Część 70
Przez cały tydzień szukałam kontaktu z Louisem, lecz jego telefon był wyłączony albo poza zasięgiem. Zdenerwowałam się. Nie wiedziałam co się z nim dzieje wysłałam ponad sto wiadomości do niego a on normalnie nic. Nawet wiadomości nie potrafił napisać. John widział jak się denerwuje więc podszedł do mnie i uznał że Louis to oszust, że wykorzystał mnie tylko do własnych celów a potem mnie porzucił. Ja broniłam Louisa, lecz rzeczywiście chodź trochę John miał rację. Wykorzystał mnie a teraz się nie odzywa. Nagle do salonu przyszła Molly i spytała:
-Meg , pójdziesz ze mną do fryzjera by trochę podciąć włosy?
-No dobra nie ma problemu.
Ubrałam kurtkę i wraz z Molly poszłyśmy do salonu. Tam fryzjerka podcięła Molly końcówki i podkręciła je. Wyglądała znacznie inaczej. Mimo że dużo nie miała podciętych włosów to było widać różnicę.
Gdy wróciłyśmy do domu John powiedział byśmy prosto wsiadały do samochodu po odbiór naszego samolotu-bazy. Cieszyłam się i to bardzo bo tak dawno go nie widziałam, zrobili małą reperację i przemeblowanie. Byłam ciekawa jak teraz wygląda. Gdy podjechaliśmy na lotnisko ujrzeliśmy go. Stojącego, olbrzymiego, czarnego kolosa. Na zewnątrz nie było żadnej zmiany, lecz w środku już była.
-Spodziewałam się że będzie większa zmiana.-odparł Nick.
-No ja też. Ale powiększyli nam salonik i dali nam stoliki z fotelami. Naprawili barek i zrobili zapasy w barku. Super!-oznajmiwszy to chodziliśmy po samolocie.
-No dobra drodzy, teraz musimy go odstawić do garażu.-powiedziawszy to Kate siadła za sterami i zaczęła startować.-Tylko zapnijcie pasy, będzie trzęsło!
Ja i John zapieliśmy pasy, lecz Nick i Molly nie słyszeli tego więc pobiegli do pracowni chemiczno-biologicznej i fascynowali się nowym sprzętem. Gdy Kate wystartowała Molly z Nickiem spadli na podłogę. Molly nic się nie stało, ale za to Nick dostał lodami w pudełkach. Był cały brudny.
-Kto tu położył lody? Do pracowni lody? Oszaleli!-krzyczał Nick.
-Nick ty sam kazałeś tam dać lody. Bo zawsze brałeś po jednym pudełeczku i tu sobie składałeś.-oznajmiła Molly.
-Nick jeśli zostały jakieś lody to przynieś mi i Johnowi! Skoro już wstałeś to już przynieś!-zawołałam śmiejąc się.
Nick zdenerwowany wziął lody i przyniósł nam, a potem poszedł do łazienki się wykąpać. Wszedł do wanny i zaczął oblewać się wodą, aż tu nagle....
-Aaaaaaa.....!-krzycząc wyskoczył z wanny i biorąc szybko ręcznik zakrył się i uciekł na korytarz. Był w samym ręczniku! Ha, ha, ha....
-O Boże Nick! Aż tak ci gorąco? Jeśli tak to nie musisz przed nami paradować w ręczniku.-zawstydzona powiedziała Molly.
-Kto puścił zimną wodę?!-zdenerwowany pytał.
-Oj Nick najpierw nad wanną masz dwa guziczki i musisz je odpowiednio nacisnąć i wtedy masz ciepłą wodę.-zirytowana oznajmiła Molly.
Nick wściekły wrócił do łazienki i wykąpał się na szczęście , potem ubrał się i siadając koło Molly zapiął się pasami zajadając lody.
Ja i John wykonywaliśmy te same ruchy. Jednak niektóre rzeczy pozostają w rodzinie.
Przez cały lot siedzieliśmy w milczeniu i zajadaliśmy się lodami.
W pewnej chwili Kate ogłosiła że lądujemy. Gdy już wylądowaliśmy podzieliliśmy się i jedne osoby pojechały do domu po ''Lolę''-samochód Johna i po rzeczy inne a druga została pilnować samolotu-bazy. Opuściliśmy już dom i postanowiliśmy że będziemy mieszkali w samolocie-baza. Są pokoje, są łazienki niczego nie brakuje jest nawet barek i kuchnia. Godzinę przeprowadzaliśmy się do samolotu. Gdy już wszystko znalazło się w naszej bazie , zaczęliśmy układanie rzeczy. Po skończonej pracy, wzięliśmy sobie po piwku i siedząc na kanapie graliśmy w scrabble. Nagle ktoś zaczął się zakradać do naszej bazy, za nim zdążyliśmy się odwrócić zostaliśmy zaatakowani prze Hydrę i jej ludzi lecz między nimi nie zauważyłam Kevina. Pomyślałam że został zabity, bo w końcu zdradził ich pomagając nam.
-I znów się spotykamy!-odparł John.-No Hydro przybyło ci zmarszczek od ostatniego naszego spotkania. To pewnie przez te nerwy. Musisz sobie kupić krem przeciwzmarszczkowy.
-Ha, ha! Bardzo śmieszne.-z irytacją powiedziała.
I znów stanęliśmy oko w oko z Hydrą. Żołnierze Hydry obtoczyli nas a reszta jej ludzi szukała ''pieczęci Zeusa''. Myśmy stanęli trochę nie równo.
Mieliśmy każdego na muszce tak jak ludzie Hydry mieli nas na muszce. To już było coraz bardziej nudne. Zawsze były wojny i żaden z nas tak jak i Hydra nie zginęliśmy. Ten sam schemat. Molly i Nick trzymając pistolet w ręku cali byli przerażeni, pewnie dlatego że pierwszy raz trzymali broń lub dlatego że życie drugiej osoby do której mierzyli zależało tylko i wyłącznie od nich. Hydra chyba miała dość już strzelaniny ponieważ gdy znaleźli pieczęć to zamiast walczyć wycofała wszystkich. Niektórych z nich udało nam się zabić, ale większość uciekła. Przyznam szczerze że miałam już dość zabawy w ''kotka i myszkę''. Chciałam już raz na zawsze zakończyć tą żałosną wojnę między naszymi grupami ciągle Agenci kontra Hydra-bezsensu. Lecz jednak byli lepsi od nas bo zdołali nam odebrać pieczęć. Tak nie mogło być więc John postanowił zadzwonić do agencji i poprosić by nam przysłano nowe dobrze wyszkolone osoby. Po prostu było nas za mało by ciągle wygrywać z Hydrą. Zadowolona Hydra (Margaret) ciesząc się wyznaczyła miejsce w którym znajdowała się ta jaskinia o której wcześniej wspominałam. Postanowiła się tam udać. To było całkiem na innym kontynencie gdzieś w Afryce. Jej ta podróż zajęłaby koło tygodnia a nam zaledwie dwa może trzy dni bo my mamy samolot-bazę a oni nie. Chyba że mają coś w zanadrzu o czym nie wiemy, lecz tego nie braliśmy jakoś szczególnie pod uwagę.
-Nick, Molly proszę was poszukajcie coś na temat tej jaskini lub tej pieczęci. Musimy znaleźć miejsce w którym znajduję się ta piekielna jaskinia!-rozkazał John sprzątając po nalocie Hydry.
-Tak jest!-oświadczając to zaczęli internetowe poszukiwania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz