Część 53
Tydzień później...
-Wzywałeś mnie Bayanie.-powiedziałam.-Czy coś się stało?
-Nyang-złapał mnie za dłoń-Usiądź koło mnie.
-Ale o co chodzi?-zapytałam.-Czemu masz taki dziwny wyraz twarzy?
-Proszę weź swoje rzeczy z naszej komnaty i przenieś się.-odpowiedział.
-Słucham?!-zaskoczył mnie-Ale co ja takiego zrobiłam?! Panie dlaczego mnie odtrącasz?!
-Nyang...błagam nie zadawaj pytań , tylko zrób jak mówię.-Bayan wstał z łóżka i wyszedł z komnaty chwiejnym, powolnym krokiem.
Zostałam sama. Siedziałam na krańcu łóżka i próbowałam zrozumieć, co się przed chwilą wydarzyło, czemu Bayan postąpił tak a nie inaczej i czemu. Nie dawno straciłam przyjaciółkę, a przed momentem mój ukochany kazał mi opuścić komnatę , nie wyjaśniając dlaczego. Nie mogłam, a właściwie nie chciałam się mu sprzeciwiać. Wezwałam więc służbę i wraz z nimi przeniosłam swoje rzeczy do komnaty, która mieściła się w drugiej części pałacu. Nazajutrz chciałam odwiedzić Bayana, jednak odesłano mnie z pod jego drzwi. Przychodziłam tak co każdy dzień, jednak za każdym razem mnie nie wpuszczano, a sam cesarz przesiadywał całymi dniami zamknięty komnaty i również z stamtąd załatwiał wszystkie sprawy państwowe po przez pośredników. Próbowałam, się dowiedzieć co się dzieje, jednak nikt nic mi nie chciał mówić. Przez wiele dni nie miałam z swoim mężem w ogóle kontaktu. To wszystko było dla mnie absurdalne, coś się działo , ja nie wiedziałam co. Życie toczyło się jakby poza mną. Każdy dzień wyglądał tak samo. Posiłki, modlitwa, stanie przed dłuższy czas przy drzwiach , które dzieliły mnie z Bayanem i sen. Cesarz nawet nie pojawił się w chwili kiedy jego matka opuszczała pałac i wracała do siebie. Byłam sama chociaż w mojej codzienności było setki osób do moich usług, jednak z nikim nie mogłam porozmawiać tak jak z Yooną, czy z Bayanem. Toghun ciągle gdzieś znikał i na swój sposób przeżywał śmierć żony. Czasami gdzieś w późnych godzinach, spotykając go w ogrodzie ,przy stawie w którym znaleziono Yoone zamieniliśmy kilka zdań.
Tego wieczoru było podobnie. Spotkaliśmy się z Toghunem, posłaliśmy grzecznościowy uśmiech i rozeszliśmy. W pewnej chwili zauważyłam , że z komnaty Bayana wybiega eunuch Park. Stanęłam mu na drodzę i spytałam o co chodzi.
-Pani wybacz, ale nie mogę ci nic powiedzieć, lecz wiedz , że chciałbym bardzo.-minął mnie i pomknął dalej.
Niestety nikomu nie ufałam, nawet swoim służką, więc nie miałam nadziei , że któraś o czymś prawdziwym mnie powiadomi. Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce. Ukradkiem zaczęłam śledzić eunucha, który spotkał się z wysłańcem i kazał zorganizować spotkanie w sali tronowej z namiestnikami. Podkreślił jednak, że jest to bardzo tajne i że nikt nie może się o tym dowiedzieć. Na szczęście ja dowiedziałam się zanim to spotkanie miało miejsce. Pozostało mi tylko czekać. Dwa dni później o bardzo nie typowej porze bo kilka godzin przed wschodem słońca ,w komnacie miało miejsce spotkanie Bayana z jego urzędnikami i ważnymi osobistościami. Na tym spotkaniu był również Toghun. Wszyscy oczekiwali cesarza, który się trochę spóźnił. Ja stałam w ukryciu i czekałam na odpowiedni moment w którym mogłam wejść do sali tronowej.
-Panie czemu wybrałeś tak nietypową porę na to spotkanie?-spytał jeden z przybyłych.
-To tajne spotkanie i którym nie może dowiedzieć się cesarzowa Seungnyang.-odpowiedział.
-Ale czemu? Co to za poważna sprawa o której nie może wiedzieć twoja małżonka?-dopytywał mężczyzna.
-Jak wiecie los nas nie oszczędza. Cały czas coś burzy nam spokój. Nasz syn do dziś nie znalazł odnaleziony, jakiś czas temu służka Yoona została znaleziona martwa, przeszliśmy przez bitwę, oszustwa El Sumura i jego córki, ja też ostatnio trochę gorzej się czułem...-zaczął cesarz wymieniać.
-Wybacz Panie, ale nie rozumiemy.-odparli mężczyźni.
-Ja również nie rozumiem Bayanie.-postanowiłam wyjść z ukrycia.
Wszyscy byli zaskoczeni na mój widok.
-Kto śmiał jej powiedzieć?!-oburzył się władca.
-Przestań cesarzu! Powiedz mi i wszystkim tu zebranym o co chodzi!-nie mogłam już dłużej znieść tej niewiedzy.
-Nyang wyjdź z stąd! W tej chwili! -podniósł głos.
-Nie! Dopóki nie wyjaśnisz o co tu chodzi! -nie chciałam dać za wygraną.
-Sprzeciwiasz mi się?! Powiedziałem wyjdź z stąd! -krzyczał.-Żona powinna być posłuszna i oddana mężowi! Straże wyprowadzić cesarzową! Zaprowadźcie ją do komnaty i tam pilnujcie!
-Bayanie, jak możesz?! Powiedz zrobiłam cos?! Czemu taki jesteś?!-próbowałam się wyrwać z uścisków strażników.
-Mogę bo jestem cesarzem.-mówiąc to odwrócił twarz ode mnie.
Krzyczałam przez całą drogę do swojej komnaty o to by mnie puszczono. Jednak nawet bez mrugnięcia okiem popchnęli mnie zza drzwi, które po chwili zamknęli. Pukałam i wołałam, lecz nikt nie raczył się odezwać. W końcu odpuściłam. Usiadłam pod drzwiami do momentu aż zasnęłam na podłodze, niczym pies warujący. Gdy się obudziłam od razu złapałam za klamkę. Okazało się, że mogłam już wyjść. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, pognałam w stronę komnaty Bayana. Spytałam strażnika, czy cesarz jest w środku. Mężczyzna kiwnął głową na nie. Postanowiłam na swojego męża cierpliwie poczekać. Na szczęście długo to nie trwało. Na przeciwko mnie zobaczyłam cesarza idącego w moim kierunku. Stanęłam mu na drodze, łapiąc go za dłoń i patrząc mu prosto w oczy ,poprosiłam by powiedział mi prawdę, co się dzieje. On wyrywając dłoń z mojego uścisku, chłodnym głosem poprosił by otworzyć drzwi komnaty. Przyspieszył kroku. Postanowiłam wbiec za nim.
-Bayanie!-zawołałam.
-Zrozum nie mogę ci teraz powiedzieć.-rzekł.
Spojrzałam na jego bladą cerę i wychudzone ciało, które próbowały zamaskować cesarskie szaty. Wiedziałam, że dzieje się coś nie dobrego, ale nie potrafiłam określić co to było. Chciałam podejść bliżej, jednak Bayan upadł na zimie. Krzyknęłam z całej siły. Od razu zlecieli się strażnicy i eunuch Park. Próbowali podnieść cesarza, jednak on się upierał by go zostawiono. Klękłam nad nim i położyłam swoją ciepła dłoń na jego lodowatym policzku. Ze łzami w oczach jeszcze raz spróbowałam go spytać o prawdę. On nie patrząc mi w oczy rzekł:
-Powiedziałem ci, że nie mogę ci powiedzieć.
-Ale co się dzieje? Dziwnie się zachowujesz, jeszcze teraz upadłeś. Błagam cię powiedz mi!
-Po prostu zakręciło mi się w głowię. Nie potrzebuje niczyjej pomocy. Zostaw mnie!
-Nie! Masz mi powiedzieć co się dzieje!
-Wybacz, ale sama mnie do tego zmusiłaś. Podajcie mi z szafki ten dokument z moją pieczęcią.
Eunuch Park szybko podbiegł do szuflady i wyciągnął z niego jakieś pismo i wręczył je wprost do rąk cesarza, siedzącego na podłodze.
-Weź to Nyang.
-Co to jest Bayanie?
-To dokument który mówi, że masz zakaz powrotu do pałacu. Do póki nie zmienię zdania będziesz przebywać w pałacu zastępczym.
-Słucham ?! Czemu?! Czemu mi to robisz?! Powiedz czemu?! Co takiego ci zrobiłam?! Przecież wiesz , że cię tak bardzo kocham, więc czemu...czemu mnie tak krzywdzisz, łamiesz mi serce? -zalałam się łzami.
-Nie rób scen, kiedyś to zrozumiesz. Teraz idź, spakuj to co uważasz, że będzie ci potrzebne i opuść mnie i ten pałac.
-Nie! Bayanie proszę spójrz mi w oczy i powiedz, że tego nie chcesz, że tak nie myślisz, , że mnie wciąż kochasz...Błagam...
-Straże weźcie cesarzową! Dopilnujcie by się spakowała a potem bezpiecznie ją odwieźcie do pałacu zastępczego wraz z służbą.
Straże złapali mnie pod ręce i wręcz ciągli mnie po podłożu, ostatni raz spojrzałam na Bayana i zauważyłam, że po jego twarzy spływa łza, a zaraz potem potok łez.
To wystarczyło mi by wiedzieć, że nadal mnie kocha i że jest dość ważny powód, dla którego nie może mi zdradzić prawdy. Postanowiłam , że przeczekam to, zrobię tak jak sobie życzy, ale że pewnego dnia dowiem się prawdy, która wytłumaczy to zachowanie. Miałam nadzieję, że nastąpi to dość szybko, bo nie potrafię bez niego żyć.
Cieszę się nowym rozdziałem choć trochę smutny :)
OdpowiedzUsuń