Część 47
2 miesiące później:
-Nyang pewien mężczyzna kazał ci przekazać, że czeka na ciebie przy wejściu na wzgórze, że możesz już wrócić.-powiedział Hyun.
-Mężczyzna?! To pewnie Wang ! To wspaniale!-ucieszyłam się niezmiernie z tej wiadomości.
Nie czekając ani chwili dłużej ,wzięłam Seung Junga i ruszyłam w drogę powrotną do pałacu. Zbiegając już ścieżyną leśną nagle usłyszałam czyjeś wołanie. Odwróciłam się, a za mną biegła Kim Young trzymając coś w ręku.
-Cesarzowo lepiej żeby mnie Wang Yu nie widział z tobą. Proszę weź ten kocyk małemu księciu. Przed wami daleka droga oby nie zmarzł. -mówiła dziewczyna.
-Dziękuję ci. I właściwie to...-zastanawiałam się jak ująć to co miałam w głowie.-Wiem, że już nie cofnę wygnania ani nie sprawię, że to znamię zniknie, ale skoro karze to i wynagradzam. Tyle miesięcy się mną opiekowałaś i pomogłaś przetrwać zimę , oraz okazałaś swoją skruchę. Wybacz, ale twojemu ojcu nie potrafię jeszcze wybaczyć, lecz ty...Chcę powiedzieć że przebaczam ci i kiedy wrócę do pałacu pomogę twojej córce by miała dobre życie w rodzinie Hyuna. Niestety tobie nie mogę udzielić takiej pomocy jakiej bym chciała. Muszę być konsekwentna.
-O Pani! Jesteś wspaniałą kobietą! To najlepsze wynagrodzenie dla mnie! Dziękuję ci cesarzowo!-dziewczyna kłaniała się okazując wdzięczność.
Już żegnałyśmy się gdyż nagle zobaczyłyśmy Hyuna który kazał nam uciekać. Nie wiedziałyśmy co się dzieje. Spojrzałam w dół ,a tam biegli w naszą stronę mężczyźni z łukami i mieczami. Była to zasadzka. Kim Young złapała mnie za rękę i biegłyśmy ile sił w nogach by uciec. Niestety nie miałyśmy żadnej broni. Mój łuk posłużył za opał w najzimniejszy zimowy dzień. Hyun próbował dać nam trochę czasu i pobiegł zatrzymać uzbrojonych mężczyzn. Mój synek nagle się rozpłakał. Nie potrafiłam go uspokoić. W pewnej chwili dobiegł nas przerażający krzyk Hyuna prawdopodobnie został pokonany. Kim Young nagle się rozpłakała. Domyśliłam się, że nie byli to zwykli zbóje. To byli mężczyźni, którzy czyhali na moje życie. Wiedziałam, że polegną wszyscy którzy są ze mną. Dlatego przytuliłam mocno Seung Junga pocałowałam go w czoło i dałam córce El Sumura. Nie miałam wyjścia. W tej chwili byłam zmuszona zaufać dziewczynie.
-Cesarzowo czemu dajesz mi swojego synka?
-Kim posłuchaj. Oni chcą mnie nie ciebie. We trójkę nie uciekniemy. Nie damy rady. Najważniejszy jest teraz książę. Weź go i uciekaj z nim jak najdalej. Potem mimo wszystko, dostań się do pałacu i oddaj go mojemu mężowi. Nikomu innemu tylko cesarzowi Bayanowi.
-Aleź cesarzowo! Ja...
-Obiecaj! Powiedz cesarzowi, że zrobię wszystko by wrócić, lecz gdy polegnę powiedz cesarzowi, że bardzo go kochałam i żałuje, że nie mieliśmy więcej czasu dla siebie, ale żeby się nie martwił bo będę nad nim i naszym synem czuwać.
-Dobrze.
Zostawiłam księcia i wybiegłam na przeciw wrogom. Uciekałam w przeciwnym kierunku niż była Kim. Nagle moja droga się skończyła. Tylko krok dzielił mnie od przepaści. Mężczyźni otoczyli mnie po czym jeden z nich głośno śmiejąc się ,złapał za łuk i wystrzelił w moją stronę. Udało mi się uniknąć pędzącej strzały, ale złoczyńca się nie poddał zaczął wystrzeliwać strzałę za strzałą. Broniłam się do końca. Nagle dwie strzały trafiły mnie w lewe ramię a kolejna wyżej serca. Spojrzałam w dół w stronę przepaści i ujrzałam rzekę. Musiałam ryzykować. Wiedziałam, że jeśli zostanę na górze to z pewnością zostanę zabita, lecz gdy skoczę była niewielka szansa , że przeżyję. Spojrzałam na mężczyzn ostatni raz, a potem przechyliłam się w prost do tyłu. Spadając przed oczyma miałam twarze rodziców, Bayana, synka oraz fragmenty z mojego życia. Przed zderzeniem z wodą łza spłynęła mi po policzku a kąciki ust delikatnie się uniosły. Nagle byłam już pod wodą. Prąd rzucał mnie na różne strony starałam się za wszelką cenę łapać wszystkiego co mogło mnie uratować. Rzeka ciągnęła mnie przez dłuższą chwilę aż do momentu gdy moja głowa uderzyła o jeden z wystających skał. Wtedy zamknęłam oczy i na chwilę opuściłam rzeczywistość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz