-JJ zbierajcie z Malcolmem sprzęt, Katrin wsiadaj za stery, Skye zabierz broń.-rozkazał Ward.
-Co się dzieje? -spytałam.
-Gary znalazł jakieś poszlaki w starej książce , (najstarszego zabytku muzeum) dotyczące miejsca znajdowania się tej włóczni, którą poszukujemy. Pospieszcie się , bo BOA nie próżnuje. -odpowiedział.
-Jaki lot?-zapytała Katrin.
-Machu Picchu.-pisząc do kogoś, odpowiedział Ward.
JJ i Malcolm byli przerażająco przejęci tym lotem. Zawsze bardzo chcieli zobaczyć ruiny inkaskiego miasta, które kryło ogromną tajemnicę. Nikt do dziś nie zna odpowiedzi na wiele pytań. Planeta Ziemia jest jedną z najbardziej nierozwikłanych zagadek. Na mnie to miejsce do którego wybieraliśmy się, nie robiło na mnie żadnego wrażenia. Miałam tak zwaną fotograficzną pamięć, i wszystko co ludzie mówili, robili zapamiętywałam co do słowa. Jak na razie przez te kilka dni spędzonych na tej dziwnej planecie wiele poznałam nowych pojęć i nauczyłam się na przykład jak robić kanapki albo kawę.
To była moja pierwsza misja w terenie. Teorie zdałam , pozostała mi tylko praktyka. Od pierwszej misji zależała moja pierwsza ocena. Musiałam się postarać, ale przy tym (jak to mówią ziemianie) nie mogłam stracić głowy. I kontrolować się, z moją wymową, tonem mówienia, i chodzenia. Najtrudniejszą rzeczą, która mi się przytrafiła to było wydobywanie ze siebie jakichkolwiek emocji. Starałam się powtarzać to co robią ludzie. Na przykład gdy ktoś opowiadał coś (żart) inni otwierali usta i wydobywali dźwięki , co nazywało się śmiechem, robiłam to samo. Było to skomplikowane. W ogóle ludzie byli dziwni.
Gdy byliśmy już w drodze do Machu Picchu , zauważyłam ,że Ward jest jakiś przygnębiony i ciągle patrzy na małe pudełko z cyferkami. (Telefon). Wpatrywałam się na niego z zaciekawieniem. Ludzie interesowali mnie, swoim zachowaniem i swoim wyglądem. Chciałam mieć własne zdanie o nich, a nie to jakie mają o ludziach neonowie. Mówili, że ludzie to bezlitośni krwiożercy. Poszukują władzy, mają dziwne sprzęty i zabijają się nawzajem, i podbijają różne kraje, które tak naprawdę należą do każdego z tych ludzi. Chciałam wiedzieć czy to prawda. Jak na razie wydawało mi się, że są dobrzy, ale jak się mówi ''zawsze są jakieś wyjątki''. W pewnej chwili podeszła do mnie JJ, siadła koło mnie i spytała
-Skye, co się tak wpatrujesz w Warda?
-Wcale nie. Widzę, że coś go martwi.
-Córka.
-Co ''córka''?!
-Ward ma małą córkę. Jest jego całym życiem. Zawsze gdy idzie do pracy boi się, że może ją stracić tak jak żonę.
-Co się stało z jego żoną?
-To smutna historia. Kilka lat temu jak jego córka miała z trzy latka. Ward poszedł do pracy. Tak jak zawsze. Gdy wrócił do domu usłyszał płacz małej. Pobiegł do pokoju i zobaczył swoją żonę wykrwawiającą się , leżącą na łóżku koło córki. Wezwał karetkę, a potem trzymał swoją żonę na rękach. Za nim karetka przyjechała, to żona Erica się wykrwawiła i umarła. Wiem tyle, że przed śmiercią powiedziała mu by zaopiekował się córką. To była straszna trauma. Ward nie mógł się pozbierać po stracie żony. Przez rok nie było go w pracy. Wrócił odmieniony. Stał się zgorzkniały, przygnębiony, wydawał tylko rozkazy, mówił złym tonem. Małej zapewnił opiekunkę. Tylko miał takie straszne kryteria, że do tej pory małą opiekowało się pięćdziesiąt-cztery nianie. Żadna nie wytrzymywała dłużej niż dwa miesiące. Teraz trochę się zmienił, zaczął się uśmiechać, ale do dziś nie popatrzył na żadną inną kobietę. On bardzo kochał, i kocha swoją żonę. Nie chce by ktoś zastąpił jego córce matkę.
-To straszne JJ. Co się stało z żoną jego, że umarła?
-Dostała szesnaście ciosów nożem w brzuch. Do dziś Ward obwinia się o jej śmierć. Jego córeczka do dziś ma straszne koszmary gdy śpi. Sprawcy nie złapano. Prawdopodobnie tylko jego córka była świadkiem tego strasznego zdarzenia. Od tamtej pory, dziewczynka zamknęła się w sobie, straciła mowę i źle znosi nowo poznane osoby.
-Aha.
-Skye bardzo cię lubię.
-Dzięki.
-Ale wyróżniasz się wśród nas. Jesteś taka ...małomówna, jak gdyby zamknięta w sobie. Dlaczego?
-Taka moja natura. Nie potrafię być inna.
-Dobra, to ja idę do Malcolma a ty...idź zagadaj do Warda.
-Po co?
-No jak to, nie wiesz?
-Nieee...
-O Boże Skye! Poderwij go. Może tobie uda ci się go zmienić.
-Wątpię, zresztą nie pasowalibyśmy do siebie. Nie ma szans.
-Przestań Skye! Nie mów tak.
JJ wstała i podeszła do Warda powiedzieć mu, że chcę coś od niego. Potem mrugnęła do mnie i poszła do laboratorium. Ward tak ''służbowo'' spytał co chcę od niego. Ja odparłam.
-Ward chciałam ci powiedzieć, że...fajna koszulka.-mówiąc to poszłam do pokoju.(Był tak mały , że mieściło się w nim tylko łóżko szafeczka mała na ścianie i telewizor plazmowy.)
Ward zrobił dziwną minę a potem obrócił się za mną na obrotowym krześle.
Pewnie pomyślał sobie, że zwariowałam. W pewnej chwili Katrin powiedziała, żebyśmy zapięli pasy bo lądujemy. Siadłam na przeciwko Warda. Ciągle mierzył mnie wzrokiem, tak jakby mówił ''Przerażasz mnie, jesteś dziwna''. Gdy wylądowaliśmy Malcolm z JJ wzięli walizkę z narzędziami laboratoryjnymi i aparat fotograficzny. By zrobić sobie fotki. Ward czuł coś , bo wziął ze sobą broń. Gary pilnował samolotu a Katrin poszła się rozejrzeć.
My natomiast poszliśmy szukać tych ruin Machu Picchu. Trochę to szukanie zajęło nam czasu, bo Malcolm i JJ brali próbki wszystkiego co im wpadło pod ręce i co chwilę robili zdjęcia.
-Malcolm weź próbkę tej wody.-rzekła JJ.
I znów postój. W końcu nieszczęśliwie znaleźliśmy się u podnóża starego miasta Inków.
Tymczasem Malcolm zadzwonił po Katrin i Garego by donieśli jakąś dodatkową torbę z narzędziami. Przed wejściem do piramidy JJ i Malcolm zrobili sobie zdjęcia.
Gary wszedł do środka groty i patrzył na ściany budowli a ja z Wardem weszliśmy do pustego zaułku. Niestety nie było śladu po włóczni. JJ z Malcolmem i Garym doszli do nas i powiedzieli, że nie znaleźli nic. Malcolm zawiedziony siadł na kamieniu i ledwo co powiedział ''Tyle chodzenia na nic'' a coś się poruszyło. Nagle jedna ze ścian odsunęła się. Weszliśmy tam i świecąc latarkami znaleźliśmy jakąś skrzynie. Tymczasem Katrin stała na warcie przed wejściem do piramidy. Otworzyliśmy skrzynie a w środku niej znajdowała się zakurzona metalowa włócznia z jakimś przyciskiem. Zapakowaliśmy ją do plecaka i kierowaliśmy się w śród wyjścia. Nie przyjrzałam się tej włóczni dokładnie ale rozpoznałam wygrawerowany symbol na niej, był to znak który oznaczał , że włócznia należała do mojej rodziny. Chciałam ją odzyskać i przekazać mojej matce, niestety nie mogłam tego uczynić, ponieważ musiałam się skupić na odzyskaniu ''Niebieskiej Gwiazdy''. Gdybym teraz odebrała Wardowi tą włócznie, zapewne wyrzuciłby mnie i miałabym mniejszą szanse na odzyskanie tej strasznej broni. W pewnej chwili z głębi puszczy wydobył się huk. Zza drzew wyskoczyli wojownicy, którzy należeli zapewne do grupy BOA. Chcieli odebrać nam znalezisko. Nie mogliśmy na to pozwolić. Katrin z Garym bili się na zewnątrz piramidy. Natomiast przy wejściu do niej Ward wyciągnął broń i zaczął strzelać. Potem mnie, JJ i Malcolma odepchnął i powiedział byśmy się schowali w środku budowli. Malcolm zaczął panikować, krzyczał , że zginiemy.
-Pomogę ci. -rzekłam.
-Nie! Twoim zadaniem jest strzec włóczni. Nie pozwól by nam ją odebrali. Musi znaleźć się w muzeum. Ja ich załatwię.-powiedział Ward.
-Tak jest!-mówiąc to wzięłam plecak w którym znajdowała się włócznia.
Było zbyt wiele wojowników. JJ bała się, że nie przeżyjemy. Chciałam trochę zapunktować w oczach szefa, więc wyciągnęłam włócznie, potem spojrzałam na nią i powiedziałam Wardowi by w bił ją w ziemię, a potem nacisnął guzik.
-Skye, nie wiemy do czego to służy. A jeśli zginiemy wszyscy?-oznajmiła JJ.
-To i tak zginiemy. Bo albo oni nas zabiją, albo zginiemy przez włócznie, która może nas równocześnie uratować.-powiedziałam, wiedząc do czego ona służy.
Jednak nie mogłam tego wyjawić bo byłoby to dziwne skąd tyle wiem. Ward zaryzykował i wziął włócznie, potem kazał wszystkim paść na ziemie. Skoczył, wbił włócznie w ziemie i nacisnął guzik.
Z włóczni wydobyła się jakaś dziwna magia, która zabiła wszystkich którzy nie padli na podłoże. Na szczęście wszystkim z naszej grupy udało się przeżyć. Malcolm wystawił głowę i spytał:
-Żyjemy?
-Tak.-śmiejąc się odparła JJ.-To dzięki Skye. Ona nas uratowała.
-Po prostu lubię ryzyko. -odparłam.
Katrin wstała wyciągnęła dwa pistolety i wymierzyła w dwóch powalonych wojowników którym udało się przeżyć bo spadli na ziemię.
Związaliśmy ich i przekazaliśmy policji. Natomiast my wróciliśmy do bazy i oddaliśmy w ręce Garego włócznie, którą przekazał muzeum. Kolejne znalezisko , jakże niebezpieczne jeżeli by trafiło w niepowołane ręce należało do kustosza muzeum-Garego Olsona. Pierwsza misja się powiodła. Ward pogratulował mi, a potem wziął kluczyki i pojechał do swojego domu do córeczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz