kursor

Rainbow Pinwheel - Link Select

Translate-Tłumacz

środa, 11 listopada 2015

''W cieniu prawdy. W poszukiwaniu szczęścia.''

                                    Część 3 
Kiedy wrócił ''Nieznajomy'' z powrotem z zakupów nie był zbyt zadowolony, wręcz wściekły. Spytałam co się stało, a on pokazał mi tylko jakąś kartkę. Wzięłam ją do ręki i zobaczyłam na niej wielki napis ''Zaginiona'' i ujrzałam swoje zdjęcie. 
-Jesteś poszukiwana! Jeżeli ciebie tu znajdą to będzie po mnie! Na jakiś czas wróć do swojej rodziny i pobądź z nią trochę, będziemy się kontaktować przez telefon. Tylko go odbieraj!-krzyczał mężczyzna. 
-Ale ja tam nie chcę wracać. Tu mi dobrze. Nie znajdą mnie tu. -odparłam. 
-Nie ma co ryzykować! Pakuj rzeczy i wracaj! Będzie jeszcze jedna i ostatnia akcja, ale wszystko się dowiesz jak trochę ucichnie.-oznajmił Nieznajomy podając mi walizkę.  
Siadłam na biurku i wzdychałam z niezadowolenia. 
 
-Dobrze. Niech tak będzie. Wyjadę. -zgodziwszy się, zaczęłam pakować swoje rzeczy.
Mężczyzna podszedł do mnie dał mi telefon i kazał zadzwonić do Johna by się nie martwił. 
-Megi wszyscy martwimy się o ciebie. Wracaj do domu. Syn cię potrzebuje. Gdzie jesteś? Mam po ciebie przyjechać?-martwił się John. 
-Tato za dziesięć minut będę czekać w tym głównym parku. Możesz przyjechać po mnie.-z niezadowoleniem wzięłam walizkę i wyszłam żegnając się z Nieznajomym. 
Po jakimś czasie siedziałam na ławce i czekałam na Johna. Trochę się spóźnił, ale jednak dotarł. Uśmiechnięty wyszedł z samochodu i rozkładając ręce mocno przytulił mnie. Chwilę milczeliśmy , lecz potem ojciec zaproponował byśmy poszli do kawiarni za rogiem na ciastko by porozmawiać. Chciał mi coś powiedzieć, ale pewnie nie potrafił skoro ciągle się jąkał i przechodził z jednego tematu na drugi.

Zauważyłam u niego niepokój więc spytałam czy coś się stało, lecz John przez chwilę zamilkł , spuścił głowę na dół i uciekając od mojego spojrzenia bawił się łyżeczką. Parę minut później zaczął  rozmawiać ze mną tak jakby chciał mi coś przekazać, jakąś złą wiadomość, ale nie wiedziałam jaką. 
-Megi błagam cię na wszystko...Musisz się zmienić syn cię potrzebuje, ja jestem tylko jego dziadkiem. Wszystko może się zdarzyć. Nie krzywdź go tak jak uczyniła do Margaret że dała cię pod opiekę innemu małżeństwu. Czułaś się skrzywdzona prawda? Nie chcę by mój wnuczek kiedyś mówił że jego mama była potworem. Jeszcze nie jest za późno. Wiem , że Kevin to cała twoja miłość była , ale...
-On jest nadal moją miłością tato! Ja nie wiem co się ze mną dzieje. Jest we mnie tyle gniewu nad którym nie mogę zapanować, że czasami sama się boję ..., że mogę was skrzywdzić. Ciebie, Kate a zwłaszcza mojego synka-Alexa. Staram się zmienić, ale to nie jest łatwe. 
-Megan ty się nie starasz tego zmienić, ty uciekasz! Uciekasz przed odpowiedzialnością. Nigdy się tak nie zachowywałaś. Nigdy nie uciekałaś, zawsze walczyłaś ze swym losem, już tyle wycierpiałaś...Kevin zdradził nas pracował dla Hydry. Trułaś się i prawie umarłaś, ale zwyciężyłaś to. Jeżeli teraz się postawisz to możesz jeszcze kogoś poznać. 
-Tato co ty masz na myśli?
-Jesteś jeszcze piękna, młoda. Na pewno byś komuś się spodobała , tylko ty nie szukasz. Jeszcze wszystko przed tobą. Możesz poznać idealnego mężczyznę , wziąć z nim ,ślub i być szczęśliwą. A Kevin przecież zawsze będzie żył w twoim sercu, na zdjęciu zawsze będzie obecny, tylko że już z tobą nie będzie. Szukaj szczęścia na tym chorym świecie. Córeczko ludzie umierają, nikt nie żyje wiecznie, chociaż po tym co już widziałem to bym się nie zdziwił gdyby człowiek był kiedyś nieśmiertelny. 
-Ty nic nie rozumiesz. Ty też możesz być szczęśliwy. Przecież Kate cię kocha i ty ją też, czemu nie możecie się pobrać? Fajnie by było mieć taką mamę jak Kate.
-Meg jest już za późno, mam już swoje lata, a poza tym...
W pewnym momencie John sobie o czymś przypomniał i zaczął wykręcać numer. Potem wstał , wyszedł na zewnątrz i zaczął z kimś rozmawiać. Ja siedziałam w kawiarni i dopijałam kawę , gdyż nagle zobaczyłam w oddali, ukrywającego się za drzewem Gareta-człowieka Hydry. Znowu obudziło się we mnie zło. Wstałam i zamaszyście zamknęłam drzwi za sobą, potem szybko biegłam w stronę Gareta. Zaczął uciekać, ale go dogoniłam. Nie zwracając uwagi na nic zaczęłam go bić w biały dzień przy wszystkich. Płacząc dusiłam go. Widząc to John szybko zakończył telefoniczną rozmowę i dał znać reszcie agentów. Szybko przybyli i zabrali rannego Gareta do bazy. Tam mężczyzna został przywiązany do krzesła. I siedząc milczał. Idąc w stronę Gareta zobaczył mnie Alex. Zdziwił się gdy mnie zobaczył, a zarazem przestraszył się bo widział moje poranione ręce. Tak naprawdę uważał mnie za potwora. Stanął przede mną trzymając w swych małych rączkach  zdjęcie moje i Kevina i zaczął płakać. 
-Alex chcesz pójść na lody?-spytałam przykucając. 
-Nie! Jesteś zła! Nie lubię cię! Jesteś potworem! Ja chcę to taty!-krzyczał Alex. 
Było mi strasznie przykro, ogarniała mnie złość i smutek oraz żal. Żałowałam , tego że Alex zawsze mnie widzi w takich sytuacjach w których nie powinien mnie widzieć, a smutna byłam dlatego że mój własny syn mnie nienawidził. W pewnym momencie w sali w której znajdował się Garet szyby pękły. Wszyscy zlecieli zobaczyć co się stało. 
-Meg co ty zrobiłaś?-spytała Molly. 
-Przecież to nie ja!-krzyczałam ze zdziwienia.
-Więc kto?-spytał Jim.
-Garet?-zdziwiła się Stella.
-Widzę , że wszystko zostaje w rodzinie. Ach ta dziedziczność!-wtrącił Garet śmiejąc się pod nosem.
-Co masz na myśli? Gadaj Garet!-spytałam. 
-No , że twój synek Megi podał się na ciebie. Jestem ciekawy jaką ma moc prócz tej którą teraz pokazał. Może potrafi latach, albo zmieniać postać, a może potrafi być nie widzialnym? Oooo jak super. Słodko! Małe dzidzi ma moc!-gadał bez sensu Garet.-Zamiast iść lulu , albo uczyć się alfabetu to mały Alex będzie się uczył doskonalić swoją moc. 
-Alex to ty?-spytała Kate.
-Ciociu Kate. Ja nie chciałem. Przeplaszam was. -przepraszał mały Alex.

-Wow! O Boże! Trzeba zrobić badania! Jeszcze tego nie było! Musimy mieć go pod opieką dojrzewająca moc! Wow! O nie, to jest lepsze niż robienie kamizelek kuloodpornych. Mały osobnik i jego dojrzewająca moc. Może napiszę o tym pracę. Co o tym sądzisz Molly?-zachwycał się Nick.
-Stop! To jest jeszcze dziecko, nie pozwolę byście mu coś wstrzykiwali i w ogóle. Nie chcę by posiadał moc!-sprzeciwiałam się wszystkiemu. 
-Megan ma rację. On nie jest królikiem doświadczalnym. Musimy coś z tym zrobić, bo jeżeli Hydra się o tym dowie to mały może być w niebezpieczeństwie. -poparł mnie John.
-No dobra, ale takie rutynowe badania. Poziom białych krwinek, ciśnienie, pobranie krwi i dodatkowe badania. Okey?-nie dawał za wygraną Nick.
-Nie! Musimy go gdzieś umieścić.-zaprzeczył John.
-Ja chyba wiem gdzie.-wtrąciłam.-Do Avandii, tam jest Merlin i Louis. Na szczęście królowej-Evelin już nie ma. Tam Alex będzie bezpieczny. To jedyne miejsce gdzie nic mu się nie stanie i będzie się też tam uczył. 
-To dobry pomysł córciu, ale nie chcę byś odchodziła.-oznajmił ojciec.
-Ja nie odejdę. Dam mu zdjęcie kilka pamiątek i sam tam się dostanie. Spędzimy jeden dzień ze sobą na pożegnanie. Gdy już dorośnie i będzie gotowy to wróci tu i być może będzie kiedyś tu pracował.-wytłumaczyłam. 
Nie chciałam tego, i bałam się wielu rzeczy dotyczących  pobytu Alexa w Avandii. Bałam się , że mnie zapomni, że mnie z nienawidzi, ale to wszystko na co się decydowałam to było dla jego dobra. Stella wraz z moim synem poszła do pokoju pomóc się mu spakować, a ja poszłam pogadać z Garetem , a reszta sprzątała porozbijane szyby. 
-No dobra Garet. Powiedz dlaczego mnie obserwowałeś? Co Hydra nowego wymyśliła by mnie dobić? 
-Megan  i po co ten stres. I tak wiesz, że ci nie powiem. Chociaż...Nie raczej nie. A co u Kevina byłaś mu zmienić kwiatki na cmentarzu?
-Jak śmiesz?! 
Złapałam go za gardło i przycisnęłam do ściany. Potem uderzyłam go dwa razy i rzuciłam nim o stół. 
Był nieugięty. Garet tak jak i ja wiedzieliśmy oboje , że nie wyjdzie z stąd żywy. Przed śmiercią chciałam się tylko czegoś dowiedzieć, ale za dobrze go wyszkoliła Hydra. 
-Megan jeszcze tyle rzeczy nie wiesz. Twoja przyszłość będzie pełna niespodzianek. Widzisz, Hydra cały czas urozmaica ci życie, nie pozwoli ci się nudzić.-mówił Garet.-I tak czy tak zginę, ale nie powiem ci prawdy. 
-Co masz na myśli? Mów! Bo jeśli nie powiesz to twoja śmierć będzie długa i bolesna, jeszcze będziesz błagał o śmierć.-groziłam. 
Moje groźby nie pomagały więc musiałam użyć trochę siły. Wiem że to brutalne, i właśnie w tamtym momencie stawałam się potworem, ale dla takich jak on nie miałam żadnych skrupułów. Wzięłam pistolet i strzeliłam mu do jednej nogi a potem do drugiej. 


Bardzo cierpiał, ale był nieugięty. Więc zaczęłam go kopać prądem, żadne dotknięcie nie było śmiertelne, ale bolało straszliwie. W pewnym momencie wparował John i zabierając mi pistolet i inny sprzęt kazał mi przestać:
-Megan  przestań!
-Tato, ale dlaczego?
-Bo to jest człowiek! 
-Nie, on nie jest człowiekiem, lecz potworem! 
-Megan, teraz to ty się stajesz potworem robiąc takie rzeczy. Nie naśladuj go! Wiem , że zniszczył ci życie, ale zostaw go. On i tak umrze. Tylko nie w taki sposób! Chcesz by Alex to widział i brał z ciebie przykład?!
-Nie, nie chcę! Ale czy on miał jakieś wyrzuty sumienia niszcząc całe moje życie?! Nie! To jego wina...przecież Kevin mógł jeszcze żyć i ....
Rozpłakawszy się , siadłam na krześle przed cierpiącym Garetem. John przytulił mnie bardzo mocno mówiąc , że wszystko będzie dobrze, ale ja w to nie wierzyłam. W końcu Garet się ''złamał'' i zaczął mówić. 
-A co mi tam. I tak umrę...W mojej prawej kieszeni jest list od Margaret dla ciebie Megan. Weź go. 
Szybko wzięłam jego kurtkę i zabrałam list. Zaczęłam go otwierać, gdyż Garet zaczął coś powoli wymrukiwać. 
-Mega, Megan ...Nic , nie ...jest takie na jakie wygląda. Nie daj się oszukać Hydrze!-mówiąc to umarł. 
Chciałam go jeszcze zapytać, o parę rzeczy, ale niestety nie zdążyłam. Szybko poszłam do swojego pokoju zabierając ze sobą list od Margaret-mojej prawdziwej mamy. Siadłam na łóżku i nerwowo otwierając, zaczęłam go czytać: 
''Droga Megi, nie wiem co będzie jutro, za miesiąc za godzinę...Kiedy w końcu zrozumiałam, ile błędów popełniłam to jest już za późno. Hydra-Maria Hand więzi mnie za pomoc udzieloną tobie i Kevinowi. Bardzo mi przykro za to co się stało. Każdy popełnia błąd, ale tego błędu nie da się już naprawić. Zbyt wiele się stało, i nie czekam już na twoje przebaczenie, ale chcę cię ostrzec przed tym co szykuje Hydra... 
Początek był dla mnie bardzo zaskakujący. Mój wróg zaczął mnie przepraszać. To wszystko , każde słowo, każdy przecinek, kropka zaczęło mnie ''boleć''. Moje serce powoli ''krwawiło'' z każdym słowem. Łzy spływały mi po policzkach tak jak krople deszczu spływają w czasie opadów po oknach. Ocierałam je tak jak wycieraczki w samochodzie, by nie zasłaniały mi widoku na świat. Zaczęłam czytać dalej:
[...] Megan musisz uważać, bo to czego się za niedługo dowiesz to zmieni twoje życie, o 180 stopni. Mówi się że historia lubi się dwa razy powtarzać. W pewnym sensie tak jest. Teraz zostałam babcią mam przesłodkiego wnuczka, siedzę w więzieniu nie można mi pomóc, John zamartwia się tym co będzie ''za chwilę'', Kate podkochuje się w nim, ty żyjesz nadzieją , że kiedyś będzie lepiej. Nie daj się, bądź silna! Jesteś w końcu córką samego Johna, najlepszego agenta w organizacji i moją córką przebiegłą , pierwszą Hydrą. Mnie też życie nie rozpieszczało, ale przyjdzie czas gdy odnajdziesz upragnione szczęście. Nie wiem czy Kevin ci to da...Chcę cię bardzo pozdrowić i się z tobą pożegnać, a przede wszystkim chcę cię ostrzec o planach Hydry. Kevin... ''
-Ale co ''Kevin''?-spytałam.
Moje łzy rozmazały list Margaret i nie zdołałam przeczytać co jest dalej. Siadłam przy oknie i wpatrywałam się w zachodzące słońce. Zamyślona tak siedziałam bez ruchu, aż nagle przyszedł Alex z Johnem. 
Alex wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Widział mnie płaczącą. Jednak coś się w nim ''obudziło'', bo zostawił plecak na podłodze i siadł mi na kolanach przytulając się do mnie.
-Mamuś nie smuć się. Jestem przy tobie.-rzekł Alex.
-Nie boisz się mnie?-spytałam zdziwiona. 
-Troszkę, ale trzeba pokonywać strach.-oznajmiwszy to Alex pocałował mnie w policzek. 
Nie miałam siły udawać przed nim , że wszystko jest dobrze, więc pożegnałam się z nim w moim pokoju a potem odprowadziłam go do samolotu dając mu list który ma przekazać Merlinowi. Stella , Kate i Jim polecieli go odwieźć do Avandii a ja , Nick, Molly i John zostaliśmy w domu. Siedziałam przy oknie i spoglądałam jak mały Alex z obstawą wsiadają na pokład samolotu i wylatują.

Nie wiedziałam dlaczego popełniałam tyle błędów, ale wiedziałam, że jeżeli się poddam to zginę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz