Część 96
-Gdzie on jest?!-powtarzał już któryś raz z rzędu zdenerwowany John.
-Ale kto?-spytał nie rozumiejący nic Nick.
-No jak kto?! Ten zdrajca Kevin i Megan. Miał ją tu przyprowadzić.-John uważał że Kevin go okłamał i najwyraźniej uciekł nie szukając mnie.-Jeśli uciekł to będzie miał kłopoty. Zapomniał że mamy jego siostrę.
-Uspokój się John! Mam dość tych twoich bezpodstawnych oskarżeń. Nie wiesz co się dzieje. Może właśnie z nią wraca.-sama nie wierząc w co powiedziała , Kate próbowała uspokoić Johna.
-Nie ma go już trzy dni. To tchórz.-oznajmił John bardzo przekonująco.
Nie dość że Kevin był uwięziony w Avandii to ja miałam brać ślub już za parę godzin. Do tego czasu Evelin-królowa Avandii zamknęła mnie w domu pod okiem dwóch dobrze zbudowanych, muskularnych mężczyzn.
Podeszłam do drzwi i poprosiłam tych ''ochroniarzy'' by przynieśli mi wodę i trochę jagód z lasu. Oni byli dość tępi , dali się łatwo podejść. Gdy odeszli, wzięłam wsuwkę do włosów i zaczęłam kręcić nią w zamku aż udało mi się otworzyć drzwi. Po cichu chciałam się wymknąć z tego domu. Zauważył mnie przechodząc tamtędy Louis. Zaczęłam uciekać w przeciwną stronę, ale doganiając mnie chwycił swoimi silnymi rękoma moją rękę i przytrzymując mnie powiedział bym się go nie bała, bo nic mi nie zrobi. Trudno było uwierzyć komuś kto dotychczas mnie okłamywał. Louis puszczając mnie spytał dlaczego chciałam uciekać mimo że wiem, że się z stąd wydostanę. Odpowiedziałam że chciałam się zobaczyć z Kevinem za nim weźmiemy ślub.
-Aha. Rozumiem cię Megi, ale niestety nie możesz.-przypomniał Lou.
-Wiem. Przecież nie ucieknę, bo nie mam szans. Skoro ja tobie ufam to i ty mi zaufaj. Pragnę tylko by go zobaczyć i z nim porozmawiać wytłumaczyć niektóre sprawy. Bym mogła zacząć wszystko od nowa...z tobą Lou.-łgałam ,ale bardzo przekonująco.
-No dobra, zgadzam się. Tylko est jeden warunek będę uczestniczył w tej rozmowie. Na wypadek gdyby coś głupiego przyszło ci do głowy.-podał nie pasujący mi warunek. -Za trzy godziny bierzemy ślub. Uśmiechnij się.
-Spróbuję. To co, idziemy?-spytawszy Louis rozglądając się chwycił mnie znów za rękę i zaprowadził do podziemi gdzie znajdowały się jakieś stare magazyny i pomieszczenia z jakimiś narzędziami i towarami jak jedzenie, ubrania i tym podobne. Gdy stanęliśmy już przed dużymi żelaznymi drzwiami za którymi znajdował się Kevin spytałam Louisa czy mógłby przed drzwiami zaczekać. Nie było łatwo go przekonać, ale jednak się ''złamał'' i dał się przekonać.
Potem otworzył mi drzwi i wchodząc do środka zauważyłam leżącego na ziemi skulonego Kevin. Podbiegłam do niego i klęcząc nad nim położyłam rękę na plecach. Kevin czując to, obudził się i szybko zeskoczył.
-Kevin spokojnie. To ja Megan. Co ci się stało? Kto cię tak urządził?-mówiłam czułym głosem widząc jego siniaki i jakieś rany po twarzy.
-A jak myślisz Meg? Ci twoi przyjaciele. Zwłaszcza ten blondyn-twój narzeczony...tak mi się zdaje. -mówił jęcząc z bólu.
-Czemu jesteś na mnie taki wściekły?-spytałam podając mu butelkę z wodą.
Wypijając pół butelki odłożył ją na bok i ze złością zaczął mówić trzymając się za brzuch.
-Bo to nie ciebie biją i duszą cię jakąś mocą.
-Uważasz że ja ich zmusiłam by cię tak traktowali?
-Tak! Znaczy nie!
-Wiesz co? Nie potrzebnie tu przychodziłam. Idę!
-Zaczekaj! Meg! Nie chciałem, przepraszam.
Kevin wstał szybko i zatrzymał mnie. Postanowiłam mu dać jeszcze jedną szansę siedliśmy na podłodze i zaczęliśmy rozmawiać. Wyjaśniliśmy sobie wszystko co dotyczyło jego siostry, agentów , Hydry oraz Avandii. Chciałabym zawrócić czas i zmienić kilka rzeczy. Dużo się zmieniło od momentu gdy dowiedziałam się że Kevin nas zdradził dla Hydry (wtedy jeszcze dla mojej matki) ,teraz mówiąc Hydra mam na myśli Marię Hand lub w ogóle całą tą ich organizację.
-Megan wybaczysz mi wszystko co ci wyrządziłem?-spytał Kevin.
Nie usłyszał jednak odpowiedzi ponieważ wszedł Louis i zabrał mnie z powrotem do domu bym się ogarnęła trochę przed ślubem i bym coś zjadła, a sam wrócił co magazynu i używając mocy uniósł kilka metrów nad ziemią Kevina i groził mu mówiąc by się do mnie nie zbliżał.
-Louis myślisz że Megan cię kocha? Mylisz się. Jej serce wypełnia ktoś inny.-wykrztuszając słowo po słowie powiedział Kevin.
-Masz na myśli siebie Kevin? Jesteś oszustem, kłamcą, mordercą i nie wiadomo kim jeszcze. Tylko ją ranisz.-odpowiedział Lou puszczając Kevina na podłogę.
Wymawiając te słowa wyszedł zamykając drzwi za sobą, i potem poszedł przyszykowywać się na ślub.
Uważałam że Louis przywiązuje przesadnie wielką wagę do tego naszego ślubu który miał się odbyć za jakieś cztery czy pięć godzin. W ciągu tych czterech godzin może się zdarzyć wszystko. Nagle do domu wszedł Louis który zastał mnie jedzącą obiad. Siadł koło mnie i życzył mi wszystkiego najlepszego, a następnie poprosił jak skończę jeść obiad bym wyszła na zewnątrz bo Evelin chcę się ze mną spotkać. Ja szybko zjadłam wzięłam kurtkę i siadłam na ławce koło Evelin. Prawdę mówiąc bałam się jej trochę po tym co ostatnio zrobiła. Królowa Avandii chciała przeprosić mnie, nie chciałam się już kłócić i żyć w zagniewaniu więc przyjęłam przeprosiny i zmieniłyśmy temat. W tej samej chwili Hydra i jej ludzie oczywiście bez mojej mamy-Margaret weszli na pokład samolotu w którym dowożono do Avandii jedzenie i ubrania. W taki sposób dostali się na drugą stronę , na stronę po której znajdowała się Avandia. Wojownicy rozproszyli się po różnych stronach i po cichu atakowali mieszkańców krainy. W końcu dostali się do miasteczka a dokładniej do miejsca w którym obecnie znajdowaliśmy się. Kilkunastu żołnierzy zaczęło walczyć z niezwykłymi ludźmi. Louis wybiegł z domu, Merlin pojawił się w kilku sekundach wszyscy starali się pokonać ludzi Hydry, ale nie było łatwo.
Hydra , Garet i kilku ludzi weszli do pałacu królowej by wykraść jakiś eliksir który dawał wieczną młodość. W pewnej chwili ktoś wymierzył w Evelin szybko wstałam by ją uchronić , ale nie udało mi się postrzelił ją. Zaczęła krwawić, chociaż że była nieśmiertelna,ale żeby być nieśmiertelną musiała kogoś zabić i ''wysysać'' mu duszę wraz z mocą.
Bardzo szybko zaczęła tracić siły. Gdy już wszystkich zabiliśmy postanowiliśmy schwytać Hydrę z Garetem i eliksirem. Louis w raz z Merlinem pokrzyżowali jej plany i odebrali eliksir ale jej i Garetowi udało się zwiać. Zresztą jak zwykle. W krzakach zauważyłam wojownika Hydry zaczęłam go gonić, on złapał za broń i zaczął we mnie celować, a ja mu rozwaliłam broń w dłoni i go na końcu zabiłam. Chwilę później położyłam dłonie na ranie Evelin i podarowałam jej trochę swojej mocy.
Odzyskała w kilku minutach sprawność i dziękowała mi za uratowanie życia. Ja po oddaniu połowy mocy czułam się słaba i zemdlałam. Merlin zabrał mnie na ręce i przeniósł mnie do pałacu królowej w którym byłam pod stałą opieką i w którym leżałam trzy dni.
Gdy odzyskałam już siły poszłam do gabinetu matki Louisa by porozmawiać o tym co się stało dwa dni temu. Królowa była mi bardzo wdzięczna za to co uczyniłam więc podjęła nie łatwą decyzję. Chwyciła mnie za rękę i kazała mi zaczekać w swoim domu. Z początku była bardzo tajemnicza , ale później u progu drzwi zobaczyłam stojącego Kevina.
Ucieszyłam się i go przytuliłam. Później spytałam się Evelin co to ma znaczyć.
-Megan jestem ci bardzo wdzięczna , byłam by niesprawiedliwa gdybym kazała ci wziąć ślub z osobą którą nie kochasz. Więc dlatego ty i twój ukochany-Kevin odzyskujecie wolność. Podjęłam tą decyzję wraz z Louisem i Merlinem. Tylko pamiętajcie że możecie tu wpadać kiedy tylko chcecie. A za nim odejdziecie zorganizowaliśmy festyn na pożegnanie. Mam nadzieje że zostaniecie.-wytłumaczyła Evelin-królowa Avandii.
Ja i Kevin podjęliśmy decyzję że zostaniemy na imprezę pożegnalną. Już wieczorem wszyscy świętowali. Cała Avandia była wystrojona lampionami i kwiatami. Ja i Kevin tańczyliśmy, śmialiśmy się i jedliśmy. Potem zaprowadziłam go nad ''Jezioro Kwitnącej Wiśni'' tam siedzieliśmy z dala od zabawy i wpatrywaliśmy się w przepięknie oświetlone jeziorko. W pewnym momencie przyszedł Louis i wręczył mi amulet.
-Pamiętaj Megan gdy będziesz potrzebowała pomocy to weź go do ręki i skup się wtedy na pewno się zjawie. -oznajmił Lou wręczając mi przepiękny amulet. -A ty Kevin miałeś rację.
Louis odszedł zostawiając nas samych .
-Kevin o czym mówił Lou? W czym miałeś rację?-spytawszy czekałam na odpowiedź , ale się nie doczekałam.
Gdy zabawa dobiegała końca Evelin ogłosiła tak zwane ''puszczanie marzeń''. Polegało to na tym że każda osoba czy para , wybierała sobie jakiś lampion pisała karteczkę z marzeniami i przyklejała ją na ten lampion i palący się lampion puszczano po rzece czy jakimś jeziorze. To był widok niezapomniany. Gdy impreza się skończyła poszliśmy spać do swoich domów, Kevin spał u mnie w salonie. Z samego rana poszliśmy się jeszcze raz pożegnać z królową Avandii, Merlinem i Louisem , chwilę później Evelin wręczyła nam złoty klucz który był kluczem do bram Avandii. Biorąc plecak z jedzeniem, pieniędzmi i piciem wyruszyliśmy w drogę, w której trochę pomógł nam Merlin. Złapaliśmy się go i kilka sekund później znaleźliśmy się na pobliskiej drodze prowadzącej na lotnisko. Z stamtąd wsiedliśmy na pokład samolotu i polecieliśmy z powrotem do Nowego Jorku. Do miasta dotarliśmy po dwóch dniach podróży, potem wzięliśmy taksówkę i zmęczeni wędrówką dojechałam wraz z Kevinem do bazy w której znajdowało się resztę członków agentów. Byłam już wyczerpana już miałam położyć się przed samym wejściem do bazy, ale zauważyłam Johna. Zawołałam go i płacząc podbiegając, utuliłam ojca ze wszystkich sił jakie jeszcze miałam. On się także aż popłakał.
-Wróciłaś Megi. Kochana córeczko wróciłaś! Kocham cię!-radował się John.
-Tato tak wróciłam, ale to wszystko dzięki Kevinowi. Gdyby nie on to bym nigdy nie wróciła do was.-mówiąc to nie mogłam się oderwać od niego.
-Tęskniłaś coś za staruszkiem?-spytał John.
-Taaak...Bardzo..-kiwałam głową.
Brakowało mi jego tak jak Nicka, Molly, Jima i Kate. Chwilę późnej John podziękował Kevinowi za pomoc w uratowaniu mnie i zebrał wszystkich. Poznałam siostrę Kevina Miriam, oraz Stellę- doskonałą wojowniczkę i Joego który mieszkał niegdyś w Avandii. Wszyscy siedliśmy w końcu razem w salonie i tak noc dopiero się rozpoczynała. Miałam dużo do opowiadania więc nie zwlekałam z tym, rozpoczęłam opowiadać wszystko od początku.
-Wtedy jak uciekłam przed Marią Hand trafiłam wtedy do chatki w lesie tam pomógł mi dobry mężczyzna....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz