Część 46
Każdy dzień wyglądał podobnie , niektóre były tak zbliżone do siebie, że uważałam że dni mi się powtarzają. Po pewnym czasie przestałam już liczyć dni które mijały. Trudno było mi czasami określić ile zostało do porodu. Miesiące mijały a ja nie miałam żadnych dobrych wieści. Właściwie nie miałam żadnych prócz tej, że wiele ludzi poległo w tej walce, są straty materialne a cesarz stara się opanować lud i znaleźć wszystkich którzy mi źle życzą i którzy polują na mnie. Jednak to były tylko plotki a nie wiedziałam ile w tym prawdy. Wang Yu podczas pobytu w klasztorze nie zjawił się ani razu. Nie wiedziałam co się działo tam w pałacu ani w jakim go stanie zastanę kiedy wrócę. Nadzieję miałam tylko w cesarzu. Wiedziałam, że on o mnie nie zapomni i że wróci po mnie albo że to ja wrócę do niego.
Póki co byłam w zaawansowanej ciąży co nie pozwoliło mi na powrót do pałacu. Dla bezpieczeństwa postanowiłam zostać do porodu w klasztorze. Kim Young pomagała mi już w większości czynności a Hyun dbał o nas obie. Przynosił jedzenie i picie. Byłam mu bardzo wdzięczna. Jednak on nie wiedział tak naprawdę kim jestem i chciałam by to już tak zostało. Prosiłam go tylko od czasu do czasu by spróbował się czegoś dowiedzieć, lecz nawet to było wyzwaniem. Wioska w której mieszkał była bardzo malutka a dookoła otaczały ją pola. Była jakby odcięta od wszystkiego, to też tłumaczyło spokój i brak informacji. Poród się zbliżał wielkimi krokami co powodowało u mnie strach. Przy sobie miałam jedynie Kim Young, która przez te kilka miesięcy pokazała , że nie muszę się jej obawiać.
-Cesarzowo nie musisz się o nic martwić jesteśmy przygotowane na twój poród. Damy sobie radę. Jesteś Seungnyang jesteś silną kobietą.-mówiła Kim widząc moje przerażenie w oczach które rysowało się od kilku dni.
Była zima na szczęście w tym roku nie tak ostra. Kim Young przetrwała kiedyś sama więc ja też musiałam. Okna były pozatykane pociętym kocem a na środku pomieszczenia rozpalałyśmy ognisko i podgrzewałyśmy przyniesione przez Hyuna jedzenie oraz wodę, która zimą była nie tylko do pica lecz również do mycia podczas gdy pobliska rzeka była pokryta lodem. Ubrania znacznie rzadziej prałyśmy niż w te ciepłe dni. Tak wyglądało wówczas moje życie. Na brak towarzystwa też nie mogłam narzekać chociaż bardzo ale to bardzo brakowało mi Bayana i Yoony oni byli dla mnie jedyną rodziną. Może z Yooną nie łączyły mnie więzy krwi lecz czasami kiedy zostajesz na tym świecie sam jak palec a na twej drodze pojawia się osoba której patrząc w oczy dostrzegasz zrozumienie a przede wszystkim zaufanie i z czasem staje ci się bliższa niż ty sama to zostaje przyjacielem. Przyjaciel to nazwa specjalna dla osoby którą mianujesz na członka rodziny a która nie posiada tej samej krwi. Czasami tą nazwą obdarowujemy nie odpowiednich ludzi, którzy są po prostu blisko a którzy są naszymi kamieniami przywiązanymi do nogi kiedy toniemy, lecz mimo tego dalej pozwalamy być im przy sobie i pozwalamy im siebie wyniszczać. Prawdziwy przyjaciel wtedy poda ci dłoń i będzie cię ciągnął na brzeg nawet gdyby wymagało to odcięcie się od tego łańcucha z kamieniami. Chociaż ten ślad na kostce po ściśniętym łańcuchu zostanie to twój wybawca sprawi, że przemienisz to znamię w siłę swoją i zostawiając ten ciężar na dnie pokażesz jak pływasz na wzburzonym morzu. Taka była Yoona , ona była dla mnie tą pomocną dłonią. Niestety wówczas jej ze mną nie było. Nie mogła być przy tak ważnym momencie w moim życiu. Bardzo z tego powodu serce mnie bolało , ale czekałam tylko aż znowu się spotkamy.
-Ja chyba rodzę!-zadarłam się łapiąc za brzuch.
-Co? Już?!-podskoczyła Kim Young. -Połóż się tutaj i oddychaj! Mamy gorącą wodę damy radę!
Ból był do niezniesienia. Próbowałam głęboko oddychać, ale to nie było takie proste. Byłam cała zalana potem , prawie tak jakby mnie wodą oblano. Po wielu godzinach krzyków i męczarni w końcu mogłam wziąć swoje dziecko na ręce. Kim Young owinęła je w jakiś materiał i podała mi , mówiąc:
-Cesarzowo gratulacje. To chłopiec. Urodził się wam następca tronu.
-Coś się stało? Czemu płaczesz?-zapytałam widząc łzy spływające po policzkach kobiety.
-Przypomniał mi się moment w którym ujrzałam swoją córeczkę.-ocierając łzy wstała i zostawiła mnie samą.
Już trzymałam syna-przyszłego cesarza państwa Shinjindae. Jego oczy były takie piękne jak Bayana, właściwie on cały przypominał Bayana. Był taki mały, słodki i zapłakany. Przytuliłam go bardzo mocno do siebie i zaczęłam nucić piosenkę. Po kilku razach w końcu zasnął, a ja razem z nim. Długo jednak ten sen nie trwał. Mój mały synek zaczął się wiercić i płakać. Kim Young wzięła go na ręce i założyła mu ubranko, które zdążyła uszyć kiedy spaliśmy. Nagle przyszedł Hyun który przyniósł nowy koc i mleko. Od razu chciał zobaczyć chłopca więc wszedł do środka i podszedł do malca i zaczął go gilgotać po brzuszku. Podczas gdy wszyscy byli obok mnie mogłam spokojnie poleżeć i jeszcze trochę odpocząć.
-Jak ma na imię?-zapytał Hyun.
-Będzie się nazywał...Seung Jung , czyli następca sprawiedliwy.-odpowiedziałam po krótkim zastanowieniu.
-Piękne imię. Pasuje idealnie.-dodała Kim Young.
Miły odcinek :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) W końcu musi być równowaga. Nie może być ciągle dramatyzmu :)
Usuń