Część 99
-Halo! Halo! Czy jest tam ktoś?!-dostałam już kolejny głuchy telefon tego dnia.
Zaczynałam się denerwować. Kevin zauważył to i spytał co się dzieje.
-Megan może powinnaś to sprawdzić.-zaproponował.
-Kevin nie trzeba.-odpowiedziawszy , nagle ktoś zapukał do drzwi .-Ja otworzę!
Zbiegłam ze schodów i otworzyłam drzwi, a u progu nich stał Louis. Tak ten Louis z Avandii. Byłam bardzo zdziwiona.
-Megi kto to?!-zawołał z salonu Kevin.
Chwilę mnie przymurowało, ale zaraz potem zaprosiłam go do środka. Kevin z szedł do przedpokoju i nie był zadowolony widokiem osoby która go więziła i biła. Też mu się nie dziwie.
-Po co tu przyszedłeś? Po Megi sądzisz że masz u niej szanse?-Kevin próbował Louisa przegonić.
-Nie przyszedłem tu by się kłócić i nie chodzi o Megan ani o was. Dziwię się tylko co ona w tobie widzi.-odpowiedział Lou.-Jesteś zwykłym oszustem i przestępcą. Nie masz mocy ale za to masz niezwykłą dziewczynę która jest cudowna i posiada moc, nie jest zwyczajnym człowiekiem.
-Louis uspokój się. To że mam moc a Kevin nie , to nic nie oznacza. Po co tu przyszedłeś?-broniłam Kevina.
-Ty Megan i agenci musicie mi i całemu światu pomóc. Teraz ten świat leży w waszych rękach. Jeśli nie pomożecie to cała ludzkość wyginie.-mówiąc to Lou siadł na kanapie.
Spytałam potem o szczegóły, o co chodzi. Bo to co powiedział Lou nie wystarczało mi. Dowiedzieliśmy się później , że Evelin- królowa Avandii wyszła po za bramy krainy i zasmakowała życia, aż pewnego dnia spotkała na swojej drodze Hydrę i jej ludzi. Nie wiadomo było co jej zrobili, ale teraz z nimi współpracuje. Louis mówił także że stała się potężniejsza niż była, pozyskała moce z kilkunastu mieszkańców Avandii, i szuka dalej.
-Nie wiem czego ona chcę.-rzekł Lou.
-Ale ja wiem czego chcę Hydra.-z twierdziłam.-Chcę mojej mocy i moich zwłok.
-To jest niebezpieczne. Nie możemy się na to zgodzić Megan.-zaprzeczał Kevin.
-Kevin , proszę cię. Jeśli my tego nie zrobimy to wszystko zniknie. Hydra do wszystkiego jest zdolna.-nie zgadzałam się z Kevinem.-Musimy zwołać naradę. Teraz w sali omówień w samolocie baza. Kevin zadzwoń do wszystkich by wrócili z miasta.
-Ale...No dobra. Pamiętaj Megan robię to tylko dla ciebie.-mówiąc to Kevin wziął telefon i zaczął wydzwaniać do wszystkich.
Już godzinę później wszyscy przebrani w super stroje kuloodporne dyskutowaliśmy na temat tej sprawy którą podjęliśmy a raczej ja podjęłam. Zdania były różne. Oczywiście Jim zaprzeczał na wszystko. Louis także uczestniczył w rozmowie wytłumaczył wszystko jeszcze raz od początku
-Czyli dobrze rozumiem że jakaś królowa jakiejś tam krainy zabija a raczej wysysa z przypadkowych ludzi duszę i staję się silniejsza niż wcześniej była, a Hydra ma plan by później się Evelin pozbyć a tą moc wykorzystać do jakiejś super tajnej broni tak? Ale kiedy ona przestanie zabijać ludzi?-nie mógł pojąć tego wszystkiego.
-Skończy wtedy kiedy zabije ostatnią osobę którą jest Megan, Megan ma najmocniejszą moc. To ją chcę Hydra.-dopowiedział Lou.
-No dobra, ale musimy w szczególności pilnować Megan. Bo zagrożenie jest blisko.-stwierdził John.
-John , ja mogę się nią zająć. Będę ją bronił w razie niebezpieczeństwa.-rzekł Kevin.
-Ten to zawsze wie jak się ustawić. My musimy nadstawiać kark dla jakieś baby z pasemkom a ten będzie siedział w domu i odpoczywał na kanapie.-czepiał się Jim.
-Masz coś do mnie? Przeszkadza ci że walczę lepiej od ciebie Jim?!-odgryzł się Kevin.
-Tak ma do ciebie coś. Bo nienawidzę zdrajców którzy pracowali dla Hydry a potem z powodu jednej dziewczyny udało mu się przeżyć. I co mamy udawać że nic się nie stało?!-uniósł się Jim.
-Czy ty nigdy nie popełniłeś żadnego błędu?-spytał Kevin.
-Wiesz co ci powiem? Nie, nie zdradziłem agentów. -odpowiedział Jim.
Kevinowi zrobiło się przykro pokiwał głową i sapiąc rzekł: ''Dobra , ja idę. Nie pasuje tu do was. W końcu jesteście agentami a ja tylko zdrajcą.'' a potem odszedł.
-I co Jim? Zadowolony jesteś?-spytałam się go.-Kevin zaczekaj!
Pobiegłam za Kevinem a John ogłosił zakończenie zebrania. Weszłam do pokoju w którym siedział Kevin. Siadłam koło niego na łóżku i zaczęłam rozmawiać. Kevin obwiniał się i żałował tego co zrobił.
-Jak długo muszę płacić za tą zdradę. Przepraszałem już i żałuje tego bardzo. Jim ciągle ma do mnie pretensje, a Molly niby mi wybaczyła , ale dalej chowa urazy. Próbuję się zmienić. Chcę coś jeszcze zdobyć w tym życiu. Ty Megi... tylko tobie mogę ufać. Ty najważniejsza jesteś.
-Kevin nie obwiniaj się. Wszystko będzie dobrze, a Jimem się nie przejmuj. Pogadam z nim.
-Meg nie trzeba , już widzę jakby zaczął się śmiać. ''O patrzcie ludzie, dziewczyna broni tchórza.'' Nie Meg dzięki. Dam radę.
-Tak właściwie dlaczego robisz to wszystko?
-Ale o co ci dokładnie chodzi Meg?
-Po co zostałeś tutaj w Nowym Jorku , i po co tak cierpisz. Z siostrą byś tyle nie przeszedł.
-Bo tu, w Nowym Jorku mam cel do którego dążę i który chcę zdobyć. Tym celem jesteś ty.
-Kevin mówiłam ci , że na razie to jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Wiem, więc dlatego czekam. Sama z twierdziłaś że ''Na razie''.
-Chodźmy do reszty.
Wstałam z łóżka i wraz z Kevinem zeszliśmy do reszty zespołu. John w tym czasie rozmawiał z Benem (dyrektorem agentów) o tym że na ulicach Nowego Jorku zginęło już trzynaście osób, że ludzie są w strachu. Boją się wychodzić z domu. Oznaczało to że Evelin nie daje za wygraną. Stella spytała co robimy , a John odpowiedział że potrzebujemy jakiś super trwałych, kuloodpornych strojów, ale i lekkich. To zadanie zostało przydzielone Nickowi i Molly. Powstanie nowego stroju miało zająć koło czterech godzin. Do tego czasu musieliśmy sprawdzić broń i wziąć to co jest najpotrzebniejsze. Już po czterech godzinach byliśmy gotowi. Pozostało nam tylko znaleźć miejsce przebywania Evelin.
-To ja mogę sprawdzić gdzie jest.-zaproponował Louis.
-Czekaj Lou! Jesteś pewien żebyśmy zgładzili twoją mamę. Przecież to twoja mama!-chciałam się upewnić czy rzeczywiście Louis jest pewny swojej decyzji.
-Tak. Nie mogę chronić potwora. Mimo że to moja matka.-upewnił wszystkich a potem zniknął.
My czekaliśmy na niego godzinę, aż w końcu się pojawił ze sporą liczbą wiadomości których się dowiedział. Evelin przebywała w starym magazynie pod okiem piętnastu wojowników z mocami, a sama siedziała podłączona do jakiejś maszyny. Nie wiedzieliśmy co to było, ale jedno było pewne trzeba było ją jak najszybciej zgładzić. Louis został pilnować naszej posiadłości a reszta a ja razem z nimi lecieliśmy do opuszczonego magazynu. Gdy dolecieliśmy zauważyliśmy jakiegoś wysokiego czarnowłosego ubranego w garnitur mężczyznę który rozmawiał z żołnierzem Hydry. Stella spytała kim on jest, Kevin odpowiedział:
-To jest Josef współpracowałem z nim jak pracowałem z Hydrą. Spoko koleś.
-No to Kevin musisz odnowić znajomość by nas dopuścił do tej Evelin.-rzekł John łapiąc się za serce .
-Tato co ci jest?-spytałam.
-Nic, po prostu słabo mi.-mówiąc to Kate i Jim zaprowadzili Johna z powrotem do samolotu.
A ja , Kevin, Molly, Stella i Nick weszliśmy do środka. Kevin zaczepił Josefa i poprosił go o pomoc.
-Mam pomóc agentom?-spytał.
-Tak.-odpowiedział Kevin.-Wisisz mi przysługę.
-No dobra. Wpuszczę was do środka, ale musicie uważać bo są tam wojownicy z mocą. Są silni, a poza tym jest Evelin. Ona jest teraz tak jakby w transie i robi wszystko co jej rozkaże Hydra.-ostrzegał nas Josef.-Tam jest pełno jakiś mieszanek w butlach i pełno tlenu takiego jak się używa przy nurkowaniu i jakieś rurki i jakaś szklana trumna. Nie wiem do czego to służy.
Josef porozmawiał z strażnikami drzwi a potem ich odesłał na przerwę.
Stella i Nick pilnowali wejścia a Molly, ja i Kevin weszliśmy do środka jeden za drugim osłaniając siebie nawzajem. Ostatni za nami wszedł Josef. Rozpoczęła się strzelanina, dobiegliśmy za jakieś skrzynie i tam ukryliśmy się na moment by przygotować amunicję.
Było ich wielu. Josef tracił już nadzieje że uda się komukolwiek wyjść cało.
-Nie uda się nam. Oni mają moc! Już pewnie wiedzą że zdradziłem Hydrę pomagając wam! O Boże to już po mnie!
-Zamknij się Josef!-ryknął Kevin.
-Spokojnie, od czego jestem ja?! Załatwię ich zaraz.-wstałam i wyszłam wojownikom na przeciwko. Zaczęłam strzelać a potem użyłam mocy. Oni upadali jak karty. Załatwiłam ich wszystkich, jedynie jedną ręką.
Gdy na chwilę bezpieczeństwo minęło reszta ekipy wyszła z ukrycia.
-Wow!-zdziwił się pozytywnie Kevin.-Megan jesteś niesamowita!
-Kevin nie wspominałeś że masz taką prześliczną...koleżankę z mocą.-rzekł Josef.
-Ej, ej ona jest już zajęta. I ta druga też.-powiedział Kevin.-Mam wspaniałą bohaterkę i piękną dziewczynę.
-Dziękuję, dziękuję...Ha ha ha...To była bułka z masłem.-oznajmiłam.-To co przystojniaku idziemy załatwić naszego wspólnego wroga?!
-To było do mnie?-spytał zaskoczony Kevin.
-A do kogo? Do Molly?-spytawszy to poszliśmy w głąb magazynu szukając Evelin.
Josef wraz z Molly patrzył na zawartość pojemników które były poukładane jedna koło drugiej. Molly pobrała próbki i przeznaczyła je Nickowi. Ja i Kevin weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia w którym znajdowała się Evelin-królowa Avandii.
-W końcu przyszliście. Czekałam na was.-odwracając się twarzą w naszą stronę rzekła Evelin.
-Kevin wyjdź! To jest moja wojna! Nie mieszaj się w to!-mówiłam do Kevina.
-Dobra, ale będę cię osłaniał.-mówiąc to cofnął się kilka kroków do tyłu i wyciągnął broń.
-Myślałam Megan że jesteś mądrzejsza, ale jak widać sama weszłaś do klatki lwa.-podchodząc mówiła Evelin.
-Nie boję się ciebie. -mówiąc to wyciągnęłam broń i zaczęłam celować.
-Oj Megi jesteś taka jak mój głupiutki syn. Możesz mnie zabić, ale mam kilkadziesiąt żyć. Ponieważ wysysałam kilkadziesiąt dusz, więc żeby mnie zabić musiałabyś mieć przynajmniej trzydzieści nabojów i za każdym razem musiałabyś mi trafić prosto w serce,a jak wiesz , to nie jest proste. Zwłaszcza że oprócz tego mam jeszcze moc. -opowiadając Evelin rzuciła się na mnie.
Chwyciła mnie za gardło i zaczęła mi ''wysysać'' moc, po przez duszenie mnie. Byłam bezradna, czułam jak powoli moje życie dobiega końca. Kevin podbiegł i zaczął strzelać w królową Avandii, zużył wszystkie naboje, i to nic nie pomogło. Próbował ją odciągnąć, ale rzuciła nim o ścianę. Kevin stał się obolały , nie dał rady wstać. W pewnej chwili do pomieszczenia weszła Margaret moja matka. Zawołała Evelin i wtedy ona przestała mnie dusić. Evelin zniknęła a matka pomogła mi wstać. Byłam zdziwiona jej zachowaniem. Zawsze uważała mnie za śmiecia a teraz nam pomogła.
-Po co to robisz?-spytałam mamę.-Czego chcesz?
-Czy zawszę Meg muszę dostawać coś w zamian? Wystarcza mi to co trzymam w ręku.-Margaret odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
To co trzymała w rękach na chwilę pokazała mi a potem zamknęła, to było coś w rodzaju jakiegoś pudełeczka.
-Kevin weź Megan i uciekajcie, jak najdalej z stąd. Póki ludzie Hydry się tu nie zjawią! Szybko!-poganiała Margaret.
-Ale dlaczego?-spytawszy Kevin chwycił mnie za rękę i pociągając uciekliśmy z tego magazynu.
Wszyscy się wycofaliśmy. Po kolei wsiadając do samolotu-bazy odlecieliśmy z powrotem do domu. Jeżeli uda mi się znaleźć odpowiedź na jedno pytanie to zaraz w kolejce czeka kolejne i tak bez przerwy. Chciałam już się wszystkiego dowiedzieć , odkryć te wszystkie kłamstwa i żyć od nowa. Jeżeli jest to możliwe. Po nieudanej misji przeszliśmy do kolejnego etapu jak dorwać Evelin i skutecznie się jej pozbyć. Pytanie tylko jak? To było trudne. Louis przyszedł do mojego pokoju by porozmawiać o moich możliwościach.
-Lou jest jakiś sposób , ale skuteczny by pozbyć się królowej?
-Jedyny skuteczny to zmierzenie się oko w oko z nią. Bez broni tylko i wyłącznie mocą możecie walczyć.
-Przecież ja jej nawet do pięt nie dorównuje, nie posiadam takiej mocy jak ona.
-To prawda nie posiadasz, ale możesz ją pokonać wytrwałością.
-Louis powiedz mi co wytrwałość ma do zabicia jej?
-Jeśli dobierze się do ciebie tak jak dziś to musisz walczyć z tym. Polega to na tym że mimo że usiłuje cię zabić to ty nie pozwolisz na to by dostała twoją duszę. Musisz się skupić i wytrzymać bardzo długo jak tylko wytrzymasz. Można to nazwać że zamkniesz swoją duszę tak by nikt nie mógł ją ci odebrać. Czym więcej przeciwnik się upiera a ona z nim walczy tym bardziej traci energię co pozwoli ją w końcu zabić. Bo będzie taka słaba że aż będzie ją mogła zabić zwykła kula.
-Rozumiem. Niestety nie będę mogła tego przećwiczyć, ale dam ze siebie wszystko, lecz póki co musimy ją znaleźć. Dzięki Louis.
DWA DNI PÓŹNIEJ...
-Tak słucham? Kto mówi?-odebrałam telefon.
-Megi to ja twoja mama. Nie rozłączaj się. Mam dla ciebie wiadomość. Evelin jest na lotnisku próbuje zwiać do Azji. Musisz tam szybko dotrzeć.-powiedziała Margaret.
-Dlaczego to robisz? Powiedz mi!-dziwiłam się. -Halo! Jesteś tam?! Ej!
Niestety Margaret już się rozłączyła. Zbiegłam szybko do przedpokoju gdzie wszyscy siedzieli i zwołałam wszystkich by szybko wsiadali do samolotu-bazy. Pół godziny później wszyscy byliśmy już w drodze na lotnisku. Chwilę później wylądowaliśmy. Wszyscy wybiegli z pokładu samolotu i obstawili miejsca. Ja widząc Evelin wychodzącą z budynku wybiegłam jej na przeciwko. Królowa Avandii szła już do samolotu który stał na przeciwko nas.
-Widzę że nie odpuściłaś Meg.-rzekła Evelin.
-Jak już coś zaczynam to muszę to skończyć.-odpowiedziawszy użyłam mocy i popchnęłam ją na ścianę.
Po chwili wstała i oddała mi. Tak walka wyglądała na początku coś za coś, aż w końcu Evelin chwyciła mnie swoimi rękami i zaczęła mnie pozbawiać życia. Z początku bardzo szybko traciłam energię i stawałam się blada wręcz biała jak wampirzyca.
Wtedy właśnie przypomniałam sobie słowa Louisa które brzmiały tak:
''Czym więcej przeciwnik się upiera a ona z nim walczy tym bardziej traci energię co pozwoli ją w końcu zabić.''
-Przegrasz wiedźmo...-wystękiwałam walcząc ciałem.
Louis miał rację. Powoli jego matka opadała z sił, a ja zamiast tracić moc to czułam się bardziej silniejsza. Bardzo długo dusiłam w sobie moc aż w końcu nie wytrzymałam i ''wybuchłam''.
Moja moc można powiedzieć ''wystrzeliła'' ze mnie jak rakieta. Powaliła Evelin i ogromny samolot. Nigdy jeszcze nie czułam się tak jak w tamtym momencie. To było niesamowite uczucie. Właśnie wtedy czułam że dałam ze siebie sto procent nawet więcej. Czułam tą moc, tą potęgę...Coś wspaniałego! Kiedy się już otrząsnęłam to wstałam wyciągnęłam broń i nie wahając się pociągnęłam za spust i zabiłam Evelin. W końcu pokonałam królową Avandi! Byłam prze szczęśliwa! Taka byłam podekscytowana że nie zauważyłam jak moja matka-Margaret była dumna ze mnie. Zostawiliśmy zabitą Evelin na lotnisku nie wiedząc jakie to skutki przyniesie w przyszłości, i szczęśliwie wróciliśmy z powrotem do domu. Chciałam pochwalić się dobrą nowiną z Louisem, ale niestety go już nie było. Wrócił do domu, do Avandii i od tamtego czasu rządził krainą, a ja -dziewczyna z niezwykłymi uzdolnieniami żyłam w świecie okrutnym a jednocześnie wspaniałym, bo miałam przy sobie najbliższe mi osoby, kochanego ojca, przyjaciół takich jak: Nicka, Jima, Stelle, Molly i Kate i oczywiście moją miłość-Kevina.
-To co świętujemy?-zapytał Jim gotowy do imprezki.
-No dobra świętujcie sobie, bo ja i Megan mamy trochę inne plany.-rzekł wystrojony Kevin.
-Tak?-spytałam.-Jakie plany? Czy ja o czymś nie wiem?
-Szybko masz godzinę by się przygotować. Czekam na ciebie w wozie.-odpowiedział bardzo tajemniczo.
Ja zaczęłam się uśmiechać i szybko pobiegłam do pokoju by się przygotować. Nie wiedziałam kompletnie co knuje Kevin i co mam na siebie włożyć, po długim zastanowieniu się w końcu się zdecydowałam. Ubrałam białą sukienkę dobrałam do tego dodatki ,a następnie upięłam sobie włosy. Gotowa wyszłam z domu i wsiadając do auta w raz z Kevinem pojechaliśmy gdzieś. Docierając do celu zauważyłam że idziemy do jakiejś restauracji.
Dopytywałam się przez całą drogę Kevina co to za okazja, ale nie chciał powiedzieć. Dopiero później gdy w pięknie wystrojonej restauracji zjedliśmy kolację i poszliśmy do teatru a po teatrze do wesołego miasteczka i tam na diabelskim kole pod pięknym rozgwieżdżonym niebem Kevin powiedział o co mu chodzi.
-Megan czy zrobisz mi ten zaszczyt i zgodzisz się zostać żoną zwykłego zdrajcy?-spytał Kevin.
Gdy zadał mi to pytanie i wyciągną pierścionek zaręczynowy myślałam że tam padnę. Zatkało mnie. W końcu trochę odetchnęłam i powiedziałam:
-Kevin nie wyjdę za zwykłego zdrajcę...tylko za mojego czarująco uroczego zdrajcę.-zgodziwszy się w oczach stanęły mi łzy.-Czyli tak! Wyjdę za ciebie. Kocham cię...
Kiedy Kevin usłyszał tą odpowiedź miałam wrażenie jakby dostał od losu drugie życie. To był najwspanialszy moment w moim życiu. Nigdy jeszcze nie byłam panną młodą. To była najpiękniejsza chwila w moim życiu, nawet lepsza niż zabicie Evelin. Podczas gdy reszta agentów świętowała w domu to ja i Kevin chodziliśmy do samego rana po parku. Bardziej romantycznych zaręczyn nie mogłam sobie wyobrazić. Kolejnego dnia gdy tylko wszyscy się obudzili ogłosiłam im dobrą nowinę. Wszyscy byli zaskoczeni, ale pozytywnie. Jim i reszta zaczęli mną i Kevinem podrzucać i krzyczeć: ''Hip hip..hura! Hip hip...hura!''
Nie sądziłam że szczęście spotkam właśnie tu, w agentach. Jednak los jest łaskawy, tyle przyniósł mi nieszczęść i złych wiadomości aż w końcu sprawił mi taką radość.
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ...
Żegnałam Kevina na lotnisku , ponieważ leciał do siostry do Beverly Hills by powiedzieć jej o wspaniałej wiadomości i by pomóc jej w urządzeniu domu a przede wszystkim by pozamykać swoje dawne sprawy. Obiecał że jak tylko wróci , to pobierzemy się. Miałam nadzieje że dotrzyma obietnicy. Wierzyłam w to. W końcu wszystko zaczęło się znów układać. Czekałam już tylko na powrót Kevina....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz