Część 5
Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Zastanawiałam się czy to może nie był sen , że wtedy w banku widziałam Kevina. Wydawało się to być niemożliwe, ale w końcu kogoś widziałam, uderzająco podobnego do mojego zmarłego męża. Nad ranem przyszedł policjant i powiedział , że jestem wolna.
-Ale dlaczego?-spytałam ze zdziwieniem.
-Nie zadawaj pytań tylko wychodź. -otwierając drzwi powiedział mężczyzna.
Ledwo co przeszłam za próg komisariatu już ktoś do mnie zadzwonił z nieznanego numeru. Odebrałam go.
-Tak słucham?
-Witaj Megan, cieszę się, że już wyszłaś z ''pudła''.
-Hydra! Czego chcesz ode mnie?
-To raczej czego ty chcesz? Nie zamierzasz spotkać się z Kevinem?
-O Boże! To prawda! Ale jak to przecież on zginął na naszych oczach?!
-Meg to nie on zginął, ktoś bardzo cię kochał i pragnął byś była szczęśliwa. Tyle , że byłam szybsza i po wybuchu postawiłam wszystkich lekarzy na nogi by twojego mężulka odratowali i się udało, ale stracił pamięć. Mamuśka twoja chciała cię ostrzec przed moim zacnym planem, ale musiałam ją wsadzić do ciemnego wilgotnego pomieszczenia. I kto by pomyślał , że Margaret kiedyś ci pomoże?
-To twoja sprawka! Ty wiedźmo! W takim razie kto leży w grobie Kevina, skoro on żyje?!
-Oj Megi Megi, myślałam , że będziesz rozsądniejsza i wybierzesz szczęśliwe życie z twoim kolegom z Avandii-Louisem, ale tak się nie stało. Wybrałaś Kevina! Biedny Louis...ach ta miłość.
-Jak mogłaś?! Zniszczyłaś mi życie! Brakuje mi słów! Chcę się z nim zobaczyć. W tej chwili!
-Z kim Meguś?
-Z Kevinem! Oddaj mi go! Proszę cię! I tak już wystarczająco mnie zniszczyłaś. Błagam cię!
-No dobra.
-''Dobra''? Czyli zgadzasz się? Nie nazywałabyś się Hydrą gdybyś nic nie chciała w zamian.
-Jak ty mnie Megan dobrze znasz...Masz rację! Chcę jednego! Twojej mocy.
-Wiedziałam! Znowu wygrałaś, zastanowię się. Przypuśćmy , że się zgodzę to jak tego dokonasz? Jak odbierzesz mi moc?
-Po to okradałam banki. To co Megan zgadzasz się?
-Muszę się zastanowić, ale czy wtedy Kevin wróci do mnie? Odzyska pamięć?
-Megan na pamięć jeszcze nie ma leku, ale skoro go kochasz to zrobisz dla niego wszystko prawda?
-Wątpisz w to , że go kocham?! Obiecuję ci , że do tygodnia dam ci odpowiedź, ale za ten czas będę chciała się z nim spotkać i wszystko wyjaśnić tacie i reszcie zespołu.
-Dobra masz czas do tygodnia.-mówiąc to Hydra się rozłączyła, a ja wzięłam taksówkę i wróciłam do bazy.
Johnowi i reszcie wszystko wytłumaczyłam. Powiedziałam im że Kevin żyję, ale nie chcieli mi wierzyć więc zadzwoniłam na inny numer Hydry i powiedziałam by podwiozła do naszej bazy Kevina. Hydra oczywiście cieszyła się moim telefonem i nie czekając szybko zabrała Kevina ze sobą i wsiadając do auta byli w ciągu godziny na miejscu. Hydra nie wysiadła z samochodu tylko Kevin wysiadł a ona odjechała. Wybiegłam z samolotu-bazy do Kevina i wpadłam mu w ramiona. On czuł się zdezorientowany bo nic nie pamiętał. Potem chwyciłam go za rękę i pokazałam im ekipie agentów.
-Cześć! Jestem Kevin.-przedstawił się Kevin podając każdemu z ekipy rękę.- Fajnie się tu urządziliście, przytulniej niż u mnie.
-O mój...to przecież Kevin...-z wrażenia zemdlała Molly.
Nick tymczasem zaczął krzyczeć na cały głos, John zbladł , Kate zaniemówiła, Jim poszedł się ze Stellą czegoś napić. Wszyscy zachowywali się tak dziwnie do czasu jak im wszystko wytłumaczyłam. Wtedy wszystko zrozumieli, wszyscy zadawali pytania prócz Johna.
-Czyli znów pracuje dla Hydry i stracił pamięć. Megan wiesz , że nie ważne jaką decyzję podejmiesz, ale zawszę pamiętaj, że jestem przy tobie.-odparła Kate.
-Tato, Kevin może do nas wrócić?-spytałam się Johna.
-Megan , kochanie...przecież on znowu pracuje dla Hydry! I do tego stracił pamięć, nie pamięta nas a tym bardziej ciebie, nie kocha cię więc...jest naszym wrogiem takim jak Hydra!-próbował mnie przekonać John.
-Tato, ale przecież to mój mąż!-krzyczałam trzymając się go kurczowo za rękę.
-Tak to prawda był twoim mężem, ale teraz jest kimś w ogóle obcym, nic nie wie, nie ma żadnych uczuć wobec ciebie. Możesz spróbować z nim być, ale ostrzegam cię że Hydra nie będzie go chciała oddać za darmo.-ostrzegł John.
-Wiem. Już powiedziała czego chcę. -oznajmiłam.-Chcę mojej mocy w zamian za Kevina.
-Że co?! Katygorycznie się nie zgadzam! Wybij sobie to z głowy!-krzyczał zaskoczony John.
-Tato , ale przed chwilą powiedziałeś że...-próbowałam mu wszystko wytłumaczyć.
-Dobrze wiem, co powiedziałem, ale nie sądziłem że o to cię poprosi. Nie popełniaj błędu. Twoje zdolności są takie niesamowite. Stracisz cząstkę siebie a w zamian zyskasz kogoś kto nawet cię nie polubił tylko uważa cię za wroga.-mówił John.
-Ale wierzę , że pamięć kiedyś mu wróci.-broniłam swojej decyzji za wszelką cenę.
-A jeśli nie? To co zrobisz? Będziesz żyła bez miłości?-pytał ojciec.
-Jeśli nie wróci to....Kevin zakocha się we mnie od nowa!-wykrzyczałam.
-Megi, nie można nikogo zmusić do miłości. A spytałaś się czego on chcę?-powiedziawszy to John wyszedł z resztą ekipy zostawiając mnie z Kevinem sam na sam.
Chwilę porozmawialiśmy, ale długo nasza rozmowa nie trwała bo Hydra podjechała po Kevina. Poszłam go odprowadzić i właśnie wtedy Hydra spytała jaką decyzję postanowiłam czy oddać moc i zyskać Kevina czy może doskonalić swoje zdolności i żyć z dala od Kevina spoglądając jak układa sobie życie z kimś innym.
-Hydro ja chciałam powiedzieć , że.......
to już niebawem dowiecie się co Megan postanowi , swoje odpowiedzi możecie zamieszczać w komentarzach ;)
niedziela, 22 listopada 2015
piątek, 20 listopada 2015
''W cieniu prawdy. W poszukiwaniu szczęścia.''
Część 4
-No Meg , ten dzień nadszedł wcześniej niż sądziłem. To już nasza ostatnia i najbardziej niebezpieczna misja.-powiedział Nieznajomy.
-To co mam robić?-zapytałam.
-Masz okraść największy bank w Nowym Jorku ten główny przy centrum handlowym. To nie będzie łatwe, ale na pewno dasz radę. Spotkajmy się za półgodziny w parku koło tego banku.-mówiąc to Nieznajomy się rozłączył.
Ja wzięłam potrzebne rzeczy do kradzieży i wyszłam na spotkanie z mężczyzną. Agenci powoli się wypalali, Hydra milczała nie było nowych zgłoszeń, więc został nam tylko czas wolny. Tak właściwie to Hydra przestała atakować od wybuchu na starym moście. To wygląda tak jakby Hydra wepchnęła mi, agentom , wszystkim nóż w serce i patrzyła jak krwawimy i zarówno czekała na moment w którym miałaby nam wyciągnąć ten nóż ale najmocniej, najboleśniej jak się da. Tylko pytanie co ona kombinuje? Przez te kilka lat okradała kilka banków a poza tym nic więcej. Pytanie po co jej tyle pieniędzy? Byłam ciekawa tego i to bardzo, ale nie sądziłam , że odpowiedź nadejdzie tak szybko, że moje życie znów wywróci się do góry nogami. Spotkawszy się z Nieznajomym omówiliśmy plan kradzieży. Mężczyzna wydawał mi rozkazy z bezpiecznego miejsca a ja tymczasem weszłam do banku i zawiązałam kierownika budynku.
Pewnej kobiecie z mężczyzną kazałam zebrać wszystkie pieniądze jakie znajdowały się w tym miejscu. Wystarczył jeden fałszywy ruch a strzeliłabym do każdego.
-Bardzo dobrze Meg.-powiedział przez woki-toki Nieznajomy.
-Dobra. Odezwę się jak już wyjdę z kasą. Pamiętaj jak będzie się ktoś zbliżał to daj mi znać. A póki co...Bez odbioru.-mówiąc to schowałam sprzęt do plecaka i czekałam na zapakowane pieniądze. Odwrócona plecami do wyjścia nie zauważyłam , że ktoś wszedł. Nie wiedziałam że ktoś jest do momentu jeżeli się nie odezwał.
-Opuść broń. Ręce do góry i oddaj z kradzione pieniądze.-odezwał się jakiś mężczyzna.
Gdy usłyszałam ten męski głos zdawało mi się , że już go gdzieś słyszałam, ale byłam pewna , że mi się zdawało. Chwilę później dostałam wiadomość od Nieznajomego , że ucieka bo bank zaatakowali ludzie Hydry. Byłam wściekła bo mnie ten facet wystawił do wiatru. Bez żadnego przejęcia odwróciłam się twarzą do mężczyzny który wcześniej do mnie powiedział. Moje pierwsze wrażenie gdy ujrzałam twarz było zwyczajne, ale parę sekund później zbladłam, nogi miałam jak z waty a ręce mi się trzęsły jak galareta, do tego głos mi drżał. Nie mogłam nic powiedzieć, bo...mężczyzną który od mnie mówił okazał się być...Kevin!
Tak , Kevin mój mąż, który leży w grobie przynajmniej tak sądziłam do czasu gdy go nie ujrzałam.
-Kevin! O mój Boże! To niemożliwe przecież ty nie żyjesz! To niemożliwe!-krzyczałam podchodząc do ściany by się oprzeć.
-Skąd znasz moje imię?-spytał Kevin, tak jakby nic nie pamiętał.
Małymi kroczkami podchodziłam do niego, by się upewnić czy to jest człowiek a nie wytwór mojej wyobraźni. Dopiero gdy dotknęłam go po twarzy zrozumiałam , że to dzieje się naprawdę. Zaczęłam płakać przytuliłam się do niego mówiąc:
-Kevinku, ty żyjesz! Tak tęskniłam. Moje życie znów nabrało sensu. Kocham cię! Rozumiesz? Kocham...
Moje słowa były jak puszczone na wiatr, Kevin w ogóle na nie nie reagował. Odepchnął mnie od siebie a potem uderzył mówiąc , że mnie nie zna i nigdy mnie w życiu nie widział.
-Kevin! Ty nie pamiętasz mnie? Mamy przecież syna-Alexa! Kevin! Zaczekaj nie odchodź! Gdzie idziesz?! Zaczekaj!-krzyczałam łapiąc go za rękaw.
-Puść mnie! Przestań dziewczyno! -wyrwał rękę i odpowiedział komuś do telefonu: ''Już idę. Wykonałem swój rozkaz''. I znowu mnie zostawił klęczącą na samym środku banku. Chwilę później zjawiła się policja i aresztowała mnie za usiłowanie obrabowania banku i zabicie czterech strażników. Poddałam się bez walki. Zabrali mnie i zamknęli w ciemnym pomieszczeniu z kratami. Bałam dopuścić do siebie myśli, że to naprawdę mógł być Kevin, może był to ktoś podobny? Tego jeszcze wtedy nie wiedziałam, ale odpowiedzi na wszystkie moje pytania przybliżały się wielkimi krokami.
Ciąg dalszy nastąpi. Przepraszam , że taka krótka i nudna ta część, ale postaram się to zmienić. Już niebawem Megan znajdzie odpowiedzi na wszystkie pytania i dowie się czegoś o Johnie co zmieni jej życie. Czy to naprawdę był Kevin czy może ktoś przerażająco podobny??? Dowiedzie się już niebawem.
-No Meg , ten dzień nadszedł wcześniej niż sądziłem. To już nasza ostatnia i najbardziej niebezpieczna misja.-powiedział Nieznajomy.
-To co mam robić?-zapytałam.
-Masz okraść największy bank w Nowym Jorku ten główny przy centrum handlowym. To nie będzie łatwe, ale na pewno dasz radę. Spotkajmy się za półgodziny w parku koło tego banku.-mówiąc to Nieznajomy się rozłączył.
Ja wzięłam potrzebne rzeczy do kradzieży i wyszłam na spotkanie z mężczyzną. Agenci powoli się wypalali, Hydra milczała nie było nowych zgłoszeń, więc został nam tylko czas wolny. Tak właściwie to Hydra przestała atakować od wybuchu na starym moście. To wygląda tak jakby Hydra wepchnęła mi, agentom , wszystkim nóż w serce i patrzyła jak krwawimy i zarówno czekała na moment w którym miałaby nam wyciągnąć ten nóż ale najmocniej, najboleśniej jak się da. Tylko pytanie co ona kombinuje? Przez te kilka lat okradała kilka banków a poza tym nic więcej. Pytanie po co jej tyle pieniędzy? Byłam ciekawa tego i to bardzo, ale nie sądziłam , że odpowiedź nadejdzie tak szybko, że moje życie znów wywróci się do góry nogami. Spotkawszy się z Nieznajomym omówiliśmy plan kradzieży. Mężczyzna wydawał mi rozkazy z bezpiecznego miejsca a ja tymczasem weszłam do banku i zawiązałam kierownika budynku.
-Bardzo dobrze Meg.-powiedział przez woki-toki Nieznajomy.
-Dobra. Odezwę się jak już wyjdę z kasą. Pamiętaj jak będzie się ktoś zbliżał to daj mi znać. A póki co...Bez odbioru.-mówiąc to schowałam sprzęt do plecaka i czekałam na zapakowane pieniądze. Odwrócona plecami do wyjścia nie zauważyłam , że ktoś wszedł. Nie wiedziałam że ktoś jest do momentu jeżeli się nie odezwał.
-Opuść broń. Ręce do góry i oddaj z kradzione pieniądze.-odezwał się jakiś mężczyzna.
Gdy usłyszałam ten męski głos zdawało mi się , że już go gdzieś słyszałam, ale byłam pewna , że mi się zdawało. Chwilę później dostałam wiadomość od Nieznajomego , że ucieka bo bank zaatakowali ludzie Hydry. Byłam wściekła bo mnie ten facet wystawił do wiatru. Bez żadnego przejęcia odwróciłam się twarzą do mężczyzny który wcześniej do mnie powiedział. Moje pierwsze wrażenie gdy ujrzałam twarz było zwyczajne, ale parę sekund później zbladłam, nogi miałam jak z waty a ręce mi się trzęsły jak galareta, do tego głos mi drżał. Nie mogłam nic powiedzieć, bo...mężczyzną który od mnie mówił okazał się być...Kevin!
-Kevin! O mój Boże! To niemożliwe przecież ty nie żyjesz! To niemożliwe!-krzyczałam podchodząc do ściany by się oprzeć.
-Skąd znasz moje imię?-spytał Kevin, tak jakby nic nie pamiętał.
Małymi kroczkami podchodziłam do niego, by się upewnić czy to jest człowiek a nie wytwór mojej wyobraźni. Dopiero gdy dotknęłam go po twarzy zrozumiałam , że to dzieje się naprawdę. Zaczęłam płakać przytuliłam się do niego mówiąc:
-Kevinku, ty żyjesz! Tak tęskniłam. Moje życie znów nabrało sensu. Kocham cię! Rozumiesz? Kocham...
Moje słowa były jak puszczone na wiatr, Kevin w ogóle na nie nie reagował. Odepchnął mnie od siebie a potem uderzył mówiąc , że mnie nie zna i nigdy mnie w życiu nie widział.
-Kevin! Ty nie pamiętasz mnie? Mamy przecież syna-Alexa! Kevin! Zaczekaj nie odchodź! Gdzie idziesz?! Zaczekaj!-krzyczałam łapiąc go za rękaw.
-Puść mnie! Przestań dziewczyno! -wyrwał rękę i odpowiedział komuś do telefonu: ''Już idę. Wykonałem swój rozkaz''. I znowu mnie zostawił klęczącą na samym środku banku. Chwilę później zjawiła się policja i aresztowała mnie za usiłowanie obrabowania banku i zabicie czterech strażników. Poddałam się bez walki. Zabrali mnie i zamknęli w ciemnym pomieszczeniu z kratami. Bałam dopuścić do siebie myśli, że to naprawdę mógł być Kevin, może był to ktoś podobny? Tego jeszcze wtedy nie wiedziałam, ale odpowiedzi na wszystkie moje pytania przybliżały się wielkimi krokami.
Ciąg dalszy nastąpi. Przepraszam , że taka krótka i nudna ta część, ale postaram się to zmienić. Już niebawem Megan znajdzie odpowiedzi na wszystkie pytania i dowie się czegoś o Johnie co zmieni jej życie. Czy to naprawdę był Kevin czy może ktoś przerażająco podobny??? Dowiedzie się już niebawem.
czwartek, 12 listopada 2015
Filmik
Dzisiaj postanowiłam zamiast kolejnej części opowiadania dać krótki filmik z Agentów Tarczy : zapraszam do oglądania i oczywiście do komentowania!!!
środa, 11 listopada 2015
''W cieniu prawdy. W poszukiwaniu szczęścia.''
Część 3
Kiedy wrócił ''Nieznajomy'' z powrotem z zakupów nie był zbyt zadowolony, wręcz wściekły. Spytałam co się stało, a on pokazał mi tylko jakąś kartkę. Wzięłam ją do ręki i zobaczyłam na niej wielki napis ''Zaginiona'' i ujrzałam swoje zdjęcie.
-Jesteś poszukiwana! Jeżeli ciebie tu znajdą to będzie po mnie! Na jakiś czas wróć do swojej rodziny i pobądź z nią trochę, będziemy się kontaktować przez telefon. Tylko go odbieraj!-krzyczał mężczyzna.
-Ale ja tam nie chcę wracać. Tu mi dobrze. Nie znajdą mnie tu. -odparłam.
-Nie ma co ryzykować! Pakuj rzeczy i wracaj! Będzie jeszcze jedna i ostatnia akcja, ale wszystko się dowiesz jak trochę ucichnie.-oznajmił Nieznajomy podając mi walizkę.
Siadłam na biurku i wzdychałam z niezadowolenia.
-Dobrze. Niech tak będzie. Wyjadę. -zgodziwszy się, zaczęłam pakować swoje rzeczy.
Mężczyzna podszedł do mnie dał mi telefon i kazał zadzwonić do Johna by się nie martwił.
-Megi wszyscy martwimy się o ciebie. Wracaj do domu. Syn cię potrzebuje. Gdzie jesteś? Mam po ciebie przyjechać?-martwił się John.
-Tato za dziesięć minut będę czekać w tym głównym parku. Możesz przyjechać po mnie.-z niezadowoleniem wzięłam walizkę i wyszłam żegnając się z Nieznajomym.
Po jakimś czasie siedziałam na ławce i czekałam na Johna. Trochę się spóźnił, ale jednak dotarł. Uśmiechnięty wyszedł z samochodu i rozkładając ręce mocno przytulił mnie. Chwilę milczeliśmy , lecz potem ojciec zaproponował byśmy poszli do kawiarni za rogiem na ciastko by porozmawiać. Chciał mi coś powiedzieć, ale pewnie nie potrafił skoro ciągle się jąkał i przechodził z jednego tematu na drugi.
Zauważyłam u niego niepokój więc spytałam czy coś się stało, lecz John przez chwilę zamilkł , spuścił głowę na dół i uciekając od mojego spojrzenia bawił się łyżeczką. Parę minut później zaczął rozmawiać ze mną tak jakby chciał mi coś przekazać, jakąś złą wiadomość, ale nie wiedziałam jaką.
-Megi błagam cię na wszystko...Musisz się zmienić syn cię potrzebuje, ja jestem tylko jego dziadkiem. Wszystko może się zdarzyć. Nie krzywdź go tak jak uczyniła do Margaret że dała cię pod opiekę innemu małżeństwu. Czułaś się skrzywdzona prawda? Nie chcę by mój wnuczek kiedyś mówił że jego mama była potworem. Jeszcze nie jest za późno. Wiem , że Kevin to cała twoja miłość była , ale...
-On jest nadal moją miłością tato! Ja nie wiem co się ze mną dzieje. Jest we mnie tyle gniewu nad którym nie mogę zapanować, że czasami sama się boję ..., że mogę was skrzywdzić. Ciebie, Kate a zwłaszcza mojego synka-Alexa. Staram się zmienić, ale to nie jest łatwe.
-Megan ty się nie starasz tego zmienić, ty uciekasz! Uciekasz przed odpowiedzialnością. Nigdy się tak nie zachowywałaś. Nigdy nie uciekałaś, zawsze walczyłaś ze swym losem, już tyle wycierpiałaś...Kevin zdradził nas pracował dla Hydry. Trułaś się i prawie umarłaś, ale zwyciężyłaś to. Jeżeli teraz się postawisz to możesz jeszcze kogoś poznać.
-Tato co ty masz na myśli?
-Jesteś jeszcze piękna, młoda. Na pewno byś komuś się spodobała , tylko ty nie szukasz. Jeszcze wszystko przed tobą. Możesz poznać idealnego mężczyznę , wziąć z nim ,ślub i być szczęśliwą. A Kevin przecież zawsze będzie żył w twoim sercu, na zdjęciu zawsze będzie obecny, tylko że już z tobą nie będzie. Szukaj szczęścia na tym chorym świecie. Córeczko ludzie umierają, nikt nie żyje wiecznie, chociaż po tym co już widziałem to bym się nie zdziwił gdyby człowiek był kiedyś nieśmiertelny.
-Ty nic nie rozumiesz. Ty też możesz być szczęśliwy. Przecież Kate cię kocha i ty ją też, czemu nie możecie się pobrać? Fajnie by było mieć taką mamę jak Kate.
-Meg jest już za późno, mam już swoje lata, a poza tym...
W pewnym momencie John sobie o czymś przypomniał i zaczął wykręcać numer. Potem wstał , wyszedł na zewnątrz i zaczął z kimś rozmawiać. Ja siedziałam w kawiarni i dopijałam kawę , gdyż nagle zobaczyłam w oddali, ukrywającego się za drzewem Gareta-człowieka Hydry. Znowu obudziło się we mnie zło. Wstałam i zamaszyście zamknęłam drzwi za sobą, potem szybko biegłam w stronę Gareta. Zaczął uciekać, ale go dogoniłam. Nie zwracając uwagi na nic zaczęłam go bić w biały dzień przy wszystkich. Płacząc dusiłam go. Widząc to John szybko zakończył telefoniczną rozmowę i dał znać reszcie agentów. Szybko przybyli i zabrali rannego Gareta do bazy. Tam mężczyzna został przywiązany do krzesła. I siedząc milczał. Idąc w stronę Gareta zobaczył mnie Alex. Zdziwił się gdy mnie zobaczył, a zarazem przestraszył się bo widział moje poranione ręce. Tak naprawdę uważał mnie za potwora. Stanął przede mną trzymając w swych małych rączkach zdjęcie moje i Kevina i zaczął płakać.
-Alex chcesz pójść na lody?-spytałam przykucając.
-Nie! Jesteś zła! Nie lubię cię! Jesteś potworem! Ja chcę to taty!-krzyczał Alex.
Było mi strasznie przykro, ogarniała mnie złość i smutek oraz żal. Żałowałam , tego że Alex zawsze mnie widzi w takich sytuacjach w których nie powinien mnie widzieć, a smutna byłam dlatego że mój własny syn mnie nienawidził. W pewnym momencie w sali w której znajdował się Garet szyby pękły. Wszyscy zlecieli zobaczyć co się stało.
-Meg co ty zrobiłaś?-spytała Molly.
-Przecież to nie ja!-krzyczałam ze zdziwienia.
-Więc kto?-spytał Jim.
-Garet?-zdziwiła się Stella.
-Widzę , że wszystko zostaje w rodzinie. Ach ta dziedziczność!-wtrącił Garet śmiejąc się pod nosem.
-Co masz na myśli? Gadaj Garet!-spytałam.
-No , że twój synek Megi podał się na ciebie. Jestem ciekawy jaką ma moc prócz tej którą teraz pokazał. Może potrafi latach, albo zmieniać postać, a może potrafi być nie widzialnym? Oooo jak super. Słodko! Małe dzidzi ma moc!-gadał bez sensu Garet.-Zamiast iść lulu , albo uczyć się alfabetu to mały Alex będzie się uczył doskonalić swoją moc.
-Alex to ty?-spytała Kate.
-Ciociu Kate. Ja nie chciałem. Przeplaszam was. -przepraszał mały Alex.
-Wow! O Boże! Trzeba zrobić badania! Jeszcze tego nie było! Musimy mieć go pod opieką dojrzewająca moc! Wow! O nie, to jest lepsze niż robienie kamizelek kuloodpornych. Mały osobnik i jego dojrzewająca moc. Może napiszę o tym pracę. Co o tym sądzisz Molly?-zachwycał się Nick.
-Stop! To jest jeszcze dziecko, nie pozwolę byście mu coś wstrzykiwali i w ogóle. Nie chcę by posiadał moc!-sprzeciwiałam się wszystkiemu.
-Megan ma rację. On nie jest królikiem doświadczalnym. Musimy coś z tym zrobić, bo jeżeli Hydra się o tym dowie to mały może być w niebezpieczeństwie. -poparł mnie John.
-No dobra, ale takie rutynowe badania. Poziom białych krwinek, ciśnienie, pobranie krwi i dodatkowe badania. Okey?-nie dawał za wygraną Nick.
-Nie! Musimy go gdzieś umieścić.-zaprzeczył John.
-Ja chyba wiem gdzie.-wtrąciłam.-Do Avandii, tam jest Merlin i Louis. Na szczęście królowej-Evelin już nie ma. Tam Alex będzie bezpieczny. To jedyne miejsce gdzie nic mu się nie stanie i będzie się też tam uczył.
-To dobry pomysł córciu, ale nie chcę byś odchodziła.-oznajmił ojciec.
-Ja nie odejdę. Dam mu zdjęcie kilka pamiątek i sam tam się dostanie. Spędzimy jeden dzień ze sobą na pożegnanie. Gdy już dorośnie i będzie gotowy to wróci tu i być może będzie kiedyś tu pracował.-wytłumaczyłam.
Nie chciałam tego, i bałam się wielu rzeczy dotyczących pobytu Alexa w Avandii. Bałam się , że mnie zapomni, że mnie z nienawidzi, ale to wszystko na co się decydowałam to było dla jego dobra. Stella wraz z moim synem poszła do pokoju pomóc się mu spakować, a ja poszłam pogadać z Garetem , a reszta sprzątała porozbijane szyby.
-No dobra Garet. Powiedz dlaczego mnie obserwowałeś? Co Hydra nowego wymyśliła by mnie dobić?
-Megan i po co ten stres. I tak wiesz, że ci nie powiem. Chociaż...Nie raczej nie. A co u Kevina byłaś mu zmienić kwiatki na cmentarzu?
-Jak śmiesz?!
Złapałam go za gardło i przycisnęłam do ściany. Potem uderzyłam go dwa razy i rzuciłam nim o stół.
Był nieugięty. Garet tak jak i ja wiedzieliśmy oboje , że nie wyjdzie z stąd żywy. Przed śmiercią chciałam się tylko czegoś dowiedzieć, ale za dobrze go wyszkoliła Hydra.
-Megan jeszcze tyle rzeczy nie wiesz. Twoja przyszłość będzie pełna niespodzianek. Widzisz, Hydra cały czas urozmaica ci życie, nie pozwoli ci się nudzić.-mówił Garet.-I tak czy tak zginę, ale nie powiem ci prawdy.
-Co masz na myśli? Mów! Bo jeśli nie powiesz to twoja śmierć będzie długa i bolesna, jeszcze będziesz błagał o śmierć.-groziłam.
Moje groźby nie pomagały więc musiałam użyć trochę siły. Wiem że to brutalne, i właśnie w tamtym momencie stawałam się potworem, ale dla takich jak on nie miałam żadnych skrupułów. Wzięłam pistolet i strzeliłam mu do jednej nogi a potem do drugiej.
Bardzo cierpiał, ale był nieugięty. Więc zaczęłam go kopać prądem, żadne dotknięcie nie było śmiertelne, ale bolało straszliwie. W pewnym momencie wparował John i zabierając mi pistolet i inny sprzęt kazał mi przestać:
-Megan przestań!
-Tato, ale dlaczego?
-Bo to jest człowiek!
-Nie, on nie jest człowiekiem, lecz potworem!
-Megan, teraz to ty się stajesz potworem robiąc takie rzeczy. Nie naśladuj go! Wiem , że zniszczył ci życie, ale zostaw go. On i tak umrze. Tylko nie w taki sposób! Chcesz by Alex to widział i brał z ciebie przykład?!
-Nie, nie chcę! Ale czy on miał jakieś wyrzuty sumienia niszcząc całe moje życie?! Nie! To jego wina...przecież Kevin mógł jeszcze żyć i ....
Rozpłakawszy się , siadłam na krześle przed cierpiącym Garetem. John przytulił mnie bardzo mocno mówiąc , że wszystko będzie dobrze, ale ja w to nie wierzyłam. W końcu Garet się ''złamał'' i zaczął mówić.
-A co mi tam. I tak umrę...W mojej prawej kieszeni jest list od Margaret dla ciebie Megan. Weź go.
Szybko wzięłam jego kurtkę i zabrałam list. Zaczęłam go otwierać, gdyż Garet zaczął coś powoli wymrukiwać.
-Mega, Megan ...Nic , nie ...jest takie na jakie wygląda. Nie daj się oszukać Hydrze!-mówiąc to umarł.
Chciałam go jeszcze zapytać, o parę rzeczy, ale niestety nie zdążyłam. Szybko poszłam do swojego pokoju zabierając ze sobą list od Margaret-mojej prawdziwej mamy. Siadłam na łóżku i nerwowo otwierając, zaczęłam go czytać:
''Droga Megi, nie wiem co będzie jutro, za miesiąc za godzinę...Kiedy w końcu zrozumiałam, ile błędów popełniłam to jest już za późno. Hydra-Maria Hand więzi mnie za pomoc udzieloną tobie i Kevinowi. Bardzo mi przykro za to co się stało. Każdy popełnia błąd, ale tego błędu nie da się już naprawić. Zbyt wiele się stało, i nie czekam już na twoje przebaczenie, ale chcę cię ostrzec przed tym co szykuje Hydra...
Początek był dla mnie bardzo zaskakujący. Mój wróg zaczął mnie przepraszać. To wszystko , każde słowo, każdy przecinek, kropka zaczęło mnie ''boleć''. Moje serce powoli ''krwawiło'' z każdym słowem. Łzy spływały mi po policzkach tak jak krople deszczu spływają w czasie opadów po oknach. Ocierałam je tak jak wycieraczki w samochodzie, by nie zasłaniały mi widoku na świat. Zaczęłam czytać dalej:
[...] Megan musisz uważać, bo to czego się za niedługo dowiesz to zmieni twoje życie, o 180 stopni. Mówi się że historia lubi się dwa razy powtarzać. W pewnym sensie tak jest. Teraz zostałam babcią mam przesłodkiego wnuczka, siedzę w więzieniu nie można mi pomóc, John zamartwia się tym co będzie ''za chwilę'', Kate podkochuje się w nim, ty żyjesz nadzieją , że kiedyś będzie lepiej. Nie daj się, bądź silna! Jesteś w końcu córką samego Johna, najlepszego agenta w organizacji i moją córką przebiegłą , pierwszą Hydrą. Mnie też życie nie rozpieszczało, ale przyjdzie czas gdy odnajdziesz upragnione szczęście. Nie wiem czy Kevin ci to da...Chcę cię bardzo pozdrowić i się z tobą pożegnać, a przede wszystkim chcę cię ostrzec o planach Hydry. Kevin... ''
-Ale co ''Kevin''?-spytałam.
Moje łzy rozmazały list Margaret i nie zdołałam przeczytać co jest dalej. Siadłam przy oknie i wpatrywałam się w zachodzące słońce. Zamyślona tak siedziałam bez ruchu, aż nagle przyszedł Alex z Johnem.
Alex wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Widział mnie płaczącą. Jednak coś się w nim ''obudziło'', bo zostawił plecak na podłodze i siadł mi na kolanach przytulając się do mnie.
-Mamuś nie smuć się. Jestem przy tobie.-rzekł Alex.
-Nie boisz się mnie?-spytałam zdziwiona.
-Troszkę, ale trzeba pokonywać strach.-oznajmiwszy to Alex pocałował mnie w policzek.
Nie miałam siły udawać przed nim , że wszystko jest dobrze, więc pożegnałam się z nim w moim pokoju a potem odprowadziłam go do samolotu dając mu list który ma przekazać Merlinowi. Stella , Kate i Jim polecieli go odwieźć do Avandii a ja , Nick, Molly i John zostaliśmy w domu. Siedziałam przy oknie i spoglądałam jak mały Alex z obstawą wsiadają na pokład samolotu i wylatują.
Nie wiedziałam dlaczego popełniałam tyle błędów, ale wiedziałam, że jeżeli się poddam to zginę.
Kiedy wrócił ''Nieznajomy'' z powrotem z zakupów nie był zbyt zadowolony, wręcz wściekły. Spytałam co się stało, a on pokazał mi tylko jakąś kartkę. Wzięłam ją do ręki i zobaczyłam na niej wielki napis ''Zaginiona'' i ujrzałam swoje zdjęcie.
-Jesteś poszukiwana! Jeżeli ciebie tu znajdą to będzie po mnie! Na jakiś czas wróć do swojej rodziny i pobądź z nią trochę, będziemy się kontaktować przez telefon. Tylko go odbieraj!-krzyczał mężczyzna.
-Ale ja tam nie chcę wracać. Tu mi dobrze. Nie znajdą mnie tu. -odparłam.
-Nie ma co ryzykować! Pakuj rzeczy i wracaj! Będzie jeszcze jedna i ostatnia akcja, ale wszystko się dowiesz jak trochę ucichnie.-oznajmił Nieznajomy podając mi walizkę.
Siadłam na biurku i wzdychałam z niezadowolenia.
-Dobrze. Niech tak będzie. Wyjadę. -zgodziwszy się, zaczęłam pakować swoje rzeczy.
Mężczyzna podszedł do mnie dał mi telefon i kazał zadzwonić do Johna by się nie martwił.
-Megi wszyscy martwimy się o ciebie. Wracaj do domu. Syn cię potrzebuje. Gdzie jesteś? Mam po ciebie przyjechać?-martwił się John.
-Tato za dziesięć minut będę czekać w tym głównym parku. Możesz przyjechać po mnie.-z niezadowoleniem wzięłam walizkę i wyszłam żegnając się z Nieznajomym.
Po jakimś czasie siedziałam na ławce i czekałam na Johna. Trochę się spóźnił, ale jednak dotarł. Uśmiechnięty wyszedł z samochodu i rozkładając ręce mocno przytulił mnie. Chwilę milczeliśmy , lecz potem ojciec zaproponował byśmy poszli do kawiarni za rogiem na ciastko by porozmawiać. Chciał mi coś powiedzieć, ale pewnie nie potrafił skoro ciągle się jąkał i przechodził z jednego tematu na drugi.
Zauważyłam u niego niepokój więc spytałam czy coś się stało, lecz John przez chwilę zamilkł , spuścił głowę na dół i uciekając od mojego spojrzenia bawił się łyżeczką. Parę minut później zaczął rozmawiać ze mną tak jakby chciał mi coś przekazać, jakąś złą wiadomość, ale nie wiedziałam jaką.
-Megi błagam cię na wszystko...Musisz się zmienić syn cię potrzebuje, ja jestem tylko jego dziadkiem. Wszystko może się zdarzyć. Nie krzywdź go tak jak uczyniła do Margaret że dała cię pod opiekę innemu małżeństwu. Czułaś się skrzywdzona prawda? Nie chcę by mój wnuczek kiedyś mówił że jego mama była potworem. Jeszcze nie jest za późno. Wiem , że Kevin to cała twoja miłość była , ale...
-On jest nadal moją miłością tato! Ja nie wiem co się ze mną dzieje. Jest we mnie tyle gniewu nad którym nie mogę zapanować, że czasami sama się boję ..., że mogę was skrzywdzić. Ciebie, Kate a zwłaszcza mojego synka-Alexa. Staram się zmienić, ale to nie jest łatwe.
-Megan ty się nie starasz tego zmienić, ty uciekasz! Uciekasz przed odpowiedzialnością. Nigdy się tak nie zachowywałaś. Nigdy nie uciekałaś, zawsze walczyłaś ze swym losem, już tyle wycierpiałaś...Kevin zdradził nas pracował dla Hydry. Trułaś się i prawie umarłaś, ale zwyciężyłaś to. Jeżeli teraz się postawisz to możesz jeszcze kogoś poznać.
-Tato co ty masz na myśli?
-Jesteś jeszcze piękna, młoda. Na pewno byś komuś się spodobała , tylko ty nie szukasz. Jeszcze wszystko przed tobą. Możesz poznać idealnego mężczyznę , wziąć z nim ,ślub i być szczęśliwą. A Kevin przecież zawsze będzie żył w twoim sercu, na zdjęciu zawsze będzie obecny, tylko że już z tobą nie będzie. Szukaj szczęścia na tym chorym świecie. Córeczko ludzie umierają, nikt nie żyje wiecznie, chociaż po tym co już widziałem to bym się nie zdziwił gdyby człowiek był kiedyś nieśmiertelny.
-Ty nic nie rozumiesz. Ty też możesz być szczęśliwy. Przecież Kate cię kocha i ty ją też, czemu nie możecie się pobrać? Fajnie by było mieć taką mamę jak Kate.
-Meg jest już za późno, mam już swoje lata, a poza tym...
W pewnym momencie John sobie o czymś przypomniał i zaczął wykręcać numer. Potem wstał , wyszedł na zewnątrz i zaczął z kimś rozmawiać. Ja siedziałam w kawiarni i dopijałam kawę , gdyż nagle zobaczyłam w oddali, ukrywającego się za drzewem Gareta-człowieka Hydry. Znowu obudziło się we mnie zło. Wstałam i zamaszyście zamknęłam drzwi za sobą, potem szybko biegłam w stronę Gareta. Zaczął uciekać, ale go dogoniłam. Nie zwracając uwagi na nic zaczęłam go bić w biały dzień przy wszystkich. Płacząc dusiłam go. Widząc to John szybko zakończył telefoniczną rozmowę i dał znać reszcie agentów. Szybko przybyli i zabrali rannego Gareta do bazy. Tam mężczyzna został przywiązany do krzesła. I siedząc milczał. Idąc w stronę Gareta zobaczył mnie Alex. Zdziwił się gdy mnie zobaczył, a zarazem przestraszył się bo widział moje poranione ręce. Tak naprawdę uważał mnie za potwora. Stanął przede mną trzymając w swych małych rączkach zdjęcie moje i Kevina i zaczął płakać.
-Alex chcesz pójść na lody?-spytałam przykucając.
-Nie! Jesteś zła! Nie lubię cię! Jesteś potworem! Ja chcę to taty!-krzyczał Alex.
Było mi strasznie przykro, ogarniała mnie złość i smutek oraz żal. Żałowałam , tego że Alex zawsze mnie widzi w takich sytuacjach w których nie powinien mnie widzieć, a smutna byłam dlatego że mój własny syn mnie nienawidził. W pewnym momencie w sali w której znajdował się Garet szyby pękły. Wszyscy zlecieli zobaczyć co się stało.
-Meg co ty zrobiłaś?-spytała Molly.
-Przecież to nie ja!-krzyczałam ze zdziwienia.
-Więc kto?-spytał Jim.
-Garet?-zdziwiła się Stella.
-Widzę , że wszystko zostaje w rodzinie. Ach ta dziedziczność!-wtrącił Garet śmiejąc się pod nosem.
-Co masz na myśli? Gadaj Garet!-spytałam.
-No , że twój synek Megi podał się na ciebie. Jestem ciekawy jaką ma moc prócz tej którą teraz pokazał. Może potrafi latach, albo zmieniać postać, a może potrafi być nie widzialnym? Oooo jak super. Słodko! Małe dzidzi ma moc!-gadał bez sensu Garet.-Zamiast iść lulu , albo uczyć się alfabetu to mały Alex będzie się uczył doskonalić swoją moc.
-Alex to ty?-spytała Kate.
-Ciociu Kate. Ja nie chciałem. Przeplaszam was. -przepraszał mały Alex.
-Wow! O Boże! Trzeba zrobić badania! Jeszcze tego nie było! Musimy mieć go pod opieką dojrzewająca moc! Wow! O nie, to jest lepsze niż robienie kamizelek kuloodpornych. Mały osobnik i jego dojrzewająca moc. Może napiszę o tym pracę. Co o tym sądzisz Molly?-zachwycał się Nick.
-Stop! To jest jeszcze dziecko, nie pozwolę byście mu coś wstrzykiwali i w ogóle. Nie chcę by posiadał moc!-sprzeciwiałam się wszystkiemu.
-Megan ma rację. On nie jest królikiem doświadczalnym. Musimy coś z tym zrobić, bo jeżeli Hydra się o tym dowie to mały może być w niebezpieczeństwie. -poparł mnie John.
-No dobra, ale takie rutynowe badania. Poziom białych krwinek, ciśnienie, pobranie krwi i dodatkowe badania. Okey?-nie dawał za wygraną Nick.
-Nie! Musimy go gdzieś umieścić.-zaprzeczył John.
-Ja chyba wiem gdzie.-wtrąciłam.-Do Avandii, tam jest Merlin i Louis. Na szczęście królowej-Evelin już nie ma. Tam Alex będzie bezpieczny. To jedyne miejsce gdzie nic mu się nie stanie i będzie się też tam uczył.
-To dobry pomysł córciu, ale nie chcę byś odchodziła.-oznajmił ojciec.
-Ja nie odejdę. Dam mu zdjęcie kilka pamiątek i sam tam się dostanie. Spędzimy jeden dzień ze sobą na pożegnanie. Gdy już dorośnie i będzie gotowy to wróci tu i być może będzie kiedyś tu pracował.-wytłumaczyłam.
Nie chciałam tego, i bałam się wielu rzeczy dotyczących pobytu Alexa w Avandii. Bałam się , że mnie zapomni, że mnie z nienawidzi, ale to wszystko na co się decydowałam to było dla jego dobra. Stella wraz z moim synem poszła do pokoju pomóc się mu spakować, a ja poszłam pogadać z Garetem , a reszta sprzątała porozbijane szyby.
-No dobra Garet. Powiedz dlaczego mnie obserwowałeś? Co Hydra nowego wymyśliła by mnie dobić?
-Megan i po co ten stres. I tak wiesz, że ci nie powiem. Chociaż...Nie raczej nie. A co u Kevina byłaś mu zmienić kwiatki na cmentarzu?
-Jak śmiesz?!
Złapałam go za gardło i przycisnęłam do ściany. Potem uderzyłam go dwa razy i rzuciłam nim o stół.
Był nieugięty. Garet tak jak i ja wiedzieliśmy oboje , że nie wyjdzie z stąd żywy. Przed śmiercią chciałam się tylko czegoś dowiedzieć, ale za dobrze go wyszkoliła Hydra.
-Megan jeszcze tyle rzeczy nie wiesz. Twoja przyszłość będzie pełna niespodzianek. Widzisz, Hydra cały czas urozmaica ci życie, nie pozwoli ci się nudzić.-mówił Garet.-I tak czy tak zginę, ale nie powiem ci prawdy.
-Co masz na myśli? Mów! Bo jeśli nie powiesz to twoja śmierć będzie długa i bolesna, jeszcze będziesz błagał o śmierć.-groziłam.
Moje groźby nie pomagały więc musiałam użyć trochę siły. Wiem że to brutalne, i właśnie w tamtym momencie stawałam się potworem, ale dla takich jak on nie miałam żadnych skrupułów. Wzięłam pistolet i strzeliłam mu do jednej nogi a potem do drugiej.
Bardzo cierpiał, ale był nieugięty. Więc zaczęłam go kopać prądem, żadne dotknięcie nie było śmiertelne, ale bolało straszliwie. W pewnym momencie wparował John i zabierając mi pistolet i inny sprzęt kazał mi przestać:
-Megan przestań!
-Tato, ale dlaczego?
-Bo to jest człowiek!
-Nie, on nie jest człowiekiem, lecz potworem!
-Megan, teraz to ty się stajesz potworem robiąc takie rzeczy. Nie naśladuj go! Wiem , że zniszczył ci życie, ale zostaw go. On i tak umrze. Tylko nie w taki sposób! Chcesz by Alex to widział i brał z ciebie przykład?!
-Nie, nie chcę! Ale czy on miał jakieś wyrzuty sumienia niszcząc całe moje życie?! Nie! To jego wina...przecież Kevin mógł jeszcze żyć i ....
Rozpłakawszy się , siadłam na krześle przed cierpiącym Garetem. John przytulił mnie bardzo mocno mówiąc , że wszystko będzie dobrze, ale ja w to nie wierzyłam. W końcu Garet się ''złamał'' i zaczął mówić.
-A co mi tam. I tak umrę...W mojej prawej kieszeni jest list od Margaret dla ciebie Megan. Weź go.
Szybko wzięłam jego kurtkę i zabrałam list. Zaczęłam go otwierać, gdyż Garet zaczął coś powoli wymrukiwać.
-Mega, Megan ...Nic , nie ...jest takie na jakie wygląda. Nie daj się oszukać Hydrze!-mówiąc to umarł.
Chciałam go jeszcze zapytać, o parę rzeczy, ale niestety nie zdążyłam. Szybko poszłam do swojego pokoju zabierając ze sobą list od Margaret-mojej prawdziwej mamy. Siadłam na łóżku i nerwowo otwierając, zaczęłam go czytać:
''Droga Megi, nie wiem co będzie jutro, za miesiąc za godzinę...Kiedy w końcu zrozumiałam, ile błędów popełniłam to jest już za późno. Hydra-Maria Hand więzi mnie za pomoc udzieloną tobie i Kevinowi. Bardzo mi przykro za to co się stało. Każdy popełnia błąd, ale tego błędu nie da się już naprawić. Zbyt wiele się stało, i nie czekam już na twoje przebaczenie, ale chcę cię ostrzec przed tym co szykuje Hydra...
Początek był dla mnie bardzo zaskakujący. Mój wróg zaczął mnie przepraszać. To wszystko , każde słowo, każdy przecinek, kropka zaczęło mnie ''boleć''. Moje serce powoli ''krwawiło'' z każdym słowem. Łzy spływały mi po policzkach tak jak krople deszczu spływają w czasie opadów po oknach. Ocierałam je tak jak wycieraczki w samochodzie, by nie zasłaniały mi widoku na świat. Zaczęłam czytać dalej:
[...] Megan musisz uważać, bo to czego się za niedługo dowiesz to zmieni twoje życie, o 180 stopni. Mówi się że historia lubi się dwa razy powtarzać. W pewnym sensie tak jest. Teraz zostałam babcią mam przesłodkiego wnuczka, siedzę w więzieniu nie można mi pomóc, John zamartwia się tym co będzie ''za chwilę'', Kate podkochuje się w nim, ty żyjesz nadzieją , że kiedyś będzie lepiej. Nie daj się, bądź silna! Jesteś w końcu córką samego Johna, najlepszego agenta w organizacji i moją córką przebiegłą , pierwszą Hydrą. Mnie też życie nie rozpieszczało, ale przyjdzie czas gdy odnajdziesz upragnione szczęście. Nie wiem czy Kevin ci to da...Chcę cię bardzo pozdrowić i się z tobą pożegnać, a przede wszystkim chcę cię ostrzec o planach Hydry. Kevin... ''
-Ale co ''Kevin''?-spytałam.
Moje łzy rozmazały list Margaret i nie zdołałam przeczytać co jest dalej. Siadłam przy oknie i wpatrywałam się w zachodzące słońce. Zamyślona tak siedziałam bez ruchu, aż nagle przyszedł Alex z Johnem.
Alex wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Widział mnie płaczącą. Jednak coś się w nim ''obudziło'', bo zostawił plecak na podłodze i siadł mi na kolanach przytulając się do mnie.
-Mamuś nie smuć się. Jestem przy tobie.-rzekł Alex.
-Nie boisz się mnie?-spytałam zdziwiona.
-Troszkę, ale trzeba pokonywać strach.-oznajmiwszy to Alex pocałował mnie w policzek.
Nie miałam siły udawać przed nim , że wszystko jest dobrze, więc pożegnałam się z nim w moim pokoju a potem odprowadziłam go do samolotu dając mu list który ma przekazać Merlinowi. Stella , Kate i Jim polecieli go odwieźć do Avandii a ja , Nick, Molly i John zostaliśmy w domu. Siedziałam przy oknie i spoglądałam jak mały Alex z obstawą wsiadają na pokład samolotu i wylatują.
Nie wiedziałam dlaczego popełniałam tyle błędów, ale wiedziałam, że jeżeli się poddam to zginę.
poniedziałek, 9 listopada 2015
Informacja:
Dość długo nie pisałam kolejnego posta, ale pewnie jak niektórzy się domyślają nie miałam internetu (rzeczy martwe) Jak niektórzy czytają każdy mój post to wiedzą że ciągle mam jakieś problemy z internetem lub laptopem. To już nudne. Postaram się napisać jak najszybciej kolejny post, no ale nie mam teraz tyle czasu, szkoła, dużo nauki... i wgl , ale w końcu raczej nic się nie stanie jak się nie nauczę na jeden sprawdzian co nie?? ;) A teraz tak na przeprosiny, nudziło mi się więc zrobiłam taki krótki filmik z serialu Agenci T.A.R.C.Z.Y.
Subskrybuj:
Posty (Atom)