kursor

Rainbow Pinwheel - Link Select

Translate-Tłumacz

wtorek, 12 maja 2015

,,W cieniu prawdy''

                               Część 63
-Ej! Tam nie wolno! Kim pan tak właściwie jest?-biegnąc w stronę sali na której leżałam spytała pielęgniarka.
-Jestem mężem.-odpowiedział Kevin.
-Jest pan mężem tej dziewczyny-Megan?-pytała pielęgniarka.
-Tak. Przyjechałem jak się tylko dowiedziałem.-tłumaczył się Kevin.
-Aha, to dobrze. Może pan zostać. Jeżeli pan czeka na jej ojca i przyjaciół to oni już poszli.-powiedziała uśmiechając się pielęgniarka.
-Wiem, widziałem ich. I powiedziałem mojemu teściu że wróciłem.-oznajmił kłamiąc Kevin.
-Proszę zaczekać!-krzyknęła.
-Tak?-rzekł Kevin.
-Yyyy...śliczne kwiaty.-mówiąc to pielęgniarka odeszła. 
Kevin tymczasem wszedł do sali, siadając koło mnie włożył kwiaty do wazonu. Trzymając mnie za rękę mówił:
 
-Megi, coś ty zrobiła! Zawsze byłaś taka silna...nie wiem co się stało. Nie zostawię cię. Będę tu przychodził co każdy dzień z nowymi kwiatami dla ciebie. Wszystko się ułoży, wszystko będzie dobrze. Gwarantuje ci to. Pewnie mnie nie słyszysz, ale chce ci powiedzieć że żałuje tego wszystkiego, że zdradziłem ciebie i naszą agencję. Żałuje, ale nie miałem wtedy wyboru. Teraz też nie mam. Nie chciałem by to tak się potoczyło. Żałuje. 
Potem łzy zaczęły mu spływać po policzkach, delikatnie unosząc rękę wytarł je. W szpitalu spędził kilka godzin potem poszedł na recepcję i poprosił pielęgniarkę by zmieniała wodę co dziennie, i że będzie więcej kwiatów. Gdy już skończył przekazywać te wszystkie wiadomości , wyszedł ucałowawszy mnie w policzek. Wrócił do hydry, która widziała że gdzieś był więc spytała.
-Gdzie byłeś?
-Nigdzie.
-Nie kłam! Więc skoro nigdzie nie byłeś to nie musiałeś zabierać pieniędzy.
-Wziąłem je, i tobie nic do tego. Pieniądze są moje i mogę robić z nimi co chcę.
-Dobrze, jasne...nie chcesz to nie mów.
-No właśnie!
-Co się tak denerwujesz? Spokojnieee...
-Możesz zamilknąć hydro?! Z góry dziękuję.
-Płakałeś?
-Nawet gdyby to co? Zabronisz?
-Nie.
-Dobra idę spać bo już późno. Dobranoc.
Kevin mówiąc to poszedł spać.
 
 Już nazajutrz z samego rana John przyszedł do szpitala i zauważył róże. Nic nie podejrzewając nie pytał o nic. Siedział przy mnie i cierpliwie czekał aż się wybudzę. Czas mijał a ja ciągle nic. Kevin przychodził codziennie i przynosił mi róże albo jakieś inne kwiaty. Jedne już uschły, były następne i tak dalej. W końcu było ich tak dużo że już nie było miejsca gdzie układać w sali. John z niepokojem przymykał na to oko aż w końcu przyszedł do szpitala wraz z Nickiem i Molly i zobaczył mężczyznę w kapturze idącego prawdopodobnie z mojej sali. John spojrzał na niego, lecz nie zauważył twarzy. Siedząc tak nade mną przyszła pielęgniarka na skontrolowanie mnie.
-No pańska córka ma wielkie szczęście.-powiedziała.
John dziwnie popatrzył się na nią i spytał
-Ale o czym pani mówi?
-O zięciu czyli mężu pani córki.
-Nierozumiem.
-No bo pańskiej córki mąż przychodzi tu co każdy dzień od miesiąca i co każdy dzień przynosi jej te o to kwiaty. Jest taki romantyczny, kochany i przystojny. Pańska córka ma wielkie szczęście że spotkała takiego mężczyznę na swej drodzę.
-Że co? Mąż? Zięć? Kwiaty???
-Czegoś pan nie rozumie?
Pielęgniarka dziwnie popatrzyła się na Johna, tak jakby pomyślała że zwariował. Molly odezwała się by załagodzić sytuacje.
-John, pani mówi o Megan mężu, ten czarny taki przystojny. Wysoki, brązowe oczy, dobrze zbudowany...
-Aha, no...taaak chyba tak. Nie tylko zamyśliłem się i nie zrozumiałem o co chodzi. Przepraszam.
Pielęgniarka uśmiechając się wyszła. Zaraz za nią poszedł zamknąć drzwi Nick. I dopiero wtedy zaczęli rozmawiać
-John to może oznaczać jedno: Kevin.
-Masz rację Molly, to jest Kevin, i ten co chwile temu przeszedł koło nas w kapturze to także on.
-Ale piękne kwiaty...
-Molly! Nie myśl o kwiatach trzeba coś zrobić. On tu przychodzi, i pewnie hydra już dawno wie że Megi tu leży. Będzie chciała ją wykorzystać do swych celów. Ale czemu tak zwleka? Skoro on tu chodzi już miesiąc to ona nic by nie zrobiła??
-Może hydra o tym nie wie.
-Chyba masz rację Molly. Margaret rzeczywiście może o tym nie wiedzieć.
-To co robimy? Pozwolimy by tak dalej chodził?
-Nie, kategorycznie zabraniam. Trzeba powiadomić wszystkich w szpitalu by nie puszczali nikogo prócz nas. Nick idź wszystkich uprzedź potem ja z nimi jeszcze porozmawiam.
Nick wyszedł na zewnątrz zamykając drzwi za sobą. Molly siedziała nade mną i płakała. John widząc to przytulił ją i wytarł jej spływające łzy. Molly mocno ściskając Johna mówiła
-To już miesiąc jak Megi tu leży. To straszne! Miesiąc który zleciał jak dzień dzisiejszy. Czas tak szybko płynie, nie możemy go zatrzymać, albo cofnąć.
-Molly, to jest strasznie. Jednego dnia rozmawiasz z nią a drugiego znajdujesz nieprzytomną na łóżku. Dla Megi teraz czas stanął. Ruszy razem z nią gdy się obudzi. Zamiast ją wspierać to jeszcze krzyczałem na nią. Nie powinno się to tak skończyć. Jeszcze Kevin...nie daruję draniowi tego! Jeśli go złapię to przysięgam że zabije go na miejscu własnoręcznie urwę mu głowę.
-John spokojnie, bo jeszcze tobie się coś stanie....Co jak co, ale Kevin bardzo kocha Megi i to widać. Widocznie chce ją odzyskać.
-O nieee...nie mów tak! On jej nigdy nie odzyska! Nie pozwolę na to! Oooo nieee, nigdy, przenigdy! Do końca życia będzie sam, zrujnuje mu całe życie! Tak jak on zniszczył nas wszystkich, a przede wszystkim Meg.
Wieczorem gdy Molly, Nick i John opuszczali szpital to jeszcze raz przypomnieli ochroniarzom i wszystkim pracownikom szpitala by nie wpuszczano do mojej sali nikogo prócz nich.
DWA DNI PÓŹNIEJ...
-Przepraszam bardzo, a gdzie pan idzie?-spytała pielęgniarka zatrzymując Kevina.
-O co chodzi? Jestem mężem Megan i właśnie przyniosłem jej kwiaty i chcę jej wsadzić do wazonu. Coś nie tak?-mówił Kevin.
Pielęgniarka zawołała ochroniarzy którzy chwycili Kevina za ręce i próbowali go wyprowadzić, lecz zanim to zrobili zaczął pytać
-Dlaczego mnie wyprowadzacie? Co się dzieje? Przecież jestem jej mężem!
-Przepraszamy bardzo pana, ale ojciec a ponoć pana teść zabronił panu spotykać się i przebywać u pacjentki.
-Że co? Ten starzec już oszalał na głowę! On nikogo nie poznaje! Przecież naprawdę jestem jej mężem! Ej no puśćcie mnie!
-Przepraszamy pana.
-Nie macie prawa! No co jest?!
-To pan nie ma prawa!  A teraz proszę wybaczyć.
Kevin zaczął się bić i odepchnąwszy ochroniarzy uciekł rzucając kwiaty. Chwilę później pielęgniarka zadzwoniła do Johna o wszystkim go powiadamiając. John i reszta gdy się o tym dowiedzieli od razu przyjechali do szpitala i wpadli do sali na której leżałam.
 
-John a co powiemy gdy się obudzi Megi i zobaczy te wszystkie kwiaty?-spytał Nick.
-Powiemy że to my jej nosiliśmy. -odpowiedział trzymając mnie za rękę John.
-No dobrze.-mówiąc to Molly z Nickiem poszła do bufetu szpitalnego na kawę i ciastko. Nagle, w pewnej chwili ucisnęłam dłoń Johna.
-Megi? Co jest?-pytając John wstał z krzesła.
Ja nagle ....otworzyłam oczy! Potem przylecieli lekarze i zbadali mnie. Po dwóch godzinach poczułam się już lepiej. Molly, John i Nick znów weszli do mnie.
-Witaj Megi i jak się czujesz?-spytała przytulając mnie Molly.
-Dobrze, ale tak dziwnie. Ile spałam? I skąd te kwiaty?-pytałam.
-Megi, byłaś w śpiączce przez miesiąc. Te kwiaty...to od nas. Nosiliśmy ci co każdy dzień.-odezwał się Nick. -Tylko obiecaj że już nie będziesz się truć.

-Może...
-Mam nadzieję. A podobają ci się kwiaty?
-Tak dziękuję, są piękne. I żartowałam, nie będę się truć. Żałuję tego co zrobiłam, i obiecuję poprawę. Śniła mi się taka bzdura, że Kevin tu był i trzymał mnie za rękę każdego dnia.-oznajmiłam.
-Naprawdę? O to dziwny sen. To niemożliwe że Kevin chodził by tu, przecież on jest teraz z hydrą...-głupio się uśmiechając Molly mówiła.
-Mollyyyy zamknij się....proszę.-wyszeptał Nick.
-Wiem że to niemożliwe. Możecie już iść do domu, chcę zostać sama. Muszę się wymyć, uczesać i w ogóle. I pochodzić trochę. -powiedziawszy to John z Molly i Nickiem pożegnali się ze mną. Potem przyszedł lekarz którego spytałam kiedy będę mogła wracać do domu, on odpowiedział że będę mogła wyjść już następnego dnia, lub za dwa, trzy dni. Bo mam bardzo dobre wyniki, jak na kogoś który nie dawno się wybudził z miesięcznej śpiączki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz