Część 72
Następnego dnia rano schodząc do salonu przestraszyłam się tak , że aż mnie zamurowało. Przestraszyłam się tego całego bałaganu po imprezie. Wszędzie porozrzucane papierki, puste butelki po piwach, kawałek ciasta rozdeptanego na podłodze i sterta brudnych naczyń, oraz wszyscy (Molly, Nick, John, Jim, Ben i Ian) śpiący na kanapie i na ziemi przytuleni wszyscy do siebie. John spał przytulony do Jima, Molly spała w połowie na kanapie a w połowie na podłodze leżąc na Ianie a Nick i Ben spali jeden na drugim na stole. Masakra! Do rana balowali a teraz są nie przytomni. Tylko ja i Kate byłyśmy przytomne. Zbierając butelki nadeszła Kate i pomogła mi sprzątać. Potem gdy ogarnęłyśmy podłogę postanowiłyśmy obudzić resztę ekipy.
-No wstawać! Pijaki jedne! Lenie śmierdzące, wstawać już! Praca nas czeka a wy się wylegujecie. -budząc szarpałam ich i ciągnęłam za ręce. Ocknęła się Molly i była na bardzo mocnym kacu.
-Co się dzieje? Gdzie ja jes....ahaaa...przypominam sobie. Była impreza i trochę za dużo wypiłam. Co się tu stało? Tornado przeszło?-pytała Molly.
-To nawet tornado tyle szkód nie narobi co wy na imprezie. Upiliście się do nieprzytomności! Molly nie znałam cię od tej strony.-oznajmiłam.
-No co ty nie powiesz? Gdy ja trochę wypiję to od razu pretensje. A nie pamiętasz jak się upiłaś na wieczorze panieńskim i podrywałaś Kevina? -wypomniała Molly.
-Mogłabyś o nim nie mówić przy mnie ani nic co jest z nim związane? Nie chce o nim myśleć i go nienawidzę.-uraziwszy mnie powiedziałam.
Nagle obudził się Jim i jakby nigdy nie było imprezy wstał wypoczęty i był gotowy do działania.
-O czym mówicie?-spytał.
-To nie twoja sprawa, Jim.-odpowiedziałam.
-Co ona taka oschła? Nie podobam się Megan?-spytał Jim.-Wczoraj mnie zostawiła na parkiecie a teraz normalnie jakbym był parą wodną.
Jim przyłączył się z resztą do sprzątania. Gdy już wszystko ogarnęliśmy mogliśmy w końcu usiąść w czyściutkim salonie przy telewizorze. Jednak długo nie odpoczęliśmy, bo dostaliśmy informację gdzie znajduję się ta jaskinia do której zmierza Hydra, i dostaliśmy rozkaz byśmy szybko tam wyruszyli. Jaskinia nazywała się ''Moriata'' i znajdowała się gdzieś pośrodku pustyni Sahara-Afryka. Mieliśmy kawał drogi by tam dolecieć. Niestety pogoda się bardzo psuła co utrudniało lot do zamierzanego celu.
-Wiecie co macie robić wszyscy? Nick, Molly do pracowni, Meg kontroluj pogodę i stan naszego samolotu i zobacz czy mamy jakieś zapasy wody i w ogóle, Kate za stery...Jim...idź się przebierz, Ben pomożesz sterować Kate, a Ian będziesz...nadzorował pracę bo ja idę zażyć tabletkę na ból głowy i idę spać. Gdy już dotrzemy to mnie obudźcie.-przydzielił zadania John.
Ja siadłam na kanapie i otworzyłam laptopa szukając różnych informacji, i nagle dostałam wiadomość od pani Hand która powiedziała że Hydra za pół godziny dotrze do Afryki. Szybko dałam znać Kate i Benowi by się pospieszyli ,lecz Kate powiedziała że będziemy na miejscu minimum za dwie godziny chyba że się pogoda poprawi i damy na maxa ale wtedy stracimy dużo energii. Gdy wróciłam do salonu zobaczyłam że Jim sprawdza mi laptopa.
-Co ty robisz? To chyba nie twoja rzecz.-powiedziałam widząc nachylającego się z szklanką wody Jima.
-O Boże! Ale mnie przestraszyłaś. O Boże Meg przepraszam, nie chciałem...-przepraszał wylewając wodę na laptopa. Wściekłam się próbowałam go wytrzeć, lecz na próżno, zepsuł się. Byłam tak zdenerwowana że podeszłam do Jima i dałam mu w twarz. Dopiero jeden dzień z nami jest a doprowadza mnie do szału.
-A to za co?-spytał.
-Za laptopa!-krzyknęłam.
-Czy ty musisz być taka ''zimna'' i niedostępna?-zapytał Jim.
-O co ci chodzi? Jesteś tu dopiero dzień a zrujnowałeś prawie cały nasz samolot. Balujesz do rana podrywasz każdą z nas, a teraz jeszcze to!-wydzierałam się na cały samolot.
-Spokojnie...-uspokajał.
-Nie uspokoję się! Zejdź mi z oczów bo jak nie to pożałujesz! I dostaniesz mocniej! Idź stąd! Wynocha, w tej chwili! Wynoś się!-popychając wyganiałam go.
Nagle przyszedł Ian i spytał się co to za krzyki. Powiedziałam że Jim zepsuł mi laptopa.
-No zepsuł mi go. Niech teraz z stąd idzie!
-Ja mam iść? To ty idź! Jesteś okropnie głupia! Nie znałem nigdy takiej głupiej dziewczyny jak ty!
-Ja głupia? Ty...!
-Uspokójcie się! Dosyć kłótni! Macie się w tej chwili pogodzić. Już!-zaczął krzyczeć Ian, tak głośno że aż John się obudził i przybiegł zobaczyć co się dzieje.
-Ja mam go przepraszać? Przecież to on zepsuł mi laptopa a nie ja jemu. Co to za sprawiedliwość?! A idźcie wszyscy do piekła!-krzycząc pobiegłam do pokoju.
-Ian proszę cię byś nie krzyczał więcej na Megi, to moja córka co nie oznacza że ją bronię , ale po prostu nie pozwolę nikomu nawet tobie na nią krzyczeć.-powiedział John.-Ona zbyt wiele przeszła byś teraz wydzierał się na nią. Jest taka młoda a przeżyła nie mniej co ty. Może to jednak inna sprawa niż twoja przeszłość ale równie bolesna.
-Przepraszam John. Nie chciałem. Nie wiedziałem że to twoja córka. Pójdę ją przeprosić.-powiedziawszy to Ian pukając do moich drzwi wszedł do środka. Ujrzał mnie płaczącą i nie zastanawiając się siadł koło mnie.
-Przepraszam cię. Uniosłem się i nie mam na to usprawiedliwienia. Rozumiem cię, Jim jest bardzo wkurzający.
-Nic się nie stało. Po prostu mam już dość niektórych rzeczy. Nie radzę sobie z niektórymi sprawami które mnie przerastają.
-Coś o tym wiem. Sam przechodziłem to samo tyle że byłem w o wiele gorszym stanie niż ty. Byłem u psychiatry i leczyłem się przez pięć lat. Wyleczyłem się, lecz blizny zostały które do dziś ciągnął się za mną.
-Może chcesz mi opowiedzieć coś?
-To krótka historia.
-No dobra, mamy jeszcze parę godzin lotu to zdążysz.
-Była misja, wyjechałem do Azji w poszukiwaniu największego zbrodniarza zwanego ''Mądry Rozum''-głupie co nie? Ja i moja armia schwytaliśmy go, dostał wyrok i siedział 10lat, chodź dostał dożywocie, ale uciekł, siedział za zabójstwa, handel bronią i narkotykami oraz za wybicie tysiąca ludzi w małej wiosce-wysłał tam bombę. Byłem wściekły. Po dziesięciu latach wyszedł na wolność i postanowił się zemścić. Złapał moją żonę-Marisę i trójkę dzieci-Tomy cztery lata, David trzynaście lat i Monica osiem lat. Ktoś wysłał nam sygnał że jest w takim i takim miejscu. Ja i kilku innych ludzi przybyliśmy na to miejsce, ale okazało się że to pułapka. Moich ludzi rozstrzelano a mnie przywiązano do krzesła naprzeciwko mnie była cała moja rodzina. Ten zwyrodnialec na moich oczach zabijał powoli całą moją rodzinę. Trafił w mój czuły punkt, i udało się mu zabijając moją rodzinę zabił mnie. Już nie jestem tym Ianem którym byłem wtedy. Potem wypuścili mnie ja wykorzystałem moment i trzymając w ręku broń rozstrzelałem go i kilku jego ludzi. Niestety mnie okaleczyli leżałem półtora roku w śpiączce potem dochodziłem do siebie a potem chciałem popełnić samobójstwo i przez pięć lat się leczyłem aż znalazłem się tutaj.
-O Boże! To straszne, tak mi przykro.
-Ty płaczesz Meg?
-Moja historia zaczęła się od tego że....-zaczęłam opowiadać swą historię.
Minęło nam trochę czasu gdy wszystko postanowiliśmy sobie opowiedzieć. Przy tym trochę się popłakałam. Ian zostawił mnie w pokoju i poszedł zobaczyć co robi Nick z Molly.
-I co robicie?-spytał Ian.
-Próbujemy badać pewne komórki.-odpowiedziawszy to Kate powiedziała że lądujemy.
Wylądowaliśmy gdzieś na środku Sahary. Na szczęście wieczór się zbliżał i było trochę chłodniej. Postanowiliśmy że będziemy nocowali w samolocie i jutro rano zaczniemy poszukiwania tej jaskini- Moriata.
Hydra także postanowiła że zostanie na noc, lecz ona nie miała takiego samolotu co my więc postanowiła rozłożyć namioty na pustyni! To szalone! Następnego dnia z rana przyszedł z terenu Ian i powiedział że już wyruszają w drogę i zdołał podsłuchać gdzie tak naprawdę jest ta jaskinia. Dokładnie opisał nam miejsce w którym się znajdowała. Wzięliśmy plecaki i cały sprzęt i postanowiliśmy wyruszyć w drogę. Jimowi nie chciało się iść więc został w bazie.
-To dajcie znać kiedy będzie po wszystkim to przyjadę po was bryką.-oznajmił Jim.
-Okey. No to chodźmy.-mówiąc to wyruszyliśmy w drogę.
Długo nie musieliśmy szukać tej odpowiedniej drogi do jaskini , bo przed nami szła Hydra z drużyną. My sprytni szliśmy całą ekipą za nimi. Nagle...co ja widzę? Zobaczyłam idącego w kajdankach Kevina. Aż się zdziwiłam że żyję. Chodź nic dziwnego on zawsze spadnie na cztery łapy jak kot.
-Kevin, wypuścimy cię, ale musisz nam udowodnić że będziesz dla nas pracował. Zgoda?-oznajmiła Hydra.
-Zgoda.-przytaknął.
-I zostaw już Megan, usuń ją ze swojego życia.-powiedziała Margaret.
Kevin dziwnie patrząc się na Hydrę odezwał się po krótkim milczeniu
-Ale...
-Nie ma żadnego ''ale''. Masz skończyć z Megan najlepiej ją zabij. Wtedy uwierzę ci na sto procent że tylko ja jestem ważna.
-Hydro, ja nie potrafię Megi zabić.
-A jeśli ona cie zabije? Nie będzie miała dla ciebie litości tak jak ty dla niej.
-Masz rację, ale zabić jej nie zabiję. Wolę by ona mnie zabiła.
-Wolisz być zabity przez dziewczynę która cię nie szanuje, która cię nie kocha? Myślałam że jesteś rozsądniejszy Kevin.
-Może mnie nienawidzić, może mnie zabić, może mi wszystko zrobić, ale ja ją kocham i jej nie zabiję.
-Jeszcze zmienisz zdanie.
Słysząc ich rozmowę...nie potrafię tego opisać co czułam i co myślałam więc pominę ten szczegół.
-Meg nie martw się, nie słuchaj tego co mówią. -mówiła Kate.
-Możemy o tym nie rozmawiać? Z góry dziękuję. A tak na marginesie to daleko jeszcze?-rzekłam.
-No dobrze już nie będziemy wspominać o tym. Nie wiem pewnie niedaleko skoro Hydra zwolniła tempo.-zauważyła Kate.
I Kate miała rację stanęli. Rozglądając się zauważyli parę metrów dalej jakąś jakby dżungle udali się tam, a my za nimi. Byłam bardzo zdziwiona że na Saharze była jakaś dżungla i to prawie na samym środku tej pustyni gdzie tylko piach gorący jak żar, a wiatr delikatny jak uderzenie kogoś piórkiem ptasim. Zdawało się że to było blisko, ale jednak szliśmy koło półtorej godziny.
-W końcu jesteśmy!-wchodząc do jaskini oznajmiła Hydra.
Myśmy zamiast pójść za Hydrą postanowiliśmy odpocząć. Tymczasem Hydra znalazła przejście. Kazała ludziom spuścić linę na dół i po kolei schodzić. Kevin zszedł pierwszy za nim Hydra, potem Garet i kilku innych ludzi, sześcioro natomiast został przy wyjściu na górze. Margaret spodziewała się że przybędziemy za nią więc dlatego uzbroiła się w amunicję i różnego rodzaju broń.
-No dobra to chodźmy bo potem ich nie znajdziemy.-oznajmiłam.
-Meg! Zaczekaj.-zatrzymała mnie Kate.
-O co chodzi?-spytałam.
-Jesteś gotowa by znów się spotkać z Kevinem i Hydrą?-zapytała Kate niepewnie.
-I tak się z nimi już spotkałam wcześniej, i wolałabym tego uniknąć, ale musimy ją powstrzymać. Zawsze jest czas na zapomnienie, ale może już nie być czasu by ją powstrzymać.-mówiąc to weszłam za resztą drużyny do środka. Przy wejściu mieliśmy małą niespodziankę. Zostaliśmy zaatakowani prze ludzi Hydry, lecz spodziewając się tego szybko zdołaliśmy ich załatwić. Chcieliśmy wejść niepostrzeżenie lecz Hydra słyszała walkę i powiedziała że muszą się pośpieszyć bo nikt i nic nie może jej pokrzyżować planów. Mimo że to moja matka, to nie widziałam żadnego podobieństwa między mną a nią.
-Chyba tędy zeszli. Jest lina.-zauważył Ben.
-No to kto schodzi a kto zostaje? -spytała Kate.
-Wchodzę ja i może John i Ian a wy zostańcie tu na miejscu.-odpowiedziałam.
-Nie! Meg ty nie wchodzisz! To niebezpieczne! Nie mogę cię znowu stracić.-zabraniał John.
-Jeśli nie ja to kto?-spytałam.
-No dobra to wchodzisz, ale razem z tobą wchodzę ja, Kate i Ian. Ian będzie cię chronił a ja z Kate będziemy was osłaniać i oczyszczać drogę, a Ben , Nick i Molly będą badać teren i go zabezpieczać. Może coś znajdą jeszcze.-zgodziwszy się zaczęliśmy schodzić po kolei zjeżdżając po linie w dół. Molly i Nick czekając na górze zainteresowali się tą jaskinią pobrali jakieś próbki i w ogóle, a Ben siedząc nad tą dziurą zajadał kanapkę. Tymczasem nas zaatakowali znów żołnierze. Było ich dużo. Kate i John zatrzymali ich a ja i Ian pobiegliśmy za Hydrą. Zdążyliśmy w samą porę! Hydra już kładła tą pieczęć na jakiejś podnośni z kamienia. W tym ''stoliku'' okrągłym było miejsce na położenie tej pieczęci.
-Stój Hydro!-zakrzyczawszy obróciła się w moją i Iana stronę. Kevin tymczasem przystąpił do walki z Ianem. Garet wyciągnął broń i zaczął we mnie celować, lecz Hydra go zatrzymała.
-Zaczekaj Garet!
-Co Hydro przestraszyłaś się swojej córki? Wcale nie jesteśmy podobne do siebie.
-Tak sądzisz Meg? Jestem twoją matką i sądzisz tak że nas nic nie łączy, ale się mylisz odkryjesz to w swoim czasie. Na razie nie wiesz czego chcesz.
-To ty się mylisz droga matko! Nic nas nie łączy!
-A miłość do Kevina?
-Że co? Ja go nienawidzę, chcę by zginął w piekle.
-Miałaś tyle szans by go zabić a jednak tego nie uczyniłaś.
-Bo byłam głupia, teraz się nie zawaham go zabić. Lecz najpierw zrobię z tobą porządek.
-Nie zdołasz. Jesteś sama nikt cię nie obroni. A ja zawsze dostaję to czego chcę.
Zaczęłyśmy krążyć w okół tego stolika z kamienia i zmierzając się wzrokiem wymieniałyśmy się zdaniami. Tymczasem Kate i John zgubili nas, szukając trafili do jakiś zaułków. Ian tymczasem toczył walkę z Kevinem na korytarzu.
-To ty jesteś ten Kevin.
-A ty ten wojownik-Ian.
-Brawo jeden, jeden! Myślałem że jesteś jakiś ładniejszy.
-Ty jesteś ich stróżem? Już nie wiedzieli jak sobie z nami radzić to wynajęli ciebie?
-Nie dziwie się Megan. Wykorzystałeś ją. Jesteś ostatnim draniem! Taką dziewczynę to powinieneś na rękach nosić.
-Myślisz że ja bym tak się użalał nad sobą i bym ją chronił gdyby mi na niej nie zależało? Zrozumiałem że tak naprawdę mi na niej zależy i że ją kocham, ale za późno ona mnie już nigdy nie wybaczy.
-Nie chciałbyś wrócić do agentów? Jesteś dobry chłopak, ale zboczyłeś ze swojej drogi.
-Chciałbym, ale nikt mnie już tam nie chcę. Zresztą jesteś ty już u nich. Nie chcę by mnie śledzili, kontrolowali i patrzyli jak na jakiegoś trędowatego.
-Nawet dla Megan nie chciałbyś się zmienić?
-Myślisz że mam szansę u niej?! Tacy jak ja nie dostaną już nigdy szansy, ani zaufania ze strony drugiej osoby. Takich jak ja karze się!
-I dlatego nie chcesz pracować z nami. Wiesz co ci powiem Kevin? Jesteś tchórzem.
Po rozmowie przeszli do ostrzejszych środków wyciągnęli noże i zaczęli nimi władać między sobą. Tymczasem Hydra powiedziała że nikt ją nie powstrzyma i że to ona będzie rządziła światem. Nie zastanawiając się położyła na tej podnośni pieczęć. Nie wiem dlaczego ale miałam szanse ją powstrzymać a mimo to nic nie zrobiłam. Chwili gdy Hydra położyła pieczęć na tym kamieniu zaczęło się dziać coś dziwnego. Nagle światło błysnęło od kamienia do góry.
W pewnej chwili zaczęło się chyba trzęsienie ziemi kamienie zaczęły się walić.
Hydra stanęła koło tej pieczęci i zaczęła się śmiać. Lecz Garetowi wcale nie było do śmiechu powiedział by uciekali oboje by zostawili to wszystko. Hydra nie chciała słuchać, lecz gdy zauważyła co się dzieje zaczęli uciekać. Ja tymczasem chciałam zabrać tą pieczęć. Bojąc się podniosłam rękę i powoli zbliżałam ją do pieczęci. W końcu się przełamałam i zabrałam pieczęć. Chwili zabrania jej wszystko się uciszyło. Ziemia już się nie trzęsła i przestały się kamienie walić. Garet uciekł z Hydrą innym przejściem. Ben , Molly i Nick uciekli na zewnątrz panikując że zostaliśmy w środku. Ucieszyłam się że już nic się nie działo. John i Kate zaczęli panikować gdzie jestem i zaczęli mnie szukać. Ian uderzył mocniej Kevina który spadł i zemdlał. Ian wszedł do tego pomieszczenia i zobaczył co się dzieje.
-Uniknęliśmy prawdziwej katastrofy! Hura! -wiwatowałam.
-No dobra Meg to pakuj tą pieczęć i idziemy.-mówiąc to przytuliłam się do Iana.
Nagle w wejściu pojawił się Kevin trzymający broń. Po chwili Kevin wystrzelił. Ja zlękłam się i odsunęłam się od Iana. Popatrzyłam na siebie czy nie jestem gdzieś trafiona, ale nie byłam. Po chwili zobaczyłam jak Ian upada na kolana mówiąc:
-Zawsze bądź sprawiedliwa! Przebaczaj Megi! Jesteś dobrą dziewczyną! Cieszę się w końcu spotkam się ze swoją rodziną tam w niebie...
Podbiegając klęknęłam nad Ianem i zaczęłam płacząc pocieszać go:
-Ian nie mów, tak. To jeszcze nie czas. Uratuję cię , zawołam pomoc zaraz!
-Megi dziękuję...ale pozwól mi umrzeć, chcę już zobaczyć swoją żonę i dzieci...uciekaj stąd!
Kevin podszedł do mnie i chwytając mnie za ręce chciał mnie zabrać.
-Coś ty zrobił? Zabiłeś go! Jednak się nie zmieniłeś! Myślałam że jesteś inny! Nienawidzę cię Kevin! Jeszcze przed nim było całe życie! Pomóż mi go zanieść na górę! On będzie żył!
-Megi, on już nie żyje. Zostawmy go i uciekajmy!
-Nie! Nie zostawię go! Musimy mu zrobić pogrzeb! Nie! Wynoś się stąd! Dość się przez ciebie wycierpiałam!
Nagle zauważyłam że coś się niedobrego dzieje! Szybko wstałam i zaczęłam się rozglądać. Chciałam zrobić krok ale nie mogłam się ruszyć.
Nie czułam nóg. Zaczęłam się patrzeć na Kevina , on cały blady cofnął się do wyjścia. Spływające mi łzy po policzkach kapały jedna za drugą na ziemię. Popatrzyłam się w pewnej chwili na Iana i zobaczyłam że on zaczyna kamienieć. Zamieniał się w kamień! Po paru minut był już tylko kamieniem. Potem spojrzałam na siebie i już do klatki piersiowej stawałam się kamieniem tak jak Ian. To wszystko działo się przez tą piekielną pieczęć. Kevin zgłupiał, nie wiedział co ma robić. Przerażony patrzył się raz na mnie jak kamienieje a raz na Iana.
-Kevin proszę cię pomóż mi!-błagałam.
Kevin widząc co się dzieje z przerażeniem podbiegł do mnie, ale potem się cofnął i uciekł. Ja kamieniałam powoli. Wiedziałam że to koniec. John i Kate zostali uwięzieni w jakimś innym pomieszczeniu poprzez zawalenie się przejścia. Gdy wszystko się uspokoiło Ben, Nick i Molly zeszli na dół i słysząc jakieś głosy-Kate i Johna, zaczęli odkopywać ich z gruzów. Trochę im to zajęło. Moje życie stanęło...Kevin okazał się tchórzem który uciekł razem z Hydrą i Garetem.
-Kevin ty żyjesz!-krzycząc Hydra wskoczyła Kevinowi w ramiona.
-Boże co ja zrobiłem?-obwiniał się.
-Co się stało?-spytała Hydra.
-Megan skamieniała! On już nie żyje! O Boże! Dlaczego mi ją zabrałeś?!-krzycząc upadł na kolana płacząc.
Hydra z resztą zabrali go do namiotów a potem wrócili do domu. Ben, Nick i Molly godzinę odkopywali Johna z Kate. Tymczasem ja zaczęłam coś czuć. W pewnej chwili kamień zaczął się kruszyć...odkryło mi się jedno oko i zobaczyłam ostatni raz Iana-który po chwili skruszył się całkiem i został po nim tylko proch. Sądziłam że mnie też to spotka, lecz tak się nie stało. Zaczęłam się kruszyć można to było porównać do tego jak pisklę wykluwa się z jaja tak ja ''wykluwałam'' się z kamienia. Mogłam już ruszyć głową i trochę rękoma. Nagle poczułam coś dziwnego jakby prąd przeze mnie przeszedł i właśnie w tym ułamku sekundy kamienie się wykruszyły całkiem. Odepchnęłam je! Rozkładając ręce ścisnęłam pięści i kamienie odleciały!
Ten widok był niezapomniany. Tego dni moje życie wywróciła się do góry nogami, znowu! Potem upadłam na podłogę i ciężko oddychając, łapiąc powietrze próbowałam zrozumieć co się wydarzyło. Czemu ja żyję, a czemu Ian się skruszył czemu nie wrócił do poprzedniej postaci? Gdy już się otrząsnęłam się po tym wszystkim, wstałam i wyszłam szukając wyjścia. Po drodze spotkałam moją grupę.
-Gdzie Ian?-spytała Molly.
-Nie żyję! Kevin go zastrzelił...a...potem coś się zawaliło i przepadł. Szukałam go, lecz nie znalazłam. Odzyskałam tą pieczęć.-mówiąc to Molly zapakowała ją do specjalnego pudełka na takie rzeczy jak ta. Potem odnajdując wyjście wróciliśmy do samolotu-bazy. Czekający na nas Jim pytał się co się stało. Wszystko mu opowiedzieliśmy. Wszyscy płakali za Ianem. Nie powiedziałam im prawdy bo bałam się że mnie nie zrozumieją. Kate w milczeniu wraz z Benem siedli za stery i wystartowali. Nikt z nas nie mógł znaleźć sobie miejsca, po śmierci tak dzielnego , szlachetnego wojownika. Przecież dopiero co znałam go dwa dni a już musiał odejść na drugi świat. Jedynym pocieszeniem jest to, że znów spotka się ze swoją rodziną. Nie wiedziałam czy to prawda, ale w to wierzyłam. Że trafił do nieba i razem z rodziną są szczęśliwi. Po powrocie zgłosiliśmy wszystko dyrektorce Marii Hand, ona by uczcić pamięć tak dobrego wojownika zorganizowała pożegnanie jego. Niestety nie mogliśmy zrobić mu pogrzebu, ale wierzyliśmy że mimo wszystko będzie aniołem. Po całej tej imprezie pożegnalnej wróciliśmy do bazy. Poczułam się źle, bardzo źle. Molly powiedziała że mogłam się zatruć czymś więc dała mnie do izolatki i siedząc w niej podawała mi kroplówki i leki.
Nie robiła badań, pewnie uznała że nie ma potrzeby. Miałam zostać z dwa tygodnie w tej izolatce. Każdy w milczeniu radził sobie ze śmiercią Iana. Każdy inaczej reagował. Ja siedziałam na łóżku i płakałam, John zamknął się w gabinecie, Kate ćwiczyła, Ben jadł, Jim pił piwo, Molly płakała badając jakieś próbki z jaskini a Nick słuchał muzyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz