Część 69
-Megi co ci się stało?-podbiegła Molly pytając.-Biłaś się?
-Nic mi nie jest. Ludzie Hydry mnie zaatakowali. Miałam wam nie mówić, ale mój przyjaciel potrzebuje pomocy. -mówiąc to Louis wszedł do środka domu.
John o mało co go wzrokiem nie zabił, ale jakoś powstrzymał się od niestosownych pytań. Siedząc na kanapie opowiedziałam co się takiego wydarzyło. Dopiero gdy powiedziałam że Louis uratował mi życie wtedy John się rozluźnił. Był już miły dla niego.
-Więc skradziono cenną rodzinną pamiątkę czyli ''pieczęć Zeusa''? Ale jak możemy pomóc tobie Louis?-spytał John.-Oczywiście pomożemy. Bo uratowałeś moją córkę- Megan.
-Ma pan prześliczną córkę. Chodzi o to że znacie już mniej więcej Hydrę i jej ludzi i wiem że tylko wy możecie się z nią zmierzyć. To była naprawdę cenna pamiątka. Potrzebuje jej. -oznajmił Louis.
-Jesteś bardzo miły. Ale skoro to jak sam powiedziałeś ''pieczęć Zeusa''-to skąd ją w takim razie masz?-dopytywał niepewnie John.
-Mój prapradziadek był ...archeologiem! I na wykopaliskach razem ze swoimi przyjaciółmi odnalazł to. I od tamtej pory to jest chyba najważniejsza rzecz w naszym domu. Jest bezcenna.-mówiąc to Louis strasznie był spięty, lecz nie wiedziałam czy bał się może Johna, czy się wstydził czy może o coś innego chodziło.
W pewnej chwili Molly krzyknęła
-Patrzcie! Szklanka się rusza ta z wodą! Wow! Nick jak to robisz?
-To nie ja.
-Więc kto?
Louis się zdenerwował i prawdopodobnie to on wywołał poruszenie się szklanki. Gdy to zauważył powiedział że musi już iść bo dziadkowie się będą martwili. Nie uwierzyłam mu, no ale cóż.
Idąc do swego pokoju John zatrzymał mnie mówiąc
-Zaczekaj Meg!
-Co John?
-Fajny chłopak.
-No fajny...do czego zmierzasz?
-Podoba ci się? Niezła z was para.
-Nie musisz udawać. Wiem że go nie lubisz.
-Nie prawda...Trochę nerwowy , ale...no ważne żeby tobie się podobał.
-Ja już wolę nie decydować. Po ostatnich wydarzeniach wolę się na razie z nikim nie wiązać.
-Moja mądra córeczka!
-Dzięki. Po prostu chcę zaczekać jak się ''rany'' zagoją, chodź i tak ''blizny'' zostaną które będą mi zawsze to wypominać na każdym kroku.
-Oj córko, tak chciałbym żebyś nie cierpiała...niestety wszyscy musimy się pogodzić z tym. Nie bój się! Kiedyś załapiemy Kevina i zapłaci za to co ci wyrządził.
-Dzięki , ale ja nie wiem czy chce by odpowiadał za to wszystko...
-Jak to?
-Nie wiem czy go kara czegoś nauczy. Mimo wszystko co się wydarzyło, to Kevin nie cofnie i nie zmieni.
-Megan masz jakieś plany na dzisiaj?
-John, coś masz konkretnego na myśli?
-Może pójdziemy do kina ty i ja?
-No dobra ale pod jednym warunkiem: że Kate z nami pójdzie.
-Czego się nie robi dla córki, no dobra. To idź po nią.
Pobiegłam po Kate i poszliśmy do kina. Razem z Kate i z Johnem czułam się jak rodzina. Tak bezpiecznie.
Gdy skończył się seans poszliśmy pospacerować a potem na lody.
-John pożyczysz mi sto złotych?-spytałam.
-Po co ci?-zapytał John.
-Bo tu obok jest salon fryzjerski i chcę zmienić trochę fryzurę.-odpowiedziałam.
-Teraz chcesz zmieniać fryzurę? Przecież masz piękne włosy.-zdziwił się John.
-Oj proszę cię! Nie chce mieć jej bo źle mi się kojarzy. Chcę zacząć od nowa żyć!-mówiąc to John wyciągnął pieniądze i dał mi. Z jednej strony to chciałam ich zostawić samych by trochę pobyli a z drugiej strony chciałam zadbać o swój wygląd. Weszłam do salonu fryzjerskiego i wybrałam sobie taką pewną i prześliczną fryzurę. Kate i John porozmawiali przez czas mojej nie obecności. W końcu wyszłam ze salonu i miałam superowe włosy. Bardzo mi się podobały. Wróciłam z powrotem do kawiarni i John mnie nie poznał, a Kate powiedziała że mam śliczne włosy i że jakby była młodsza to by sobie taką ''strzeliła''. Miałam krótsze włosy i takie dziwne trochę. Miałam także zmienioną grzywkę.
-No dobra kochani odkładamy lody i robimy sobie sweet focie!-oznajmiłam.
-Ale nie mamy aparatu ani nic czym można było zrobić zdjęcie.-powiedział John.
-O
nie, nie. Mylisz się. Ja zawsze jestem ubezpieczona. Mam tableta.
Zrobimy sobie wspólną i rodzinną fotkę: mama-Kate, tatuś-John i
córeczka- Megi.-mówiąc to zrobiłam kilka zdjęć.
Widać było że John i Kate czuli się nieswojo.
Podczas gdy dobrze się bawiliśmy dostałam wiadomość z zastrzeżonego numeru że jeśli chcę odzyskać pieczęć to muszę przyjść jutro sama do starej fabryki za miastem. Kate widziała moje przerażenie więc spytała czy coś się stało ja przeczytałam jej wiadomość. John był przeciwny powiedział że będą mogli sobie zjeść tą pieczęć ale mnie nie wyśle.
-John zrozum! Jestem winna do Louisowi, uratował mi życie!
-Meg nie! Nie mogę cie stracić! Kate powiedz coś!
Kate się popatrzyła i zaczęła uśmiechać potem się odezwała:
-Megan ma rację. Wymyślimy coś i będzie okey. Macie takie same charaktery-nieustępliwość.
-Kate! Nie mogę puścić Megi samej!
-John, ale kto mówi że będzie sama. Wymyślimy plan i wszystko będzie okey!
Szybko wzięliśmy samochód i popędziliśmy do domu. Tymczasem Louis jak się okazało był jednym z tych osób które posiadały moc i strzegli pieczęci , lecz ja tego nadal nie wiedziałam. Louis znajdował się obecnie jakby w jakieś krainie magicznej.
-Louis wiedziałeś że nie można przechodzić do świata ludzi i a tym bardziej przenosić do tego świata pieczęci! I twoje głupie wytłumaczenie to że się zakochałeś i to dla dziewczyny wydałeś nasz świat!-krzyczał mężczyzna bez oczów i brwi, wysoki i taki ciemny blondyn-Diego-mężczyzna najważniejszy w całym tych ich świecie. Prawie jak król lub cesarz.
-Nie rozumiesz nic! On jest taka inna niż wszyscy! I on ma moc, ale dopiero się jej objawia! Przecież po to jesteśmy by pomagać osobom z mocą takim jak my!-krzyczał Louis.
-Tak, ale to nie jest jeszcze twoje zadanie! Nie wiesz że tamtym ludziom nie wolno wierzyć? Nie rozumiesz tego? Znajdziemy tą dziewczynę i będziemy ją chronili jeśli jest taka jak my. Ale puki co masz zakaz wychodzenia po za bramy naszego świata! Jesteś tu tylko i wyłącznie dla osób które dopiero są tu w prowadzone pomagasz im, leczysz-prawie jak lekarz!-krzycząc to Merlin uderzał ręka o stół.-Zakochałeś się! Nie mogłeś się zakochać w kimś z naszego otoczenia?! Będziesz musiał ponieść konsekwencje za to co zrobiłeś. A pieczęć musi wrócić do naszego świata, najlepiej będzie jeśli wróci do świątyni. Tylko że można to zrobić tylko na Ziemi! Niech to!
-Megan nam pomoże obiecała, odzyska to!-krzycząc Louis zamknął się w pokoju.
Tymczasem ja byłam już gotowa na odebranie czegoś co należało właśnie do Louisa. Szkoda że nie wiedziałam jaką to ma moc. Gdy już słońce zaszło wyjechaliśmy wszyscy w misję.
-Dobra Meg wysiadasz a my idziemy za tobą. Nie martw się nic się nie stanie. Masz kamizelkę kuloodporną pod bluzką, nadajnik, podsłuch i pistolet?-spytał John.
-Jeżeli ktoś tu się tak naprawdę martwi to nie ja tylko ty John. I tak mam wszystko. Mogę już iść?-tak naprawdę nie wzięłam ani nadajnika ani podsłuchu, pistoletu a tym bardziej kamizelki kuloodpornej. Przecież od razu by się skapnęli. Weszłam ''czysta''. John i reszta byli niedaleko mnie. Gdy zapukałam do starej fabryki przy drzwiach stali zamaskowani mężczyźni którzy sprawdzili mnie czy jestem ''czysta''. Gdy już się okazało że jestem, wpuścili mnie do środka. Garet zaprowadził mnie do jakiejś dużej sali w której kazał mi czekać na Kevina. Zdziwiłam się czemu Kevin a nie sama Hydra, lecz później domyśliłam się że to zasadzka, że tak naprawdę nie chodziło tu o pieczęć. W końcu się doczekałam i wszedł Kevin do środka. Potem nas zamknęli razem w tym pustym miejscu. Kevin podszedł bliżej zaświecił światło.
Ja, widząc go zaczęłam z nim rozmawiać.
-Miło cię widzieć Kevin.
-Ciebie też. Zmieniłaś fryzurę. Pięknie wyglądasz zresztą jak zawsze.
-Gdzie pieczęć? Nie podlizuj się.
-Megi, tobie tak strasznie się spieszy?! Myślałem że trochę pogawędzimy.
-Kevin nie mamy o czym rozmawiać.
-Naprawdę? Kiedy tak uznałaś?
-Nasza rozmowa zakończyła się wtedy kiedy zdradziłeś mnie i agencję i więziłeś mnie. A ja głupia wtedy zastanawiałam się czy może ci wybaczyć. Rozwiałeś moje wątpliwości w tej chwili kiedy włamałeś się do Louisa i okradłeś go. I pomyśleć że przez ciebie się prawie otrułam na śmierć, ale na szczęście przejrzałam na oczy.
-Chciałaś mi wybaczyć? Naprawdę? Meg ,ja...
-Co ''ty''? Ty już nie istniejesz. I chciałam ci wybaczyć, ale zrozumiałam że nigdy się nie zmienisz.
-Megi proszę cię!
-Jesteś nieuzbrojony. Dlaczego? Nie bałeś się ze mną stanąć oko w oko. Ja bym tak nie ryzykowała.
-Myślisz że naprawdę mam tą pieczęć?
-Tak, tak sądzę. Tylko zgrywasz się.
-No dobra rozgryzłaś mnie. Mam ten skarb i zgrywam się bo chce ci udowodnić że tylko chcę być z tobą.
-Nie wszystko można mieć. Będę mogła być z tobą jeżeli oddasz mi pieczęć.
-Kłamiesz!
-Kevin a ty co przez cały czas robisz? Także kłamiesz! Żyjesz złudzeniami. Daj pieczęć a zobaczymy czy kłamie. Co ci szkodzi przecież i tak mi ją zdołasz odebrać. Nie stracisz.
-Masz rację.
Po rozmowie Kevin się zastanowił i z lekką niechęcią zwrócił mi pieczęć. Wtedy weszła Hydra z ludźmi. Zaczęliśmy walczyć Kevin stanął po mojej stronie , później wszedł John z ludźmi i zaczęliśmy się bić wszyscy. Nie mając pistoletu, posłużyłam się pieczęcią używając ją jako broń. Biłam nią każdego kto mi podpadł. Trzymając ją w ręku zaczęła świecić.
Przestraszyłam się i miałam rację po chwili znów zaczęła mnie boleć głowa. Widząc to Kevin wziął mnie na ręce i wyprowadził mnie z tej sali potem wrócił walczyć. Gdy John dokończył walkę wyszedł ze wszystkimi z tego magazynu i widząc jak leże na polu wzięli mnie na ręce i zawieźli do domu. Tam poczułam się lepiej, a pieczęć zapakowano do walizki i schowano. Hydra i Garet znów uszli z życiem, zdenerwowani pomocą Kevina dla nas, złapali go i zakuli w kajdanki. Hydra powiedziała mu że nie zabije go ponieważ dobry z niego wojownik i jeszcze może się im przydać.
-I co lepiej się czujesz?-spytał Nick dając mi kroplówkę.
-Tak, ale gdzie jest pieczęć?-odpowiadając spytałam.
-Jest dobrze schowana. Hydra była taka wściekła, ha, ha....jej mina-bezcenna.-mówił Nick.
-Megi tak się przestraszyłem gdy zobaczyłem jak wynosi cię Kevin. Tak właściwie to co się stało?-wtrącił John.
-Głowa mnie zaczęła bardzo, bardzo i to bardzo boleć. Nie wiem co się stało. To już nie pierwszy raz.-odpowiedziałam.
-Jak to nie pierwszy? Czemu mi o tym nie powiedziałaś? Trzeba zrobić badania!-zdenerwował się John.
-John! Nic mi nie jest. Naprawdę nic. To zwykła...migrena, ale trochę inna. -mówiąc to Molly przyniosła mi tą pieczęć a następnie wszyscy zostawili mnie samą z tą pieczęcią. Otwierając laptopa szukałam nowych informacji na temat tego przedmiotu. Trzymając go w rękach znów zaczął świecić.
Gdy poczułam znów lekki ucisk głowy szybko schowałam tą pieczęć. W internecie na temat jej nic nie znalazłam nowego. Tyle że legenda mówi że ta osoba która odniesie to pewnej jaskini tą pieczęć i położy ją na jakimś podniesieniu z kryształami i zostanie tam to otrzyma moc ale tylko wtedy jeżeli ta osoba ma ''czyste'' serce. Nawet nie było podane jaka to jest jaskinia i gdzie się znajduję. Tymczasem Hydra o mało co nie umierała z nerwów. Była wściekła że zdołaliśmy jej tą pieczęć Zeusa odebrać. Krzyczała na wszystkich rozkazując szukać nas by odebrać tą pieczęć, a potem zeszła do lochów i uderzyła raz, drugi , trzeci Kevina w twarz. Przyznam szczerze że mu się należało i dobrze zrobiła Hydra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz