kursor

Rainbow Pinwheel - Link Select

Translate-Tłumacz

sobota, 14 października 2017

"Dynastia Shin Jin"

Część 29
-Przykro mi, ale cesarzowa...straciła dziecko.-z opuszczoną głową , wyszedł medyk z komnaty Kim.
-To niemożliwe...-zalał się łzami Bayan.
-Panie lepiej gdy wejdziesz do cesarzowej, bo lepiej by teraz nie była sama.-mówiąc to, medyk odszedł.
Bayan wbiegł do Kim i mocno ją przytulił. Kim zapłakana leżała wtulona w ramionach cesarza. Wiadomości szybko się rozniosły. Dwór był pogrążony w żałobie, a sama cesarzowa Wdowa postanowiła przybyć do pałacu. Dzień później cesarz przyszedł mnie odwiedzić w więzieniu. Jednak nie było to miłosne spotkanie, wręcz przeciwnie. Cesarz był pełen nienawiści do mojej osoby. Krzyczał cały czas i chodził w kółko.
-Dlaczego to zrobiłaś?! Dlatego , że cię nie wybrałem?! Przecież zdradziłaś mnie z tym Wangiem!
-Mówiłam ci, że cię nie zdradziłam. A co do Kim to ja nie chciałam tego zrobic.
-Zamilcz! Myślałem, że jesteś inna. Dlatego cię pokochałem a ty jesteś jak te inne służące. Wszystko zrobisz dla władzy i bogactwa!
-Nie chodzi mi o władze i twoje brudne pieniądze! Ty nic nie rozumiesz, więc mnie nie osądzaj!
-Tak?! To wytłumacz mi o co chodzi.
-Nawet mnie nie znasz. Co wiesz o mnie? Kim byłam za nim tu trafiłam?!
-No to powiedz coś bym mógł cię uratować?!
-O czym ty mówisz Bayan.
-A jak myślisz Nyang?-przyklęknął i położył swoje ręce na moich kolanach.-Za napaść na cesarzową i za zabicie cesarskiego dziecka jest śmierć! Jeżeli nie powiesz czegoś co pomoże mi cię uratować to zginiesz.
Bayan wstał , pogłaskał mnie po głowie i odszedł. W tym czasie Wang, jego przyjaciele i Yoona czekali na wieści od Toghuna, który miał się za chwilę pojawić. Gdy w końcu przyszedł, powiedział, że mają trzy dni by udowodnić moją niewinność, bo za trzy dni miało odbyć się posiedzenie na którym mieli zadecydować o moim życiu. Nie mieli czasu do stracenia. Od razu zaczęli chodzić po całym pałacu ,po wszystkich komnatach i pytać się poddanych czy nie słyszeli czegoś o sprawie Kim i jej dziecka. Jednak nikt ,nic nie wiedział. Zmęczeni po całym dniu poszukiwań wrócili do komnat by odpocząć.Yoona z trudem zasnęła, niestety wybudził ją płacz. Płacz Toek Toek. Yoona podeszła do dziewczyny i spytała co się stało, ona odpowiedziała że to przez Kim, ale że więcej nic nie moze powiedzieć.
-Toek Toek jeżeli chodzi i Nyang i to dziecko , to jeśli coś wiesz to błagam cię pomóż nam.
-Yoona ja ...nie mogę.
-Groziła ci?
-Ledwo uszłam z życiem.
-My cię ochronimy. Przysięgam. Tylko błagam pomóż nam.
-Yoona ty nic nie rozumiesz.
-Rozumiem, aż za dobrze. Kilka razy prawie bym zginęła , ale Nyang mnie uratowała. Ona jest dla mnie jak siostra. Powiedz mi dobrze będziesz się czuła jak niewinna osoba zginie przez ciebie?
Toek Toek po chwili wszystko opowiedziała Yoonie, dziewczyna nie mogła uwierzyć w tak okrutne kłamstwo Kim jakim było udawanie ciąży. Jednak Toek Toek powiedziała, że nie ze zna tego na posiedzeniu. Nazajutrz przyszedł do mnie Chang Yu. Roześmiany uderzał mnie kijem  po rękach i bił po twarzy. Zakrwawiona nie byłam wstanie niczego wyznać. Torturował mnie tak przez większość czasu. W końcu gdy mu się znudziło, rzucił okrwawiony kij na podłogę i wyszedł. W dzień posiedzenia z samego rana wszyscy starali się przekonać Toek Toek by powiedziała prawdę, jednak ona zaparła się i dalej postawiała na swoim.
-Panie mogę odwiedzić Nyang?-spytała Yoona Bayana.
-Raczej się z nią pożegnaj bo już jej więcej nie zobaczysz.-odwrócony plecami to służki, powiedział.
-Wasza Wysokość proszę mi wybaczyć, ale uważam , że Nyang nie zawiniła. Problem leży po stronie twojej żony. Ja wiem że nadal kochasz Nyang i przysięgam ci, że jeżeli teraz jej nie pomożesz będziesz żałował do końca życia. Stracisz ją na zawsze.-ostatni raz Yoona próbowała wzbudzić w cesarzu jakiekolwiek uczucia.
-Przestań! Rozumiesz przestań! To właśnie Nyang zabiła mojego syna!-w końcu wybuchnął gniewem.
-Panie, jeżeli mi nie wierzysz to spytaj służki Toek Toek.-niestety Yoona wydała młodą służkę.
-O czym ty mówisz?-ożył Bayan.
-Więcej nie powiem. -odparła Yoona.-Jeżeli ci naprawdę zależy na Nyang to znajdź Toek Toek i spytaj ją o prawdę.
Yoona wyszła i poszła w prost do lochów. Wszystko co ważne zanotowała na chusteczce. Ilu jest strażników, ile lochów, w którym jestem i w jakim stanie. Wszystkie ważne informacje zaniosła Wangowi. Postanowili mnie odbić, ale czasu mieli bardzo mało. Toghun poszedł na posiedzenie wraz z swoim ojcem , Jombak (przyjaciel Wanga) i Mo poszli z Yooną po wino ze środkiem nasennym. Potem Yoona poszła z tym napojem do strażników lochów.
-Panowie nie chce wam się pić?-spytała kokietująco.
-Jak miło że słoneczko pytasz. Praca strażnika lochów jest naprawdę męcząca. -narzekał jeden z nich.
-Macie tu wino wspaniałe.-nalała każdemu po kubku i wróciła do pawilonu.
Tymczasem Wang ze swoimi ludźmi czekali aż strażnicy zasnął. Sumienie Bayana nie dawło mu spokoju, więc przed samym zebraniem postanowił odnaleźć Toek Toek i spytać ją o prawdę o której wspominała Yoona.
-Ty jesteś Toek Toek?
-Tak Panie.
-Powiedz mi czy to prawda, że Nyang nie zabiła mi dziecka. 
-Nie zabiła, bo...nie miała kogo zabić.
-Jak to? Możesz mi to wytłumaczyć?
-Nie zabiła dziecka bo go nie było. Cesarzowa wszystko wymyśliła. Upozorowała ciążę.
-Niemożliwe! Kłamiesz!
Wtedy dziewczyna wszystko opowiedziała Bayanowi. Niestety czas biegł. Cesarz spóźniał się na zebranie i niestety obecna na nim matka cesarza postanowiła rozpocząć zebranie bez niego. Każdy z namiestników i oczywiście regent zaczęli się wypowiadać. Potem swoją wersję i jedyną wersję przedstawiła Kim ze swoimi służkami. Zaczęło się głosowanie. Toghun zaczął grać na czas.
-Jakiej płci było dziecko?
-Chłopiec. Mój biedny synek.-znów zaczęła udawać płacz Kim.
-Gdzie są zwłoki malca?-wymyślał pytania Toghun.
-Skończmy to bo szkoda czasu. Każdy ma swoje zajęcia a ta rozmowa jest nie potrzebna. -wtrącił El Sumur.-Więc co? Powieszenie?
-Tak!-krzyknęli wszyscy namiestnicy.
Już po chwili kat i kilku żołnierzy wyszło z sali tronowej i udało się do lochów. To był czas egzekucji. Toghun zaraz po wojsku wybiegł by powiadomić Yoone o tym co się stało. Yoona natomiast biegała po ogrodzie by odnaleźć cesarza. Jednak nigdzie go nie było.

piątek, 13 października 2017

"Dynastia Shin Jin"

Część 28
 Minęły trzy miesiące... Wiśnie zaczęły już kwitnąć, ptaki śpiewać, trawa zielenić a słońce swymi promykami ogrzewać. Chociaż rozpoczynała się wiosna to w moim sercu nadal tkwiła zima: okrutna, mroźna i bezlitosna. To ona sprawiła, że moje uczucia do cesarza zamarzły. Ten upływ czasu był bardzo trudny-dla wszystkich. Ja szłam swoimi ścieżkami, Bayan swoimi. Mijając się gdzieś w pałacu spoglądaliśmy na siebie martwym wzrokiem. Umysł robił jedno, serce drugie. Cesarz spędzał dużo czasu z Kim, opiekując się nią i jej dzieckiem. Często spacerowali po ogrodzie uśmiechnięci, prowadzący się za ręce. Ja natomiast zostałam przydzielona do kuchni, nie byłam już służką Bayana. Pomagałam gotować, ale do moich zadań należało również, dekorowanie sali tronowej, podczas gdy co tydzień cesarz spotykał się z namiestnikami i regentem. Wieczory i wolne chwilę spędzałam w otoczeniu Yoony , Wanga i jego przyjaciół. Często widywałam się także z Toghunem, który wydawało się wpadł w oko Yoonie. Co pewien czas do pałacu przychodziły przesyłki od Cesarzowej Wdowy, która przesyłała różne przedmioty dla Kim, która za parę miesięcy miała rodzić. Wszystko się jakoś toczyło, szło do przodu, tylko ja miałam wrażenie, że stoję w miejscu. 
-Nyang, ale on jest przystojny !-zachwycała się Yoona siedząc pod drzewem.-A ten uśmiech jego...
-No wiem, wiem. Toghun wydaję się być miły.-starałam się słuchać z uwagą przyjaciółki, ale na prawdę nie miałam ochoty myśleć o miłości, która i tak nigdy nie będzie taka jaką sobie wymarzymy.  
W pewnej chwili zaczął do nas machać właśnie Toghun, Yoona szybko wstała, poprawiła włosy i podbiegła do niego.  Ja tymczasem poszłam do kuchni pomóc przy piątkowym obiedzie. 
Bayan siedział przy deklaracjach a Kim  leżała na łóżku objadając się słodkościami, aż nagle zawrzeszczała. Przybiegły jej służki i spytały co się stało, a ona odpowiedziała:
-Za dwa miesiące mam rodzić! A przecież nie jestem w ciąży! Co ja teraz zrobię?!
-Chyba mam pewien pomysł.-rzekła jedna opowiadając o tajnym planie.
Jednak nie był tak tajny jak się wydawało bo zza drzwiami stała dopiero co przybyła służka-Toek Toek. I wszystko słyszała, niestety i to zdołała zauważyć Żmija. Służki Kim złapały Toek Toek i trzymając ją za ręce , Kim założyła jej prześcieradło na szyję potem powiedziała, że ją zabije.
-Błagam Pani nie rób tego! Ja nic nie powiem! Obiecuję! Tylko nie rób tego!-prosiła dziewczyna.
-Skąd będę miała tą pewność, że nic nie powiesz?!-docisnęła ją Kim.  
-I tak nie ... mam z stąd ucieczki. Jeżeli coś powiem zabijesz mnie ,ale przy...przy...przysięgam...- ledwo wypowiedziała te słowa. 
Po chwili Kim wypuściła zsiniałą Toek Toek na koniec jeszcze raz jej grożąc, że jeżeli coś powie, to zabije ją gorszym sposobem niż uduszenie. Dziewczyna uciekając wpadła na Yoone, która spytała się co się stało, jednak ta nic nie mówiąc pobiegła wprost do pawilonu. 
Gdy skończyłam przystrajać salę, idąc po schodach spotkałam dumną Kim idącą jak zawsze po południu do cesarza. Jednak tym razem było trochę inaczej, bo zaczepiła mnie. 
-Ty pomywaczko gdzie to idziesz?
-Mówisz do mnie?!-spytałam puszczając jej zabójczy wzrok. 
-Tak pomywaczko. Co już nie chodzić jak parzące słońce , dumna. Cesarz już cię zostawił. Plotki mają wielką moc.-drążyła temat.
Ja nie chcąc jej słuchać chciałam odejść, jednak jej służki złapały mnie za ręce i trzymały jak jakąś nieobliczalną osobę. Kim stała przede mną i robiła głupie miny, aż po chwili opluła mnie. Już nie wytrzymałam, próbując się wyrwać nie chcący popchnęłam ciężarną Kim, która na oczach Bayana stoczyła się ze schodów. Ja stałam jak przyklejona, cała przerażona co w tej chwili właśnie uczyniłam. Jedna służek zawołała:
-Straże! Zabrać ją do lochu! I wezwać medyka Cesarzowa miała wypadek! 
Bayan podbiegł do Kim i klęcząc nad nią krzyczał na mnie i płakała:
-Dlaczego to zrobiłaś Nyang?! Jak mogłaś?! Dlaczego ma płacić za to , to niewinne dziecko?!
 

piątek, 29 września 2017

"Dynastia Shin Jin"

Część 27
-Wpuście mnie do cesarza!-wołał Wang Yu ze swymi przyjaciółmi.
Ledwo co uchyliły się drzwi do komnaty Bayana, a Wang już wparował. Widząc cesarza pijanego , złapał miskę z wodą i oblał go. 
-Co ty robisz?-otrząsnął się Bayan.
-Chodzi o Nyang. Masz to przerwać!-krzyczał Wang.
-Proszę o ciszę, bo...głowa mnie boli!-nie skupiony na rozmowie błądził gdzieś wzrokiem po pokoju. 
-Bayan masz odwołać ślub Nyang i mojego brata.-mówił Wang.
Cesarz praktycznie nie słuchał rozgoryczonego Wanga, chodził po komnacie i dotykał różnych przedmiotów , przytakując na wszystko co się mówi. W końcu Wang Yu nie wytrzymał . Uderzył cesarza w twarz i zaczął jeszcze raz mówić:
-Masz przerwać ślub Nyang. 
-A niby dlaczego? Żebyś ty z nią mógł być? 
-Nie! Po prostu...bo to nie prawda że ona cię zdradziła ze mną. Przysięgam , że to nieprawda. Moi przyjaciele są świadkami. Ona kocha tylko ciebie, niestety...
-Że co? Czemu niestety? Czy ty...?
-Jeżeli ty nie pomożesz to sam to załatwię. Ja w przeciwieństwie do ciebie jestem gotów oddać za nią życie.-mówiąc to Wang wyszedł z komnaty zostawiając leżącego na podłodze Bayana. 
-To co teraz Panie robimy?-spytał Jombak , Wanga. 
-Idziemy to Toghuna, może on nam pomoże.  -odpowiedział Wang.
Jak powiedzieli tak zrobili, jednak Toghun-syn namiestnika nie był zbyt przekonany do tego by mnie ratować. Po chwili przyszła Yoona , dzięki której Toghun postanowił wziąć udział w całej misji, ale oczywiście pod warunkiem że i ona będzie pomagała. Coś zaczęło się jakby rodzić między Toghunem a Yooną.   W tym czasie  siedziałam zawiązana w pustym , zimnym, zaciemnionym pomieszczeniu pod strażą Changa, który cały czas miał swój wredny uśmiech na twarzy. Podszedł do mnie i z okazji naszego ślubu zapiął mi na włosach przepiękną białą spinkę. 

-No i co Nyang, nigdy nie uciekniemy przed przeznaczeniem. Jesteśmy sobie pisani.
-Tobie jest pisana tylko śmierć!
-Jeżeli mam umrzeć to razem z tobą, moja piękna. 
-Nigdy nie będę twoja, więc nawet nie marz o tym. 
-Jeżeli będziesz się dobrze sprawowała to niczego ci nie braknie. 
 Minęły dwa dni i pozostało kilka godzin do mojego ślubu z Changiem. Kiedy Wang i reszta ekipy byli już gotowi, Bayan siedział w komnacie przy winie i płakał tak jakby nie mógł niczego cofnąć. Rozmyślał nad słowami Wanga i co raz bardziej był przekonany, że go nie zdradziłam.

     

 *** 

Zostałam wprowadzona do świątyni jak zwierzę. Miałam przywiązane sznurem ręce i nogi. Stałam na przeciwko Changa. Byliśmy tylko we dwójkę, sami w świątyni. Był oczywiście także kapłan, który udzielał tego wszystkiego i dwóch wojskowych , którzy pilnowali wejściowych drzwi. Po chwili usłyszeliśmy jakiś huk dobiegający właśnie zza drzwi. Był to dźwięk zamordowanych żołnierzy. Wang , jego przyjaciele i Toghun z Yooną wbiegli do środka świątyni. Wang zaczął walczyć z Changiem, przyjaciele przegonili kapłana a Yoona i Toghun próbowali mnie uwolnić ze sznurów.
-Nyang jak się cieszę że zdążyliśmy na czas!
-Yoona moja kochana przyjaciółko.-rozpłakawszy się przytuliłam ją bardzo mocno. 
W pewnej chwili Wang przyłożył miecz do szyi Changa i już miał go zabić , gdyż zatrzymałam go.
-Czekaj Wang! Nie rób tego nie warto. To kanalia, ale on nie jest aż tak groźny jak ludzie którzy się nim posługują.-mówiąc to Wang odłożył broń.  
Wszyscy zdążyliśmy uciec. Wróciliśmy do pałacu. Bayan chodząc po ogrodzie zauważył mnie i od razu podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. Ja po tym wszystkim nie mogłam udawać , że nic się nie stało odepchnęłam go, ale ten chwycił mnie za rękę i kazał wszystkim opuścić ogród. Zostaliśmy sami. 
-Co ci się stało?-spojrzał na nadgarstki.
-Sznury były zbyt mocno zawiązane. -odparłam.
-Co ? Przepraszam cię, bo to moja wina.-mówił.
-Tak jest to twoja wina. -potwierdziłam. 
-Wybacz mi. Wybaczysz?-spytał Bayan. 

-Bayan nie wiem czy  to jest odpowiedni moment. Lepiej gdy na jakiś czas damy sobie spokój.-rzekłam.
-Ale dlaczego? Przecież ja cię kocham.-powiedział. 
-No właśnie! Gdybyś mnie kochał to byś mi ufał.-mówiąc to wyrwałam swe posiniaczone nadgarstki z dłoni cesarza i wróciłam już nie do swojej komnaty, lecz do pawilonu służek. 
-Nyang nie zostawiaj mnie! Kocham cię! Bez ciebie oszaleje! No błagam cię!  



niedziela, 17 września 2017

"Dynastia Shin Jin"

Część 26
 -Ojcze! Bayan o mało co nie zginął przez ciebie!-krzyczała Kim Tokeum na El Sumura. 
-To był twój pomysł , żeby pozbyć się tej służki, więc nie miej do mnie teraz pretensji.-mówił ze spokojem regent.
-Tak, ale chciałam ich tylko nastraszyć. Wiesz co będzie jak się dowiedzą , że to ja za tym stoję?! Najgorsze jest to, że ta dziewucha żyje i może potwierdzić ,że ją zastraszałam!-dramatyzowała Kim.
-Nie martw się, póki co oboje są nieprzytomni. Może los ze chcę , że służka umrze?! Hahaha...-wybuchnął śmiechem starszy mężczyzna. 
-A co będzie jak Bayan nie przeżyje?! Co wtedy?!-ze łzami w oczach dopytywała Cesarzowa.
-Wtedy będziemy się martwić, a poza tym co ty się tak martwisz, jakby zmarł tym lepiej było by dla nas obojga. Pomyśl całe to  państwo było by tylko nasze!-uspokajał ją Sumur.
-Ale ja nie chcę by Bayan umierał.-odparła Kim.
-Czy ty się w nim przypadkiem nie zakochałaś?! -zmierzył ją wzrokiem.-Ty głupia, nieposłuszna córo! Wiesz co ci mówiłem! Nie wolno ci się zakochać! W nim , ani nikim innym! Tu nie ma miejsca na jakiekolwiek uczucia! Miłość to tylko chwilowy stan w naszej głowie, który doprowadza do szaleństwa, a potem zostaje wyniszczeniem naszego mózgu! To jest gorsze niż jakakolwiek zaraza! Zapamiętaj to i nic nie rób bez mojej wiedzy!
-Dobrze ojcze, przepraszam.-cała zalana łzami, spuściła głowę i wróciła do swojej komnaty. 
Mimo zakazu miłości , Kim czuła w swym sercu, że w jakimś stopniu kocha cesarza, ale ta miłość była chora, tak mocno chora jak jej ojciec, zaślepiony rządzą i bogactwem. 

***

Kim siedziała przy schorowanym cesarzu i robiła mu obkłady na czoło. Chodziła tak codziennie i opiekowała się nim tak jakby przeszła niesamowitą przemianę ze zołzy, w kochaną , opiekuńczą żonę. Ja całą chorobę spędziłam nieprzytomna, co sprawiało, że Kim miała szanse nad wszystkim zapanować w pałacu i nikt nie mógł jej zakazać.
-Bayan! Bayan! Już idę do ciebie!-krzyczałam przez sen.-Czekaj! Nie odchodź! Przecież jestem...
-Nyang, halo, Nyang! Obudź się! Słyszysz?!-jakiś mężczyzna próbował mnie wybudzić z koszmaru.
W pewnej chwili, cała zalana potem, otworzyłam oczy i krzyknęłam:
-Toghun! Gdzie ja jestem? Gdzie jest Bayan?!
-Spokojnie, leż. Czy ty i Bayan...?
-Ale, że co? Gdzie on jest?!
-Jest pod dobrą opieką. Kim się nim opiekuję.
-Ona?! Jak mogłeś na to pozwolić?! Przecież ona go zabije!-nie zważając na nic wybiegłam z spokoju i pomknęłam prosto pod drzwi do jego pokoju. Oczywiście Toghun pomknął za mną. 
Stanęłam u progu drzwi i wołałam:
-Panie to ja-Nyang! Odezwij się!
-To na nic. Chodźmy z stąd-chwycił mnie za rękę Toghun.
-Puść mnie!-zaczęłam pięściami stukać po drzwiach.-Bayan! To ja Nyang! Proszę cię, odezwij się! Błagam!
Jednak nikt się nie odezwał. Spojrzałam tylko przez szparę w drzwiach i zauważyłam leżącą koło Bayana Kim. Oczy zrobiły mi się jak szklane, odeszłam od drzwi i kierowałam się w stronę swojej komnaty. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i zauważyłam przy progu Kim. Postanowiłam podbiec do niej. Stanęłam przed nią i próbując ją ominąć, chciałam wejść do cesarza. Niestety nie udało mi się, Wiedźma chwyciłam mnie za rękę i pociągła do siebie, a potem popchnęła tak mocno , że aż upadłam na podłogę. 
-Ty zdrajczyni! Myślisz, że ci się upiecze?! Zamach zrobiłaś na cesarza! Własnego męża!
Kim przykucnęła i nachyliła się nade mną, potem wyszeptała:
-Wiesz co Nyang, radzę by to zostało naszą tajemnicą. Jeżeli nie chcesz tego żałować...Pamiętaj, tajemnica.-potem wstała i wróciła do Bayana. 
Na to wszystko patrzył Toghun i nawet nie zareagował. Jak wielka cesarzowa odeszła, pomógł mi wstać i zaprowadził mnie do komnaty. Tam czekał na mnie Wang Yu wraz z Yooną. 
-Dziękuję ci Toghun za to , że zaopiekowałeś się Nyang podczas mojej nieobecności, ale możesz już wyjść.-Wang wskazał palcem drzwi Toghunowi.
Mężczyzna pożegnał się, a potem wyszedł. W komnacie o wszystkim porozmawialiśmy. Od Yoony dowiedziałam się, że w pawilonie kobiet mówi się o jakiś zaślubinach, ale nikt nie wiedział kogo one dotyczą, a od Wanga dowiedziałam się, że El Sumur ma spore wojsko w mojej ojczyźnie i sporo złota, lecz najważniejszy był teraz zamach na cesarza. Wang Yu postanowił, oczywiście gdy cesarz się wybudzi zrobić posiedzenie na którym mieli być wszystkie ważne osobistości. Właśnie na tym zgromadzeniu postanowiliśmy wyjawić kto tak na prawdę stoi za zamachem. 

***

-Za zamachem stoi cesarzowa Kim.-oznajmiłam przy wszystkich na ugrupowaniu.-Przed wyjazdem zagroziła mi, że zabije cesarza , jeżeli go nie opuszczę.
-Co? Cesarzowa? Jak to możliwe?-było słychać oburzenia namiestników. 
-Czy ktoś był świadkiem tego zdarzenia?-spytał regent El Sumur. 
-Nie, raczej nikogo nie było przy tej rozmowie.-odpowiedziałam zdając sobie sprawę, że jestem na przegranej stronie, jednak liczyłam na  Bayana gdy  się wypowie na temat tego zdarzenia.
-No właśnie! Więc skąd ta pewność , że ze zazdrości nie próbujesz oczernić cesarzowej? Przecież jesteś służką i nikt twojej teorii nie potwierdza.-Sumur zaczął się szeroko uśmiechać.-A ty Panie co o tym sądzisz? Masz podejrzenia lub dowód , że to twoja żona stoi za tym zamachem?
Cesarz wstał z tronu i cały blady , ledwo stojąc, rozglądał się po poddanych. Sprawiał wrażenie szukającego osoby, która pomoże mu zabrać głos, jednak każdy zapatrzony w swojego Cesarza czekał aż dokona słusznego wyboru. Zapadła cisza...w pewnej chwili na zebranie wpadła jedna ze służek. Oddała pokłon a następnie podbiegła do Kim i wyszeptała jej coś na ucho, po chwili wszedł generał wojsk cesarskich, brat Wanga Yu-Chang Yu. Kiedy go zauważyłam, wiedziałam że to nie wróży niczego dobrego. I miałam racje, ledwo wszedł a już zabrał głos. 
-Wasza Wysokość, uważam , że oskarżenia ze strony służki nie mają żadnego poparcia a tym bardziej ziarenka prawdy, więc ona kłamie. Myślisz , że cesarzowa chciałaby cie skrzywdzić? Akurat teraz kiedy jest w ciąży? Myślisz, że chciałaby zapewnić swojemu potomkowi brak ojca? Zastanów się.
-Generał ma racje!-orzekli namiestnicy.-Ukarać służkę! Wychłostać za kłamstwa! Wygnać! -krzyczeli. 
Słysząc to, Wang Yu starał się zareagować, jednak nie miał przebicia. Nikt go nie chciał słuchać.
-Panie , wiem że to nie jest odpowiedni moment, lecz chciałem cię o coś poprosić.-zaczął Chang.-Chciałem prosić cię o rękę służki Nyang.
-Co ty powiedziałeś?!-oburzył się cesarz.-Chcesz poślubić Nyang? 
-Tak. Myślę, że będzie to korzystne dla wszystkich. Nie będziesz musiał wydawać jej kary, opuści palac, zamieszka ze mną. Cesarzowa Kim będzie zadowolona i spokojna...
Gdy to usłyszałam myślałam, że to wszystko mi się śni. Chciałam jak najszybciej opuścić ten koszmar i wrócić do rzeczywistości w której wszyscy jesteśmy szczęśliwi. Jednak czas nie stał w miejscu i cesarz musiał podjąć trudną decyzję a namiestnicy mu tego nie ułatwiali. Krzyki coraz bardziej tłamsiły Bayana, był bardziej zagubiony i nie wiedział co ma robić. W końcu przestraszony swoimi poddanymi, chwiejąc się, wybiegł z sali. Widząc to regent nie był obojętny starał się ratować sytuacje i powiedział, że Cesarz jeszcze nie powrócił do sił i nie myśli racjonalnie dlatego prosił tłum by dali mu czas na wygłoszenie mowy w tej sprawie. Wiedziałam, że nie mam nic do gadania w tej sprawie. Mój los leżał w rękach cesarza.
W czasie przemyśleń cesarza nikt nie mógł się z nim widywać nawet Kim, ze względu na wpływ jego zmiany odpowiedzi które poddani mogli by na nim wywołać. Ja przez ten czas siedziałam w komnacie i czekałam jak na szpilkach na pozytywną dla mnie decyzje, lecz czym dużej o tej sprawie myślałam, to byłam bardziej pewna, że decyzja będzie całkowicie inna niż chciałabym by była. 
-Musimy zmusić cesarza by zgodził się na prośbę Changa.-odparła Kim. 
-Tak Pani, ale co zrobimy? Przecież nikt nie może się z nim widzieć.-rzekła służka. 
Nastała cisza, po chwili Kim zabrała głos. 
-Dzisiaj, przed drzwiami do komnaty cesarza wy dwie-pokazała Kim na służki.- pójdziecie i zaczniecie koło drzwi plotkować, a dokładniej, powiecie tak by Bayan słyszał, że Nyang zdradza go z Wangiem! Słysząc to cesarz się wścieknie i na pewno wyda ją za Changa!
Jak powiedziała cesarzowa tak się stało. Cesarz wpadł w szał , nie zważając na nic wybiegł z komnaty i pomknął do Wanga. Wszedł do jego domu i z policzkował go. Niestety pech chciał ,że ja też tam byłam. Bayan spojrzał na mnie a potem chwycił mnie za rękę i zaciągnął do mojego pokoju. Zamknął drzwi i zaczął krzyczeć , a w jego oczach była taka nienawiść, że myślałam że zaraz mnie zabije. Nie wiedząc o co mu chodzi, dopytywałam się, jednak Bayan tylko powtarzał: "Nie kłam, wiesz o co mi chodzi! Jak mogłaś mi to zrobić Nyang?! Kochałem cię a ty?!"
-Kochałeś mnie?! Czyli co już nie kochasz?!-oburzyłam się.
Od razu w tym momencie chciałam wyjść z pokoju, jednak drzwi były zamknięte a za nimi byli strażnicy. 
-Źle mnie zrozumiałaś.To nie tak.-tłumaczył.
-Jak mogłam źle zrozumieć? O co ci chodzi w ogóle? 
-Zdradziłaś mnie z Wangiem! Jak mogłaś? Jeszcze udajesz niewinną. Jesteś na prawdę tak głupia? 
-Ja cię zdradziłam?! Nie będę z tobą rozmawiała!
Odwróciłam się plecami do Bayana i czekałam aż wyjdzie, jednak nie zanosiło się na to. Cały czas mnie prowokował. Kiedy usłyszałam o co tak naprawdę chodzi, zrozumiałam, że za tym stoi Kim. Jednak byłam zbyt wściekła na cesarza by z nim spokojnie porozmawiać a tym bardziej usprawiedliwiać jego wybuch agresji spowodowany przez cesarzową. 
-Co on ma takiego, czego nie mam ja?! To zwykły śmieć a ja jestem cesarzem, mam wszystko. Niczego by ci Nyang nie brakowało.
-Czy ty myślisz że mi chodzi o twój majątek i władze?! Wiesz co Bayan bardzo się cieszę, że teraz pokazałeś swoją twarz. Przynajmniej zrozumiałam, że byłam dla ciebie tylko zabawką. Skoro wierzysz Kim to wierz jej dalej, a mnie zostaw w spokoju i zajmij się swoim dzieckiem. 
Bayan zamilkł. Po chwili złapał mnie za rękę i biorąc głęboki oddech przeprosił mnie i chciał wyjaśnić zaistniałą sytuacje, jednak było za późno bo już nie chciałam z nim rozmawiać. Odwróciłam twarz w jego stronę i spytałam czy mogę wyjść, cesarz odpowiedział:
-Tak.-a potem zawołał do strażników.-Wypuśćcie ją! 
Wyszłam z pokoju i wróciłam do Wanga. Jego obita twarz mówiła sama za siebie. Wzięłam zimną wodę i szmatkę i obłożyłam nią napuchniętą twarz mężczyzny. Cztery dni później nastąpiło ponowne zebranie do tego czasu w ogólnie nie widywałam się z Bayanem. Wiedziałam ,że zgodzi się na mój ślub z Changiem. I nie pomyliłam się. Wstał z tronu i oznajmił:
-Ja Cesarz Bayan, wasza głowa państwa oznajmiam wszystkim tu poddanym, że służka Nyang poślubi za dwa dni generała wojsk cesarskich-Changa. Do tego czasu wyprowadzi się z pałacu i zamieszka ze swoim przyszłym małżonkiem.-Bayan opuścił głowę i rzucając podpisany dekret na ziemię odszedł ze łzami w oczach.
Kim wygrała, a my znowu przegraliśmy bitwę, ale nie wojnę, wojna dopiero się zacznie.


czwartek, 15 czerwca 2017

"Dynastia Shin Jin"

Część 25 
Yoona przechodząc przez dziedziniec zauważyła wojsko i Wanga. Podbiegła do niego i widząc jak mężczyzna zamyka pewnemu rannemu oczy , postanowiła zapytać co się stało:
-Wang Yu o co chodzi? Co się dzieje , że jest tyle wojska i wszyscy uzbrojeni? 
-Yoona ten chłopak , który tu nie żyje, przyniósł nam wiadomość, że Cesarz został zaatakowany przez jakiś ludzi w pałacu, ale przeżył i uciekł gdzieś z Nyang. Dlatego musimy wyruszyć, znaleźć zdrajców, którzy zrobili zamach, ale przede wszystkim musimy znaleźć Seungnyang i Cesarza.
-Jadę z wami.-odparła Yoona.-W końcu Nyang to moja jedyna przyjaciółka. Jesteśmy jak siostry.
-Rozumiem , ale to zbyt niebezpieczne dla kobiet. Nie dasz rady. Jest mróz i śnieg prawie do pasa!
-Wang Yu, mogę iść nawet pieszo, ale muszę! Błagam!
W pewnej chwili dojechał na koniu Toghun, podszedł do nich i rzekł:
-Co długo będziemy się obijać?! Tutaj chodzi o życie Cesarza! Gadaniem nic nie zdziałamy. Jak ta służka chcę jechać, to może jechać ze mną, ale sprężajcie się!
W końcu jakąś godzinę później, wszyscy wyruszyli w poszukiwania. W tym czasie ja i Bayan szliśmy przez zaspy.
-Nyang ja nie dam rady! Zostaw mnie tu i idź sama. Błagam...
-Bayan! Twoja kondycja jest ...słaba, ale pamiętaj , że nie dam ci zginąć.
-A wiesz co mi da siłę by iść dalej?
-Co takiego? Persymony?
-To też, ale nie o to mi chodziło. Jeżeli dasz mi buziaka to mogę cię nawet nieść na plecach. 
-Ahaa na pewno z twoją kondycją za pięć kroków już byśmy wpadli do zaspy, a swoją drogą na razie mogę cię przytulić.
-Dobrze...Dobre i to na dobry początek.
-Też cię kocham.-podeszłam do niego i mocno przytuliłam, zmarzniętego Bayana.  
Maszerowaliśmy, a raczej próbowaliśmy w jakikolwiek sposób iść, ciężko było, ale w końcu po upływie jakiegoś czasu znaleźliśmy pustą jaskinię. Tam postanowiliśmy na jakiś czas zostać. Kolejne godziny spędziliśmy na rozpaleniu ogniska, było ciężko, ale wytrwali uzyskują swój cel. Chodź trochę zaznaliśmy ciepła. Śnieg znowu zaczął padać i nie przestawał. Wojsko na czele z Wangiem dotarli do pałacu ,jednak zastali tam pełno krwi i "porozrzucanych" trupów. 
-Tu ich nie ma. Przez prawie dwa dni, nie zmrużyliśmy oka. Będzie lepiej jak tu zostaniemy na noc, o wschodzie słońca wyruszymy dalej. I tak nocą nic nie znajdziemy, ślady, które do nich prowadzą zostały zasypane, a konie, zresztą tak jak my są padnięte.-powiedział Toghun.
-Nie! Poszukiwania nie zostaną przerwane! -krzyczał z siniały Wang Yu.-Wstawajcie, nie obijajcie się! Tu chodzi o życie cesarza!
-Z głupiałeś?! Chcesz ryzykować swoje życie i życie tych niewinnych ludzi dla jakieś służki?!-oburzył się Toghun.
-O czym ty mówisz?!-jeszcze bardziej podburzył się mężczyzna. 
-O twojej służce. Przecież każdy wie, że się kochasz w Nyang. Możesz im zamydlić oczy , ale nie mi. Gdyby nie chodziło o ta dziewczynę to byś został tu na noc.-Toghun wygarną Wangowi. 
Wang jeszcze bardziej zły podszedł do syna namiestnika i patrząc mu w oczy , spytał:
-Jak ci źle to po co z nami jechałeś? Co? Ja tu rządzę, nie ty!  
-Bo ja w przeciwieństwie do ciebie chcę ratować cesarza. Będę mu wierny aż do śmierci. Poza tym nie jestem zaślepiony chorą miłością, która i tak się nie spełni i mam trochę rozumu w głowie. 
-Dobrze niech ci będzie. Kto chcę zostać z Panem Rozumem niech zostanie, a kto chcę jechać ze mną niech jedzie!
Wang wsiadł na konia i przemówił do wojska , jednak żadne z tych mężczyzn nie poszło za mężczyzną, postanowili zostać. Jedynie w drogę wyruszyli jego przyjaciele. 
-To szaleństwo.-odparła Yoona. 
-Spokojnie Yoona, Wang pod tą swoją miłością wie co robić. Jest odważny i doskonale wyszkolony. W końcu to były dowódca wojsk cesarskich.-Toghun uspokoił Yoone.
 Potem wojsko wraz z synem namiestnika i służką rozłożyli się w pałacu. Zjedli i poszli spać. Natomiast Wang walczył z pogodą. Mimo zamieci , nie poddawali się, ciągle ruszali do przodu. Jednak złe pole widzenia i ciągle wiejący wiatr prosto na nich z płatkami śniegu dawały im w kość, ale były dowódca nie poddawał się, jego ukryte uczucia potrafiły zwyciężyć nad pogodą. Następnego dnia o wschodzie słońca druga grupa wyruszyła na poszukiwania, lecz drogi były w jeszcze  gorszym stanie niż wcześniej. 
-Bayan wiesz gdzie jest najbliższa wioska, albo jakikolwiek dom?  
-Nyang najbliżej jest wioska  Jangmin Bada. Z stamtąd jest blisko do naszego pałacu. 
-No to ruszajmy. 
                                                                             ***
 Nagle na swojej drodze Toghun znowu spotkał Wanga i jego ludzi. 
-A jednak znów się spotykamy.-odparł Wang Yu.
-Już tydzień szukamy i nic. Przecież to nie możliwe by przeżyli tak długi czas bez jedzenia i picia. Musimy wracać. Nic już nie zdołamy zrobić. -rzekł Toghun.
-Co ty gadasz człowieku? Czy ty siebie słyszysz?! Znam Nyang i wiem, że ona żyje. Nie wiem jak , ani gdzie, ale znajdziemy ich z tobą lub bez ciebie.-Wang Yu wziął konia i ruszył przed siebie.
-Co robimy?-spytał pewien mężczyzna.
-Ruszamy za nim.-mówiąc to, Toghun podążył za Wangiem. 
I kolejny dzień nie przyniósł rezultatów. Gdyby mało było problemów, to jeszcze zgubiliśmy drogę do wioski. Wyczerpani nie mieliśmy siły już dalej iść. Siła walki przestała być już taka silna. Oboje siedliśmy na śniegu i cali zmarznięci zsiniali oddaliśmy się losowi. Tymczasem Toghun także stracił wiarę, że nas w ogóle znajdzie. Postanowił się poddać. On i resztę wojska ruszyli w stronę domu. Nawet waleczny Wang Yu stracił nadzieje i ruszył wraz z Toghunem. Przybici, wyczerpani, polegli... 
W pewnej chwili Yoona powiedziała by pojechali okrężną drogą do domu, nie za bardzo chcieli się zgodzić, jednak znów nadzieja, która nie opuszczała dotychczas Wanga , znów zapłonęła i przeważyła nad zmęczeniem. Niestety droga nie była tak łatwa jak się wydawało, dawno nikt tamtędy nie przejeżdżał. Nagle jeden członek wojska wjechał nieumyślnie koniem nad zamarznięte, przykryte śniegiem jezioro. Lód był cienki i mężczyzna wpadł do lodowatej wody wraz ze swoim koniem. Mimo walki, nie udało się mu przeżyć. Jednak i to nie zniechęciło Wanga do dalszych poszukiwań. Po trzech godzinach w pewnej chwili Yoona zauważyła coś leżącego w puchu. Zeszła z konia i z pod warstwy śniegu , wręcz odkopała nas, nieprzytomnych. Od razu , wszyscy , w pełni szoku zeszli z koni i pomogli nas przetransportować do pałacu. 
-To jest niesamowite, że przeżyli. Ta kobieta jest niewiarygodnie wytrwała.-rzekł pod nosem Toghun, puszczając delikatny uśmiech. 



ciąg dalszy nastąpi...

sobota, 27 maja 2017

POST PLUS 26.05.2017 -Dzień Matki (spóźniony)

Niestety spóźniony trochę post dotyczący DNIA MATKI, no ale jak to mówią pamięć się liczy. W tym poście przedstawię wam kilka wierszyków na dzień mamy, kilka piosenek koreańskich zaśpiewanych razem z mamami/dla mamy/ o mamie przez koreańskich idoli, oraz pokaże kilka zdjęć Idoli z ich mamami i na koniec kilka momentów np. L (Infinite) czytający list przy mamie :)  Tak jako ciekawostka powiem że w Korei Południowej nie ma podziału na dzień ojca i mamy jak w Polsce tylko jest dzień wspólny i obchodzony jest 8 maja, a sam maj jako miesiąc jest uznawany za miesiąc poświęcony rodzinom. 



Mamo, tak bardzo Cię kocham
i dziękuję Ci za wszystko.
Za Twój uśmiech, który ogrzewa
mnie w różnych chwilach życia,
a najbardziej dziękuję Ci za to, że jesteś.
***
Za to, że zawsze jesteś przy mym boku,
Za to, że wskazujesz drogę mi w mroku,
Za to, że dni moje tęczą malujesz
dziś Mamo z całego serca Ci dziękuję!
***
Choć serduszko moje małe,
Tobie dziś oddaje całe.
byś na zawsze pamiętała
I podziękę moją znała.
Za to wszystko coś zrobiła,
Za to żeś mnie urodziła,
I że byłaś mą ostoją,
Za to żeś jest matką moją.
Ślę życzenia a nie kwiatki
Oraz miłość na Dzień Matki.

 

piątek, 19 maja 2017

''Dynastia Shin Jin''

Część 24

 -Nyang, tu będzie nasz pokój.-wskazał Bayan palcem.
-Przepraszam cię, ale...wolałabym jednak spać sama.-próbowałam jak najdelikatniej odmówić Cesarzowi.
Mina Bayana nie była wesoła, ale raczej mnie zrozumiał, bo chwilę potem  pokazał mi komnatę zaraz koło jego. Potem zjedliśmy wspólnie kolacje, następnie cesarz poszedł spać bo był zbyt przemęczony podróżą. Natomiast ja poszłam pozwiedzać pałac. Budynek na zewnątrz nie wyróżniał się niczym szczególnym od innych, ale wnętrze było oszałamiające. Długie korytarze na których widniały portrety Seom Hae i
Jonggyu Jina oraz ich syna Tal Tala. Babka Bayana była piękną kobietą.  Miała długie , czarne włosy, lekko zadarty nos i pełne usta, a twarz przypominała literę  V.  Jonggyu nie był zbytnio przystojny. Jego twarz była owalna , a cały był lekko pulchny, miał cienkie wargi, długi szpiczasty nos i pieprzyk pod nosem, a jego włosy były jakby potargane przez wiatr. W pewnej chwili, idąc korytarzem natrafiłam na ogromne złote wrota. Ciekawość mnie tak zżerała, że w końcu nie wytrzymałam i weszłam do tego pomieszczenia. Stanęłam parę centymetrów od progu i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Na środku znajdowały się dwa cesarskie trony, które były także ze złota. Po bokach oparcia znajdowały się dwie wystające głowy smocze ze szmaragdowymi oczami. Na siedzeniu, a dokładniej czerwonych poduszkach były dwa złączone ze sobą , złote serca. Co oznaczać miało zapewne Pałac Dwóch Serc. Obok tronów po jednej stronie był portret Seom a przed nim stolik a na nim jej pierścień. Po drugiej stronie znajdowała się podobizna Jonggya a przed nim jego miecz. W pewnej chwili zamknęły się wrota. Przestraszona podskoczyłam. Od razu podbiegłam do nich i próbowałam je otworzyć. Jednak nie dało się. Oparłam się o nie i tak stałam przez jakiś czas, aż w końcu uchyliły się. Wróciłam do swojej komnaty i poszłam spać.W pewnej chwili zeskoczyłam z łóżka i zobaczyłam coś znikającego za drzwiami. Poszłam zajrzeć co to i nagle moim oczom okazała się jakaś kobieta ubrana w białą , zwiewną suknie i która miała długie, rozpuszczone , czarne włosy i załzawione oczy. Podeszłam bliżej i wyciągnęłam rękę ku postaci i spytałam:
-Kim jesteś?
-Kochaj i chroń go.-wypowiedziała kobieta,  a potem znikła. 
Zaczęłam biegać po korytarzu i szukać tej zjawy, w końcu wpadłam w Bayana, który także nie mógł spać. 
-Nyang co się stało?-spytał.
-Sama do końca nie wiem. -odpowiedziałam nadal pod wrażeniem.-Widziałeś tu jakąś kobietę? 
-Tu? Kobietę?! Nyang dobrze się czujesz?-zaniepokoił się cesarz. 
-Tak, ale...Zresztą nie ważne.-odparłam.
Bayan podszedł do mnie przytulił mnie, a za chwilę ucałował moje czoło. 
-To zły sen. Nowe miejsce , jeszcze ta historia moich dziadków...To także z przemęczenia. -uspokajał.-Jeżeli nie możesz zasnąć, mogę przy tobie poczuwać. 
-Dobrze.-zgodziwszy się poszłam do swojej komnaty wraz z Bayanem.
Położyłam się na łóżku, a cesarz tymczasem siedział na krześle do momentu aż zasnął na siedząco. Gdy zbudziliśmy się, następnego dnia okazało się, że zasypało przejezdną drogę powrotną do pałacu. Powóz nie mógł w ogóle ruszyć z miejsca. Ponieważ cały dzień padało i było okropnie zimno , musieliśmy rozpalić w kominku. Dlatego też poszłam nazbierać gałązek, a właściwie odkopać je z pod grubej warstwy białego puchu. Cały dzień spędziliśmy pod kocami przy kominku , zajadając się przepysznymi smakołykami. 
W nocy gdy byłam już w swoim nocnym stroju, zobaczyłam znowu tą kobietę, która tym razem, płacząc krwią powiedziała:
-Ratuj go. Kochaj go.-i znikła. 
 
Wzięłam miecz do dłoni i pobiegłam do komnaty Bayana, nagle zauważyłam przy drzwiach leżących całych we krwi strażników. Wbiegłam do środka i w ostatnie chwili zdążyłam. Nad łóżkiem cesarza stał zamachowiec, który podniósł miecz do góry, by zadać ostateczny cios. 

  

Podbiegłam do niego i zraniłam go w ramię. Potem zaczęliśmy walczyć ze sobą.  Mężczyzna, który zginął po paru minutach walki, był człowiekiem Kim. 
-Co się dzieje Nyang?!-zerwał się przerażony Bayan. 
-Uciekajmy!-zakrzyczałam , widząc przez okno nadjeżdżające wojsko.-Teraz! Szybko! Biegnij tędy, ja wezmę jeszcze łuk i dogonię cię! Biegnij!
Bayan pozostawiając wszystko wybiegł z komnaty i tajnym przejściem zaczął biec pod ziemią by wydostać się na dziedziniec. Kiedy byłam już opatrzona w broń, dogoniłam cesarza o oboje wybiegliśmy na dziedziniec. Potem podsadziłam Bayana na murek i już sama miałam się wydostać , lecz nagle kilkunastu wojowników, zaczęło w nas celować łukami, musiałam znów stanąć do walki. Zdrajcy coraz bliżej się zbliżali. Nie było czasu. 

Myślałam, że Bayan weźmie nogi za pas i ucieknie jak to zwykle robił, lecz teraz wyciągnął w moją stronę rękę i powiedział:
-Chwyć, mnie! Pociągnę cię! Nyang!
-Pamiętaj, że jestem gotowa oddać za ciebie życie!-mówiąc to przedostaliśmy się na drugą stronę muru. 
Potem było już z górki, przynajmniej tak się nam wydawało aż do ranka. Kiedy mróz był tak silny, że prawie byliśmy cali zsiniali. Mieliśmy kilometry do najbliższej wioski i wielkie kopy , niekończącego i ciągle padającego śniegu i my sami , we dwoje w piżamach, bez żadnych innych rzeczy!


niedziela, 23 kwietnia 2017

''Dynastia Shin Jin''

Część 23
 Do kolacji miałam podjąć decyzję. Była ona w sumie przewidująca. Wiedziałam, że Kim wiele mówi, a mało robi. 
Nadszedł czas kolacji. Kiedy Kim ją już zjadła , ponownie wezwała służki, by mnie przyprowadziły. Gdy już stanęłam przed nią , spytała:
-Co wybierasz?
-Wiem, że nie skrzywdzisz Cesarza, a nawet jakbyś chciała , to będę zawsze przy nim. Nie dam ci go skrzywdzić! Rozumiesz?!
-No dobrze. Wyjdź. 
-I co? Tyle powiesz?!
-Tak. Wyjdź Nyang z mojej komnaty.
Mówiła z takim spokojem, jak gdyby nic nie było wstanie jej wyprowadzić z równowagi. Zaskoczyła mnie. Później pobiegłam do Wanga, który postanowił, że będzie już na stałe mieszkał na terenie pałacu, a jego przyjaciele niedaleko niego i poprosiłam go by dał mi miecz. Ze zdziwieniem spytał , do czego  jest mi on potrzebny, niestety nie mogłam mu tego wyznać, bo obawiałam się, że może próbować załatwić tą sprawę po swojemu. Wciąż podenerwowana wróciłam do swojego pokoju i nie mogąc zasnąć , przekręcałam się z boku na bok. Następnego dnia, poszłam zanieść Bayanowi śniadanie. 
-Co dziś jest pysznego? -spytał biorąc do rąk persymony. 
Widząc jak Cesarz zbliża to ust ten owoc, szybko wyrwałam mu go i powiedziałam, że najpierw sama spróbuje. 
-Nyang co się dzieje?-spytał. 
-Po prostu głodna jestem. Nie zdążyłam zjeść śniadania.-odpowiedziałam. 
-Mogłaś mi tak od razu powiedzieć. Siadaj koło mnie.-łapiąc mnie za rękę, posadził mnie na krześle obok niego. 
Spróbowałam wszystkich rzeczy, które były na stoliku. Kiedy okazało się, że jedzenie jest w porządku, odetchnęłam z ulgą. Przestraszyłam się, że może Kim chciała otruć Bayana. Dlatego też, każdy posiłek , który był przynoszony , próbowałam. Nigdy tego nie robiłam , dlatego też młody Cesarz dziwił się dlaczego tak robię. Ja szukałam różnych wymówek, jednak najczęściej , którą używałam było to , że jestem głodna. Dla bezpieczeństwa , w razie gdyby trutka miała działaś bardzo powoli, poszłam na spotkanie z Toghunem, by poprosić go o przygotowanie odtrutki. 
-Po co ci Nyang?
-Toghun, nie zadawaj żadnych pytań. Po prostu zrób to dla mnie.
-Dobrze, ale jeżeli grozi coś Cesarzowi to musisz mi o tym powiedzieć. Bezpieczeństwo naszego władcy jest dla mnie najważniejsze.
-Zrobię tak, jeżeli coś będę wiedziała, a teraz pozwól, że wrócę do pałacu. 
-Czekaj! Kiedy się spotkamy? Bo musisz odebrać przesyłkę. 
-Daj to Wangowi!
Ciesząc się, że jestem przygotowana na wszystko , poszłam spokojnie spać. Długo mój sen nie potrwał. Parę godzin później obudziłam się z przyspieszonym tętnem. Koszmar zakłócił mój spokojny sen. Śniło mi się, że kiedy weszłam rano do jego komnaty leżał cały we krwi a nad nim służki i Kim śmiejąca się przerażająco głośno. Czułam, że już tej nocy nie zasnę. Dlatego  też wyszłam na pole, przewietrzyć się. Nagle poczułam jak coś upada mi delikatnie na nos. Coś zimnego...Odchyliłam głowę do tyłu i wysunęłam swoją twarz w stronę nieba, potem spojrzałam w górę i ujrzałam spadające płatki śniegu. Zamknęłam oczy i stojąc nieruchomo , pozwoliłam by śnieg sypał na mnie. 
 
 

Zimny wiatr , uderzał we mnie co jakiś czas powodując gęsią skórkę. W pewnym momencie poczułam się taka...niezależna, wolna jak ptak, czułam że mogę przenosić góry...

-Nyang wracaj do pokoju. Rozchorujesz się.-odparł Bayan , łapiąc mnie za ramię. 
-Nie czuje zimna...-odpowiedziałam.
-Jesteś cała przemarznięta!-przytulił mnie mocno do siebie. -Chodźmy do pałacu. 
-Masz rację, wracajmy.-odpowiedziałam, potem pod ręką Cesarza wróciłam do swojego pokoju. 
Następnego dnia z rana czułam się tak źle, że nie dałam rady wstać z łóżka. Miałam mdłości i bolała mnie strasznie głowa. Kiedy Cesarz dowiedział się, że źle się czuję ,od razu do mnie przybiegł. 
-Nyang! Co ci jest?
-Ma mdłości.-odpowiedział medyk.
-Co?!-zdziwił się i nagle na jego twarzy pojawił się uśmiech.-Nyang! Ostatnio dużo jadłaś, teraz wymiotujesz, czyli ty jesteś...w ciąży?
Kiedy usłyszałam te słowa, to jakby piorun mnie uderzył! Myślałam , że się przesłyszałam. Podobnie zareagowała, stojąca koło mnie Yoona. Najpierw stanęła nieruchomo a potem wybuchnęła śmiechem i powiedziała:
-Panie! Skądże, Nyang jest chora, pewnie to grypa żołądkowa. Nic wielkiego.
-Ahaaaaaa...Przepraszam. Głupi jestem. No jak?! 
-Dobrze, nie ważne. Medyk dał mi ziółka, więc do jutra powinno mi przejść. -dodałam. 
-Nyang może gdzieś byśmy oboje wyjechali? Może do Pałacu Dwóch Serc? Chciałbym trochę się oderwać od tego wszystkiego. 
-Zgódź się, zgódź się, zgódź!-krzyczała Yoona.
Po chwili zastanowienia , zgodziłam się. W sumie nie był to zły pomysł. Daleko od Kim, która nie mogła zagrozić Bayanowi, więc czemu nie? Kiedy poczułam się już lepiej, czyli dwa dni później, pojechaliśmy pod eskortą pięciu strażników do Pałacu Dwóch Serc. Byłam ciekawa nazwą tego pałacu, więc spytałam o nią Bayana. Gdy usłyszałam historię jaka się z tym miejscem wiąże, byłam wstrząśnięta tym jakie wydarzenia przewijały się przez ten pałac. 
Założycielem tego miejsca był dziadek Bayana- Jonggyu Jin I. Zbudował to miejsce z myślą o swojej żonie, babce młodego Cesarza -Seom Hae (dosłownie miało oznaczać wyspa, słońce, czyli można było to przetłumaczyć jako Wyspa Słońca). Gdy skończono budowę pałacu, Seom była już w zaawansowanej ciąży. Nie długo potem urodziła ojca Bayana-Tal Tala Jina II. Wszystko układałoby się dobrze, gdyby nie choroba Seom Hae. Kiedy Tal Tal był jeszcze niemowlakiem , okazało się, że jego matka jest ciężko chora na chorobę , którą nikt wcześniej nie znał i nie widział takich objawów. Po paru miesiącach przestała chodzić , aż w końcu zmarła. Jonggyu stał się zgorzkniały , każdy zakątek tego pałacu przypominał mu ciężkie chwile, każdą wylaną łzę...Postanowił , więc opuścić pałac i wraz z synem przeniósł się do Letniego Pałacu. Tam zaplanował budowę nowego pałacu w którym właśnie przebywałam. Niestety Jin I nie dożył zakończenia budowy. Zmarł kiedy Tal Tal był młodzieńcem. Nastoletni chłopiec zasiadł na tronie mając dwanaście lat, a jego regent sprawował władzę do dwudziestego roku życia Tal Tala. Wtedy Tal Tal poznał matkę Bayana-Youngshi, która była o pięć lat młodsza od niego. Ich życie także nie było do końca szczęśliwe. Ich pierwsze dziecko zmarło przy porodzie. Główną przyczyną tego nieszczęśliwego wypadku był wiek Youngshi, była za młoda. Potem pogrążony w rozpaczy ,znienawidził swoją ukochaną, obwiniał ją za wszystkie problemy pałacowe, do tego stopnia , że wygnał ją do Zamarzniętego Pałacu na dwadzieścia lat. W tym czasie rozpętała się wojna z Dynastią Shin, która trwała piętnaście lat. Okazało się, że Tal Tal nie może żyć bez swojej ukochanej więc sprowadził ją po czternastu latach. Wtedy ich miłość rozkwitła na nowo. Rok później urodził się Bayan i cesarz znowu stał się szczęśliwym człowiekiem. I tak wojna została  przerwana. 

piątek, 21 kwietnia 2017

''Dynastia Shin Jin''

Część 22
-Gdzie ja jestem?-spytałam wstając z łóżka z obolałą głową.
-Leż spokojnie Nyang.-rzekł Wang Yu siadając koło mnie z tacą jedzenia.-Jesteś póki co w mojej kwaterze. Zaraz przyjdzie Bayan.
-Ale co się stało?-zapytałam.
-Cesarz znalazł się w wannie. Byłaś nieprzytomna i przyniósł cię tutaj, bym się tobą zaopiekował, ponieważ nie chcę stresować swojej żony, bo jest w ciąży.-odpowiedział. Próbowałam sobie przypomnieć jak się znalazłam w wodzie, ale  nie mogłam. Pamiętałam tylko , że przygotowywałam Bayanowi kąpiel. Czułam się jakby ktoś mnie uderzył w głowę i to bardzo mocno. Poza tym byłam cała roztrzęsiona i obolała. Miałam wysoką gorączkę.  W pewnym momencie do pokoju wszedł Bayan. Podbiegł do mnie i łapiąc mnie za rękę spytał:
-I jak się Nyanguś czujesz? Niczego ci nie brakuje?
-Dziękuję, lepiej. Muszę wracać do obowiązków.
-Nie! Nie, to nie jest teraz odpowiedni moment. Jesteś chora i Kim by się zaraziła, poza tym...Nie martw się zastąpi cie Yoona do czasu aż wyzdrowiejesz.
-No dobrze.
-Ja muszę wracać do obowiązków, więc zdrowiej.
Na pożegnanie Cesarz ucałował mnie w czoło. Wszystkiemu przyglądał się Wang Yu, który nieśmiało spoglądał na nas. Kiedy Bayan wyszedł, Wang znacząco za chrząkał i dalej się mną opiekował. Do zdrowia wracałam przez dwa tygodnie, tymczasem Kim chodziła dumna, że się mnie w końcu pozbyła.
       Kiedy nabrałam już siły,  poszłam odwiedzić swoją jedyną i najlepszą przyjaciółkę -Yoone. O wszystkim jej opowiedziałam. W pewnej chwili spytała mnie, gdzie mam wisiorek. Dopiero wtedy zorientowałam się, że go nie mam na szyi. Wraz z Yooną poszłyśmy go szukać. Zaczęłyśmy od wanny  w której leżałam nieprzytomna. Pech chciał, że spotkałyśmy służki Kim, które widząc mnie, od razu poszły jej o wszystkim powiadomić. Jednak dla niej też nie był to odpowiedni moment. Bo spędzała ten czas w komnacie Bayana jedząc z nim obiad.
-Co się stało?!-przestraszył się Bayan , widząc Kim całą bladą, chwytającą się za brzuch.
-Źle się czuję Panie. Pozwolisz , że wrócę do swojej komnaty.-odpowiedziała drżącym głosem.
Ledwo co weszły do komnaty od razu Kim przewróciła ze złości stolik.
-To niemożliwe! Przecież ona nie żyje! Ona miała umrzeć!-krzyczała biegając po komnacie i rozwalając wszystko co jej wpadło w ręce.
Służki za wszelką cenę starały się ją uspokoić:
-Pani, błagamy...uspokój się. To zaszkodzi tobie i dziecku!
Kim nie panowała nad sobą , uniosła rękę i wymierzyła sztywną dłonią w policzek jednej ze służek. Tak mocno, że ta upadła.
-Wezwijcie do mnie tego robaka! Nyang! W tej chwili!
Kiedy weszłam do jej komnaty, to jakbym weszła do jaskini smoka. Wszystkie przedmioty niczym ofiary leżały porozrzucane na ziemi, a Kim niczym smok złapała w swoje sidła kolejną ofiarę, czyli mnie.
-Czego chcesz?-spytałam.
-Jak śmiesz tak do mnie mówić?!-starała się opanować nerwy, jednak jej to nie wychodziło.
Podeszła do mnie i postawiła reguły ''gry'' w której jak zwykle ma wygrać osoba , która ją sporządziła. Z góry byłam przekonana, że nie będzie to sprawiedliwa gra.
- Posłuchaj mnie ty szara myszko. Myślisz że ze mną wygrasz?! Mylisz się. Mam dla ciebie propozycję. Jeżeli odmówisz, zaryzykujesz życiem swojego Cesarza Bayana.
Kiedy to usłyszałam , nogi mi zmiękły i czułam jakby chciano mi odebrać bijące serce. Bałam się tego co miała mi zaproponować Wiedźma.
-Albo wyjdziesz za mąż za brata Wanga Yu, czyli obecnego dowódcy wojska cesarskiego -Changa, albo Bayan zginie! Wybieraj szara myszko!

ciąg dalszy nastąpi...

piątek, 17 marca 2017

''Dynastia Shin Jin''

Część 21
 -Przyślijcie Nyang!-zawołał Bayan.
-Panie, ale ona przygotowuje kąpiel Waszej Wysokości.-odpowiedział Golta.
-A ty? Czemu nie ty?-dopytywał.
-Ja podaje ci dziś kolacje. Zamieniliśmy się z Nyang.-powiedział.-Krótko mówiąc, nie chcę się z Tobą spotkać Panie. 
-Ale dlaczego?! Co ja takiego zrobiłem?!-oburzył się.
-Nic Panie, ale kobiety mają już takie humorki.-z uśmiechem rzekł Golta.
-A skąd możesz to wiedzieć?-spytał.-Nie kłam! 
-Wybacz Panie.-przeprosił.-Może to dlatego , że krzyczałeś na nią wczoraj?
-No dobrze. Jeżeli tak chcę, niech tak będzie. Ja nie będę jej pierwszy przepraszał.-zaczął się dąsać. 
Gotowa kąpiel już czekała. Kierując się do wyjścia napotkałam na swej drodze Kim Young Tokeum. 
Przestraszona zaczęłam się powoli cofać. 
-Zamknąć drzwi!-rozkazała. 
-Nie chcę z tobą rozmawiać.-mówiąc to ominęłam ją szerokim łukiem i złapałam za klamkę.
Okazało się , że drzwi były zamknięte. Zostałam sama , oko w oko z Wiedźmą bez żadnej broni. 
-Co strach cię opętał?-spytałam Kim, łapiąc mnie za włosy.
-Puść mnie!-krzyknęłam. 
-Bo co?!-wymierzyła mi w policzek. 
W tym  momencie poczułam się wielka, powiedziałam, że stoczę tu bitwę, nie zważając na konsekwencje. Podbiegłam do niej i z zamachu oddałam jej w twarz, tak mocno, że upadła. Nagle wyciągnęła nóż i zaczęła nim wymachiwać mi przed nosem. Nie miałam czasu do stracenia, czułam że ma nade mną przewagę. Wzięłam zamach nogą i ''podcięłam'' ją. Znów upadła na podłogę, upuszczając nóż. Wtedy podbiegłam złapałam go i rzuciłam się na Kim. Była silniejsza niż się spodziewałam. Jednak i ona się mnie obawiała, bo wezwała swoje dwie służki. Któraś z nich, wzięła stojak na świecę i uderzyła mnie w głowę. Straciłam przytomność i zaczęłam krwawić. Wiedźma wstała wzięła głęboki wdech i krzyczała:
-Co z nią?! Nie żyje?!
-Pani nie obawiaj się. Pozbędziemy się zwłok!
Dama dworu podbiegła do drzwi , ale zobaczyła pełno ludzi mijających się na korytarzu. 
-Co my teraz zrobimy?!-spytała z płaczem. 
-Wrzućmy ją do wanny i przykryjmy deską! Nie będzie na nas.-zaproponowała jedna ze służek.
Kim zastanowiła się i uznając , że to dobry pomysł rozkazała służką wrzucić mnie do wanny w której za niedługo miał się kąpać Bayan. Przy wrzucaniu mnie, zerwały mój wisiorek z dwoma pierścieniami , które należały do moich rodziców. 
-Drogocenne! Skąd ona to ma?!-zdziwiła się Kim.-Ukradła złodziejka!
Gdy byłam nieprzytomna w wodzie pełnej płatków róż, Kim uciekła wraz ze swoimi służkami Niedługo potem przyszedł Bayan. 
-Sprawdź czy woda nie za gorąca.-rozkazał. 
Golta zamoczył rękę w wodzie i nagle poczuł coś pod dłonią. 
-Co się stało? Co masz taką minę jakbyś ducha zobaczył?-spytał Bayan zauważając. 
-Panie, bo tu ktoś jest.-odparł drżącym głosem. 
-Gdzie?!-zdziwił się Cesarz.
-No tu w ...w...wo...wodzie.-jąkał się sługa.
Bayan podbiegł do wanny i przesunął dłonią pływające na wierzchu płatki róż. 
-To Nyang!-krzyknął. 
W tej samej chwili Kim wysłała swoich wiernych strażników po moje zwłoki, tymczasem Golta zaczął biegać w kółko i nie wiedział co ma robić. Cesarz nie wahając się w skoczył do wody i biorąc głęboki wdech zanurkował. 


Strażnicy weszli do pomieszczenia i zaczęli znacząco się rozglądać. Golta powiedział, że zaraz przyjdzie cesarz i by wyszli w tej chwili. Niechętnie, ale jednak słudzy Kim wyszli. W tym czasie Bayan sprawdził mi tętno pod wodą zauważył, że coraz bardziej zaczynam tracić powietrze. Przybliżył się do mnie i z nerwów pocałował mnie pod wodą wśród czerwonych jak krew róż. 


Kiedy zrobiło się bezpiecznie Bayan wynurzył się i tuląc mnie do siebie , mówił płaczliwym głosem: 
-Nyang! Ocknij się! Nie odchodź, kocham cię! Bardzo! Przepraszam za wszystko co ci zrobiłem! Błagam żyj! 
Nie wiem jak to się stało, czy dzięki temu pocałunkowi, czy Buddzie , ale nagle odkrztusiłam wodę ze swoich puc. Wtedy Cesarz jeszcze mocniej mnie przytulił do siebie i rozpłakał się..........

 



wtorek, 7 marca 2017

''Dynastia Shin Jin''

Część 20

Od dwóch tygodni prawie w ogóle nie rozmawialiśmy z Bayanem. Od czasu kiedy spędził noc z tą Wiedźmą. Znowu zostałam pokrzywdzona przez najbliższe osoby. Każdy cios powodował nową, kolejną bliznę, której się nie da zagoić. Ona pozostanie i będzie nam przypominać o tych strasznych chwilach w naszym życiu. Jeżeli moglibyśmy zawrócić czas, zapewne każdy z nas niektóre rzeczy zrobił by inaczej, wybrał co innego i może powiedział...Jednak życie, ciągle idzie do przodu i co sekundę jesteśmy bliżsi dnia, w którym nasza dusza opuści ciało i przeniesie się w nieznane.
-Nyang idź do kuchni , sprawdź czy jest jeszcze ryż.-powiedział eunuch.
-Tak jest.-powiedziawszy to skierowałam się ku kuchni i spichlerza.
Miałam wejść już do kuchni, gdy usłyszałam głosy, dwóch służek. Coś mnie natknęło bym nie wchodziła do środka, ale nie wiem czy była to słuszna decyzja.
-Ale ta cesarzowa ma pragnienie.-mówiła jedna z dziewcząt.
-No nie dziw się w takim stanie.-powiedziała druga.
Zaczęły tak rozmawiać gdyż nagle padły te słowa: ''No jestem ciekawa czy cesarz wie, że będzie tatusiem.''
-Na pewno nie wie. Oby potomek nie podał się na mamusię, bo biedny będzie ten nasz kraj.-odpowiedziała służka.
Po chwili do mnie w końcu dotarło, że Kim była  w ciąży. Nagle do oczów napłynęły mi łzy, które przypominały perełki. Nogi i ręce zaczęły mi drżeć, a moje serce ogarnęła pustka i kolejna rana. W pewnym momencie dwie plotkary wyszły z kuchni i otarły się o mnie ramionami. Oglądając się wstecz, mówiły na głos, tak jakby chciały żebym to słyszała:
-Patrz, głupia teraz płaczę. Miała nadzieje, że będzie cesarzową! Hahaha...
-No właśnie , ale głupia. Głupia i naiwna! Hahaha...
Wtedy rozpłakałam się na głos.

 
Zaczęłam biec przed siebie...Przy wejściu do ogrodu , wpadłam na tego mężczyznę, z którym czasami rozmawiałam, przychodził zawsze w raz ze swoim ojcem, namiestnikiem na kolacje do Bayana.
-Ej , ej, ej! Nyang, spokojnie. Co się stało?-spytał, chwytając mnie za ramiona.
-Nic zostaw mnie!-krzyknęłam z całej siły, tak aż ptaki wyfrunęły z gniazda.
-Poczekaj, otrzyj łzy i chodź porozmawiajmy.-odparł mężczyzna.
Zalana łzami, poszłam wraz z czarującym chłopakiem pod drzewo wiśni. Nie chciałam mu się zwierzać, bo w sumie tak go nie znałam, a już tyle razy w życiu się rozczarowałam, że wolałam zachować pewien dystans.
-Dobrze, jeżeli nie chcesz to nie mów. Przemilczmy.-rzekł wpatrując się w niebo.
Kiedy się już trochę uspokoiłam zapytałam , nadal jeszcze nieznajomego o imię.
-No rzeczywiście, nie przedstawiłem się. Jestem Toghun, syn namiestnika Joo Yonga.
-Miło cię poznać Toghun, ale...Przepraszam, ale muszę wracać do swoich obowiązków.
-Nyang zaczekaj!
-Tak?
-Powiesz mi kiedyś, czemu wybiegłaś z płaczem?
-Może kiedyś.-na pożegnanie posłałam Toghunowi delikatny uśmiech.
Nagle podbiegł do mnie Golta i powiedział, bym przyszła w tej chwili na taras, że to pilne. Niezwłocznie udałam się  do Cesarza. Stał w złocistych szatach ,odwrócony w stronę swojej posiadłości.

-Cieszę się , że już przyszłaś.-powiedział bardzo formalnie.
-Wzywałeś mnie.-odparłam.
-Czy wiesz co ja tu robię w tym przebraniu?-spytał.
-Nie wiem, ale skoro jesteś tak ubrany...zapewne świętujesz coś.-odpowiedziałam zmieszana.
-Ha!-parsknął.
-Nie rozumiem dlaczego mnie wzywałeś.-rzekłam.
Cesarz stał dalej odwrócony plecami do mnie i spoglądają mówił:
-Pewnie już wiesz, że będę ojcem.-powiedział oschle.
-Tak.-nagle głos mi się ''złamał''.
-Nyang...-odwrócił się twarzą do mnie-Ja nie chce mieć tego dziecka! Zwłaszcza dziecka Kim!

Moje serce nie ukrywając odetchnęło z ulgą. Cieszyłam się tą wiadomością, mimo że szkoda mi było tego dziecka , które miało przyjść na świat. Nie wiedziałam co miałam odpowiedzieć Bayanowi, dlatego podeszłam do niego i złapałam go za ramię. Ten stanowczym ruchem, odepchnął mnie i zaczął krzyczeć:
-Dlaczego jesteś służącą?! Dlaczego?! Powiedz mi dlaczego nią jesteś?! Kocham cię a nie mogę z tobą być!
Nie rozumiałam co się działo w tamtym momencie z cesarzem. Nie chciałam pogarszać sytuacji, dlatego powoli wycofywałam się , jednak w pewnej chwili Bayan złapał mnie za rękę i pierwszy raz próbował mnie na siłę pocałować. Nie wiem dlaczego , ale ciało odmówiło mi posłuszeństwa i dłoń uderzyła w twarz Bayana. Wtedy to się stało, cesarz dostał szału zaczął krzyczeć tak głośno , że wszyscy w ogrodzie, w pałacu spoglądali na altanę i co się dzieje.
-Jesteś służącą! Dlaczego nie robisz tego czego ja chcę?! Dlaczego wy wszyscy mnie nie słuchacie?! Nienawidzę was! Wynoś się Nyang!
Moje oczy znów opętała gorycz , a łzy napłynęły mi, niczym fale podmywające brzeg. Wybiegłam.
-Stój! Nyang! Przepraszam!-krzyczał.
Biegłam tak daleko, by jego głos mnie nie dosięgnął. Jedak ciągle w uszach brzmiały mi słowa wypowiedziane przez osobę, którą darzyłam uczuciem: ''Wynoś się Nyang! Jesteś służącą!''. Czasami na niektóre rzeczy nie mamy wpływu. Tak bardzo chciałam cofnąć czas i w ogóle się nie urodzić. Nie miałam bym tylu ran zadanym sercu, tyle bym nie cierpiała, ale wierzę że rodzimy się po coś. Nic nie dzieje się bez przyczyny, tak tłumaczyłam sobie zajście w altanie.
-Przynieście mi szybko coś! Zaraz zwymiotuję!-krzyczała Kim do służek.
Kobiety raz dwa przyniosły naczynie, do którego Kim z wymiotowała. Po chwili rozłożyła ręce i uśmiechnięta położyła się na łóżko mówiąc:
-Wszystko idzie zgodnie z planem.