Część 76
Przesłuchanie już trwało z samego rana od piątej rano. Pewnie dziwicie się czemu tak wcześnie? Dlatego że musimy niektóre rzeczy już teraz wiedzieć, i dlatego że potem wyruszamy w misję.
-Jak na piątą rano wyglądasz prześlicznie Megan.-oznajmił Kevin.
-Mam dziś wyjątkowo dobry humor, więc nie będę niegrzeczna i powiem ''dziękuję''. Więc dziękuję.-odpowiedziałam.
-Już dawno nie widziałem cię w uśmiechu.-rzekł.
-Pamiętaj o naszej zasadzie.-przypomniałam.
-''Naszej''? Nie twojej? -pytał.-Jak mógłbym zapomnieć?!
-Nie łap mnie za słówka. Koniec pogaduszek, zostawmy to na później. Teraz powiedz jaką broń ma Hydra, która ponoć może zniszczyć cały świat?-zadałam kolejne pytanie.
-Hydra przecenia tą maszynę, czy tam broń. Nie jestem pewny czy jest taka groźna, ale trzeba uważać.-odpowiedział z przejęciem.-To jest ogromna taka jakby kula, albo jakiś okrąg z jakimś laserem. Dużo o tym nie wiem, to nie moja dziedzina.
-A wiesz jak działa przynajmniej?-spytałam.
-Nie za bardzo.-odpowiedział próbując sobie coś przypomnieć.
-No to do zobaczenia...jutro.-powiedziawszy to zbierałam się już, gdyż Kevin mnie zatrzymał.
-Zaczekaj! Hydra wspominała coś że ona ma tworzyć armię żołnierzy z mocami, taka super-armia. Coś mówiła że koło stu tysięcy może stworzyć, albo więcej. To chyba rzeczywiście oznacza zagładę świata! O Boże! Jeżeli ona już ich tworzy to nawet wy ich nie pokonacie!
-Że co? A wiesz gdzie trzyma tą broń?
-Z moich obliczeń wynika że dziś ma ją przewieźć do Europy. Tą maszynę, ale nie jestem pewien.
-Dziękuję, ci. Mogę coś dla ciebie zrobić?
-To czego chcę nie da się osiągnąć, ale jeżeli mogłabyś mi załatwić wodę-chciałbym się umyć, i ogolić. I coś do jedzenia i picia, jeżeli możesz oczywiście. Nie chcę byś Meg miała przeze mnie problemy.
-No dobra, ale golarka odpada. Każdy wie, ty i ja i inni że ze wszystkiego potrafisz zrobić broń.
-Ha, ha...dobrze. Dziękuję.
-A jeśli mogę spytać to czemu takie zmiany? Wcześniej ci to nie robiło takiej różnicy.
-Dla ciebie. Wstydzę się wiedząc że patrzysz na mnie jak na jakiegoś menela.
Gasząc światło wyszłam. Zaniosłam wiadomości Johnowi. On zawiadomił agencję jeśli ktoś woli może być centralę. Maria Hand była dumna z naszych dotychczasowych osiągnięć, zgodziła się byśmy to my pokrzyżowali Hydrze plany. John zakańczając rozmowę z Marią Hand poszedł przygotować się do akcji, ja i reszta poszliśmy się przebrać. Gotowi weszliśmy do samolotu-bazy i otwierając garaż wystartowaliśmy.
-To gdzie najpierw lecimy?-spytał John, Kate.
-No do Hydry.-odpowiedziała mało konkretnie.
-No że też o tym nie pomyślałem.-z ironią oznajmił John.
-No właśnie, a tak konkretnie to do magazynów w lesie trzydzieści kilometrów z stąd. Czyli będziemy tam za niespełna piętnaście minut.-dopowiedziała Kate.
John siadł koło niej i jakby nigdy nic chciał pomóc jej sterować.
-Nie dotykaj tego! Zepsujesz! -krzyknęła Kate uderzając Johna po rękach.
-Au...to bolało...już nie dotykam nic. Przepraszam.-z uniesionym głosem rzekł John.
-I miało boleć. Nie wiem po co tu siedzisz. Możesz iść z stad. Ja cię nie zatrzymuje.-powiedziała.
-No wiem, ale chciałem pogadać...-zaczynał.
-O czym?-spytała Kate.
-O nas.-odpowiedział John.
-Nie ma żadnych ''nas''. Przepraszam, ale lepiej będzie jak wyjdziesz z stąd.-oznajmiła Kate.
-Masz rację, wyjdę z stąd.-mówiąc to wstał i zbliżał się ku wyjściu.-Kate, chcę byś wiedziała że cieszę się, że do nas wróciłaś. Niezmiernie się cieszę.
Nick poszedł do kuchni po popcorn, on kochał popcorn. Molly już nie mogła znieść jak chrupał jej za uszami tym popcornem.
Przyszedł Ben i chciał spróbować, ale Nick zabrał szybko miskę pełną popcornu odwrócił się i sam zaczął jeść. Potem wziął jeszcze jakieś ciasteczka i także z nikim się nie podzielił. Sam wcinał , ażeby zrobić nazłość Benowi-ciągłemu głodomorowi jeszcze się oblizywał.
Nick z tą miską wyglądał jak taki, mały, cwany, chytry chomik. Śmieszne co nie? Mały, chytry chomik! Dotarliśmy już do kryjówki Hydry. Biorąc broń zakradaliśmy się do magazynów. Nick i Molly zostali pilnować samolotu-bazy.
-I cały popcorn dla mnie! Buchahaha....!-ryknął złowieszczym śmiechem Nick, zajadając się popcornem.
-Nick! Przestań już! Mam dość tego popcornu! Uzależniłeś się od niego! Daj mi tą miskę!-krzyczała wyrywając Nickowi miskę z popcornem Molly.
-Zostaw! To mój popcorn!-krzyczał wyrywając miskę Nick.
-A ja jestem twoją żoną!-przekrzykiwała Molly.
-Ale ja kocham popcorn! Mniam...-rozmarzył się Nick.
-Jak tak kochasz popcorn to z nim mogłeś brać ślub! A nie ze mną!-z płaczem wysypała popcorn Molly.
Nick widząc go położył się na podłodze i zbierał go z powrotem do miski, a potem się rozpłakał. Molly już nie mogła na niego patrzeć wzięła telefon i poszła do pracowni chemiczno-biologicznej. Nagle Molly usłyszała jakieś kroki, myślała że wróciliśmy więc poszła zobaczyć do wyjścia. Nagle zobaczyła w wejściu ludzi Hydry! Przestraszona pobiegła powiedzieć Nickowi. Oboje wzięli broń i schowali się w pracowni. Siedząc obmawiali plan. Nick wziął telefon i wysłał mi wiadomość. Powiedziałam o tym Johnowi. Od razu chcieliśmy wracać, lecz Hydra nam przeszkodziła zaatakowała nas i musieliśmy walczyć. Wysłała wojowników do walki a sama poszła gdzieś. Jim zdążył zauważyć, że odjechała z Garetem czarną furgonetką. Coś nam nie pasowało, ponoć tego dnia mieli lecieć do Europy z tą bronią, a tymczasem odjechali gdzieś furgonetką.
-Nicki jest ich za dużo. Co robimy?-spytała szeptem Molly.
-Nie damy radę....a, a...a psik!-kichnął Nick.
Wtedy żołnierze Hydry skapnęli się gdzie Nick i Molly się znajdują, otoczyli ich i obojga wzięli i zamknęli w jakiejś dużej skrzyni z oknem (coś jak kapsuła )w Hydry samolocie. Gdyśmy już pokonali wrogów postanowiliśmy wrócić do samolotu-bazy. Po drodze, Jim się zakradł i przyczepił nadajnik do samolotu Hydry w którym znajdowała się ta broń oraz Nick i Molly. Gdy wróciliśmy do samolotu, nie zastaliśmy Nicka i Molly. Przeszukaliśmy każdy zakamarek, lecz na próżno. Z nowymi danymi wylądowaliśmy w garażu. Ja szybko wybiegłam z bazy i pobiegłam prosto do Kevina z nowymi danymi. Mieliśmy nadzieje że pomoże nam w wymyśleniu planu.
-Ej co z nami zrobicie?!-pytał przerażony Nick.
-Wypuścimy was po środku Oceanu Atlantyckiego. -odpowiedział jeden z żołnierzy.
-Że co?!-spytał zdziwiony Nick.
Ja wzięłam miskę z wodą, nowy strój więzienny, jedzenie i picie i zaniosłam Kevinowi.
-Widocznie bardzo mnie lubisz, skoro przychodzisz tu drugi raz Megi.
-Kevin, oszczędź sobie te żałosne komentarze. Hydra porwała Molly i Nicka. Musisz nam pomóc.
-Wychodzę z więzienia?!
-Nie ciesz się za szybko. Zostajesz tu, ale pomożesz nam opowiadając czym można załatwić tą straszną broń.
-Dobrze, ale pozwolisz że umyję twarz. Podasz mi wodę?
-No dobrze.
Próbowałam podać przez kraty, ale okazało się że nie da rady, więc musiałam wejść do środka. Nacisnęłam guziczek i weszłam do środka zanosząc to wszystko co przyniosłam Kevinowi.
-Nie zbliżaj się do mnie Kevin.
-Nawet nie zamierzam, bo znów zaczniesz krzyczeć.
-O Boże! Au....!
Zaczęłam chwytać się za głowę.
-Megan, co ci jest?! Odezwij się, Megan! Pomocy! Słyszy mnie ktoś?! Potrzebuje pomocy! Ratunkuuu!-krzyczał wołając Kevin.
Wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Ben przybiegł z Jimem i narobili zamieszania. Jim uderzył Kevina bo myślał że to właśnie Kevin mi coś zrobił, a Ben klęknął przy mnie i mówił do mnie przestraszony. Chwilę później ból minął.
-Co ci się stało? Ten tu-Kevin ci coś zrobił?-spytał Jim.
-Nie! Kevin nic mi nie zrobił! On mi pomógł. Zostawcie go!-zaprzeczyłam wstając z łóżka.
-Coś ty taki blady Kevin?-spytał Jim.
-A ty co tak rżysz jak koń? Śmieszy cię coś?-podchodząc do Jima, Kevin popchnął go, potem zaczęli się bić. Ja już miałam dość i wyciągnęłam pistolet i strzeliłam do góry, wtedy się uspokoili. Jim i Ben wyszli na zewnątrz a ja w końcu mogłam dokończyć rozmowę z Kevinem. Ustaliliśmy kilka informacji, które potem przekazałam Johnowi.
-Meg sprawdź położenie samolotu!-zakrzyczał John.
-Już się robi.-włączyłam komputer i szybko namierzyłam ich.-Są dokładnie po środku Oceanu Atlantyckiego.
-Kate za ile tam będziemy?-spytał John.
-Maksymalnie za sześć godzin, ale nie jestem pewna. Oni są bardzo szybcy.-odpowiedziała Kate.
-Więc nie ma na co czekać. Lecimy!-zakrzyczał John.
Plan polegał na tym że gdy zauważymy że Nick i Molly są bezpieczni wysyłamy rakietę która wysadzi ten samolot z tą bronią w powietrzu, wtedy będzie mniej szkód. Niestety innego rozwiązania nie było. Wydaję się że plan brzmi łatwo, ale wcale taki nie jest. Jedna osoba musi dostać się na pokład tego drugiego samolotu , potem musi zainstalować specjalny nadajnik na który będzie się kierowała rakieta, osoba która uruchomi ten nadajnik ma zaledwie nie całe dziesięć minut by uciekać z pokładu. Eksplozja będzie olbrzymia. Nasz samolot-baza musiał być minimum kilometr od tego pokładu w który trafi bomba. Tymczasem jeden z żołnierzy dzwonił do Hydry by spytać co mają robić z Nickiem i z Molly, Hydra rozkazała ich wyrzucić do oceanu. Ten żołnierz nacisnął przycisk i kapsuła z Nickiem i Molly wyleciała z samolotu. Wpadła do morza leżąc na dnie. Cztery godziny później:
-Molly tlen zaczyna nam się już kończyć. Przykro mi...
-Czemu ci przykro?
-Że tak dziś na ciebie nawrzeszczałem. Kocham cię i nie chcę cię stracić.
-Ja też cię kocham i przepraszam że wysypałam ci popcorn.
-Nic się nie stało. Nie mamy dużo czasu.
-Nick mamy jeszcze godzinę, za godzinę tlen się skończy i zginiemy.
-Pamiętasz jak umówiłem się z tobą na pierwszą randkę w liceum?
-Tak, pamiętam. Wylałam wtedy na ciebie rosół.
-Ha, ha...właśnie! Byliśmy tacy młodzi. Nikt wtedy z nas nie myślał że będziemy pracowali w agentach jako eksperci od nauk ścisłych i w ogóle. Wtedy myśleliśmy tylko o dobrych stopniach w szkole.
-Pamiętasz Nickuś, jak pani z chemii podzieliła nas na grupy i robiliśmy doświadczenie na ocenę? Rozpłakałeś się bo wstrętny Rayan zniszczył ci eksperyment, mimo wszystko skończyliśmy pierwsi i dostaliśmy najlepsze oceny z całej szkoły.
-Pamiętam! Nie sądziłem że to życie tak szybko nam minie, że właśnie teraz zginiemy.
-Ja też nie sądziłam.
Tymczasem my już szykowaliśmy się do misji.
-Dobra to kto się poświęca?-spytał Jim.
-Na pewno nie ty! Jesteś nieogarnięty okropnie! Jeszcze byś pomylił nasz samolot-bazę z ich samolotem.-odezwałam się.
-Ha,ha...bardzo śmieszne.-odparł Jim.
-Ja pójdę.-rzekłam.
-Nie! Nie mogę ciebie stracić Megi, jesteś moją jedyną córką. Kocham cię i nie pozwolę ci na to. -zabronił John.-Ja pójdę jestem stary, już swoje przeżyłem i mogę umierać.
-Co ty gadasz?! Jesteś moim ojcem-John!-zbladłam i nie wiedziałam co powiedzieć.
-Szykujmy się. Kate podlecisz bliżej wtedy ja się tam dostanę, Jim ty i Megi przebierzcie się i załóżcie spadochrony, będziecie skakać w razie gdybym miał przeżyć. Ben ty zastąpisz mnie jakby mi się coś stało to zaopiekuj się moją córkę, i chroń całą naszą grupę. -prosił John.
-Nie , mów tak.-prosiłam Johna.-Nie chodź, gdy ciebie stracę, już nic mi nie pozostanie. Wszystkich straciłam. Nie możesz! Błagam cię John.
-Koniec rozmowy. Rozejść się!-mówiąc to John poszedł się przygotować.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Otworzyliśmy wyjście awaryjne i John już miał zaczepiać linę o ich samolot, ale go zatrzymałam.
-Meg wiesz że już nic nie można zmienić. Nie przekonasz mnie.
-Nie o to chodzi.
-To o co?
-Tato...ja...ja chciałam ci życzyć szczęścia. Kocham cię! I wróć do mnie, do swojej córki.
-Co ty powiedziałaś?
-Tato?!
-O Boże! Megi! W końcu to powiedziałaś...cieszę się tak jakbym dostał drugie życie. Ja też cię kocham córuś.
Żegnając się z ojcem odeszłam do salonu, nie mogłam się na to patrzeć. John wyskoczył z plecakiem ze samolotu i zjechał po linie na drugi pokład. Potem po cichu wszedł wyjściem awaryjnym i dwóch żołnierzy uśpił bez dźwiękowym pistoletem. Następnie zakradł się przez jakiś schowek aż do pomieszczenia w którym znajdowała się ta olbrzymia broń. Delikatnie po środku tej wielgachnej kuli zaczął instalować nadajnik. Tymczasem Nick z Molly cali się pocili z gorąca i co chwilę pokasływali.
-Gorąco...tracimy tlen Nick. Umrzemy...-resztkami sił wypowiadała słowo po słowie Molly.
-Nie umrzemy! Mam pomysł!-z podniesionym głosem powiedział Nick.
-Jaki?-spytała Molly.
-Wybijemy tą szybę czymś wtedy będzie otwór i będzie można się wydostać.-zaproponował.
-No super, ale wtedy jak wybijemy szybę nas przygniecie chyba że ktoś wysadzi ten głaz, ale tylko jedna osoba zdąży uciec...-dopowiedziała Molly.-Ale wtedy jedno z nas musiałoby...
-Tak Molly, ty będziesz uciekała podczas gdy ja potrzymam głaz a potem go wysadzę. Tak przeżyjesz.-dokończył Nick.
-Nie! Nie mogę na to pozwolić. Nie możesz zginąć. Kocham cię, to wolę byśmy oboje zginęli, ja nie potrafię bez ciebie żyć.-zaprzeczała Molly.
-Spróbujmy, uda się nam.-Nick próbował uspokoić Molly.
Molly z niechęcią, ale jednak się zgodziła. Gdy wszystko już oboje przygotowali, Nick wybił szybę, Molly zaczęła wypływać a Nick wypłynął i umieścił mini bombę na skale. Potem ją uruchomił i szybko próbował płynąć na powierzchnię, już prawię do niej dopłynął tyle że bomba wybuchła za nim dopłynął. Bomba tak strzeliła że Nick został odtrącony i uderzył głową w jakąś skałę. Molly się udało wypłynęła na powierzchnię. Była w wielkim szoku, zaczęła płakać...z nerwów nie wiedziała co robić, zdawało się jej że tonie. Nagle coś się jej otarło o nogę, zanurkowała a koło jej nogi był nieprzytomny Nick. Serce mu się zatrzymało...Molly złapała go i wydostała na powierzchnię potem przytulając go wołała o pomoc widząc na niebie dwa samoloty, jeden Hydry drugi nasz.
Tymczasem John zainstalował nadajnik, gdy zobaczył na stoper, zauważył że zostało mu niespełna dwie minuty. Zaczął uciekać, po drodze zaatakowali go ludzie Hydry, zaczął walczyć, a czas leciał. W pewnym momencie koło naszego samolotu bazy przeleciała rakieta. Zaczęłam płakać, samolot wyleciał w powietrze i zostały z niego tylko drobne kawałeczki.
-O Boże! Tato! Nieee...! -krzyczałam klęcząc na kolanach.
Po chwili Kate zakrzyczała że John spada do oceanu, że żyję. Szybko otarłam łzy, i wraz z Jimem założyliśmy szybko spadochrony i patrząc sobie w oczy powiedzieliśmy ''powodzenia''. Następnie wyskoczyliśmy wraz z pontonem.
John wleciał do oceanu, chwilę po nim na rozłożonym pontonie podpłynęliśmy do niego. Podaliśmy mu ręce. Cały mokry wsiadł na ponton, ja nie zważając na nic przytuliłam go z całego serca i powiedziałam : ''Jak dobrze że jesteś tato, kocham cię''. On już nie wytrzymał i się popłakał ściskając mnie mocno. Nawet takiemu jak Jim zakręciła się łezka w oku.
-Słyszeliście to?-spytał Jim.
-Nie, a co się stało?-powiedział John.
-Słyszę jakieś głosy!-krzyknął Jim.
Nagle odwróciliśmy się i parę metrów przed nami płynęła w naszą stronę Molly z nieprzytomnym Nickiem. Dopłynęliśmy do nich i wyciągnęliśmy ich z wody.
W pontonie zrobiliśmy mu sztuczne oddychanie, już nie było nadziei że Nick przeżyje, aż tu nagle odkasłał całą wodę którą miał w płucach, był ranny i potłuczony, miał złamane kilka żeber, ale miał szansę na wyjście z tego. Szczęśliwa, spłakana Molly pocałowała Nicka a potem się do niego przytuliła. Miał wielkie szczęście. Kate obniżyła samolot i wszyscy wróciliśmy na pokład samolotu, a z nim wróciliśmy do domu. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Tego przeżycia w życiu nie zapomnę. Nigdy się tak nie bałam jak wtedy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz