Część 75
Więzienie się oświetliło i nagle weszłam...Kevin zasłaniając się ręką stał nieruchomo. Wzięłam krzesło i siadłam na przeciwko elektronicznych krat, nie patrząc mu w oczy wyciągnęłam kartki i długopis, a potem zaczęłam zadawać pytania i notować podane odpowiedzi.
-Nawet na mnie nie spojrzysz.-rzekł Kevin.
-Dlaczego pracowałeś dla Hydry? Zmusiła cię do tego?-zadawałam pytania udając że nie słyszałam tamtego zdania.
-Megi! Już dość mnie ukarałaś. Proszę cię, możesz mi zadawać kolejne pytania, ale spojrzyj na mnie. Proszę...-błagał Kevin.
-To ja ciebie proszę; odpowiedz na pytanie.-powiedziałam wpatrując się w kartki.
-Nie wiem, dlaczego pracowałem z nią...może dlatego że byłem młody, i nie wiedziałem co mam robić. Nie miałem udanego dzieciństwa, nie miałem kochanych rodziców...ona wyciągnęła mi pomocną dłoń.-odpowiedział.
-Pomocną dłoń? A co z Johnem? On ci nie pomógł? Musiałeś nas zdradzić?!-pytałam z pretensjami.
-To z Hydrą rozpoczęło się znacznie wcześniej niż sądzisz. Do agentów wstąpiłem po roku współpracy z Hydrą.-tłumaczył.
-Aha. Byłeś świadomy że krzywdzisz innych?-zadałam kolejne i kolejne pytanie.
Kevin odpowiadał automatycznie.
-Z początku to była gra, ale później zrozumiałem co się dzieje i było za późno by się wycofać. Następnie kazała mi do was wstąpić, wszystko było planowane z Hydrą. Nie traktowałem agentów na poważnie do czasu gdy...
-''Do czasu gdy'' ,co?
-Do czasu gdy spotkałem cię wtedy na ulicy, uciekałaś bo ukradłaś jabłko. Ha,ha...nie sądziłem że do nas wstąpisz. Potem zacząłem cię trenować, poznałem cię bliżej i...zakochałem się...wtedy zrozumiałem że moje życie nabrało sensu, bo w końcu kogoś poznałem. Najpierw była to gra, ale jak się zakochałem chciałem to wszystko rzucić, chciałem się wycofać, ale Garet powiedział że jak przerwę misję to że cię zabiją...nie mogłem na to pozwolić!
-Nie kłam! Mam dość kłamstw! Kevin, przestań wymyślać bajki, że mnie kochałeś, że zrozumiałeś...!
-Nie kłamię, Megi. Obiecałem ci że nie skłamię ci już nigdy! Proszę cię , uwierz mi.
-Nie mogłeś nam powiedzieć w tajemnicy? Przyznać się do wszystkiego z początku?! Pomoglibyśmy ci.
-Znienawidziłabyś mnie!
-A teraz się coś zmieniło?
-Megi... w końcu się popatrzyłaś na mnie!
Spojrzałam na Kevina i widziałam w nim...coś takiego, jakąś niewinność. Brak sensu w życiu, koniec godności...wygląd też mu się z mienił, po tych dwóch miesiącach wyglądał strasznie na jakieś z dziesięć lat więcej. Był niezadbany, brudny. Miał gęstą krótką, czarną brodę. Stary, brudny strój więzienny jak piżama.
John i Jim podsłuchiwali naszą rozmowę. John już miał dość Kevina. Powiedział że jakby nie te informację to by go rozstrzelał.
-To on i Meg to coś poważnego było?-zapytał Jim.
-Oni to się naprawdę kochali. Taka miłość jak z bajki...ach jak ja bym tak chciała! Ciągle się kłócili ale kochali...-odpowiedziała Molly wzdychając.
-Ej no Molly! A ja to co? Też cię bardzo kocham!-oburzył się Nick.
-Ale nie potrafisz być romantyczny. Od ciebie to dostanę jakiś mikroskop, albo coś naukowego.-powiedziała z frustrowana Molly.
-Myślałem że to lubisz! Mogłaś mi powiedzieć, to bym ci kupił co innego.-mówiąc to Nick i Molly kłócąc się wyszli na korytarz.
-Nie wytrzymam już! Idź po Megan Jim bo zaraz go tam rozszarpię! Nie mogę na to patrzeć jak on ją owija w okół swego palca!-rozkazał John.
-Tak jest!-wykrzyczawszy pobiegł do suteryn.
A ja dalej się kłóciłam z Kevinem. W końcu się uspokoiłam i podałam kilka zasad.
-Dobra Kevin, mam dość. Jest jedna zasada. Jeśli będzie się nam dobrze współpracowało to będę przychodziła częściej. A jeżeli ci zaufam i będę miała pewność że nie będziesz coś ukrywał to wejdę do tej twojej ''klatki''. Lecz gdy popełnisz chodź najmniejszy błąd, jeżeli skłamiesz chodź raz...to możesz być pewny że wyjdę i zakończymy przesłuchanie. I coraz rzadziej będę przychodziła.
-Zrozumiałem Megi. Obiecuję, że nic ci nie zrobię.
Nagle wpadł Jim i kazał mi już kończyć. Idąc po schodach zgasiłam światło i wychodząc poszliśmy do małej jadalni. Siedliśmy przy stole i zaczęliśmy rozmawiać.
-Przepraszam cię Megi że wspomnę, ale to z Kevinem to naprawdę go kochałaś tak mocno? Oczywiście nie musisz odpowiadać jak nie chcesz.
-No tak, aż za bardzo. A ty jesteś strasznym podrywaczem.
-Ha, ha...a ja słyszałem że ty jesteś taką jedzą na miotle.
-Ha,ha...możliwe! A słyszałeś że jutro jest dzień przytulania się?
-Czyli że mogę cię przytulić Megi?
-Czemu nie?!
Nagle dzwonek zadzwonił i musieliśmy się zbierać na jakąś misję, albo na jakieś zebranie. Idąc na korytarz spotkaliśmy resztę ekipy. Jim zameldował się , że jest gotowy do akcji.
Potem John powiedział że Hydra chyba się odezwała. Mieliśmy misję, która dotyczyła jakieś maszyny, ale nie wiedzieliśmy co to jest ani gdzie się znajduję. Omówiliśmy nie które sprawy, a potem wróciliśmy do swoich zajęć. Kate i ja postanowiłyśmy powalczyć trochę. Jim przy piwku oglądał jakąś telewizję, widząc to Nick poszedł do kuchni po popcorn oczywiście dla siebie, on kochał popcorn. Razem z Molly i z Benem dołączyli się do oglądania, a John w swoim gabinecie przeglądał zdobyte informację od Kevina.
Bijąc się za mocno uderzyłam Kate. To było dziwne bo nigdy tak mocno nikogo nie uderzyłam.
-Przepraszam cię Kate.
-Nic się nie stało Megi. Stajesz się coraz silniejsza. Brawo!
-Nie chciałam cię zranić.
-Nic się nie stało, wszystko okey. Jestem silna, ale starzeje się już.
-Nie prawda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz