, ale na prawdę nie miałam ochoty myśleć o miłości, która i tak nigdy nie będzie taka jaką sobie wymarzymy.
W pewnej chwili zaczął do nas machać właśnie Toghun, Yoona szybko wstała, poprawiła włosy i podbiegła do niego. Ja tymczasem poszłam do kuchni pomóc przy piątkowym obiedzie.
Bayan siedział przy deklaracjach a Kim leżała na łóżku objadając się słodkościami, aż nagle zawrzeszczała. Przybiegły jej służki i spytały co się stało, a ona odpowiedziała:
-Za dwa miesiące mam rodzić! A przecież nie jestem w ciąży! Co ja teraz zrobię?!
-Chyba mam pewien pomysł.-rzekła jedna opowiadając o tajnym planie.
Jednak nie był tak tajny jak się wydawało bo zza drzwiami stała dopiero co przybyła służka-Toek Toek. I wszystko słyszała, niestety i to zdołała zauważyć Żmija. Służki Kim złapały Toek Toek i trzymając ją za ręce , Kim założyła jej prześcieradło na szyję potem powiedziała, że ją zabije.
-Błagam Pani nie rób tego! Ja nic nie powiem! Obiecuję! Tylko nie rób tego!-prosiła dziewczyna.
-Skąd będę miała tą pewność, że nic nie powiesz?!-docisnęła ją Kim.
-I tak nie ... mam z stąd ucieczki. Jeżeli coś powiem zabijesz mnie ,ale przy...przy...przysięgam...- ledwo wypowiedziała te słowa.
Po chwili Kim wypuściła zsiniałą Toek Toek na koniec jeszcze raz jej grożąc, że jeżeli coś powie, to zabije ją gorszym sposobem niż uduszenie. Dziewczyna uciekając wpadła na Yoone, która spytała się co się stało, jednak ta nic nie mówiąc pobiegła wprost do pawilonu.
Gdy skończyłam przystrajać salę, idąc po schodach spotkałam dumną Kim idącą jak zawsze po południu do cesarza. Jednak tym razem było trochę inaczej, bo zaczepiła mnie.
-Ty pomywaczko gdzie to idziesz?
-Mówisz do mnie?!-spytałam puszczając jej zabójczy wzrok.
-Tak pomywaczko. Co już nie chodzić jak parzące słońce , dumna. Cesarz już cię zostawił. Plotki mają wielką moc.-drążyła temat.
Ja nie chcąc jej słuchać chciałam odejść, jednak jej służki złapały mnie za ręce i trzymały jak jakąś nieobliczalną osobę. Kim stała przede mną i robiła głupie miny, aż po chwili opluła mnie. Już nie wytrzymałam, próbując się wyrwać nie chcący popchnęłam ciężarną Kim, która na oczach Bayana stoczyła się ze schodów. Ja stałam jak przyklejona, cała przerażona co w tej chwili właśnie uczyniłam. Jedna służek zawołała:
-Straże! Zabrać ją do lochu! I wezwać medyka Cesarzowa miała wypadek!
Bayan podbiegł do Kim i klęcząc nad nią krzyczał na mnie i płakała:
-Dlaczego to zrobiłaś Nyang?! Jak mogłaś?! Dlaczego ma płacić za to , to niewinne dziecko?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz