Część 94
Już z samego rana akcja trwała. Wszystko szło zgodnie z planem. Nick dostał pracę i od razu ''monitorował'' każdy zakątek. Chwilę później trzech policjantów wyszło z psychiatryka na przerwę i Kevin z Jonem oraz z Jimem załatwili ich i przebrali się w ich stroje. Potem weszli do środka budynku i szukali sali w której znajdował się Joe Billi. Znaleźli ją w końcu. Koło drzwi do jego pokoju było sześciu policjantów tak jakby był jakimś seryjnym mordercą lub kimś innym ważnym.
-No w końcu przyszliście.-rzekł jeden z policjantów do agentów.
-No tak. Ten no...dyrektor was wzywa do siebie. Prosił byście szybko przyszli. Jest wściekły.-kłamał Kevin.
-Dobra no to idziemy. A wy pilnujcie tego szaleńca. Zaraz wrócimy.-mówiąc to policjanci wszyscy poszli zostawiając nas samych.
Nie czekając ani chwili , weszli do środka i wytłumaczyli sytuację Billemu a potem wyprowadzili go bezpiecznie z psychiatryka przebierając go w strój lekarza. Tak udało się im uwolnić maniaka. Nick powrócił i wszyscy wsiedli do mini samolotu i wystartowali lecąc do Nowego Jorku. Tam mieli wszystko uzgodnić. Hydra cały czas ''siedziała na ogonie'' agentom. Miała pewne dużo wiadomości skoro dowiedziała się o Billim. Ja tymczasem siedziałam oglądając dalej stare zdjęcia. To co powiedziała Evelin nie dawało mi spokoju, musiałam się upewnić że tak naprawdę jest. Postanowiłam zrobić to co już wcześniej planowałam, postanowiłam się wybrać do tej bramy i przejść przez ten olbrzymi most by się przekonać co jest po drugiej stronie go. Może jakieś wyjście? Tego nie wiedziałam, ale wiedziałam co mnie spotka jeżeli się nie przekonam czy to prawda z tym Kevinem i jakąś dziewczyną. Jeśli bym jednak nie chciała tego udowodnić to tu w Avandii czekał by mnie ślub z osobą której nie kocham, a uważam ją za swoje rodzeństwo którego przecież nigdy nie miałam. Potem pewnie ''szczęśliwa'' rodzinka aż do śmierci...po prostu wspaniale! Tego jednak nie chciałam. Kochałam Kevina mimo wszystko, byłam mu wstanie wybaczyć wszystko by tylko ze mną był. Wiedziałam że ta droga którą zamierzałam przebyć nie była krótka. Tylko ta droga mogła mnie doprowadzić do prawdy. Podczas gdy się przygotowywałam do podróży agenci byli już blisko Nowego Jorku. Joe Billi siedział na fotelu i wpatrywał się już prawie dwie godziny w podłoże. Wszyscy mu się przyglądali jak na jakiegoś wariata.
Miał długie brązowe włosy i długą nieogoloną brodę. Był ubrany w biały strój. Długie do kostek białe spodnie i biała koszulka z krótkim rękawkiem. Poza tym był boso, bez butów.
-Po co nam jakiś psychol który ani słowa się nie odezwał?-wyszeptał Jim.
-Nie jestem psycholem jak mnie młody człowieku nazwałeś. Tylko jestem ciekawy do czego jestem wam potrzebny?-przemówił po paru godzinach Joe.
-Witam pana. Cieszę się że pan się odezwał. Nie wiemy gdzie jest nasza...znaczy się moja córka. Zaginęła a w pamiętniku który znaleźliśmy było napisane miejsce o nazwie...-John ledwo co powiedział a Joe już wiedział o co chodzi.
-O nazwie Avandia. Wiem gdzie to jest. To pańska córka musi być z tych które posiadają moc. Nie będzie łatwo się z Avandii wydostać. To bardzo trudne zwłaszcza że niejaki Merlin on wszystko wie co się dzieje, nic się przed nim nie da ukryć. Stary dureń jeszcze żyje...-zaczął opowiadać z niechęcią Joe Billi.
-Merlin? On to jakiś czarodziej czy coś?-zdziwiła się Molly.
-No coś w tym stylu. To taki człowiek bez oczów i brwi. Posiada moc przemieszczania się. Czyli nie potrzebuje samochodu, samolotu czy roweru. W kilka sekund może znaleźć się w dowolnym miejscu na Ziemi. Ma jakieś zmysły dzięki którym potrafi wyczuć mniej więcej co się dzieje. W Avandii rządzi królowa-Evelin. Piękna kobieta lecz gdy się jej zajdzie za skórę to...-opowiadał z przejęciem.
-No dobra do rzeczy. Gdzie leży ta kraina? -spytał Kevin z niecierpliwością.
-No tak...Avandia-kraina marzeń...ona tak naprawdę nie istnieje.-odpowiedział Billi bardzo tajemniczo.
-Nie rozumiem. W takim razie gdzie jest Megan?!-uniósł się Kevin.
-Nie ma takiego miejsca jak Avandia-bo
to wymyślona kraina. Nie dla wszystkich. Nie wiadomo skąd ale niektórzy
ludzie zaczęli mieć moce zaczęło się od rodziny królewskiej jej córka
teraźniejsza królowa Avandii spostrzegła że posiada moc. Moc
nieśmiertelności. Nikt nie miał w okolicy takiej mocy. Tak na marginesie
historia ta rozpoczyna się w Chinach-Azja. Królewna zakochała się w
śmiertelniku do tego który był sługą jej. Młoda księżniczka pragnęła być
z nim lecz rodzice się nie zgadzali na to bo był przecież sługą a drugi
problem wynikał z tego że dziewczyna była nieśmiertelna. Gdyby z nim
wzięła ślub musiała by patrzeć jak umiera. Pewnego dnia wybuchła wojna
którą wszczęli jej rodzice. To była krwawa wojna. Na oczach księżniczki
zginął jej ukochany i rodzeństwo. Nie mogła wybaczyć tego rodzicom.
Zakradła się do ich pokoju nocą i wbijając im sztylet prosto serce
zmarli. Wtedy odkryła że może czerpać siłę z innych ludzi nie ważne czy
zmarłych czy nie. Wystarczyło że przytrzymała ich i już ciągła z nich
siłę to jest nie do opisania coś jakby wysysała im duszę. Musi to robić
regularnie bo inaczej traci siłę. Miała dość wojny i cierpień których
doznała, postanowiła że stworzy miejsce dla osób z mocą by mogły doznać
szczęścia. I stworzyła udało się jej to właśnie Avandia. Miejsce w Azji a
dokładnie w Chinach. Avandia jest oddzielona od świata. Jest otoczona
takim jakby przeźroczystym płotem wysokim bardzo, nie da rady się go
przekroczyć ani przelecieć nad nim. Evelin wprowadziła w nowej krainie
własne reguły. Stworzyła raj dla niezwykłych osób. Ciała rodziców
zakopała w urnach pod taką jedną bramą. Ma też moc uzdrawiania. Swojego
ukochanego odkopała z ziemi i dała mu nowe życie był szczęśliwy do czasu
gdy zapragnął tego życia w tych współczesnych czasach. Evelin się nie
zgadzała , gdy on dowiedział że jaki z niej potrafi być potwór chciał
uciec, lecz on został wygnany na zawsze do świata naszego...-opowiedział
długą i straszną historię.
Każdy z członków agentów wsłuchiwał się w tą historie tak jakby ona dotyczyła ich. Kevina nie obchodziła ta opowieść lecz cel tej misji. Za wszelką cenę chciał mnie uwolnić, z rąk Evelin. Molly rozmyślała aż w końcu spytała Billego.
-Czy Evelin ukochanym jest pan?
-Tak, ja.
-To straszne a czy pan ją nadal kocha?
-Molly zamilcz! Czy pan wie jak można się tam dostać , jak najszybciej?-podenerwowany Kevin zapytał.
-Samolot z jedzeniem i piciem i z innymi potrzebnymi rzeczami wylatuje tylko raz na dwa miesiące. I w ten sam dzień zawsze dwudziestego. Tego dnia ten ''płot'' znika i można się dostać.-odpowiedział.
-Niech to diabli!-uderzył ręką o siedzenie. -Jest jakiś inny sposób by się tam dostać?
-Nie, nie ma innego sposobu.-odpowiedział bez wahania.-Chociaż...klucz! Tak właśnie ci zaufani mają klucz dzięki któremu można ''otworzyć'' tą krainę.
-Gdzie on jest?-nabrał nadziei John.
-Ja mam taki jeden. Jest w piwnicy w moim , a raczej w mojej żonie domu we Francji. -odpowiedziawszy John rozkazał Kate lecieć do Paryża do byłej żony Joego Billa. Joe w czasie lotu przebrał się i ogolił.
Ja tymczasem gdy się już słońce zaszło wyruszyłam na drugą stronę mostu. Przez most szłam godzinę w końcu doszłam. Miałam wrażenie jakby ktoś mnie śledził, ale nikogo nie widziałam. Droga była bardzo długa musiałam przejść przez wysokie góry. Liczyłam że będę szła przynajmniej z trzy dni. Nie poddawałam się, lecz już po czterech godzin chodzenia po górach miałam dość. Znalazłam po drodze jakąś jaskinie , weszłam do niej i postanowiłam tam przenocować. Rozpaliłam ognisko i zjadłam to co wzięłam ze sobą. Czułam się jak jaskiniowcy , albo wikingowie. Następnego dnia rano agenci raz z ''Szaleńcem''-tak nazwano Joego Billa przybyli do domu jego byłej żony. Zapukali do drzwi lecz nikt nie otwierał. Kevin chciał wyważyć drzwi , lecz mu się nie udało gdyż przybyła z zakupów kobieta.
-A to znowu wy.-rzekła.
-Tak. Emma mam do ciebie prośbę gdzie dałaś taki złoty duży dość klucz?-zapytał podchodząc do eksżony Szaleniec.
-Co ty tu robisz?! Już cie wypuścili? Nie wierze. Nie będziesz u mnie mieszkał. Wybij sobie to z głowy!-widząc swojego byłego , kobieta wpadła w furie.
-Mi chodzi o klucz! Duży , złoty!-wykrzyczał Billi.
-Aha...no to chodźcie ze mną do piwnicy zaraz poszukamy. Jest w tej walizce czerwonej w pudełku z twoimi łachmanami.-odpowiedziała kobiet.
Schodząc po schodach do ciemnej i zimnej piwnicy Pani Emma zaświeciła światło i zaczęła przeszukiwać pudełka. Nagle Stella znalazła jakąś czerwoną walizkę. Spytała czy to ta i znając już odpowiedź wręczyła ją Szaleńcowi. Joe otworzył walizkę i zobaczył że tam nic nie ma. Zdenerwowany zaczął się kłócić z byłą
-Nie ma tu klucza! Gdzie on jest?!
-Nie ma.
-Jak to nie ma Emma?! Przecież tu było hasło! Kto to otworzył?!
-Hasło! Ha! Ale mi hasło: jeden, jeden, jeden. Trzy razy jeden! Nawet się nie wysiliłeś.
-Wiesz że mam problem z pamięcią! Gdzie on jest?! Gadaj kobieto! Gdzie jest klucz?!
-Sprzedałam. Była taka kobieta z muzeum i poszukiwała jakiś starych kluczy, i oferowała ładną sumę. Więc sprzedałam jej.
-Że co?! Mój klucz?!
-Tak. Po co miał tu siedzieć skoro byłeś w wariatkowie?! I nie krzycz na mnie! Co to za kobieta była?
-Nie wiem. Wysoka, czarne włosy z różową pasemkom.
-Ty głupia babo! Nie wiesz co straciłaś. I co ja w tobie widziałem?! Nic! Tylko plastik zamiast serca.
Kłócąc się Szaleniec się uspokoił i wychodząc z piwnicy trzasnął drzwiami. Wszyscy wrócili do mini samolotu i postanowili wrócić do Nowego Jorku.
-Różowa pasemka może oznaczać tylko jedno-HYDRA!-oznajmił John.-Musimy jej odebrać ten klucz.
Ja tymczasem wędrowałam dalej. Skończyło mi się jedzenie, a woda powoli znikała z butelek. Bałam się że za nim dotrę gdzieś tam to zginę, ale pożyjemy, zobaczymy. Zobaczymy co czas nam przyniesie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz