Część 95
W końcu dotarłam! Dotarłam do jakieś drogi. Nie zastanawiając się przyspieszyłam by wyjść na drogę, lecz gdy byłam zaledwie trzy kroki od drogi okazało się że nie mogę wyjść. Tak jakby był jakiś niewidoczny płot. Nie wiedziałam co tu jest grane. Szłam trzy dni i na darmo? Byłam wściekła. Nagle usłyszałam jakieś kroki. Obróciłam się do tyłu i zobaczyłam za mną stojącego Louisa.
-Co tu robisz Louis?
-Mógłbym o to samo zapytać Megan.-odpowiedział Lou.-Szedłem za tobą cały czas. Myślałaś że się z stąd wydostaniesz? To jesteś w błędzie. Z stąd nie ma drogi powrotnej.
-A ty? Co robiłeś w Nowym Jorku?-spytałam.
-Bo ja jestem z tych co mogą tam iść. Mam specjalny klucz do tego. Jestem synem Evelin. Znam ją zbyt dobrze. Jeśli powiedziała że ty i ja pobierzemy się to tak będzie. Czy ci się to podoba czy nie.-mówił Louis.
Ja czułam się jak więzień, jak rzecz którą można pomiatać. Doszłam to tego ''płotu''. I widząc jakieś osoby po tej drugiej stronie próbowałam wołać, widząc to , Louis rzekł:
-Nie wysilaj się. Oni cie nie widzą ani nie słyszą.
-O Boże!
-Co? Wiem że to straszne Meg, ale...
-Zamknij się! To Hydra! Co ona tu robi?
-Twoja mama?
-Tak. Znaczy nie! Prawdziwą Hydrą jest nasza dyrektorka agentów. Ta z pasemkom. Pewnie mnie odnalazła.
-Klucz?!
-O jakim kluczu znów mówisz Louis?
-Klucz który trzyma w ręce. On prowadzi do Avandii. Jeśli ona i jej wojsko się tu dostaną, to zniszczą całą krainę.
-No właśnie. Ponoć Avandia to miejsce które nie znajduje się nigdzie na Ziemi. To w takim razie co Hydra robi w Avandii? Louis wytłumacz mi to bo ja nic nie rozumiem.
-Avandia leży w Azji a dokładnie w Chinach. Evelin stworzyła tą krainę.
-Okłamałeś mnie. Jak mogłeś?! Nienawidzę cię Louis! Jesteś taki jak Kevin!
-Proszę cię Megi, nie krzycz. Musimy odzyskać klucz.
-A ja Louis muszę zobaczyć Johna i resztę!
-No dobra. Ja ci pomogę się z nimi zobaczyć a ty pomożesz mi odzyskać klucz. Zgoda?
-Zgoda! Więc nie ma na co czekać. Ruszajmy Louis!
Louis otworzył to przejście. Hydra i jej ludzie gdzieś pojechali a myśmy tymczasem szliśmy jej śladem. Gdy już odkryliśmy gdzie Hydra się znajduje , stanęliśmy i chowając się w lesie rozpaliliśmy ognisko by coś zjeść, odpocząć i się napić, a przede wszystkim by wymyślić plan. Nie było łatwo walczyć z Hydrą zwłaszcza że miała bardzo dobry sprzęt i doskonale wyszkolonych ludzi, a my byliśmy śmiertelni. Hydra znajdowała się w dużym opuszczonym domu który sobie odnowiła. W tym samym czasie Hydra (Maria Hand) zadzwoniła do Johna, w sprawie klucza. Miała dla niego i dla agentów propozycję. Małą zamianę. Po długiej rozmowie wszystko sobie wyjaśnili.
-Dobrze rozumiem Hydro? Oddasz nam klucz za mnie? A do czego jestem ci potrzebny?
-Tak. Znasz mnie John ja zawsze dotrzymuje słowa. Będę miała wielką satysfakcje goszcząc cię w moim imperium. Więcej nie mogę zdradzić. Powiem tylko tyle, po twojej wizycie u mnie będziesz dla mnie pracował.
-Co do tego nie byłbym tego taki pewny. Ale zgoda. Będziemy w Chinach najszybciej jak się da.-mówiąc to John się rozłączył, a Hydra była szczęśliwa.
Kate spytała czego chciała, lecz John z opadłą minął nic się nie odezwał, rozkazał tylko by Kate przygotowała samolot.
-Jedziemy do Chin a tu masz dokładne namiary. Nick, Molly, Joe i ty Stella-zostajecie. Kate będziesz pilnować samolotu nigdzie się nie ruszysz, a ty Miriam, Kevin, Jim, Spider i ja lecimy.-mówiąc to John dał namiary dokładne Kate i razem z resztą wsiadł do samolotu.
W końcu wystartowali. Kate dała moc na full , John nie żałował pieniędzy dla niego liczyłam się tylko ja, zresztą tak jak dla Kevina. Jim pił piwko w salonie razem ze Spiderem, Kate i John sterowali a Miriam i Kevin siedzieli w pokoju i rozmawiali.
-Braciszku nie denerwuj się tak.
-Jak mam się Miriam nie denerwować? Tu chodzi o Megan życie! Ta wiedźma Hydra kombinuje coś.
-Nie Kevin, tu nie chodzi o Megan.
-Że co? Nie rozumiem.
-Tu chodzi o twoją miłość.
-Miriam nie mówmy o tym. Kiedy Megi wróci i wybaczy mi to od razu się jej oświadczę. Cały czas noszę przy sobie pierścionek zaręczynowy.
-A co jeśli ci nie wybaczyła? Co wtedy Kevin zrobisz?
-Nie wezmę ślubu do końca życia. Tylko ją mam w sercu i tylko ją poślubię.
-Nigdy cię takiego nie widziałam. Braciszku ty ją chyba naprawdę kochasz. Mam nadzieje że na ciebie zasługuje.
-Miriam nie mów tak, to ja na nią nie zasługuję. To ja ją skrzywdziłem i to ja powinienem tyle wycierpieć co ona.
Ja siedziałam z Louisem pod drzewem i czekałam aż przestanie padać. Louis nie był taki zły. Lubiłam go, ale tylko lubiłam , nic więcej. On był przeciwieństwem Kevina a mimo to wolałam mojego Kevina, przez którego się strasznie wycierpiałam nie wiem czemu mu wybaczyłam i czemu go kocham...tu można by było bardzo długo mówić. John i reszta już prawie dolatywali do Chin a my-ja i Lou widząc patrolujących teren ludzi Hydry musieliśmy uciec, trochę dalej. Niestety nie udało się nam uciec niespostrzeżenie , żołnierze nas zauważyli i zaczęli nas gonić. Chwilę później samolot wraz z agentami wylądował. Wszyscy prócz Kate wyszli z pokładu i udali się na spotkanie z Hydrą. Jeden z żołnierzy mnie postrzelił, zaczęłam krwawić. Lou załatwił ostatniego przestępce a potem klęknął nade mną ,złożył ręce i używając swej mocy po prostu uzdrowił mnie. Dziękując mu , wstałam i wracaliśmy w stronę domu w którym przebywała Hydra. Co dziwne nie zauważyłam nigdzie Margaret (moje matki i byłej można powiedzieć Hydry), zapewne została w Nowym Jorku by dopilnować interesów.
-Witaj Hydro!-wchodząc do gabinetu przywitał się z niezadowoleniem John.
-Widzę że dotrzymałeś umowy. O to twój klucz. Zanieś go swoim ludziom i potem wróć. I tak nie uciekniesz.-dając Johnowi klucz Hydra gdzieś wyszła. Prawdopodobnie uciekła.
Wychodząc z domu rozkazała wszystkich zabić. Nic tu nie pasowało. Oddała klucz i kazała wszystkich zabić, to nie w jej stylu. Żołnierze Hydry rzucili się do walki. John i reszta rozdzielili się, jakoś tak wyszło że Miriam i Jim poszli w inną stronę a John z Kevinem w inną. Walka trwała.
-Kevin jest ich za dużo nie wiem czy wyjdziemy z tego cało. Więc masz tu klucz i w razie czego ,gdy sytuacja się skomplikuje to bierz klucz i biegnij ile sił masz w nogach potem skontaktuj się z tym Szaleńcem on ci wszystko powie. Tylko obiecaj że wrócisz z Megan.
-John co się stało że aż tak mi ufasz? Nie boisz się że przez przypadek zastrzelę ci córkę, albo ją porwę?
-Wierze ci. Zmieniłeś się i to widać. To co było już nie wróci, każdy popełnia błędy a moja córka cię kocha. Zawsze traktowałem cię jak syna więc...Więc nie będę się ingerował w wasze życie, ważne by Megan była szczęśliwa. Ja nie jestem już młody...mniejsza o to. Daj z siebie wszystko Kevin!
Kilka minut po słowach wypowiedzianych przez Johna jeden żołnierz się pojawił i wymierzył w Kevina , na szczęście John zauważył to i odpowiednio zareagował. Zastrzelił mordercę. Ja wraz z Louisem dobiegłam do tego domu, zobaczyłam samolot agentów więc szybko weszłam do niego i podbiegłam do Kate. Kate widząc mnie rozpłakała się chyba pierwszy raz w życiu i podbiegając do mnie przytuliła mnie do siebie tak mocno że myślałam że mnie udusi. Potem spytałam się gdzie jest reszta, Kate odpowiedziała że poszli walczyć z Hydrą by odzyskać klucz który doprowadzi nas do mnie.
-Dobra Kate to zostań tutaj. Jak wrócę to wszystko opowiem, a teraz lecę im na pomoc. Nie dadzą sobie rady.-mówiąc to wybiegłam z pokładu samolotu i wraz z Louisem popędziłam do środka budynku.
Już przy wejściu czekało na nas kilku uzbrojonych żołnierzy. Szybko pokonaliśmy ich, nie sprawiało mi to trudności mając moc. To chyba kolejny plus posiadania jej. Nagle na naszej drodze wyrósł jak z podziemi Spider.
Nie wiedziałam wtedy że on już pracuje dla agentów więc przestraszyłam się.
-Meg odszukaj swoich a ja go zatrzymam!-krzyknął Louis zatrzymując Spidera.
Ja biegłam szukać resztę. ekipy.
-No to blaszany stworze się policzymy.-zaczynając używać mocy , Louis uniósł Spidera do góry i chciał go zadusić swoją mocą.
Louis był silniejszy od Spidera, może dlatego że Spider miał wstrzykniętą moc a Louis naturalną.
Biegłam po korytarzach szukając ojca , nie wiedziałam że Kevin też walczy. Poza tym dużo rzeczy nie wiedziałam. W pewnej chwili wybiegłam z korytarza i zauważyłam walczącego Johna i Kevina nie mogłam w to uwierzyć.
-Tato!-krzycząc zaczęłam iść do niego.
Szybko się odwrócił wraz z Kevinem. Mina Kevina była bezcenna. Kevin dobił ostatniego na swej drodze przeciwnika a John zaczął biec w moją stronę.
-Kevin kocham cię...tu obok jest Avandia...kocham was obu.-miałam już się przytulić do Johna gdyż na mojej drodze pojawił się Merlin.
-Nieeee....!-krzycząc złapał mnie i zabrał do Avandii tak jak Louisa.
-Niech to! -krzyknął John.
W pewnej chwili wyskoczył znienacka morderca który wymierzył w Johna tym razem Kevin uratował go, bo gdyby John chciał strzelić to było by za późno. Wściekły Kevin że znów mnie stracił zaczął kopać w nieżywego żołnierza. W pewnej chwili Kevinowi spłynęła łza po policzku, którą bardzo szybko wytarł.
-Kevin przestań kopać nieżywego. To nic nie da. Zostaw!-uspokajał go opanowany John.
Nagle z korytarza przybył Jim oparty na ramieniu Miriam. Okazało się że Jim ma postrzeloną nogę i nie da rady walczyć.
Kevin zrobił tak jak John kazał mu na początku. Wziął ten złoty klucz i poszedł się przebrać do samolotu a chwilę później udał się do krainy zwaną Avandia. Skontaktował się do Joego Billa (Szaleńca) , który mu wszystko wytłumaczył, tymczasem reszta jeszcze dokańczała zadanie. Wychodząc z budynku zobaczyli leżącego na podłodze Spidera który stracił siły. Wzięli go do samolotu i opatrzono, potem do Chin sprowadzili Nicka, Molly i Stelle którzy mieli przybyć na następny dzień. Kevin znalazł miejsce w które włożył klucz. Wyciągając go wszedł do ''środka''. Okazało się że Kevin znalazł się na pięknej polanie ''Tysiąca Kwiatów'', więc nie musiał szukać mostu.
Nie czuł się bezpiecznie, więc rozglądając się trzymał broń w rękach. Ja tymczasem wraz z Louisem wylądowaliśmy przed obliczem królowe Avandii a zarazem mamą Louisa -Evelin.
Była wściekła na nas, nie wiedziała jak ma nas ukarać, krzyczała że czy nam się to podoba czy nie pobierzemy się. Ja jej wykrzyczałam że kłamała w sprawie Kevina, że on mnie kocha bo mnie szuka. Evelin słysząc niegrzeczne zwroty wobec jej, wstała z krzesła i uderzyła mnie w twarz przy tym używając swojej mocy. Tak mnie uderzyła że wyleciałam przez ścianę i znalazłam się na drodze.
-Coś ty zrobiła Megi? Ona nie jest niczemu winna!-krzyczał Louis wybiegając z jej gabinetu. Chciał mi pomóc, lecz go odepchnęłam i z płaczem pobiegłam do miejsca które najbardziej lubiłam. Była to ''Polana Tysiąca Kwiatów''. Siadłam tam na kamieniu i płakałam. W pewnym momencie Kevin widząc mnie opuścił broń i zachodząc mnie od tyłu złapał mnie za ramię. Przestraszywszy się szybko wstałam. Obróciłam się i zobaczyłam go-uroczego Kevina o pięknych brązowych oczach, nadal w tych oczach był jego blask, jak promień słońca. Bez słowa przytuliłam się do niego , potem wycierając łzy prosiłam by mnie z stąd wziął że nie chce ślubu z Louisem. On powiedział żebym poszła za nim. Niestety plany pokrzyżowało nam przybycie Merlina, Evelin oraz Louisa.
-No Synu zabierz ją i zamknij w domu. Nie pozwól jej wyjść. -rozkazała Evelin.
-Co wy robicie? Nie! Nie róbcie mu krzywdy! Zostawcie go! Nieeee...! Puść mnie! Louis! Słyszysz co do ciebie mówię?! Puść mnie!-krzycząc próbowałam się wyrwać, lecz Lou był silniejszy ode mnie. Zaczął mnie ciągnąć do domu.
Kevin próbował się bronić, ale to na nic. Evelin razem z Merlinem zabrali Kevina do więzienia i powiedzieli jeżeli kocham Kevina to mam wyjść za Louisa , bo jeśli tego nie uczynię to Kevin zginę śmiercią okropną. Zgodziłam się płacząc w domu. Teraz zrozumiałam że ta piękna kraina która mogła być rajem okazała się piekłem. Teraz przydało by się przysłowie : ''Nic nie jest takie na jakie wygląda''. Idealnie pasowało do mojej sytuacji.
Świetny blog! Jestem tu pierwszy raz! Świetnie piszesz. Widzę, że opowieść inspirowana filmem lub serialem :p Trzymaj tak dalej!
OdpowiedzUsuń