Część 51
Następnego dnia kiedy otworzyłam oczy, po mojej prawej stronie leżał Bayan. To wspaniałe uczucie móc znów budzić się obok niego. Wstałam ,przetarłam oczy i chciałam już zejść z łóżka gdy cesarz złapał mnie za dłoń i powiedział bym nie odchodziła bo przyniesie mi śniadanie. Było to uroczę. Nie sprzeciwiając się mu zostałam jeszcze w łóżku. Bayan tymczasem się przebrał a następnie bardzo szybko wniósł do komnaty śniadanie na tacy. Kładąc ją przede mną dał mi całusa w policzek a potem przeszliśmy do konsumpcji.
-Co powinniśmy dzisiaj zrobić? -zapytał mąż.-Dzisiaj zostawiam wszystkie czynności cesarza i ten dzień spędzę tylko z tobą Nyang.
-Może ...po obiedzie wybierzemy się na przejażdżkę poza mury pałacu? -zaproponowałam.-Myślę, że to pora by wyjść z stąd, bo już zbyt długo jesteśmy tu zamknięci.
-Wyśmienity pomysł, ale w sumie po co czekać możemy jechać od razu. Zjedliśmy śniadanie więc ruszajmy.-mówiąc to Bayan złapał mnie za rękę i poszliśmy się przygotować do wyjazdu.
Podczas kiedy się przebierałam i czesałam Bayan czekał na mnie nieopodal stajni. Gdy już byłam gotowa wyszłam mu na przeciw. Szłam w jego kierunku powolnym krokiem. Patrząc mu prosto w oczy widziałam to samo co od początku kiedy mnie poznał, tą miłość. Jego twarz zdradzała wiele emocji i uczuć nawet kiedy słowa bywały nieprawdziwe to patrząc mu w oczy zawsze znałam prawdę. Ten jego promienny uśmiech powodował u mnie gęsią skórkę. Był taki prawdziwy i naturalny tak jakby nigdy nic złego się nie wydarzyło. Bayan zawsze żył daną chwilą mimo ciężkich przeżyć kiedy nadchodziła chwila uciechy on zawsze potrafił się radować i zakrywać każde złe doświadczenie właśnie tym swoim uśmiechem.
Podeszłam do niego i zauważyłam, że jego twarz jest jakaś blada. Spytałam się czy wszystko w porządku on odpowiedział:
-Tak bo mogę cię widzieć , dotknąć i słyszeć. Wszystko co dobre wypływa od ciebie Nyang, ty jesteś moim źródłem radości w tych smutnych chwilach, kolorem wśród szarości bycia cesarzem, , moją mądrością w czasie podejmowania trudnych decyzji, nadzieją w chwilach zwątpienia i moim przyjacielem w tych momentach samotności. Kocham cię i będę ci to ciągle powtarzał nawet gdyby czyny i słowa mówiły co inne pamiętaj że moja miłość do ciebie tkwi w oczach , które odzwierciedlają moje serce.
Te słowa przyprawiły mnie o wzruszenie. Łzę , która wypłynęła mi z oka natychmiast swoją dłonią otarł Bayan, który po chwili mocno mnie przytulił. Potem wsiedliśmy na konie i wraz z wojskiem wyruszyliśmy na przejażdżkę. Dzień był ciepły chociaż pochmurny. Od czasu do czasu promienie słoneczne oświetlały bladą twarz cesarza i jego lekko sine wargi. Podjechałam bliżej niego i złapałam go za dłoń, która była bardzo zimna. Kazałam na chwilę stanąć. Spojrzałam na męża i powiedziałam:
-Wracajmy. Bayanie jesteś blady i zimny. Musimy wezwać medyka.
-Cesarzowo nic mi nie jest. Wszystko dobrze, po prostu dawno nie wychodziłem. To wszystko.
-Nie! Koniec przejażdżki. Wracamy!
Nawróciłam straż cesarską i konie i ruszyliśmy prosto z powrotem do pałacu. Po chwili zauważyłam, że cesarz dziwnie się chwieje na koniu. Po chwili zesunął się z konia i upadł.
-Panie!-krzyknęłam przerażona.-Straże! Szybko weźcie cesarza! Zabierzcie go do pałacu! Wezwijcie medyka!
Pędziliśmy najszybciej jak się dało. Będąc już w pałacu w komnacie badał Bayana medyk. Ja nerwowo chodziłam pod drzwiami i czekałam na jakiekolwiek wiadomości. Yoona słysząc co się stało przybiegła do mnie i wspierała mnie swoją obecnością. Medyk długo nie wychodził, a przynajmniej dla mnie czas bardzo się dłużył. Ledwo radziliśmy sobie z zaginięciem księcia a już kolejny cios na nas spadł. Miałam wrażenie, że sprzeciwiliśmy się przeznaczeniu będąc razem i los za każdym razem zsyłając na nas smutki i nieszczęścia chce nas rozdzielić. Bałam się, że w końcu przyjdzie czas kiedy każde z nas będzie żyło z dala od siebie.
W końcu po dłuższym czasie drzwi się otworzyły i wyszedł medyk, mówiąc że na razie jest nieprzytomny, ale to przemęczenie i cesarz musi odpoczywać, a że ma gorączkę to zaleca robić mu obkłady i dawać ziółka na wzmocnienie.
-Pani to ja się tym zajmę.-oznajmił eunuch.
-Nie trzeba. Dziękuję, ale jestem jego żoną i dopilnuje by wrócił szybko do zdrowia. -rzekłam.
Yoona przyniosła trochę materiału i zimną wodę. Od razu nie czekając, zaczęłam moczyć materiał w miseczce z wodą i wycierać twarz cesarzowi.
Rano próbowałam mu dać ziółka. Łyżeczkę wkładałam mu do ust z nadzieją , że może połknie , jednak wszystko wypływało mu kącikami ust. Gorączka nie chciała ustać. Bayan wciąż był nieprzytomny. Do tego eunuch powiadomił mnie , że przybyła Cesarzowa Wdowa. Musiałam wyjść się z nią przywitać.
-Przyjechałam od razu jak się dowiedziałam co się stało mojemu synowi. Jak mogłaś dopuścić do tego by mój syn był w takim stanie?-Cesarzowa Youngshi z oburzeniem mówiła.
-Wybacz cesarzowo. Obiecuję , że twój syn a mój mąż wróci szybko do zdrowia. Sama się nim opiekuję.-odpowiedziałam.
-A kto zaopiekuję się sprawami państwowymi skoro zostałaś zastępcą medyka?!-nie odpuszczała.
-Dam sobie radę. Dzięki Bayanowi nie mamy zaległości. Cesarz za nie długo wróci i wszystko się ułoży.-zapewniałam.
-Nie!-krzyknęła Wdowa. -Tak nie może być! Ktoś poza tobą musi się zająć sprawami państwowymi!
-Ale kogo masz na myśli? Nikogo tu nie ma kto by mógł się tym zająć.-powiedziałam.
-Myślałam, że jesteś bystrzejsza. -docinała kobieta.-Poproszę Toghuna on jest odpowiedzialnym mężczyzną. Przejmie na ten czas sprawy urzędowe po Bayanie. Oczywiście po konsultacji z tobą.
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, więc skinęłam głową na zgodę. Nie chciałam się sprzeciwiać matce mojego męża, a poza tym cieszyłam się, że był to Toghun. Znałam go dobrze i miałam pewność, że rzetelnie się przyłoży do powierzonych mu zadań. Ja w tym czasie mogłam spokojnie zając się cesarzem i jego zdrowiem. Wieczorem po modlitwie wróciłam do komnaty. W drodze spotkałam Toghuna, który zaczepił mnie. Życzył cesarzowi zdrowia i chciał powiadomić, że podejmie się wyzwania jakie mu powierzyła Cesarzowa Wdowa, ale że niczego nie zrobi bez mojej zgody i żebym się nie martwiła bo nie będzie chciał zastępować Bayana. Ja posyłając mu lekki uśmiech podziękowałam mu i wróciłam do swojej komnaty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz